Rasizm/Nacjonalizm

NIE BOJĘ SIĘ UCHODŹCÓW! BOJĘ SIĘ, CO MOŻE SPOTKAĆ ICH W POLSCE

Blog | Rasizm/Nacjonalizm

 WelcomeBardzo duża część uchodźców, przedstawianych jako Syryjczycy, jest tak naprawdę Kurdami, zamieszkującymi Syrię. Kurdowie od lat toczą walkę o stworzenie własnego państwa. Państwo Kurdyjskie ma być w pełni demokratyczne, oparte na samorządności oddolnej. Kurdowie mają bardzo luźny stosunek do religii (są wśród nich muzułmanie jak i chrześcijanie).
Kurdowie od wielu miesięcy toczą samotną walkę z Państwem Islamskim, które prowadzi ekspansję terytorialną na terenie Syrii. Tereny te zamieszkiwane są właśnie przez Kurdów, pragnących ogłosić swoją niepodległość (Kurdowie to największy naród bez państwa – 20 milionów ludzi). Państwo Islamskie ma jednak znacznie lepszą broń i jest wspierane przez wiele sił zewnętrznych. Powoli więc udaje mu się wypierać Kurdów. Duża część uchodźców zaczyna uciekać z terenów kurdyjskich do Turcji. Turcja jednak od lat prześladuje Kurdów, gdyż ich państwo ma znaleźć się również w niewielkiej części obecnej Turcji, która oczywiście nie chce na to pozwolić. Policzkiem dla Turków było również wejście do parlamentu w 2015 roku kurdyjskiej Ludowej Partii Demokratycznej (HDP), co według obozu władzy – zdestabilizowało sytuację. Władza więc rozpoczęła prześladowania Kurdów, otaczając region, przez nich zamieszkały i prawdopodobnie pacyfikuje te tereny (prawdopodobnie, bo nie wpuszczani są tam żadni dziennikarze, a informacje pochodzą od samych Kurdów).
Turcja urządziła właśnie swoją noc kryształową https://www.tygodnikpowszechny.pl/antykurdyjska-noc-kryszta… . W całym kraju podpalane są siedziby HDP. Policja bezczynnie się temu przygląda, a straż nie gasi pożarów. Sami Kurdowie doświadczają przemocy bezpośredniej – są bici, szykanowani, zadarzają się też ofiary śmiertelne. Te prześladowania doprowadzają do panicznej ucieczki Kurdów z Turcji.
Jednak polskie media i politycy przedstawiają uchodźców jako ludzi nieodpowiedzialnych, którzy mieli w Turcji wszystko, ale chcieli jeszcze więcej i narażali własne rodziny, które tonęły, przedostając się do Europy. Pojawia się bardzo wiele niesprawdzonych informacji, jak np. rzekome zatrzymanie wśród uchodźców na Węgrzech dwóch terrorystów. Kilka dni później jednak okazuje się, że zatrzymanie nastąpiło na podstawie zdjęć, jakie Ci ludzie mieli ze sobą, a na których byli z bronią. Zostali jednakże zwolnieni, okazując się bojownikami, walczącymi właśnie z Państwem Islamskim, co potwierdziło śledztwo Associated Press http://natemat.pl/153885,walczyl-po-stronie-isis-teraz-jest… . Jednak polski Internet wydał już wyrok i pełne nienawiści profile na FB krzyczą: „Oni wszyscy są terrorystami, widzicie?” Nikt nie pofatyguje się, by zamieścić wyjaśnienie, dotyczące tego zatrzymania. Kolejnymi argumentami przeciwko emigrantom są pokazywane zdjęcia obcinających głowy wrogów bojowników Państwa Islamskiego, czyli ludzi, z którymi ci emigranci walczą i przez których uciekają. Kolejnym zarzutem jest to, iż pośród uciekinierów 75% to mężczyźni. 1. Podróż do Europy często trwa kilka miesięcy i ludzie starzy czy dzieci boją się, że sobie nie poradzą a kobiety boją się gwałtów i śmierci. 2. Młodzi mężczyźni słyszą od rodziców: Synu uciekaj, my jesteśmy starzy i może dadzą nam spokój, a ciebie zabiją 3. Rodziny wysyłają mężczyzn do Europy: Jesteś młody i silny dotrzyj do Niemiec, zarób pieniądze, ścignij całą rodzinę. Bardzo często również prawicowe media pokazują drastyczne zdjęcia morderstw i gwałtów, jakie mają mieć miejsce np. w Skandynawii. W rzeczywistości większość z opisów jest fikcją, a pokazywane zdjęcia pochodzą z zupełnie innych morderstw i wypadków.
Cała ta sytuacja w naszym kraju przypomina polowanie na czarownice z lat trzydziestych w Niemczech. Również wtedy Żydów przedstawiano jako groźnych zwyrodnialców, odpowiedzialnych za wszelkie zło. Gdy media pokazały nieżywe dziecko na plaży, część komentarzy internautów miała dosłownie taki wydźwięk: „Dobrze, że zdechł, bo pewnie by był terrorystą”. Kuriozalne jest to, że dziecko było właśnie Kurdem, duża część rodziny którego zginęła w Kobane podczas walk z Państwem Islamskim. Czemu więc jest w naszym kraju przyzwolenie na taką mowę nienawiści? W Polsce już teraz według różnych źródeł mieszka od 15 do 25 tysięcy Arabów, z którymi nie było nigdy problemów. Mimo to zdecydowana większość rodaków boi się uchodźców i jest podatna na ową propagandę nienawiści. Niemcy, którzy mają dużą ilość uchodźców, nie mają w większości naszych obaw. Organizowane są powitania, a nawet na stadionach piłkarskich pojawiają się ogromne żywe napisy „Witamy uchodźców”.
Zapytano mnie, jako osobę piszącą na różnych forach, „Czy się nie boję tych ludzi”? Nie, nie boję się. Boje się natomiast tego, że w wyniku kampanii nienawiści ludzie, którzy uciekali przed fanatyzmem religijnym, będą właśnie opluwani, znieważani, a może i bici na naszych ulicach.

Sytuacja uchodźców w Budapeszcie sierpień/wrzesień 2015

Świat | Publicystyka | Rasizm/Nacjonalizm | Tacy są politycy

Oto ciekawa relacja Polaka zaangażowanego prywatnie w pomoc uchodźcom mieszkającego w okolicach dworca Keleti.

Mieszkam w Budapeszcie, przy parku Republiki (Köztársaság tér, nazwę zmieniono, ale posługuję się dawną, prawdziwą) w pobliżu dworca Keleti. Ciężko nadążyć w opisywaniu, co wyprawia banda Orbana: Na pocieszenie wlepię także link do filmu, który pokazuje, że mieszkańcy okolic pomagają, jak mogą - ktoś ma psa, sympatycznego i bardzo cierpliwego do dzieci, więc go zaprowadza na spacery pod dworzec Keleti, żeby dzieciakom dać frajdę: https://www.youtube.com/watch?v=8GxYknZoWZQ

----

2015.08.31.

Przez Budapeszt od kilku miesięcy przetacza się dziennie kilkuset uchodźców. Do tej pory nie było z tym problemu, ruch był płynny - przybywają z Grecji, przez Macedonię i Serbię, pieszo albo kto jak może, a od Budapesztu w cywilizowanych warunkach, pociągiem, z obietnicą Angeli Merkel godnego przyjęcia w Niemczech i ekspresowego załatwienia podania o azyl (Niemcy od roku zawiesiły de facto porozumienia z Dublina o odsyłaniu uchodźców do pierwszego kraju unijnego, na którego terytorium uchodźca wkroczył jako pierwszym, a od kilku dni de iure).

Banda Orbana przedstawiała sytuację w swojej propagandzie Węgier jako kraju mlekiem i miodem płynący, że to do Węgier ciągną miliony z całego świata. Kiedy się okazało, że dla nikogo Węgry nie były celem, a państwem władnym, żeby im nadać status uchodźcy, jest Grecja (ponieważ wszyscy uchodźcy w Budapeszcie przybyli przez Grecję), policja węgierska tydzień temu zaczęła ludzi z pociągów wyciągać (pod pretekstem, że niby złamali prawo, bo nielegalnie przekroczyli granicę), po czym natychmiast puszczano ich wolno bez żadnego postępowania, tylko że ci ludzie stracili bilet, a zanim kupili nowy na pociąg za kilka dni, wytworzył się zator. Nieprawdą jest, że dworzec zamknięto "przez Syryjczyków". Zator zawiniony jest wyłącznie przez władze węgierskie. W tej chwili dwa-trzy tysiące ludzi koczuje między dworcem Keleti a placem Republiki, przy którym mieszkam. Uchodźcy zaczęli nosić kartki typu "Zmierzamy do Niemiec, nie przetrzymujcie nas, Węgry!". Ponieważ za dnia jest upał, nie da się wysiedzieć na rozgrzanym betonowym placu przed dworcem, ludzie szukają ochłody i odpoczynku w cieniu po okolicznych uliczkach i parkach. Leżą, siedzą, a przede wszystkim odpoczywają. Po tym, przez co przeszli, należy im się chwila odpoczynku w oczekiwaniu na pociąg, a nie żeby ich policja przepędzała i upokarzała na potrzeby propagandy reżimu. Dodam, że Węgierski Czerwony Krzyż (całkowicie podporządkowany rządowi Orbana) ma zakaz pomagania uchodźcom, nie pomaga im więc, ani też żadna oficjalna organizacja rządowa ani samorząd, jedynie osoby prywatne, które się dwoją i troją, żeby rozdawać wodę i arbuzy, a dzieciom cokolwiek do zabawy, kartki i kredki. Co ciekawe, i chyba oczywiste, uchodźcy wokół Keletiego nie śmiecą, bo zwyczajnie nie mają czym - nie mają nic. Wieczorem na ogrodzeniach rozwieszone są ubrania, wyprane w parkowym zraszaczu murawy, żeby wyschły, ale też zapewniają jako taką intymność do spania.

Na koniec wspomnę nasze małe zwycięstwo: po dwóch miesiącach mieszkańcy okolic wywalczyli na samorządzie, żeby postawił w parku kilka toi-toi.

----

2015.09.02.

W Budapeszcie istnieją trzy dworce: Południowy, Wschodni i Zachodni, każdy na pociągi odjeżdżające w określoną stronę świata. Uchodźcy przychodzą pieszo lub przyjeżdżają pociągiem na dworzec Południowy, potem muszą się przedostać na dworzec, z którego odjeżdżają pociągi do powiedzmy Berlina (dworzec Keleti).

Cywile (nie rząd, nie samorząd, tylko osoby prywatne!) utworzyli trzy strefy dla uchodźców z toi-toi i bieżącą wodą oraz bardzo ograniczoną możliwością przyjmowania darów, żeby je rozdać wśród potrzebujących. Ludzie w życzliwości przynoszą, co popadnie: ubrania, konfitury i własnoręczne kanapki, których nie ma kto rozdać, bo przecież woluntariusze nie wynajmą magazynów i chłodni, żeby takie dary przyjmować, sortować, rozdawać. Organizacje pomagające w Budapeszcie uchodźcom wielkimi literami informują, żeby nie przynosić ani ubrań, ani kanapek, ani konfitur. Nie ma ludzi, żeby to magazynować, zresztą nikt nie podejmie się odpowiedzialności, żeby komuś wręczyć nie wiadomo skąd pochodzące przepraszam, ale ochłapy i niepotrzebne tony ciuchów. Kto chce pomagać, może przeczytać info, jest jasno sformułowane, co jest danego dnia potrzebne w każdej z trzech stref.Organizacja pomagająca uchodźcom w Budapeszcie zakotwiczyła na górze strony instrukcję, co można przynieść, a czego nie należy przynosić na potrzeby migrantów: https://www.facebook.com/migrationaidhungary?fref=ts

Nie znając węgierskiego widać, że jest to fajnie i przejrzyście napisane, ze strzałkami itepe, a przede wszystkim instrukcja jest uaktualniana codziennie! Dzisiaj na przykład na dworcu Keletim było zapotrzebowanie na maty - do siedzenia w cieniu, albo żeby rodzic miał na czym dziecku zmienić pieluchę, nie wiem, ale tyle wyobraźni można oczekiwać, że osoba pragnąca pomóc najpierw zapyta, co jest potrzebne, a nie przynosi w ciemno, a potem się obraża na "niewdzięczność" obdarowanych.

Oto przykład chamskiego artykułu o rzekomej niewdzięczności uchodźców, ze zdjęciem kanapek wyrzuconych do kosza. Jeżeli napotkacie na coś podobnego wykręcającego fakty odnośnie sytuacji na Węgrzech, dajcie proszę znać, to sprawdzę, poszukam i sprostuję: http://pikio.pl/wegrzy-ofiarowali-kanapki-imigrantom-ci-wyrzucili-je-do-...

----

2015.09.03

W Orbanistanie absurd goni absurd. Viktor Orban w sprawie uchodźców zrobił z Węgier pośmiewisko, teraz postawił na czystą przemoc.

Przypomnę, że do niedawna według porozumień z Dublina państwem, które jest władne nadać status uchodźcy, jest pierwsze państwo unijne, na terenie którego znalazł się uchodźca - w przypadku uchodźców w Budapeszcie jest to Grecja, ponieważ niemal wszyscy przybyli przez Grecję. Niemcy jednak porozumienia z Dublina zawiesiły de facto rok temu, a de iure tydzień temu - teraz każdy Syryjczyk może złożyć w Niemczech wniosek o status uchodźcy, niezależnie, przez jaki kraj przybył do Niemiec. Viktor Orban wymachiwał szabelką w obliczu "imigranta-wroga", a tu nagle się okazuje, że "wroga" nie ma, bo "wroga" Niemcy zabrali do siebie. (Do propagandy "Węgry bronią granic Europy" potrzebne są widowiskowe tłumy uchodźców szturmujących dworzec, dlatego w zeszłym tygodniu węgierska Policja zatrzymała pociąg już jadący do Monachium i wyciągnęła z niego ludzi (zdjęcia i kalendarium wydarzeń w angielskim http://www.bbc.com/news/world-europe-34136823). Na budapeszteńskim dworcu Keleti powstał zator. Koleje austriackie/niemieckie wysłały specjalny pociąg, żeby ich zabrał, więc na drugi dzień się rozluźniło, ale wtedy rząd węgierski skierował na dworzec więcej policji z rozkazem, że mają nikogo nie dopuścić na teren dworca, jedynie po wylegitymowaniu).

Wczoraj złożono w Parlamencie węgierskim projekt ustawy kryminalizujący bycie uchodźcą. Każdy, kto przybył na Węgry nielegalnie, popełni przestępstwo, i zostanie osadzony w obozie karnym. (Już obecnie węgierskie obozy dla uchodźców niewiele się różnią od obozów karnych, ale media mają zakaz zbliżania się, więc nie wiadomo, co tam się dzieje).

Przypomnę, że rząd węgierski (wszechwładny od puczu konstytucyjnego sprzed kilku lat) kontroluje wszystkie media - bezpośrednio (jako właściciel mediów publicznych) lub pośrednio za pomocą powolnej sobie Rady Mediów (wszyscy członkowie są z nadania Viktora Orbána) i systemu arbitralnego udzielania koncesji. Prócz ograniczeń formalnych istnieją również działania zakulisowe (rząd węgierski nałożył na RTL gigantyczny podatek specjalny, potem sam z siebie zaproponował, że go obniży, ale z powrotem podniesie, jeżeli RTL będzie krytykował rząd Viktora Orbána). Media węgierskie mają na przykład zakaz pokazywania, że wśród uchodźców są dzieci (!).

