Jaki kraj taki strajk

Kraj | Prawa pracownika | Protesty | Publicystyka | Strajk

Dziś miał miejsce pierwszy od lat strajk, który objął zakłady całego regionu. Bez wątpienia istotne wydarzenie, ale nie ma powodu, żeby nazywać go generalnym, bardziej adekwatną nazwą byłby strajk pracowników budżetówki i zakładów państwowych.

Niestety to, co się rzuca w oczy najbardziej, to właśnie fakt, że strajk objął tylko te firmy, w których jeszcze istnieją związki zawodowe, czyli w zakładach państwowych. Praktycznie nieobecne w strajku były zakłady całkowicie prywatne. To jest obraz naszych czasów w kraju nad Wisłą. Ruch pracowniczy istnieje na małych wysepkach w morzu niezorganizowanego świata pracy. Obecne biurokratyczne związki zawodowe nie potrafią, mimo pewnych prób, wyjść poza ten zamknięty obszar działania.

Wynika to między innymi z niedostosowania sztywnych i biurokratycznych struktur obecnych związków zawodowych do rozproszonego świata obecnej formy jaką, przyjął kapitalizm. Zamiast organizowania sieciowego, horyzontalnego i niescentralizowanego, mamy wielkie molochy, które w zasadzie zadowalają już tylko samych biurokratów.

Dodatkowo część związków zawodowych współuczestniczyło w rozmontowywaniu ruchu pracowniczego - stosunkowo silnego jeszcze na początku lat 90. Zamiast aktywnie budować sprzeciw wobec antyspołecznej polityki władz, ochraniały ją parasolem, co doprowadziło do demoralizacji i upadku ruchu związkowego w naszym kraju. Obecnie w związkach zawodowych zrzeszonych jest zaledwie kilkanaście procent pracowników. To jest obraz nędzy i rozpaczy, do którego doprowadziły dominujące od lat organizacje.

Poza tym związki zawodowe zmieniły się w maszynki do realizowania karier politycznych, a czasem i biznesowych dla biurokratów. Za składki pracownicze pompuje się popularność kolejnych liderów, którzy następnie zgrabnie przeskakują do działalności partyjnej a następnie parlamentarnej i rządowej. Parlamenty w Polsce bywały najbardziej "uzwiązkowione" na świecie, sporo związkowców lądowało na fotelach sejmowych i nic z tego nie wynikało dla pracowników, nadal trwało w najlepsze rozmontowywanie praw pracowniczych, a liderzy związkowi zajmowali się w tym czasie osłanianiem "swoich" rządów, które tę antypracowniczą politykę konsekwentnie, bez względu na barwy polityczne, realizowały. Na ruchu związkowym ciąży nadal syndrom Wałęsy, teraz trwa lansowanie kolejnego lidera. Nic w tej kwestii nie zmienia się od lat.

W sytuacji, w jakiej znaleźliśmy się po latach tego chocholego tańca związkowych celebrytów, czyli sytuacji, w której praktycznie nie ma już czego bronić - coraz więcej bowiem pracowników pracuje na śmieciówkach bez żadnych praw pracowniczych, nie mogąc nawet założyć związku zawodowego, nie mając prawa do strajku, jedyne, na co stać duże związki zawodowe to działanie pokazowe, pozorowanie siły, której tak naprawdę nie mają. Dlatego ciągłe zapewnianie, że "co złego to nie my", a "strajk nie przyniesie firmie strat", jak zapewniał szef związku górnictwa Czerkawski. Dlatego ten strajk wyglądał tak, jakby go nie było.

Lata realizowania takiej a nie innej polityki, łamania kręgosłupów kolejnym pokoleniom pracowników, co najmniej od czasów stanu wojennego, grzebania kolejnych nadziei na zmiany przez kolejnych Wałęsów, ludzie wpadli w apatię i nie ma się co dziwić, że jedynie kilkaset osób, w większości biurokratów związkowych, protestowało w Katowicach, a nie pół regionu. Ludzie nie wyszli na ulice masowo, bo w nic już nie wierzą. Nauczyli się przez lata, że związki ich nie chronią, nie mają żadnych praw i przyjęli strategię indywidualnego przetrwania za jedynie słuszną. Ta strategia oczywiście ma krótkie nogi i na dłuższą metę większość osób po prostu rzucona jest na pastwę silniejszych, bo zorganizowanych, sił - czyli kapitału i państwa. Pracodawcy wykorzystują tę sytuację bez skrupułów żądając dla siebie coraz więcej przywilejów i ulg.

