O Nieformalnej FAI, strategii napięcia i greckiej guerilli słów kilka

Świat | Publicystyka

Komentarz redakcyjny: Poniższy tekst traktuje o szeroko pojętym nurcie insurekcjonizmu w ruchu anarchistycznym. Przez samych anarchistów jest nurt ów różnie postrzegany, począwszy od skrajnej niechęci i negowania jego skuteczności, poprzez obojętność, po fascynację zbrojnymi działaniami anarcho- insurekcjonistów i przypisywanie im sukcesów na polu walki z państwem.

Jako redakcja CIA, składająca się w większości z osób- co najmniej, powątpiewających w dalekosiężną skuteczność działań insurekcyjnych pragniemy zaznaczyć, że poniższy tekst nie ma na celu promowania tej gałęzi ruchu anarchistycznego oraz nie przedstawia naszych preferencji odnośnie walki z władzą i państwem, a jest jedynie ciekawostką i przedstawieniem historii tej ścieżki anarchizmu. Jesteśmy zwolennikami „rewolucji od dołu” opartej na pracy u podstaw i oddolnym organizowaniu się, w działaniach zbrojnych upatrując raczej szkodliwość dla ruchu, niźli jego wzmacnianie.

Redakcja CIA

"Wszystkie wielkie sprawy muszą najpierw nosić straszne maski, po to by wyryć się w sercu ludzkości"
Fryderyk Nietzsche

W związku z kontrowersjami (podnoszonymi m.in. przez niektórych, polskich anarchistów) na temat kwestii zbieżności skrótów nazw, nieformalnej, insurekcjonistycznej FAI i legalnej, włoskiej FAI, prezentujemy poniżej krótką analizę na ten temat. Stanowi ona jednocześnie pretekst do zasygnalizowania pewnych podstawowych problemów, możliwych pytań i odpowiedzi, jakie niesie ze sobą kwestia różnic strategii między nurtem insurekcjonistycznym a np. anarchosyndykalistami. Nie jest jej celem popierania czy negowanie działań żadnej z tych grup. Chodzi raczej o przyjrzenie się okolicznościom całego zamieszania, a także o zastanowienie nad sensownością i zasadnością niektórych argumentów oraz etykiet. Część anarchistów (z Włoską FAI na czele) zarzuca bowiem anarchistom - insurekcjonistom, że zbrojne ataki zakonspirowanych grup, pachną prowokacją i pomagają władzy w oczernianiu społecznego skrzydła ruchu, dostarczając pretekstu do represji. Działania te zdaniem niektórych przypominają znaną z przeszłości "strategię napięcia".

Kilka słów wstępu:

To nie przypadek że w momencie narastania masowych protestów społecznych ożywiają się i intensyfikują swoją działalność radykalne grupy stosujące metody walki zbrojnej i akcji bezpośredniej. To prawidłowość stara jak świat. Upatrują one bowiem w ożywieniu nastrojów społecznego niezadowolenia, szansy na popchnięcie spraw dalej, w kierunku zanegowania systemu jak całości. Walka zbrojna to m.in. ich metoda agitacji i propagandy na rzecz przemian społecznych. Anarchiści insurekcyjni stawiają na zaognienie bieżących konfliktów, celem otwarcia przed społeczeństwem, perspektywy rewolucyjnej.

Ludzie działający w podziemnych grupach zbrojnych zazwyczaj nie sytuują się w opozycji do legalnego ruchu masowego. Niejednokrotnie są oni jego dawnymi i wieloletnimi uczestnikami (czasem równocześnie działają w ruchu masowym i w konspiracji). To właśnie dzięki udziałowi w wielu walkach społecznych ich świadomość polityczna oraz dobór metod działania, radykalizują się i ewoluują. Radykalne ruchy społeczne stanowią zazwyczaj naturalne zaplecze grup zbrojnych i łączy je organiczny związek. Środowisko radykalne to "woda w której pływają". Dostarcza im ono kanałów komunikacyjnych, nowych członków, kryjówek, politycznego poparcia. Ideą grup zbrojnych jest współuzupełnianie się z ruchem masowym po to, by w momencie nasilającej konfrontacji z władzami, ruch dysponował gotowym, przetartym szlakiem, umożliwiającym użycie siły, dla obrony i dla ataku.

Najczęściej grupy zbrojne nie reprezentują awangardyzmu, a już na pewno nie robi tego anarchistyczna guerilla. Nie twierdzą, że wyręczą w czymkolwiek masy i ruch społeczny, ani, że same zrobią rewolucję. Dysponują one raczej wyobrażeniem, że w procesie narastania procesu rewolucyjnego - na skutek nieuniknionej konfrontacji z państwem - nastąpi zlanie się nurtu podziemnego z masowym. Ruch masowy stanie się zbrojny, a grupy zbrojne ulegną umasowieniu, bedąc czymś w rodzaju ludowej milicji, rewolucyjnej armii, jaka w warunkach wojny domowej stawi czoła siłom państwa. Niektóre grupy zbrojne zakładano właśnie ze względu na fakt rozbicia się i wygasania ruchu masowego w zderzeniu z kontrpowstańczymi represjami systemu.

Terroryzm, strategia napięcia i walka zbrojna.

Należy wyraźnie powiedzieć, że działania zbrojne wymierzone w aparat systemu i jego elity nie są "strategią napięcia". Nie jest nią walka zbrojna. Pojęcia tego nie można po prostu utożsamić z insurekcjonizmem. Walka zbrojna, ataki na funkcjonariuszy państwowych i kapitalistycznych, moga być niekiedy stosownie do swojej specyfiki nazywane nawet "terroryzmem", nie są jednak "strategią napięcia".

Walkę zbrojną (unikającą ataków na zwykłych członków społeczeństwa) można nazywać terroryzmem tylko w tym sensie, że odwołuje się ona do mechanizmu zastraszania rządzących elit. W określeniu tym chodzi wyłącznie o zastraszenie ośrodków władzy, poprzez groźbę kolejnego ataku przeciwko nim, uwiarygodnianą zamachami na poszczególnych przedstawicieli systemu. Takie samookreślanie swojej działalności, akceptowane było i czasami nadal jest przez niektóre grupy rewolucyjne, np przez grecką grupę "Aspołeczne Zachowania na rzecz Rozprzestrzeniania Rewolucyjnego Terroryzmu". Dawniej popularne było np. wśród polskich czy rosyjskich rewolucjonistów walczących z caratem.

Innym natomiast, pejoratywnym rozumieniem terroryzmu jest atakowanie zwykłych ludzi, cywili, w miejscach publicznych (ale oczywiście nie tylko tam). Rewolucyjna grupa zbrojna może uciec się do takich aktów. Mamy jednak wówczas do czynienia z terroryzmem. Negatywnymi przykładami mogą tu być IRA czy ETA, jak również porywanie samolotów pasażerskich przez inne grupy. Jeśli nie jest to podstawowy aspekt, charakteryzujący działania danej organizacji, jeśli nie zakłada go jej program i ucieka się ona do niego w ostateczności,w ramach odstępstwa od swoich zasad, wówczas można powiedzieć, że jest to organizacja rewolucyjna, stosująca niekiedy metody terrorystyczne. Jeśli zaś grupa otwarcie, od początku akceptuje takie metody, wówczas jest po prostu organizacją terrorystyczną o celach rewolucyjnych.

Strategię napięcia (przy współpracy z Amerykanami) wymyśliły w latach 60/70 władze państw zachodnich, w których walkę prowadziły duże ruchu masowe i gdzie zazwyczaj nieco później - gdy ruchy te już przygasały - swoją działalność rozpoczęły grupy miejskiej partyzantki. Historycznie rzecz biorąc "strategia napięcia" polegała na organizowaniu przez państwo zamachów na zwykłych ludzi w miejscach publicznych, a następnie na próbie przypisania odpowiedzialności za nie lewicowym grupom zbrojnym.
"Strategia napięcia" była zatem zwykłym terroryzmem.

Dzięki temu władze liczyły na przerwanie związków radykalnej lewicy z klasą pracującą, na utratę jej poparcia społecznego. Usiłowano wzbudzić strach, przekonać zwykłego człowieka, że on również jest obiektem ataku rewolucjonistów. Tymczasem radykalna lewica zbrojna zasadniczo nie przeprowadzała tego typu ataków, celując zawsze uważnie w aparat systemu oraz administrację kapitalizmu, upatrując w masach naturalnego sojusznika i podmiot ku któremu adresowała swoje działania. (Można by doszukiwać się wyjątków, zastanawiać czy dotyczy to każdej sytuacji, np. gdy atakowano przedstawicieli systemowej prasy czy członków wrogich ugrupowań)

Najsłynniejszym przykładem kraju w którym zastosowano "strategię napięcia" są Włochy. Tutaj właśnie miały miejsce anonimowe zamachy bombowe skierowane przeciwko cywilom, takie jak zamach na Piazza della Logia w Bresci w maju 1974 r.(eksplozja bomby podczas demonstracji pracowniczej), zamach na pociąg Italicus w maju tego samego roku czy słynny zamach w Banku Rolniczym na Piazza Fontana w 1969 r. Czas pokazał jednak, że za działaniami tymi stały włoskie tajne służby, działające w porozumieniu z grupami neofaszystowskimi i prawdopodobnie przy współpracy CIA. Również w RFN w okresie działań Frakcji Czerwonej Armii, na dworcach kolejowych miała miejsce seria alarmów bombowych, które usiłowano przypisać niemieckiej guerilli. RAF jednak kategorycznie odcięła się od tego typu działań, stwierdzając że wskazują one na "faszystowskie metody CIA", ponieważ wymierzone zostały w niewinnych ludzi.