Przypomnę, że rząd węgierski zakazał pomagać uchodźcom wszystkim podległym sobie organom, instytucjom i agendom, w tym Węgierskiemu Czerwonemu Krzyżowi. Uchodźcom nie pomaga więc żadna instytucja publiczna ani samorząd, jedynie osoby prywatne. Wczorajszy projekt nadaje policji i wojsku specjalne uprawnienia, co jest mało ważne, ponieważ już teraz mają specjalne uprawnienia. Ważne jest, że projekt otoczony jest retoryką wojenną - że niby Węgry są zagrożone przez masy imigrantów, którzy nie marzą o niczym, jak osiedlić się w płynącym miodem i mlekiem Orbanistanie, że aż potrzebne jest wojsko, żeby kraj obronić.

----

2015.09.03.

Wczoraj wieczorem była jedna, na dzisiaj planowana jest druga manifestacja przeciw projektowi ustawy rządu węgierskiego, żeby kryminalizować bycie uchodźcą.

Groteski ciąg dalszy: węgierskie PKP (MÁV) zniosło kursowanie pociągów międzynarodowych z dworca Keletiego. (Ba! Zaraz się okaże, że Keleti nie jest już dworcem). Teraz Niemcy nie mogą już przysłać kolejnego pociągu specjalnego, żeby zabrał Orbanowi tak bardzo mu na użytek propagandy potrzebnych uchodźców.

Wiedzieliście? Kursowanie pociągów międzynarodowych regulują przepisy międzynarodowe, które są nadrzędne w stosowaniu ponad przepisami państwowymi dowolnej rangi. Ba! Jeżeli dysponujesz biletem na pociąg międzynarodowy o wartości przekraczającej ileśtam euro, to twoja podróż podpada pod regulacje prawa międzynarodowego od chwili, kiedy dotkniesz rzeczonego pociągu, i każda przeszkoda czy utrudnienie ze strony władz danego państwa będą analizowane w świetle owych regulacji. Stąd oficjalna decyzja, że Keleti przestaje być dworcem międzynarodowym.

----

"MigSzol" znaczy solidarność z migrantami - polecam, publikują na bieżąco krótkie i treściwe info w węgierskim i angielskim:https://www.facebook.com/migszolcsoport

----

2015.09.03.

18:00

Czwartek - w ramach ohydnej pułapki władze węgierskie rano otworzyły dworzec Keleti i wpuściły uchodźców do pociągu, mówiąc im, że pociąg zawiezie ich do Sopron na granicy węgiersko-austriackiej, a jednocześnie na stronie MÁV pojawiły się zdumiewające instrukcje, jak dojechać na terytorium Węgier do określonego miasta przygranicznego, a potem przejść pieszo na teren innego państwa unijnego. Uchodźców oszukano: w miejscowości Bicske, gdzie znajduje się obóz dla uchodźców, pociąg zatrzymano, wagony porozczepiano, i z każdego wagonu z osobna policja wyciąga ludzi i siłą prowadzi ich do obozu. Pozostali nie chcą wyjść z wagonów, cały dzień stawiają opór, pozbawieni jedzenia i picia. W południe temperatura w nagrzanych, przepełnionych pod sufit ludźmi wagonach doszła do pięćdziesięciu stopni. Policja przez cały dzień, wagon po wagonie, wyciąga ludzi, wszyscy walczą. Wcześniej węgierska policja zarządziła ewakuację dworca w Bicske, żeby mieć wolną rękę do działań, bez świadków, jednak po protestach mediów, głównie zagranicznych, wycofała się. Dantejskie sceny, przemoc i pałowanie, targanie do obozu.

Tam, gdzie dotarły media, i filmowały działania policji, posłużyła się metodami polubownymi, rozdając wodę i przekonując uprzejmie, żeby zechcieli wysiąść. Chodzi o kilka tysięcy osób w różnych punktach Węgier, więc nie dziwcie się, że na przykład czytacie o jednym pociągu pozornie sprzeczne doniesienia (podkreślam, że pociąg rozczepiono!).

----

2015.09.05. sobota rano - notka niesprawdzona

Wczoraj wieczorem (czyli w piątek) władze węgierskie wpuściły na plac Republiki bandę nazioli i kibiców po meczu, wiedząc, że przez cały dzień organizowany jest pogrom. Uchodźcy z placu Republiki zostali ostrzeżeni i zaczęli uciekać, kto nie zdążył, tego pobili. Wczoraj, w piątek, władze niemieckie/austriackie (wspólnie?) zorganizowały i przeprowadziły operację ewakuowania kilku tysięcy osób zagrożonych przez działania rządu węgierskiego lub z jego podpuszczenia (brak jakiejkolwiek pomocy, głód i brak higieny, zagrożenie epidemią, tolerowanie wycieczek neonazistów na dworzec Keleti, żeby opluwać i lżyć koczujących, wreszcie piątkowa próba pogromu). Uchodźcy trzymani w różnych obozach w kilku miejscowościach Węgier podnieśli bunt i siłą wydarli się z obozów i ruszyli pieszo, kilka maszerujących kolumn się połączyło. Dzisiaj (sobota) rano nie ma już uchodźców w Budapeszcie, wszyscy ruszyli pieszo do granicy, a Austriacy wysłali im na ratunek (!) kolumnę autokarów, jedzenie i picie.

Władze węgierskie przymuszone presją Austrii i Niemiec pomagają jednak w ewakuowaniu, od drugiej w nocy, zwykłymi autobusami miejskimi uchodźcy są wywożeni z Budapesztu do granicy z Austrią.

----

2015.09.05. sobota w południe

Wczoraj Parlement węgierski przegłosował proponowane rozwiązania, czyli karanie uchodźców więzieniem (obozem karnym) zamiast rozpatrywać podanie o azyl, i nadzwyczajne uprawnienia dla sił porządkowych i wojska. Rząd węgierski w dowolnej chwili może wprowadzić stan wyjątkowy i ograniczyć podstawowe wolności, między innymi policja będzie mogła o każdej porze dnia i nocy wkroczyć do dowolnego mieszkania, przy podejrzeniu, że przebywają w nim nielegalni imigranci.Dyskusja w Parlamencie miała miejsce jednocześnie z organizowaniem przez neonazistowskich bojówkarzy pogromu na uchodźcach koczujących na placu Republiki. Postawę władz węgierskich bandyci potraktowali jako zachętę do działań, tym bardziej że rząd Orbanistanu od kilku miesięcy prowadzi intensywną kampanię nienawiści wobec cudzoziemców. Ostrzeżeni, migranci z placu Republiki w większości zdążyli uciec. Kilku pobitych, jedna osoba zraniona nożem w udo.W nocy z piątku na sobotę władze węgierskie, na wieść, że z Austrii jedzie kolumna pojazdów na ratunek zagrożonym (autokary, ochotnicy pragnący wspierać w marszu, jedzenie, picie), przyłączyły się do ewakuacji - autobusami miejskimi z Budapesztu aż do granicy austriackiej - na zasadzie "A weźcie ich sobie!".

----

Informacje, ile kosztowałoby przewiezienie uchodźcy ciężarówką z Budapesztu do Berlina przez Kraków, które pojawiły się były kilka dni temu jako oczywista i przewidywalna konsekwencja działań władz węgierskich (zamknięcie dworca, oszustwo z pociągiem), znikły.

----

2015.09.05.

Wczoraj pół dnia skrobałem marchewki i szorowałem kociołek, potem ruszyliśmy na plac z kanapkami, ja w grupie zbierającej śmieci. Chodzę więc po parku i zbieram śmieci. W miarę jak się zbliża wieczór, zamiast coraz więcej, jak od roku, robi się coraz mniej ludzi. Siadam, nagrywam swój filmik, obok uchodźca otwiera telefon, czyta esemesa, na twarzy maluje mu się zdeterminowanie, zrywa się i rusza. Kto inny obraca się nerwowo, jakby szukał, kto gdzie stoi. Bez krzyków, bez paniki, wręcz rutynowo tłum opuszcza plac. Afgańskiego nie znam, więc nic nie rozumiem, ale zbliżające się dudnienie i skandowanie węgierskich haseł szowinistycznych rozpoznaję wyraźnie. Odniosłem wypełniony worek, zapasowy przymocowałem do ławki, ostentacyjnie jeszcze złapałem do niego kilka śmieci, tak żeby jak najwięcej osób widziało, po co umieszczam tutaj worek na śmieci, idę do domu, chodnikiem obok neonazistowskich bojówkarzy.

https://www.facebook.com/ArkadiuszKarski/videos/vb.100000405463091/98338...

----

Dlaczego widzimy głównie mężczyzn: po pierwsze media węgierskie mają zakaz pokazywania, że wśród uchodźców są dzieci, a że dzieci raczej są blisko kobiet, to media czerpiące ze źródeł węgierskich pokazują przewagę mężczyzn i wprowadzają w błąd, zgodnie z intencją władz węgierskich. Po drugie mężczyźni kładą się spać w parku tuż przy alejkach, na widoku, a kobiety raczej w głębi parku, z dala od alejek i wzroku przechodniów, za krzakami lub ogrodzeniem z patyków i ciuchów. Dlatego jeśli idziesz alejką wieczorem w parku, to również widzisz głównie mężczyzn. Ale kiedy w podziemiach Keletiego Studio Event puściło na ścianę Tom i Jerry, nagle widzisz, że 90% uchodźców to dzieci:

https://www.facebook.com/eventstudio.hu/photos/a.965828876766117.1073741...

----

2015.09.05. sobota wieczór

Prasa potwierdza, że przez te kilka dni kryzysu zarówno kanclerz Niemiec, jak i Austrii naciskali i wydzwaniali do Viktora Orbana, żeby się opamiętał i zaczął aplikować prawo unijne odnośnie ochrony granicy zewnętrznej Unii i zasad udzielania azylu, a mianowicie przypomnieli Orbanowi, że Węgry mają obowiązek uchodźców godnie przyjąć i spisać tożsamość, pobrać odciski palców itepe w celu, żeby móc rozważyć wniosek o azyl od uchodźców, a imigrantów zarobkowych odesłać. Spisywanie tożsamości i pobieranie odcisków nie może służyć upokarzaniu ludzi. Oboje kanclerzy przez cały czas podkreślali, że zorganizowana przez Niemcy i Austrię piątkowa ewakuacja uchodźców z Węgier miała charakter jednorazowy i wyjątkowy.

----

2015.09.07.

Zajawka (tekst celowo niedokończony):

Do tej pory wśród migrantów było ileś ewentualnych integrystów, ale dzięki działaniom władz węgierskich wśród migrantów rośnie radykalizm i wrogość, a także zaczęła się rozwijać przestępczość skupiona wokół szmuglowania ludzi na trasie Budapeszt-Kraków-Berlin (więcej szczegółów nie planuję podawać, bo już nieaktualne), ale to zauważyły władze austriackie i niemieckie, i położyły temu kres na równi z NASZYMI działaniami osób prywatnych organizowania uchodźcom ludzkiego pobytu tak, żeby jedna i druga mafia nie miała interesu w organizowaniu nowej trasy.

Napiszę wprost: dzięki temu, że opiekujemy się uchodźcami tutaj na placu Republiki w Budapeszcie, nie macie w Krakowie na plantach siedemnastu tysięcy migrantów, ani nie macie bandyty, który kupił kałasznikowa za pieniądze zarobione na szmuglowaniu ludzi z ryzykiem, o którym nie wiedzą, że niektórzy się uduszą. Chodzi mi o mechanizm "skutki prohibicji w Chicago" - od pojedyńczych paserów/szmuglerów do wszechpotężnej mafii i przemocy na każdym kroku.

O zagrożeniu epidemiologicznym dla Europy środkowo- wschodniej, które stworzyły władze węgierskie, napiszę osobno. Zagrożenie istnieje od kilku miesięcy i rośnie, a władze węgierskie udają, że o epidemiach nie wiedzą, ponieważ wyłącznie czekają, aż pojawi się taka medialna typu Ebola, żeby wprowadzić stan wyjątkowy, a nie interesuje ich, że my tu od miesięcy mamy epidemię biegunki z powodu, że władze Orbanistanu...
https://www.facebook.com/notes/1368923403148019/

----

2015.09.08.

Parlament upoważnił w piątek rząd węgierski, żeby w dowolnej chwili wprowadził stan wyjątkowy (pod pretekstem uchodźców) i zawiesił podstawowe wolności. Wprowadzono trzy przestępstwa (karane skazaniem na obóz karny lub wydaleniem):
- nielegalne przekroczenie granicy
- niszczenie zasieków/płotu/muru
- przeszkadzanie w budowaniu zasieków/płotu/muru.

Rząd węgierski postanowił od 15 września zamknąć granicę południową. Pas sześćdziesiąt kilometrów przy granicy to będzie strefa specjalna, prawdopodobnie zamknięta dla mediów, tak jak teraz niedostępne są obozy dla uchodźców. Kto przejdzie granicę, to tylko w wyznaczonych punktach, tam znajdzie się w zamkniętej przestrzeni, do której jest wejście tylko od strony Serbii, ale bez możliwości przejścia na teren Węgier - to będzie strefa tranzytowa, gdzie trzeba będzie odczekać na rozpatrzenie podania o status uchodźcy i azyl lub wydalenie. Policja i wojsko mają w ramach nadzwyczajnych uprawnień pilnować pozostałych odcinków granicy (tej części pakietu ustaw chyba jeszcze nie przegłosowano). Po tym trochę żałośnie wyglądającym płocie kolczastym Węgry chcą wybudować w drugiej linii mur na cztery metry, skuteczniejszy.

----

Z waszych reakcji mam wrażenie, że moja relacja jest jakby nie dość obrazowa, zarzucacie, że nie pstrykam i nie filmuję. Wyjaśnię: Jestem pedagogiem i rodzicem zastępczym, chodzę ludziom po domach i rozwiązuję problemy wychowawcze. Od lat przywykłem, że niczego, czego się dowiedziałem, nie wolno mi wyjawiać, obowiązuje mnie absolutna dyskrecja odnośnie czyjegoś życia rodzinnego. Ale "absolutna dyskrecja" to za mało: dzień w dzień i od lat muszę epatować na prawo i lewo taką postawą. Żyję w "bąbelku ochronnym", który zbudowałem trzydzieści lat temu, i w którym wychowałem kilkoro dzieci i wychowuję kolejne. Nie czynię, a w szczególności nie publikuję nic, co mogłoby kiedykolwiek zachwiać poczuciem bezpieczeństwa dla dziecka, które jest, będzie lub mogłoby być pod moją opieką. Nie plotkuję, i dzięki temu z jednej strony każde z dzieci, które wychowałem lub wychowuję, żyje w pełni otwarcie jako wychowywane przez geja lub parę gejów, obok lub zamiast rodzica, z drugiej strony żadne nie spotkało się z jakąkolwiek przykrością z pobudek homofobicznych, ani w PL, ani w HU. Nie pstrykam, nie nagram niczego, co opisuję, co ma miejsce na placu Republiki w Budapeszcie. Dziękuję za zrozumienie.

