Gospodarka
Chiński Plan Marshalla dla Europy
Yak, Pon, 2012-02-13 15:10 Świat | GospodarkaChińskie internetowe portale ekonomiczne zamieściły wywiad z ekonomistą z Chińskiego Instytutu Nauk Społecznych, Yuan Gangming, z którego wynika, że chiński rząd jest gotowy wyłożyć 100 mld euro na pomoc dla instytucji finansowych Unii Europejskiej.
Jak piszą portale, Chińczycy dotąd wiele razy dokonywali interwencyjnych zakupów obligacji krajów UE, ale obecne działania mają mieć charakter strategiczny, zapewniający stabilizację finansową zagrożonym kryzysem gospodarkom UE. Rozmiar tej pomocy porównuje się z Planem Marshalla z 1950 roku, który pozwolił odbudować zniszczone wojną gospodarki europejskie.
Yuan Gangming, zastrzegając, że nie jest to stanowisko rządu chińskiego, ale jego osobista opinia, podkreślił, że pomoc chińska dla krajów UE nie jest bezinteresowna. "Pozwoli to odzyskać równowagę finansową UE, co jest korzystne dla interesów Chin. Poza tym ryzyko tej operacji jest minimalne" - argumentował. (PAP)
Grecja: Parlament debatuje o cięciach, które dotkną 150 tys. pracowników - barykady na ulicach
Yak, Nie, 2012-02-12 23:27 Świat | Gospodarka | ProtestyAktualizacja, 13 lutego: W nocy z niedzieli na poniedziałek, grecki parlament zatwierdził program drastycznych cięć socjalnych.
Aktualizacja (za grecjawogniu.info): Po dzisiejszych demonstracjach w Atenach płoną dziesiątki banków oraz innych budynków. Intensywne starcia trwają również w Salonikach i Patras. Przed 22:00 doszło do próby zajęcia miejskiego ratusza. W Agrinio, zachodnia Grecja, grupa demonstrantów wkroczyła do biura wiceministra Thanosa Moraitisa niszcząc meble i sprzęt biurowy. W Heraklionie tłum uzbrojony w kamienie i kije zdemolował biura dwóch parlamentarzystów. Na wyspie Korfu grupa około 500 osób wyłamała drzwi do biur członków partii Pasok i Nowej Demokracji dokonując kompletnego przemeblowania. W Atenach, Duża grupa demonstrantów próbowała zaatakować dom byłego premiera Costasa Simitisa, ścierając się z rozlokowanymi w okolicy jednostkami prewencji. Celem kolejnego ataku padł posterunek policji przy Akropolu. Splądrowano sklep z bronią.
Przed budynkiem greckiego parlamentu doszło dziś do gwałtownych starć demonstrantów z policjantami. Spłonęły okoliczne sklepy i kawiarnie. W tym czasie w parlamencie trwała debata na temat cięć socjalnych wymaganych przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy i Unię Europejską, w wyniku których m.in. zlikwidowanych zostanie 150 tys. miejsc pracy, a pensja minimalna zostanie zmniejszona o 22%. W różnych częściach miasta płonęły ogniska i barykady. Do starć doszło pod Szkołą Prawa i Ministerstwem Finansów.
W proteście uczestniczyły dziesiątki tysięcy ludzi przeciwnych cięciom. Był to największy protest w ciągu ostatnich miesięcy. Pod parlementem zebrało się ok 50 tys. ludzi. Jak podała policja, 14 rannych demonstrantów zostało zabranych do szpitala. Ponadto co najmniej 50 osób przez gaz łzawiący miało problemy z oddychaniem, rannych jest też co najmniej ośmiu policjantów.
Szczecin: Kooperatywa spożywcza w twoim mieście - spotkanie
Renegade, Wto, 2012-02-07 22:26 Kraj | Ekologia/Prawa zwierząt | GospodarkaKooperatywa spożywcza w twoim mieście!
Zapraszamy na spotkanie dla osób zainteresowanych współtworzeniem kooperatywy spożywczej w Szczecinie. Prowadzenie: Wojtek Mejor oraz Monika Kłosowska, członkowie Warszawskiej Kooperatywy Spożywczej.
Promujemy nieformalny sposób zrzeszania się w celu pozyskiwania zdrowej, ekologicznej i przystępnej cenowo żywności prosto od lokalnych producentów. Poruszymy wątki: współpracy z producentami, oddolnej organizacji, ekologii.
Wojtek Mejor - grafik, pracownik drukarni, działacz społeczny, rowerzysta, ogrodnik hobbysta. W Kooperatywie najbardziej lubi jeździć na bazar po warzywa.
Monika Kłosowska - feministka, działaczka formalnych i nieformalnych grup, fotografka, socjolożka. W Kooperatywie najczęściej rozważa warzywa i nie tylko.
Bezrobocie mocno wzrosło
XaViER, Pon, 2012-02-06 15:49 Kraj | Gospodarka | Prawa pracownika | ZwolnieniaBezrobocie w styczniu skoczyło o 0,8 pkt proc. do 13,3 proc. - poinformowało Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej. Oznacza to, że przybyło 138,8 tys. bezrobotnych. Jeszcze w grudniu bezrobocie wynosiło 12,5 proc.
