Dodaj nową odpowiedź

"Realny świat to nie serwis

"Realny świat to nie serwis społecznościowy. Co jeśli w gromadzie (w realnym świecie) pojawi się osobnik mający 195cm wzrostu, bez karku za to z kijem i powie: od jutra dziesiątą część tego co wyprodukujecie oddajecie mi, a nie to w***. Wystawisz mu złą ocenę?"

Hobbes, który anarchistą na pewno nie był, odpowiedziałby Ci, że mało kto ma tyle siły, by przeciwstawić się wielu osobom na raz. I jeśli ktoś chcący zdobyć w ten sposób władzę umiałby myśleć, to by po nią dlatego nie sięgnął. Nie, to nie oznaczałoby jeszcze, że większość rządziłaby.

"Co do rozwiązań komunistycznych które istniały "tysiące lat temu" - cóż zgadza się że kiedyś państw nie było - nie znaczy to jednak że wszędzie panował anarchokomunizm - w każdym plemieniu był wódz który rządził pozostałymi członkami plemienia (i najczęściej miał dużo większą włądzę nad ludźmi niż dzisiejszy rząd)."

Niekoniecznie, do dziś antropolodzy znajdują wspólnoty, gdzie nie istnieje taka asymetria władzy. I rzadko, według tych właśnie antropologów, można się w ogóle w społecznościach bezpaństwowych dopatrzyć centrów władzy. Bo owszem, ktoś ma władzę nad kimś, ale to zazwyczaj oznacza, że ten ktoś rządzony też ma władzę nad kimś, kto nim rządzi. I władza znika, bo przeciwstawiona jej jest przeciwładza.

"I jeszcze o demokracji bezpośredniej - wyjaśniej mi proszę jak np. w takim trójmieście (750 tyś mieszkańców) ustalić rozkład jazdy kolejek SKM, autobusów czy tramwajów) - dodam że nie chodzi tu tylko o jednorazowe ustalenia - trzeba brać pod uwagę nowe osiedla (a więc konieczność ustalania nowych tras), remonty dróg (zmiany w rozkładzie), wydarzenia losowe (awarie, drzewo przewrócone na drogę, wypadki itp)"

Dopóki tramwaje nie są jedynym sposobem na poruszanie się, to nie widzę w ogóle problemu, bo nie widze konieczności rozwiązywania problemu całkiem demokratycznie.

"Taka forma podejmowania decyzji się sprawdza się tylko w małych (bardzo małych) społecznościach - jak się wybierasz z grupą znajomych do kina to razem ustalacie na co idziecie (a i tak czasami trudno dojść do porozumienia)."

No i dlatego to małe społeczności powinny być podstawą organizacji społecznej. Zresztą są, tylko ich członkowie są w taki, czy inny sposób zmuszeni utrzymywać duże społeczności.

"Dam ci zresztą przykład - w mojej wspólnocie mieszkaniowej jest ~60 mieszkań - na zebrania wspólnoty przychodzi 1/3 ludzi a i tak ustalić coś jest ciężko - bo jeden chce posadzić drzewka przed budynkiem, drugi woli krzewy - wtedy trzeci zaczyna się żalić że jak będą krzewy to dzieci się podrapią i lepiej im zrobić plac zabaw, czwarty placu nie chce bo mu "bachory będą się pod oknami wydzierać" itd. ile osób tyle pomysłów nikt ustąpić nie chce:( aż strach pomyśleć co by było gdyby pojawili się wszyscy lokatorzy..."

Serio uważasz, że to jest obraz niedziałającej wspólnoty? Bo ja nie. Co najwyżej może Ci się nie podobać, jak działa, a to wiesz, wyprowadź się, najlepiej w odludne miejsce, tam nikt nie będzie Ci zawracał głowy swoimi dziećmi.

nie jesteśmy sobie nic dłużni - Max S.

Odpowiedz



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.