Poza tym wszystkie moje publikacje są przyjazne dla osób głuchych oraz niewidomych lub słabowidzących: jeśli zdjęcie, to z opisem, jeśli film, to z podpisami (na YT) lub wstawieniem treści do opisu lub w podlinkowaniu.

Jakiekolwiek nagranie pokazywałoby dokładnie to, co napisałem, więc po co? Istotą sprawdzania informacji jest, że sprawdzamy informację gdzie indziej, a nie u tej samej osoby, więc jako argument na potwierdzenie swoich słów pisałbym w kółko.

----

Zauważcie, że nie piszę o imigracji (przyczyny, skutki itepe), a już z pewnością nie piszę o jakiejkolwiek religii, tylko o metodach i celach Viktora Orbana: rząd węgierski w ciągu czterech dni otrzymał od Parlamentu upoważnienie, żeby w dowolnej chwili wprowadzić stan wyjątkowy i ograniczyć podstawowe wolności, i to przy poparciu ze strony wyborców, zmanipulowanych sztucznie wywołanym kryzysem. Poparcie dla kieszonkowego dyktatora gwałtowanie wzrosło dzięki pokazywaniu w mediach wściekłych hord - tych, których jeszcze w poniedziałek nie było nigdy wcześniej, a migranci przecież przybywają od początku roku.

Kryzys przez dwa dni miał postać katastrofy humanitarnej w centrum Budapesztu, i to jest drugi aspekt, który opisałem: zagrożenie zdrowotne dla nas, tubylców, i dla mojej rodziny, wywołane decyzjami władz węgierskich, a nie z powodu migrantów. Migranci na Węgry przybyli zdrowi, a stąd odjeżdżali z biegunką i drgawkami z powodu warunków sanitarnych, które im stworzyły władze węgierskie, a przy okazji nam, bo jak próbuję wyrazić - mieszkam przy placu, na którym mieszkają, mieszkamy razem w tym samym miejscu - tędy chodzę na przystanki, do sklepu, z dzieckiem na plac zabaw lub boisko.

Trzecia rzecz, ale tylko wspomniałem, to po prostu ostrzeganie migrantów, żeby nie wsiadali w ciężarówki, w których się uduszą jadąc przez Kraków, od kiedy Austria wzmożyła kontrole i skutecznie zamknęła szlak przestępczy Budapeszt-Wiedeń (nie szlak wędrówki, tylko szlak paserstwa!).

----

Link do notki (wersja krótka, możesz śmiało podawać, nie zawiera żadnej informacji o tobie):
https://www.facebook.com/notes/1373889169318109

----

Jak wygląda rozdawanie jedzenia:

No to napiszę jeszcze raz: mieszkam przy placu Republiki w pobliżu dworca Keleti w Budapeszcie, na tym placu, który jest parkiem, od początku roku mieszkało coraz więcej i więcej osób przybyłych z południa, a wcześniej z Azji. W sierpniu liczba koczujących sięgała tysiąca, przy czym wymieniali się, ponieważ jechali dalej, a przybywali nowi. Przez całe lato, ponieważ tutaj w parku jest też mój plac zabaw i boisko, przyprowadzałem dzieciaka (Młodszego) grać w piłkę i uganiać się w zraszaczu. Przychodzimy, kładziemy na ziemi plecak czy torbę, i uganiamy się przez cały dzień, gdzie znajdziemy miejsce wśród tłumu, w tej części parku, gdzie rosną zwykłe drzewa i krzewy, a nie ozdobne i rabaty, żeby nie zniszczyć. Nigdy mi nic nie zginęło, nikt mi niczego nie zabrał, pod koniec zabawy zawsze leżało, gdzie zostawiłem.

Uchodźcy widać, że zmęczeni, chętnie się przyglądali, raz po raz podawali piłkę, co poleciała za daleko, ale niektórzy byli zbyt wyczerpani.Raz po raz podnoszę śmiecia, i pokazuję uchodźcy, że robię to z przyjemnością, i że nie oczekuję, że będzie sprzątał na moim placu, bo nie jemu za to płacą, tylko pracownikom oczyszczania miasta. Zresztą choćby chciał, to jeśli tego śmiecia podniesie, to nie będzie miał gdzie wyrzucić, bo przecież miasto nie zadba, żeby w parku, gdzie mieszka 500-1000 osób, zwiększyć liczbę koszy i częściej je opróżniać. No więc mieszkam sobie w czystym przyjemnym miejscu, ponieważ sam przynoszę worki na śmieci.

Do gotowania i rozdawania jedzenia przyłączyłem dopiero kilka dni temu, kiedy potrzebna była ogromna, ponieważ przypomnę, że obecnie mam pod opieką dwójkę dzieci (jeśli czternastolatka można nazywać "dzieckiem", i nie mam tyle energii, co za młodu.Wczoraj i przedwczoraj na plac przyszło kilku szowinistów, po raz pierwszy, wcześniej chyba nie wiedzieli, że istnieje plac Republiki, tylko chodzili na Keleti nabijać się z uchodźców. Akurat rozdawałem jedzenie, jeden z migrantów, w imieniu grupki odmówił z uśmiechem, a szowinista na to szyderczo "No, ale jedzenia to nie przyjmie". Przystanąłem, położyłem skrzynię obok na ławce, wziąłem ostentacyjnie oddech tak, żeby widział, że powiem coś dłuższego, i zapytałem, co ma na myśli i czemu to mówi, i od razu wyjaśniłem, że uchodźca odmówił posiłku z tego powodu, że pół godziny temu już ode mnie przyjął i zjadł, tylko że ja nie zapamiętałem jego twarzy, i że w sumie to jest przyjemna sytuacja, pełna uśmiechów z powodu takiego "malentendu". Znikł.

Kolejna dwójka również znikła po moich wyjaśnieniach "Pamiętaj, że co im dasz, to powącha, i jeśli poczuje mięso, to odrzuci" (pomylił ewidentnie z hinduistami, ale nieistotne), więc odpowiadam zgodnie z prawdą: "Nikt nie wącha tego, co podaję. Tutaj mieszkam (pokazuję na budynek). Widzą mnie z daleka, i kiedy podaję posiłek, to każdy patrzy mi w oczy, i w moich oczach widzi, że w posiłku nie ma nic, czego by sobie nie życzył. Jakieś jeszcze rady kulinarne dla mnie masz, chętnie wysłucham".

Poza tymi dwoma incydentami oraz piątkowym napadem neonazistów, tutaj w parku Republiki nie zdarzają się żadne zaczepki.

Z rozdawania zupy i bułek nawet z dorosłymi można zrobić przyjemną, półcyrkową, rozładowującą napięcie scenę, kiedy pokazuję, żeby się ustawili po łyżki, kto ma już łyżkę, to podam zupę, a po dwóch minutach na odwrót. Tańczę i gestykuluję, żeby z mowy ciała zrozumieli, o co mi chodzi: kiedy tłum wygłodniałych wali w kierunku rozdających jedzenie, można się przerazić. Pokazuję więc na dziewczynę z łyżkami i pokazuję, że nie podam zupy, póki nie zdobędzie łyżki, ale jeżeli ruszy zbyt gwałtownie ku łyżkom, zakrywam bułki papierem, rękę z zupą opuszczam, i pokazuję, żeby łyżkę odebrał z respektem. Pokazujemy, że skoro ktoś dostał zupę, ale nie dostał bułki, to nikt nie dostanie zupy, póki on nie dostanie swojej bułki. Między sobą ostentacyjnie wykonujemy gesty uprzejmości, cierpliwie czekam, aż dziewczyna wyjmie kolejne łyżki, a ona czeka, aż uda mi się złapać kolejną bułkę przez papier. Takie rzeczy działają - owszem, męczące na początku, ale tłumek w reakcji jakoś się dostosowuje i samoukłada (przypominam: co 1-2 dni nowi, ponieważ poprzedni już odjechali, więc dla rozdających to jest każdego dnia nowy strach i nowy wysiłek), wychodzą na zewnątrz olbrzymie pokłady człowieczeństwa, kultura i szacunek, których być może od wielu miesięcy zwyczajnie nie mieli komu okazać, bo tylko wędrowali i uciekali. Ktoś mi kiedyś oddał paprykę, taką, którą proponował grupie, i właściwie każdy ją obmacał, pokazując na gardło, że tego wolą nie jeść, bo ostre, to oczywiście paprykę zjadłem, bo przecież ja też bywam głodny, a że żołądek mam mocny, to każdą Ebolę strawię. Od razu widać było, że posiłek lepiej im smakuje, kiedy zjadamy wspólnie.

https://www.youtube.com/watch?v=DgipZDuNDzM

Do wózka z jedzeniem zbliżajł się jako pierwsi siłą rzeczy sprawni, młodzi mężczyźni, a ci starsi, lub zmęczeni, albo kobiety z dziećmi albo dojdą za chwilę, albo zauważą, że zaczynamy roznoszenie i dojdziemy do każdego. Tutaj również można by łatwo nagrać manipulacyjny film, jak to młodzi mężczyźni biegną w zdeterminowaniu i wyrywają nam pakunki z rąk. Oczywiście, że wyrywają - nie widzieliście nigdy, jak się zachowują Europejczycy na wyprzedaży?! Szczególnie ci pierwsi wyrywają, którzy nie znają oochotników, są zdezorientowani i wymęczeni i podróżą, i przyjęciem, jakie im zgotowały węgierskie władze.Kto leży zmęczony, to z daleka gestykuluję, że nie musi się podnosić, schylę się, pokażę mu pakunek, i jeśli się zgodzi (!), to mu wręczę lub położę obok. Tak, tak! To ja proszę, czy zechce przyjąć posiłek, i czekam cierpliwie, aż obejrzy i się zdecyduje. Cały czas dziękuję - za to, że do mnie próbuje wstać, z uprzejmości, choć jest wyczerpany, za to, że obdarza mnie zaufaniem na tyle, żeby przyjąć pakunek od obcego, za cierpliwość, że wystał swoje w kolejce.

Młodszy często bywa świadkiem takich interakcji z uchodźcami, i przy nich uczy się, jak okazać uprzejmość wobec człowieka z odmiennego kręgu kulturowego.Jak pamiętacie, Starszego wychowałem w ZOO, zabierając go co sobotę (bez wyjątku!) przez kilka lat, kiedy był mały, tak na pół dnia, a niekiedy aż do zamknięcia. "Popatrz na to mandrylątko, jak się zachowuje wobec matki: kiedy chce odejść do przedmiotu, który przykuł jego uwagę, to automatycznie spogląda na matkę, żeby matka widziała, że małe się oddala i w którą stronę. Jeśli matka patrzy gdzie indziej, to małe czeka".

Oczywiście wychowywanie dziecka zwierzętami bywa ryzykowne, o czym się przekonałem przy małpiatkach uprawiających prostytucję: samica pozwoliła samcowi na akt seksualny, kiedy otrzymała od niego owoca, podczas gdy chwilę wcześniej nie chciała. Ale właściwie wszystko się da dziecku wytłumaczyć.No, nie zamęczam was więcej, chciałem tylko pokazać, że dzięki codziennemu kontaktowi z migrantami mam wiele, wiele mniej roboty z wychowywaniem dzieci, a sam uczę się panować nad chaosem w głowie i wyrażać emocje jak człowiek.

część druga - wtorek

Rekonesans: wychodzimy na plac Republiki z jogurtami i zapytujemy, kto w ile osób tutaj mieszka, ile mają dzieci, żeby wiedzieć, ile zup mamy przynieść, a ile owoców. Dzieci są pochowane, to znaczy zwyczajnie odpoczywają, w lecie z powodu upału, teraz z powodu chłodu, za krzakiem, pod kartonami. Rozmawiamy na migi, strzępami angielskiego. Za pół godziny przyniesiemy ciepły posiłek, więc teraz rozglądamy się i planujemy strategię.

Opowiadamy sobie anegdoty, kogo do tej pory ile razy przewrócili - dziewczyna od bananów ma najfajniejsze. Uchodźcy uwielbiają owoce - z tego powodu, że z daleka widzą, co to jest. Banany są straszne, bo tak rozpoznawalne. Wszyscy się rzucają. W zeszłym tygodniu znowu ją przewrócili, i to tak że znalazła się na ziemi "przygnieciona" bananami, ale jak się domyślacie, banany prawie natychmiast znikły.

Kiedy przechodzę przez park, bezwiednie liczę, ile będzie potrzebnych jogurtów, ile podpasek, ile kartoników z soczkiem (takich kolorowych, ze słomką), ile osób leży wyczerpanych tak, że nie będą w stanie się podnieść i zrobić kroku - im trzeba jedzenie donieść.

Głęboki wdech i wjeżdżamy z wózkiem do parku.

"Teraz skręćmy w prawo, tutaj koczują ci sami, co wczoraj". Docieramy do miejsca, gdzie z jednej strony trzy ławki ochronią nas przed stratowaniem, z drugiej jest szansa, że te dwa krzaki ich spowolnią. Odciągamy płachtę przykrywającą jedzenie, ktoś wchodzi na ławkę, żeby widzieć, z której strony nadciągają, i koordynuje.

Rutynowe pół godziny grozy.

Ufff... Teraz będzie już tylko luz. Leżącym - wyczerpanym, chorym lub śpiącym - jedzenie donosimy każdemu osobno.

W drodze powrotnej "nagroda": wszędzie uśmiechy i gesty serdeczności. Spośród ochotników mam chyba najfajniej, ponieważ tutaj mieszkam, i pozdrowienia powtórzą się wieczorem, kiedy będę szedł na zakupy.

Dzisiaj w Budapeszcie już prawie nie ma migrantów, więc jedzenia starczyło, żeby zanieść aż do Keletiego - kilkaset metrów od placu Republiki. Tutaj, przed dworcem Keletim, prawdziwa dzicz: dziesięcioletni Afgańczyk podchodzi do ludzi, i prosi, żeby przyjęli od niego ciastka, których otrzymał całą torbę, ale tylu nie zje, i wolałby oddać komuś głodnemu.

----

Przeglądam, dlaczego "rozpowszechniacie" już tylko wzdycham, jak media wciskają wam w Polsce wszystko, co chce Viktor Orban. Media niemieckie i angielskie są samodzielne (dzięki węgierskiej emigracji, która jest dwujęzyczna i zachowuje kontakt z krajem pochodzenia), francuskie wiele mniej, a polskie podają w ciemno dezinformacje za Węgierską Agencją Prasową.

Wczujcie się, zrozumcie, że my tu mamy tylko propagandę. Nie mam oficjalnych informacji, które by wyjaśniały, o co chodzi.

W relacjach o uchodźcach opisuję (między linijkami, ale cóż chcecie więcej?!), jak wyglądały zabawy ze Starszym na placu Republiki kilka lat temu, a jak wyglądają teraz przy Młodszym. Nie mamy się gdzie zatrzymać, żeby się napić (w Budapeszcie woda z kranów jest pitna, a w parkach i przy ulicach stoją wodopoje), ponieważ władze węgierskie zakręciły lub przykręciły publiczne wodopoje/krany, fontanny/sadzawki, zraszacze itepe na złość migrantom (na zasadzie: "Nie będą mieli co pić w Budapeszcie, to wrócą do Afganistanu po łyk wody" - ???), a przy okazji na szkodę mojej rodziny i dzieci.