Liczba bezrobotnych w końcu stycznia 2012 roku wyniosła 2,12 mln osób ocenił resort na podstawie meldunków nadesłanych przez wojewódzkie urzędy pracy i w porównaniu do końca grudnia 2011 roku wzrosła o 138,8 tysiąca.
Czy chorzy podlegający leczeniu psychiatrycznemu muszą płacić podatki?
Yak, Wto, 2012-01-31 10:30 Kraj | GospodarkaPodatnicy znaleźli sposób, jak uniknąć zapłaty podatku i kary za uporczywe nieregulowanie należności budżetowych. Przedstawiają w skarbówce zaświadczenie od lekarza psychiatry, że przyjmują leki psychotropowe.
– Dwa lata z rzędu – w rozliczeniu za 2009 i 2010 – nie wpłaciłem PIT i nadal nie uregulowałem tej należności. Gdy wezwali mnie urzędnicy skarbowi, powiedziałem, że od czerwca 2011 r. z powodu wypadku samochodowego leczę się psychiatrycznie i neurologicznie i nie jestem świadomy swoich obowiązków – zdradza swój patent pan Adam z Warszawy.
Jego sprawa jeszcze się nie zakończyła. Nie wiadomo więc, czy fiskus taką argumentację przyjmie, odpuszczając zapłatę długu wraz z odsetkami. Może powołać biegłego i ocenić stan zdrowia podatnika.
– Tego typu zaświadczenia są składane przez podatników coraz częściej – przyznaje nam urzędnik z woj. śląskiego.
USA: Starcia oburzonych z policją w Oakland
Renegade, Nie, 2012-01-29 13:53 Świat | Gospodarka | Protesty | RepresjePolicja w Oakland (Kalifornia) użyła w sobotę gazu łzawiącego i granatów odurzających podczas starć z setkami ruchu "Oburzonych" protestujących przeciwko narastającym nierównościom społecznym i chciwości wielkich korporacji. Ponad 300 osób zostało zatrzymanych. Demonstranci obrzucali policjantów kamieniami, butelkami i petardami.
Ok. 2 tys. "Oburzonych" z ruchu "Okupuj Wall Street" zgromadziło się na jednym ze śródmiejskich placów i usiłowało wedrzeć się do nieczynnego obecnie Centrum Konwencji Henry Kaisera i do pobliskiego budynku YMCA.
Po odparciu przez policję "Oburzeni" przeszli ulicami miasta, uniemożliwiając ruch uliczny. Policja otoczyła siedzibę władz miejskich i wezwała posiłki z okręgu Alameda. Władze miasta oświadczyły, że "nie dadzą się zastraszyć groźbą przemocy i nielegalnych poczynań".
Wzrost wynagrodzenia to fikcja
Renegade, Nie, 2012-01-29 13:15 Kraj | GospodarkaJak wynika z danych GUS, które opublikowała "Gazeta Wyborcza", w grudniu 2011 r. średnia pensja w Polsce była o 4,4% wyższa niż rok wcześniej, ale inflacja w tym samym czasie wyniosła 4,6%. To z kolei oznacza, że realne pensje w kraju spadły.
Są takie miejsca w kraju, w których pensje spadają od dłuższego czasu. Np. w województwie świętokrzyskim było tak i w pierwszym, i w drugim, i w trzecim kwartale 2011 r. W woj. zachodniopomorskim podobnie. Nieco lepiej - pensje realnie kurczyły się tylko przez dwa kwartały - w woj. podlaskim, warmińsko-mazurskim i dolnośląskim.
Dane o płacach pochodzą z tzw. sektora przedsiębiorstw. Dotyczą 5,5 mln osób pracujących w przemyśle, budownictwie, usługach. Tej comiesięcznej statystyce umykają zarówno firmy zatrudniające do dziewięciu osób, jak i budżetówka oraz sektor finansowy. Kwartalnych danych dla całej gospodarki GUS jeszcze nie podał, ale tam tendencje są podobne.
ACTA a światowa żywność
Czytelnik CIA, Sob, 2012-01-28 23:37 Ekologia/Prawa zwierząt | Gospodarka | PublicystykaW kontrolowanych przez koncerny mediach kłamliwie wmawia się mieszkańcom naszego kraju, że ACTA to jedynie walka z piractwem w Internecie. Dlatego wielu ludzi nie związanych z Internetem uważa, że całe zamieszanie to jakaś pomyłka. Myślą sobie jedynie, że „banda złodziei chce chronić swoje prawo do złodziejstwa”. Jednakże, Acta jest dokumentem mówiącym o wszystkich występujących przypadkach łamania praw autorskich w całej światowej gospodarce. Nikt nie wychodziłby na ulice, gdyby chodziło jedynie o ochronę praw autorskich. W ACTA jest mowa o ochronie praw autorskich i dóbr, towarów i znaków podobnych. Podobnych, to nie znaczy identycznych, ukradzionych, lub skopiowanych.