Operacje w ramach "strategii napięcia" zwykło się nazywać "false-flag operation" czyli akcjami przeprowadzanymi pod fałszywą flagą.

Zazwyczaj gdy lewicowa grupa zbrojna podkłada bombę w budynku gdzie pracują ludzie (np. sąd, giełda, gazeta, TV), ostrzega ona o tym telefonicznie odpowiednio wcześnie, by możliwa była ewakuacja i aby zapobiec ofiarom.

Bombowe przesyłki

Bombowe przesyłki FAI i KKO nie mogą być zatem "strategią napięcia", ponieważ wysłano je do placówek państwowych, które w ramach horyzontu akcji wywrotowych, nie stanowią miejsc neutralnych takich, jak ulice, sklepy czy dworce. Nie były one również bombami, mającymi na celu wysadzenie budynku lub jego części, ani zabicie kogokolwiek. Zaadresowano je do funkcjonariusza państwowego i niewykluczone że FAI liczyła iż otworzy je sam ambasador.

Listopadowe (2010 r) zamachy bombowe na 14 placówek i instytucji politycznych (większość to ambasady, ale oprócz tego przesyłki do Merkel, Sarkozy'ego i Berlusconiego) przeprowadzone przez Konspiracyjne Komórki Ognia, były elementem międzynarodowej kampanii zbrojnej, nakierowanej na budowę frontu solidarności z uwięzionymi towarzyszami, ale również na zacieśnianie więzi między anarchistycznymi grupami insurekcyjnymi na całym świecie. Zamachy na placówki we Włoszech były jedną z odpowiedzi na ten apel. Kontrowersje w środowisku radykalnym wywołała kwestia zranienia szeregowych pracowników ambasad, którzy otwierali paczki.

Należy powiedzieć o różnicy między paczkami rozesłanymi przez KKO, a paczkami FAI. Paczki KKO "tylko" straszyły i parzyły. Paczki FAI jak dotąd urwały kilku osobom palce (w tym jednemu z włoskich żołnierzy jednostki stacjonującej w Afganistanie). Wskazuje to na użycie silniejszego ładunku przez drugą z tych grup i na większą dbałość KKO, o to by uniknąć choćby zranienia kogokolwiek. Niektóre środowiska anarchistyczne potępiły ten atak na zwykłych pracowników, inne stwierdziły (insurekcjoniści chilijscy), że szeregowi pracownicy placówek państwowych nie są wolni od współodpowiedzialności za państwową przemoc i dlatego muszą liczyć się z konsekwencjami wspierania administracji systemu.

Tak o swoich paczkach napisały same KKO (po przesłaniu paczki do Ministerstwa Sprawiedliwości):

"Nie będziemy odpierać kłamstw ministra, dotyczących rzekomo potężnej siły naszych materiałów wybuchowych. Kłamstw, które rozpowszechnia on w celach socjotechnicznych, po to by kreować się na ofiarę. Powtórzymy tylko, że podjęte przez nas środki ostrożności, były takie same, jak w przypadku poprzednich 14 paczek, niemożliwe jest zatem, aby jakakolwiek postronna osoba została zraniona."

(po 14 ładunkach wysłanych do różnych ambasad oraz kilku europejskich polityków)

"Wszystko zaczęło się gdy pracownik kurierskiej firmy wysyłkowej Swift Mail, chcąc zaspokoić swoją ciekawość oraz uprawiając detektywizm w celu ochrony ambasadora, wykraczając poza zakres swoich obowiązków, otworzył jedną z paczek, w rezultacie czego doszło do zapłonu, lecz nikt nie został ranny."
(...)
"Co zaś się tyczy akcji, jako takiej, to nasza ostrożność odnośnie tego, że korespondencja arystokracji ambasadorów, nie jest otwierana przez nich samych, lecz przez urzędniczą obsługę ambasady, sprawia, że nie używamy silnego materiału wybuchowego, który mamy w zapasie, stosując zamiast tego minimalną ilość zaimprowizowanego czarnego prochu, tak by dostarczyć naszą wiadomość, nie raniąc człowieka. Wziąwszy nawet pod uwagę, że paczki pozostałyby przez dobę w magazynie firmy, a kurierzy dostarczyliby je dopiero następnego dnia, dbamy o pełne bezpieczeństwo mechanizmu, tak, że aktywowałby on się tylko w przypadku otwarcia paczki. Jak wspomniano w poprzednim oświadczeniu, działanie miejskiej partyzantki oraz przemoc, jaką się ona posługuje, skierowane są wyłącznie przeciwko bandytom, którzy rządzą naszym życiem oraz przeciwko ich lojalnym wasalom, wyznającym religię prawnego Porządku. Jednak, gdy władcy mogą przekonać niewolników, że żyją oni w wolności, wówczas znaczenia stają w obliczu utraty swojego sensu. Często stykamy się ze sprzecznością, odkrywając, że niektórzy pracownicy zgadzają się z interesami elit ekonomicznych. Mania bezpieczeństwa i społecznego donosicielstwa, okazywane przez kilku pracowników, podtrzymują życie systemu. Tak, więc w społeczeństwie, gdzie “bohaterscy” obywatele chronią pieniądze banku przed bandytami, inni wciąż domagają się więcej policji, pewni ludzie przestrzegają praw skorumpowanych władców, wielu donosi, o wszystkim, co odchyla się od służalczej prawidłowości, a niektórzy domagają się przykładnego ukarania buntowników, stajemy przeciwko nim, gotowi prowadzić walkę, aż do gorzkiego końca."

Nie licząc krótkiego komunikatu towarzyszącego akcji, FAI nie skomentowały metody swojego działania. Ponieważ jednak ofiarami padli szeregowi pracownicy, w środowiskach "legalistycznej" opozycji rewolucyjnej, podniosły się głosy, że była to prowokacja, że atak ten nie ma nic wspólnego z działaniem rewolucyjnym.

Z drugiej strony żadna grupa zbrojna nie określiła tego działania, mianem "prowokacji" czy "strategii napięcia". Bowiem "strategia napięcia" jako efektywne narzędzie kontrrewolucji, skuteczna była dzięki temu, że bomby wybuchały w neutralnych miejscach publicznych i zabijały zwykłych ludzi, nie zaś pracowników państwowych placówek. Warto zauważyć, że - przynajmniej w latach 60/70 - zamachy przeciw instytucjom władzy mogły cieszyć się pewnym poparciem społecznym, dlatego intensyfikowanie napięcia społecznego musiało dokonywać się poprzez akty pospolitego terroru.

Oczywiście poza zainteresowaniem tego tekstu jest rozstrzyganie kwestii w kategoriach, tego czy akcja FAI była "zła", czy "dobra", czy ustanawiała jakąś korzyść dla ruchu czy go sabotowała. Nie jest jego celem obrona czy propagowanie przemocy w takiej lub innej postaci. Chodzi tu natomiast o uświadomienie sobie konieczności używania precyzyjnego języka, zgodnego ze swoim historycznym znaczeniem oraz unikania upraszczających ocen, w przypadku analizowania działań grup tego typu.

Prowokator, to człowiek przysłany, opłacany, wynajęty przez państwo. Z rewolucyjnej perspektywy prowokator to agent i wróg, którego należy zwalczać. Prowokator realizuje "strategię napięcia", podkładając bombę na dworcu w Bolonii. W przypadku FAI, radykalna lewica może mówić co najwyżej o błędnej strategii. Dlatego, choć FAI - zależnie od czyichś poglądów - można oceniać źle, to jednak nie można jej zrównywać z neofaszystami czy agentami tajnych służb, wrzucając do worka "strategii napięcia". Wątpliwe jest, by dziś w jakimkolwiek europejskim kraju prowadzono strategię napięcia. Jako taka powstała ona i uzasadniana była szczególnymi warunkami Zimnej Wojny, koniecznością walki z ekspansją komunizmu. Dzisiejsze ruchy społeczno-radykalne, mimo że ich aktywność się zwiększa, nie dysponują taką siłą ani nie mają potężnych sojuszników.

Zdarzenie to ujawniło jednak, że środowisko grup zbrojnych nie jest jednolite, nie ma jednej linii taktycznej i że dzieli je odmienność kryteriów, określających dopuszczalne obiekty ataku. Paczki FAI we włoskich ambasadach potępiła grecka Walka Rewolucyjna, podkreślając, że szeregowi pracownicy nigdy nie byli i nie będą dla niej celem. Ponieważ Komórka FAI, która wysłała paczki, podpisała się imieniem zabitego członka Walki Rewolucyjnej, Lambrosa Fountasa, dlatego WR poprosiła o nieużywanie jego imienia w tego typu działaniach. Prośba ta i krytyka akcji (zamiast zarzutów prowokacji) potwierdziły jednak, że WR uznają autentyczność FAI, nie podzielając jednak jej metod.

Powoływanie się na oświadczenie Walki Rewolucyjnej przez przeciwników walki zbrojnej, może być dla nich jednak zgubne, bowiem to nie włoska FAI, ani greckie KKO, czy Zachowania Aspołeczne, mają na koncie próby politycznych zabójstw, lecz właśnie Walka Rewolucyjna (oprócz niej Sekta Rewolucjonistów) W Maju 2006 r. WR usiłowała zabić byłego Ministra Porządku Publicznego Georgiosa Voulgarakisa, który obecnie jest Ministrem Kultury. W Grudniu 2008 r. WR ostrzelała w Atenach policyjnego busa pełnego funkcjonariuszy (nikt nie zginął). W Styczniu 2009 r. grupa ciężko postrzeliła młodego policjanta pełniącego na terenie Exarchii, straż przy Ministerstwie Kultury. Uratowała go operacja.