Im więcej smrodu i nieczystości w okolicy placu Republiki (absolutnie nie z powodu migrantów, tylko z powodu, że władze węgierskie postawiły nam toi-toi dopiero po wielomiesięcznych żądaniach, a i tak nie opróżniają ich regularnie i nie dezynfekują, a dostęp do wody pitnej i do umycia się w parku zamknęły lub mocno ograniczyły), tym więcej Węgrów dzięki wszechobecnej propagandzie i zdezorientowaniu popiera piątkową decyzję o stanie wyjątkowym i ograniczeniu podstawowych wolności.

Jak wiecie, postanowiłem, że to ja tworzę warunki, w których wychowuję powierzone mi dziecko. Wychodzę z dzieckiem do NASZEGO parku, tam się bawimy, a kiedy się zmęczymy, to czytamy każdy swoją książkę. Jeżeli dzieciak ma energię, to sobie biega, gdzie chce, a ja mam pewność, że jest bezpieczny, podczas kiedy czytam, a pod koniec odnajdujemy plecak tam, gdzie go na początku zostawiliśmy. Tak to wyglądało przy Starszym kilka lat temu, a teraz przy Młodszym władze węgierskie wprawdzie stworzyły mi pewne utrudnienia, ale przypomnę: to nie jest ot, zachcianka, że podejmujesz się wychowania dziecka, tylko skoro się podjęłoś, to zobowiązuje. Dlatego uczyniłem wszystko, aby móc teraz przez lato z Młodszym na placu Republiki postępować tak, jak wcześniej ze Starszym, a w szczególności kiedy jest spragniony, to mu mówię "Idź na drugi koniec parku, sprawdź, czy działa wodopój" - idzie wśród setek uchodźców, i wraca cały, bez najmniejszych obaw o cokolwiek, a ja przeczytałem spokojnie rozdział.

----

Film sprzed kilku tygodni - plac Republiki w Budapeszcie ("plac Afgański") https://www.youtube.com/watch?v=DgEJEL8wExk
Zwróćcie uwagę na czystość, szczególnie pod koniec filmu chłopiec ściska butelki, bo wie, że pracownicy przedsiębiorstwa nie dostali więcej worków. Rozumiesz? Kilkuletni uchodźca za darmo pomaga pracującym tutaj za pensje tubylcom, ponieważ rozumie utrudnienia, a chce przebywać w czystości. Zwróćcie uwagę, że w sumie wówczas były cztery toi-toi, postawione dopiero po naszych naleganiach - od tej pory jest ich chyba osiem, ale tak postawione, że dwa się przewracają. Owszem władze je opróżniają, ale nie dezynfekują lub niewystarczająco.
Oczywiście można również nakręcić taki film, gdzie będą tylko mężczyźni, a dziecka ani śladu, albo tylko kobiety, ponieważ w sumie park jest spory, i chyba jest oczywiste, że aby zobaczyć dzieci, to trzeba się skierować raczej ku huśtawkom, tym bardziej, że stamtąd dobiegają odgłosy zabawy. Zauważcie kulturalną postawę uchodźców: widzą, że część placu jest odrębnie ogrodzona (od psów) i przeznaczona dla dzieci. Dorośli przebywają więc w pozostałej części parku, żeby nie przeszkadzać swoim i tutejszym dzieciom.
Uwierzcie, że dla mnie to jest radość przechodzić codziennie wśród 500-1000 uchodźców, a szczególnie przyprowadzać tutaj dziecko.

----

Przejrzałem, z jakimi motywacjami rozpowszechniacie moje relacje i przeraża mnie, jak media przedstawiają wam wszystko w jednym worku.Nie znam mediów polskich (zresztą nie oglądam telewizji, mąż pracuje w węgierskim radio publicznym, więc żyjemy radiem, a dzieci wieczorem mają blok radiowy: bajka + muzyka ludowa + słuchowisko/seria), dlatego nie wiem, co wam pokazują o uchodźcach na Lesbos, a co o uchodźcach w Budapeszcie.
Odwołam się do waszej wyobraźni, wiedzy o świecie, empatii i logiki: jesteście w Turcji, żeby zawędrować dalej do bogatej Europy, która przypominam jest bogata, ponieważ stoi na prawach człowieka. Macie do wyboru dwie trasy (teraz otwórzcie sobie atlas albo co): albo przepłyniecie wpław lub na tratwach przez morze Egejskie z wysepki na wysepkę, albo przejdziecie pieszo przez europejską część Turcji, a potem Grecję lub Bułgarię, dalej Macedonię i Serbię do Budapesztu (Schengen).
Kto wybierze płynąć przez morze wpław lub na tratwie, a kto wybierze iść lądem? Dlatego macie mężczyzn na wyspie Lesbos, a całe rodziny z dziećmi w Budapeszcie.
Pamiętacie ten film, który nagrałem w parku Republiki, w którym nie pokazałem nic poza własną gąbką i workiem pozbieranych łapaczką śmieci? Mógłbym pokazać, ile zużytych podpasek wyjąłem spośród krzaków, i je nagrać, ale nie uczynię, ponieważ wiem, że nawet to niektórych nie przekona.

----

Aż mi się nie chce wierzyć, że nie wiecie, ile nie wiecie.
Przedwczoraj rozmawiałem wśród uchodźców w Budapeszcie z matką trójki dzieci 1-4 lat, która do nich zwracała się prawdopodobnie po kirgisku. Nie po arabsku (Syria) ani w żadnym z języków irańskich (Afganistan). Nie dopytałem, skąd przybyli, bo próbowałem sobie przypomnieć, czy dam radę pobiec i znaleźć trzy różne jogurty lub soczki z trzema różnymi kolorowymi potworkami. Naprawdę nie widzicie, że do Europy zmierzają miliony z terenu jednej trzeciej Azji, z najróżniejszych kultur, cywilizacji, kręgów wyznaniowych? Na razie zmierzają przez morze Egejskie i Bałkany, ale to jest tylko kwestia ustania wojen Federacji Rosyjskiej z sąsiadami, żeby migranci zaczęli przybywać przez Ukrainę i przechodzić przez Bug w takiej masie, jak teraz przez granicę serbsko-węgierską, czyli zachowując proporcje od dwóch do czterech tysięcy dziennie.

----

piątek:

No to napiszę jeszcze raz: mieszkam przy placu Republiki w pobliżu dworca Keleti w Budapeszcie, na tym placu, który jest parkiem, od początku roku mieszkało coraz więcej i więcej osób przybyłych z południa, a wcześniej z Azji. W sierpniu liczba koczujących sięgała tysiąca, przy czym wymieniali się, ponieważ jechali dalej, a przybywali nowi. Przez całe lato, ponieważ tutaj w parku jest też mój plac zabaw i boisko, przyprowadzałem dzieciaka (Młodszego) grać w piłkę i uganiać się w zraszaczu. Przychodzimy, kładziemy na ziemi plecak czy torbę, i uganiamy się przez cały dzień, gdzie znajdziemy miejsce wśród tłumu, w tej części parku, gdzie rosną zwykłe drzewa i krzewy, a nie ozdobne i rabaty, żeby nie zniszczyć. Nigdy mi nic nie zginęło, nikt mi niczego nie zabrał, pod koniec zabawy zawsze leżało, gdzie zostawiłem.Uchodźcy widać, że zmęczeni, chętnie się przyglądali, raz po raz podawali piłkę, co poleciała za daleko, ale niektórzy byli zbyt wyczerpani.

Raz po raz podnoszę śmiecia, i pokazuję uchodźcy, że robię to z przyjemnością, i że nie oczekuję, że będzie sprzątał na moim placu, bo nie jemu za to płacą, tylko pracownikom oczyszczania miasta. Zresztą choćby chciał, to jeśli tego śmiecia podniesie, to nie będzie miał gdzie wyrzucić, bo przecież miasto nie zadba, żeby w parku, gdzie mieszka 500-1000 osób, zwiększyć liczbę koszy i częściej je opróżniać. No więc mieszkam sobie w czystym przyjemnym miejscu, ponieważ sam przynoszę worki na śmieci.

Do gotowania i rozdawania jedzenia przyłączyłem dopiero kilka dni temu, kiedy potrzebna była ogromna, ponieważ przypomnę, że obecnie mam pod opiekę dwójkę, i nie mam tyle energii, co za młodu.

Wczoraj i przedwczoraj na plac przyszło kilku szowinistów, po raz pierwszy, wcześniej chyba nie wiedzieli, że istnieje plac Republiki, tylko chodzili na Keleti nabijać się z uchodźców. Akurat rozdawałem jedzenie, jeden z migrantów, w imieniu grupki odmówił z uśmiechem, a szowinista na to szyderczo "No, ale jedzenia to nie przyjmie". Przystanąłem, położyłem skrzynię obok na ławce, wziąłem ostentacyjnie oddech tak, żeby widział, że powiem coś dłuższego, i zapytałem, co ma na myśli i czemu to mówi, i od razu wyjaśniłem, że uchodźca odmówił posiłku z tego powodu, że pół godziny temu już ode mnie przyjął i zjadł, tylko że ja nie zapamiętałem jego twarzy, i że w sumie to jest przyjemna sytuacja, pełna uśmiechów z powodu takiego "malentendu". Znikł.

Kolejna dwójka również znikła po moich wyjaśnieniach "Pamiętaj, że co im dasz, to powącha, i jeśli poczuje mięso, to odrzuci" (pomylił ewidentnie z hinduistami, ale nieistotne), więc odpowiadam zgodnie z prawdą: "Nikt nie wącha tego, co podaję. Tutaj mieszkam (pokazuję na budynek). Widzą mnie z daleka, i kiedy podaję posiłek, to każdy patrzy mi w oczy, i w moich oczach widzi, że w posiłku nie ma nic, czego by sobie nie życzył. Jakieś jeszcze rady kulinarne dla mnie masz, chętnie wysłucham".

Poza tymi dwoma incydentami oraz piątkowym napadem neonazistów, tutaj w parku Republiki nie zdarzają się żadne zaczepki.Z rozdawania zupy i bułek nawet z dorosłymi można zrobić przyjemną, półcyrkową, rozładowującą napięcie scenę, kiedy pokazuję, żeby się ustawili po łyżki, kto ma już łyżkę, to podam zupę, a po dwóch minutach na odwrót. Tańczę i gestykuluję, żeby z mowy ciała zrozumieli, o co mi chodzi: kiedy tłum wygłodniałych wali w kierunku rozdających jedzenie, można się przerazić. Pokazuję więc na dziewczynę z łyżkami i pokazuję, że nie podam zupy, póki nie zdobędzie łyżki, ale jeżeli ruszy zbyt gwałtownie ku łyżkom, zakrywam bułki papierem, rękę z zupą opuszczam, i pokazuję, żeby łyżkę odebrał z respektem. Pokazujemy, że skoro ktoś dostał zupę, ale nie dostał bułki, to nikt nie dostanie zupy, póki on nie dostanie swojej bułki. Między sobą ostentacyjnie wykonujemy gesty uprzejmości, cierpliwie czekam, aż dziewczyna wyjmie kolejne łyżki, a ona czeka, aż uda mi się złapać kolejną bułkę przez papier. Takie rzeczy działają - owszem, męczące na początku, ale tłumek w reakcji jakoś się dostosowuje i samoukłada (przypominam: co 1-2 dni nowi, ponieważ poprzedni już odjechali, więc dla rozdających to jest każdego dnia nowy strach i nowy wysiłek), wychodzą na zewnątrz olbrzymie pokłady człowieczeństwa, kultura i szacunek, których być może od wielu miesięcy zwyczajnie nie mieli komu okazać, bo tylko wędrowali i uciekali. Ktoś mi kiedyś oddał paprykę, taką, którą proponował grupie, i właściwie każdy ją obmacał, pokazując na gardło, że tego wolą nie jeść, bo ostre, to oczywiście paprykę zjadłem, bo przecież ja też bywam głodny, a że żołądek mam mocny, to każdą Ebolę strawię. Od razu widać było, że posiłek lepiej im smakuje, kiedy zjadamy wspólnie.

Do wózka z jedzeniem podchodzą jako pierwsi siłą rzeczy sprawni, młodzi mężczyźni, a ci starsi, lub zmęczeni, albo kobiety z dziećmi albo dojdą za chwilę, albo zauważą, że zaczynamy roznoszenie i dojdziemy do każdego. Tutaj również można by łatwo nagrać manipulacyjny film, jak to młodzi mężczyźni biegną w zdeterminowaniu i wyrywają nam pakunki z rąk. Oczywiście, że wyrywają - nie widzieliście nigdy, jak się zachowują Europejczycy na wyprzedaży?! Szczególnie ci pierwsi wyrywają, którzy nie znają oochotników, są zdezorientowani i wymęczeni i podróżą, i przyjęciem, jakie im zgotowały węgierskie władze.

Kto leży zmęczony, to z daleka gestykuluję, że nie musi się podnosić, schylę się, pokażę mu pakunek, i jeśli się zgodzi (!), to mu wręczę lub położę obok. Tak, tak! To ja proszę, czy zechce przyjąć posiłek, i czekam cierpliwie, aż obejrzy i się zdecyduje. Cały czas dziękuję - za to, że do mnie próbuje wstać, z uprzejmości, choć jest wyczerpany, za to, że obdarza mnie zaufaniem na tyle, żeby przyjąć pakunek od obcego, za cierpliwość, że wystał swoje w kolejce.

Młodszy często bywa świadkiem takich interakcji z uchodźcami, i przy nich uczy się, jak okazać uprzejmość wobec człowieka z odmiennego kręgu kulturowego.

Jak pamiętacie, Starszego wychowałem w ZOO, zabierając go co sobotę (bez wyjątku!) przez kilka lat, kiedy był mały, tak na pół dnia, a niekiedy aż do zamknięcia. "Popatrz na to mandrylątko, jak się zachowuje wobec matki: kiedy chce odejść do przedmiotu, który przykuł jego uwagę, to automatycznie spogląda na matkę, żeby matka widziała, że małe się oddala i w którą stronę. Jeśli matka patrzy gdzie indziej, to małe czeka".

Oczywiście wychowywanie dziecka zwierzętami bywa ryzykowne, o czym się przekonałem przy małpiatkach uprawiających prostytucję: samica pozwoliła samcowi na akt seksualny, kiedy otrzymała od niego owoca, podczas gdy chwilę wcześniej nie chciała. Ale właściwie wszystko się da dziecku wytłumaczyć.No, nie zamęczam was więcej, chciałem tylko pokazać, że dzięki codziennemu kontaktowi z migrantami mam wiele, wiele mniej roboty z wychowywaniem dzieci, a sam uczę się panować nad chaosem w głowie i wyrażać emocje jak człowiek.

wtorek:
Rekonesans: wychodzimy na plac Republiki z jogurtami i zapytujemy, kto w ile osób tutaj mieszka, ile mają dzieci, żeby wiedzieć, ile zup mamy przynieść, a ile owoców. Dzieci są pochowane, to znaczy zwyczajnie odpoczywają, w lecie z powodu upału, teraz z powodu chłodu, za krzakiem, pod kartonami. Rozmawiamy na migi, strzępami angielskiego. Za pół godziny przyniesiemy ciepły posiłek, więc teraz rozglądamy się i planujemy strategię.

Opowiadamy sobie anegdoty, kogo do tej pory ile razy przewrócili - dziewczyna od bananów ma najfajniejsze. Uchodźcy uwielbiają owoce - z tego powodu, że z daleka widzą, co to jest. Banany są straszne, bo tak rozpoznawalne. Wszyscy się rzucają. W zeszłym tygodniu znowu ją przewrócili, i to tak że znalazła się na ziemi "przygnieciona" bananami, ale jak się domyślacie, banany prawie natychmiast znikły.

