Lokatorzy

Jak skutecznie prowadzić strajk czynszowy?

Lokatorzy | Publicystyka | Strajk

Utrudnianie eksmisji za długi

Aby skutecznie prowadzić Strajk Czynszowy, a jak najmniej narażać się na kłopot związany z eksmisją za niepłacenie czynszu, należy wiedzieć o następujących faktach:

Wypowiedzenie najmu przez właściciela (miasto, lub kamienicznika) może nastąpić jeśli lokator zalega trzy pełne okresy płatności i został uprzedzony na piśmie o zamiarze wypowiedzenia najmu.

Nawet po wypowiedzeniu umowy najmu nie ma konieczności wyprowadzania się z zajmowanego lokalu. Właściciel musi najpierw uzyskać wyrok eksmisji w sądzie.

W przypadku windykacji należności od lokatora, właściciel musi najpierw przeprowadzić sprawę windykacyjną w sądzie i uzyskać tytuł wykonawczy do konkretnej kwoty zadłużenia. W takim przypadku obroną może być pozew przeciwegzekucyjny, który może wstrzymać ewentualne działania komornika jeśli część lub całość zadłużenia została spłacona.

Tak więc zmniejszenie regularności wpłacania czynszu i zmniejszenie jego wysokości (tzw. "samodzielna obniżka czynszu") będą bardzo trudne do zwalczania dla właścicieli - zwłaszcza jeśli do Strajku Czynszowego przyłączą się wszyscy sąsiedzi.

Należy jednak uważać na możliwość naliczania karnych odsetek i podwyższonego czynszu za bezumowne zajmowanie lokalu, w przypadku gdy zostanie wypowiedziana umowa najmu.

Zajmowanie pustostanów

W przypadku eksmisji lub bezdomności niektórzy lokatorzy wprowadzają się do pustostanów, których listę prowadzą różne organizacje społeczne, np. tutaj: http://lokatorzy.info.pl/zglos-pustostan/#comments

Należy przy tym pamiętać, że przestępstwem jest jedynie włamanie się do lokalu (do czego nikt nie namawia na stronach internetowych, by nie zostać oskarżonym o nawoływanie do popełnienia przestępstwa). Aby czyn był karalny, muszą istnieć tzw. "znamiona" przestępstwa: czyli wyłamany zamek, uszkodzone zawiasy, itp., lub zeznania świadków. Jeśli drzwi do lokalu nie były zamknięte, a nikt w nim nie przebywa - nie może być mowy o "włamaniu".

Samo mieszkanie w lokalu bez umowy najmu nie jest przestępstwem.

Także w przypadku eksmisji z lokalu zajmowanego bez umowy najmu, konieczny jest wyrok sądu orzekający o eksmisji.

http://strajkczynszowy.pl/

Uzasadnienie protestu: http://strajkczynszowy.pl/protest-czynszowy-mieszkancow-warszawy/

Warszawa: Kampania informacyjna w sprawie akcji lokatorskich

Kraj | Lokatorzy

W przygotowaniu do protestów lokatorskich, które odbędą się w najbliższych dniach, Związek Syndykalistów Polski oraz Warszawskie Stowarzyszenie Lokatorów zorganizowało w niedzielę na Pradze stolik informacyjny dla lokatorów. Rozdawano ulotki zachęcające do udziału w lokatorskiej sesji Rady Miasta, która odbędzie się 30 września (czwartek) IV piętro Pałacu Kultury i Nauki o godz. 16.30, oraz w dwóch demonstracjach:

2 października (sobota) godz. 15.00 ul. Jagiellońska róg Kłopotowskiego:
Protest lokatorski O prawo do godnych warunków życia!
Organizator: Związek Syndykalistów Polski
http://strajkczynszowy.pl/

4 października (poniedziałek) godz. 16:00 Al. Solidarności pod sądami:
Coroczna demonstracja w ramach obchodów Międzynarodowego Dnia Lokatora.
Stop przemocy państwa wobec lokatorów!
Organizator: Warszawskie Stowarzyszenie Lokatorów
http://www.lokatorzy.pl/kampania/dzien-lokatora-2010

Aktywiści ZSP rozwiesili też na ulicach warszawskiej Pragi kilka transparentów zachęcających do udziału w strajku czynszowym z hasłem "Praga dla ludzi, nie dla kamieniczników".

Warszawa: Lokatorzy wywalczyli sesję nadzwyczajną na Radzie Warszawy

Lokatorzy

W czwartek 30 września o godz. 16:30 odbędzie się sesja nadzwyczajna Rady Warszawy dotycząca sytuacji mieszkaniowej w stolicy. Podczas sesji ma być głosowany zaproponowany przez lokatorów projekt utworzenia okrągłego stołu. Projekt popiera prawie 30 organizacji lokatorskich w Warszawie.

Organizacje lokatorskie proszą o liczne wsparcie mieszkańców oraz aktywistów społecznych. Sesja odbędzie się w sali Warszawskiej Pałacu Kultury i Nauki (IV p.).

Kraków: Bezprawna eksmisja chorej na raka 76-latki

Kraj | Lokatorzy

Dziś, mimo trwającego postępowania sądowego, dokonano dzikiej eksmisji chorej na raka 76 letniej Barbary Gacek i jej upośledzonej umysłowo wnuczki Alicji. Sprawa jest niezwykle bulwersująca, ponieważ kobiety z wcześniej zajmowanego mieszkania zostały wyrzucone przez matkę dziewczyny.

Problemy kobiet zaczęły się w 2007 r. Wówczas ze względu na ciężki stan zdrowia swoim pełnomocnikiem pani Barbara uczyniła córkę. – Ona jednak bez mojej wiedzy sprzedała moje mieszkanie przy ul. Grzegórzeckiej 84 – wspomina emerytka. – To był szok dla mnie, byłam przerażona, że ja i Alusia nie mamy gdzie mieszkać. Wtedy córka zobowiązała się do wynajęcia mieszkania dla mnie i wnuczki, i systematycznego płacenia czynszu, najmu i wszelkich świadczeń związanych z wynajęciem – dodaje pani Barbara.

Od dołu, samodzielnie, lokalnie

Lokatorzy | Publicystyka

Q Ruch Sąsiedzki jako przykład aktywności społeczeństwa obywatelskiego

Tekst nadesłany przez Xawerego Stańczyka

Mieszkańców Warszawy jest około dwóch milionów. Codziennie przemieszczają się z jednego krańca miasta na drugi. Mijają się, zmierzając szybkim krokiem do pracy lub szkoły. Patrzą za okno lub w podłogę w zatłoczonych autobusach i wagonach metra. Na społecznie wykluczonych – bezdomnych, żebraków, alkoholików, narkomanów – patrzą nieprzychylnie, z litością pomieszaną z odrazą, albo też nie zauważają ich wcale. Nie dostrzega się cierpienia innych na ulicy, przytakując tylko, że panuje znieczulica, gdy media nagłośnią jakieś bulwersujące zajście, na przykład gdy czarnoskóry handlarz wykrwawi się na śmierć, postrzelony bez uprzedzenia przez policjanta.