Warto zatem zdać sobie sprawę, że choć WR wężej definiuje obiekty ataku to jednak jest skłonna posunąć się dużo dalej, niż KKO czy Nieformalna FAI, które szersze spektrum celów, amortyzują użyciem niegroźnych ładunków.

Indywidualizm a nurt społeczny.
O różnicy między Konspiracyjnymi Komórkami Ognia a Walką Rewolucyjną.

We współczesnym ruchu insurekcjonistycznym istnieją przynajmniej dwa odmienne prądy, odnoszące się do różnych podstaw ideologicznych - nurt indywidualistyczny i nurt społeczny. Tym co łączy te nurty jest anarchizm oraz dążenie do zbrojnego przeciwstawienia się państwu i kapitalizmowi. Walka Rewolucyjna reprezentuje społeczny nurt insurekcjonizmu. W swoich komunikatach posługuje się językiem analizy klasowej, aspiruje do związku z większością społeczeństwa - klasą pracującą. W swoim programie społecznym mówi o systemie robotniczych samorządów.

Konspiracyjne Komórki Ognia oraz pokrewne im grupy niuansują postrzeganie sytuacji społecznej. Dystansują się do prostego podziału na "uciskaną większość" i "uciskającą mniejszość". Indywidualistyczna filozofia KKO ma odcień antyspołeczny w tym znaczeniu, iż grupa wskazuje na fakt, świadomego i dobrowolnego uczestnictwa społeczeństwa w systemie. Ludzie chodzą na wybory, popierają polityków, nie chcą zmiany ustroju, szanują rękę która ich karmi ale i która im grozi.

Dlatego KKO podkreślają, że społeczeństwo jest współwinne trwania systemu, a jego konformizm i uległość jako takie również powinny stać się celem anarchistycznego ataku, po to by pobudzić w ludziach samoświadomość i potrzebę wolności. Społeczeństwo w filozofii KKO - a przynajmniej jego większość - nie jest sojusznikiem lecz wrogiem.

Indywidualistyczni nihiliści nie potrzebują jego poparcia ani związku z nim. Wyraża się to w ich słowach, gdy mówią, że tak samo jak ręki trzymającej bat, nienawidzą również tych, którzy pokornie przyjmują jego uderzenia. KKO solidaryzują się nie z tymi, którzy cierpią, lecz z tymi, którzy mają odwagę przeciwstawić się swojemu cierpieniu. Rewolucyjny podmiot wg KKO stanowi świadoma mniejszość, obdarzona etycznym sumieniem. Takie podejście zmniejsza szanse na realne obalenie systemu, nie o samo obalenie jednak tu przede wszystkim chodzi. Romantyczne pierwiastki anarchizmu KKO wskazują na rozumienie zjawiska rewolucji, mniej w sensie ekonomiczno-społecznym, bardziej zaś w indywidualnym, osobistym i duchowym wymiarze. Dlatego też idea jednostkowej rewolucji realizuje się już w samym procesie uczestnictwa w walce zbrojnej. Wkroczenie na drogę insurekcji jest celem samym w sobie, potwierdzającym autentyczny wybór innego systemu wartości, przeobrażającym wewnętrznie daną osobę i ustanawiającym jakościowo nowe związki między rebeliantami.

Sama FAI wpisała się w podnoszony przez nią już kilka lat wcześniej - a przypomniany przez KKO - projekt stworzenia międzynarodowej sieci grup zbrojnych, wspólnie atakujących Państwo i Kapitał, wspólnie reagujących na bieżące wydarzenia, solidaryzujących się wzajemnie z więźniami politycznymi w skali ponadnarodowej. Od roku 2001, kiedy to wraz z pogróżkami przesłała Berlusconiemu pocisk pistoletowy, poprzez rok 2003, kiedy zainicjowała swoją pierwszą, szerszą kampanię bombową, ma ona na koncie wiele akcji, zwróconych przeciwko państwu, UE, systemowi kapitalistycznemu oraz w szczególności przeciw systemowi penitencjarnemu. Więcej o jej działaniach przeczytasz tutaj i tutaj

FAI - kwestia skrótu

W swoim założycielskim manifeście ludzie z Nieformalnej FAI przeprosili za zbieżność jej skrótu z kilkoma innymi organizacjami, nie tylko anarchistycznymi.

cytat:

"P.S. Jakiekolwiek podobieństwo nazwy FAI z włoską FAI- Federacją Pracowników Transportu (Federazione Autotransportatori Italiani), z włoską FAI- Federacją Anarchistyczną (Federazione Anarchica Italiana) oraz z FAI- Włoską Fundacją Na Rzecz Środowiska (Fondo Italiano per l'Ambiente) jest czystym zbiegiem okoliczności. Tym samym przepraszamy tych, których ten zbieg okoliczności dotyczy."

Całość dokumentu programowego Nieformalnej FAI przeczytasz TUTAJ

Nikt nie ma jednak monopolu na jakiś skrót. Choć insurekcjoniści nie wyświadczyli w ten sposób przysługi legalistycznej FAI, to jednak o próbie podszywania się można byłoby mówić raczej dopiero wtedy, gdyby zamachowcy nazwali się Włoska Federacja Anarchistyczna. Czy należy zatem uznać, że Nieformalna FAI jest również prowokacją wobec Federacji Pracowników Transportu i Włoskiej Fundacji na rzecz Środowiska? Wydaje się, że Włoska Federacja Anarchistyczna przecenia swoją rolę i zagrożenie jakie mogłaby stanowić dla państwa, przywiązując zbyt dużą wagę już nawet nie do nazwy, ale do jej skrótu, zamiast skupić się na zaakcentowaniu oczywistej różnicy codziennej praktyki politycznej. Czyżby Włoska FAI była tak silna i nietykalna, że dla umożliwienia sobie represji oraz tłumienia jej wpływów, władze zmuszone były założyć grupę prowokatorów, atakujących ambasady? I jakby tego było mało prowokatorzy ci wysyłają bomby już od przeszło 7 lat, narażając zdrowie postaci z europejskiego, politycznego świecznika, opatrując te zamachy politycznymi komunikatami? (Jedna z paczek FAI, swego czasu lekko poparzyła ówczesnego Przewodniczącego UE, Romano Prodiego.)

Rewolucyjna odpowiedzialność
Represywność państwa i różnice strategii

Kilka legalistycznych organizacji anarchistycznych, wystosowało komunikaty w których potępiło nie tylko Nieformalną FAI, ale i samą strategię zbrojnej konspiracji. Zapewne pierwsza zrobiła to Włoska FAI, kiedy to Nieformalna FAI w 2003 r. zintensyfikowała swoje działania i wypuściła "List otwarty do ruchu anarchistycznego i antyautorytarnego" w którym przedstawiła własną koncepcję organizacyjną, opartą na trzech czynnikach: nieformalności, federacyjności i anarchizmie.

W jednym z komunikatów z 2003 r. Włoska FAI napisała: "ktokolwiek wystawia jakąś grupę aktywistów na represje, należy do policji lub działa w jej imieniu." ("whoever points out a group of comrades to repression is a police or one that cooperates with them.")

Zadziwiające słowa, zwłaszcza gdy padają z ust anarchistów. Anarchiści winią w nich innych anarchistów, za to, że ci drudzy atakują państwo, przy użyciu takich metod, które sprawiają, że odpowiada ono użyciem przemocy wobec ruchu anarchistycznego.

Insurekcjonista mógłby zapytać retorycznie: Czy zamieszki w Pradze, Genui, Seattle, w Roztocku i wielu innych miastach, w trakcie których niszczono mienie i atakowano policjantów, były "działaniami w imieniu policji" ? A przecież w wyniku starć w Genui, w ramach represji, policja aresztowała i pobiła setki niewinnych osób, a także wtargnęła do szkoły w której mieściło się alternatywne centrum antyglobalistów i spałowała do nieprzytomności wielu przebywających tam ludzi. Spora część z nich wylądowała wówczas w szpitalach. Była to reakcja policji i państwa na masowe starcie się z nim na ulicach, reakcja na radykalne działania antypaństwowe. Czy odpowiedzialny za narażenie ich na takie represje, był Carlo Giuliani z gaśnicą w dłoniach oraz inni towarzyszący mu aktywiści Czarnego Bloku? Czy zamieszki były przejawem głupoty i strategicznej krótkowzroczności?

Pomijając pytanie o to, czy zdaniem anarchistów, przemocy państwa doświadcza się dopiero i tylko wtedy, gdy się je zaatakuje, warto byłoby zapytać także w jaki zatem sposób atakować państwo, by nie doszło do odwetu z jego strony? Czyż anarchiści legalistyczni, wybierający bardziej pokojowe metody działania, oczekują, że walcząc przy użyciu takich działań, uchronią się przed prześladowaniami i jednocześnie obalą państwo? Wreszcie jedno z ważniejszych pytań nad którym warto się zastanowić: Czy państwo prześladuje anarchistów dlatego, że dążą oni do jego obalenia - wszystko jedno jakimi środkami - czy też dopiero wtedy gdy środki te wykraczają poza dopuszczalne ramy zakreślone przez państwo? Jeśli zaś faktycznie chodzi tu o kwestię środków, to czy nie oznaczałoby to, że albo państwo zgadza się na własne obalenie, pod warunkiem, że odbędzie się ono zgodnie z prawem, albo też pozwala anarchistom na istnienie, dopóki nie zagrażają jego panowaniu ?

