Lokatorzy

Warszawa: Komitet Obrony Lokatorów wymógł powołanie Komisji Mieszkaniowej na Pradze Północ

Kraj | Lokatorzy | Protesty

Dziś, na wezwanie Komitetu Obrony Lokatorów, grupa działaczy lokatorskich pojawiła się na sesji Rady Dzielnicy Warszawy Praga-Północ, gdzie prawie dwa miesiące po wyborach samorządowych, nadal nie zostały powołane podstawowe dla lokatorów organy, takie jak Komisja Mieszkaniowa. Ponieważ bez Komisji Mieszkaniowej nie mogą być rozpatrywane wnioski mieszkaniowe mieszańców dzielnicy, Komitet Obrony Lokatorów postanowił zorganizować protest, by upewnić się, że komisja zostanie powołana na dzisiejszej sesji.

W razie, gdyby głosowania o Komisji Mieszkaniowej nie było w programie sesji Rady Dzielnicy, działacze KOL przywieźli taczkę, by wywieźć Zarząd dzielnicy. Przynieśli też wiele plansz, z napisami: „Ufaj władzy, będziesz bezdomny”, „Godne warunki mieszkaniowe dla lokatorów", „Hanna Gronkiewicz-Waltz – królowa slumsów”.

Wrocław: lokatorzy ze Świdnickiej walczą o swoje mieszkania

Kraj | Lokatorzy | Protesty

"Dość szantażu! Panie G., daj żyć z gazem i ogrzewaniem" - z takim transparentem maszerowali w czwartek przez Wrocław mieszkańcy kamienicy przy ul. Świdnickiej 36. Działania właścicieli budynku zagrażają bezpieczeństwu lokatorów pod pozorem remontu sypiącego się budynku.

Kamienica Sachsów przy Świdnickiej przez lata należała do miasta. W 2003 roku - po procesie, w którym udowodniono, że to Stronnictwo Demokratyczne odbudowało ją w latach 40. - gmina Wrocław za symboliczną opłatą przekazała ją ugrupowaniu. Kiedy po zmianie prawa okazało się, że partie polityczne nie mogą czerpać zysków z wynajmu, kamienicę przejęła Fundacja Samorządność i Demokracja. W ubiegłym roku dom kupiło trzech wrocławskich biznesmenów.

Właściciele się zmieniali, lokatorzy są ci sami od lat. Wielu zamieszkało tam tuż po wojnie, w latach 40. - Teraz czujemy się zastraszani, szantażowani, właściciel nie przebiera w środkach, żeby nas się stąd pozbyć - opowiadają.

Na zrujnowanej klatce schodowej opowiadają o kłopotach z ogrzewaniem, które zostało za późno tej zimy włączone. - Dzieci mi się pochorowały - mówi Jadwiga Cabaj (mieszka w kamienicy od urodzenia, czyli od 1955 roku). - A teraz w części mieszkań odcięto gaz.

Gdańsk: Debata na temat osiedli kontenerowych

Kraj | Lokatorzy

5 stycznia w Gdańsku odbyła się wystawa zdjęć i debata na temat osiedli kontenerowych zorganizowana przez Federację Anarchistyczną (FA) i Inicjatywę Pracowniczą (IP) z Trójmiasta i Poznania oraz gdańską Grupę Inicjatywną „Nic o Nas Bez Nas”. Trwający od dłuższego czasu spór pomiędzy środowiskiem anarchistycznym w Gdańsku, a władzami tego miasta, dotyczący polityki mieszkaniowej, szeroko relacjonowany przez lokalną prasę, spowodował, iż na debacie pojawiło się blisko 100 osób.

Prezentacja podzielona była na trzy części. Łukasz Muzioł z „Nic o Nas Bez Nas” oraz FA Trójmiasto, mówił przede wszystkim na temat projektu postawienia kontenerowego osiedla w Gdańsku. Pomysł ten jest ściśle związany z forsowanymi przez rządzącą miastem Platformę Obywatelską zmianami w polityce mieszkaniowej. Pod koniec 2009 roku Rada Miasta podjęła uchwałę, która od 1 stycznia 2011 roku podwyższała stawki czynszowe w lokalach komunalnych z 4 do 10,20 złotego za metr kwadratowy.

Intencje władz miasta ujawnia jednocześnie forsowany antyspołeczny projekt budowy osiedla kontenerowego. Łukasz Muzioł mówił o konieczności blokowania tego projektu, który jest pomyślany po to, by miasto miało gdzie pozbyć się lokatorów stawiających opór, albo zwyczajnie tych, którzy utracili zdolność opłat za swoje dotychczasowe mieszkania.

Warszawa: Działacze Komitetu Obrony Lokatorów odwiedzili kamienicę przy Wilczej 43

Kraj | Lokatorzy

W zeszłą niedzielę, działacze Komitetu Obrony Lokatorów odwiedzili kamienicę przy ul. Wilczej 43 w Warszawie, w której przed świętami doszło do dzikiej eksmisji jednego z lokatorów.