W języku nauk społecznych nazwalibyśmy te zjawiska anomią, alienacją i rozproszeniem odpowiedzialności. Anomia w rozumieniu Emila Durkheima polegała na rozpadzie spójnego, obowiązującego wszystkich systemu aksjonormatywnego; Robert Merton zmodyfikował to pojęcie, kładąc nacisk na niemożność spełnienia celów, które nakładają na człowieka społecznie ustanawiane normy i wartości. Alienacja oznacza wyobcowanie ludzi, traktowanie się nawzajem jako obcych i poczucie obcości nawet we własnej grupie: we własnym mieście, na własnym osiedlu, we własnym bloku czy kamienicy. Wreszcie rozproszenie odpowiedzialności to termin z zakresu psychologii społecznej, którego sensem jest zjawisko wytwarzające się wówczas, gdy nikt osobiście nie czuje się odpowiedzialny, bo może przenieść to na drugą osobę. Wyjaśnienia szuka się między innymi w zewnątrzsterowności lub konformizmie informacyjnym. Na przykład podczas bójki w parku boimy się przegonić napastników lub zadzwonić na policję, by samemu nie oberwać – przecież ten pan obok mógłby zrobić to samo, więc dlaczego mielibyśmy właśnie my?

Te trzy zjawiska są śmiertelnie niebezpieczne dla życia społecznego. Czy można im skutecznie przeciwdziałać? Czy w tak dużym i zabieganym mieście jak Warszawa lokalne społeczności muszą przestać istnieć, a mieszkańcy są skazani na wyobcowanie i zdani tylko na własną zapobiegliwość? Pytania są tym bardziej zasadne, gdyż polityka władz miejskich koncentruje się na promocji i wielkich inwestycjach infrastrukturalnych, nie próbując nawet rozwiązywać codziennych problemów na poziomie lokalnym, a tkanka miejska systematycznie miażdżona jest przez wielki kapitał, przede wszystkim w postaci deweloperów. Jednakże Sąsiedzi Najwyższej Jakości udowadniają, że ponura prognoza nie musi się spełnić.

Q Ruch Sąsiedzki (litera Q oznacza właśnie najwyższą jakość) w Warszawie zaczął działać w marcu 2010 roku i rozwija się całkiem szybko, funkcjonując już w trzech dzielnicach: w Śródmieściu, na Mokotowie, a najaktywniej – na Ochocie. Jest inicjatywą niemal całkowicie oddolną. Wprawdzie sama idea wyszła od Stowarzyszenia Centrum Wspierania Aktywności Lokalnej, a dokładniej – od Pawła Jordana, ale błyskawicznie została podchwycona przez warszawiaków. CAL wybrało więc odmienną drogę działania od wielu stołecznych NGO-sów, które aktywizowanym społecznościom wyznaczają sztywny scenariusz postępowania, lub wręcz zapraszają je na gotowe – organizując konkursy, festiwale, koncerty i inne rozrywki. Tymczasem Q Ruch Sąsiedzki polega na tym, by wydarzenia kulturalne wymyślali i przygotowywali sami mieszkańcy. A w ten sposób unika błędu tych animatorów kultury, artystów, działaczy i społeczników, którzy poprzez upowszechnianie kultury świadomie bądź nieświadomie rozumieją propagowanie swojego stylu życia – najczęściej stylu życia młodej warszawskiej inteligencji – tworząc miejsca (kluby, kawiarnie, galerie itp.) i imprezy (koncerty, występy, dyskusje, warsztaty, pokazy filmów, wystawy itd.) pozornie otwarte dla każdego, jednakże w praktyce niezwykle hermetyczne i niedostępne dla tych wszystkich, którzy nie posiadają adekwatnego kapitału kulturowego w sensie, jaki temu pojęciu nadał Pierre Bourdieu, lub przynajmniej nie potrafią zamaskować swoich niedostatków. Z drugiej strony, taka strategia Q Ruchu Sąsiedzkiego nie zyskuje mu sympatii w mediach zainteresowanych tymi przejawami warszawskiego życia kulturalnego, które są popularne wśród młodej warszawskiej inteligencji – ważnej grupie odbiorców tych mediów.

Na Ochocie, czyli w dzielnicy, gdzie Q Ruch Sąsiedzki jest najsilniejszy, zaczęło się to od Klubu Osiedlowego Surma, będącego aktywną wśród lokalnej społeczności filią jednego ze stołecznych kulturalnych molochów – Ośrodka Kultury Ochoty. To do Surmy zaglądali mieszkańcy okolicznych kamienic w poszukiwaniu możliwości udziału w kulturze. Zachodzili też do małej, miejscowej kawiarenki, rozgrzać się i pogadać w zimowe wieczory – tam nastąpiła dalsza integracja. Ludzie stopniowo poznawali się, spotykali, uczestniczyli wspólnie w zajęciach Klubu Osiedlowego, rozmawiali o pogodzie, o codziennych kłopotach. Okazało się, że miejsce zintegrowane z lokalnym otoczeniem, posiadające swoją tożsamość, tworzące przestrzeń dospołeczną w rozumienia Edwarda T. Halla – czyli otwartą, ułatwiającą kontakty i relacje – jest kulturo- i więziotwórcze, gdyż to właśnie w takich miejscach rodzi się społeczeństwo obywatelskie. Sąsiedzi zrozumieli, że mogą zrobić dla siebie coś więcej, niż pożyczyć sobie szklankę mąki albo pomóc we wniesieniu zakupów. Powstało między nimi zaufanie, zawiązały się normy wzajemności i sieci obywatelskiego zaangażowania, które są, zdaniem Roberta Putnama fundamentem społecznego kapitału. Edward Abramowski uważał za kluczowe dla stworzenia nowego człowieka i nowego altruistycznego społeczeństwa takie związki przyjaźni, oparte na bezinteresownym poczuciu braterstwa i solidarności, a jednocześnie mające wymiar ekonomiczny jako kooperatywy samopomocowe. Postawa prospołeczna, współpraca i zaufanie umożliwiają bowiem samoorganizację społeczeństwa opartą na uczuciach przyjaźni, godności i miłości, w opozycji do opresyjnych manewrów państwa i kapitału1.