Cały Internet huczy już o upadku leków zastępczych, które są w składzie, nazwie i opakowaniu podobne do leków oryginalnych. W podobnym duchu ACTA będzie prawdopodobnie wpływało na światowy dostęp do nasion, a co za tym idzie do żywności. Budzi się we mnie uzasadniona obawa, że porozumienie to znacznie ułatwi wprowadzenie w życie monopolu żywnościowego największych na świecie producentów nasion, dodatków do żywności, suplementów diety itp. Chodzi tu o firmy Monsanto i Bayer, które już od kilku lat nie kryją się ze swoimi dążeniami do przejęcia władzy nad globalną żywnością.
Co się działo przed ACTA?
Nie będę się dokładne zagłębiać tutaj w historie tych firm, ponieważ ta wiedza jest dostępna (jeszcze) w Internecie. Wszystko na YOUTUBE – Filmy „Życie wymyka się spod kontroli” „Świat wg Monsanto” Wykład dr Ratha o kartelach farmaceutycznych, i „Food INC” dostępny na YOUTUBE pod polskim tutułem „ Korporacje a żywność”. W skrócie ujmę to tak. Firmy te do tej pory zbierały patenty na najbardziej popularne na ziemi nasiona. Patent powstawał w wyniku nieznacznej modyfikacji genetycznej nasion stworzonych przez naturę. Wprowadzano małą zmianę genetyczną do soi, ryżu, kukurydzy i ją patentowano ją jako nowy produkt spożywczy. W ten sam sposób opatentowano już i trzodę chlewną. Jak podają genetycy świnia firmy Bayer w 99% genetycznie pokrywa się ze wszystkimi świniami świata. Kiedy już w 2008 albo 2009 oglądałam film o patentowaniu świń byłam przerażona, ponieważ już wtedy mówiono, że 70% świń na całym świecie posiada to samo DNA co świnia firmy Bayer. Ze strachem w oczach rolnicy z całego świata mówili o ogromnym zagrożeniu nieuprawnionego przejęcia ich wieloletnich hodowli. Po zdobyciu patentu firma Bayer automatycznie staje się właścicielem 70% wszystkich świń na świecie. Ten sam współczynnik podobieństwa dotyczy wszystkich opatentowanych przez nich roślin.
Ale im nie chodzi o jakiś tam procent. Chcą zgarnąć wszystko.
Jak chronią swoje patenty?
W tej chwili tylko przez sądy. Ścigają każdego rolnika u którego wykryto choćby jedno ich ziarno. Ścigają mając świadomość, że ziarna się rozsiewają bez wiedzy rolnika. Wystarczy jedno pole obsiane kukurydzą Monsanto, a wszystkie pola kukurydzy wokół będą w jakimś tam stopniu zainfekowane kukurydzą Monsanto. Nie mają w tym litości. Powoli wykańczają wszystkich rolników, którzy chcą uprawiać bez współpracy z Monsanto. Zniszczyli (i niszczą nadal) wolnych rolników w Kanadzie, USA. Niszczą różnorodność Meksykańskiej kukurydzy, uprawy ryżu i bawełny w Indiach. Tylko to się dzieje powoli. Jak dla nich zbyt powoli.
Dlatego potrzebują ACTA z zapisem o produktach podobnych. Mając patent na świnię, kukurydzę, soję, ryż i wiele innych będą mogli zniszczyć bez sądu wszystkich za nielegalne produkowanie produktów podobnych do ich już opatentowanych. W tym tkwi szkopuł. W PODOBIEŃSTWIE zapisanym w ACTA. Wszystkie rośliny genetycznie są zbliżone, lub identyczne z opatentowanymi roślinami przez firmę Monsanto i Bayer. Wszystkie. Po wprowadzeniu ACTA w każdym Państwie, które podpisało ten dokument te dwie firmy będą mogły bez sądów wywołać wojnę z każdym rolnikiem, każdym producentem nasion, z każdym hodowcą trzody chlewnej. I to tylko dlatego, że produkt firmy Monsanto i Bayer chroniony prawem ACTA będzie podobny do wszystkiego co stworzyła natura. Nie będzie już genetycznie modyfikowanej kukurydzy firmy Monsanto i wielu odmian kukurydzy uprawianej od tysięcy lat. Każde ziarno kukurydzy z całego świata stanie się produktem podobnym lub identycznym z opatentowaną odmianą.
Możemy sobie tylko wyobrazić jakich konsekwencji możemy się spodziewać, gdy te firmy rozpętają wojnę ze światową żywnością. Najedzone będą chodziły tylko te Państwa, które wymuszą na swoich obywatelach płacenie wysokich koncesji tym firmom. Po ACTA żaden sąd ich nie powstrzyma.
