Kto strzela do robotników jest zbrodniarzem. Dlaczego nienawidzę PZPR bardziej niż prawica

Kraj | Gospodarka | Historia | Prawa pracownika | Publicystyka | Represje

Dzisiaj przypada kolejna rocznica wprowadzenia stanu wojennego, który miał na celu za pomocą środków policyjno-wojskowych stłumić robotniczy zryw o "Samorządną Rzeczpospolitą". Być może to już ostatnia rocznica, gdy żywy jest jeden z głównych autorów stanu wojennego - Wojciech Jaruzelski. Od lat toczą się spory o stan wojenny i samą postać generała w ciemnych okularach. Zapewne dla osób obeznanych z tematem nie napiszę więc tu nic nowego, ale wydaje mi się, że wciąż warto powtarzać prawdę na temat tamtych czasów, tym bardziej, że ciągle na tzw. lewicy pojawiają się osoby, które próbują je gloryfikować.

Stan wojenny był wprowadzony z przyczyn nacjonalistycznych i przede wszystkim jako wynik toczącej się przez cały okres trwania PRL walki klasowej pomiędzy posiadaczami środków produkcji (biurokracją partyjno-państwową) a klasą pracującą. Tak, dla wielu ta teza może być zaskakująca, że kojarzona (niesłusznie) wyłącznie z marksizmem walka klas jest odnoszona do "socjalistycznej ojczyzny". Ale to prawda - także sam Marks, rzekomo ikona PRL, rozpoznałby bezbłędnie ten konflikt. Rozpoznawali go także sami robotnicy. Walka w PRL nie toczyła się o powrót do sytuacji sprzed wojny, oddawanie majątków kapitalistom i ziemianom, ale o kontrolę robotniczą nad zakładami. Do pierwszych starć dochodziło już w latach czterdziestych, kiedy robotnicy walczyli o zachowanie spontanicznie ustanowionej kontroli nad zakładami pracy. Państwo "socjalistyczne" wkroczyło i stłumiło wszelkie tego rodzaju ruchy, albo wchłaniając instytucje robotniczej kontroli do machiny biurokratycznej, albo poddając opornych represjom.

Ruch rad robotniczych odżył w 1956 roku. Tworzono wówczas rady robotnicze w wielu zakładach pracy i to one były ośrodkiem przemian popaździernikowych. W końcu także one zostały wchłonięte przez wszędobylski aparat biurokratyczny, a kontrola robotnicza stłumiona. Także w latach 70. protesty robotnicze miały niemal wyłącznie ekonomiczny charakter - walczono z wyzyskiem pracowników ze strony głównego kapitalisty tamtego czasu - państwa. Idea kontroli pracowników nad całą gospodarką powróciła w 1980 roku wraz z powstaniem Solidarności. Ostateczny wyraz tych dążeń osiągnięto w programie "Samorządna Rzeczpospolita". Jedynym programie uchwalonym przez wielomilionowy ruch robotniczy, jakim wówczas była Solidarność. Po stanie wojennym pozostały resztki tego ruchu (prof. Modzelewski szacuje, że w podziemiu działało zaledwie ok. 8 tysięcy osób), które w coraz większym stopniu odrywały się od swojego robotniczego zaplecza, a stawały się kuźnią polityków, którzy w następnej dekadzie przejmą władzę. Po ponownej rejestracji elita Solidarnościowa nie podjęła się realizacji programu tego związku, czyli oddania pracownikom kontroli nad gospodarką. I na tym polega zdrada wodzów Solidarności, a nie na jakichś roszadach personalnych jak widzi to prawica - wyrzucili do kosza, nie pytając nikogo o zdanie, program uchwalony nie przez wydmuszkę polityczną, jaką stała się Solidarność po 1989 roku, ale przez masowy ruch robotniczy.

Wróćmy jednak do Jaruzelskiego i stanu wojennego. Mając do czynienia z masowym ruchem robotniczym, partia (z nazwy jedynie "robotnicza", ale w której robotnicy stanowili nieznaczną mniejszość), która w ciągu istnienia PRL roztrwoniła sama własne postulaty, nie mając już do czego się odwołać, pozbawiona autorytetu i szacunku, złożyła swoje nadzieje w instytucji, która wówczas jeszcze cieszyła się względnym szacunkiem wielu osób - armii. Generał Jaruzelski, będąc jednocześnie wysoko postawionym wojskowym i biurokratą partyjnym, był odpowiednią osobą do realizacji stojącego przed nim zadania - zwycięstwa realnych właścicieli środków produkcji i zapędzenia z powrotem do uległości ich największego przeciwnika - robotników. Tak jak Pinochet, wezwany do walki przez chilijskich kapitalistów, tak Jaruzelski został wezwany do boju przez de facto kapitalistów polskich. Wprowadzając stan wojenny (sama nazwa jest znacząca - komu wypowiedziano wojnę wewnętrzną? I kto ją wypowiedział?) w zasadzie nie odwoływano się do ideałów robotniczych. Odwoływano za to się obficie do ideałów nacjonalistycznych i państwowych. W przemówieniu Jaruzelskiego informującym o wprowadzeniu stanu wojennego Polska pojawia się pięć razy, odwołanie do socjalizmu mimochodem tylko raz w oklepanej wówczas formule "socjalistycznej polskiej państwowości". "Polska" i "państwowość" wyraźnie dominuje w ideologicznym przesłaniu. Także dziś tzw. lewica postpezetpeerowska odwołuje się przede wszystkim do nacjonalistycznej ideologii ("groziła nam obca interwencja").

Walka klasowa zaostrzona w 1981 roku nie zakończyła się oczywiście wraz z odwołaniem stanu wojennego. Zwycięska klasa posiadaczy kapitału stojąc wśród zgliszcz wielkiego ruchu robotniczego uznała, że czas już przekształcić się z klasy kapitalistycznej de facto w klasę kapitalistyczną de iure i porzucić fikcję "socjalistycznej ojczyzny". Fikcję w którą poza garstką betonu oderwanego od rzeczywistości nikt już nie wierzył i praktycznie nikt nie chciał bronić. Okazało się, że także w ZSRR klasa rządząca uznała, że czas porzucić spleśniałą ideologiczną zasłonę. Powoli we wszystkich tzw. "krajach demokracji ludowej" klasa rządząca zaczęła się przekształcać w nową klasę kapitalistyczną. W Polsce Jaruzelski patronował "uwolnieniu gospodarki" pod postacią reform ministra Wilczka (przedsiębiorcy do którego wzdychają do dziś fani Korwina). To on rozpoczął terapię szokową, nie późniejszy minister Balcerowicz, który jedynie ją twórczo rozwinął.