Mikołaj Iwański i Rafał Jakubowicz w artykule KontenerART 2010. Rewitalizacja czy gentryfikacja poznańskiego Chwaliszewa? opisują[2], jak ubodzy i zmarginalizowani mieszkańcy tej dzielnicy zmoblilizowali się w obronie swego miejsca zamieszkania przed hałaśliwym i wyobcowanym centrum kultury KontenerART, które w zamierzeniu pomysłodawców – poznańskich artystów – miało animować lokalną społeczość i upowszechniać wśród niej kulturę. Autorzy tekstu dowodzą, że pod nazwą rewitalizacji polityka miasta Poznania wcale nie dokonuje ożywiania zdegradowanych terenów miejskich, lecz gentryfikacji. Gentryfikacja zaś oznacza coraz częstsze w wielu polskich miastach (oprócz poznańskiego Chwaliszewa także we wrocławskich Włodkowicach*, na krakowskim Kazimierzu lub warszawskiej Pradze) procesy podnoszenia rynkowej wartości ziemi, prowadzące w dalszej prespektywie do wysiedlenia jej dotychczasowych biednych mieszkańców i zajęcia ich miejsca przez dobrze sytuowane mieszczaństwo. Dwuznaczną rolę w tych procesach odgrywają artyści, którzy jako pierwsi osiedlają się w cieszących się złą sławą dzielnicach, zwabieni ich egzotyką, ale też niskimi czynszami mieszkań i pracowni. Często starają się oni współpracować z zastaną społecznością, uzupełniać braki w edukacji kulturalnej dzieci i młodzieży, realizować projekty animacyjne. Z drugiej strony, obecność artystów pociąga za sobą powszechne zainteresowanie dzielnicą: powstają modne knajpy, kluby i butiki. Wkrótce gruntami zaczynają interesować się deweloperzy, budując luksusowe apartamentowce i lofty lub wykupując zabytkowe kamienice i za pomocą drastycznej podwyżki czynszów zmuszając wcześniejszych niezamożnych lokatorów – w tym także artystów, którzy zwykle do osób majętnych nie należą – do opuszczenia jej. Dzielnica staje się kulturalnie martwym miejscem zamieszkania warstw średnich i wyższych, a władze miejskie ogłaszają to jako swój sukces – rewitalizację.

Skoro polityka gentryfikacyjna realizowana jest wspólnie przez miasto i deweloperów, a wspierana przez zamożnych mieszkańców i krótkowzrocznych dziennikarzy, to zagrożeni przez nią mieszkańcy właściwie nie mają innego wyjścia niż samoorganizować się. Mateusz Gierszon3 twierdzi, że „rzeczywistą alternatywą dla «zewnętrznych» rewaloryzacji, a w gruncie rzeczy samoobroną mieszkańców przed gentryfikacją, są oddolne ruchy i projekty aktywizacji sąsiedztw”. Potwierdzają to początki Q Ruchu Sąsiedzkiego na Osiedlu Oleandrów w centrum Warszawy.

Mieszkańcy tego osiedla zjednoczyli się spontanicznie około siedmiu lat temu, gdy zaistniało realne zagrożenie, że ich zielony skwer zostanie zabudowany przez dewelopera, drzewa wycięte, a miejsce placu zabaw zajmie wielki apartamentowiec z hipermarketem. „Walka toczyła się na wielu polach i trwa do dziś” – opowiada Jan Rybczyński, społecznik z Osiedla Oleandrów, wyjaśniając, że nowe prawo budowlane ułatwia uzyskanie zgody na zabudowę, a niebezpieczeństwo minie dopiero wtedy, gdy teren zostanie objęty planem zagospodarowania przestrzennego, który taką możliwość wykluczy4. Mieszkańcy pisali pisma do urzędów, organizowali spotkania z architektami i z przedstawicielami dewelopera, którzy twierdzili, że nowy budynek nie zaburzy ładu przestrzennego, nagłaśniali sprawę w miejscowej prasie. Tu znów, podobnie jak na Ochocie, istotną rolę odegrało niewątpliwie dospołeczne miejsce spotkań: Klub Na Marszałkowskiej, filia potężnego Domu Kultury Śródmieście, w którym to klubie mieszkańcy czuli się jak u siebie i swobodnie dyskutowali o dotyczących ich sprawach i problemach. Miejscem spotkań stał się także broniony przez sąsiadów skwer, na którym zaczęli oni odbywać wspólne majówki i inne imprezy.

Walka o ocalenie skweru może być interpretowana nie tylko jako skuteczny opór przed gentryfikacją (tym bardziej, że Osiedle Oleandrów to teren w Śródmieściu, a więc szalenie atrakcyjny dla deweloperów), ale też zachowanie posiadającego tożsamość i historię miejsca wobec presji na powiększanie globalnej przestrzeni przepływów. Autorem tak rozumianych kategorii miejsca i przestrzeni jest Manuel Castells. Jako przykłady tego pierwszego przywołuje on dzielnice starych, europejskich miast, które posiadają wyjątkowy, właściwy tylko sobie klimat. Z kolei ezgemplifikacją przestrzeni przepływów są postmodernistyczne lotniska, dworce, biurowce, budynki mieszkalne i wielkie centra handlowe, wyglądające identycznie na całym świecie, pozbawione jakichkolwiek cech lokalnych i związane raczej z podobnymi obiektami w innych krajach, niż ze środowiskiem, które je otacza.

Obrona skweru uzmysłowiła również, że niektórzy mieszkańcy poszczególnych budynków otaczających skwer niekoniecznie stoją po tej samej stronie. Poszczególne budynki należą do wspólnot mieszkaniowych, na które składają się ich członkowie: właściciele wykupionych lokali. Bywa, że zarządy poszczególnych wspólnot dbają przede wszystkim o efektywne gospodarowanie własnym majątkiem, a kwestiami społeczno-kulturalnymi w ogóle się nie zajmują. W tym przypadku okazało się, że część skweru jest w wieczystym użytkowaniu spółdzielni mieszkaniowej, której zarząd, kierując się interesem własnym, a nie całego osiedla, chciał sprowadzić dewelopera. Ruch sąsiedzki pozwolił w tym wypadku na przełamującą partykularyzm interesów aktywność sąsiadów z różnych posesji. Doświadczenie wspólnej, zwieńczonej powodzeniem walki wzmocniło więzi między sąsiadami z Osiedla Oleandrów i pozwoliło im podejmować następne działania samopomocowe. „Proszę zwrócić uwagę, co ludzie chcą, żeby zmienić wokół siebie” – mówi Jan Rybczyński pokazując na stworzoną przez mieszkańców listę życzeń wigilijnych z zeszłego roku5. Otwierają ją, wytłuszczonym drukiem, życzenia integracji starszych6 i młodych mieszkańców Osiedla, sąsiedzkiej życzliwości i – szczególnie znamienne – „Aby ludzie podnieśli głowy i upominali się o godne życie dla tych biedniejszych”. „Sam sens ruchu sąsiedzkiego to integracja, czyli zbliżanie do siebie” – tłumaczy Rybczyński. „Przychodzą bardzo biedni ludzie, w zasadzie bezradni, którzy są zagrożeni eksmisją z mieszkania. Można im pomóc chociażby poprzez sporządzenie szkicu pisma do odpowiedniego biura czy instytucji” – dodaje. Ten wyraźnie socjalny charakter Q Ruchu Sąsiedzkiego powoduje, że wykracza on poza ramy nowych ruchów społecznych nakreślone przez Clausa Offego. Zdaniem tego socjologa nowe ruchy społeczne tym się różnią od starych, że koncentrują się zazwyczaj na kwestiach kultury, stylu życia i tożsamości, podczas gdy stare podejmowały kwestie polityczne i ekonomiczne. Niemniej Q Ruch Sąsiedzki posiada typową dla nowych ruchów społecznych nieformalną i niehierarchiczną strukturę organizacyjną, a także koncentruje się na pewnym wycinku rzeczywistości, bez podejmowania próby konstruowania spójnego światopoglądu.

