„Costa-Concordia” - „Titanic” systemu kapitalistycznego

Publicystyka

Chęć zwiększenia zysków przy minimalizacji kosztów ponoszonych na produkcje, inwestycje, a przede wszystkim na pracowników, stały się nieodzownym elementem globalizacji. W mawia się nam, że to jedyna droga, dla, której nie ma alternatywy. Moim zdaniem globalizacja, system kapitalistyczny zatonął symbolicznie wraz z statkiem „Costa-Concordia”. Luks na morzu zderzył się z siłami natury, na które nie miały wpływu pieniądze oraz kapitał. Jednak jest coś, co może się mu oprzeć i była to skała u wybrzeży włoskiej wysepki Isola del Gilio.

To, co stało się 13 stycznia tego roku, można rozpatrywać, jako wyłącznie katastrofę morską, jeszcze większych rozmiarów niż „Titanica” sto lat temu. Ja jednak widzę, to wydarzenie, jako efekt minimalizacji kosztów i chęci zysku, dokonanej przez armatora. Zysku na ludziach zamożnych, którzy padli ofiary filozofii ekonomicznej, będąc jej głównymi beneficjatami. Oczywiście armator postawił sobie za punkt honoru wypłacenia odszkodowania uratowanym pasażerom 11 tys. euro i oddanie rzeczy pozostawione na pokładzie promu. Jednak pada pytanie. Czemu też nie załodze „Costa-Concordi”? Czy byli oni gorszymi poszkodowanymi w tym tragicznym zdarzeniu? Jak to możliwe, że nie byli szkoleni, jak się zachować w takiej sytuacji? Czemu armator nie wyjaśnił do dziś, czemu czarna skrzynka nie działała już kilka dni przed 13 stycznia? Czemu było mało szalup ratunkowych? To podstawowe pytania, nasuwające się same. Przepisy zostało złamane przez biznes, nie po raz pierwszy zresztą.

Dodać trzeba, że przez ich małą ilość ludzie wpadali do lodowatej wody, a to dla nich oznaczało pewną śmierć przy przeprowadzonej chaotycznej akcji ratunkowej. Podejrzewam, że armator doskonale wiedział o brakach w bezpieczeństwa „Costa-Concordi”. Dla tego złość na kapitana jest tak duża, bo naprowadzając ten przybytek próżności na skały, ujawnił w tragiczny sposób na czym armator oszczędzał. Nie szkoląc załogi, narażał nie tylko pasażerów, ale także ich samych na pewną śmierć. Podziwiać trzeba kelnerki oraz kucharzy, że z oddaniem ratowali ludziom życie, pomagając im wsiąść do szalup ratunkowych, próbując zapanować nad totalnym chaosem, jaki panował na pokładzie statku. Co to wydarzenie z przed ponad dwóch tygodni pokazuje. Dla pędu za zyskiem we współczesnym świecie, człowiek nie liczy się zbytnio, ani jego bezpieczeństwo. Widać, że pasażerowie byli bezradni wobec sił żywiołu, a załoga kompletnie nie przygotowana. Kapitalizm pokazał po raz kolejny i to w straszny sposób swoją prawdziwą, bezwzględną twarz. Statek tonąc w otmętach wód u wybrzeży Isola del Gilio, pochłonął ludzi, którzy wierzyli bezkrytycznie, że pieniędzmi można kupić wszystko. Nie można i jest to, cytując klasyka, oczywista, oczywistość. Jestem pewny, że odpowiedzialność ponosi kapitan, ale także armator.

Pewnie nigdy nie dowiemy się w jakich warunkach pracował personel pokładowy tego oraz innych promów należących do armatora „Costa-Concordi”. Na razie krążą filmiki po Internecie oraz w telewizji, pokazujące ich, jako obojętnych wobec pasażerów i ich niepokoju wywołane pochylającym się coraz bardziej promem. Byli oni tak samo zdezorientowani, jak sami pasażerowie, to widać po ich minach. Robili to, co od nich wymagały obowiązki. Niestety te fakty nie przebiją się przez media, ponieważ skupiły się jedynie na osobie kapitana, który stał się antybohaterem Włoch. Zatem nikt nie wyciągnie z tego wniosków. Bo i po co? Winna jest tylko jedna osoba. Brak odpowiedzialność za innych, myślenie tylko o sobie, jest w kapitalizmie uważany za cnotę, zaletę. Niestety pasażerowie przekonali się, że na lądzie mogą odgrodzić się od innych, ale na morzu są od innych zależni. W tym wypadku zależni od tych, którzy nie byli szkoleni, bo armator chciał zwiększyć swoje zyski, licząc, że nigdy do tej tragedii nie dojdzie.

