Czego nie mówili nam o Traktacie Lizbońskim?

Publicystyka

2 czerwca Irlandczycy mogą powiedzieć "nie" traktatowi lizbońskim. W sondażach przeciwnicy traktatu mają przewagę. Według "Gazety Wyborczej" jest to poważna groźba. Tymczasem dla przeciwników neoliberalizmu i militaryzacji irlandzkie referendum stanowi nadzieję i potencjalną inspirację.

O Traktacie Lizbońskim było w Polsce dużo szumu, ale o treści tego dokumentu - ani słowa. Kiedy większość ludzi w Polsce wypowiada się za traktatem chodzi im o zdystansowanie się od nacjonalistycznej, pełnej uprzedzeń argumentacji prawicy - a nie o poparcie konkretnych propozycji w traktacie.

Bezkrytyczne i niewnikliwe media nie wspominają o tym, że traktat jest w 90 proc. identyczny z zaproponowaną konstytucją UE, odrzuconą trzy lata temu w referendum zarówno we Francji jak i w Holandii. Odrzuconą nie na podstawie PISowsko-rydzykowej antyniemieckości czy homofobii, lecz krytyki antyspołecznej polityki neoliberalnej.

Do niedawna nie słyszeliśmy też nic o tym, że w "cudownej Irlandii" - i jak na razie to jedynie tam - ma odbyć się referendum w sprawie traktatu.

Traktat Lizboński jest dokumentem, który ma potwierdzić i utrwalić politykę neoliberalną w Unii Europejskiej - żeby dużo trudniej było kwestionować prywatyzację, deregulację, cięcia w sferze budżetowej itp.

Chodzi również o większą centralizację władzy, mniej demokratycznej kontroli ze strony zwykłych ludzi oraz o wzmocnienie militarnej siły i imperialnej pozycji Unii.

Po odrzuceniu konstytucji w 2005 roku mała grupa "mędrców" - Grupa Amato - pracowała za zamkniętymi drzwiami, by wpisać istotę nieprzyjętej konstytucji w dwa starsze traktaty. Starali się stworzyć dokument tak nieczytelny, aby łatwo było stwierdzić, że nie należy organizować referendum w tak "skomplikowanej sprawie". Przyznał to nawet lider grupy, włoski polityk Giuliano Amato.

Militaryzacja

Jednym z celów traktatu jest dążenie do wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa całej UE. W tym celu zaistnieje m.in. nowa funkcja w Unii: "Wysoki przedstawiciel Unii do spraw zagranicznych i polityki bezpieczeństwa" - czyli minister zagraniczny Unii. Wśród głównych celów tej polityki jest wzmocnienie siły militarnej UE.

Art. 11, ust. 1 brzmi: "Kompetencje Unii w zakresie wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa obejmują wszelkie dziedziny polityki zagranicznej i ogół kwestii dotyczących bezpieczeństwa Unii, w tym stopniowe określanie wspólnej polityki obronnej, która może prowadzić do wspólnej obrony".

W jednym z protokołów do traktatu czytamy: "Przypominając, że wspólna polityka bezpieczeństwa i obrony (....) zapewnia Unii zdolność operacyjną, opartą na środkach cywilnych i wojskowych; że Unia może korzystać z tych środków w przeprowadzonych poza Unią misjach (....); że zadania te powinny być wykonywane z wykorzystaniem zdolności wojskowych zapewnianych przez Państwa Członkowskie zgodnie z zasadami "jednolitego zasobu sił".

Art. 28a, ust. 3: "Państwa Członkowskie, w celu realizacji wspólnej polityki bezpieczeństwa i obrony, oddają do dyspozycji Unii swoje zdolności cywilne i wojskowe, aby przyczynić się do osiągnięcia celów określonych przez Radę. (...) Państwa Członkowskie zobowiązują się do stopniowej poprawy swoich zdolności wojskowych".

Wielkie koncerny zbrojeniowe mają silne wpływy w Unii: "Agencja do spraw Rozwoju Zdolnos´ci Obronnych, Badań, Zakupów i Uzbrojenia (...) określa wymogi operacyjne, wspiera środki ich realizacji, przyczynia się do określania i, w stosownych przypadkach, wprowadzania w życie wszelkich użytecznych środków wzmacniających bazę przemysłową i technologiczną sektora obrony, bierze udział w określaniu europejskiej polityki w zakresie zdolności i uzbrojenia oraz wspomaga Radę w ocenie poprawy zdolności wojskowych."