Mam nadzieję, że się mylę i że nigdy do tego nie dojdzie. Zapewnienia Rządu starają się nas za wszelką cenę uspokoić, że ACTA dotyczy jedynie piractwa w necie i że żadna inna część gospodarki nie ucierpi. Ale czy można im wierzyć? Czy można im wierzyć po tym wszystkim co już "Dla Nas zrobili" - Ustawy wprowadzające kilka tysięcy nowych chemicznych dodatków do żywności, ustawa zabijająca sklepy zioło lecznicze, działania na rzecz promowania tylko dużych dostawców żywności, ulgi podatkowe, prawne dla wielkich zagranicznych koncernów wchodzących na polski rynek, brak wsparcia dla małych przedsiębiorstw, małych rolników, kolejne zakazy sprzedaży kolejnych produktów spożywczych przez prywatne osoby, niejasne przepisy dotyczące przechowywania nasion. Czy to wszystko co dla nas zrobili do tej pory może nas napawać nadzieją? Czytając cały ten dokument … wiele złego będzie możliwe.
Maków Mazowiecki: Przeciw otwarciu Biedronki
Yak, Pią, 2012-01-27 23:53 Kraj | Gospodarka | ProtestyMakowscy sklepikarze protestują przeciwko otwarciu kolejnej Biedronki w mieście. - Zgoda na jej budowę jest dla nas przysłowiowym "gwoździem do trumny - twierdzą. Padają poważne zarzuty wobec miasta i starostwa powiatowego. - Złamano prawo, pozwolenie na budowę wydano niezgodnie z planem zagospodarowania przestrzennego - twierdzą.
W Makowie Mazowieckim planowana jest masowa budowa supermarketów. W najbliższym czasie inwestorzy planują budowę marketu budowlanego "Mrówka" zlokalizowanego przy trasie do Karniewa oraz "Marcpol" przy stacji benzynowej BP. Będą to kolejne duże obiekty handlowe w Makowie. Mamy m.in. Tesco, Biedronkę, Zielony Market, Lidl, Polomarket. Niedługo do tej kolekcji dołączą trzy następne.
Młodzi się boją, więc godzą się pracować za mniej
XaViER, Pią, 2012-01-27 13:48 Kraj | Gospodarka | Prawa pracownikaWysokie i nieustannie rosnące bezrobocie wśród młodych osób sprawiło, że stali się bardziej ulegli i elastyczni w poszukiwaniu pracy - stwierdza "Dziennik Gazeta Prawna".
Dziś młodzi gotowi są pracować za 1,3-1,6 tys. zł netto, w 2008 r. było to średnio 1,9 tys. zł - wynika z badań prowadzonych od kilku lat przez firmę doradczą Deloitte. - Wielu z nich unika rozmowy o pieniądzach - mówi Halina Frańczak z Deloitte.
Jak stwierdza "DGP", najlepsze wyjaśnienie zmiany nastawienia młodzieży można znaleźć w statystykach - w 2008 r. stopa bezrobocia wśród młodych wynosiła 16,1 proc., a na koniec III kwartału 2011 r. już aż 25,4 proc.
UE wprowadza sankcje wobec Iranu, USA wzmacniają siły militarne w Zatoce Perskiej
Yak, Pon, 2012-01-23 17:11 Świat | Gospodarka | MilitaryzmUnia Europejska wprowadziła dziś nowe sankcje przeciw Iranowi, zabraniając importu irańskiej ropy, złota i metali szlachetnych, a także zamrażając aktywa finansowe należące do tego kraju. Około 18% eksportu irańskiej ropy było dotąd kierowane na rynki europejskie. Sankcje nie będą miały skutku natychmiastowego i zezwolą na wykonanie istniejących kontraktów aż do lipca b.r. Okres przejściowy ma na celu uniknięcie nagłego wzrostu cen paliwa. Iran prawdopodobnie nadal będzie w stanie sprzedawać ropę Chinom, Indiom i innym krajom azjatyckim, jednak po cenach niższych o 10 do 15%. Już teraz, Chiny i Indie kupują 35% irańskiej ropy.
Tymczasem, amerykański lotniskowiec Abraham Lincoln wpłynął w niedzielę przez cieśninę Ormuz do Zatoki Perskiej. Dzień wcześniej Iran złagodził wcześniejsze groźby ws. lotniskowców USA na tym obszarze. Na początku stycznia władze Iranu groziły, że Iran "podejmie działania", jeśli lotniskowiec sił USA powróci do Zatoki Perskiej. W marcu przez Cieśninę Hormuz ma przepłynąć kolejna grupa bojowa lotniskowca USS Enterprise.
Davos: Ponad 100 zatrzymanych przed Światowym Forum Ekonomicznym
Renegade, Nie, 2012-01-22 23:34 Świat | Gospodarka | Protesty | RepresjeSzwajcarska policja zatrzymała w Bernie ponad 100 osób, które wzięły udział w demonstracji przeciwników zbliżającego się Światowego Forum Ekonomicznego w Davos. Rzecznik policji oświadczył, że zatrzymani brali udział w demonstracji w centrum szwajcarskiej stolicy, na którą nie wydano zgody. Oskarżono ich o zakłócanie porządku publicznego.