Elita Solidarnościowa, te resztki po wielkim ruchu, głównie składające się z inteligentów, a nie robotników, szybko dogadały się z elitami PZPR co do realizacji "powrotu do normalności", czyli dla nich powrotu do "normalnych" stosunków kapitalistycznych oraz symbolicznych ozdobników typu przywrócenie orłu korony. Ani pełniący rolę prezydenta generał Jaruzelski, ani inni przedstawiciele partii "robotniczej" w rządzie nie oponowali, ani nie podjęli prób blokowania terapii szokowej. Sam Jaruzelski dziś uważa to za swój największy sukces życiowy.

Pamiętam ten okres z autopsji. Rozpoczął się proces prywatyzacji zakładów, dawna "socjalistyczna" dyrekcja i zakładowi biurokraci mając dostęp do informacji i środków kupowali większość udziałów w zakładach zostawiając robotnikom marne ochłapy do podziału (albo nic). Wychowując się w rodzinie robotniczej wiele słuchałem na temat konfliktu pomiędzy "halą" zakładu a jego "biurem". To był realny konflikt klasowy i robotnicy mieli pełną świadomość, że są oszukiwani. Jednak po klęsce Solidarności i partii rzekomo "robotniczej", jedynie niewielu miało siłę próbować się przeciwstawić. Świadomość jednak tego, że w kwestii zarządzania siłą roboczą wiele się nie zmieniło od czasów PRL. Do dziś wielu robotników mówi, że po przemianach dyrektor pozostał dyrektorem, a robotnik nadal pozostał tym czym był - nikim.

Warto też przypomnieć, że w okresie protestów lat 70. i 80. to robotników najgorzej traktowano podczas zatrzymań. Po zajściach w Radomiu i Ursusie w 1976 roku, inteligenci z Komitetu Obrony Robotników, którzy się tam wybrali, żeby nawiązać współpracę z robotnikami i świadczyć pomoc, stwierdzili, że skala represji w tych miastach robotniczych jest nieporównywanie większa niż represje, które spotykały znanych opozycjonistów pochodzących ze środowisk inteligenckich z dużych miast. Inteligentów w latach 70. zazwyczaj nie bito, za to robotników milicja "robotniczego państwa" tłukła niemiłosiernie, bez najmniejszych skrupułów, ponieważ były to anonimowe "masy robocze", które urwały się z partyjnego postronka, a nie znani na świecie opozycjoniści. Dlatego, gdy KOR-owcy przyjechali do spacyfikowanych i przerażonych społeczności robotniczych, ludzie bali się z nimi rozmawiać, bali się nawet mówić głośno między sobą o tym co się stało.

W tym kontekście nie dziwi niechęć dość silna w wielu środowiskach robotniczych względem "komuchów", która obecna jest do dziś i utrzymuje się nawet w następnych pokoleniach. Niestety ta niechęć przenosi się na całą lewicę, także nie związaną, a nawet stojącą w radykalnej opozycji do poprzedniego (i obecnego) systemu. W jednym z wywiadów powiedziałem, że PZPR nienawidzę bardziej niż prawica, bo mam świadomość, że ta "robotnicza" partia zniszczyła w trakcie PRL wszystko to co na lewicy wcześniej było cenne i cały etos, który darzony był szacunkiem wśród klas podporządkowanych. Nigdy nie wybaczę tym ludziom zniszczenia autonomii robotniczej, przekształcenia oddolnej spółdzielczości w biurokratyczne potwory, a przede wszystkim niewybaczalne jest odarcie klas podporządkowany z idei, marzeń o lepszym świecie, i pozbawienia ich własnego języka analizy rzeczywistości, przez co padli ofiarą prawicowych paranoi, teorii spiskowych i odklejonych od rzeczywistości pseudo-analiz i pseudo-rozwiązań, szukających wiecznie wroga w obcych, Żydach i "pedałach". Dlatego żałośnie wyglądają dziś zwolennicy PRL, ale także ci, którzy zdradzili program Solidarności, którzy śmieją się z prawicowych idiotyzmów i ludzi którzy w nie wierzą - przecież to, że oni wpadli w łapy prawicy, to jest wasza wina. Prawica zresztą wcale nie nienawidzi PRL za to, że strzelano wówczas do robotników, skoro jednocześnie wychwala katów i morderców robotników takich jak Pinochet czy Franco. Oni nienawidzą "komuchów" za to że rządzili, a nie rządziła "jedynie słuszna elita narodowokatolicka". Do robotników zaś, jeśli by zaszła taka potrzeba, strzelali by tak samo, tak jak strzelali do nich przed wojną.

Część tzw. lewicy stała się konserwatywnym betonem wzdychającym do "starych dobrych czasów". Jednocześnie jednak pozbawiona jest lewicowego języka i analizy w równym stopniu jak ich paranoiczni prawicowi przeciwnicy. Często słyszę o dokonaniach PRL. Po pierwsze nawet gdyby nie została ustanowiona monopartyjna dyktatura PZPR, to i tak doszłoby do przemian, nie było powrotu do sytuacji z II RP i nikt prawie go nie chciał. Nie ma tutaj żadnego determinizmu - albo dyktatura partii, albo nic. Powiadają także - zbudowano tysiąc szkół, lecz co z tego, skoro panował w nich pruski dryl, uczniów bito (sam jeszcze tego doświadczyłem) nie mniej niż przed wojną i kazano uczyć się nacjonalistycznych bredni w stylu "Śląsk piastowski zawsze polski". Powiadają - była praca. Ale praca przecież nie jest sama w sobie żadną wartością. Nie pracuje się dla samej pracy. Nadal panowała alienacja, nadal trwał konflikt klasowy, nadal robotnik był ścierą do czyszczenia dyrektorskiej podłogi, a nie "właścicielem środków produkcji". Tezy o dyktaturze proletariatu w tej sytuacji są śmieszne.