Członkowie KOL wrzucili do wszystkich skrzynek na listy ulotkę informującą o prawach lokatorów opartą na poradach prawnych publikowanych na stronie KOL. W bramie działacze spotkali również panią Ferguson - ostrzegając ją o czekających ją kłopotach z organizacjami lokatorskimi, które monitorują łamanie prawa przez kamieniczników. Zrobiono również zdjęcia przedmiotów należących do eksmitowanego lokatora, które zostały wystawione na śmietnik.

Napotkani lokatorzy wyrazili żywe zainteresowanie i na własną rękę kserowali dalej ulotki. Niektórzy z nich zgłosili się na dyżur Komitetu, który szczegółowo wyjaśnił prawa lokatorów kamienic reprywatyzowanych i zajął się pomocą w składaniu wniosków o lokal komunalny. Jak się okazało, pani Ferguson nie jest właścicielem kamienicy zapisanym w księgach wieczystych - formalnym właścicielem jest nadal Miasto st. Warszawa. Pomimo to, prezydent miasta Piskorski przekazał w 1991 r. kamienicę w administrowanie osobom podającym się za spadkobierców - zanim jeszcze doszedł do skutku proces reprywatyzacyjny przed sądem.

Test ulotki rozdanej lokatorom przez działaczy KOL.

Rembertów: Wojciech Radoszewski - kolejny kamienicznik bez sumienia nęka lokatorów

Kraj | Lokatorzy

Przedsiębiorca z Torunia Wojciech Radoszewski kupił kamienicę w warszawskim Rembertowie i odciął wodę i gaz lokatorom. Dodatkowo, wynajął firmę ochroniarską, by pilnowała zaworów, by uniemożliwić ponowne podłączenie mediów. Urzędnicy, jak zwykle, nie pomagają w takich sytuacjach lokatorom, mimo, że lokatorzy otrzymali skierowania kwaterunkowe do tych lokali od gminy. W przypadku sprzedaży miejskiej kamienicy, gmina jest zobowiązana do zapewnienia lokali zamiennych. Tak się jednak nie stało.

- Nie przypuszczałam, że na stare lata będę przechodzić przez coś takiego - mówi Krystyna Galon. Ma 75 lat, porusza się o kulach, cierpi na przewlekłe choroby. Nie ma wody i gazu. - Właściciel chce się nas w ten sposób pozbyć, ale dokąd mamy iść? - pyta.

Mieszka z mężem, córką i trójką wnucząt w starym domu przy ul. Kacpury w Rembertowie. To dwa pokoje. Rodzina wprowadziła się tam 35 lat temu. Wtedy było to mieszkanie kwaterunkowe. W 1999 r. kamienicę kupił Wojciech Radoszewski, przedsiębiorca z Torunia. Mieszka w niej jeszcze samotna matka z dzieckiem i syn właściciela.

- Chodzę po sądach, na policję, do urzędu dzielnicy, ale nic z tego nie wynika - pani Krystyna pokazuje plik dokumentów.

"Dni Akcji Skłoterskich" - Nowy rozdział "Szczęśliwego Życia Aktywisty" okraszony filmami

Świat | Blog | Lokatorzy | Represje | Ruch anarchistyczny

Ten zarys do rozdziału książki "Szczęśliwe Życie Aktywisty" jest
napisany by mobilizować do udziału w krajowych dniach skłoterskich 8 i
9 - tego stycznia oraz międzynarodowych (ale w Holandii) dni skłoterskich w kwietniu.

Tak na marginesie papierowa wersja książki "Los Buntownika" tego samego
autora,Marka Griksa jest już do nabycia w księgarni Bractwa Trojka
tutaj:
http://bractwotrojka.pl/index.php?option=com_virtuemart&page=shop.produc...

Ciąg Dalszy Nastąpi wkrótce jak tylko znajdziemy czas na przepisanie... A w nim opis kolejnych ( albo wciąż tych samych) dni akcji: Czyli ( 1.)opis demonstracji w Hadze,( 2.) zaraz potem demonstracji w Amsterdamie przeciwko fali eksmisji i o autonomiczne miejsca kulturalne,(3.) która przerodziła się w świętowanie zwycięstwa spowodowanego tym, że sąd wyższy w Hadze zabronił ewikcji bez wyroków powołując się na Europejskie prawa człowieka, które to stoi ponad zakazem skłotowania. O tym wszystkim w następnym rozdziale...)

Wersję z filmami możecie zobaczyć tutaj:
http://positi.blogspot.com/2010/12/dni-akcji-skoterskich-nowy-rozdzia_26...
Pomiędzy staraliśmy się wpleść niektóre filmiki przedstawiające opisane wydarzenia. Na końcu zaś zamieszczamy ciekawy dokument zrobiony przez młodych filmowców, którzy zamieszkali na skłocie i zaprzyjaźnili się z nami. Wszystko na potrzeby filmu dla oficjalnej telewizji, z którego w ostateczności skłotersi są także bardzo dumni. Po za tym wiele inych filmów, wywiadów, przemów i relacji(także po angielsku) z tych wydarzeń oraz to co na bieżąco dzieje się w Holandii możecie oglądać i sprawdzać także na angielsko holenderskiej wersji www.positi.blogspot.com , a mianowicie http://www.ourmediaindymedia.blogspot.com a jeśli chodzi o filmy to na http://www.youtube.com/user/spiritofsquatters lub http://www.spiritofsquatters.com

Miłego czytania i oglądania. Podajcie te wieści dalej niech inspirują cały świat, a może razem wbrew rządowi zrobimy Amsterdam światową stolicą oporu skłoterskiego :) Chętnie użyczę gotowego tekstu wraz z kodami embed by łatwiej było przeklejać.