USA: Pozew o bilion dolarów
Czytelnik CIA, Nie, 2012-01-15 14:50 Świat | Gospodarka | Tacy są politycyByły premier Włoch Silvio Berlusconi, sekretarz generalny ONZ Ban Ki-moon i kilka innych organizacji oraz osób zostało pozwanych przez Rodzinę Smoczą („Dragon Family”) o zwrot zagrabionych papierów wartościowych wartych 1 bilion dolarów.
Pozew ma charakter federalny i wpłynął do jednego z nowojorskich sądów. Pozew dotyczy bezprawnego zatrzymania papierów wartościowych o wartości nominalnej 134 miliardów dolarów w Chiasso, na granicy szwajcarsko-włoskiej u dwóch obywateli japońskich Akihiko Yamaguchi i Mitsuyoshi Watanabe w 2009 r. Zgodnie z prawem włoskim, za przemyt papierów wartościowych grozi kara 40% wartości sumy przemycanej, choć nie wiadomo czy to ma zastosowanie, ponieważ zarówno Szwajcaria, jak i Włochy są członkami Europejskiego Obszaru Gospodarczego, którego zasadą jest dowolność przepływu kapitału.
Grecki rząd zamiast pomagać społeczeństwu, zbroi się
Czytelnik CIA, Wto, 2012-01-10 12:35 Świat | Gospodarka | Tacy są politycyPakiet oszczędnościowy w Grecji? Pieniądze idą m.in. na pojazdy opancerzone czy łodzie podwodne. Kupowane od krajów UE – donosi internetowe wydanie niemieckiego „Die Zeit”.
Greckie Ministerstwo Obrony ma długą listę życzeń: 60 samolotów wojskowych za 3,9 mld EUR, francuskie statki bojowe za ponad cztery miliardy euro, łodzie patrolowe za 400 mln EUR, tyle samo kosztuje konieczna modernizacja greckiej floty. Brakuje też amunicji do pojazdów opancerzonych Leopard, poza tym trzeba wymienić dwa amerykańskie śmigłowce Apache, a jeszcze przydałoby się kupić niemieckie łodzie podwodne za 2 mld euro.
„Die Zeit” powołuje się na amoniowego przedstawiciela greckiego rządu, który zapewnia, że gdy w marcu Grecja dostanie kolejną transzę pomocy finansowej przewidywaną na 80 mld EUR, będą realne szanse na podpisanie kontraktów zbrojeniowych. Takie wydatki to dla Aten nic nowego. W 2010 r. budżet na zbrojenia wyniósł prawie 7 mld EUR, czyli blisko 3 proc. PKB. Pod tym względem w NATO Grecję biją tylko USA.
Umowy śmieciowe cofnęły nas do XIX w.
Jaromir, Pon, 2012-01-09 21:59 Kraj | Gospodarka | Prawa pracownika | Publicystyka | Tacy są politycyPoniżej rozmowa z inspektorem pracy Marcinem*, o tym jak wspólnym wysiłkiem państwa, pracodawców i pracowników cofnięto w Polsce stosunki pracy do XIX w.
*Na prośbę rozmówcy, wieloletniego pracownika PIP, jego imię zostało zmienione a nazwisko pozostaje do wiedzy redakcji.
Juliusz Ćwieluch: – Polacy spędzają w pracy najwięcej czasu spośród wszystkich społeczeństw europejskich. Komentatorzy ekonomiczni pieją z zachwytu. Powinni?
Marcin, inspektor z Państwowej Inspekcji Pracy:
Jeśli podoba im się XIX-wieczny porządek ekonomiczny, to jak najbardziej. Ale później ludzie uznali, że praca powinna przebiegać w godnych warunkach, nie może być wyniszczająca i powinna być sprawiedliwie opłacana. I wszystko to zapisano w nowoczesnych kodeksach pracy.
- Mamy chyba taki.
Polski Kodeks pracy jest, rzeczywiście, bardzo nowoczesnym dokumentem. Ma tylko jedną wadę – jest martwy. A konkretnie został uśmiercony przez bardzo inteligentnych i sprawnych prawników. Trzeba dodać, że stało się to za ogólnym przyzwoleniem. W połowie lat 90., kiedy zaczęło się psucie prawa, to sami pracownicy naciskali na pracodawcę, żeby wyjść spod opieki Kodeksu pracy. Teraz pewnie niejeden z nich chętnie wróciłby pod ten parasol.
- Gdzie znaleziono furtkę?
W Kodeksie cywilnym. Występuje tam rodzaj umów, nazwanych umową-zleceniem. Pierwotnie była ona przeznaczona do prowadzenia interesów drugiej osoby – mam jakiś zakładzik i powierzam panu prowadzenie moich interesów. Zawieram z panem umowę-zlecenie. I ktoś się dopatrzył, że istnieje taka klauzula w Kodeksie cywilnym, która pozwala podciągnąć pod te umowy czynności różne. Chodzi o tzw. umowy inaczej nienazwane. I – w dużym uproszczeniu – dzięki temu kruczkowi udało się zastosować przepisy dotyczące zlecenia do kwestii świadczenia pracy.