RobertHist

To tylko dowód na to, że

To tylko dowód na to, że pieniądze nie mają żadnego znaczenia, a nie na upadek czegokolwiek z kapitalizmem włącznie. Wszystko co się wydarzyło jest winą ludzi, którzy na to wszystko pozwalają swoją bezmyślnością, pazernośccccią a w efekcie i biernością. Jedni chcieli zarobić więcej inni chcieli zarobić w ogóle, a jeszcze inni chcieli zarobić cokolwiek i z tego punktu widzenia pieniądz miał znaczenie ale znaczenie pejoratywne, ale to nie pieniądz temu jest winien tylko ludzka zachłanność i głupota. Owszem żal mi tych wszystkic co zginęeli tak samo jak żal mi tych którzzy dziś giną w wwwielu rejonach świata z tych samych w sumie przyczyn - jedni służzą w wojsku, bo to jedyna dostęepna dla nich forma zatrudnienia inni mają pecha żyjąc w miejscu które ma jaakieś znaczenie dla bogatszych opd nich i to się jeszcze długo nie skończy... Jużz kapłani religii zwanej ekonomią o to się psotarają, by trwało to jak najdłużej...

W sieci jest dobry film

W sieci jest dobry film dokumentalny prod. francuskiej - dziennikarka weszła na pokład jako kelnerka i wraz z ekipą jako turyści kręcili materiał. Ta sama trasa rejsów, bo to główna linia turystyczna w tym rejonie. Nie pamiętam tytułu...

Ludzie zarabiają tam grosze, w porównaniu z lądem. Francuska kelnerka 800 do 1000 euro miesięcznie, bo odliczają im za noclegi i wyżywienie i wodę. Ale im niżej, tym gorzej. Pod pokładem szczególnie Pakistanczycy i inni z biednych krajów, bez praw, dostają po 400 euro ma miesiąc.

Do tego jest rygor jak w koszarach- nie mozna w swoich kajutach pic alkoholu, trzymac jedzenia. Jak znadzie to ochroniarz, masz nagana i kare finansowa. Na imprezach dla pracownikow ustala sie ze np. kazdy moze wypic dwa drinki lub dwa piwa. Nie mozna zjeśc po turystach, po których zostaja góry żarcia. Często oficer pilnuje kuchni, by załoga nie jadła tego, co nie zjedza turysci i odnosi sie z powrotem. Jak nie ma oficera, mozna podjesc.

I tak dalej... To cena jaka placa pracownicy, aby turysci mieli tansze wakacje.

"aby turysci mieli tansze wakacje"

Prawdę mówiąc ta cała turystyka śmierdzi mi od dawna. Pod pojęciem turystyki rozumiem oczywiście rozmaite zorganizowane i "zarządzane" imprezy. Czymś zupełnie innym jest całkowicie swobodne podróżowanie. Ponieważ każdy przejaw wolności, swobody stoi kością w gardle władzy, nie nie mam wątpliwości, że rządzący w ten czy inny sposób będą starać się je ograniczyć lub wtłoczyć w ramy zorganizowanej turystyki.

Warunki pracy na statkach

Warunki pracy na statkach tego typu pozostawiają wiele do życzenia. Pracownicy armatora Costa Cruises, to tania siła robocza, głównie mieszkańcy Filipin i Indii. Pracują od 14 godzin w górę, rzadko mają możliwość wyjścia na ląd, bo gdy statek dopływa do portu, sprzątają po gościach. Wymiana turnusu trwa zaledwie kilka godzin, więc wtedy tym bardziej nie mogą odpocząć na lądzie. Nabory są okresowe - około pół roku trwa jeden sezon pracowniczy. Na statku zapierdzielają jak mróweczki, ale stawki płacy i tak im odpowiadają i na pewno głośno nie wyrażą sprzeciwu, bo praca na takim statku to jak złapanie pana boga za nogi.

Co do rzekomego "luksu na morzu" i bogatych klientów, możnaby polemizować. W większości są to niemieccy emeryci, średnia klasa Europy Zachodniej czy USA, bo tak na prawdę koszty takiego rejsu są porównywalne do 3gwiazdkowego hotelu w Barcelonie (rejs po Morzu Śródziemnym: około 800euro/7 nocy). Zatem pompa, luksus jaki tego typu firmy reklamują, to fikcja. Za to serwis gwarantują na b.wysokim poziomie, kosztem b.ciężkiej pracy pracowników.