Wydaje się zatem, że kwestią zasadniczą dla anarchistów legalistycznych, nie jest kwestia samego użycia przemocy czy też jej środków, lecz takiego jej zastosowania, by było ono w ich mniemaniu adekwatne do stopnia rozwoju procesu rewolucyjnego, tak by nie narazić się na przedwczesne represje i nie zniechęcić do siebie społeczeństwa.((Pytanie o zgodność momentu w którym rewolucjoniści akceptują używanie przemocy z momentem, kiedy gotowe ją zaakceptować są same masy. Pytanie: Jak uczynić masy rewolucyjnymi, aby momenty te uległy utożsamieniu?) Z pewnością jest to złożona kwestia, którą należałoby rozpatrywać każdorazowo, w ramach konkretnych, określonych warunków i stosunków sił - kwestia, której nie da się rozstrzygnąć jednoznacznie na poziomie teoretycznym, abstrahując od danej praktyki i okoliczności historycznych. Zarówno fetyszyzowanie masowości może prowadzić do ugodowości oraz reformizmu, ciągłego czekania na odpowiedni moment (a następnie rozczarowania gdy masy rozejdą się do domu zadowolone podwyżkami), jak i fetyszyzowanie illegalizmu, może zakończyć się przedwczesnym wypaleniem wywrotowego potencjału oraz sekciarskim terroryzmem, zagrożonym izolacją nie tylko od społeczeństwa ale i od ruchu. Niektórzy twierdzą, że w pewnej sytuacji przemoc może pobudzić masowość i zdynamizować czynnik rewolucyjny, pomóc w przejściu od żądań częściowych do całościowych, inni zaś, że umiarkowane metody mogą pozyskać sympatię mas, które później łatwiej będzie zachęcić do bardziej zdecydowanych posunięć i które ze względu na swoją masowość nie będą musiały być już tak brutalne i desperackie.

Ulegając pokusie wydestylowania tych dwóch czynników poza konkretne ramy sytuacji społecznej, można by powiedzieć, że charakterystykę przemocy legalistycznej cechuje spontaniczność, demokratyczność, i jawność większa kontrola ze strony ruchu, zaś przemoc insurekcyjną charakteryzuje: wyspecjalizowanie ataków i narzędzi, konspiracyjność, planowość, mniejsza możliwość kontroli przez ruch. Te pozorne w mniemaniu insurekcjonistów sprzeczności znosi dążenie do tego, by insurekcyjna przemoc pełniła rolę narzędzia zanurzonego w ruchu masowym. (Niemniej uznają oni także - w wersji indywidualistycznej - atak, prowadzony poza ruchem) Podkreślając jednak wagę umiejscowienia danej strategii w określonym procesie, nalezy pamiętać, że wyjęcie elementu z mechanizmu społecznego, którego jest on częścią, nie pozwala nam na generalne opisanie jego roli (słuszności lub niesłuszności).

Z pewnością tłem takich rozważań powinno być uzmysłowienie sobie, że o ile represywność zachodniego państwa była niegdyś większa, dostarczając rewolucyjnego paliwa, "zwykłemu" ruchowi masowemu (wystarczyło wyjść na ulicę, by trafić do więzienia lub oberwać kulę) to dziś ( m.in. na skutek redukcji napięć klasowych poprzez wygenerowanie klasowego bufora w postaci modelu opiekuńczego) zliberalizowało ono swój stosunek do opozycji antypaństwowej (możesz demonstrować wrogość wobec państwa pod warunkiem, że nie niszczysz mienia i nie atakujesz innych ludzi). Oczywiście takie poszerzenie swobody w przestrzeni publicznej, nie zmienia zasadniczo istoty krytyki anarchistycznej (przymusowość pozostaje, jedynie próg uruchomienia państwowej przemocy uległ podwyższeniu), niuansuje jednak zagadnienie strategii i wykorzystania możliwości, jakie daje omawiana tu zmiana. Na przestrzeni wieków państwo złagodniało, dając dziś ludziom więcej przestrzeni niż kiedyś (wypadkowa obecności na scenie politycznej umiarkowanych nurtów postępowych, lewicy socjaldemokratycznej, narzucenia państwu pewnych standardów, wypracowanych w efekcie walk społecznych, model państwa socjalnego, z drugiej zaś strony kryzys świadomości klasowej, pacyfikacja i słabość społecznych alternatyw, panowanie ideologiczne, udział mas w konsumpcji, itp) - wobec czego, aby zdemaskować jego agresywną twarz, potrzebne są określone okoliczności, zaostrzenie uśpionych konfliktów, konstrukcja wyraźnego podmiotu opozycyjnego, aby na nowo zarysowały się dwie przeciwstawne strony, reprezentujące odmienne wizje świata.

Przyglądając się taktyce zachodniej guerilli w latach 70-ych, widzimy, że jednym z kluczowych założeń było uczynić przemoc państwa na powrót widoczną, sprowokować je do zrzucenia łagodnej, demokratycznej maski.Pytanie brzmi: czy poza represjami, lub właśnie dzięki represjom udaje się uzyskać jakiś konstruktywny efekt ? Rzecz jasna i tu zdania będą podzielone.

Kiedy państwo reaguje represjami, kryminalizując ruch społeczny, intensyfikacji ulega proces konfrontacji. Zniesione zostaje swoiste zawieszenie broni, między tlącym się, legalistycznym ruchem a władzą, tolerującą go, dopóki pozostaje on na obrzeżach sceny politycznej, respektując (z racji bezsiły) prawne normy i ustrój parlamentarny. Konflikt ulega wyostrzeniu. Stanowić to może sposobność, do wciągnięcia w ten proces mas, pobudzenie do buntu, szansę na wyraźne zaistnienie w powszechnej świadomości. Obawę przed tym zaangażowaniem mas oraz radykalizacją ruchu, odzwierciedla strategia wojny psychologicznej, inicjowana przez państwo, zabiegające wówczas o wykreowanie zniechęcającego wizerunku najbardziej radykalnego przeciwnika. (antypartyzancka propaganda mass mediów, strategia napięcia, itp) Niebagatelną rolę odgrywa tu również proces solidarności, która angażuje kolejne niezdecydowane części środowiska, dając im okazję zinterioryzowania procesu konfrontacji i wkroczenia na ścieżkę nielegalności. De facto, poprzez to, illegalizm, stanowi swoistą ścieżkę w ruchu masowym, otwierającą perspektywę rewolucyjną, jednostkom jak i całemu ruchowi.

Zwolennicy legalnej masowości zarzucić mogą insurekcjonistom przedwczesne wyostrzenie konfliktu, co doprowadzi do stłumienia i stępienia siły powstającego dopiero ruchu. Insurekcjonista kieruje się jednak zapewne przekonaniem, że konfrontacja i tak jest nieunikniona, o ile w ogóle polityce radykalnej uda się wyjść poza społeczny margines i radykalne getto, a następnie wkroczyć na szerszą scenę, dotąd kontrolowaną wyłącznie przez państwo. Wątpliwe zaś, wydaje mu się takie przejście, jeśli "radykałowie " ograniczą się do stosowania umiarkowanych metod, akceptowanych przez władze, dających mu narzędzie kontroli i utrzymujących w ten sposób ruch w pewnych ryzach.

Anarchizm masowo-legalistyczny woli budować ruch pokojowymi metodami, traktując przemoc jako końcowy element konkretnych walk klasowych; uruchomić jej stosowanie na etapie masowości, po wkroczeniu lub w procesie wkraczania na scenę polityczną. Anarchizm insurekcyjny woli stosować przemoc od samego początku, by wydostać się poza margines, przebić bufor rewindykacyjnych kompromisów, a przy tym wciągnąć do starcia tlący się ruch, w ślad za nim masy, uwidocznić i zaostrzyć społeczne sprzeczności.

Bez względu na wspomniane już wątpliwości, faktem jest, że taktyka insurekcjonistyczna ze swoją otwarcie illegalistyczną opcją stanowi jeden z zasadniczych rdzeni anarchizmu, który zawsze otwarcie kwestionował ramy prawne państwa, przedstawiając własny radykalizm, jako odpowiedź na legalną przemoc, dokonywaną w białych rękawiczkach przez klasę rządzącą. Podobnie sprawę widzieli komuniści, z ich marksowską "akuszerką historii", skłaniający się jednak ku zcentralizowanej i upartyjnionej masowości w miejsce spontaniczności mas oraz indywidualnej inicjatywy.

Dlatego warto pamiętać, że przemoc nie jest jakąś specyficzną domeną pewnego nurtu w anarchizmie, lecz - w kontekście naszych rozważań - stanowi nieodłączną cechę ruchu rewolucyjnego - zaś w szerszej optyce stanowi czynnik napędowy procesu historycznego, wykraczający poza ramy tej czy innej ideologii.

Jeśli natomiast dochodzi do pokojowego rozstrzygnięcia między obozem władzy, a ruchem antyrządowym, nie jest to dowodem na możliwość konsekwentnego przeprowadzenia pokojowej rewolucji, ponieważ na ogół jedna ze stron decyduje się ustąpić, a to pod naciskiem niekorzystnych dlań okoliczności, z drugiej zaś wobec groźby radykalizacji przeciwnika, który dziś pokojowy i gotów rozmawiać, jutro może sięgnąć po broń. Widmo przemocy jest obecne w tle tzw. pokojowych przemian.

