Głosy obserwatorów ze Strefy Gazy

Świat | Militaryzm | Publicystyka

Ruch na rzecz Wolnej Gazy, to międzynarodowa grupa obrońców praw człowieka, której członkom udało się w sierpniu dotrzeć do portu w Gazie, pomimo izraelskiej blokady. Dwie łodzie należące do organizacji były pierwszymi od 41 lat, którym się to udało. Od tego czasu, 4 inne łodzie pomyślnie dotarły do portu w Gazie, mając na pokładzie posłów, pracowników organizacji zajmujących się prawami człowieka, m.in. z Libanu, Wielkiej Brytanii, Polski, Kanady, Hiszpanii, Włoch i Australii. O akcji pisaliśmy już tutaj.

Członkowie ekspedycji są obecni w Gazie i tak relacjonują dzisiejsze bombardowanie:

Eva Bartlett - International Solidarity Movement

„Podczas ataku byłam na ulicy Omar Mukhtar i widziałam, jak rakieta uderzyła 150 metrów ode mnie w tłum ludzi, który starał się wyciągnąć ciała ludzi zabitych w poprzednim ataku. Wszystkie pojazdy są wykorzystywane do przewożenia rannych do szpitali. Szpitale muszą ewakuować chorych, by zrobić miejsce dla rannych. Nawet w kostnicy nie ma już miejsc. Nie ma też dość krwi dla rannych. Właśnie się dowiedziałam, że wśród zabitych jest matka moich przyjaciół z obozu Jabalya."

Ewa Jasiewicz (Ruch na rzecz Wolnej Gazy)

„Izraelskie rakiety zniszczyły dziecięcy plac zabaw i zatłoczony bazar w Diere Balah. Widzieliśmy skutki – wielu rannych i zabitych. Każdy szpital w Gazie jest już przepełniony rannymi i nie ma leków ani możliwości zajęcia się rannymi. Izrael popełnia zbrodnie przeciw ludzkości, łamie prawa międzynarodowe i prawa człowieka, ignorując postanowienia Narodów Zjednoczonych i planuje jeszcze bardziej okrutne ataki. Świat musi się o tym dowiedzieć i zintensyfikować bojkot i sankcje wobec państwa Izrael. Rządy muszą wyjść poza zwykłe słowa potępienia i natychmiast powstrzymać Izrael i znieść blokadę Gazy".

Wśród palestyńskich ofiar ataków są również cywile, którzy odwiedzali tego dnia urzędy policyjne w celu załatwienia swoich spraw.

Więcej informacji na stronie www.FreeGaza.org

Raport Ewy Jasiewicz po polsku

Z strony Czarnego Sztandaru:

rzedstawiamy raport naocznego świadka izraelskiej agresji na Strefę Gazy, autorstwa niezależnej dziennikarki z Polski, Ewy Jasiewicz, przebywającej obecnie w Strefie.
Raport został napisany w niedzielę, 28 grudnia, i od tego czasu jest dostępny w anglojęzycznym Internecie, między innymi na stronie brytyjskich Indymediów.

Gdy piszę te słowa, izraelskie odrzutowce bombardują dzielnice Zeitoun i Rimal w centrum Gaza City. Rodzina, z którą mieszkam schroniła się przed bombami w wewnętrznym korytarzu domu. Pięć minut temu okna domu nieomal wyleciały z ram, gdy bliska eksplozja wstrząsnęła budynkiem. Przelatują nad nami śmigłowce Apache, podczas gdy myśliwce F-16 zrzucają bomby na miasto.
Radio Narodów Zjednoczonych informuje o eksplozji w pobliżu bram szpitala Al Shifa, największej placówki medycznej w Strefie i całej Palestynie. Inna bomba spadła na fabrykę tworzyw sztucznych. Na ulicach wyją alarmowe syreny, w mieście stale wyłaczany jest prąd, każdej nocy ulice pogrążają się w ciemnościach