Zgadza się. Takie imprezy

Zgadza się. Takie imprezy nie są adresowane do żadnych bogaczy. To w gruncie rzeczy zwykła, najzwyczajniejsza pod słońcem masówka dla mas. Z tym że u nas owe ogłupiałe masy nawet nie zdają sobie z tego sprawy i z racji kupienia wycieczki morskiej uważają się za bogaczy (ale to tak tylko na marginesie, rzecz oczywiście nie w tym).

WitamJako marynarz już z

Witam
Jako marynarz już z nie tak małym starzem, pływałem również na statkach pasarzerskich takich jak wspomniana wyżej pechowa "costa concordia", mogę stwierdzić, że autor tego tekstu jest kompletnym dyletantem, nie zna sie za grosz o sprawach marynistcznych, a próbuje wcisnac jakieś głupoty na zawsze winnych tych strasznych kapitalistów i cały system. A wiec zaczynamy wylicznie twoich bzdur panie znawco marynistyki:P

-minimalizacja kosztów jest rzeczą normalna bo w innym wypadku statki by kosztowało 10=20=30 razy wiecej, jednakże, głównie chodzi o to zeby statek był jak najbardziej energooszczedny, praktycznie wszystkie systemy sa zdublowane, w przypadku siłowni to sa na pasazerach siłownie wielo silnikowe

-załoga bedąca podzielona na załoge i obsługę już przy podpisywaniu kontraktów ma zapewnione ubezpieczenie, w razie takich nieszczęść jak to co się wydarzyło.

-szkolenia przprowadza sie na statku conajmniej 3 razy w miesiacy to juz leży w gestti pierwszego oficera , jeśli bedzie chciał to nawet można przeprowadzac próby alarmów wszelkiego typu od opuszczenia statku poprzez pozarowe nawet 2 razy dziennie, jednakze jest to bardzo upierdliwe dla załogi :P

- szalupy ratunkowe najcześciej nigdy nie starczaja dla wszytkich pasażerów, bo by musiało być ich chyba z 200 dla kilku tysiecy pasażerów, najczęciej stosuje się składane tratwy ratunkowe ponieważ zajmują bardzo niewiele miejsca a zapewniaja równei dobra ochrone, posiadaja na pokładzie zapasy wody i prowiantu. :P
temperatura wody w tym okresie może dochodzić do około 20 stopni celsjusza, wiec chyba nie była lodowata jak nie raz nasz ukochany bałtyk :P

-statek był pod bandera Uni Europejskiej, wiec nie była to tzw tania bandera wiec, podejrzewam ze kontrole mieli tam co miesiac i z towarzystwa ubezpieczeniowego, klasyfikacyjnego a ze strony armatora to pewnie co tydzien znajac upierdliwość panów inspektorów.

Następnym razem proszę pana autora o nie zabieranie głosu w tak poważnych kwestiach, bo widze że przerasta to pana i proszę pamietac ze internet może każdy przegladac wiec i osoby co na morzu nie raz zęby zjadły.

Pozdrawiam i poroszę o doedukowanie sie kwestiach marynistycznych skoro pan już pisze takie poważne artukuły.

wilku morski, jak w takim

wilku morski, jak w takim razie skomentujesz zarzuty Nautilus International związku zawodowego oficerów i marynarzy który mówi to samo tzn to nie jest odosobniony przypadek ale symptom stanu tej branży (tzn systemu :) już rozmiary takich statków narażają ludzi na niebezpieczeństwo (oczywiście im większe rozmiary tym większe zyski) i wzywa żeby zrewidować te praktyki oraz procedury stosowane w branży bo bezpieczeństwo poświęca sie dla zysku

http://www.newscientist.com/article/dn21362-cruise-ships-shouldnt-capsiz...

Allan Graveson, senior national secretary of the Nautilus union claimed that operators of such ships are ‘putting profits before safety’ and loading them with too many decks.

Mr Graveson said: ‘These ships are inherently unstable. Some have heeled over.

'Designers are going for the maximum height they can and putting on as many decks as they can because that's what the customers want and it's a way of maximising revenues.

‘If you take a couple of decks out, then you lose revenue. These companies are putting profits before safety.'

http://www.dailymail.co.uk/travel/article-2087350/Costa-Concordia-traged...

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.