Wszystko zaczęło się od akcji spania na placu Dam. Tak jak parę lat
temu, złamaliśmy prawo i zaskłotowaliśmy na noc główny plac w
Amsterdamie. Wiele działalności, które zwykle odbywają się na skłotach
tym razem wyszło na ulicę by zaprezentować ruch skłoterski. We
wczesnych godzinach "Kinderpret" przygotowywał program dla dzieci.
Zasilane generatorami sound systemy grały muzykę. Wiele kapel grały
tego wieczoru koncerty. Linuxowa grupa rozdawała i instalowała open
source system operacyjny do komputerów. Przez chwilkę działało kino na
powietrzu. Odbyło się wiele fajerszołów i innych pokazów teatralnych.
Jednym z najciekawszych był "słodki zaskłotowany dom" zbuntowanych
klaunów (Rebelact).
Nasze fizjologiczne potrzeby można było załatwić w
zbudowanych przez ekologiczną grupę SWOMP eko toaletach. Po raz
pierwszy przedstawiona była wystawa plakatów " Nie tylko skłoting"
wyrażająca to, że ruch ten jest także w dużym stopniu związany z
ekologami, z walczącymi o prawa ludzi i zwierząt, o wolność, o
tolerancję itp. Mimo tego, że dosyć często padał deszcz około 800 osób
zapełniało dużą część placu. Wielu ludzi spało w namiotach, wielu
wytrwało do rana, a wielu tak jak ja wróciło do domów, by złapać
trochę snu przed akcjami następnego dnia.
Spotkaliśmy się w "Joes Garage", skłocie, który za parę dni obchodził
swe piąte urodziny. Niektórym było już wiadome, że mamy skłotować duży
budynek pod kulturalne centrum skłoterskie. Cała restauracja w ścisku
wypełniła się po brzegi, a i tak nie byli to jeszcze wszyscy, bo ekipa
włamywaczy i barykadujących spotykała się na skłocie, który był bliżej
wybranego pustostanu. Po zwykle następującej przemowie o tym co
będziemy skłotowali, jak się zachować, kto jest prawnikiem itp.
ruszyliśmy rowerami do wyznaczonego celu. Wyglądaliśmy niczym rowerowa
masa krytyczna. Nie często widzi się aż tyle osób na skłotowaniach.
Gdy przybyliśmy do ogromnego, zabytkowego budynku straży pożarnej
drzwi były już otworzone, a w środku ludzie barykadowali co się tylko
dało. Z okien szybko zawisły transparenty nawiązujące do
autonomicznego centrum skłoterskiego oraz do nadchodzącego zakazu
skłoterskiego. Wkrótce pojawili się policjanci, strażacy, a nawet
urzędnicy z "punkowej" wytwórni "Epitaph". Policji tym razem nie
wpuściliśmy do środka by zatwierdzili, że budynek stoi pusty.
Powiedzieliśmy im, iż za tydzień już i tak "delegalizują" skłoting
więc niech się przyzwyczajają do nowej sytuacji. Za problemy, które
pracownicy "epitaphu" próbowali zrobić skłotersom nawoływałbym do
bojkotu tej komerchy. W końcu nie mieli innego wyjścia jak przyjąć
rozwiązanie obarykadowania części którą wynajmują i korzystania z
oddzielnego wejścia.