Koordynatorka Ruchu Agnieszka Matan mówi, że jej rola ogranicza się do inicjowania sąsiedzkich działań. „Staramy się budować platformę komunikacji między ludźmi, którzy już działają lokalnie, ale też dla ludzi, którzy nic wcześniej nie robili, aby ich edukować, inspirować do działania, dawać im narzędzia” – opowiada7. Taka platforma komunikacji to nic innego jak forma sieci obywatelskiego zaangażowania, dzięki której „obywatele będą w stanie współpracować dla wspólnych korzyści”, jak twierdzi Putnam8. Stowarzyszenie prowadzi Akademię Inicjatyw Sąsiedzkich, w której można się nauczyć, jak animować lokalną społeczność. Oprócz tego Q Ruch Sąsiedzki zaprasza na spotkania – odbyły się między innymi posiedzenia z członkami rad osiedlowych oraz sąsiadami-artystami, którzy bywają współmieszkańcami problematycznymi ze względu na swój indywidualizm, ale również pożytecznymi, gdy swych umiejętności i wyobraźni używają dla dobra innych. Zacytujmy znów amerykańskiego socjologa9: „Gęste, ale posegregowane, poziome sieci zależności podtrzymują współpracę wewnątrz każdej grupy, ale sieci obywatelskiego zaangażowania przebiegające w poprzek społecznych podziałów wspomagają szerszą współpracę. Jest to jeszcze jeden powód tego, że sieci obywatelskiego zaangażowania są tak ważnym elementem dostępnego dla wspólnoty kapitału społecznego”.

Najbardziej spektakularnym wydarzeniem sąsiedzkim był jak dotąd Dzień Sąsiada, który warszawiacy obchodzili – podobnie jak mieszkańcy wielu innych europejskich, a szczególnie francuskich miast – pod koniec maja. Agnieszka Matan podkreśla wyjątkowy charakter tego dnia, odróżniający go od popularnych świąt ulicy, pikników czy lokalnych festynów. „Wszystkie miejsca, które się zgłaszały z jednej dzielnicy, namawialiśmy do tego, aby ze sobą współpracowały. To różni się od wszystkiego, co było do tej pory, od imprez organizowanych przez instytucje czy stowarzyszenia dla mieszkańców. Dzień Sąsiada będzie wtedy, kiedy zachęci się sąsiadów do współdziałania” – wyjaśnia, zaznaczając, że bardziej popularne, odgórnie przygotowywane akcje i wydarzenia kulturalne też są wartościowe dla mieszkańców10 . Punktem wyjścia było dotarcie do nieznanych sąsiadów, zaproszenie ich do współpracy, zapytanie, jakie dostrzegają problemy i jakie mają pomysły na ich rozwiązanie. Inne aktywności podejmowane przez sąsiadów, tym razem z Osiedla Oleandrów, to nakłanianie innych do obsadzania trawników kwiatami, protesty przeciwko zastępowaniu małych, lubianych przez mieszkańców sklepów spożywczych przez oddziały banków, albo apele do władz miasta o więcej miejsc parkingowych. We wszystkich tych działaniach ważna jest komunikacja i współpraca ze wspólnotami mieszkaniowymi, z instytucjami samorządu. Ale Q Ruch Sąsiedzki funkcjonuje zawsze na najniższym poziomie, jest otwarty na każdego, pośrednicząc między ludźmi a organami władzy lokalnej.

Taka forma działania stwarza duże trudności. Trzeba przełamać nieufność, zapoznać się, zaprzyjaźnić, a następnie skłonić do zaangażowania. Dla koordynatorek Q Ruchu Sąsiedzkiego, Agnieszki Matan i Karoliny Kopińskiej, sukcesem jest, gdy na osiedlowe spotkanie przyjdą choćby dwie, trzy osoby, ponieważ zwykle posiadają one potencjał, nawet gdy są zwyczajnymi, szarymi ludźmi. Działający na Osiedlu Oleandrów Jan Rybczyński z zawodu jest inżynierem elektronikiem, pracuje w firmie komputerowej, a do swojej obecnej społeczności wszedł dosyć przypadkowo – akurat tu miała mieszkanie jego żona. Jak sam twierdzi, być może fakt, że był „kimś z zewnątrz” sprawił, że z rosnącą ciekawością przyglądał się osiedlowym realiom, a następnie zaczął działać w zarządzie wspólnoty mieszkaniowej, w Radzie Osiedla, wreszcie w Q Ruchu Sąsiedzkim, który poszerzył jego wiedzę i umiejętności poprzez szkolenia i debaty. Rybczyński podkreśla, że wspólne mieszkanie wielu ludzi w jednej kamienicy oznacza też wspólne kłopoty, które trzeba razem rozwiązywać[11].

Zatem potrzeba czasu, aby odkryć, że każdy mieszkaniec ma jakieś umiejętności, smykałkę do czegoś, co można wykorzystać dla wspólnego dobra. Zdaniem Jana Rybczyńskiego szczególnie osoby w średnim wieku unikają aktywności społecznej, gdyż dzielą swój czas na pracę i karierę oraz dom i rodzinę. Innym problemem jest konieczność działań długofalowych, podczas gdy wielu mieszkańców oczekuje natychmiastowych rezultatów12. Mimo tych kłopotów Q Ruch Sąsiedzki budzi coraz większe zainteresowanie warszawiaków, gdyż „model ochocki”, czyli metoda współdziałania wypracowana przez sąsiadów z Ochoty, naprawdę świetnie funkcjonuje.

Na jesień 2010 roku planowane są kolejne kursy Akademii Inicjatyw Sąsiedzkich i spotkania z mieszkańcami, a także lokalne akcje samopomocy. Powstanie również wirtualna mapa inicjatyw sąsiedzkich. Koordynatorki Ruchu zapraszają do współpracy wszystkich zainteresowanych, niezależnie od posiadanego doświadczenia. By skontaktować się z nimi lub umówić na spotkanie wystarczy zajrzeć na stronę http://www.inicjatywysasiedzkie.pl.

Fotografie zawdzięczamy uprzejmości Agnieszki Matan

Xawery Stańczyk

* - chodzi prawdopodobnie o okolicę ulicy Włodkowica na wrocławskim Starym Mieście.

1Edward Aramowski, Pisma. Pierwsze zbiorowe wydanie dzieł treści filozoficznej i społecznej, oprac. i przedmowa Konstanty Krzeczkowski, Związek Spółdzielni Spożywców Rzeczypospolitej Polskiej, Warszawa 1924, t. 1, s. 387-388.

2Mikołaj Iwański, Rafał Jakubowicz, KontenerART 2010. Rewitalizacja czy gentryfikacja poznańskiego Chwaliszewa?, http://www.rozbrat.org/publicystyka/analizy/1407-kontenerart-2010-rewita..., data ostatniego wejścia: 19.09.2010.

3Mateusz Gierszon, Podmiotowość dzielnicy. Między gentryfikacją a rewitalizacją, [w:] „Przegląd Anarchistyczny”, nr 11 wiosna/lato 2010, s. 100.

4Jan Rybczyński, wywiad z 17.09.2010, rozm. przepr. Xawery Stańczyk.

5Tamże.

6Wigilijny łańcuch życzeń, [w:] „Głos Osiedla Oleandrów. Biuletyn Informacyjny Rady Osiedla «Oleandrów»”, maj 2010.