Trzeba zdać sobie sprawę, że władza ma możliwość rozegrania i obrócenia każdej formy antysystemowego nacisku, przeciwko tym, którzy go wywierają. Od strajku po zamach bombowy - każda forma nacisku może zostać określona jako akt przemocy skierowany przeciwko społeczeństwu. Niejednokrotnie tak właśnie państwo i media to przedstawiają - tym łatwiej im większe ugruntowanie w społeczeństwie ma ideologia klasy panującej. W społeczeństwie przesyconym poglądami neoliberalnymi, o używaniu przemocy i "terroryzowaniu" większości przez "roszczeniową" mniejszość, mówi się już nawet w przypadku większych strajków pracowniczych. "Terrorystą" z kamieniem w dłoni, można stać się nawet wtedy, gdy zablokowane zostaną główne miejskie arteria drogowe. Przecież ludzie nie mogą spokojnie dojechać do domu z pracy, pracodawca spokojnie prowadzić swojego interesu. Anarchizmowi obca jest tradycja, oskarżania innych rewolucjonistów o to, że w wyniku ich działań państwo zaczyna zadawać ciosy na oślep, oskarżając niewinnych ludzi. Tam gdzie tak się dzieje, a grupy zbrojne mają pewne zakorzenienie w lokalnej tradycji i historii, wiele legalistycznych grup widzi tę sprawę inaczej. Przemoc państwa pozostaje przemocą państwa, a środki podejmowane przeciw niemu - nawet jeśli jacyś anarchiści się od nich odcinają - pozostają w dalszym ciągu, zaledwie odpowiedzią na tę przemoc. Zachowanie tego odróżnienia przyczyny od skutku jest dla wielu warunkiem logiki anarchizmu. Przykładem może tu być fragment wywiadu z jednym z redaktorów bloga "Ocuppied London":

"Faktycznie, miały miejsce akcje, które zaskakiwały z punktu widzenia ich użyteczności i czasu, kiedy zostały dokonane. Musimy jednak pamiętać, że kiedy opada demokratyczna maska państwa i ujawnia się jego prawdziwa, autorytarna twarz, to nie jest wina grup walczących z państwem – i nie mamy prawa ich winić. To, czy ich taktyka może odstraszać wiele osób od przyłączenia się do ruchu, to dobre pytanie, ale to już sprawa na zupełnie inną dyskusję."

Dlatego, nawet pomimo ostrej samokrytyki i burzliwej debaty, do jakiej doszło wśród greckich anarchistów, na skutek spalenia pracowników Marffin Banku, nie porzucono idei jednoczesnej solidarności z miejską partyzantką jak i tymi anarchistycznymi więźniami państwa, których bezpodstawnie oskarżono na skutek jej działalności. Georgias Tsakalos z KKO, tak skomentował tę sprawę:

W celu uniknięcia podobnych wypadków w przyszłości, zachęcamy do tworzenia nielegalnej infrastruktury i organizacji oraz do konsekwentnego przygotowywania ataków. Ogólne potępienie takich środków walki nie jest niczym innym jak wąskoświadomościowym punktem widzenia, za którym czai się kompromis z reformistycznymi formami "walki", akceptowanymi przez sam system.

Nie pojawiają się również wypowiedzi kogokolwiek z niewinnie oskarżanych, w których obwinialiby oni miejską guerillę za swoje położenie. W Grecji - a zapewne nie tylko w Grecji - dzieje się dokładnie odwrotnie. Niewinnie oskarżeni anarchiści mówiąc: "Jestem szykanowany z powodu tego, że jestem anarchistą", tworzą wspólny front walki razem z więźniami, którzy po schwytaniu otwarcie zadeklarowali przynależność do grup zbrojnych. Następuje proces politycznego łączenia się przedstawicieli nurtu masowego i insurekcjonistycznego, przeciwko wspólnemu wrogowi.

Komunikat Włoskiej FAI, chętnie podchwycili za to niektórzy polscy anarchiści, nieufnie odnoszący się do walki zbrojnej i słabo zaznajomieni z historią miejskiej partyzantki, sięgający swoją praktyką polityczną nie dalej niż zachodnie organizacje pozarządowe i lewicowe związki zawodowe. W Polsce anarchizm zbrojny dobrze prezentuje się tylko na półce, jako ciekawa pozycja w biblioteczce. Samozadowalający się przedrukami tekstów XIX-wiecznych teoretyków ruchu, w swoim purytańskim dążeniu do ideologicznej czystości, przeoczają oni niejednokrotnie doświadczenia lat 60/70-ych oraz bogactwo innych mniej lub bardziej radykalnych ideologii lewicowych (wyjątek stanowi tu redakcja Przeglądu Anarchistycznego), ale także prosty fakt, że zachodni ruch (który część swojej tożsamości ukonstytuował w oparciu o te właśnie wydarzenia) nie tylko rozumie sens i rolę aktywności grup miejskiej guerilli, ale także włącza jej politycznych więźniów w obręb własnego poczucia politycznej solidarności.

Nadając jej autentyczność, zachodni anarchiści mówią nie tylko o anarchistycznych więźniach politycznych, ale również o rewolucyjnych komunistach z Akcji Bezpośredniej czy Frakcji Czerwonej Armii, których uważają za swoich represjonowanych towarzyszy walki (Patrz choćby TUTAJ).

Swoistą puentą, dzielenia ludzi na prowokatorów i nie-prowokatorów, może być komentarz na jednym z polskich forów internetowych, w którym jeden z prawników związanych ze sprawą planowanego wydalenia, zatrzymanej wówczas działaczki na rzecz praw uchodźców, Oksany Makarenko, obrzucił stekiem epitetów, rzekomo "radykalną" pikietę warszawskich anarchistów. Twierdził bowiem, że z powodu jej krzykliwego i rzekomo agresywnego charakteru, sędzina zdecydowała się przedłużyć areszt zatrzymanej. W ten oto sposób, anarchistyczni zwolennicy działań legalnych, stali się przez moment "insurekcjonistycznymi" kozłami ofiarnymi, w środowisku liberalnych obrońców praw człowieka.

"Critique"

Bardzo ciekawy i potrzebny

Bardzo ciekawy i potrzebny artykul, ciekawe tylko kiedy zaczna sie epitety wobec zwolennikow radyklanych dzialan..

Nie każda krytyka jest z

Nie każda krytyka jest z definicji obelżywa, a musisz przyznać, że parę sensownych zarzutów pod adresem insurekcjonizmu da się sformułować.

Tekst jest napisany

Tekst jest napisany racjonalnie, niektóre spostrzeżenia są dość słuszne. Zwróciłbym jednak uwagę na kilka rzeczy.

"Dlatego KKO podkreślają, że społeczeństwo jest współwinne trwania systemu, a jego konformizm i uległość jako takie również powinny stać się celem anarchistycznego ataku, po to by pobudzić w ludziach samoświadomość i potrzebę wolności. Społeczeństwo w filozofii KKO - a przynajmniej jego większość - nie jest sojusznikiem lecz wrogiem."

Chociaż konformizm jest faktycznie podporą systemu, nie ma sensu obarczać winą konkretnych konformistów i ich uznawać za wrogów. To droga donikąd. Konformizm łamie się, gdy konformista zderza się z rzeczywistością klasową i traci grunt pod nogami. Wtedy jest odpowiedni moment, by wsprzeć go w walce i zmienić jego świadomość w trakcie walki (nawet jeśli walka toczy się o drobne ustępstwa - liczy się sam fakt podjęcia działania).

jeden z prawników związanych ze sprawą planowanego wydalenia, zatrzymanej wówczas działaczki na rzecz praw uchodźców, Oksany Makarenko, obrzucił stekiem epitetów, rzekomo "radykalną" pikietę warszawskich anarchistów. Twierdził bowiem, że z powodu jej krzykliwego i rzekomo agresywnego charakteru, sędzina zdecydowała się przedłużyć areszt zatrzymanej. W ten oto sposób, anarchistyczni zwolennicy działań legalnych, stali się przez moment "insurekcjonistycznymi" kozłami ofiarnymi, w środowisku liberalnych obrońców praw człowieka.

Ci sami ludzie, których tekst nazywa "dogmatykami", sprzeciwiają się więzom organizacyjnym z liberałami - dlatego właśnie, że nie można im zaufać jako sojusznikom. Niektóre czasopisma i strony lewicowe i anarchistyczne z równym brakiem krytycyzmu zachwycają się zarówno insurekcjonizmem, jak i liberalizmem. Nie brak stron, na których artykuły o Aung San Suu Kyi z Birmy sąsiadują z linkami do Baader-Meinhof, a fascynacja retoryką zbrojną idzie w parze z zachętami do udziału w wyborach samorządowych. Jeśli to ma być przykład spójności idei i praktyki, to ja już wolę żeby mnie nazywali dogmatykiem.