Lewica tym się różni od prawicy, że nie zajmuje się wzdychaniem do "złotej ery", która była i nie wróci, ale patrzy w przyszłość, analizując bezlitośnie błędy przeszłości (także, a może przede wszystkim własne, a nie jedynie swoich wrogów, bo to ostatnie akurat potrafi każdy idiota). Żadne nacjonalistyczne tłumaczenia nie zmienią faktu jasnego jak słoneczko Stalina - Jaruzelski i cała klika za nim stojąca byli mordercami i wrogami robotników. Nie byli żadnymi przywódcami socjalistycznymi, ale dyktatorami w państwie, które bardziej przypominało gospodarkę starożytnego Egiptu z jej biurokracją rozdzielającą "po uważaniu" wyprodukowane przez niewolników dobra, niż gospodarkę opartą o uspołecznione środki produkcji.

Patronując reformom Wilczka i Balcerowicza, które na długo pogrzebały marzenia o kontroli społecznej nad gospodarką, Jaruzelski udowodnił to o czym pisał sto lat wcześniej Bakunin przestrzegając, że partia robotnicza zdobywając władzę w państwie sama odtworzy stosunki kapitalistyczne. Tak się stało w każdym przypadku w którym próbowano za pomocą państwa wprowadzić "dyktaturę proletariatu", która stawała się dyktaturą nad proletariatem. Paradoksalnie Marksowską analizę klasową można wykorzystać teraz do analizy państw, które rzekomo realizowały jego idee. Marks musiałby dziś przyznać rację w tym względzie Bakuninowi, co zniosłoby większość istotnych różnic pomiędzy nimi.

Podsumowując - z autentycznie lewicowej perspektywy nie ma żadnego uzasadnienia dla strzelania do robotników. Nie ma żadnego uzasadnienia do utrzymywania nad nimi dyktatury. Przez dziesiątki lat prawica specjalizowała się w strzelaniu do protestujących pracowników, prawica zajmowała się obroną "interesu państwowego, racji stanu i zagrożonej ojczyzny". Lewica, jeśli ma być lewicą, ma jasno wyznaczone miejsce w konflikcie klasowym. Dodatkowo lewica wolnościowa - zawsze stoi po stronie rządzonych przeciwko rządzącym, zawsze przeciwko biurokracji i koncentracji władzy, zawsze przeciwko państwowej i kapitalistycznej przemocy.

Kto strzela do robotników jest zbrodniarzem.

XaViER
--
Zapraszam na Facebooka:
http://www.facebook.com/wolnelewo
i twittera: https://twitter.com/wolnelewo

W ZSRR nie było stosunków

W ZSRR nie było stosunków kapitalistycznych. Ja wiem, że to prosty schemat myślowy, ale co innego kapitalizm, a co innego " formacja społeczna". Co nie znaczy, że lepsza.

To jest kwestia dyskusyjna.

To jest kwestia dyskusyjna. Anarchiści uważają ZSRR za formę kapitalizmu państwowego na długo przed tym nim zaczęli go używać trockiści. Jak się okazało lepiej wyjaśnia to co się działo w trakcie istnienia ZSRR i dlaczego tak łatwo nastąpiło przejście do kapitalizmu de iure niż inne koncepcje.

A gdyby stosować tutaj

A gdyby stosować tutaj kategorie Marksowskie, to nie uważam ZSRR za nową formację społeczną, bo niby jaką?

Skoro o tym mowa to Marks

Skoro o tym mowa to Marks już w rękopisach z 1844 r. pisze, że samo wywłaszczenie kapitalistów nie oznacza zniesienia kapitalistycznych stosunków (w kontekście "komunizmu prymitywnego/zrównującego"). Engels zaś w "Rozwoju socjalizmu od utopii do nauki" przewidywał, że państwo kapitalistyczne w końcu przejmie kontrolę nad produkcją, stając się zbiorowym kapitalistą.

No, bo ten PZPR nastrzelał

No, bo ten PZPR nastrzelał tych robotników ...

Tak, owszem, nastrzelal. Na

Tak, owszem, nastrzelal. Na wybrzezu w 1970 oficjalnie podaje sie, ze wojsko i milicja zabily prawie 50 osob, a sa wersje dochodzace do 200 ludzi. Dodaj Poznan w 56 i stan wojenny i wyjdzie duza ponura lista ofiar tego systemu, ktory z lewica nic wspolnego nie mial. Raczej blizej mu bylo do Pinocheta niz socjalizmu. Szczegolnie, ze tylko np. w 1970 roku masowo torturowano zatrzymanych ludzi, opisy sa przerazajace, niestety, bardzo podobne do tych z innych zakatkow dzikiego swiata.

Nie. To był realny

Nie. To był realny socjalizm - idee w praktyce, w starciu z naturą ludzką i ludzkimi relacjami społecznymi. Z ludzką chęcią władzy, potęgi, zamożności, wpływów. Tak wygląda w praktyce wprowadzanie wzniosłych idei do szerszego spektrum. A trzeba pamiętać, że w Polsce w porównaniu do innych krajów był i tak lajt.

Miast się cieszyć, ż eofiar było tak mało, to idealistycznie, życzeniowo licytować się z prawakami na kto bradziej nie lubi PZPR ? No dajcie spokój.
Ofiary były też po drugiej stronie. Wtłoczeni na siłę w kamasze gówniarze, którym dawano środki pobudzające i alkohol. Ciekawe co byście zrobili, gdyby za wami były lufy nadzorstwa, a przed wami - też nawaleni - robotnicy miotali by rozrzażone mutry i pręty zbrojeniowe. Oczywiście, rżnelibyście karabinami w bruk ulicy. :)

Gadając takie bzdury o

Gadając takie bzdury o pięknych ideach które się psują gdy schodzą na ten łez padół, do świata tej podłej materii- sam/sama jesteś idealistą/idealistką. Nie wiem w jaki sposób PRL zbliżył się do socjalizmu skoro były lepsze przykłady, raczej masz o tym znikome pojęcie i tak sobie tylko pieprzysz. Za argumenty z natury ludzkiej w ogóle nie ma sensu się zabierać, nie trzeba być geniuszem by zauważyć że ludzkie myślenie zmienia się wraz z warunkami materialnymi i że ludzie żyjący w takim a nie innym społeczeństwie siłą rzeczy są chciwi i żądni władzy (stąd też między innymi potrzebna jest rewolucja- pomijając to że oczywiście innej drogi do socjalizmu nie ma- by ludzie mogli oczyścić mózgi z tego całego gówna).