Ponad 220 osób zginęło a 400 zostało rannych w atakach, które w ciągu 15 minut zrujnowały Strefę. Szpitale są przepełnione i nie nadążają z udzielaniem pomocy rannym. Obecne ataki pogłębiają tylko humanitarny kryzys: brak lekarstw, chleba, mąki, paliwa, elektryczności, jak i swobody poruszania się mieszkańców.
Lekarze w Al Shifa musieli zbudować 10 dodatkowych, prowizorycznych sal operacyjnych by zająć się rannymi. Oddział położniczy został zamknięty i przekształcony w dodatkową salę operacyjną. Szpital ma tylko 12 łóżek na oddziale intensywnej terapii, w związku z nalotami musiano znaleźć dodatkowe 27 miejsc. Brakuje lekarstw – zapasy ponad 105 niezbędnych medykamentów już się wyczerpały, potrzebna jest krew i części zapasowe do generatora prądu. Od jego sprawności zależy życie pacjentów szpitala, generator zapewnia oświetlenie, wentylację i działanie aparatury medycznej. Nie ma do niego części zapasowych, pomimo że Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża zwracał się wielokrotnie do władz izraelskich o pozwolenie na przewiezienie ich przez punkt kontrolny Erez na granicy Strefy.
Szef Izby Przyjęć w szpitalu, dr Maowiye Abu Hassanyeh wyjaśnia: „W czasie pierwszych 30 minut ataku mieliśmy 300 rannych. Ludzie leżeli na podłodze sal operacyjnych, operacyjnych recepcji, na korytarzach, musieliśmy odsyłać rannych do innych szpitali. Nawet najlepszy szpital na świecie nie poradziłby sobie z taką liczbą rannych w tak krótkim czasie.
Jak powiedział dziś rano szef sztabu armii izraelskiej, gen.Gabi Ashkenaz: “to dopiero początek..”
Ale to nie jest początek, to kolejny rozdział w polityce zbiorowej odpowiedzialności i bezkarnych morderstw prowadzonej przez Izrael od dziesięcioleci. Dziś widzimy tylko jej intensyfikację. W Gazie panuje atmosfera przerażenia, izolacji i żądzy odwetu. Wszyscy pytają: „Jeśli to dopiero początek, to jak będzie wyglądał koniec?”

Godzina 11:30
Wraz z hiszpańskim dziennikarzem Alberto Acre byłam dziś w granicznej wiosce Sirej koło Khan Younis na południu Strefy. Dotarliśmy tam o 8 rano wraz z ruchomą kliniką Unii Palestyńskich Komitetów Pomocy. Klinika ta regularnie odwiedza odległe, narażone na izraelskie rajdy wioski z dala od placówek medycznych. Pytaliśmy się mieszkańców o warunki życia na granicy. Opowiedzieli nam o gajach oliwnych i pomarańczowych sadach, rodzinnych gospodarstwach zrównanych z ziemią przez buldożery by nie zasłaniały widoku z wież obserwacyjnych izraelskiej armii i straży granicznej. Ataki są częste, armia bez powodu ostrzeliwuje tereny uprawne w pobliżu południowej granicy. Starszy farmer pokazywał mi dół w ziemi rozmiarów grobu, który wykopał by móc schronić się tam w razie izraelskiego ostrzału.
Alberto przeprowadził wywiad z rodziną, która w zeszłym miesiącu przeżyła izraelski atak rakietowy. Ostrzał był zemstą za odpalenie rakiet przez ruch oporu w pobliżu ich gospodarstwa. Czterech partyzantów zginęło na przygranicznym polu, ostrzelanym przez izraelskich żołnierzy z rakiet i karabinów M-16. Schwytana w krzyżowy ogień rodzina nigdy nie wróciła do swego domu.
Gdy czekałam na Alberto, ziemia zatrzęsła się od wybuchów tak, że padłam na ziemię. Izraelskie F-16 zbombardowały i ostrzelały rakietami powietrze – ziemia lokalny posterunek policji i siedzibę bojówek Hamasu. Podobne ataki miały miejsce w Gaza City, w Diere Balah, Rafah, Khan Younis, Beit Hanoon.
Opuściliśmy wioskę ambulansem, jadąc główną drogą do Gaza City, po drodze sfolmowaliśmy dymiące ruiny posterunku policji w Diere Balah, koło Khan Younis. Nazwa wioski brzmi prawie jak „uważaj na siebie w palestyńskim slangu: Diere Bala, Diere Balak.
Naoczni świadkowie twierdzą, że posterunek zniszczyły dwie rakiety – jedna z nich przeleciała wcześniej nad placem zabaw i zatłoczonym miejskim bazarem.