Wydaje się zatem, że kwestią zasadniczą dla anarchistów legalistycznych, nie jest kwestia samego użycia przemocy czy też jej środków, lecz takiego jej zastosowania, by było ono w ich mniemaniu adekwatne do stopnia rozwoju procesu rewolucyjnego, tak by nie narazić się na przedwczesne represje i nie zniechęcić do siebie społeczeństwa.((Pytanie o zgodność momentu w którym rewolucjoniści akceptują używanie przemocy z momentem, kiedy gotowe ją zaakceptować są same masy. Pytanie: Jak uczynić masy rewolucyjnymi, aby momenty te uległy utożsamieniu?) Z pewnością jest to złożona kwestia, którą należałoby rozpatrywać każdorazowo, w ramach konkretnych, określonych warunków i stosunków sił - kwestia, której nie da się rozstrzygnąć jednoznacznie na poziomie teoretycznym, abstrahując od danej praktyki i okoliczności historycznych. Zarówno fetyszyzowanie masowości może prowadzić do ugodowości oraz reformizmu, ciągłego czekania na odpowiedni moment (a następnie rozczarowania gdy masy rozejdą się do domu zadowolone podwyżkami), jak i fetyszyzowanie illegalizmu, może zakończyć się przedwczesnym wypaleniem wywrotowego potencjału oraz sekciarskim terroryzmem, zagrożonym izolacją nie tylko od społeczeństwa ale i od ruchu. Niektórzy twierdzą, że w pewnej sytuacji przemoc może pobudzić masowość i zdynamizować czynnik rewolucyjny, pomóc w przejściu od żądań częściowych do całościowych, inni zaś, że umiarkowane metody mogą pozyskać sympatię mas, które później łatwiej będzie zachęcić do bardziej zdecydowanych posunięć i które ze względu na swoją masowość nie będą musiały być już tak brutalne i desperackie.

Kwestią zasadniczą jest odrzucenie zasady awangardyzmu. Czyli zasady, że elitarna grupa wie lepiej, w którą stronę powinny pójść masy i próbuje dokonywać za masy wyborów. Takie podejście musi spalić na panewce. Rolą rewolucjonistów organicznych, jest przygotowywanie gruntu, tworzenie oddolnych struktur współpracy, które zaowocują w momencie wybuchu społecznego. Samego wybuchu nie da się ani przewidzieć ani spowodować.

Rzeczywiście nie chodzi o kwestię przemocy (legalizm zakłada przyzwolenie na monopol przemocy państwowej, a nie odrzucenie przemocy). Nie wiem, czy w ogóle istnieje coś takiego jak "anarchizm legalistyczny", raczej anarchiści uciekają się również do środków legalistycznych, wtedy, gdy to może przynieść skutki w jakiejś konkretnej kampanii (zablokowanie nowelizacji ustawy, zmuszenie pracodawcy do zapłaty wynagrodzenia, itp). Celem tych działań jest walka o konkretne ustępstwa systemu - dlatego, że w procesie tej walki - nieważne o jak błahe ustępstwa - następuje przewartościowanie świadomości i zrozumienie, co można osiągnąć wspólną walką. Cienką czerwoną linią, której nie należy przekroczyć, jest współpraca w realizacji celów oficjalnych instytucji - podyktowana ambicjami i złudzeniami działaczy. Dopóki anarchiści jej nie przekroczą, nie ma sensu nazywać ich "legalistami". A jeśli ją przekroczą, przestaną być anarchistami, a staną się kolejnymi Cohn-Benditami, Joschka Fischerami, itp...

Duzo duzo

Dużo tekstu mało treści. Fakt ze jakaś paczka poparzyła jakiegoś tam polityka nie jest dowodem ze owa nieformalna FAI jest pozbawiona wpływów agenturalnych. Ktoś kto zna historie wie ze np: skuteczny zamach na szefa carskiej ochrany dokonał członek organizacji która była założona i kontrolowana właśnie przez tą ochrane.
Problem nie w tym jednak ze stosują przemoc tylko ze ta przemoc jest pusta (w treści) spektakularna - w sensie jaki spektaklowi nadali sytuacjoniści. Przemoc - insurekcjonizm - czyli czytając dosłownie konspiracja celu wszczęcia powstania może być skuteczna. Historia ma na to wiele dowodów. Ale do tego trzeba przestać się podniecać zwykłym karabinem jeśli ten uda się wziąć w ręce. Bo trzeba by szaleńcem by nie wiedzieć ze jakie ma się szanse w konfrontacji ze współczesnym aparatem inwigilacji, represji itd... Konspiracja zmierzająca do wywołania zbiorowego wystąpienia w postaci blokad dróg, okupacji, palenia urzędów, niszczenia dokumentów, wywłaszczania z własności itd.. morze być skuteczna i zyskać duże poparcie społeczne szczególnie na głębokiej prowincji gdzie wyzysk i bezrobocie jest największe. Oczywiście nie obali się w ten sposób rządu ale zmusi się go do społecznych ustępstw. Tak jak podobne wystąpienia w czasach komunizmu zmuszały do ustępstw ówczesną władze. Różnica jednak jest taka ze wówczas istniała silna, zwarta młoda klasa robotnica w wielkich skupiskach przemysłowych skora do buntu. Dziś takiej klasy robotniczej nie ma. Dlatego nie ma tez szans na spontaniczne wystąpienia na taką skale. Jest więc miejsce na introspekcjonizm ale nie zapatrzony ślepo w zachodnie hucpy.

kwestie techniczne

Kilka uwag natury technicznej:

Przeoczyliście cytat Georgiasa Tsakalosa, tzn. jest on we wklejonym tu tekście, ale nie pogrubiliście jego czcionki.

Ponadto, zapewne w wyniku jakiegoś błędu zdezaktywowały się linki w zdaniu:

"Od roku 2001, kiedy to wraz z pogróżkami przesłała Berlusconiemu pocisk pistoletowy, poprzez rok 2003, kiedy zainicjowała swoją pierwszą, szerszą kampanię bombową, ma ona na koncie wiele akcji, zwróconych przeciwko państwu, UE, systemowi kapitalistycznemu oraz w szczególności przeciw systemowi penitencjarnemu. Więcej o jej działaniach przeczytasz tutaj i tutaj"

Podaje linki do tych dwóch "TUTAJ":

http://raf.la.org.pl/antyimperializm-dzi/woscy-anarchici/609-fai-wikiped...

http://raf.la.org.pl/antyimperializm-dzi/woscy-anarchici/607-komunikat-f...

Wreszcie pominięty został - mam nadzieję że to również zwykły błąd - link do strony niemieckiego Anarchistycznego Czarnego Krzyża, który potwierdza fakt, że zachodni anarchiści solidaryzują się również z komunistycznymi partyzantami np. z RAF.
Chodzi o ten fragment:

"Nadając jej autentyczność, zachodni anarchiści mówią nie tylko o anarchistycznych więźniach politycznych, ale również o rewolucyjnych komunistach z Akcji Bezpośredniej czy Frakcji Czerwonej Armii, których uważają za swoich represjonowanych towarzyszy walki. (Patrz choćby TUTAJ)"

Podaje więc ów link do słowa "TUTAJ":

http://www.abc-berlin.net/tag/raf-rote-armee-fraktion

Liczę na uczciwe i rzetelne uzupełnienie przedruku, by nie ujmować mu walorów informacyjnych. Aha, myślę, że moglibyście również dodać linki do komunikatów tych grup które potępiły FAI i walkę zbrojną.

I jeszcze jedno: z jakiego źródła pochodzi ten tekst?

Nie wiem kto wkleił ten

Nie wiem kto wkleił ten tekst i skąd. Linków nie usuwaliśmy, choć usunięte zostało niezlinkowane zdanie "kliknij tutaj" (bo nie wiadomo było do czego linkować).

A jakiś merytoryczny komentarz do wątku?

pyt

Odniose sie jak tylko bede mial dluzsza chwile czasu

...

o konformizmie i jego związkach z bazą

W tym co piszesz, zapewne jest wiele racji, ale - jak uwazaja KKO - obywatel ten jest jednoczesnie tym samym obywatelem, ktory broni banku przed rabusiami, wspolpracuje z policja i rzuca kłody pod nogi radykalom, poniewaz mimo ze pogarsza sie jego sytuacja materialna, jest nadal spacyfikowany na poziomie swiadomosci, nadal ślepo porusza sie w kregu ideologii władzy, nie majac odwagi wyjsc poza jej horyzont, tzn kieruje swoj gniew i niezadowolenie np przeciwko tej a nie innej ekipie rzadowej,(wybierając inną) tej czy innej grupie imigrantow "kradnacych" mu prace, domaga się zaprzestania cięć, a przy tym popiera represje wobec anarchistów.
Prócz tego sytuacja jest bardziej skomplikowana, niż anarchistyczny podział: społeczeństwo vs władza. W obrębie społeczeństwa nie ma przecież tylko jednej grupy obywateli, która w takim samym stopniu znajduje się w tym samym materialnym położeniu względem systemu. W czasie gdy doły społeczne radykalizują się i cierpią na skutek cięć, wyższa klasa średnia nadal może czuć się przynależna do grupy beneficjentów systemu i politycznie działać na rzecz jego konserwacji. Dlatego ktoś może sądzić, że gdy jednych nie trzeba uświadamiać, drugich należy poszturchnąć by choćby zeszli z drogi, tym pierwszym.

Dochodzi do tego jeszcze kwestia czysto etyczna, kwestia pewnej filozofii życiowej związanej ze sposobem wyznawania swojego systemu wartości. KKO pod tym względem nie są materialistami historycznymi, którzy chłodno analizują stosunek sił i sprzeczności obecnych w społeczeństwie. Im chodzi o coś jeszcze - o pewien moralny standard, który, sytuuje ich faktycznie poza większością społeczeństwa - i nie boją się otwarcie mówić o tej różnicy, a wręcz nią szczycić.O to, by dla ludzi wolność i panowanie nad własnym życiem, miały pierwszeństwo wobec materialnego poziomu życia. KKO wstydzą się, że ludzie rozejdą się do domu jeśli system da im więcej albo nie odbierze tego co już jest. To jest z ich strony w moim odczuciu pewien etyczny elitaryzm, który osadzony jest jak najbardziej w anarchistycznej tradycji sprzeciwiania się wygodniejszemu moszczeniu klatek. Jego ciekawy opis możemy znaleźć choćby w postaci anarchisty w "Germinalu" Zoli.