Gdy wszystko było już załatwione, czas było jechać na następną akcję.
Zobaczenie straży pożarnej od środka musiałem zostawić na potem.
Po dosyć długim oczekiwaniu w wynajętym grupowo przez studentów
mieszkaniu, częściowo piechotą, częściowo rowerami wyruszyliśmy by
zaskłotować trzy duże kamienice. Drzwi i okna na niższych piętrach
zabezpieczone były przed skłotersami siteksem - blachą barykadującą.
Jednak skłotersi już dawno wymyślili sposób i na to utrudnienie.
Niektóre drzwi zostały otworzone "magicznym kluczem", niektóre łomami,
a jedne za pomocą dużej fleksy. Także tutaj natychmiast zostały
wywieszone transparenty. Ci sami gliniarze spotkali się z prawie z
tymi samymi "rozmawiaczami". Tym razem mogli wejść do środka i
zatwierdzić, że budynki nie są zamieszkałe. Po tym jak opuścili
miejsce akcję można było uznać za skończoną.
Jeszcze tego samego wieczoru zaczął się program socjalno kulturalny w
straży pożarnej, której nazwa została sprytnie zmieniona z brandweer
na kraakmeer (tłumaczenie: skłotuj więcej). Miał odbyć się punkowy
koncert jednak nie dało się go wyciszyć więc na prośbę sąsiadów
zrezygnowaliśmy z niego. Musieliśmy się zadowolić akustycznym
koncertem "Zbuntowanych" oraz projekcją filmów i nie za głośnymi
didżejami.
Przez następne dni w Kraak Meer odbyły się warsztaty , debaty jak i różnespotkania czy dyskusje.
Podczas dni akcji skłoterskich zajęto w Amsterdamie jeszcze
jeden dom w dzielnicy Prinz Ijland.
W nowo otwartym centrum skłoterskim poza tym, że działał bar, wegańska
restauracja, eksponowana była wystawa plakatów, trwały też przygotowania
do wielkiej demonstracji w dniu 1.10.10 kiedy to zakaz skłotowania
wchodził w życie.
Demonstracja zaczęła się na placu Spui który miał
bogatą tradycję alternatywną kiedy to w latach sześdziesiątych był
głównym miejscem spotkań i heppeningów znanej grupy Provos.
Około 18.00 demonstracja w liczbie około 800 osób ruszyła w miasto. Na
przodzie czarny blok, w środku dużo dzieci. Dużo transparentów,
poprzebieranych ludzi. Od czasu do czasu zatrzymywaliśmy się na
przemowę. Cały czas krzyczane były okrzyki.
Gdy wszedliśmy na Spuistraat od strony dworca na opancerzony policyjny
bus poleciały pierwsze bomby z farbą, które to sprawiły, że gliniarze
usunęli się. Pech chciał, że jedna z farbowych bomb roztrzaskała się
na głowie mojej ukochanej, która znalazła się na jej drodze. Na
szczęście nic jej się nie stało, poza tym, że całe włosy upaćkane były
w farbie. Szczęściem w nieszczęściu było to, że nieopodał było biuro
skłoterskie i akurat znalazł się znajomy z kluczem, dzięki czemu Rabia
puki farba nie zaschła, mogła ją zmyć z głowy.
W międzyczasie jakieś dwieście metrów dalej przy pomocy specjalnego
transparentu odgrodziliśmy mała uliczkę gdzie wywarzono pierwsze
drzwi jednocześnie łamiąc jakże świeże prawo. Skłotersi pozbywając się
tabliczek "Do wynajęcia" na ich miejsce powiesili transparent z
ironicznym tekstem: "Stworzone dzięki zakazowi skłotowania"
nawiązujące do wcześniejszej akcji solidarnościowej podczas, której wiele
zalegalizowanych skłotów wywiesiło podobny transparent mówiący : "
Stworzone dzięki ruchowi skłoterskiemu".
Zwykli gliniarze, którzy chcieli się wykazać przepychając jakiegoś
demonstrującego rowerzystę, sami zostali przegonieni.
Przy ciepłej zupie i dźwiękach muzyki poczekaliśmy dotąd aż skłotersi
w środku zabarykadując się, zapezpieczą się przed ewentualną eksmisją.
Potem ruszyliśmy dalej w kierunku placu by zakończyć demonstrację.
Tego jednak było za wiele dla gliniarzy, burmistrza i innych co
pociągają za sznurki. W pewnym momencie ME ( specjalna policja do
tłumienia zamieszek i przeprowadzania eksmisji ) zagrodziła nam
szpalerem drogę na całej długości. Demonstracja zatrzymała się przed
linią tarcz. Przez chwilę ktoś próbował coś negocjować, niektórzy coś
krzyczeli. Po krótkiej chwili patrzenia sobie w oczy, gliniarze jak
jeden mąż zaczęli wszystkich, jak popadnie napierdalać, napierając na
dzielący nas transparent.
Wielu by pomyślało, że ludzie się przestraszą, zaczną uciekać jednak
nic z tych rzeczy. Skłotersi nie pozostali dłużni. W ruch poszły
flagi, sztorce i pięści. Długi mocny transparent skutecznie chronił
przed wdarciem się gliniarzy w środek demonstracji. Natychmiast na
bastardów poleciało wszystko co było w zasięgu ręki. Po bokach szybko
powstały zimprowizowane głównie z rowerów barykady.

Niebiescy widząc, że skłotersi łatwo nie ustąpią wjechali końmi od
tyłu tratując i bijąc każdego kto na drodze. Demonstrujący by
zatrzymać konie wywrócili nawet samochód jednak nie zdążyli go
przestawić na blokującą pozycję ponieważ musieli się przegrupować w
inne miejsce.
Nagle zobaczyłem jedną dziewczynę z zakrwawioną głową powaloną na
ziemię przez gliniarza. Street Medic ( uliczny medyk ), który próbował
jej pomóc też został przewrócony na ziemię i wraz z nią zaaresztowany.
Działanie policjanta medyka z torbą z czerwonym krzyżem uwłacza
jakimkolwiek zasadom pierwszej pomocy.