7Agnieszka Matan, wywiad z 06.08.2010, rozm. przepr. Xawery Stańczyk.

8Robert Putnam, Demokracja w działaniu, przekł. Jakub Szacki, Wydawnictwo Znak, Kraków 1995, s. 269.

9Tamże, s. 273.

10Agnieszka Matan, dz. cyt.

11Jan Rybczyński, dz. cyt.

12Tamże.

Źródło: Res Publica Nowa

Warszawa: Zapadł wyrok na lokatora z ul. Oboźnej

Kraj | Lokatorzy

Starszy, schorowany mężczyzna musiał wyprowadzić się z mieszkania w bloku przy Oboźnej. Od dawna nie płacił czynszu, bo nowy właściciel budynku podwyższył opłaty o 200 procent. Teraz przeniósł lokatora do piwnicy, którą zaadaptował na “mieszkanie”.

Ulica Oboźna. Środmieście, godzina 11.00. To dla Andrzeja Karwowskiego trudny moment. Jest chory na cukrzycę, a komornik właśnie wyrzuca go z mieszkania.

Pan Andrzej ma 677 zł renty, a komorne w ciągu kilku miesięcy urosło do 1420 zł. Wszystko dlatego, że kamienica, w której mieszka pan Andrzej ma nowego właściciela. - Sąd oddalił wszystkie wnioski dłużnika, wierzyciel podtrzymuje wniosek o egzekucji. Stąd też nie ma możliwości żeby w inny sposób wykonać czynności - mówi komornik Andrzej Moryc.

Warszawa: Stowarzyszenia lokatorskie walczą o prawo głosu na Radzie Miasta

Kraj | Lokatorzy | Protesty

30 największych stowarzyszeń i komitetów lokatorów mieszkań komunalnych zawiązało związek lokatorski. Razem będą walczyć o swoje prawa. Żądają zwołania specjalnej sesji Rady Warszawy. I zapowiadają - to będzie ostra walka.

Część radnych popiera lokatorów, dlatego nadzwyczajna sesja może dojść do skutku jeszcze przed wyborami samorządowymi. - W przeciwnym razie będziemy blokować urzędy - ostrzegają lokatorzy.

Mieszkańcom bloku przy ulicy 29 Listopada w Śródmieściu odcięto gaz, bo instalacja zagrażała ich bezpieczeństwu. Lokatorzy w zastępstwie korzystają z mikrofalówek, elektrycznych grzałek i nielegalnych butli gazowych. – Gotować jeździmy do córki za Wisłę. Tutaj tylko odgrzewamy. – skarży się Grażyna Zygmunciak, mieszkanka bloku.

W rezultacie, płacą gigantyczne rachunki za prąd. - Mam tu rachunek za 2 miesiące na kwotę 1200 zł - żali się pani Grażyna.

W styczniu, przed siedzibą śródmiejskiego Zakładu Gospodarowania Nieruchomościami pikietowało kilkanaście osób. Dzisiaj lokatorzy nie są zadowoleni z rozwiązań, które wtedy wywalczyli i zapowiadają kolejne protesty. Bezpośrednim powodem są kolejne podwyżki nakładane przez miasto. - Opłaty za prąd bardzo poszły w górę, stąd duże zadłużenia i eksmisje - mówi Marek Jasiński z Komitetu Obrony Lokatorów.

Warszawa: Dzień Lokatora 2010

Lokatorzy
2010-10-04 16:00
2010-10-04 18:00

Warszawskie Stowarzyszenie Lokatorów zaprasza na doroczne obchody Międzynarodowego Dnia Lokatora. Tematem przewodnim w tym roku jest przemoc państwa i wymiaru sprawiedliwości wobec najemców mieszkań. Demonstracja odbędzie się 4 października o godzinie 16:00 pod sądami przy Al. Solidarności.

Zgodnie z Konstytucją, Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawa, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej. Pomimo tych szczytnych deklaracji, w Polsce systematycznie łamie się prawa lokatorów oraz zezwala (w majestacie prawa) na działania przeczące zasadom sprawiedliwości społecznej. Sądy, parlament, ministerstwa i władze samorządowe w konfliktach lokatorów z prywatnymi właścicielami stają po stronie silniejszych i bogatszych zezwalając na horrendalne podwyżki czynszów, wyrzucanie lokatorów na ulice oraz rozdawanie publicznych zasobów mieszkaniowych prywatnym właścicielom.

Oto jak w praktyce wygląda w Polsce przemoc państwa wobec lokatorów:

Art. 75 Konstytucji: Władze publiczne prowadzą politykę sprzyjającą zaspokojeniu potrzeb mieszkaniowych obywateli, w szczególności przeciwdziałają bezdomności, wspierają rozwój budownictwa socjalnego oraz popierają działania obywateli zmierzające do uzyskania własnego mieszkania.

Tymczasem, władze większości miast prowadzą od 1989 r. politykę prywatyzacji komunalnych zasobów mieszkaniowych, której efektem jest gwałtowny spadek liczby budynków należących do gmin i wynajmowanych lokatorom nie mogącym pozwolić sobie na stawki rynkowe. W okresie od 1993 r. do 2002 r. liczba mieszkań komunalnych spadła o 30% - część z nich sprzedano lokatorom z gigantyczną bonifikatą (sięgającą 95%), część przekazano spadkobiercom przedwojennych właścicieli. Na ich miejsce nie powstały jednak nowe mieszkania komunalne.

W Warszawie, od 1989 r. trwa pozaustawowa reprywatyzacja (oparta o dekret Bieruta z 1945 r.) w ramach której oddaje się prywatnym właścicielom budynki razem z lokatorami. Władze samorządowe przekazują te budynki nie sprawdzając, czy wypłacono za nie wcześniej odszkodowania, ani czy budynek był odbudowany przez mieszkańców Warszawy.

Lokatorom nie oferuje się także mieszkań zamiennych, co powoduje, że muszą oni pozostać w lokalach, gdzie ze strony nowych właścicieli najczęściej czekają ich podwyżki czynszów, nielegalne próby zmuszenia do wyprowadzki (odcinanie mediów) a na końcu – eksmisje. Wspólny zasób mieszkaniowy jest więc w praktyce rozdawany z naruszeniem zasady dbałości o finanse publiczne i bez uwzględnienie sytuacji lokatorów, którzy po reprywatyzacji są zagrożeni bezdomnością.

Art. 76 Konstytucji: Władze publiczne chronią konsumentów, użytkowników i najemców przed działaniami zagrażającymi ich zdrowiu, prywatności i bezpieczeństwu oraz przed nieuczciwymi praktykami rynkowymi.

To samo państwo, które powinno działać według powyższej zasady, odmawia regulowania wysokości czynszów na prywatnym rynku najmu i pozwala właścicielom na praktycznie dowolne kształtowanie ich wysokości. Dla władz publicznych ochrona prawa własności jest więc ważniejsza od ochrony prawa do dachu nad głową.