Rece opadaja na takie

Rece opadaja na takie teksty. A juz ci pijani po obu stronach to nizly tekst. Przypomne ze na strajkach zabronione bylo picie alkoholu i sie do tego stosowano, bo mozna bylo wyleciec ze strajku i byc objetym ostracyzmem na lata. Po drugiej stronie, w wojsku i milicji, rowniez w czasie sluzby zakazywano alkoholu pod grozba aresztu i powaznych konsekwencji. A co do uzywek, nawet IPN nie moze dowiesc, ze kogos z WP czy MO faszerowano narkotykami. Do bicia i zabijania zreszta nie trzeba narkotykow - wystarczy popatrzec na wszystkie wojny.

Co do "malej" ilosci ofiar. Taki tekst jest po prostu skandaliczny. I zwalnia z dyskusji na tym poziomie.

To chłopcze chyba mało

To chłopcze chyba mało wiesz, i nawet nie widziałeś milicji/policji w trakcie działań prewencyjnych. Ja widziałem jeszcze milicjantów, którym się piana z pyska lała. Dzisiej myślisz, że mundurowi idą na czysto na akcję?
A już robotników na trzeźwo utrzymać ... Święta naiwności.

Nie jestem dla ciebie

Nie jestem dla ciebie chlopcem, prymitywny czlowieku.

Robotników byś na cokół

Robotników byś na cokół wstawiał, a "prymitywny" jest dla ciebie określeniem pejoratywnym.
Rozumiem, że robotnicy w PRL byli ludźmi o bardzo dużej samoświadomości wynikającej z pozyskanej z gruntownej wiedzy o świecie, wysublimowanymi, których gust nie podlegał jakiejkolwiek krytyce, z klasą i światowymi, tak?

Heheheheh

re

Wszystko dobrze ale zabraniać to możesz sobie na strajku liczącym 30 osób
Na pielgrzymkach do Częstochowy też jest zabronione ale powiedz mi w takim razie ziom dlaczego oni idą na kolanach :f

Poczytaj o historii

Poczytaj o historii strajków na Wybrzeżu w 1980 roku. Na polecenie Komitetów Strajkowych sprzedawczynie w sklepach w całym regionie nie wystawiały i nie sprzedawały alkoholu - w państwowych sklepach (innych nie było). Picie było zabronione w zakładach, ale i wszędzie poza nimi, bo obawiano się prowokacji. Uwierzysz?

Zabraniać se można. A

Zabraniać se można. A spirytus na zakładzie zawsze był - choćby do czyszczenia maszyn. Fakty, nie obwieszczenia, nakazy, odezwy, formalne bzdety na pokaz. I ludzie pili, bo się bali, co będzie - zaprzeczając temu, zachowujecie się jak prawackie oszołomy, krzyczące że film ostatni o obronie Westerplatte jest skandalem godzącym w honor polskiego oręża.

Widze, ze rozmowa nie ma

Widze, ze rozmowa nie ma sensu - jak ze sciana. Nie rozumie, ze sa w zyciu spoleczenstw takie chwile, ze nawet alkoholik ma nadzieje. I twierdzi cos innego niz fakty mowia. Nie mierz innych swoja miara, jak pijesz spirytus do maszyn, to nie oznacza, ze inni to tez robia.

No właśnie. Mieli nadzieje

No właśnie. Mieli nadzieje robotnicy, jak ten alkoholik w delirze - i mają to co chcieli. Już bez nadziei ....

Idea "Polski Samorządnej"

Idea "Polski Samorządnej" została już całkowicie zapomniana, wszystkimi możliwymi kanałami propagandowymi bez przerwy sączą się obrazki "walki z komuną". Najmłodsze pokolenia wychowywane są w przekonaniu, że komunizm to coś strasznego - to terrorystyczne państwo strzelające do robotników, to kolejki po papier toaletowy i powszechne braki w zaopatrzeniu, to szary nijaki świat... Faktyczny komunistyczny charakter ruchów robotniczych z lat PRL-u jest starannie pomijany w szkolnych programach czy popularnych mediach, kłamstwo staje się prawdą poprzez wielokrotne powtarzanie. Niestety także alternatywne opinie na ten temat są dziwnie selektywne, nawet niszowe lewicowe (lewackie) wersje tej historii pomijają fakt, że to jednak peerelowski komunizm dał choć cień szansy na dalszy rozwój komunizmu w stronę faktycznej samorządności, stworzył podstawy uspołecznionej gospodarki, która dzięki swej względnej stabilności dała masom robotniczym poczucie bezpieczeństwa, na którym śmiało wyrastały społeczne aspiracje i poczucie wartości jednostki - to jak niedoskonały był to system nie ma żadnego znaczenia, i tak był on o lata świetlne bliższy ideałom komunizmu niż klasyczny model gospodarki kapitalistycznej. Stłamszone żyjące w nędzy społeczeństwa nie walczą o ideały, zbyt zajęte są codzienną walką o przetrwanie. Przede wszystkim jednak oficjalne dążenie "demokracji ludowej" do socjalizmu - powszechna prokomunistyczna propaganda, eksponowanie socjalizmu i krytyka modelu kapitalistycznego w programach nauczania i przekazie medialnym, było przyczyną wzrostu świadomości klasowej i upowszechnienia ideałów komunizmu w społeczeństwie. Być może była to właśnie jedna z przyczyn niestabilności politycznej PRL-u i jego ostatecznego upadku, quasi-kapitalistyczne realia cały czas były konfrontowane z komunistyczną teorią - sprzeczność wewnętrzna, która jednak budowała dynamikę społecznego dążenia do dalszych zmian. Skala społecznego poparcie dla rozwoju w stronę komunizmu opartego na samorządności i śmiałość wysuwanych żądań była historycznym ewenementem nie występującym raczej w żadnym kraju typowo kapitalistycznym, nawet pomimo zachodzących w kapitalizmie "zmian". Społeczeństwa całkowicie kapitalistyczne nigdy nie osiągnęły takiego poziomu, trwając przy swoich partykularnych - branżowych, regionalnych czy warstwowych bataliach. Ostateczny upadek socjalistycznych dążeń w latach osiemdziesiątych udowodnił jednak słabość ludzkiego charakteru, łatwość z jaką ludzie przejęli kapitalistyczną mentalność jest zatrważająca i wskazuje nam, że droga do komunizmu jest bardzo daleka...