Tymczasem wielu tych co nie ustawało walczyć wycofało się za skłot i
tam ustawili barykadę, na której zapłonął materac. Zdemontowano ulicę,
kórej kostka brukowa przez długi czas służyły jako amunicja. Po pewnym
czasie gliniarze zaczęli strzelać gazem jak się później okazało
przeterminowanym. Może dlatego, a może z braku celności, a na pewno w
dużym stopniu z zaangażowania skłotersów zamieszki trwały przez długi
czas.
Właśnie dziś odebrali nam prawo do mieszkania, jedne z podstawowych
praw człowieka. Jakże mogliśmy na to przystać ? Jakże mogliśmy się z
tym zgodzić ? Czy powinniśmy stać biernie w obliczu gdy skorumpowany,
prawicowy, kapitalistyczny rząd daje wolną rękę spekulacjom w momencie
kiedy nawet matki z dziećmi muszą czekać latami na przydział
mieszkania komunalnego, które i tak kosztuje więcej niż dziesięć lat
temu wynajem prywatnego.
Kto jak nie my sami mieliśmy walczyć o socjalna sprawiedliwość ?
Wolność nigdy nie była dana lecz zawsze wywalczona. Teraz nam te
wolność próbowano odebrać i ograniczyć dlatego walczyliśmy. Musieliśmy
się bronić. Jeśli my nie stawimy oporu poczynaniom tego
faszystowskiego rządu, to kto to zrobi ?
Dlatego bitwa trwała przez parę godzin.
Skłotersi potem zebrali się na placu Spui, gdzie czekał już na nich
bakfic z wegańskim ciepłym jedzeniem. Nazajutrz dowiedzieliśmy się
przez indymedia, że o dziwo gliniarze nie byli w stanie wyeksmitować
skłotu.

Nazajutrz w Nijmegen odbyła się krajowa demonstracja przeciw zakazowi
skłotowania. Zaczęła się w parku wspaniałym koncertem Autonomads.
Kapele przez całą demonstarcję grały koncert z przyczepy ciężarówki.
Około tysiąca osób, 7 ciężarówek z różnorodną muzyką, co jakiś czas
przemowy i przemarsz wokoło całego miasta. Nie ma chyba lepszego
sposobu na zwiedzanie niż podczas demonstracji. Od początku
spodziewałem się, że demonstracja będzie miała charakter pokojowy.
Nikt przecież nie ryzykowałby zarekwirowania somochodu. Taka też była.
Tańczący ludzie, rodziny z dziećmi, przyjazne przyjęcie
Najmeheńczyków. Gdy duża część demonstracji doszła już do punktu
końcowego, tego samego parku, w którym zaczynaliśmy, kilkudziesięcio
osobowa grupa nikt nie wie dokładnie czemu, ruszyła drugi raz w miasto.
Myślałem z nadzieją, że to w celu zaskłotowania ładnego starego nie
zamieszakałego budynku, który mijaliśmy po drodze Jak się później
okazało myliłem się co do tego. W każdym razie policja w pewnym
momencie zagrodziła ulicę. Przez chwilę wywiązała się szarpanina,
poprzewracano stoły i stoiska z pocztówkami. Na policję znów poleciały
jakieś doniczki itp. W pewnej chwili wszystko nagle ustało. Gliniarze
stanęli w linii stawiając rowery na sztorc. Demonstrujący stanęli w
linii za transparentem. Przez chwilę trwała krótka wymiana zdań i
okrzyków, a po paru minutach pojawiły się jeden, po drugiej suki
policyjne wypełnione ME jami. Następnie z wielu z nich wysypali się
rycerzyki, którzy zastąpili rowerzystów. Po chwili z megafonu zaczęło
się straszenie, że kto się nie rozejdzie może być aresztowanym.
Reakcją było jedynie wzmożenie okrzyków by po pierwsze dodać sobie
otuchy, po drugie odmówić wyraźnie tego rozkazu, a po trzecie by można
było potem się tłumaczyć, że nic takiego się nie słyszało ;)
Po może minucie gliniarze wraz z tymi na koniach przypuścili szarżę.
Niestety ludzie nie byli tak dobrze przygotowani i tylko jedna
strona przez chwilę się opierała. Tajniacy byli tak brutalni, że nawet
reporterom z oficjalnej prasy się dostało i ci także zostali
pogonieni.