Regulacje wysokości czynszów są rzeczą powszechnie obowiązującą w większości państw Unii Europejskiej m.in w Niemczech, Austrii, Francji, Holandii, ale nie w Polsce, gdzie prywatni właściciele budynków mają praktycznie wolną rękę w ustalaniu wysokości opłat za wynajem (nie ma górnej granicy do której można podnosić czynsz). Podwyżki opłat za wynajem podlegają zaskarżeniu przez lokatora, ale o ich zasadności decyduje sąd, który musi brać pod uwagę, że zgodnie z Ustawą o ochronie praw lokatorów kamienicznik może żądać za wynajem tak zwanego „godziwego zysku”, którego wysokości nigdzie nie zdefiniowano...

Jeżeli właściciel wypowie lokatorowi najem, ma on także prawo, po upływie okresu wypowiedzenia, naliczać „odszkodowanie za bezumowne korzystanie z lokalu” ustalane dowolnie – wg. tego, ile właściciel sądzi, że uzyskałby wynajmując mieszkanie na rynku. Koszta przebywania w takim lokalu rosną więc bardzo gwałtownie, ponieważ właściciele mają praktycznie wolną rękę w ustalaniu wysokości „odszkodowania”.

Wśród kilkudziesięciu spraw, które zgłoszono Warszawskiemu Stowarzyszeniu Lokatorów, były przypadki kamienic, gdzie nowi właściciele żądali czynszu w wysokości 25 zł (budynek przy ulicy Nabielaka 9), 32 (budynek przy ulicy Dahlberga 5), 42 zł (budynek przy ulicy Kobielskiej 30), 50 zł (budynek przy ulicy Nowy Świat 66) a nawet 100 zł (budynek przy ulicy Krakowskie Przedmieście 35) za metr kwadratowy! Najwyższe kwoty odszkodowań sięgały 6 000 zł miesięcznie. Dla lokatorów oznaczało to konieczność przeznaczania na opłaty mieszkaniowe więcej niż wynosiły ich dochody.

Pomimo, iż przedstawiciele władz publicznie twierdzą co innego, możliwe jest też eksmitowanie lokatorów na bruk. Przed eksmisją chronić mają tzw. lokale socjalne – o przyznaniu ich decyduje jednak sąd, który wcale nie jest zobowiązany do zapewnienia takiego lokalu każdemu (musi je przyznać jedynie osobom znajdującym się w szczególnie trudnej sytuacji – np. bezrobotnym lub kobietom w ciąży). Zdarza się, więc, ze wyrokiem sądu z kilkuosobowej rodziny tylko jedna osoba otrzymuje prawo do lokalu socjalnego. Lokatorzy bez prawa do lokalu socjalnego są eksmitowani do „pomieszczeń tymczasowych” - mogą to być np. pokoje w hotelach robotniczych, z których następnie można ich już wyrzucić na bruk (co właściciele często robią). W Polsce, w majestacie prawa, można wiec trafić na ulicę.

Warszawskie Stowarzyszenie Lokatorów monitoruje przypadki łamania praw lokatorów od 2007 r. Znamy dziesiątki przykładów naruszeń takich zasad jak: ochrona przed eksmisją na bruk, prawo do dachu nad głową, ochrona przed wyzyskiem czynszowym czy prawo do lokalu socjalnego dla wszystkich członków rodziny. Nie jest więc przesadą stwierdzenie, że mamy do czynienia z przemocą państwa wobec lokatorów.

Najwyższy czas zacząć o tym głośno mówić, najwyższy czas aktywnie przeciwstawić się przemocy państwa, które wspiera prywatny kapitał w jego bezwzględnych działaniach wobec lokatorów.

Wszystkich, którzy mają już dość tej sytuacji zapraszamy do współpracy i wzięcia udziału w demonstracji!

O co walczymy?
o prawo dla lokatorów z budynków zreprywatyzowanych do uzyskania lokali zamiennych!
o przywrócenie regulacji wysokości czynszu w prywatnym zasobie mieszkaniowym!
o rozwój społecznego sektora mieszkaniowego - budynków komunalnych, TBSów i spółdzielni mieszkaniowych!
o realną likwidację eksmisji na bruk!
Te postulaty nie są ani radykalne, ani tym bardziej nierealne – funkcjonują z powodzeniem w wielu krajach, a ich realizacja zależy jedynie od woli polityków. Ponieważ sami z siebie nie są skłonni stanąć po stronie lokatorów - musimy ich do tego zmusić!
Przykłady łamania praw lokatorów w Warszawie: http://www.lokatorzy.pl/kampania/przyklady-lamania-praw-lokatorow-w-wars...

Strona akcji: www.dzien-lokatora.info

Biedota marsz do kontenera

Lokatorzy | Publicystyka

Tysiące rodzin żyje w barakach i kontenerach. Szczędząc na wydatkach polskie miasta zamiast w mieszkaniach komunalnych lokują całe rodziny w kontenerach i barakach socjalnych. Panuje w nich potworne przeludnienie, choroby zakaźne i bezrobocie. Jednocześnie władze wydają miliardy na budowę stadionów i organizację imprezy o wątpliwych korzyściach ekonomicznych i społecznych.

Pomysł zamykania ludzi w kontenerach i barakach pojawił się w wielu polskich miastach. Najdalej posunęły się elity Białegostoku, planując tego typu osiedle poza granicami miasta, tuż obok oczyszczalni ścieków. W 40 tysięcznej Nowej Soli mieszkańcom niektórych lokali socjalnych od trzech lat nie zapewnia się zimą ogrzewania. Ściany są czarne od grzyba, a władze gminy pilnują, aby mieszkańcy nie mogli sobie zapewnić żadnych alternatywnych źródeł ciepła. W budynku tym toczy się walka na śmierć i życie. Panująca tu wilgoć, chłód zimą i wspólne urządzenia sanitarne sprzyjają rozpowszechnianiu się chorób zakaźnych. Tyl ko w ciągu ostatniego roku dwie osoby zmarły na gruźlicę. „Tutaj - opisuje jedna z lokatorek tego tupu lokalu w Bydgoszczy - wszystko zawodzi. Nic nie działa jak trzeba. Katastrofa! Zimą wydajemy pieniądze na prąd, a i tak ciepło nie jest. Żeby wszystkie kaloryfery cho dziły, to ja bym miała 1200 zł. rachunku miesięcznie na ogrzewanie. U mnie tak jeszcze nie widać, ale sąsiadki mają całe ściany w grzybach”.

Przeludnienie oraz przeciążone instalacje elektryczne powodują zagrożenie dla bezpieczeństwa ludzi. Przekonać się mieli o tym mieszkańcy „hotelu” socjalnego w Kamieniu Pomorskim. gdzie żywcem w 2009 roku spaliło się ponad dwadzieścia osób, w tym kobiety i dzieci. W 2004 roku resort gospodarki szacował, że bezdomnych w Polsce, m.in. z powodu licznych eksmisji (wykonuje się ich wiele tysięcy rocznie) jest ok. 40 tys., a zagrożonych eksmisją jest dalszych ok. 100 tys. Liczby te jednak są zaniżone. Problem dotyka znacznie większego grona osób. Od 2005 roku zmieniło się to, że zamiast „eksmisji na bruk”, ludzi przeważnie zamyka się w barakach i kontenerach. Przeważnie, bowiem w dalszym ciągu, w tysiącach przypadkach sądy orzeka ją ewikcje bez prawa do lokalu socjalnego. A prywatni właściciele często wyrzucają lokatorów nawet bez żadnego orzeczenia sądu. Sytuacja się stale pogarsza. Kilka lat temu uwolniono czynsze, które obecnie mogą dość swobodnie rosnąć. W wielu miastach, w związku ze wzrostem czynszów w lokalach prywatnych, również władze lokalne postanowiły dokonać odpowiednich podwyżek w mieszkaniach komunalnych. Wobec rodzin, które straciły możliwość spłaty powstającego zadłużenie, samorządy bezwzględnie występują o nakazy eksmisji, dążąc do ulokowania ich w barakach i kontenerach.