Kiedy przechodzę przez park, bezwiednie liczę, ile będzie potrzebnych jogurtów, ile podpasek, ile kartoników z soczkiem (takich kolorowych, ze słomką), ile osób leży wyczerpanych tak, że nie będą w stanie się podnieść i zrobić kroku - im trzeba jedzenie donieść.

Głęboki wdech i wjeżdżamy z wózkiem do parku.

"Teraz skręćmy w prawo, tutaj koczują ci sami, co wczoraj". Docieramy do miejsca, gdzie z jednej strony trzy ławki ochronią nas przed stratowaniem, z drugiej jest szansa, że te dwa krzaki ich spowolnią. Odciągamy płachtę przykrywającą jedzenie, ktoś wchodzi na ławkę, żeby widzieć, z której strony nadciągają, i koordynuje.

Rutynowe pół godziny grozy.

Ufff... Teraz będzie już tylko luz. Leżącym - wyczerpanym, chorym lub śpiącym - jedzenie donosimy każdemu osobno.

W drodze powrotnej "nagroda": wszędzie uśmiechy i gesty serdeczności. Spośród ochotników mam chyba najfajniej, ponieważ tutaj mieszkam, i pozdrowienia powtórzą się wieczorem, kiedy będę szedł na zakupy.

Dzisiaj w Budapeszcie już prawie nie ma migrantów, więc jedzenia starczyło, żeby zanieść aż do Keletiego - kilkaset metrów od placu Republiki. Tutaj, przed dworcem Keletim, prawdziwa dzicz: dziesięcioletni Afgańczyk podchodzi do ludzi, i prosi, żeby przyjęli od niego ciastka, których otrzymał całą torbę, ale tylu nie zje, i wolałby oddać komuś głodnemu.

Źródło: https://www.facebook.com/notes/1373889169318109/

Poznań: Atak na skłot

Kraj | Rasizm/Nacjonalizm

Podczas obchodów zwycięstwa Lecha Poznań skrajna prawica, odłączyła się od kibiców świętujących na Placu Mickiewicza i ruszyła w stronę Starego Rynku z zamiarem zaatakowania skłotu.

Około godziny 23.20 jakieś 350 osób zebrało się pod naszym skłotem i rozpoczęło atak z użyciem broni białej, kamieni, butelek, petard, rac i krzeseł oraz stolików z pobliskich ogródków piwnych. Gasiliśmy flary, które wpadały do budynku wrzucane przez okna na kilku piętrach i zabarykadowaliśmy drzwi. Atak przeprowadzono z dwóch stron budynku, od ulicy z Szkolnej i Paderewskiego.

Napastnicy byli przygotowani na atak i doskonale wiedzieli co robić. Krzyczeli hasła: „Jest nas mało,wyjdźcie śmiało” ;”Zabijemy Was”; „Spalimy was”. Przez 40 minut próbowali dostać się do budynku starając się wyważyć drzwi. Jedno z wejść stanęło w płomieniach. Próbowaliśmy ugasić pożar od wewnątrz.

Islamski fundamentalizm: fanatyzm religijny umacniający państwo

Świat | Historia | Klerykalizm | Publicystyka | Rasizm/Nacjonalizm

(Z „Internationalist Perspective” nr 15, zima 1989-90)

Poprzednia dekada była falą „islamskiego fundamentalizmu” przetaczającą się przez cały świat muzułmański. W świecie szyickim doszło do konsolidacji „republiki islamskiej” w Iranie, pod charyzmatycznym przywództwem Ajatollaha Chomeiniego. Na przedmieściach zachodniego Bejrutu, Partia Boga lub Hezbollah stała się potężną siłą militarną i polityczną, tak wrogą baasistowskiemu reżimowi w Syrii, jak syjonistycznemu państwu Izrael, i głównym czynnikiem w libańskim zamieszaniu. W świecie sunnickim, „fundamentalistyczne” Bractwo Muzułmańskie jest rosnącą siłą polityczną w kilku arabskich państwach, i szczególnym cierniem w boku Assada w Syrii i Mubaraka w Egipcie, których rządy jest zdeterminowane obalić. W Libii pułkownik Kadafi uczynił z siebie avatar „fundamentalizmu islamskiego”, który jest zdecydowany rozprzestrzeniać w Afryce Północnej. Islamski fundamentalizm stał się także decydującym czynnikiem w polityce Azji Południowej, od Afganistanu, Pakistanu i Indii po Malezję, Indonezję i Filipiny.

Zarówno akademicy i politycy na Zachodzie, jak i mułłowie i zwolennicy „fundamentalizmu” w świecie muzułmańskim przedstawiają ten fenomen jako odrodzenie religii, odrodzenie wiary Proroka, które na Zachodzie może być przedstawiane jako nawrót przesądów i obskurantyzmu, a które na Wschodzie przedstawia się jako utopijne odrodzenie skierowane przeciwko złu nowoczesności i kapitalizmu. Oba poglądy na fundamentalizm islamski, każdy z nich służący interesom ideologicznym tych którzy je wyrażają, są błędne. Niestety, rewolucyjni marksiści, zwiedzeni religijnymi przejawami i symbolami tego zjawiska, zaakceptowali jego pretensje do stanowienia religijnego ożywienia, na co wystarczy odpowiedzieć słynnym zwrotem Marksa – które samo najczęściej wyrywane jest z kontekstu – o „opium ludu”. Podczas gdy nie ma wątpliwości, że islamski fundamentalizm jest mistyfikacją, nie dostrzeże się jego potencjału politycznego, jego zdolności do mobilizacji masowej i ustanowienia albo skonsolidowania aparatu państwowego, i jego prawdziwego ciągu jako przedmurza przeciwko socjalizmowi i rewolucji proletariackiej w świecie muzułmańskim, jeśli będzie się postrzegać go jako zjawisko religijne.

Prawdziwa demistyfikacja islamskiego fundamentalizmu opiera się na dwóch podstawowych spostrzeżeniach, które zostaną rozwinięte w tym artykule. Po pierwsze, sam termin „fundamentalizm islamski” z jego religijnym wydźwiękiem jest nazwą błędną. Pomimo swoich religijnych pozorów i symboli, islamski fundamentalizm nie jest wcale zjawiskiem religijnym. Tak naprawdę, będąc daleko od stanowienia sobą odrodzenia doktryn i tradycji islamu, ruch ten opiera się na odrzucenia znacznej części doktrynalnego rdzenia i tradycyjnych podstaw instytucjonalnych islamu. Po drugie, rzeczywisty charakter islamskiego fundamentalizmu to charakter ideologii wygenerowanej przez imperatyw kapitalizmu państwowego. To warunki społeczne szczególne dla świata muzułmańskiego w epoce kapitalistycznej dekadencji, konieczność ideologicznej odpowiedzi adekwatnej do potrzeb kapitalizmu stworzyły zjawisko znane jako „islamski fundamentalizm”.

Zakres, w jakim islamski fundamentalizm odrzucił te same tradycje islamu, za których obrońcę się podaje, można dostrzec w jego monolityzmie kulturowym i politycznym. Klasyczny islam był doktrynalnie i teologiczne pluralistyczny. Nieobecność wewnątrz islamu wszelkiej doktrynalnej władzy, jaką historycznie miało zachodnie chrześcijaństwo w formie papiestwa, zarówno wzmagała jak i odzwierciedlała ten pluralizm. Podczas gdy w świecie chrześcijańskim poza doktrynalną ortodoksją była tylko herezja. W klasycznym świecie muzułmańskim kwitły bardzo różniące się od siebie szkoły i mnogość wyznań oraz ruchów – wszystko w obrębie tego, co powszechnie przyjmowano jako islam. Bezlitosny monolityzm i nietolerancja charakterystyczna dla islamskiego fundamentalizmu i jego politycznych reżimów stoi w ostrej sprzeczności z pluralizmem klasycznego świata islamskiego. Istotnie, te charakterystyczne cechy islamski fundamentalizm dzieli z faszyzmem i stalinizmem i stanowią one wcielenie najbardziej barbarzyńskich tendencji dwudziestowiecznego kapitalizmu państwowego. Widać to być może najlepiej w sprawie Salmana Rushdiego, w której to wyrok śmierci wydany przez ajatollaha Chomeiniego nie tylko narusza ducha tradycyjnego islamu i literę jego prawa, lecz odpowiada wyłącznie totalitarnym wymaganiom nowoczesnego państwa kapitalistycznego, jakimi są masowa mobilizacja i ksenofobiczna reakcja zapewniające ideologiczną kontrolę nad ludnością.

Stosunek między społeczeństwem obywatelskim a państwem dostarcza dalszej wskazówki co do stopnia, w jakim fundamentalizm narusza tradycyjne struktury świata islamskiego. W klasycznym islamie nie ma podstaw dla asymilacji religii przez państwo. Nic porównywalnego do tradycji cezaropapizmu w zarówno zachodnim, jak i wschodnim chrześcijaństwie z jego połączeniem kościoła z państwem. Ponadto klasyczny islam nie zezwala na redukcję społeczeństwa obywatelskiego do państwa. Tak naprawdę prawo muzułmańskie, szariat, jako kodyfikacja idealnego systemu etycznego było hamulcem dla nieograniczonej władzy politycznej despotycznego państwa. Ulemowie, specjaliści od doktryny i interpretacji prawa, byli tradycyjnie znaczną przeciwwagą dla i przeciwnikiem aparatu państwowego. Rzeczywiście, w następstwie grabieży Abbasydów (VIII wiek), „ulemowie i szariat stał się wyrazem autonomii społeczeństwa wobec monarchii absolutnej” (Marshall G. S. Hodgson, „Islam and image”, History of religions t. 3, 1964, s. 234). Wzorzec ten nie ogranicza się do świata sunnickiego. W szyizmie nieufność wobec światowej władzy i państwa jest historycznie wszechobecny.

Dla kontrastu, fundamentalizm islamski jest oddany bezlitosnemu tłumieniu społeczeństwa obywatelskiego i podporządkowaniu religii potrzebom totalitarnego państwa. Sama tkanina społeczna tradycyjnego społeczeństwa muzułmańskiego, już będąca w strzępach pod naciskiem kapitalizmu, otrzymuje ostateczny cios od aparatu państwowego skontruowanego przez tych, którzy twierdzą, że je zachowują: islamska republika w swojej formie chomeinistowskiej czy kadafistowskiej jest państwem totalitarnym, które wykorzenia ostatnie pozostałości tradycyjnych społecznych i kulturowych form nie odpowiadających wymaganiom kapitalizmu w świecie muzułmańskim. To kolejny przykład pułapki historii!

Nawet patrząc na niego socjologicznie, islamski fundamentalizm nie jest wyrazem tradycyjnego islamu. Społecznym korzeniem i podstawą klasową islamskiego fundamentalizmu nie są klerycy (ulemowie i mułłowie) tradycyjnego świata sunnickiego i szyickiego, których pozostałości nadal istnieją, lecz należy ich szukać w większości wśród nowoczesnych, kapitalistycznych sektorów społeczeństwa: w ośrodkach miejskich, na uniwersytetach, wśród nauczycieli, uczonych, inżynierów itp. Nawet w „republice islamskiej” Chomeiniego, w której mułłowie odgrywają decydującą rolę, warstwa ta była tak naprawdę głęboko podzielona. Wielu mułłów sprzeciwiało się roli przyznanej państwu, która tak gryzła się z tradycyjnymi wzorcami, a wielu ajatollahów sprzeciwiało się przejęciu przez Chomeiniego władzy dyktatorskiej i roszczeniu przez niego pretensji do bycia imamem wbrew doktrynom szyickiego islamu (nasuwa się tu na myśl na przykład nieszczęsny ajatollah Shariatmadari). W wielu przypadkach ci duchowni, którzy sprzeciwiali się projektowi Chomeiniego działało w obronie tradycyjnych interesów ziemskich. Niemniej jednak, pokazuje to jedynie niekompatybilność tradycyjnego islamu i fundamentalizmu pielęgnowanego w „republice islamskiej”. Mułłowie będący na czele reżimu chomeinistowskiego są blisko związani z warstwami miejskimi, które stanowią decydującą społeczną bazę fundamentalizmu w dzisiejszym świecie muzułmańskim. Ich celem jest wchłonięcie społeczeństwa obywatelskiego przez totalitarne państwo, którym będą kierować i administrować- państwo, które z konieczności jest wcieleniem kapitalistycznego prawa wartości.

Pod ideologiczną przykrywką odbudowania politycznej struktury najwcześniejszej wspólnoty muzułmańskiej, i kierując swój masowy urok na chłopów i tradycyjne masy drobnomieszczańskie kipiące od niezadowolenia, owe warstwy miejskie kierujące ruchami fundamentalistycznymi chcą zostać funkcjonariuszami zestratyfikowanego kapitału. Podczas gdy tradycyjnymi islam był obojętny jeśli nie wręcz wrogi wobec państwa, fundamentalizm islamski jest ideologią poświęconą sformowaniu wszechwładnego państwa. Fanatyzm islamskiego fundamentalizmu nie jest fanatyzmem religijnym, cofnięciem się do wieków średnich jak to się przedstawia na Zachodzie, lecz raczej fanatyzmem państwowym typowym dla gnijącego kapitalizmu na całym świecie. Nieważne jakby poszczególne formy nie różniłyby się od siebie z jednego sektora światowego rynku w drugi.

Pozostaje pytanie, co precyzuje konfigurację sił, które wygenerowały fundamentalizm w świecie muzułmańskim jako ruch i ideologię odpowiadającą imperatywom kapitalizmu państwowego. Kapitalizm państwowy nie jest zjawiskiem ograniczonym do zacofanych społeczeństw kapitalistycznych, czy skutkiem nieudanej rewolucji proletariackiej jak twierdzili niektórzy. Jest on uniwersalną tendencją kapitalizmu w jego fazie permanentnego kryzysu, i jako taki jego klasyczne wcielenie znajdziemy w najbardziej rozwiniętych społeczeństwach kapitalistycznych Europy Zachodniej i Ameryki Północnej. W tych społeczeństwach kapitalizm państwowy został zbudowany, że tak powiem, oddolnie. Kapitalistyczne prawo wartości, początkowo ograniczone do faktycznego procesu bezpośredniej produkcji (formalna dominacja kapitału), zaczęło rozszerzać się na proces cyrkulacji i konsumpcji, ostatecznie wdzierając się w każdy aspekt życia społecznego i osobistego, i poddając swojej władzy całe społeczeństwo obywatelskie. W zacofanych społeczeństwach, gdzie sam proces kapitalizacji w większości zbiegał się z kapitalistyczną dekadencją, imperatyw kapitalizmu państwowego dał się dobrze odczuć zanim taki organiczny proces mógł się dokonać (w niektórych przypadkach wtedy, kiedy dopiero co się zaczął). Wskutek tego, w wielu częściach świata kapitalizm państwowy wyłonił się pod nieobecność socjoekonomicznych i politycznych podstaw jakie istniały na Zachodzie; w znacznym stopniu musiał być skonstruowany odgórnie. By zrekompensować sobie słabość swoich fundamentów, kapitalizm państwowy w tych społeczeństwach nabrał co bardziej brutalnych form, a totalitarne państwo operowało bardziej bezpośrednim zastosowaniem siły i przemocy, jakie wymagało jego słabe wyartykułowanie, niż poprzez ogromną siłę nadzoru i kontroli reprezentowaną przez dobrze wyartykułowane społeczeństwo obywatelskie, teraz przez nie wchłonięte.