:(

Czyli co, PRL była

Czyli co, PRL była "zdegenerowanym państwem robotniczym" (zdegenerowanym, ale zawsze robotniczym) które trzeba było krytycznie bronić bo mimo wszystko były jakieś zdobycze dla proletariatu?

Czy to samo powiesz o Korei Północnej? Wiem, wiem, w PRLu aż tak źle nie było, ale widziałem już trockistów którzy jej bronili bo dla tamtejszego proletariatu lepsze to niż gdyby przyszli tam Amerykanie ("We are all Hezbollah" jak to skandowali członkowie brytyjskiej SWP :)).

"Stłamszone żyjące w nędzy społeczeństwa nie walczą o ideały"

W komunizmie nie chodzi o realizowanie jakichś ideałów.

"Skala społecznego poparcie dla rozwoju w stronę komunizmu opartego na samorządności i śmiałość wysuwanych żądań była historycznym ewenementem nie występującym raczej w żadnym kraju typowo kapitalistycznym"

To ja chyba w jakiejś alternatywnej rzeczywistości żyję.

BTW, śmiałość wysuwanych żądań? To co się działo w Polsce miało potencjał, ale śmiesznością jest robienie z tego czegoś na miarę rewolucji październikowej czy hiszpańskiej. Anarchiści moim zdaniem trochę to teraz przeceniają. Oczywiście, że robotnicy nie walczyli o wolny rynek i Papieża Polaka, ale wcale też nie byli jakimiś komunistami czy anarchistami. Hasło "socjalizm- tak, wypaczenia- nie" sugeruje, że ten socjalizm już istnieje, tylko jest właśnie zdegenerowany. Budowa tego "socjalizmu bez wypaczeń" miała więc mieć postać reformy ówczesnego systemu.

(...) PRL była

(...) PRL była "zdegenerowanym państwem robotniczym" (zdegenerowanym, ale zawsze robotniczym) które trzeba było krytycznie bronić bo mimo wszystko były jakieś zdobycze dla proletariatu?

Nie "jakieś zdobycze" a całkiem realne, i - co najważniejsze, wszystko to zostało stworzone wysiłkiem własnym a nie kosztem mieszkańców Trzeciego Świata tak w przypadku "zachodnich państw dobrobytu".

Czy to samo powiesz o Korei Północnej?

Nie rozumiem co chcesz powiedzieć ani dlaczego wszyscy tak chętnie wspominają Koreę Północną - to inna kultura, inne realia. Poza tym w tej całej "krytyce" rażąco brak konsekwencji, co zauważy każdy kto czytuje czasami polskie serwisy "politykujące".

W komunizmie nie chodzi o realizowanie jakichś ideałów.

To coś nowego... teraz już wiem dlaczego każda rewolucja skazana jest na porażkę :(

To ja chyba w jakiejś alternatywnej rzeczywistości żyję.

Jakieś przykłady?

To co się działo w Polsce miało potencjał, ale śmiesznością jest robienie z tego czegoś na miarę rewolucji październikowej czy hiszpańskiej.

Raczej była to (przynajmniej częściowo) kontynuacja rewolucji październikowej. Co do Hiszpanii to inna bajka, hiszpańska rewolucja to był raczej objaw desperacji niż walka o cokolwiek... A Polacy mając to co mieli podjęli próbę udoskonalenia tego ryzykując utratę spokoju i względnie wygodnego życia - ostatecznie stracili prawie wszystko co mieli...

Budowa tego "socjalizmu bez wypaczeń" miała więc mieć postać reformy ówczesnego systemu.
Masło maślane...

Powiedz mi, dlaczego

Powiedz mi, dlaczego nacjonalizacja miałaby być stwarzać podstawy dla uspołecznionej gospodarki? Przecież anarchiści i marksiści są zgodni co do tego, że rewolucja powinna najpierw zniszczyć machinę państwową jako narzędzie ucisku klasy kapitalistycznej i strażnika kapitalistycznych stosunków(chociaż niektórzy anarchiści w Hiszpanii w 1936 r. uważali inaczej- i pozwalając Republice istnieć, wręcz z nią współpracując, tworzyli kolektywy, które w takiej sytuacji doprowadziły jedynie do intensyfikacji wyzysku robotników na potrzeby gospodarki wojennej). Chyba prawdziwa rewolucja w krajach bloku wschodniego nie byłaby po prostu zmianą zarządu nad istniejącym państwem? Jeśli tak, to to, kto był właścicielem, nie miałoby znaczenia, i tak należałoby mu to odebrać w ten sam sposób.

Trzebić chwasty!

Polska Ludowa była przyczółkiem socjalizmu. Znacjonalizowana gospodarka była podstawą, na której mógł zostać zbudowany socjalizm. Potrzebny do tego był demokratyczny zarząd nad gospodarką i kontrola nad władzą. Klasa robotnicza i ogół ludzi pracy mieli decydować o produkcji i podziale oraz kontrolować działanie władz. Tak się nie stało i za zarządzanie zabrał się aparat partyjno-państwowy, bez żadnej kontroli społecznej. Nic dziwnego, że z czasem wyrodził się w biurokratyczną kastę, która stała się nowa burżuazją. Kapitalizm zaczął odtwarzać się w nowej formie, "socjalizm realny" stawał się czysto formalny. Pełzająca kontrrewolucja obaliła Polskę Ludową w 1989 roku. Brak demokratyzacji i kontroli nad władzą prowadzą do biurokratycznej degeneracji i kontrrewolucji. O tym trzeba pamiętać na przyszłość. Walka klas w warunkach socjalizmu, lub na drodze do niego trwa dalej. Niebezpieczeństwo kontrrewolucji jest realne długo po obaleniu kapitalizmu. Trzeba bezwzględnie trzebić odradzające się chwasty, bo inaczej opanują ogród.