Test pochodzi z nr. 25 gazety "Tej" wydawanej przez poznańskich anarchistów.

Poznań: Akcja na Radzie Miasta przeciwko kontenerom dla biedoty

Kraj | Lokatorzy | Protesty

Wczoraj o godz. 14.00. przed salą sesyjną Rady Miasta Poznania pojawili się kilkunastu przedstawiciele i przedstawicielki Federacji Anarchistycznej i Poznańskiej Komisji Międzyzakładowej OZZ Inicjatywa Pracownicza. Celem akcji było przekazanie radnym i zarządowi miasta oświadczenia w sprawie zaniechania budowy osiedla kontenerów socjalnych. Od wielu miesięcy Zarząd Komunalnych Zasobów Lokalowych (ZKZL) zapowiada postawienie kontenerów w kilku miejscach Poznania. Pierwsze tego typu osiedle ma powstać na wiosnę 2011 roku.

W oświadczeniu stwierdzono między innymi, że planowana przez władze miasta Poznania i realizowana przez ZKZL budowa kontenerów socjalnych jest przejawem polityki wykluczenia osób o najniższym statucie materialnym. Dotychczasowe zrealizowane podobnego typu przedsięwzięcia w Polsce przekonują nas nie tylko o ich wyjątkowo autorytarnym i dyskryminującym charakterze, ale także o kompletnej niefunkcjonalności.

Do oświadczenia rozdawanym radnym i przedstawicielom zarządu dołączono broszurę omawiającą warunki życia w jednym z osiedli kontenerów socjalnych w Bydgoszczy. Zawiera ona też wywiad z mieszkańcami. Została ona przygotowana z myślą przedłożenia jej Radzie Miasta Poznania. Działacze przygotowali także wystawę fotograficzną składającą się z kilkunastu dużych zdjęć przedstawiających warunki życia w jednym z kontenerowych osiedli.

Warszawa: Protest lokatorski

Lokatorzy
2010-10-02 15:00
2010-10-02 18:00

2 października Protest Lokatorski
O PRAWO DO GODNYCH WARUNKÓW ŻYCIA!

W ostatnich latach, sytuacja mieszkańców Warszawy znacznie się pogorszyła. Na tzw. wolnym rynku mieszkaniowym prawie nie ma mieszkań o dostępnych cenach. Najem mieszkań komunalnych kosztuje drożej niż wcześniej, ale warunki pozostają często tragiczne. Co roku, miasto stołeczne Warszawa pozbywa się coraz większej liczby mieszkań z puli lokali komunalnych. Do tego, coraz więcej mieszkań nie nadaje się do zamieszkania. Lokatorzy są wysiedlani, ale często nie proponuje się im żadnych alternatyw.

Do tego trwa dzika "reprywatyzacja" warszawskich kamienic, często w ręce ludzi nie mających nic wspólnego ze spadkobiercami. To działania mafii reprywatyzacyjnej, w którą są zamieszani prawnicy i kamienicznicy.

Ludzie mają już tego dość!

Aby coś się zmieniło, nie wystarczy siedzieć w domu, nie wystarczy myśleć, że jakiś polityk załatwi wszystko za nas. Jedyny sposób na zmianę, to budowa silnego ruchu społecznego, dzięki któremu wspólnie będziemy walczyć o nasze prawa.

W złej sytuacji mieszkaniowej znajduje się znaczna część Warszawy. Pokażmy więc, że potrafimy się zorganizować, niech o tym problemie stanie się głośno. Nie jesteśmy niewidzialni i mamy silny głos.

W dniu 2 października, będziemy maszerować przez Pragę. Zatrzymamy się pod kamienicami, gdzie toczą się procesy reprywatyzacyjne, tymi, które już zostały zreprywatyzowane, gdzie nie ma godziwych warunków życia, gdzie odbywały się przekręty przy remontach, gdzie znajdują się pustostany, itd itd. W czasie spaceru, mieszkańcy tych kamienic będą mogli opowiedzieć swoje historie. To będzie także okazja spotkać się z sąsiadami, w tym także z ludźmi, którymi się organizują i nawet już mają pewne sukcesy na swoim koncie.

Start: róg ul. Jagiellońskiej i Kłopotowskiego na Pradze godz. 15:00

Organizują: Związek Syndykalistów Polski

Zobacz też: www.strajkczynszowy.pl

Izrael: służby państwowe zniszczyły po raz piąty tę samą wioskę Beduinów

Świat | Dyskryminacja | Lokatorzy | Rasizm/Nacjonalizm

13 wrzesnia o 5 rano siły izraelskie zniszczyły wioskę Al Araqib po raz 5 w ciągu ostatnich dwóch miesięcy. Około 100 policjantów i członków służb specjalnych wkroczyło do osady przed świtem osłaniając buldożery, które zniszczyły to co zostało odbudowane po poprzednim napadzie.

Ludzie z wioski wraz z sąsiadami z pobliskich osad i około tuzinem izraelskich i międzynarodowych aktywistów i aktywistek byli obecni podczas akcji. Policjanci brutalnie ich spychali ze zbocza, aby zburzyć ostatnie stojące zabudowanie w wiosce.

Jedna osoba, beduińsko-palestyński aktywista polityczny, została zatrzymana. Nie było rannych.

Policja i służby opuściły wioskę około 6:00, ale już wcześniej ludzie zaczęli odbudowywać zniszczone domy. Komendant policji powiedział mieszkańcom, że o ile będzie ignorować małe dzieci próbujące to robić, od razu aresztuje każdego dorosłego.

Reprywatyzacja „po warszawsku”

Lokatorzy | Publicystyka | Tacy są politycy

Niniejszy raport pozwoli zburzyć groteskowy obraz, iż reprywatyzacja w Warszawie polega na zwracaniu prawowitym właścicielom bezprawnie odebranego im przez władze mienia w ramach realizacji świętego prawa własności.

W poniższym tekście wykorzystano fragmenty raportu o warszawskiej reprywatyzacji, umieszczonego na witrynie Strony Społecznej

Teoretyczne podstawy reprywatyzacji

Na podstawie tzw. „Dekretu Bieruta”, czyli dekretu z dnia 26.10.1945 r. o własności i użytkowaniu gruntów na obszarze m. st. Warszawy (Dz. U. nr 50 poz. 279) (zwany dalej „dekretem warszawskim” lub „dekretem”) wszystkie grunty warszawskie (art. 1) przeszły z dniem wejścia w życie dekretu na własność gminy m st. Warszawy.