By zrekompensować sobie swoją słabość, państwo kapitalistyczne zwykle musiało się uciekać do najbardziej rasistowskich i ksenofobicznych form nacjonalizmu jako jedynego kleju zdolnego skonsolidować jego władzę. Jednakże w świecie muzułmańskim nawet nacjonalizm, przy braku dobrze wyartykułowanych państw narodowych, często okazywał się być nieadekwatny do zadania dostarczenia ideologicznej bazy państwu kapitalistycznemu. Na przykład w Afryce Północnej, istnienie wielu różnych grup etnicznych (Arabowie, Berberowie), oraz zachowanie się podziałów plemiennych, czyni z islamskiej ideologii o wiele bardziej efektywną bazę dla mobilizacji mas niż nacjonalistyczne apele. Tak samo jest w Afganistanie i Pakistanie, gdzie nie ma czegoś takiego jak naród afgański czy pakistański, i gdzie tylko ideologia islamska dostarcza podstawy do skonstruowania stabilnego bytu. W Iranie i Indonezji, istnienie rywalizujących grup etnicznych w granicach tego samego państwa (np. Azerów, Beludżów, Arabów jak i Persów w Iranie), uczyniło z ucieknięcia się do ideologii islamskiej alternatywy dla możliwych wojen domowych i dezintegracji bytu polityczno-ekonomicznego. W każdym z tych przypadków, ideologia islamska funkcjonuje nie jako religia, lecz jako zastępczy nacjonalizm, środek którym funkcjonariusze kapitału mogą dążyć do wykucia masowej bazy i spróbować dokonać legitymizacji swoich rządów.

Rozwój islamskiego fundamentalizmu w świecie muzułmańskim można zrozumieć i można mu się przeciwstawić jedynie wtedy, gdy stanie się jasnym, że stawiamy czoła zjawisku nowoczesnemu, nie średniowiecznemu, i kapitalistycznemu, nie tradycyjnemu. Zdolność islamskiej ideologii do mobilizowania wynędzniałych mas świata muzułmańskiego z pewnością zwiększa jej antykapitalistyczna retoryka, jej tępe odwołanie się do tradycyjnego świata zniszczonego przez szatańskie siły nowoczesności i westernizacji. Niemniej jednak, za tym ideologicznym płaszczykiem czyha imperatyw kapitalizmu państwowego i samo prawo wartości. W tym sensie, ideologia islamska nie może zaspokoić nadziei, jakie pokładają w niej masy skłaniające się ku niej. Co więcej, islamski fundamentalizm nie może zapewnić skonstruowania stabilnego bytu socjopolitycznego jako koniecznej struktury dla operowania kapitalistycznego prawa wartości. Ten wysiłek mający na celu odgórne skonstruowanie trwałego bytu państwowo-kapitalistycznego jest skazany na porażkę. Istnienie permanentnego kryzysu kapitalizmu jako sposobu produkcji, istnienie otwartego kryzysu gospodarczego, który najbardziej pustoszy Trzeci Świat, i nieobecność niezbędnej struktury dla dobrze wyartykułowanego społeczeństwa obywatelskiego ukształtowanego przez prawo wartości, oznacza że aparat państwowy wykuty w imię islamskiej ideologii będzie po prostu przewodzić procesowi rosnącej kapitalistycznej barbaryzacji.

Świat tradycyjnego islamu jest martwy, a islamska ideologia, która obiecuje go zachować, jest w rzeczywistości jego grabarzem. Jednakże, zaprowadza w jego miejsce nie postęp historyczny, który w tej epoce może przyjąć formę jedynie międzynarodowej rewolucji proletariackiej, lecz raczej ciemną noc totalitarnego kapitalizmu państwowego.

MAC INTOSH

Źródło: http://internationalist-perspective.org/IP/ip-archive/ip_15_islamic.html

Hiszpania: Najbardziej represyjne prawo od czasów Franco

Świat | Dyskryminacja | Lokatorzy | Rasizm/Nacjonalizm | Represje

Kilka dni temu portale anarchistyczne obiegła informacja o aresztowaniu 15 osób w ramach operacji "Pandora" - akcji policji skierowanej przeciw osobom podejrzewanym o użycie materiałów wybuchowych w 2012 i 2013 roku.

W tym samym czasie wprowadzono przepisy uniemożliwiające pracę dziennikarską oraz działalność pracowniczą i lokatorską. Za fotografowanie lub nagrywanie policji podczas wykonywania czynności, pokojowe opieranie się władzy, okupowanie banków w ramach protestu, nie zarejestrowanie protestu oraz utrudnianie lub blokowanie eksmisji grozi kara grzywny od 600 do 30 000 euro.

Za przebywanie na okupowanej przestrzeni, nie tylko skłocie, ale też mieszkaniu z którego zostało się eksmitowanym - kara od 100 do 600 euro grzywny. Zalegalizowano również policyjne "czarne listy" aktywistów i niezależnych dziennikarzy. Policja może również wkraczać gdzie chce bez podawania przyczyny. Może również bez powodu legitymować ludzi na ulicy, a także kierować się w tym celu pochodzeniem etnicznym lub kolorem skóry w związku z tropieniem nielegalnych imigrantów.

Rosja: Hakerzy włamali się na mail Aleksandra Dugina

Świat | Antyfaszyzm | Rasizm/Nacjonalizm

Niezidentyfikowani hakerzy z grupy Humpty Boltay zaatakowali pocztę elektroniczną należącą do Aleksandra Dugina, neofaszysty, ideologa rosyjskiego imperializmu i euro-azjatyzmu i opublikowali w Internecie listę "przyjaciół Rosji".

Są to osoby z którymi osobiście spotkał się Dugin lub inny członek ruchu euro-azjatyckiego, którego kontakty działają również w Polsce. Znajdują się na niej przedstawiciele elit politycznych, ale także postacie marginalne związane z ruchami radykalnymi.

Wśród Polaków znajdują się: były minister edukacji Roman Giertych, znany z pracy na rzecz Kremla Mateusz Piskorski, naukowcy: Leszek Sykulski i Przemysław Sieradzan oraz działacze skrajnej prawicy: Ronald Lasecki i Jarosław Tomasiewicz.

Krwawa łaźnia w Syrii: wojna klasowa czy etniczna?

Świat | Publicystyka | Rasizm/Nacjonalizm

Arabska Zima

Jak długie wydają się trzy lata. We wczesnym roku 2011 wydawało się, że świeży powiew wiał ze Wschodu, rozchodząc się po całym świecie arabskim (1). Masowe protesty i strajki pracowników w Tunezji i Egipcie przeraziły klasę rządzącą do tego stopnia, że poczuła potrzebę zdymisjonowania swoich głów państwa. Niedopałki rewolty podsycane były w poprzek świata arabskiego, i wreszcie nawet zdawały się wzniecać iskry na skalę całego świata w postaci ruchów Occupy i Oburzonych. Wszystko to po masowych ruchach w Iranie i Grecji sprzed paru lat dało milionom na całym świecie złudzenie, że klasa pracownicza zaczyna powracać do walki, że raz jeszcze zwykli ludzie chwytali się możliwości radykalnej przemiany swojego życia.

A jednak, zbliżywszy się do końca roku 2014, sytuacja nie wygląda tak optymistycznie. Na Bliskim Wschodzie konflikty w Iraku i Syrii zdają się być złączone w jedną etno-sekciarską wojnę, która nawet dziś grozi przelaniem się na sąsiednie kraje, Liban i Jordania wyglądają na najbardziej na to narażone. Na wschodniej Ukrainie wojna domowa na niskim poziomie trwa pomimo początkowego zawieszenia broni. W ciągu tych krótkich trzech lat przeszliśmy z sytuacji, w której walka klas zdawała się powracać do sytuacji, w której klasa pracownicza zamiast chwytać się szansy na walkę o swoje własne interesy, dała nura głową w dół w coraz głębsze i głębsze walki etniczno-sekciarskie.

Arabska zima zdała się nadejść niemal tak szybko, jak wiosna wypuściła pierwsze pędy. O ile mogło to być dla niektórych trudne do dostrzeżenia, jako że dali się porwać entuzjazmowi ruchu nie zauważając w ogóle kierunku w którym zmierzał, oznaki pojawiły się najpóźniej w marcu. W Tunezji i Egipcie klasa pracownicza została zmobilizowana wo bronie swoich interesów. W obu krajach to strajki mas pracowników wstrząsnęły państwem. Jednakże, w innych krajach tak nie było. Konflikt w Libii nigdy nie posiadał takich cech charakterystycznych nawet na samym początku. W Libii, arabska wiosna nabrała cech bratobójczej wojny plemiennej. Interwencja mocarstw zachodnich po stronie buntowników nie zrobiła nic innego jak tylko popchnęła konflikt dalej w tym kierunku. Niemniej jednak dalej na wschodzie warzyły się potencjalnie o wiele groźniejsze wydarzenia.

Podczas gdy konflikt w Libii był w istocie walką między rywalizującymi plemionami, walka w Lewancie i Mezopotamii nabrała o wiele głębszego sekciarskiego charakteru, mającego potencjał do rozprzestrzenienia się daleko poza granice jednego państwa, i objęcia całego regionu. Walki w zarówno Syrii jak i Bahrajnie nabrały takich cech. Syrią, krajem gdzie większość ludności to arabscy muzułmanie wyznania sunnickiego, rządzą członkowie szyickiej mniejszości, którzy mają skłonność do polegania na wsparciu innych mniejszości. Odwrotnie w Bahrajnie, sunnicka monarchia rządzi ludnością w większości sunnicką. Zmartwiona szyicką mniejszością w swoich własnych krajach, Rada Współpracy Zatoki Perskiej (GCC), organizacja monarchii naftowych z Zatoki pod przywództwem Arabii Saudyjskiej, wysłała czołgi celem stłumienia tego szyickiego powstania w środku marca. W tym momencie stało się zupełnie jasne, że konflikt przestał być szeregiem wydarzeń „krajowych” i stawał się teraz sekciarską walką wszerz całego regionu, której głównymi bohaterami była Arabia Saudyjska, i GCC wraz z Turcją po stronie sunnickiej, oraz Iran, Syria i frakcje w Iraku i Libanie po drugiej.

Oczywiście było wielu na lewicy takich, którzy, tak jak w Libii, widzieli w Syrii prawdziwą rewolucję pracowniczą. Inni, świadomi reakcyjnej, sekciarskiej natury dużej części ruchu protestowego, bronili państwa syryjskiego w imię sekularyzmu, antyimperializmu lub jakiejkolwiek ideologii jakiej mogli użyć, żeby zatuszować przemoc morderczego, krwawego państwa. Anarchiści w szczególności, lecz nie tylko oni, byli podatni na gadanie o demokratycznych komitetach i samoorganizacji rewolty. Wielu upierało się przy tych cechach nawet gdy stało się coraz bardziej jasne, że wojna zmieniała się w wielostronną krwawą łaźnię, w której różne etniczne/sekciarskie gangi kontrolowały siłą populacje. Oczywiście, jako komuniści również zgadzamy się, że nie może być prawdziwego ruchu klasy pracowniczej bez samoorganizacji pracowników. Jednakże, utrzymujemy także że nie może być rad pracowniczych bez walki pracowniczej. Lokalna demokracja nie jest sama w sobie czymś rewolucyjnym. W wielu krajach pracownicy mogą głosować na swoich lokalnych przedstawicieli odpowiedzialnych za prowadzenie usług komunalnych, i w wielu krajach niewielu z nich to obchodzi.

Co obdarza rady pracownicze ich treścią rewolucyjną to nie ich demokratyczne formy, lecz fakt że reprezentują pracowników w walce. Wojna w Syrii przyniosła początkowy wybuch entuzjazmu w walce z reżimem. Ludzie tworzyli różne komitety i rady, ale to nie była walka pracownicza. Ostatecznie gdy zbrojne gangi przejęły kontrolę nad tym co nagle stało się wojną, entuzjazm i ruch ludowy zamarły. Oczywiście niektóre komitety pozostały, lecz byli to po prostu uzbrojeni ludzie wydający rozkazy. Wielu, lecz nie wszyscy na lewicy, zdawało się dostrzegać ten błąd. Tak jak od początku twierdzili internacjonaliści, nie było w tej strojnie postępowej strony. Wyglądało na to, że jakaś lekcja została wyciągnięta.

I wtem nadeszło Kobanê...

Bohaterowie- Da'esz i PKK

Od środka września małe miasto Kobane na granicy turecko-syryjskiej znalazło się w centrum uwagi całego świata, gdy Da'esz rozpoczęło oblężenie mające na celu zdobycie miasta. Raz jeszcze lewica wznowiła swoje kibicowanie temu, co jest w istocie jedynie kolejną fazą większej sekciarskiej walki toczonej w regionie. Ten moment w walce jest przedstawiany niemal jako walka między światłem a mrokiem przez dużą część lewicy. W narożniku dobra i światła mamy PKK, Partię Pracujących Kurdystanu, a w narożniku ciemności i zła mamy Da'esz, teraz świeżo przechrzczone na po prostu Państwo Islamskie.

Korzeni Da'esz należy szukać w Iraku pod koniec lat 90. ubiegłego wieku. Przeszło różne fuzje i zmiany nazwy, włączając w to bycie znanym w Iraku jako Al-Kaida, i w końcu pozostało przy nazwie Państwa Islamskiego Iraku pod koniec 2006. Rzeczą, która tak naprawdę zbudowała Da'esz w ciągu tych lat był rozwój sytuacji w Iraku w otwartą wojnę domową w 2006. Chociaż prezentowano ją na Zachodzie jako walkę z amerykańską okupacją, iracka wojna domowa miała cechy sekciarskiej walki między muzułmanami sunnickimi a szyickimi.

Irak był tradycyjnie państwem kierowanym przez członków jego sunnickiej mniejszości, rządzącej szyicką większością. Po ostatniej wojnie w Iraku obiecana amerykańska demokracja dała szyickiej większości większą reprezentację i kontrolę nad irackim rządem. Role się odwróciły. Szyiccka większość używa swojej władzy przeciwko sunnickiej mniejszości. Akty czystki etnicznej podobne do tych, jakich dopuszcza się Da'esz, popełniane są także przeciwko ludności sunnickiej dalej na południe w Iraku. Da'esz zdołało umiejscowić się jako przewodnia sunnicka siła w sekciarskiej wojnie domowej w Iraku. W tym czasie, zredukowali liczbę zagranicznych bojowników, i sprofesjonalizowali swoją strukturę militarną poprzez sprowadzenie byłych baasistowskich oficerów wojska i wywiadu. Ponadto opanowali politykę plemienną, co w następnych latach im wielce pomogło.