Tak naprawdę te rozważania kręca się wokół pytania o rewolucyjny potencjał pierwszoświatowej klasy pracującej i rolę państwa socjalnego. Coś na co już dawno wskazali maoiści, uznając za główny podmiot rewolucyjnych przemian, klasy uciskane 3 świata.
Czy od czasu wynalezienia bufora klasowego jakim jest państwo socjalne, możliwe jest jeszcze by ludzie w świecie Zachodnim chcieli rewolucji? Przecież kapitalizm w wersji opiekuńczej zafunkcjonował i pozyskał sobie masy, dopuszczając je do konsumpcji, do redystrybucji itp. Masom to wystarcza, pomimo, że zdaniem anarchisty nadal nie są wolne. Dlatego nie jest wcale pewne, że gdy wskutek kryzysu miliony ludzi wychodzą i będą wychodzić na ulice, to doprowadzi to do jakiegoś istotnego rewolucyjnego przesunięcia(jak na razie mamy tylko symptomy zwrotu ku doktrynie interwencjonizmu państwowego) Już od czasów powojennych klasa pracująca po wielkich rozruchach rozchodzi się do domu, gdy tylko utrzymany zostanie lub powiększony zakres socjalnej oferty państwa kapitalistycznego i pracodawców. M.in. dlatego w maju 68 nie wybuchła rewolucja. Już w 2 połowie XX wieku rewolucji na zachodzie chce głownie inteligencja, klasa pracująca jest wciągnięta do gry parlamentarnej przez partie komunistyczne - występują przeciwko temu ruchy nowej lewicy i partyzantka miejska, będąca ich zbrojnym przedłużeniem. Śmiało założyć można że niepokoje społeczne pod które podłączają się ruchy rewolucyjne, w tym Wy, na poziomie zmierzają wyłącznie do jednego, do reloadingu państwa socjalnego, a nie do rewolucji. Burżuazja już zawsze, gdy zajrzy jej w oczy widmo rewolucji i przemocy, będzie wciskała ten hamulec przemian społecznych - zwyczajnie dla ocalenia swojego istnienia i właściwie trudno odpowiedzieć na pytanie jak w swiecie zachodnim przeskoczyć ten problem. Wydaje się że właśnie do tego problemu nawiązują swoim etycznym radykalizmem, KKO.

Kwestię antyspołecznej wrogości KKO, faktycznie należałoby jeszcze bardziej uściślić - wydaje się, że to nie tak, iż przekreślają oni "zwykłego człowieka" i chcą wysadzić go w powietrze (KKO nie zabijają). Po pierwsze, choć jest ona akcentowana w wielu komunikatach to jednak zdecydowana większość akcji to ataki wyłącznie na aparat systemu. Nieliczne ale jednak były, ataki antyspołeczne, takie jak ten w pobliżu wiecu wyborczego, którego uczestnikow KKO określiły jako elektorat "zombie". (Zamach nie był zorganizowany w ten sposob aby kogokolwiek zranić czy zabić i nikomu nic się nie stało.Chodziło o wydźwięk propagandowy) Przez atak na społeczenstwo, KKO rozumieją atak na POSTAWĘ propaństwowego konformizmu, jest to wołanie o zmianę świadomości społecznej, ktora jak jednocześnie zdają się trzeźwo i bez złudzeń zauważać, zawsze będzie zróżnicowana - jedni będą sięgać dalej i odważniej wysuwając się na czoło walki, inni będą wąsko trzymać się partykularnych interesów oraz status quo, blokując proces zmian, i niekoniecznie wystarczy, że obniży im się stopa życiowa. Zależy też jak bardzo deterministycznie będzie się pojmować ten proces zależności między baza na nadbudową. Marks wskazywał, że w obiektywne ramy historii musi być wpisany jednak czynnik ludzkiej woli i świadomości. W tym sensie sam kryzys nie wystarczy.
I tu docieramy do problemu awangardy.

Co do awangardy to trudny temat, zależy jak ją zdefiniujesz.
Awangardy, przywództwa w kolokwialnym sensie nie da się uniknąć - w sensie grupy osób przewodzących walkom, posiadającej większe doświadczenie niż pozostali i cieszącej się autorytetem pozostałych.To zrozumiałe. Wśród anarchistów najprawdopodobniej ten jest/lub będzie, przywódcą, który jako pierwszy wychodzi przed szereg i mówi "my nie mamy przywódcy".
Ale oczywiscie chodzi Ci o awangarde w sensie władzy.
W sensie leninowsko-wałęsowskim ;), owszem, to oznacza niebezpieczeństwo dla procesu rewolucji, ale czy Lenin nie wskazuje w ten sposób na ten sam problem do którego odnoszą się maoiści i KKO?

Z anarchistycznego punktu widzenia należy dążyć do tego, żeby tak rozumiana awangarda pozostawała w oddolno-demokratycznej łączności z masami/ruchem i nie uległa hierarchicznej instytucjonalizacji - co dałoby jej do ręki oficjalne narzędzia kontroli - prowadząc zapewne do powstania nowej władzy i klasy rządzącej, do systemu monopartii.

obywatel ten jest

obywatel ten jest jednoczesnie tym samym obywatelem, ktory broni banku przed rabusiami, wspolpracuje z policja i rzuca kłody pod nogi radykalom, poniewaz mimo ze pogarsza sie jego sytuacja materialna, jest nadal spacyfikowany na poziomie swiadomosci, nadal ślepo porusza sie w kregu ideologii władzy, nie majac odwagi wyjsc poza jej horyzont, tzn kieruje swoj gniew i niezadowolenie np przeciwko tej a nie innej ekipie rzadowej,(wybierając inną) tej czy innej grupie imigrantow "kradnacych" mu prace, domaga się zaprzestania cięć, a przy tym popiera represje wobec anarchistów.

Nie zmienisz tego paląc mu samochód, czy "szturchając" go w inny sposób. Drogi awansu do klasy średniej są coraz bardziej ograniczone, a wyborcy coraz mniej uczestniczą w wyborze nowych partii. Aby nie kierowali swojego gniewu na imigrantów i anarchistów, chyba jest dość oczywiste, że zamiast ich atakować należy ich wspierać tam, gdzie występują w roli wyzyskiwanych pracowników, lokatorów pozbawianych mieszkania, itp.

wyższa klasa średnia nadal może czuć się przynależna do grupy beneficjentów systemu i politycznie działać na rzecz jego konserwacji. Dlatego ktoś może sądzić, że gdy jednych nie trzeba uświadamiać, drugich należy poszturchnąć by choćby zeszli z drogi, tym pierwszym.

To szturchanie może być skuteczne, gdy uderzy się w ich interes ekonomiczny za pomocą strajków i blokad ekonomicznych, w takim rozumieniu, jakie zostało rozwinięte tutaj: https://cia.media.pl/paradoksy_reformizmu_wezwanie_do_ekonomicznych_bloka...

Dochodzi do tego jeszcze kwestia czysto etyczna, kwestia pewnej filozofii życiowej związanej ze sposobem wyznawania swojego systemu wartości. KKO pod tym względem nie są materialistami historycznymi, którzy chłodno analizują stosunek sił i sprzeczności obecnych w społeczeństwie. Im chodzi o coś jeszcze - o pewien moralny standard, który, sytuuje ich faktycznie poza większością społeczeństwa - i nie boją się otwarcie mówić o tej różnicy, a wręcz nią szczycić.O to, by dla ludzi wolność i panowanie nad własnym życiem, miały pierwszeństwo wobec materialnego poziomu życia. KKO wstydzą się, że ludzie rozejdą się do domu jeśli system da im więcej albo nie odbierze tego co już jest. To jest z ich strony w moim odczuciu pewien etyczny elitaryzm, który osadzony jest jak najbardziej w anarchistycznej tradycji sprzeciwiania się wygodniejszemu moszczeniu klatek. Jego ciekawy opis możemy znaleźć choćby w postaci anarchisty w "Germinalu" Zoli.

To etyka właściwa wszelkim sekciarzom i inkwizytorom, począwszy od Savonaroli, przez Jezuitów, na trockistach skończywszy. Ludzie, którzy się czują lepsi od szarego człowieka powinni być pierwsi do odstrzału. A anarchista z Germinala nie osiągnął wcale więcej, niż "przegrani" bohaterowie walki społecznej opisani w tej samej książce.

Tak naprawdę te rozważania kręca się wokół pytania o rewolucyjny potencjał pierwszoświatowej klasy pracującej i rolę państwa socjalnego. Coś na co już dawno wskazali maoiści, uznając za główny podmiot rewolucyjnych przemian, klasy uciskane 3 świata.

Mocno nieaktualne stwierdzenie. Bufor społeczeństwa konsumpcyjnego jest dziś budowany w krajach takich jak Chiny - choć nadal dotyczy stosunkowo małej części społeczeństwa. Ale sytuacja jest rozwojowa. Dobrobyt konsumpcyjny rośnie w Chinach właśnie ze względu na opór pracowników wobec wyzysku.