"Znacjonalizowana gospodarka

"Znacjonalizowana gospodarka była podstawą, na której mógł zostać zbudowany socjalizm."

A przejęcie całego przemysłu przez Coca Colę?

Nie. Różnica jest prosta -

Nie. Różnica jest prosta - znacjonalizowana gospodarka przynajmniej w teorii należy do wszystkich a wszyscy mogą budować socjalizm, w przypadku "przejęcia całego przemysłu przez Coca Colę" ewentualną "rewolucję" mogliby tworzyć jedynie pracownicy tej korporacji a próba budowy socjalizmu przez i dla pewnego wycinka społeczeństwa jest absurdem, to co najwyżej mógłby być (dość prymitywny) syndykalizm.

;)

Tak jak w teorii władzę w

Tak jak w teorii władzę w Rzeczypospolitej Polskiej sprawuje "Naród" z klasą pracującą włącznie.

"Pełzająca kontrrewolucja

"Pełzająca kontrrewolucja obaliła Polskę Ludową w 1989 roku."

Polska Ludowa była od początku tworem stalinowskiej kontrrewolucji. W takiej Rosji miała miejsce przynajmniej rewolucja proletariacka (która co prawda oczywiście się zdegenerowała, ale wcześniej niż wydaje się trockistom). Tu zaś system został wprowadzony na bagnetach jednej imperialistycznej armii przeganiającej drugą, a nie przez masy.

"Niebezpieczeństwo kontrrewolucji jest realne długo po obaleniu kapitalizmu."

Można powiedzieć, że kapitalizm został obalony dopiero jak nastąpi światowa rewolucja. Nie ma czegoś takiego jak "socjalizm w jednym kraju", może istnieć tylko w jakimś miejscu na świecie dyktatura proletariatu, będąca wstępnym warunkiem politycznym do przekształceń socjoekonomicznych> Nie może jednak ona pozostać jakimś proletariackim bastionem, lecz dążyć do rozprzestrzenienia rewolucji na inne kraje.

"Zresztą istnienie masy ludzkiej żyjącej tylko ze swojej pracy - masy siły roboczej, odciętej od kapitału albo od możliwości chociażby ograniczonego zaspokojenia swych potrzeb i charakteryzującej się stąd możliwością już nie tylko czasowej utraty samej pracy jako źródła egzystencji - zakłada z góry, z racji konkurencji, istnienie rynku światowego. Proletariat może więc egzystować tylko w sensie światowo-dziejowym, podobnie jak będący jego dziełem komunizm możliwy jest w ogóle tylko jako egzystencja o światowo-dziejowym charakterze." (Marks & Engels, "Ideologia niemiecka")

Można powiedzieć, że

Można powiedzieć, że kapitalizm został obalony dopiero jak nastąpi światowa rewolucja - umyka Ci mały szczegół - różnice kulturowe. One czynią niemożliwym takową rewolucję. Co prawda globalizacja prowadzona z wiadomych ośrodków chce tę sytuację zmienić, ale chyba nikt nie podejrzewałby bojowych anarchistów o takie niecne knowania wespół z korporacjami i rządami.

Ja się nie sprzeciwiam

Ja się nie sprzeciwiam globalizacji (tyle, że zaczęła się ona w XVI wieku). Ma ona w sobie rewolucyjny potencjał, który trzeba wykorzystać przeciwko systemowi, z którego wynika.

I nie jestem anarchistą. Piszę tutaj bo ze wszystkich istniejących w Polsce sił politycznych to mimo wszystko z nimi mi najbardziej po drodze.

re

Z korporacjami i kapitałem to jest widzisz tak, że jedynym ich celem jest zysk, bez niego nie było by żadnej globalizacji i w ogóle nic by nie było a różnice kulturowe postrzegać jako przeszkodę w rewolucji (której nigdy nie będzie) potrafią tylko przeciwnicy rewolucji, którzy koniec końców będą mięsem armatnim "korporacji" (zuo szczęk łańcuchów i wycie wiatru), dla których rewolucja to chyba ostatnia rzecz, której by sobie życzyły.
Inteligentni ludzie na najniższym szczeblu drabiny społecznej mają gdzieś "różnice kulturowe", bo doskonale wiedzą że są one sztuczne. Gdyby grały one tak istotną rolę w świecie, to wielu ludzi nie mogło by być tym kim są, bo by nie byli w stanie pracować z muzułmaninem, gejem czy jakimś prawicowym idiotą. No ale ty jako prawdziwy polak pewnie zamknąłbyś się w polskim getcie za granicą (jak wielu twoich rodaków)i wracając zabukować last minute w polsce, narzekałbyś na to, jak wielu "ciapatych oszukuje w Londynie na taksówkach a do tego noszą turbany w białej europie".

Jak ktoś jest inteligentny,

Jak ktoś jest inteligentny, to nie jest na dole drabiny społecznej. Chyba nie wiesz co to inteligencja.
Wiedza o sztuczności różnic kulturowych jest fajna, tylko różnice kulturowe niewiele sobie z tego robią. Tak jak Arabowie czy Turcy niewiele sobie robią z chęci obrony ich przez antife przed złymi naźkami - z którymi za plecami robią interesy, o czym idealiści z ruchów antifiatych nie chcą za nic wiedzieć.

Jest jeszcze coś takiego

Jest jeszcze coś takiego jak szczęście, element losowy i nie wszystkim jest dane znaleźć się w odpowiednim miejscu i czasie.

To się nazywa nieuczciwe

To się nazywa nieuczciwe podejście do dyskusji. Wiatrak cytuje zdanie

Znacjonalizowana gospodarka była podstawą, na której mógł zostać zbudowany socjalizm
i od razu stawia pytanie
A przejęcie całego przemysłu przez Coca Colę?
. Nie przeczytał następnego zdania
Potrzebny do tego był demokratyczny zarząd nad gospodarką i kontrola nad władzą.
?
Napisane jest czarne na białym, że sama nacjonalizacja to jeszcze nic.