Być może śmierć obecnej formy uzwiązkowienia pozwoli na odrodzenie się ruchu pracowniczego w nowej formie. Pracownicy w końcu dojdą do tego, że indywidualnie niewiele zdołają wywalczyć i że czas się zorganizować. Jedyną nadzieją na zmiany jest dostosowanie formy organizacyjnej do nowych czasów. Nim to się nie stanie, ludzie nie będą masowo uczestniczyć w protestach pracowniczych. Muszą najpierw zorganizować się na nowo, na innych zasadach. Im wcześniej to zrobią, tym lepiej dla nas wszystkich.

XaViER

--
Zapraszam na Facebooka:
http://www.facebook.com/wolnelewo

Bez przesady, jednak strajk

Bez przesady, jednak strajk kilkudziesięciu tysięcy osób na Śląsku i w Zagłębiu Dąbrowskim + kilkusetosobowe pikiety w miastach wojewódzkich to jest wydarzenie, jakiego w Polsce nie mieliśmy od kilkunastu lat.

Kilkusetosobowe pikiety w

Kilkusetosobowe pikiety w miastach wojewódzkich w których biorą udział głównie biurokraci związkowi to akurat dzieją sie u nas regularnie. Koleżanka/kolega chyba słabo obserwuje ruch pracowniczy jeśli o tym nie wie.

Jaki kraj taki strajk czyli zombieland

100% racji, smutne ale prawdziwe,

bardzo trafna analiza.

bardzo trafna analiza. wydaje się jednak, że trochę mylisz przyczyny ze skutkami. słabość ruchu związkowego wzięła się także ze zmian świadomości społecznej pod wpływem liberalnych przemian. dziś rzeczywiście ludzie są zagubieni, bo z jednej strony dotyka ich agresywny wyzysk, ale z drugiej strony ciągle są niewolnikami liberalnego dyskursu i atmosfery "kraju na dorobku".

Nie jestem przekonany czy

Nie jestem przekonany czy rzeczywiście mylę. Najpierw bowiem pojawiły się zmiany w materialnej sytuacji pracowników i ich rodzin. A za zmiany w sytuacji materialnej odpowiadają między innymi duże związki zawodowe i wspierane przez nich w latach 90. i dwutysięcznych partie. Nie wiem też czy są "niewolnikami". Większość ludzi, co pokazują badania, wcale nie podziela ultraliberalnych poglądów elit i niektórych gimnazjalistów z Wykopu, nie mają jednak ani siły, ani przede wszystkim wiary w to że można coś zmienić. Jeśli ta wiara się pojawi, to wtedy może faktycznie ruszyć lawina zmian. Na razie jednak tego nie widać.

Dokładnie, związki

Dokładnie, związki zawodowe mają ludzi głęboko w dupie - uczepili się tych kilku pozostałych jeszcze wielkich zakładów przemysłowych gdzie mogą ciągnąć forsę ze składek i gdzie jeszcze jako tako obowiązują przepisy prawa pracy. Pozorują "walkę" doskonale wpisując się w oficjalną propagandę towarzyszącą wprowadzaniu zmian narzucanych przez wielki kapitał i bawią się w politykę, która do niczego nie prowadzi.

Ale związki zawodowe zawsze

Ale związki zawodowe zawsze tak robiły. Prędzej czy później przecież zawsze jak się dochrapywali do władzy i kasy, to się zmieniali. I dlatego opcją jest anarchizm. Bo związki w końcu zawsze się wypalają, kostnieją, zastygają - jak każdy wyrastając z młodzieńczej wizji świata, jak każdy system nawet najbardziej rewolucyjny, jak każdy związek dwojga ludzi...

Opcją nie jest wspieranie lewej czy prawej strony, nie jest uczestniczenie w strajkach, tylko budowanie własnej alternatywy, wspólnot, które nie będą musiały robić strajków. Na tym etapie, na jakim znajduje się obecnie to quasipaństwo i pseudo obywatelskie społeczeństwo, należy tworzyć własne zawiązki i grupy uderzeniowe. W jednak całkowitym już oderwaniu od mitów rewolucji i klasy robotniczej. Powielanie tego co już było nic nie da. Żądania godnej pracy i płacy, i tak do usranej śmierci? Tego chcecie tylko?

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.