Gdy bastardzi rozgonili demonstrantów na ulicy, nie poprzestali na tym
lecz wezwali także do rozwiązania tej części protestu, która pokojowo
została w parku. Potem zaczęło się niemalże polowanie. To było
okropne. Ogromne ilości ME gdzieniegdzie napotykając sporadyczny opór
i kłótnie powoli, krok po kroku rozpraszali skłotersów i spychali ich
w kierunku stacji. Nawet tam nie dawali spokoju i na dworcu
legitymowali co poniektórych. Mimo tego pogromu rozproszone grupki
zbierały się na nowo i znów wznosiły okrzyki. Policja cały swój terror
i przemoc robiła na oczach przechodniów. Nie ważne dzieci czy starzy,
skłotersi czy zwykli ludzie, wszyscy poddani byli temu policyjnemu
terrorowi i niejednemu się też oberwało przypadkiem. Widziałem
przestraszoną matkę , która w panice nie wiedziała gdzie ma schować
dzieci. Policja po raz kolejny pokazała swe oblicze przemocy.
To były dni akcji przeciwko zakazowi skłotowania w Holandii w momencie
kiedy był on wprowadzany w życie. Czas pokaże czy coraz bardziej
prawicowemu rządowi, coraz bardziej policyjnemu państwu uda się złamać
ruch skłoterski bez rozwiązywania problemów bezdomności, spekulacji,
dużej ilości pustych budynków, a zarazem długich list oczekujących na przydział mieszkania.
Jedno jest pewne: Skłotersi dalej nieustannie będą walczyć o te
ludzkie prawo do dachu nad głową, przeciw kapitalizmowi i sztucznemu
windowaniu cen za wynajem. Takiego natężenia skłotowań, demonstracji,
spotkań, działań kulturalnych oraz medialnych jak podczas dni akcji
nie doświadczyłem jeszcze nigdy w moim życiu, które od dziesięciu lat
spędzam w Amsterdamie. Starsi niż ja mówią, że takiego starcia jak
pierwszego października nie pamiętają już od lat osiemdziesiątych. A to
wszystko to dopiero początek. By utrzymać ten ruch musimy nie ustawać
w skłotowaniu następnych domów, w organizowani i uczestniczeniu w
protestach, w robieniu jakichkolwiek akcji bezpośrednich i kreowaniu
mediów by te działania wspierały, mówiły o nich i przekazywały
informacje.
W tych niepewnych czasach kryzysu ekologicznego i ekonomicznego ruch
skłoterski jako ten na pierwszej linii powinien dać przykład całemu
społeczeństwu jak zjednoczeni powinniśmy walczyć o nasze prawa,
zwyciężać i nigdy się nie poddawać w walce o lepszy świat dla nas
wszystkich.
Dopóki ludzie będą potrzebować domy, a te będą stały puste tylko by
zaspokoić czyjąś chciwość SKŁOTING BĘDZIE KONTYNUOWANY = KRAKEN GAAT
DOOR !!! bez względu na prawo.

Aż chciało by się rzec Amsterdam światową stolicą skłotingu :)

Chiny: Działa domowej roboty przeciw deweloperom

Świat | Lokatorzy | Protesty | Represje | Ubóstwo

W Chinach wciąż trwa opór rolnika z przedmieść Wuhan w prowincji Hubei, który nie zgodził się oddać lokalnym deweloperom. Na posesję Yanga Youde już kilkukrotnie próbowały wedrze się ekipy ewikcyjne. Za każdym razem odstępowali od wykonania bezprawnych czynności. Odstraszały ich ręcznie wykonane działa wykonane przez pana Youde.

Farma - łakomy kąsek dla lokalnych przedsiębiorstw budowlanych - została zamieniona w twierdzę. Obok domu pan Youde wzniósł wieżyczkę obserwacyjną uzbrojoną w ręczną rakietnicę. Do tego pod domem stoi 16-lufowe mobilne działo strzelające improwizowanym ładunkami zrobionymi z fajerwerków.

"Strzelałem tylko nad ich głowami, aby ich wystraszyć" - twierdzi rolnik pytany o ostrzelanie ekip ewikcyjnych i wyburzeniowych - "Nie chciałem u nikogo spowodować żadnych obrażeń". Efektywny zasięg broni ręcznej roboty wynosi 100 metrów. Yangowi Youd zaproponowano cenę 130 tysięcy yuanów (19 tyś dolarów). Domaga się 5 razy więcej. Pierwszy raz próbowano dokonać ewikcji i wyburzenia w lutym. W maju pan Youde w pojedynkę obronił się przed 100-osobową grupą ewikcyjno-wyburzeniową ostrzeliwując ich z wieżyczki i działa. (poniżej reportaż filmowy i galeria)

Warszawa: Anna Ferguson, kamienicznica z Centrum, ustala kto jest człowiekiem a kto tylko śmieciem

Kraj | Lokatorzy

Święta na klatce schodowej? Przed taką perspektywą stanął mężczyzna wynajmujący mieszkanie przy ulicy Wilczej. Dwa dni temu właścicielka kamienicy przy ul. Wilczej w Warszawie włamała się do mieszkania jednego z lokatorów, wymieniła zamki i wystawiła rzeczy osobiste na korytarz. Lokator miał umowę najmu na 10 lat, ale zalegał z opłatą za 2 miesiące. Według prawa, dopiero po wypowiedzeniu umowy najmu i uzyskaniu pozwu o eksmisję, można usunąć lokatora z lokalu. Właścicielka uznała jednak, że lokator "nie jest człowiekiem" i jest "chory psychicznie" (jej słowa) i że nie warto przejmować się nic nie znaczącymi paragrafami. Jest to tym bardziej skandaliczne, że lokator za własne pieniądze wyremontował mieszkanie.

- Kiedy wróciłem z pracy, zastałem zmienione zamki. Zadzwoniłem na policję, zgłosiłem włamanie - mówi Jarosław Jakubowski, do wczoraj mieszkaniec kamienicy przy ul. Wilczej.
Jednak to nie było włamanie. Zamki w drzwiach mieszkania zmieniła właścicielka kamienicy, bo Jarosław Jakubowski spóźnił się z opłatą czynszu - niecałe dwa miesiące.