Inna sprawa jest taka, że być może nic nie było w stanie uratować Polski Ludowej. Załóżmy, że wcielony w życie zostaje program "Rzeczypospolitej samorządnej". Czy to załatwia sprawę? Wszystkie problemy zostają rozwiązane? Społeczeństwo czuje się upodmiotowione, bo rządzi w swoich miejscach pracy. Wybuch entuzjazmu. I co dalej? Kraj mlekiem i miodem płynący? A może kompletna dezorganizacja gospodarcza? Raczej to drugie. Co na to społeczeństwo? Skoro "Rzeczpospolita samorządowa" nie działa to może jednak niech wróci "normalność" czyli kapitalizm? Na Zachodzie żyją jak w raju, a u nas dziadostwo. Społeczeństwo oczekiwało takiego zachodniego raju, który był możliwy dzięki wysokiemu rozwojowi państw zachodnich i neokolonialnemu wyzyskowi. Czy "Rzeczpospolita samorządna" mogła spełnić te oczekiwania, skoro Polska była krajem zacofanym i nie miał kolonii? Rozczarowanie było kwestią czasu, bo co komu z samorządności, jeśli nie daje ona zachodniego dobrobytu? PRL nie udało się nadrobić technologicznego i gospodarczego zacofania i "Rzeczypospolitej samorządnej" też by się to nie udało. A wtedy agenci Zachodu przysłaliby swoich "reformatorów" z jedynie słuszną neoliberalną receptą. Kto broniłby "Rzeczypospolitej samorządnej" skoro to dziadostwo? Balcerowicz zrobi reformy i będzie raj.

Czy gdyby firma Coca Cola

Czy gdyby firma Coca Cola była demokratyczna i przejęła cały przemysł w Polsce to mielibyśmy socjalizm?

Nie wiem, ja bym nie chciał

Nie wiem, ja bym nie chciał żadnej "Samorządnej Rzeczpospolitej" bo to zalatuje proudhonizmem, mi chodzi o komunizm.

"Marks musiałby dziś

"Marks musiałby dziś przyznać rację w tym względzie Bakuninowi, co zniosłoby większość istotnych różnic pomiędzy nimi."

Oj już daj spokój XaViER z tym mitem autorytarnego Marksa. Dla niego przykładem dyktatury proletariatu była Komuna Paryska, która jest inspiracją przecież też dla anarchistów. Moim zdaniem Debord dobrze podsumował konflikt Bakunin-Marks:
"Marks, wychodząc z założenia, że dwa nierozłączne procesy, to jest dojrzewanie sprzeczności ekonomicznych i postęp demokratycznej edukacji robotników, ograniczą rolę proletariackiego państwa do fazy przejściowej niezbędnej dla uprawomocnienia nowych, wyznaczonych przez czynniki obiektywne, stosunków społecznych, piętnował Bakunina i jego stronników jako autorytarną elitę spiskowców, która stawia się z rozmysłem ponad Międzynarodówką i powzięła ekstrawagancki zamysł narzucenia społeczeństwu nieodpowiedzialnej dyktatury najzagorzalszych rewolucjonistów (lub tych, którzy sami się za takich podają). Nie ulega wątpliwości, że gdy
Bakunin rekrutował swoich zwolenników, przyświecała mu taka właśnie wizja: „Pośród ludowej burzy winniśmy być niczym niewidzialni sternicy, kierować rewolucją nie na mocy jawnej władzy, ale przez zbiorową dyktaturę wszystkich członków aliansu. Będzie to dyktatura wyzbyta odznaczeń, oficjalnych tytułów
czy praw, nie mająca znamion władzy i przez to właśnie potężniejsza"."

W praktyce Bakunin był bardziej autorytarny niż Marks i dlatego ten nie traktował poważnie jego wolnościowych tyrad. Oczywiście mimo krytyki biurokracji oraz zabobonnej wiary niemieckich socjaldemokratów w państwo Marks nie przewidział że dyktatura proletariatu może się stać dyktaturą nad proletariatem, ale z kolei Bakunin walił w swojej polemice w chochoła.

Przyjrzyj się w jaki

Przyjrzyj się w jaki sposób anarchiści zostali usunięci z I Międzynarodówki, to pogadamy o tym kto tu był autorytarny w praktyce (zresztą nie wszyscy dali się usunąć, sekcja hiszpańska międzynarodówki przetrwała na długo po tym jak samą Międzynarodówkę rozwiązał Marks). Bakunin także nie był członkiem żadnego ciała zarządzającego w przeciwieństwie do Marksa.

Można bronić niektórych teoretycznych rzeczy Marksa, ale praktykę, a także zalecenia polityczne - bardzo trudno.

Co do "inspiracji Komuną Paryską", to anarchiści nie musieli się inspirować z daleka jak Marks i jego zwolennicy, bo brali w niej udział bezpośrednio i stanowili zresztą jedną z głównych sił politycznych tego zrywu.

Jaruzelski nie równa się Pinochet

mimo wszystko, prędzej Piłsudski= Pinochet biorąc pod uwagę liczbę ofiar.

Neoliberalny reżim Pinocheta był ustanowiony aby wspierać międzynarodowe koncerny i rodzimą burżuazję, konserwatywny reżim sanacyjny był ustanowiony aby ratować interesy kasty oficerskiej, biurokratycznej, ziemiaństwa, fabrykantów.

re

Dlaczego nie nawidzę studentów bardziej niż PZPR (tych jebanych pasożytów przechodzących przez wszystkie szczeble edukacji włażac w dupe bliźnim bo wybitności to im zarzucić nie można)

Moją tezę potwierdzają naukowcy z Lichenia więc żeby nie było że nie

fetyszyzuje PolskYch studentów jak na leży

Znowu żałosne

Znowu żałosne napierdalanki na PRL, który już nie wróci w tej formie, która była, świat jest juz bardziej cywilizowany, ale jakże odstrasza ludzi o poglądach nieprawicowych i zniecheca do wszelkich rewolucyjnych zmian i tak już bierne społeczeństwo. IPN pewnie szykuje już dla was nagrody..Jeżeli uważcie się (podobno) za lewicę to musicie wziąć na klatę wszystkie jej "grzechy" i wypaczenia, inaczej zachowujecie się jak świętojebliwe mieszczuchy i tchórze. Rewolucja jest jedyna droga do postępu, i zawsze niesie z soba jakieś ofiary.Rewolucja francuska też była okrutna ale bez niej dalej żylibyśmy w feudalizmie, bez październikowej, zapierdalalibyśmy teraz pewnie u latyfundysty jak za sanacji. Praca u podstaw to idealistyczne mrzonki i samooklamywanie. Fajnie ze pomagacie lokatorom ale do tego nie trzeba byc anarchistą. Robicie to co dużo skuteczniej potrafi socjaldemokratyczne państwo jak np.Szwecja, tam nie mielibyscie co robić.I jeszcze jedno, szkoda że nie piszecie tyle tak dla symetrii o czasch sanacji, kiedy to zginęło znacznie więcej robotników i chłopów, w tak krótkim czasie niż w PRL..?