Ofiary cywilne
Wszędzie było pełno krwi, na drodze leżał martwy, okaleczony osioł i przewrócony wózek z warzywami. Na ziemi w kałużach krwi leżały bakłażany. Jakiś mężczyzna zaczął nam wyjaśniać łamanym angielskim co się stało: “Pełno ludzi, pełno, trzech nie żyje, wielu, wielu rannych.” Starszy człowiek w białej kefii na głowie wskazuje rękoma na nasiąknięte krwią spodnie: “Patrzcie, patrzcie na to! Hańba wszystkim rządom, hańba Izraelowi, patrzcie jak nas mordują, mordują nas i co na to świat? Gdzie jest cały świat, gdzie są rządy, my tu giniemy! Do diabła z nimi!” Jak się okazało, był sprzedawcą z bazaru, był tam w czasie ataku.
Zaczął podnosić z ziemi zachlapane krwią pomidory, które wybuch zrzucił z jego wózka i pospiesznie pakować je do plastikowych toreb. Za pokrytym kafelkami, niskim budyniem siedział kolejny mężczyzna z zakrwawionymi nogami. Opierał się o ścianę, nie mogąc się podnieść o własnych siłach, był w wyraźnym szoku.
Z samego posterunku zostały ruiny, sterta potrzaskanych betonowych płyt leżących jedne na drugich. Na drodze wraki samochodów i rozłupana na pół palma. Szybko poszliśmy dalej, jak wszyscy inni śledząc wzrokiem cztery izraelski śmigłowce Apache – wyposażone w systemy kierowania ogniem dostarczone przez firmę EDM Technologies z Brighton w Wielkiej Brytanii. Zrzucały palące się jasnym płomieniem flary – pułapki termiczne przeciwko ewentualnemu kontratakowi z ziemi.
Skręcając w ulicę prowadzącą do siedziby lokalnej Obrony Cywilnej natknęliśmy się na tłum ludzi biegnących w poprzek jezdni. Biegnący krzyczeli: „zaatakują jeszcze raz!” Pobiegliśmy również, kierując się jak najdalej od potencjalnego celu ataku, „siedziby władz”. Nad głowami huczały śmigłowce.
Wróciwszy na posterunek zobaczyliśmy resztki tego, co do niedawna było dniem powszednim w budynku. Pokrytą pyłem matę modlitewną, czapkę policjanta, rozerwany wybuchem materac z wzorem z jasnych kwiatów. Krater o średnicy siedmiu metrów wypełniały obrucone w gruz ściany i stropy, na któryc leżał przebrócony na bok motocykl, wyglądający jak zepsuta zabawka.
Policjanci próbował pomóc koledze z pracy wydostać się spod ruin. Wszyscy jednocześnie próbowali wywołać go przez krótkofalówkę. “Przestańcie natychmiast, niech tylko jeden próbuje” krzyczał mężczyzna wyglądający na kapitana. Ogień lizał strop zburzonego pokoju, który miał teraz najwyżej metr wysokości. Dziesiątki rąk wyciągały z rumowiska cegłę po cegle, kamień po kamieniu by dostać się do uwięzionego.
Odjechaliśmy do szpitala Al. Aqsa. Samochody i ciężarówki, a w nich całe rodziny – wujowie, siostrzeńcy, bracia – pędziły na złamanie karku w stronę szpitala, by odwiedzić rannych bliskich – trąbiąc bez przerwy na zatłoczonej drodze.