Czy od czasu wynalezienia bufora klasowego jakim jest państwo socjalne, możliwe jest jeszcze by ludzie w świecie Zachodnim chcieli rewolucji? Przecież kapitalizm w wersji opiekuńczej zafunkcjonował i pozyskał sobie masy, dopuszczając je do konsumpcji, do redystrybucji itp. Masom to wystarcza, pomimo, że zdaniem anarchisty nadal nie są wolne. Dlatego nie jest wcale pewne, że gdy wskutek kryzysu miliony ludzi wychodzą i będą wychodzić na ulice, to doprowadzi to do jakiegoś istotnego rewolucyjnego przesunięcia(jak na razie mamy tylko symptomy zwrotu ku doktrynie interwencjonizmu państwowego) Już od czasów powojennych klasa pracująca po wielkich rozruchach rozchodzi się do domu, gdy tylko utrzymany zostanie lub powiększony zakres socjalnej oferty państwa kapitalistycznego i pracodawców.

Jesteśmy bardzo daleko od przywrócenia państwa socjalnego. Wszystkie bunty, zadymy i strajki jak dotąd doprowadziły jedynie do nieznacznego spowolnienia procesu demontażu państwa socjalnego, albo w ogóle nie zahamowały tego procesu. Działania insurekcjonistów nie zmieniły absolutnie nic w tej dziedzinie.

Burżuazja już zawsze, gdy zajrzy jej w oczy widmo rewolucji i przemocy, będzie wciskała ten hamulec przemian społecznych - zwyczajnie dla ocalenia swojego istnienia i właściwie trudno odpowiedzieć na pytanie jak w swiecie zachodnim przeskoczyć ten problem.

To jest prawda, ale to nie jest bynajmniej odkrycie KKO. Zresztą problem jest globalny i nie dotyczy wyłącznie krajów Zachodu. Poza tym, jeśli ktoś będzie finansować przyszłe państwo dobrobytu w Europie (tak jak USA finansowało powojenne prosperity Europy Zachodniej), to będą to Chiny. Już teraz wykupują długi Grecji i Portugalii. Nie widać jednak dlaczego władze Chin miałyby chcieć stworzyć w Europie coś innego niż obozy pracy.

Odnośnie awangardy:

Z anarchistycznego punktu widzenia należy dążyć do tego, żeby tak rozumiana awangarda pozostawała w oddolno-demokratycznej łączności z masami/ruchem i nie uległa hierarchicznej instytucjonalizacji - co dałoby jej do ręki oficjalne narzędzia kontroli - prowadząc zapewne do powstania nowej władzy i klasy rządzącej, do systemu monopartii.

Połącz to co napisałeś ze stwierdzeniem kilka akapitów wyżej o KKO, że istnieje "pewien moralny standard, który, sytuuje ich faktycznie poza większością społeczeństwa" i masz praktycznie gwarancję, że tak utworzona organizacja sięgnie po instytucjonalne narzędzia władzy. No bo czemu nie? To nie są anarchiści, tylko bolszewicy - więc to jak najbardziej racjonalna konsekwencja. W końcu czemu mają pozostawać w "łączności z masami", skoro są "moralnie ponad społeczeństwem"?

cd

Nie zaznaczyłem które wypowiedzi są moimi wątpliwościami a które tylko próbą streszczenia poglądów KKO - stąd pewna niejasność. Kwestia utraty potencjału i kwestia państwa socjalnego w pierwszym świecie, to moje osobiste refleksje.
W tej sprawie np. Georgias Tsakalos z KKO, stwierdził w jednym z listów to samo co uważa zapewne redakcja CIA, że wobec nasilającego się kryzysu, znów aktualny może stać się rewolucyjny potencjał klasy pracowniczej.
Ja jestem w tej sprawie zdecydowanie sceptyczny. Stwierdzenie maoizmu nie jest nieaktualne czego dowodem sa radykalne ruchy i partyzantki dzialajace w 3 swiecie, czy chocby wydarzenia w afryce polnocnej - niekatualna jest nadzieja ze proletariat pierwszego swiata obali system.

KKO nie podpalają samochodów szarym konformistom systemu - 99% ich akcji to ataki na aparat systemu - firmy prywatne i instytucje państwowe.

"Działania insurekcjonistów nie zmieniły absolutnie nic w tej dziedzinie." - nie wiedziałem, że jesteś takim znawca insurekcjonizmu. Której grupy działania tak przestudiowałeś? Chętnie czegoś się o niej od Ciebie dowiem.
Insurekcjonista zapewne odpowiedziałby Ci: Bunt zmienia to, że ludzie się zbuntowali - a jeśli coś takiego się wydarzylo choćby na poziomie indywidualnej egzystencji, nic nie jest już takie jak wcześniej.

Co do KKO to porównywanie ich do bolszewików jest po prostu głupie. KKO są anarchistami, nie chcą władzy nad nikim.
Różnica między nimi a Tobą jest taka, że oni buntują się - świadomie i w przemyślany sposób - bo nie akceptują pewnych rzeczy juz z poziomu indywidualnej egzystencji, który przybiera kolektywną formę walki zbrojnej - Ty zaś buntujesz się - świadomie i w przemyślany sposób - pod warunkiem, że klasa pracująca przyjmie Twoje idee. Ciagle wiec czekasz az klasa pracujaca zrozumie ze chcesz dla niej dobrze.
ja widze wiecej bolszewizmu w przemilczaniu przez redakcje cia, np strajku glodowego anarchistow w chile (i wielu innych anarchistycznych walk) niz w postawie kko, ktore solidaryzuja sie z anarchistycznymi wiezniami bez wzgledu na to czy ci sa anarchosyndykalistami czy insurekcjonistami.

((Nie potrzebujemy wizji masowych niepokojów społecznych, by uwierzyć w coś i się w to zaangażować, ponieważ polegamy sami na sobie i mamy wiarę w naszych towarzyszy, a także żywimy silne przekonanie, że obecny styl życia nie jest życiem. Właśnie dlatego usunęliśmy z naszego słownika domniemanie rewolucyjne zagadnienie uciskanego proletariatu.((

Chciałbym ci zwrócić

Chciałbym ci zwrócić uwagę, że wydarzenia w Afryce Północnej nie obaliły systemu. W Grecji widać spory rozdźwięk między "zadymiarzami" a protestującymi związkowcami - to dwa oddzielne ruchy i nie widać, by strategia podkładania bomb i zadymiarstwa prowadziła do zjednoczenia tych środowisk. Jeśli się mylę, to mnie popraw.

W świetle tego co piszesz, nie było to nawet celem. Dlatego nie mamy specjalnie punktów stycznych do wspólnej walki. Nie obchodzi mnie dobre samopoczucie kilku indywidualistów - co wydaje się być głównym zmartwieniem tych indywiduów.

cd2

Zgoda, nie obaliły systemu, są wręcz działaniami mas na rzecz pełniejszej integracji tych krajów z globalnym kapitalizmem na bardziej sprawiedliwych zasadach, ale pokazują że napięcia w trzecim świecie są tak silne że wciąż zdolne prowadzić do eksplozji społecznej. ta zdolność zdmuchnięcia reżimu przez masy, mogłaby być wykorzystana i pokierowana inaczej, gdyby istniały tam silne podmioty polityczne o charakterze rewolucyjnym zdolne zakorzenić w masach idee rewolucyjne i pokierować wydarzeniami w innym kierunku. Poza tym masz Nepal, masz Zapatystów, ELN, FARC i wiele innych grup, których odpowiednika nie znajdziesz w Europie.

To o czym jeszcze mowa to konflikt między masowością, na która stawiają anarchosyndykaliści, a indywidualizmem na który stawiają KKO. Celowo nie mówię insurekcjoniści, bo gdybyśmy zaczęli rozmowę o partyzantach z WR, to oni zapewne przyznali by Ci rację w twojej krytyce KKO, mimo że sami też są grupą miejskiej partyzantki, tyle że społeczną. Dlatego nie można wrzucić wszystkich tych grup do jednego worka. Niemniej w kwestii tego jak z anarchoindywidualistycznej perspektywy można krytycznie patrzeć na masowe protesty, które niczego nie zmieniają i nie zmienią, warto przeczytać ten tekst:

http://raf.la.org.pl/antyimperializm-dzi/greccy-anarchici/689-azrrt-komo...

Na koniec jedna uwaga. Starałem się streścić punkt widzenia KKO, mimo mojej niepełnej wiedzy na ich temat i nie należy mylić go z moimi własnymi poglądami.

aha w kwestii

aha w kwestii rozdzwięku:

40% Greków popiera kampanię "brutalnych" ataków przeciwko politykom

Byłoby to kolejne nieinteresujące badanie opinii społecznej. Jedno z tych często zlecanych przez partie polityczne w celu wzmacniania swojego wizerunku i sprawiania fałszywego wrażenia powszechnego zadowolenia. Jednak korporacyjna firma sondażowa (ALCO) wykazała, że 40% ankietowanych greków akceptuje ostatnią falę brutalnych ataków na polityków. W połączeniu z nieustannym potokiem pogłosek związanych z bliską restrukturyzacją krajowego zadłużenia, krajobraz staje się jeszcze bardziej płynny. Strajk generalny 11 maja jest dużym znakiem zapytania: jak wielu z tych niezadowolonych ludzi spotkamy na ulicach ? (www.occupiedlondon.org/blog - grecjawogniu.info)

ILU POLAKOW POPIERA ZSP?

co do protestow zwiazkowych to one uzyja was do restauracji panstwa opiekunczego a nie wy ich do obalenia wladzy i systemu

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.