Ministerstwo głupich kroków

Publicystyka

Działania nowego ministra edukacji, Romana Giertycha, są bezprecedensowe. Podczas pierwszego miesiąca urzędowania zdołał wypowiedzieć tyle absurdów i zapowiedzieć tak dużo szkodliwych zmian w oświacie, jak żaden z jego poprzedników.
Występy polityka LPR rozpoczęły się od krytyki młodych ludzi, którzy protestowali przeciwko jego nominacji. Minister nie podjął żadnej polemiki ze swoimi przeciwnikami. Stwierdził jedynie, że są to członkowie młodzieżówek opozycyjnych partii politycznych, tak jakby organizacje te były w stanie wyprowadzić na ulice tysiące osób. Za przybudówkę SLD Roman Giertych uznał nawet związaną z ruchem anarchistycznym Inicjatywę Uczniowską, co dowodzi albo całkowitej niewiedzy, albo, co bardziej prawdopodobne, celowego manipulowania faktami, aby uniknąć rzeczowej dyskusji.

W tę samą logikę wpisuje się również połączenie przez zwolenników Giertycha demonstrującej młodzieży z narkomanami. Przyczynkiem do tego miał być fakt, że jednego dnia odbywała się w Warszawie demonstracja IU oraz ruchu stawiającego sobie za cel legalizację marihuany. Oczywiście żadna z tych demonstracji, występujących pod różnymi hasłami, nie była zgromadzeniem narkomanów. Zwolennikom LPR jednak fakt ten nie zmącił ich wizji. Nieliczne pikiety poparcia dla ministra edukacji odbywały się więc między innymi pod hasłami walki z narkomanią.

Kolejną łatką przypinaną przeciwnikom ministra jest ich rzekome pozostawanie na żołdzie tajemniczego i potężnego lobby homoseksualnego, czy wręcz pedofilskiego, gdyż określenia te politycy LPR stosują zamiennie. Słuchając niektórych ich wypowiedzi można wręcz dojść do wniosku, że od demonstrowania przeciwko Giertychowi tylko krok do walki o legalizację pedofilii.

Podczas swojego krótkiego urzędowania ministrowi udało się także obrazić związkowców. Nie chcąc wchodzić z nimi w polemikę zastosował podobną taktykę, co wobec młodzieży. Demonstrację Związku Nauczycielstwa Polskiego, która odbyła się 9 czerwca w Warszawie, uznał za zorganizowaną przez SLD ze względu na polityczne zapotrzebowanie. Tym samym już na początku sprawowania urzędu pokazał, że nie zależy mu na dialogu ze związkowcami, a opinia znacznej części środowiska nauczycielskiego po prostu go nie obchodzi.

Roman Giertych musiał także zabrać głos w sprawie parady równości. Nie przedstawił wprawdzie jeszcze żadnych poważnych koncepcji organizacji i usprawnienia systemu oświatowego, ale kwestia demonstracji na rzecz tolerancji wydała mu się tak paląca, że musiał zabrać głos w tej sprawie. Stwierdził, że władze Warszawy popełniły błąd dopuszczając do manifestacji. Bez znaczenia był dla niego fakt, że jej organizatorzy spełnili wszelkie wymogi formalne, a zgromadzenie miało pokojowy charakter. Demonstracje, które nie podobają się ministrowi Giertychowi powinny być zakazane i już. Żadne prawa do swobody zgromadzeń nie powinny w tym przeszkadzać. Roman Giertych potwierdził tym samym obawy jego przeciwników, uznających go za człowieka nierozumiejącego zasad demokracji.

O ile absurdalne wypowiedzi nowego ministra edukacji narodowej są niepokojące, to największe zagrożenie dla systemu oświaty stanowią podejmowane przez niego działania.

Pierwszym błędem był już sam, dokonany w maju, podział Ministerstwa Edukacji i Nauki na Ministerstwo Edukacji Narodowej oraz Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Tym samym w imię politycznych interesów rozbito resort odpowiedzialny za cały system oświaty. Koordynacja między różnymi szczeblami edukacji, o której tyle się obecnie mówi, będzie przez to trudniejsza, bo uczelnie wyższe będą podlegały innym strukturom.

Kolejnym wysoce szkodliwym projektem jest wspierany przez Giertycha plan utworzenia Narodowego Instytutu Wychowania. Nie przedstawiono, jak na razie, żadnych szczegółów dotyczących tego, czym tak naprawdę miałby się zajmować. Minister twierdzi, że jest otwarty na dyskusję, co do jego zadań, swoimi wypowiedziami pokazał jednak, jak rozumie on ideę dyskusji.

Dodatkowo pojawił się także pomysł wprowadzenia osobnych lekcji patriotyzmu, co jest już otwartym ideologizowaniem szkoły. Będzie to bowiem przykrywka dla szerzenia w szkołach endeckiej propagandy. Warto wspomnieć, że narodowa demokracja już w latach dwudziestolecia międzywojennego bardzo naciskała na to, aby szkoły edukowały "prawdziwych Polaków''. Oznaczało to, tam gdzie miała ona największe wpływy, produkcję szowinistów, domagających się, na przykład, wprowadzenia gett ławkowych oraz łamistrajków, którzy w imię "interesu narodowego'' i "patriotyzmu'' byli gotowi pomagać fabrykantom i zastępować w pracy robotników walczących o swoje prawa. Przypadki wykorzystywania szkół do swojej propagandy przez Młodzież Wszechpolską miały zresztą miejsce również współcześnie, już po wejściu LPR do koalicji rządowej.

O tym, że dla polityków pokroju Giertycha ideologią jest niemal wszystko, a działania, które mu się nie podobają muszą być jakimś spiskiem, świadczy także zwolnienie Mirosława Sielatyckiego, dyrektora Centralnego Ośrodka Doskonalenia Nauczycieli. Przyczyną miało być szerzenie przez niego "homoseksualnej propagandy'', czyli wydanie po polsku podręcznika dla nauczycieli przygotowanego przez Radę Europy. Publikacja dotyczyła praw człowieka, a ponieważ w międzynarodowych konwencjach znalazły się także zapisy o zakazie dyskryminacji ze względu na preferencje seksualne, musiało to znaleźć odzwierciedlenie w podręczniku. Minister Giertych uznał najwyraźniej, że dotyczące tego kilka stron powinno zostać ocenzurowane, a wszelkie niewygodne dla jego opcji politycznej fakty wymazane. Aby nie dopuścić do demoralizacji uczniów zapowiedział nawet możliwość likwidacji CODN. Tym samym bez pytania kogokolwiek chce zniszczyć ceniony przez środowisko nauczycielskie ośrodek, który wydał wiele cennych publikacji i organizował wiele istotnych szkoleń.

Jeśli dodać do tego jeszcze plany wprowadzenia matury z religii i ciągłe podwyższanie rangi tego przedmiotu, jasnym staje się, że ministerstwo nie ma absolutnie żadnych pomysłów merytorycznych, za to całą gamę ideologicznych.

Im szybciej Roman Giertych przestanie być ministrem edukacji narodowej, tym lepiej dla dzieci i młodzieży oraz całego systemu edukacji. Dla polityka tego należałoby raczej stworzyć ministerstwo nienawiści do homoseksualistów, lub ministerstwo modlitwy, ponieważ właśnie to są tematy, które zajmują go najbardziej. Byłoby to o tyle pożyteczne, że takiego ministra można by później pokazywać jako jedną z polskich atrakcji turystycznych.

Piotr Cieszewski

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.