- A dlaczego pracownikom tak się to spodobało?
Bo w krótkiej perspektywie na tym zyskiwali. Pracodawca mógł im płacić więcej, skoro sam płacił za ich pracę mniej. Dzięki bowiem zastosowaniu tych przepisów nie musiał na przykład oddawać haraczu do ZUS w wysokości prawie 50 proc. wynagrodzenia.
- Składkę na ZUS nazywamy haraczem, a przecież ZUS to emerytury dla nas, ale i dla naszych rodziców, dziadków.
To pracodawcy zaczęli nazywać ją haraczem, bo na początku transformacji sztucznie utrzymywany był system odziedziczony po PRL. To pracodawca opłacał całość składki emerytalnej i rentowej. Pracownik tylko odprowadzał zaliczkę na podatek dochodowy. To logiczne, że pracodawca, który całkowicie ponosił ciężar składek, szukał drogi ucieczki przed ZUS, przed kosztami ubezpieczeń społecznych. A te umowy dawały taką możliwość.
- Czyli był to rodzaj porozumienia między pracodawcą a pracownikiem: ty wychodzisz z systemu, w efekcie ja będę mniej płacił, więc podzielę się z tobą tym, co zaoszczędzę na – co tu dużo mówić – oszukaniu państwa.
To jest wariant pozytywny. Innym, częstszym, było postawienie człowieka pod ścianą. Pracodawca zawsze jest stroną silniejszą. Wystarczy, że postawił ultimatum: słuchaj, kolego, od jutra nie przychodzisz do firmy, niestety, nie stać mnie na zatrudnianie ciebie. Ale mogę zlecić ci jakąś robotę. Konkretnie będziesz robił to samo, w tym samym miejscu, za mniej więcej te same pieniądze.
- Niektórzy na wyjściu z ZUS zyskiwali.
Niektórzy tak. Tym, którzy dużo zarabiają, zawsze się podoba, jak mogą zarabiać jeszcze więcej. Mówimy o dobrze płatnych specjalistach, którzy poszli w tzw. samozatrudnienie.
Ale ktoś wymyślił, że można pójść jeszcze dalej. Tak powstały firmy jednoosobowe. Zaczęło się to w branży pracowników fizycznych, zwłaszcza w budowlance. Specjaliści typu hydraulik, elektryk zakładali własną działalność gospodarczą i na własny rachunek robili nadal to samo na rzecz tego samego pracodawcy, zawierając z nim umowę o świadczeniu usług. To było jak epidemia, bo kto nie szedł w tym kierunku, skazany był na porażkę. Po prostu przestawał być konkurencyjny.
- Spójrzmy na to inaczej: ludzie uczyli się samodzielności, nie byli skazywani na jednego pracodawcę i jego kaprysy.
Takie formy zatrudnienia zaburzyły równowagę pomiędzy pracodawcą a pracownikiem. Pracodawca nie miał żadnych zobowiązań wobec dawnych pracowników, a obecnych samodzielnych podmiotów gospodarczych. W efekcie pojawiły się problemy z podstawowymi normami, choćby w kwestii BHP i higieny pracy. A państwo szybko zauważyło, że skoro część społeczeństwa wymyka się spod oskładkowania, to trzeba coś z tym fantem zrobić.
- No i co zrobili?
Umowę-zlecenie, która była najpowszechniejszą i nadal jest najpowszechniejszą formą pozapracowniczego zatrudnienia, obciążyli składkami. W efekcie od tych dochodów odprowadzane są normalne składki na ubezpieczenie społeczne. Część składek od umowy-zlecenia to składki obowiązkowe typu ubezpieczenie emerytalne, ubezpieczenie rentowe, natomiast część jest dobrowolna. Miało to na celu, po pierwsze, oskładkowanie tych kwot. A po drugie, ograniczenie zawierania umów cywilnoprawnych w miejsce umowy o pracę.
- Rozumiem, że prawnicy również nie próżnują i ciągle potrafią czymś zaskoczyć inspektora pracy?
To prawda. Proszę sobie wyobrazić sytuację, w której Kowalski zarabia 1,5 tys. zł, a odprowadzane od tego wynagrodzenia składki oscylują na poziomie 7 zł. Mechanizm jest dosyć skomplikowany, więc posłużę się przykładem. Rejestruje pan w urzędzie gminy działalność gospodarczą jako Bolko Agencja Ochrony. Zatrudnia pan dziesięciu Kowalskich do ochrony jakiegoś obiektu. Zawiera pan z nimi umowy-zlecenia na ochronę tego obiektu za 100 zł za miesiąc pracy.
- Przecież to nierealna stawka. Rozumiem, że resztę dostaną pod stołem.