Po stronie Jarosława Jakubowskiego murem stanęli sąsiedzi. Przyznają, że po tej historii boją się, czy niedługo także i ich coś podobnego nie spotka. - Powiedziała, że ona może wejść do każdego mieszkania i zrobić, co jej się chce - mówi Krystyna Styk, mieszkanka kamienicy przy ul. Wilczej.

Warszawska reprywatyzacja: Puls Biznesu przejrzał na oczy?

Blog | Lokatorzy

Chwilowa nieuwaga redaktora, czy może Puls Biznesu nabrał odwagi? Dziś na stronie pb.pl można przeczytać o warszawskiej reprywatyzacji. My o tym pisaliśmy już wielokrotnie, np. tu: Reprywatyzacja po warszawsku

Majątek wart 20 mld zł ratusz woli oddawać po cichu… Urzędnicy podlegli Hannie Gronkiewicz-Waltz łamią ustawę o dostępie do informacji publicznej.

Czy to prawda, że na zwrotach najatrakcyjniejszych nieruchomości warszawskich, zabranych tzw. dekretem Bieruta, najwięcej zyskują często nie prawowici spadkobiercy poszkodowanych przedwojennych właścicieli, lecz zorganizowane grupy osób skupujące roszczenia reprywatyzacyjne za bezcen?

Informacje pozwalające zadać takie pytanie dotarły do "PB" już kilka miesięcy temu. Zweryfikowanie ich byłoby możliwe z pomocą miejskich urzędników, ci jednak robią wszystko, by utrudnić nam pracę. Posunęli się nawet do złamania ustawy o dostępie do informacji publicznej.

Z naszych ustaleń wynika, że w Warszawie działa co najmniej kilka grup osób specjalizujących się w zarabianiu na reprywatyzacji. Ich członkowie (w tym co najmniej jedna osoba skazana prawomocnie za oszustwo) mają dobry dostęp
do baz danych, co pozwala im na dotarcie (także za granicą) do spadkobierców właścicieli kamienic i działek w najlepszych punktach stolicy.

Nasi informatorzy twierdzą też, że niektóre z tych osób mają niestandardowo dobre kontakty z urzędnikami wydziału spraw dekretowych. Ich wątpliwości wzbudza też to, że w niektórych przypadkach zwracane są nie tylko działki, ale też wybudowane na nich kamienice, choć te w czasie wojny miały zostać doszczętnie zniszczone.

http://pb.pl/2/a/2010/12/17/Tajna_reprywatyzacja_hula_w_Warszawie

ALTERGODZINA - o blokadzie eksmisji i ruchu lokatorskim w Nowej Soli

Kraj | Lokatorzy

ALTERGODZINA - audycja społecznie zaangażowana
W każdą środę o godz. 22:00 w Akademickim Radiu LUZ w Internecie i we Wrocławiu na 91,6

W dzisiejszej Altergodzinie będziemy rozmawiać o wczorajszej blokadzie eksmisji w Nowej Soli. 14 grudnia o godzinie 9.00 komornik dokonał eksmisji w domu jednej z rodzin w Nowej Soli. Eksmisji próbowało zapobiec ok. 20 działaczy Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Inicjatywa Pracownicza oraz Federacji Anarchistycznej z Nowej Soli i Poznania, zostali jednak zaatakowani przez kilkudziesięciu funkcjonariuszy prewencji policji.

Warszawa: Spotkanie Komitetu Obrony Lokatorów

Kraj | Lokatorzy

Dziś w Warszawie w dzielnicy Praga Południe, odbyło się spotkanie lokatorskie zorganizowane przez Komitet Obrony Lokatorów. Celem spotkania było zapoznanie lokatorów mieszkających w kamienicach zagrożonych reprywatyzacją z sytuacją, która może ich czekać w niedalekiej przyszłości. W ubiegłych tygodniach, działacze Komitetu roznosili ogłoszenia do kamienic, wobec których toczą się postępowania reprywatyzacyjne wszczęte przez spadkobierców dawnych właścicieli (lub ludzi, którzy się za nich podają). Komitet otrzymał listę takich kamienic od urzędników miejskich.

Na spotkaniu obecnych było około 100 osób, które były żywo zainteresowane informacjami, jak można uzyskać więcej informacji na temat osób, które starają się odzyskać nieruchomość, jak walczyć z podwyżkami czynszów i jak opóźniać i utrudniać proces reprywatyzacji. Działacze Komitetu wspomnieli o zablokowaniu reprywatyzacji kamienicy przy ul. Targowej 64, dzięki czemu 130 rodzin nadal płaci czynsz w wysokości komunalnej i nie jest zagrożonych eksmisjami. Jako przykład skuteczności społecznych działań podano również zablokowanie nowelizacji Ustawy o ochronie praw lokatorów.

Wiele spośród obecnych osób wyraziło chęć dalszego działania z Komitetem Obrony Lokatorów.