Szpitale na krawędzi
Wejście do Al Aqusa przytłacza, prawdziwe pandemonium szoku, gniewu i ludzkiego przerażenia. Kalekie, pokryte kwią i poparzone ciała na prowizorycznych noszach. Przed kostnicą dziesiątki krzyczących ludzi, stłoczonych przy dwuskrzydłowych drzwiach. „Nie mogą nawet rozpoznać swoich najbliższych, nie wiedzą czy ich bracia czy kuzyni zginęli, ciała są prawie zwęglone” wyjaśnia nasz przyjaciel. Wielu rannych przetransportowano, karetkami lub w ładowniach ciężarówek, do szpitala Al Shifa.
Ranni nie mogą mówić. Po prowizorycznym opatrzeniu ran jeden za drugim są sadzani przy zewnętrznych ścianach szpitala, gdzie czekają na nich najbliżsi. Rodziny kłócą się z lekarzami, przynoszą swoich rannych w złożonych na pół kocach. Nieprzytomni, z zakrwawionymi twarzami, z ranami od odłamków na rękach, nogach i głowach wypełniają szczelnie izbę przyjęć, oddziały i sale operacyjne.
Widzieliśmy brodatego mężczyznę, leżącego na noszach na podłodze oddziału intensywnej terapii. Wstrząsały nim niekontrolowane spazmy, sztywne nogi kopały powietrze. Obiawy typowe dla uszkodzenia rdzenia kręgowego. Czy kiedykolwiek będzie mógł mówić czy chodzić? Na innym oddziale mała dziewczynka, nie starsza niż sześć miesięcy, z twarzą poraniona odłamkami. Rodzina podniosła okrywający ją koc, byśmy mogli zobaczyć kruche, obandażowane nóżki. Oczy dziecka były wielkie jak spodki, z ust wydobywał się powtarzający się bez końca, podobny do skrzeku dźwięk
Według pierwszych ocen, w szpitalu Al. Aqsa jest 40 zabitych i 120 rannych. Szpital zajął się rannymi ze zbombardowanego bazaru, placu zabaw, siedziby obrony cywilnej i posterunków policji. Wszystkie te miejsca zostały zrównane z ziemią. Zwykły dzień zamieniony w piekło przez przerażającą siłę.
Co najmniej dwóch szahibów (męczenników) wyniesiono na noszach ze szpitala. Ciała płynęły nad tłumem pogrążonych w żałobie rodzin wśród okrzyków ‘La Illaha Illa Allah’, nie ma Boga prócz Allaha.

Kogo to obchodzi?
Zdaniem wielu ludzi, jakich spotkałam, nikt i nic prócz Boga nie jest w stanie powstrzymać rzezi. W szpitalu Al. Shifa spotkaliśmy brata ochroniarza, który pełnił wartę w holu dawnej kwatery głównej Abu Mazena – i został pogrzebany pod jej gruzami po izraelskim nalocie. Powiedział: „Nie mamy nikogo prócz Boga. Czujemy się osamotnieni. Gdzie jest świar? Dlaczego nie robi nic by powstrzymać ataki?”
Majid Salim stoi przy łóżku rannej matki, Fatimy. Pracowała dziś rano w biurze organizacji humanitarnej Hadje Arafat, w pobliżu Meshtal, kwatery głównej sił bezpieczeństwa Strefy Gazy. Po izraelskim ataku ma rozległe obrażenia wewnętrzne i rany głowy, przy życiu utrzymuje ją respirator. Majid mówi: „My nie atakujemy Izraela, moja matka nie odpala rakiet na Izrael. To jest największy terroryzm, gdy bombardują twoją matkę przy pracy.”
Grupy mężczyzn na korytarzu przepełnionego szpitala Al Shifa na przemian są na przemian niecierpliwe, zagubione i zrezygnowane. Rozmawiamy z jedną z nich. Ich brat ma złamane obie ręce i poważne obrażenia twarzy i głowy. „Nie mogliśmy go poznać, cała twarz jest kompletnie czarna” wyjaśnia jeden z nich. Inny dodaje: „jestem nauczycielem, uczę dzieci o prawach człowieka – taką nazwę ma przedmiot, którego uczę.” Robi przerwę. „Jak mogę uczyć własnego syna, jak mogę uczyć starsze dzieci o tym, co to są prawa człowieka w takich warunkach, w stanie oblężenia”
To prawda, UNRWA (agenda ONZ) i lokalne władze opracowały podręcznik wiedzy o prawach człowieka, uczą o prawie międzynarodowym, Konwencjach Genewskich i Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka. Wszystko to by wprowadzić kulturę przestrzegania tych praw, wpoić dzieciom poczucie wartości i bezpieczeństwa, jak również szacunek dla godności własnej i drugiej osoby. Jednak sprzeczność między tym, co jest w większości krajów uznawane za standard w tej dziedzinie a realiami panującymi w Gazie jest uderzająca. Prawo międzynarodowe nie jest stosowane w odniesieniu do polityki Izraela wobec Strefy Gazy czy Zachodniego Brzegu, stosunku tego kraju do rezolucji ONZ w sprawie granic Palestyny i Izraela z roku 1948, czy kwestii milionów palestyńskich uchodźców żyjących w obozach w Libanie, Jordanii czy Syrii.
Jak nowa świadomość praw człowieka ma się stać czymś więcej niż pustym frazesem, skoro rzeczywistość – tak w Strefie jak i w samym Izraelu, nijak się ma do teoretycznych zasad określanych przez międzynarodowe konwencje. Narody Zjednoczone są otwarcie ignorowane przez państwo Izrael, a ich specjalny wysłannik Richard Falk był nawet bezprawnie zatrzymany na lotnisku Ben Guriona, zanim władze izraelskie bezceremonialnie go nie deportowały, pozbawiając ONZ informacji o łamaniu podstawowych praw człowieka, jakich Izrael dopuszcza się w Strefie Gazy. Apele społeczności międzynarodowej to głos wołający na puszczy: „domagamy się ograniczenia ataków… unikania ofiar wśród ludności cywilnej…”
Strefa Gazy to jeden z najgęściej zaludnionych obszarów na planecie. W samym obozie uchodźców Jabbaliya, największym w Gazie, 125000 ludzi stłoczonych jest na obszarze dwóch kilometrów kwadratowych. Ataki izraelskiego lotnictwa o godzinie 11:30, w porze gdy dzieci wychodzą do szkół, dowodzą że Izrael nie liczy się kompletnie z bezpieczeństwem ludności cywilnej, podobnie jak 18 miesięcy oblężenia, które wiąże się z zablokowaniem całego importu i eksportu Gazy, i którego skutkiem jest śmierć co najmniej 270 ludzi w następstwie braku podstawowych lekarstw w Gazie.