Pod stołem nie. To ryzykowne i karalne. Wystarczy w krajowym rejestrze sądowym zarejestrować spółkę z o.o. Bolko Bis, której jest pan jedynym właścicielem i jednocześnie prezesem zarządu. Jako prezes, działając w imieniu tej spółki, zawiera pan z tymi dziesięcioma Kowalskimi kolejne umowy. Tym razem na powiedzmy 1,4 tys. zł za chronienie tego samego obiektu. Ale przedkłada pan im do podpisania oświadczenie, że ponieważ są już zatrudnieni w firmie Bolko i tam odprowadzają składki na ubezpieczenie społeczne, wobec tego nie są zainteresowani objęciem ich ubezpieczeniem w firmie Bolko Bis. I tak przy płacy rzędu 1,5 tys. zł, oskładkowana kwota to zaledwie 100 zł. Wszystko to w świetle prawa. A co najśmieszniejsze, to takie umowy podpisywane są również przy ochronie nieruchomości podmiotów państwowych.
- W przetargach wygrywa najtańszy. A na ludziach najłatwiej się oszczędza.
Oczywiście. Umowy te zawiera się tylko i wyłącznie w tym celu, aby ograniczyć pewne wydatki związane z zatrudnieniem pracownika, takie, jak choćby koszt badań lekarskich, szkoleń BHP, urlopów wypoczynkowych. Nie płaci się za pracę w godzinach nadliczbowych i szereg innych rzeczy. Zleceniobiorca, o ile w umowie-zleceniu nie zawarto jakichś dodatkowych warunków, tak naprawdę nie jest uprawniony do żadnych świadczeń pracowniczych. Nie przysługuje mu urlop macierzyński, wychowawczy, ojcowski. Nie ma prawa do okresu wypowiedzenia, jaki przysługiwałby mu w ramach przepisów Kodeksu pracy.
- A może nasz Kodeks pracy jest przeregulowany i dlatego pracodawcy nie chcą zatrudniać według tych przepisów, po prostu nie stać ich na to?
Zależy, z kim chcemy się porównywać. Jeśli z krajami rozwiniętymi, to nie. Francuski kodeks pracy nawet wizualnie jest cztery razy grubszy od polskiego, w Niemczech poza kodeksem istnieje szereg porozumień ze związkami zawodowymi na poziomie regionalnym i federalnym. W obu tych krajach liczba klauzul ochronnych również jest znacznie większa. Obiektywnie rzecz biorąc, polski Kodeks gwarantuje pracownikowi sporo praw albo – jak mówią pracodawcy – przywilejów. I katalog ten jest rozszerzany, jak chociażby w kwestii urlopów macierzyńskich czy ojcowskich. Stale wydłużający się okres urlopu macierzyńskiego, urlop ojcowski, dodatkowy urlop na prawach urlopu macierzyńskiego, możliwość skrócenia wymiaru czasu pracy w okresie, w którym pracownik jest uprawniony do urlopu wychowawczego.
Z punktu widzenia pracodawcy to obciążenie. Ale z punktu widzenia populacji to niezbędne zmiany, które mają poprawić naszą dzietność. Inaczej gospodarkę dobije niż demograficzny. Nie można wyjmować sporej części społeczeństwa spod regulacji prawa pracy, bo wszyscy za to zapłacimy.
- A kto jest najbardziej narażony na to wyjęcie spod ochrony?
Z moich obserwacji wynika, że po pierwsze, młodzi i wchodzący na rynek. Równie często osoby o niższych kwalifikacjach zawodowych. Jest jeszcze jeden niuans. Zatrudnienie pozapracownicze nie daje możliwości nabywania jakichkolwiek uprawnień. Można mieć przepracowanych 10 lat i nigdy nie być pracownikiem w świetle prawa.
- Na szczęście do walki z patologią rynku pracy mamy was.
Teoretycznie tak. Teoretycznie, bo choć mamy narzędzia prawne, to okazuje się, że nieskuteczne. Art. 22, par. 1 z indeksem 1 mówi wyraźnie: „Zatrudnienie w warunkach określonych w paragrafie pierwszym jest zatrudnieniem na podstawie stosunku pracy. Bez względu na nazwę zawartej przez strony umowy”. Czyli niezależnie, czy my sobie nazwiemy ją umową-zleceniem, umową o dzieło czy jakąkolwiek inną, jeżeli ktoś jest zatrudniony w miejscu wskazanym przez pracodawcę, za wynagrodzeniem i pod jego kierownictwem, to zawsze powinien być to stosunek pracy. Jeszcze jest dodatkowo indeks 2: „Nie jest dopuszczalne zastąpienie umowy o pracę umową cywilnoprawną, przy zachowaniu warunków pracy określonych w paragrafie pierwszym”.
Tyle teoria. W praktyce orzecznictwo Sądu Najwyższego mówi o nadrzędnej roli woli stron. Czyli w momencie, w którym obydwie strony zgodnie zdecydowały się na zawarcie umowy cywilnoprawnej, chociaż warunki mogłyby przemawiać za tym, że praca jest wykonywana w warunkach pracowniczych, to powództwo jest oddalane. Moim zdaniem sąd przyjmuje fałszywą przesłankę, że obydwie strony są równe.