Wrocław: kolejne spotkanie mieszkańców i mieszkanek Nadodrza - powołanie organizacji lokatorskiej

Lokatorzy
2010-12-16 17:00
2010-12-16 18:00

5 grudnia, w Centrum Reanimacji Kultury, przy ul. Jagiellończyka, odbyło się spotkanie mieszkańców i mieszkanek Nadodrza. Obecni na spotkaniu, zarówno ludzie młodzi jak i starsi, zdecydowali, że lokatorzy i lokatorki z osiedla powinni połączyć siły w walce o poprawę swojego bytu i założyć organizację broniącą praw lokatorów.

Zapraszamy do współtworzenia organizacji! Niech o losie Nadodrza decydują jego mieszkanki i mieszkańcy.

Ulotka promująca spotkanie do pobrania tutaj.

Link do wydarzenia na Facebooku: tuatj.

Kontakt przez email:
dolnyslask@zsp.net.pl

Łatwiejsza eksmisja lokatora a nowa Ustawa o "ochronie praw lokatorów"

Lokatorzy

Rząd chce zliberalizować przepisy dotyczące eksmisji. W przyjętej przed tygodniem strategii mieszkaniowej na najbliższe dziesięć lat rząd zapowiedział, że już w przyszłym roku zliberalizuje przepisy dotyczące eksmisji. Rząd proponuje, aby w każdym przypadku o przyznaniu lokalu socjalnego decydował sąd, biorąc pod uwagę sytuację rodzinną i materialną eksmitowanego. Eksmitowani mogą dostać prawo do tymczasowego pomieszczenia a nie do lokalu socjalnego.

W nowej ustawie ma się też znaleźć przepis, który zobowiąże gminy do stosowania czynszów, które pokrywałyby koszty eksploatacji i remontów. Grozi to podwyżkami.

Rząd także chce pozbawić najbliższych zmarłych najemców prawa do dziedziczenia ich mieszkań. Gmina będzie mogła wskazać małżonkowi lub dziecku inny, np. mniejszy lokal.

Krasnoludkowy konkurs na komiks/film/opowiadanie na temat ZDZIERSTWA!

Blog | Ironia/Humor | Kultura | Lokatorzy

Czujesz, że co miesiąc padasz ofiarą zdzierstwa? Krasnoludki postanowiły utworzyć biblioteczkę relacji osób łupionych przez rynek nieruchomości.

Wpadłaś/wpadłeś w pułapkę kredytową? 6 raz w tym roku zmieniasz mieszkanie, uciekając przed drożyzną i nieznośnymi warunkami? Nigdy nie wypakowujesz plecaka śpiąc to tu, to tam? Płacisz 1000 złotych miesięcznie i masz grzyba? Od lat próbujesz się wyprowadzić od rodziców, ale jak uzbierasz na najem to nie masz na chleb? Gdy złożyłaś/zlożyłeś podanie o mieszkanie komunalne w urzędzie parskali śmiechem?

Rynek nieruchomości ma milion szkaradnych twarzy, które niestety odbijają się na naszych życiach. Wysyłajcie nam na email (akrasnoludki@o2.pl) komiksy, opowiadania, filmiki, cokolwiek, co Wam przyjdzie do głowy, na temat swojej sytuacji mieszkaniowej. Wszystko będziemy publikować! W ten oto sposób razem stworzymy bibliotekę historii o zdzierstwie. Wywleczone na wierzch zdzierstwo stanie się dla nas łatwiejszym celem. Pracujcie, my tymczasem pomyślimy o nagrodach.

Oficjalna strona krasnoludków krasnoludki.bzzz.net.

Zadomowienie kryzysu w stambulskich stoczniach Tuzli

Świat | Lokatorzy | Prawa pracownika | Publicystyka

Tekst pochodzi ze strony gentryfikacja.zlem.org

Spacerując po ulicach Tuzli mijamy sklepy i kramy z niebieskimi kombinezonami, rękawicami i kaskami, warsztaty produkujące większe i mniejsze części do statków, różnorodne firmy dostawcze, pracowników zbierających się podczas przerw wokół minibusów służących za ruchome herbaciarnie, mężczyzn palących, palących i pracujących dla podwykonawców. Życie południowej Tuzli wydaję się być całkowicie podporządkowane jej stoczniom. 30 do 35 tysięcy robotników było zatrudnionych w zatoce Aydınlı, w której znajduje się Region Budowy Statków Tuzla, największy w Turcji, stanowiący około czterech piątch przemysłu stoczniowego w kraju. Jednak jedynie 10-20% mężczyzn było zatrudnionych bezpośrednio w jednej z 48 tutejszych stoczni, na długoterminowych kontraktach i z ubezpieczeniem. Pozostałe 80-90% było opłacanych niebezpośrednio, przez wiele firm podwykonawczych, zatrudniających od 3 do 300 pracowników każda. Klasa pracująca Tuzli jest sfragmentaryzowana, zorganizowana głównie w sieci nieformalne, warunki pracy są niepewne, pracownicy wywodzą się głównie z handlu morskiego i są niedoświadczeni w produkcji przemysłowej oraz są wrogo nastawieni do oddolnych organizacji pracowniczych.

Kanał XML