Niektórzy "anarchiści"

Niektórzy "anarchiści" już dostali ordery "za walkę z komuną" od Komorowskiego na wniosek IPN... :(

" Rewolucja jest jedyna

" Rewolucja jest jedyna droga do postępu, i zawsze niesie z soba jakieś ofiary."
Jaka to niby rewolucja była w Polsce!?

W Rosji miała miejsce nieudana rewolucja proletariacka. W Polsce, na Kubie, w Chinach, w Korei Północnej itd. albo "komunizm" był wprowadzony przez Armię Czerwoną (demoludy), albo miały miejsce rewolucje burżuazyjne.

Socjalistyczna Polska

W pełni zgadzam się z przedmówcą. PRL to w porównaniu z Polską sanacyjną oaza spokoju i dobrobytu. PRL jest opluwana, a II RP wynoszona na piedestał. To zrozumiałe, że tak robi prawica, ale lewica ma obowiązek przeciwstawić własną ocenę. To oczywiście nie oznacza idealizowania PRL. PRL nie potrzebuje tego, bo jej osiągnięcia w porównaniu z II RP bronią się same.

PRL nie wróci. To fakt, ale to nie znaczy, że należy o niej zapomnieć. Trzeba pamiętać naukę, która wynika z doświadczenia budowy PRL - do rozwijania rewolucji i przeciwdziałania kontrrewolucji potrzebna jest stała demokratyzacja, jako upodmiotowienie robotników i pracowników oraz stała kontrola z ich strony nad aparatem państwa. Socjalistyczna Polska będzie państwem, w którym robotnicy i pracownicy demokratycznie zarządzają skolektywizowaną gospodarką, a aparat państwowy jedynie realizuje wolę proletariatu.

Jak ktoś jest inteligentny,

Jak ktoś jest inteligentny, to nie jest na dole drabiny społecznej.

To jest ostateczne podsumowanie wszelkich dyskusji na temat systemu kapitalistycznego - utożsamianie zdolności do "rozpychania się łokciami" z "inteligencją". Oczywiście nie ma w tym miejscu mowy o moralności czy empatii, trzeba być zaradnym i przeć do przodu bez względu na przeszkody, po trupach do celu... Ta tzw "zaradność" powszechnie uznawana jest za cnotę, nepotyzm jest zachowaniem naturalnym - wręcz "prorodzinnym", a przymykanie oczu na zło "zajmowaniem się swoimi sprawami". Bardziej wrażliwym system oferuje "dobroczynność" czy nawet możliwość podejmowania "radykalnych działań", które oczywiście z konieczności koncentrują się na jednostkowych przypadkach i nigdy nie wpłyną na system jako całość...

Różnice między ludźmi

Różnice między ludźmi są naturalne. Jeden jest wysoki, drugi niski, jeden zaradny, drugi niezaradny i nawet gdyby stworzyć równe warunki społeczne tak zostanie. Tu już można mieć pretensje tylko do przyrody. Teraz pytanie brzmi czy ten zaradny ma prawo żyć z pracy tego niezaradnego? Załóżmy, że ten zaradny, wybił się z szeregów proletariatu i stał się burżujem. Ma prawo żyć z pracy tych mniej zaradnych, którzy pozostali w szeregach proletariatu? Przecież nasz zaradny burżuj nic nie znaczy bez swoich niezaradnych najemnych niewolników. Cały jego biznes leży, niezależnie czy to produkcja, handel, czy usługi. Jego interes może się kręcić tylko dzięki najętej sile roboczej, a zatem jego bogactwo pochodzi z ich pracy. Bez robotników i pracowników nasz zaradny burżuj nie wyprodukuje, nie zhandluje, nie wykona usługi. Chyba, że jest sklepikarzem, albo rzemieślnikiem czyli drobnym burżujem, który sam prowadzi swoja działalność, bez najmowania siły roboczej.
Jeśli zgodzimy się na to, żeby zaradni żyli z pracy niezaradnych to zgadzamy się na kapitalizm na wieczne czasy. Takie jest stanowisko prawicy. Stanowisko lewicy musi być przeciwne - nic nikogo nie uprawnia do życia z pracy innych. Zniesienie wyzysku człowieka przez człowieka to sztandarowe hasło lewicy. Bez tego nie ma lewicy.

1. To jest portal

1. To jest portal anarchistyczny, a nie lewicowy
2. To nie jest dyskusja o filmie kostiumowym, więc przestań proletariacić i burżuić

2. To nie jest dyskusja o

2. To nie jest dyskusja o filmie kostiumowym, więc przestań proletariacić i burżuić

Kolejny, który wierzy, że żyjemy w społeczeństwie bezklasowym? Albo w to, że skoro nie ma już palących cygara grubasów w cylindrach to zmieniły się fundamentalnie stosunki społeczne?

Oczywiście, że się

Oczywiście, że się zmieniły. Najpierw był niewolnik, który był potrzebny swojemu właścicielowi, później chłop pańszczyźniany, również potrzebny swojemu panu, dalej robotnik (proletariusz) jeszcze potrzebny kapitaliście, a teraz jest prekariusz, który nikomu nie jest do niczego potrzebny - zapotrzebowanie na jego usługi jest wyjątkowo niestabilne a łatwość z jaką można go wymieniać czyni go praktycznie niepotrzebnym... No chyba, że rolę biednego prekariusza sprowadzimy do konsumpcji - taki przygłupawy robol przekonany, że jest klasą średnią jest coraz bardziej potrzebny, zadłuży się po czubek głowy aby kupić to co oglądał w telewizyjnej reklamie i biznes się kręci... :(

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.