- Ktoś pracuje 15 godzin przez siedem dni w tygodniu i nie można mu tego zabronić, bo to lubi.
No, tak. Jeżeli jest trudna sytuacja na rynku pracy, wiadomo, że nie znajdzie pan zbyt wielu osób, które odważyłyby się na podważanie woli pracodawcy. Zresztą, jeżeli ktoś zaproponuje panu wybór: albo umowa-zlecenie, albo brak pracy, to tak naprawdę wyboru nie będzie. Jeśli jednak stwierdzę, że wspólnej woli stron nie było, mogę skierować sprawę na drogę sądową. Z powództwem mogę wystąpić nawet bez zgody Kowalskiego, którego zmuszono do zmiany formy zatrudnienia. Oczywiście sąd w pierwszej kolejności zapyta pana Kowalskiego, czy on jest w ogóle zainteresowany ustaleniem, jaki jest jego stosunek pracy. Na co Kowalski z reguły mówi: nie, i po sprawie. Nie ma się co dziwić, że w skali jednego województwa jest to raptem kilka spraw rocznie.
- W której branży jest najwięcej patologii pracy?
O branży budowlanej mógłbym długo opowiadać. Zwłaszcza o zawieraniu fikcyjnych umów o dzieło, które już wypisane czekają w szafce na przyjście kontroli. Inspektor pracy żąda przedłożenia dokumentów, które potwierdzają stosunek prawny łączący pracodawcę z osobą pracującą na jego budowie, i oczywiście dostaje takie umowy, według których okazuje się, że ktoś jest pierwszy dzień albo tydzień w pracy. W budowlance tak się porobiło, że robotnicy bardzo często nie wiedzą, na jakiej podstawie są zatrudnieni. Werbują ich do konkretnej pracy niewielkie firmy podwykonawcze. Ustalają z nimi stawkę i później się ich pozbywają.
-Do tanga trzeba dwojga.
To prawda, że wielu tak zatrudnionym osobom jest to na rękę. Nie są zainteresowane formalnym zatrudnieniem, bo na przykład pobierają zasiłek. Albo straciły już prawo do zasiłku, ale mogą korzystać z innych świadczeń socjalnych, których wysokość uzależniona jest od dochodu na członka rodziny. Bywa, że są to osoby, których dochód zajęty byłby przez komornika albo fundusz alimentacyjny. Zdarza się, że ktoś ma się stawić w zakładzie karnym. Trudno się dziwić, że tacy ludzie nie skarżą się na warunki, a pracodawcy nie zadają zbyt wielu pytań.
- Ale pan może je zadawać. Może pan wiele. Przecież inspektor pracy ma uprawnienie prokuratorskie.
Nie mogę przeszukiwać szafek pracodawców, czy nie pochowali tam jakichś lewych umów. Pracodawca ma obowiązek na moje żądanie wydać odpowiednie dokumenty. A jak mówi, że ma je u księgowej, to przecież nie aresztuję go i nie pojadę na przeszukanie do księgowej. Na rynku funkcjonują firmy, które wykonują ogromne kontrakty, a pracuje tam pięć osób na etatach. Wiele osób o tym wie. Niewielu to dziwi.
- A kto jeszcze w ogóle może liczyć na etat?
Właściwie tylko administracja państwowa, budżetówka, służby, administracja samorządowa. Wysoko kwalifikowana kadra specjalistyczna. Ale także pracownicy większych, szanujących się firm, w których dobre imię firmy stanowi, że nie narusza się podstawowych norm i stara się zatrudniać zgodnie z Kodeksem pracy.
- A może tak musi być, bo państwo jest słabe i nie ma narzędzi.
Gdyby tak było, to pewnie byśmy nie rozmawiali. Ale już w latach 70. umowy cywilnoprawne funkcjonowały powszechnie w tzw. obrocie chałupniczym. Nazywano je umowami o pracę nakładczą. Mówimy o prostych zajęciach typu składanie długopisów, zszywanie ścierek. I nasz ustawodawca co prawda nie przypisał im uprawnień wynikających ze świadczenia pracy w ramach Kodeksu pracy, jednakże upoważnił Radę Ministrów do wydania rozporządzenia o zakresie stosowania do tych umów prawa pracy. To jest dosyć szeroka ochrona, bo zapewnia w pewnym zakresie urlopy wypoczynkowe, ochronę związaną z macierzyństwem i ochronę czasu pracy. Takie elementarne rzeczy.
Dlaczego do tej pory żaden z ustawodawców nie wpadł na pomysł, żeby w analogiczny sposób wprowadzić do Kodeksu pracy regulacje dotyczące umów cywilnoprawnych typu umowa-zlecenie, umowa o dzieło? Tym bardziej że taka możliwość zapisana jest w art. 303 par. 2 Kodeksu pracy.
- No właśnie, dlaczego?
Nie wiem, może po tym wywiadzie ktoś odpowie.
Źródło: tekst pojawił się w internetowym wydaniu tygodnika "Polityka"