Uzbrojenie UE już się zaczęło poprzez utworzenie "sił szybkiego reagowania" po szczycie ministrów obrony w 2004 r. Jest ich 13 i w każdej z nich 1 500 żołnierzy, a za każdym z żołnierzy stoi 9 gotowych do jego zastąpienia. Zatem siły szybkiej reakcji UE liczą 156 000 żołnierzy. Mogą być wysyłane na różne misje, w tym wojenne.

Artykuł 28b 1: "Misje (...) przy prowadzeniu których Unia może użyć środków cywilnych i wojskowych, obejmują wspólne działania rozbrojeniowe, misje humanitarne i ratunkowe, misje wojskowego doradztwa i wsparcia, misje zapobiegania konfliktom i utrzymywania pokoju, misje zbrojne służące zarządzaniu kryzysowemu, w tym misje przywracania pokoju i operacje stabilizacji sytuacji po zakończeniu konfliktów. Wszystkie te misje mogą przyczyniać się do walki z terroryzmem, w tym poprzez wspieranie państw trzecich w zwalczaniu terroryzmu na ich terytoriach". (Argument "nie do odrzucenia" za uczestnictwem w wojnach w Afganistanie i Iraku....).

Neoliberalizm

W Brukseli pracuje ok. 15 tys. profesjonalnych lobbystów, 70% z nich zatrudnionych przez korporacje. Naciskają oni na rzecz prywatyzacji i deregulacji, promując różne dyrektywy w tym kierunku - i mają w Unii spore sukcesy.

Głównym celem nowego traktatu pod względem polityki gospodarczej jest pójście dalej na drodze liberalizacji warunków dla europejskiego kapitału i tworzenia wspólnego rynku bez żadnych barier dla biznesu. Wśród takich barier mogą być dotacje państwowe, żeby uniknąć zamknięcia jakiegoś zakładu, krajowe przepisy dla ochrony środowiska lub konsumentów, itp. Np. kiedy rząd irlandzki sprywatyzował linię lotniczą Air Lingus argumentował, że dyrektywy UE zabraniały większych państwowych inwestycji w firmę.

Art. 188b: "Poprzez utworzenie unii celnej zgodnie z artykułami 23-27 Unia przyczynia się, we wspólnym interesie, do harmonijnego rozwoju handlu światowego, stopniowego zniesienia ograniczeń w handlu międzynarodowym i w bezpośrednich inwestycjach zagranicznych oraz do zmniejszenia barier celnych i innych barier."

Następnym celem polityki gospodarczej jest ograniczenie deficytów budżetowych, co prowadzi siłą rzeczy do cięć w wydatkach socjalnych. W artykule 104 czytamy: "Jeśli Rada stwierdzi (...), że istnieje nadmierny deficyt, przyjmuje na zalecenie Komisji (...) zalecenia skierowane do danego Państwa Członkowskiego w celu położenia przez nie kresu tej sytuacji w oznaczonym terminie".

Ciekawa jest również rola Europejskiego Banku Centralnego, który jest i ma być poza demokratyczną kontrolą, i którego głównym celem jest utrzymanie stabilności cen.

Art. 245a, 3: "Europejski Bank Centralny ma osobowość prawną. Ma wyłączne prawo do upoważnienia do emisji euro. Jest niezależny w wykonaniu swoich uprawnień oraz w zarządzaniu swoimi finansami. Instytucje, organy i jednostki organizacyjne Unii oraz rządy Państw Członkowskich szanują tę niezależność."

W ten sposób interesy europejskiego biznesu chcą się uwolnić od nacisków społecznych i dać politykom w każdym kraju pretekst, by przeforsować politykę antysocjalną.

Oczywiście, tekst traktatu nie może powstrzymać prawdziwego oddolnego ruchu pracowniczego, ale może go hamować.

Dlatego należy odrzucić Traktat Lizboński. W Polsce nie będziemy mieli możliwości nawet wypowiedzenia się w referendum. Musimy liczyć na powodzenie ruchu na rzecz głosowania NIE w Irlandii.

Ellisiv Rognlien

Tekst ukazał się w kwietniowym numerze "Pracowniczej Demokracji"

Przynajmniej Irlandia pokazała klasę

i zagłosowała na NIE. Ale znając życie to "panowie" znajdą sposób żeby to obejść.

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.