Wraz z początkiem wojny w Syrii, jedna z frakcji w Da'esz zaczęła infiltrować bojowników za granicą. Raz jeszcze przedstawiając się jako obrońca sunnickich muzułmanów przed okrucieństwami popełnianymi tym razem przez państwo syryjskie, i powoli wykorzystując plemienne sojusze i rozbieżności, oraz konflikty i fuzje jakie były rzeczą stałą wśród syryjskiej opozycji, wymanewrowała się na szczyt. Oczywiście wsparcie, polityczne, finansowe, jak i w postaci zasobów ludzkich, nadeszło z Arabii Saudyjskiej i niektórych z jej sojuszników w GCC, nie wspominając o wsparciu otrzymywanym z Turcji. Dla państw Zatoki w szczególności, Da'esz było bronią jakiej można było użyć w szerszej walce, skierowaną przeciw szyickiemu rządowi w Bagdadzie, i alawickiemu w Damaszku, dwóch z trzech głównych sojuszników ich ostatecznego wroga, Iranu.

Zdaje się, że Da'esz utraciło teraz wsparcie swoich stronników z Zatoki (2). Turcja jednak dalej zdaje się widzieć w nim jakiś użytek, jako narzędzie w walce o obalenie państwa syryjskiego, i jako młot do wymierzenia ciosu w jej trzydziestoletniego wroga, PKK.

Partia Pracujących Kurdystanu (PKK) prowadziła wojnę w południowo-wschodniej Turcji przez ostatnie trzy dekady. Tak jak Da'esz jest ona w swojej istocie etniczną milicją. Jej korzenie nie leżą w Syrii, lecz w Turcji. Niemniej jednak w ciągu jej długiej wojny ustanowiła sekcje w sąsiednich krajach z ludnością kurdyjską. Tak jak Da'esz, PKK również otrzymywała wsparcie od różnych państw, głównie Syrii, lecz także Iranu (dopóki irańska sekcja PKK nie zaczęła przeszkadzać państwu irańskiemu) i Rosji. Sugeruje się także że jej irańska sekcja, PJAK, otrzymywała pomoc z USA, i z pewnością próbowała pogłębić jakiekolwiek kontakty jakie ma z Ameryką, a rzecznik PJAK Ihsan Warya posunął się do stwierdzenia, że „PJAK naprawdę chciałaby być agentem Stanów Zjednoczonych”.

Syryjska sekcja PKK, Demokratyczna Partia Jedności (PYD), trzymała się z daleka od większości frakcji na początku wojny syryjskiej, zarówno Kurdyjskiej Rady Narodowej wspieranej przez rywala PKK, Demokratycznej Partii Kurdystanu Massouda Barzaniego, jak i Syryjskiej Rady Narodowej, którą uważała za zbyt blisko powiązaną z Turcją. W lipcu 2012, państwo syryjskie podjęło decyzję operacyjną o wycofanie większości oddziałów z kurdyjskich obszarów kraju by umożliwić ponowne rozmieszczenie ich przeciwko ofensywie opozycjonistów na Aleppo. Wkrótce potem PYD przejęła kontrolę nad rozległą większością regionu kurdyjskiego. To przejęcie zostało dokonane niewielką przemocą, i wielu sugerowało że PKK/PYD i państwo syryjskie zawarły między sobą układ. Co PYD zrobiło w syryjskim Kurdystanie od tego czasu, wielu postrzegało jako rewolucję społeczną.

Rewolucja w Rojavie

PKK prowadzi szeroko zakrojoną kampanię propagandową na Zachodzie. Artykuły opowiadające o walce w syryjskim Kurdystanie pojawiają się wszędzie w zachodnich mediach, od lewicowych magazynów po magazyn dla kobiet, Marie Claire. To, co niegdyś widziano w zachodnich mediach głównego nurtu jako autorytarną, stalinowską grupę nacjonalistyczną teraz stało się ruchem demokratycznym, ekologicznym i feministycznym, kierującym się filozofią zwaną „demokratycznym konfederalizmem”, przejętą od anarchisty Murraya Bookchina. Dla wielu w regionie, którym znajomy jest sposób działania PKK, bardzo ciężko w to uwierzyć. PKK jest organizacją o mrocznej przeszłości. Nawet jej uwięziony przywódca Abdullah Öcalan mówi o okresach „gangów wewnątrz naszej organizacji i otwartego bandytyzmu, organizowania niepotrzebnych, bezplanowych operacji, posyłania młodych ludzi tłumami na śmierć”. Historia PKK jest czymś, co dobrze zostało udokumentowane przez internacjonalistycznych krytyków (3). Nie tym chcemy się tu zajmować.

Dla nas problemem nie jest to, że PKK ma krwawą historię zbrodni przeciwko swoim własnym członkom i klasie pracowniczej. Oczywiście, ma taką historię. Nie jest to jednak niespodzianka. Praktycznie wszystkie nacjonalistyczne gangi mają podobną historię, i o ile wielu na lewicy którzy popierają te gangi pragnęłoby żeby nie miały, jest to czymś nieodłącznym. Nawet gdyby był jakiś dziewiczy ruch nacjonalistyczny nieskalany krwią klasy pracowniczej, i swoich własnych członków, nacjonalistyczna logika i tak by go popchnęła w tym samym kierunku, tak więc nie mamy tutaj zamiaru skupiać się na krwawej przeszłości PKK, lecz na jej stanowisku dzisiaj.

Wiele uczyniono w zachodnich mediach szumu wokół kobiecych jednostek milicji, a obrazki młodych kobiet w mundurach i z karabinami zdobią strony magazynów i strony internetowe. Mówiąc cynicznie, to się sprzedaje. Mamy tutaj oto te dzielne młode kobiety odpierające tych „islamskich barbarzyńców”. Wydział marketingowy PKK niewątpliwie zna swoją publikę. Gdyby zastanowić się nad tym chwilę, to nie jest wcale takie radykalne. Da'esz także ma wyłącznie kobiece grupy w oddziałach bojowych. Nie można sobie wyobrazić, żeby mieli grupy mieszane w grupie ultraislamskiej, lecz tak samo nie wyobraża sobie tego PKK, ani państwo irańskie, które także ma kobiece oddziały bojowe. Tak naprawdę PKK ma długą historię separacji płci a stosunki seksualne między płciami były od dawna karane, tak jak w każdej innej burżuazyjnej armii.

Jednakże jest to dla nich wielki propagandowy atut. Cel tej kampanii na Zachodzie jest dwojaki. Jednym z nich jest wykreślenie PKK z list organizacji terrorystycznych w różnych krajach. Wraz z pojawieniem się diabła Da'esz, linia PKK dla głównego nurtu jest taka, że te młode kobiety są tymi, które walczą z terrorystami. Linia, jaką sprzedają lewicą brzmi tak, że ma miejsce jakiś rodzaj społecznej rewolucji, w której zmieniają się stosunki między płciami. Anarchiści czynili porównania do rewolucji hiszpańskiej, które omawiamy w artykule towarzyszącym (4). Drugim celem tej kampanii jest uzyskanie praktycznego wsparcia od USA i Europy dla bojowników w Kobanê, co do tej pory się udaje jako że Amerykanie zrzucają broń i amunicję dla oblężonych oddziałów, i dostarczają wsparcia z powietrza.

Wracając jednakże do kwestii rewolucji; dla nas komunistów, rewolucja jest tworem klasy pracowniczej w walce o jej własne interesy. W toku tej walki klasa pracownicza nie tylko przemienia społeczeństwo, lecz także i samą siebie. W syryjskim Kurdystanie nie było ruchu klasy pracowniczej. Kontrolę nad miastami przejęła tam zbrojna grupa wypełniająca próżnię, jaka została po wycofaniu Syryjskiej Armii Arabskiej. Nie oznacza to że nie było poparcia dla PYD, tak jak wszędzie dzisiaj nacjonalizm na obszarach kurdyjskich jest silny. Wyrastały lokalne komitety, które przejęły kontrolę nad koniecznymi zadaniami, których zwykle podejmuje się szczebel samorządowy państwa. Da'esz także w wielu przypadkach pozostawia miejscowym załatwianie miejscowych spraw, i tak jak Da'esz, uzbrojeni ludzie utrzymali władzę na szczycie. Naczelny organ rządzący Rojavy, Najwyższy Komitet Kurdyjski jest organem złożonym nie z delegatów z komitetów niższego poziomu, lecz sojuszem dwóch grup politycznych, PYD, i wspartą przez Barzaniego KDP. Pomimo wszelkich demokratycznych pretensji, ostateczną kontrolę sprawują uzbrojone nacjonalistyczne gangi.

A nacjonalistyczny gang to jest to, czym jest PKK. Jak wspomnieliśmy wcześniej PKK, pomimo nieco pstrokatej historii z grupami mniejszościowymi w Turcji teraz zrobiło siebie obrońcą mniejszości w Kurdystanie. Jednakże nie tyczy się to, i nie może się tyczyć Arabów. Przy więcej niż jednej okazji Salih Muslim, jeden z przywódców PYD, mówił o „wypędzeniu Arabów”, i o możliwości „wojny między Kurdami a Arabami”. Żeby było jasne, Muslim ni mówi o wygnaniu wszystkich Arabów, „pewnego dnia ci Arabowie którzy zostali sprowadzeni na kurdyjskie ziemi będą musieli zostać przepędzeni”. Arabowie o których tutaj mówi to ci, których zostali przeszczepieni do tego regionu w ramach państwowej kampanii arabizacyjnej w 1973. Jednak biorąc pod uwagę demografię krajów bliskowschodnich (średnia wieku w Syrii to 22 lata), większość z „tych Arabów którzy zostali sprowadzeni na kurdyjskie ziemie” będzie tak naprawdę urodzona tutaj. Sam Muslim przyznaje, że ci Arabowie są w tym wszystkim „ofiarami”. Nie powstrzymuje go to jednak przed ogłoszeniem, że „wszystkie wioski, w których mieszkają należą teraz do Kurdów”.

Oczywiście Arabów tych nie da się już oddzielić od Arabów, którzy mieszkali tu wcześniej. Wielu z nich urodziło się w Kurdystanie, poślubiło miejscowych Arabów i Arabki, i miało dzieci a nawet wnuki. Jak PYD będzie ich rozróżniać, i co ważniejsze jak inni Arabowie zareagują na to gadanie o czystce etnicznej? To jest droga do konfliktu etnicznego jaki widzieliśmy wszerz Bliskiego Wschodu, szczególnie w sąsiednim Libanie, i w miejscach takich jak była Jugosławia i Irlandia Północna w Europie, wiele, zbyt wiele razy przedtem. Czegokolwiek lewica by nie mówiła o uczestnikach tych walk, podążają wiecznie pogłębiającą się spiralą ku coraz okrutniejszym konfliktom etnicznym i sekciarskim. Na początku najgorsze okrucieństwa mogą być „błędami”, strzelaniem do cywili dokonanym bez kierownictwa lub przyzwolenia przywództwa różnych nacjonalistycznych bojówek. Jednakże dla rodzin i przyjaciół ofiar ma to drugorzędne znaczenie. Oddają cios, i po morderstwie następuje okrucieństwo i masakra.

W środku wojny domowej między milicją kurdyjską, a tym co jest w istocie milicją sunnickich Arabów, takie wydarzenia będą miały miejsce. Nie ma znaczenia jak postępowo przedstawia się PKK. Logika sytuacji dyktuje, co się wydarzy. Dobrym przykładem byłaby masakra w Kingsmill w hrabstwie Armagh, w Irlandii Północnej w 1976. IRA, tak jak PKK, była uważana za „postępową, socjalistyczną” organizację, lecz dzień po tym jak protestanccy bojówkarze zastrzelili pięciu katolickich cywili, irlandzcy republikanie wyszli i zatrzymali autobus z robotnikami budowlanymi, wyprowadziło z niego jedenastu protestantów i zastrzeliło, zabijając dziesięciu z nich. IRA zaprzeczyła zaangażowaniu w ten atak. Jednakże nie powstrzymało to bojówek protestanckich przed wzięciem odwetu, i zabójstwa wet za wet trwały dalej.

Dla komunistów rewolucja nie może zostać przeprowadzona przez etniczne lub sekciarskie bojówki a walki między bojówkami różnym grup etnicznych czy sekciarskich będzie prowadzić jedynie do dzielenia klasy pracowniczej i wykorzystaniu jej do masakrowania się nawzajem.

Wojna klas czy wojna sekciarska?

To zagrożenie wojną etniczną/sekciarską zwiastuje niebezpieczeństwo na przyszłość. Ostatecznie pomimo różnic między PKK a Da'esz, podobieństwa między nimi są tym co je łączy. Socjalistyczny pokost nie powstrzymuje etnicznej milicji przed odegraniem swojej roli w eskalacji cyklu konfliktu etnicznego i czystki etnicznej. Jasnym jest, że w tej walce Da'esz jest agresorem, a PKK jedynie broni swojego terytorium. Jest także jasne, że w porównaniu z Da'esz, PKK wygląda pozytywnie postępowo. Nic z tego nie powstrzymuje żadnego z nich przed odgrywaniem swoich ról w intensyfikacji konfliktu etnicznego.

Oczywiście sympatyzujemy z Kurdami masakrowanymi przez Da'esz. Jednakże, w przeciwieństwie do innych na lewicy, internacjonaliści uznają że ci umierający po stronie Da'esz, także pochodzą głównie z klasy pracowniczej i chłopstwa. Tak jak wśród Kurdów, wielu wśród walczących dla Da'esz to ci, którzy stracili bliskie osoby w sekciarskiej masakrze dokonanej przez szyickie bojówki w Iraku, i przez rządzone przez alawitów państwo w Syrii. Ponadto po stronie Da'esz, tak jak u Kurdów, jest wielu młodych robotników i chłopów którzy zostali wcieleni do tych gangów.

W walce takiej jak ta, w której pracownicy i chłopi zarzynają siebie nawzajem w imię nacjonalizmu i religii, komuniści nie biorą stron. Ci którzy biorą strony w tej wojnie nie przyczynią się na dłuższą metę do żadnego postępowego zwycięstwa, lecz jedynie do dalszego podziału etnicznego, i zwiększonej militaryzacji regionu, z których żadne nie będzie korzystne dla klasy pracowniczej. Ironicznym zdaje się także to że wielu na lewicy, zwłaszcza tych wspierających PKK w Turcji, którzy od dawna stawali po stronie którejkolwiek lokalnej imperialistycznej potęgi lub pełnomocnika który sprzeciwiał się Ameryce, teraz kibicuje USA. Oczywiście, muszą wiedzieć że amerykańska interwencja w tej wojnie nie jest na pewno na korzyść ludu Bliskiego Wschodu, lecz zdaje się że bardzo szybko o tym zapomnieli.