Światło

W Gazie jest takie przysłowie – żartowaliśmy z niego ostatniej nocy: “Na końcu tunelu jest kolejny tunel.” To nie takie śmieszne, jeśli weźmie się pod uwagę że całą Strefę utrzymuje przy życiu sieć ponad 1000 tuneli wydrążonych na południu strefy, w pobliżu Rafah na granicy z Egiptem, którymi przenoszona jest żywność, paliwo i lekarstwa.

Każdego tygodnia w tunelach ginie jedna, dwie osoby. Wielu ludzi czołga się nimi by zobaczyć się z rodziną, zdobyć wykształcenie, czy szukać pracy. Niektóre z nich są podobno tak wielkie, że można je przejechać samochodem.

Poprzedniej nocy dodałam nowe zakończenie tego przysłowia: „Na końcu tunelu jest następny tunel, a potem wyłączją światło.” Dziś nie jest nam do śmiechu. Gdy bomby niszczą budynki wokół nas, wyrywając ze snu dzieci w naszym domu, przysłowie może zmienić swoją treść.

Dzisiejszego dnia zginęło ponad 200 osób, co zatem jest na końcu tego tunelu? Kolejny tunel, a potem masowy grób? A nad nim milczenie polityków na całym świecie?

Jest jednak też i światło, poza ogniskami oporu i solidarności na Zachodnim Brzegu, na terytoriach Palestyny mandatowej czy w krajach Bliskiego Wschodu. To światło to świadomość, z której biorą początek ruchy solidarnościowe na całym świecie. Możemy zwrócić uwagę świata na izraelskie zbrodnie przeciwko ludzkości i niesprawiedliwość jaka ma miejsce w Palestynie wychodząc na ulice i wywierając nacisk na rządy, domagając się zakończenia izraelskiej okupacji i końca apartheidu, wzywając do powszechnego bojkotu Izraela, wstrzymania inwestycji i wprowadzenia sankcji, w imię prawdziwego i sprawiedliwego pokoju.
Poprzez działania instytucji, rządów i społeczeństw możemy zapalić światło na końcu palestyńskiego tunelu.

http://www.czsz.bzzz.net/czarny/node/1102

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.