Klasa pracownicza, ani na Bliskim Wschodzie ani w reszcie świata, nie jest wystarczająco silna by powstrzymać tę wojnę, tak jak w 1914 nie była wystarczająco silna by zatrzymać I wojnę światową czy ludobójstwo Ormian rok później. Udawać, że jest inaczej oznacza paść łupem złudzeń. Niemniej jednak, nie oznacza to że rewolucjoniści powinni pogrążać się w zajmowaniu w niej stron, i w działaniu w sposób jaki niemal na pewno doprowadzi do przedłużenia i nasilenia się konfliktu etnicznego/sekciarskiego. Ważne jest aby pamiętać, że oblężenie Kobanê jest jedynie chwilą w większej walce w poprzek całego regionu, prowadzonej przez pełnomocników różnych lokalnych imperialistycznych potęg. Turcja wraz z Saudyjczykami i GCC będzie dalej próbować obalić państwo syryjskie, a Turcja będzie kontynuować swoją terrorystyczną wojnę nie tylko przeciwko PKK, lecz także ludności cywilnej w tureckim Kurdystanie. Jest niemal nieuniknionym, że w zamian inne potęgi przeciwne tureckiej polityce zaczną wysyłać PKK broń by kontynuowała walkę z Turcją. Ostatnie demonstracje poparcia dla bojowników z Kobanê w Turcji przyniosły śmierć ponad trzydziestu ludzi, większość z nich z rąk państwa tureckiego, niektórych z rąk tureckich gangów nacjonalistycznych, i pociągnęły za sobą użycie przez państwa przeciwko demonstrantom czołgów po raz pierwszy od przewrotu z 1980. Tureckie siły zbrojne także, po okresie zawieszenia broni, wznowiły ataki na PKK w Turcji. Oczywiście Turcja jest tutaj agresorem, lecz kiedy PKK odpowiada tym samym i zabija paru tureckich poborowych, nie jest to pierwsza rzecz jaka przychodzi na myśl pogrążonym w żałobie matkom, krewnym i przyjaciołom... i tak spirala nienawiści etnicznej, która z kolei prowadzi do przemocy, morderstwa i masakry, będzie trwać.

Alternatywa jaką internacjonaliści stawiają wobec tego to walka klas. Może wydawać się teraz odległa, lecz minęły ledwie cztery lata odkąd strajk pracowników TEKEL w Turcji naprawdę wydawał się przełamywać bariery między pracownikami kurdyjskimi a tureckimi, i doprowadził do o wiele szerszej fali strajków. 2013 przyniósł masywne demonstracje w całej Turcji, sprowokowane brutalnością policji przeciwko protestującym w stambulskim parku Gezi. Trzy lata od arabskiej wiosny może wydawać się teraz długim czasem, lecz w takich czasach zmiany te mogą odbywać się bardzo, bardzo szybko. Chociaż klasa pracownicza wygląda dziś na słabą, walki w których klasa pracownicza walczy o własne interesy powrócą w przyszłości, i są one jedynym rozwiązaniem przezwyciężającym etniczny i sekciarski podział poprzez jednoczenie pracowników jako pracowników, nie jako Kurdów, Turków, Arabów i Persów, czy też sunnitów, szyitów, chrześcijan bądź jezydów.

D. Valerian 28/10/14

Glosariusz

Kto jest kim w Kurdystanie- krótkie podsumowanie

PKKPartia Pracujących Kurdystanu. Organizacja polityczna i militarna tureckich Kurdów, początkowo marksistowsko-leninowska (tj. stalinowska), założona w 1978 przez Abdullaha Öcalana (w więzieniu w Turcji od 1998). W stanie wojny z państwem tureckim od 1984.

PYD Demokratyczna Partia Jedności. Syryjska gałąź PKK założona w 2003.

YPG Powszechne Jednostki Obrony. Wojskowe skrzydło PYD.

KNCS Kurdyjska Narodowa Rada w Syrii. Niejednolite zgrupowanie kurdyjskich organizacji politycznych przeciwnych PYD i pod patronatem KDP.

KDP Kurdyjska Partia Demokratyczny. Założona w 1946 przez Mustafę Barzaniego, przewodzi jej teraz jego syn, Masud. Jest siłą rządzącą w KRG.

KRG Kurdyjski Rząd Regionalny. Powołany po upadku Saddama Husajna w Iraku przez KDP Masuda, jest wiernym sojusznikiem USA.

PUK Patriotyczny Związek Kurdystanu. Założony w irackim Kurdystanie w 1975 po rozłamie wewnątrz KDP. Dominuje w południowej części irackiego Kurdystanu, a jej przywódca Dżalal Talabani był prezydentem Iraku w latach 2005-14.

Przypisy

(1) Po nasze podejście do tego patrz http://www.leftcom.org/en/articles/2011-08-10/the-unfinished-business-of...

(2) Patrz ten artykuł dla bardziej szczegółowej analizy szerszego konfliktu imperialistycznego http://www.leftcom.org/en/articles/2014-10-15/iraq-the-new-caliphate-is-... . Jest także aktualizacja dotycząca materialnych korzeni konfliktu na http://www.leftcom.org/en/articles/2014-10-30/is-%E2%80%93-imperialist-b...

(3) Artykuł na http://en.internationalism.org/icconline/201304/7373/internationalism-on... jest bogaty w szczegóły dotyczące historii PKK, łącznie z interesującą sekcją o jej postawie wobec kobiet.

(4) Patrz http://www.leftcom.org/pl/articles/2014-10-30/w-rojavie-wojna-ludowa-nie...

Źródło: http://www.leftcom.org/pl/articles/2014-11-01/krwawa-%C5%82a%C5%BAnia-w-...

Atak na antynacjonalistów w Krakowie

Kraj | Antyfaszyzm | Rasizm/Nacjonalizm

Jak doniosły już niektóre media, w niedzielne popołudnie doszło do ataku na Domek Dajwór i przebywających w nim ludzi, dokonanego według wszelkich poszlak przez członków stowarzyszenia „Trzecia Droga”, które 11 listopada organizuje „Marsz Wolnej Polski” w Krakowie.

Napastnicy nie tylko demolowali lokal oraz szantażowali nas, mówiąc, że jeżeli nie odstąpimy od organizacji marszu „Koniec Stagnacji”, to nie dadzą nam spokoju, ale też zaczęli rzucać krzesłami w kierunku naszego kolegi – na szczęście okazali się niewystarczająco skoordynowani ruchowo, by trafić. Grupa mężczyzn była uzbrojona w pałki teleskopowe oraz w gaz pieprzowy, z którego zrobiła użytek, rozpylając go, co najbardziej skandaliczne, w stronę małego chłopca, który przyszedł do klubokawiarni wraz z rodzicami. Uważamy, że jeżeli ktoś jeszcze ma wątpliwości, czy nasz marsz jest potrzebny, powinien się ich pozbyć – nie możemy się dać zastraszyć tchórzliwym atakom nacjonalistów – oprotestujmy faszystowską przemoc i agresję, bo niedługo na pokojowy sprzeciw może być już za późno. Im więcej osób przyjdzie na Plac Szczepański o 16.00 we wtorek, tym bezpieczniejsi będziemy zarówno 11.11 jak i we wszystkie inne dni roku. Nasze oświadczenie to też apel skierowany do tych uczestników marszów nacjonalistycznych, którzy wciąż wierzą, że organizacje, które popierają, nie mają nic wspólnego z faszyzmem.

„Najpierw przyszli po socjalistów – nie powiedziałem nic, bo nie byłem socjalistą. Potem przyszli po związkowców – nie powiedziałem nic, bo nie byłem związkowcem. Później przyszli po Żydów - nie powiedziałem nic, bo nie byłem Żydem. Potem przyszli po mnie - i nie było nikogo, kto mógłby się za mną wstawić” - Pastor Martin Niemoeller

Kolektyw Koniec Stagnacji

Ukraina: Neofaszysta szefem policji w Kijowie

Świat | Rasizm/Nacjonalizm | Tacy są politycy

Vadim Troyan, wice-dowódca Batalionu Azov i lider Zgromadzenia Socjal-Narodowego / Ukraińskich Patriotów został mianowany komendantem policji regionalnej w Kijowie.

Nominację otrzymał od nowego ministra spraw wewnętrznych, Arsena Awakowa. Według ministra, neofaszysta wykazał się profesjonalizmem w walkach przeciwko separatystom na wschodzie Ukrainy.

Organizacja Troyana, brała udział w walkach z policją podczas protestów na Majdanie w szeregach Prawego Sektora, którego pierwszym postulatem było przyjęcie jego członków w szeregi Służby Bezpieczeństwa Ukrainy. Szefostwo Zgromadzenia Socjal-Narodowego przebywało wówczas w więzieniu. Po obaleniu rządu, opuściło więzienia i nakazało swoim podkomendnym wystąpienie z Prawego Sektora, który przekształcił się w partię.

Marsz antynacjonalistyczny "Koniec Stagnacji" w Krakowie

Antyfaszyzm | Dyskryminacja | Rasizm/Nacjonalizm
2014-11-11 16:00
2014-11-11 19:30

 Zapraszamy!11 listopada zbieramy się na Placu Szczepańskim w atmosferze wzajemnego szacunku i tolerancji, by wyrazić swoją głęboką niezgodę na terror skrajnej prawicy w Polsce. Wydarzenie Koniec Stagnacji odbędzie się w proteście wobec wszechobecnych na co dzień, a w dniu 11 listopada demonstrowanych na ulicach polskich miast w sposób szczególnie rażący, mowy oraz gestów nienawiści, u podstaw mających narodowy szowinizm i ksenofobię.

Naszą akcję tworzą najróżniejsze osoby i organizacje, a tym, co nas łączy jest niezgoda na bierne przyglądanie się temu, jak środowiska nacjonalistyczne i neofaszystowskie rosną w siłę.
Państwo polskie wielokrotnie udowodniło swoją bezradność wobec problemów społecznych takich jak ksenofobia – dziś wiemy, że najskuteczniejszą formą walki z faszyzmem jest samoorganizacja społeczeństwa. Czas więc wyrazić swoją niezgodę na łatwość, z jaką faszyzujące organizacje zagarnęły przestrzeń publiczną, nawołując do przemocowej przemiany. Nasze zgromadzenie ma na celu stworzenie w Krakowie przestrzeni, w której nie będzie miejsca na nienawiść rasową, homofobię, szowinizm, antysemityzm i rasizm. Dotychczas nasze miasto spokojnie przyglądało się jawnym demonstracjom nienawiści podczas Święta Niepodległości, dziś należy położyć kres bierności. Wszystkie osoby, niezależnie od opcji politycznych niegodzące się na nacjonalistyczną przemoc powinny mieć możliwość wyrażenia swoich poglądów. Wszystkie i wszyscy, którzy nie mieścimy się w narodowo – nacjonalistycznej wizji świata, powinniśmy okazać sobie tego dnia solidarność i wsparcie. Udowodnijmy Krakowowi, że różnorodność jest naszą siłą!

No pasaran! Faszyzm nie przejdzie!

https://www.facebook.com/events/1541981342682028/?ref_newsfeed_story_typ...

Tymczasem we wrocławskim Empiku...

Kraj | Blog | Ironia/Humor | Rasizm/Nacjonalizm

Prawicowy Monty Python czy kolejny bubel?

Iran: Antysemicka konferencja z udziałem polskiego neofaszysty

Świat | Rasizm/Nacjonalizm | Tacy są politycy

W dniach 27 września - 1 października 2014 miała miejsce konferencja władz irańskich pod tytułem "Nowy Horyzont". Uczestniczyło w niej ponad 30 osób dyskutujących tematy takie jak "Syjonistyczny spisek 9/11" i "Lobby izraelskie w różnych krajach".

O ile odbywanie się tego typu konferencji w Teheranie nie jest niczym nowym, interesujący jest fakt, iż konferencję odwiedzili ci sami ludzie, którzy są znani z sympatii wobec reżimu rosyjskiego i polityki Putina na Ukrainie.

Wśród gości byli Mateusz Piskorski i Thierry Meyssan (na zdjęciu), a także włoski faszysta łączący faszyzm z maoizmem Claudio Mutti i niemiecki neonazista Manuel Ochsenreiter.

(zdjęcie zostało zrobione w Teheranie)

Ługańska Republika Ludowa: Kary więzienia za homoseksualizm

Świat | Rasizm/Nacjonalizm

Władze Ługańskiej Republiki Ludowej, cieszącej się poparciem części lewicy za swój "postępowy" charakter wprowadziły kary za homoseksualizm od 2 do 5 lat więzienia.

Posłowie Ługańskiej Republiki Ludowej twierdzą, że chronią w ten sposób wartości kulturowe i religijne mieszkańców swojego terytorium.

W przypadku otrzymania wyroku 5 lat, skazani będą odbywać kary więzienia, w przypadku skazania na 2 lata, będą to ciężkie roboty. Będą to takie same wyroki jakie przyznaje się za gwałty.

W najbliższym czasie mają się odbyć wybory do parlamentu Ługańskiej Republiki Ludowej. Mieszkańcom terenów zajętych przez armię ukraińską oraz uchodźcom przebywającym w Rosji umożliwi się głosowanie za pośrednictwem Internetu.

Francja: Policja zaleca rozjeżdżanie nielegalnych imigrantów

Świat | Rasizm/Nacjonalizm | Represje

Imigranci próbujący przedostać się samochodem ciężarowym z Francji do Wielkiej Brytanii są od kilku tygodni w Wielkiej Brytanii naprawdę gorącym tematem. Wszystko za sprawą samych kierowców ciężarówek i właścicieli firm transportowych, którzy postanowili nagłośnić temat w internecie, przyciągając uwagę polityków oraz mediów. I tak na brytyjskim serwisie LBC pojawiły się ostatnio szokujące doniesienia dotyczące francuskiej policji.

Kierowca ciężarówki imieniem Blair powiedział w wywiadzie, że francuska policja zaleca rozjeżdżanie imigrantów! Wszystko dotyczy osób, które wyskakują na drogę tuż przed rozpędzoną ciężarówką, żądając od kierowcy zatrzymania, aby mogli oni zająć miejsce we wnętrzu naczepy lub pod podwoziem. I właśnie w przypadku takich spotkań francuska policja miała doradzać kierowcom nie hamowanie, a właśnie uderzanie w blokujące drogę osoby. Trzeba tutaj bowiem zaznaczyć, że często imigranci są tak zdesperowani, że do końca będą stali na torze jazdy rozpędzonej ciężarówki.

Krym: W Jałcie dojdzie do konferencji europejskich neofaszystów

Świat | Rasizm/Nacjonalizm | Tacy są politycy

W Jałcie będzie mieć miejsce spotkanie neofaszystów z Jobbika, Forzy Nouvy, Brytyjskiej Partii Narodowej, a także środowisk Mateusza Piskorskiego oraz Falangi. W spotkaniu wezmą też udział liderzy "separatystów" oraz Siergiej Głaziew - doradca Putina. Razem powołają Antyfaszystowskie Forum Federacji Rosyjskiej.

Mateusz Piskorski znany jest jako jedyny polski poseł na sejm, który dał sfotografować się ze swastyką oraz jako czołowy agent Kremla. Będzie na Krymie nie po raz pierwszy. Ostatnio odwiedził go w towarzystwie elity europejskich neofaszystów jako "niezależny obserwator" referendum w sprawie oderwania od Ukrainy.

Z kolei działacze Falangi odwiedzili "separatystów" w Donbasie. Poniżej pełen skład "antyfaszystowskiej" delegacji na konferencję jałtańską: Mateusz Piskorski (Samoobrona), Bartosz Bekier (Falanga), Frank Creyelman (Vlaams Belang, Belgia), Luc Michel (Parti Communautaire National-Européen, Belgia), Pavel Chernev (Ataka, Bułgaria), Angel Djambazki ( Bulgarsko Natsionalno Dvizhenie, Bułgaria), Erkki Johan Bäckman (Finlandia), Márton Gyöngyösi (Jobbik, Węgry), Giovanni Maria Camillacci ( Lega Nord, Włochy), Roberto Fiore ( Forza Nuova, Włochy), Konrad Rękas (Samooborona, Konserwatyzm.pl, Polska), Nick Griffin (Brytyjska Partia Narodowa).

Oraz ciekawy film z Piskorskim z jego wycieczki na referendum na Krymie.

Kanał XML