Po zlikwidowaniu gmin grunty warszawskie przeszły na własność państwa, później wraz z przywróceniem gmin wróciły do gmin; zatem od wejścia dekretu warszawskiego do dnia dzisiejszego grunty warszawskie są własnością publiczną. Dekret wciąż obowiązuje. Budynki wybudowane na gruntach warszawskich po wejście dekretu w życie stawały się z chwilą ich wzniesienia – bez względu na to kto je wznosił – własnością właściciela gruntów, czyli gminy - zgodnie z zasadą prawa cywilnego, iż wszystko, co zostaje wzniesione na gruncie staje się własnością właściciela gruntu (superficies solo cedit).

Jednak jeżeli przedwojenny właściciel lub jego następcy prawni będący w posiadaniu gruntu zabudowanego budynkiem w chwili wejścia dekretu w życie, złożyli w trybie i terminie określonym w dekrecie wniosek o przyznanie im na uwłaszczonym gruncie prawa wieczystej dzierżawy - zachowywali prawo własności budynków posadowionych na gruncie objętym taką decyzją (art. 5 dekretu).

Tak więc spadkobiercy właścicieli budynków które istniały w dniu wejścia w życie dekretu, którzy złożyli tzw. „wnioski dekretowe” w przewidzianym terminie – mogą otrzymać zwrot nieruchomości.

Teraz przyjrzyjmy się, jak to wygląda w praktyce.

1. Komu oddają?

Beneficjentami reprywatyzacji nie są zazwyczaj realni spadkobiercy właścicieli. Nagminnym problemem reprywatyzacji warszawskiej stało się przekazywanie przez Gminę budynków osobom, które nie są uprawnione do ich otrzymania, ponieważ:

  • dokumenty, na podstawie których osoby te weszły w prawa dawnych właścicieli hipotecznych, są nierzetelne lub zwrot następuje wobec osób, które w ogóle nie wykazały swojego tytułu;
  • osoby, które uzyskują zwroty są następcami prawnymi osób, które nie były dawnymi właścicielami hipotecznymi;
  • osoby, które uzyskują zwroty nie mają interesu prawnego (nie mogą być stroną postępowania reprywatyzacyjnego) aby ubiegać się o zwrot, gdyż one lub ich następcy prawni zostali już zaspokojeni na podstawie tzw. umów indemnizacyjnych.
  • osoby uzyskujące zwrot nie są w stanie się wylegitymować wnioskiem dekretowym złożonym po wojnie w wymaganym terminie

Dokumenty, na podstawie których osoby te weszły w prawa dawnych właścicieli hipotecznych, są nierzetelne lub zwrot następuje wobec osób, które w ogóle nie wykazały swojego tytułu.

Znamienny przykład dotyczy dwóch kamienic przy ul. Nowy Świat 35 oraz Nowy Świat 64. Osoby, które uzyskały zwrot tych dwóch budynków, oparły się o stwierdzenia nabycia spadku, z zestawienia których wynika, iż dwukrotnie osoba zmarła w 1967 roku była dopuszczona do dziedziczenia - najpierw w 1978 roku, a następnie jeszcze w 1990 r. Konkludując -umarły dwukrotnie odziedziczył majątek.

Ta sytuacja nie wzbudziła podejrzeń Prezydenta m.st. Warszawy ani Burmistrza, którzy wydali decyzje reprywatyzacyjne i przekazali występującym o zwrot osobom majątek Gminy o wartości wielu milionów dolarów. Tymczasem samo zestawienie obydwu stwierdzeń nabycia spadku jednoznacznie pozwala stwierdzić, iż ta sama osoba stosownie do potrzeby chwili – raz w 1967 roku była martwa, innym razem jeszcze w 1978 roku oraz w 1990 r. żyła.

Podobnie bezprawny zwrot na rzecz osoby nieuprawnionej nastąpił w odniesieniu do kamienicy położonej przy ul. Nowy Świat 24, gdzie w ogóle oddano kamienicę bez zbadania tytułu prawnego jednego z wnioskodawców. Również osobom nieuprawnionym zwrócono kamienicę przy ul. Chmielnej 11 – pomimo prawomocnych wyroków sądów, ustalających, iż roszczenia dekretowe osobom tym nie przysługują.

Osoby, które uzyskują zwroty są następcami prawnymi osób, które nie były dawnymi właścicielami hipotecznymi

Nie każdy następca prawny, który uzyskuje zwrot kamienicy, jest następcą prawnym dawnych właścicieli hipotecznych. Zdarza się, iż zwrot uzyskują osoby, których poprzednicy prawni nie byli właścicielami, ale przysługiwały im inne prawa do nieruchomości – jak zarząd czy dzierżawa. Osoba o znikomej kulturze prawnej rozróżnia własność od zarządu lub dzierżawy. Trudno zatem zakładać, że nie rozróżniają tych pojęć pracownicy Miasta st. Warszawy odpowiedzialni za zwroty.

Zwrot następcom prawnym osób nieuprawnionych nastąpił w odniesieniu do kamienic przy ul. Nowy Świat 23/25 oraz ul. Nowy Świat 66.

Otóż kamienicę przy Nowym Świecie 23/25 otrzymał spadkobierca osoby, której nie przysługiwała własność gruntu ale dzierżawa wieczysta, która wygasła jeszcze w 1953 r.

Podobnie, w odniesieniu do kamienicy przy Nowym Świcie 66, zwrot otrzymali następcy prawni byłego zarządcy nieruchomości, który legitymował się jedynie wyrokiem sądu ustalającym, iż na skutek zawarcia umowy przedwstępnej może on starać się o uzyskanie prawa własności nieruchomości.

Osoby, które uzyskują zwroty nie mają interesu prawnego (nie mogą być stroną postępowania reprywatyzacyjnego) aby ubiegać się o zwrot, gdyż one lub ich następcy prawni zostali już zaspokojeni na podstawie tzw. umów indemnizacyjnych.

Pomiędzy Polską a rządami 12 innych państw w latach 1948-1971 w tym m.in. Republiką Francuską z dn. 19.03.1948 r., Zjednoczonym Królestwem Wielkiej Brytanii i Północnej Irlandii z dn. 11.11.1954 r. i innymi państwami zostało zawartych 12 umów indemnizacyjnych (odszkodowawczych). Rządy owych 12 państw przyjmowały określone w zawartych w umowach sumy pieniężne jako pełne zadośćuczynienie i zaspokojenie roszczeń swych obywateli oraz osób o statusie równoprawnym, przeciwko Rządowi Polski, z tytułu nacjonalizacji lub innego sposobu przejęcia przez Polskę własności, praw lub udziałów, w tym na skutek dekretu warszawskiego. Umowy dotyczyły osób będących obywatelami tych państw, nie wyłączając osób będących jednocześnie obywatelami polskimi. Objęcie danej osoby umową wyklucza możliwość występowania przez nią lub jej następców prawnych z jakimkolwiek roszczeniem związanym z nieruchomością, do której prawa rzeczowe utraciła.

W konsekwencji takiego rażącego zaniedbania przez władze Warszawy, następuje zwrot mienia osobom, których roszczenia po prostu nie istnieją, gdyż wygasły na skutek umów indemnizacyjnych. Używając kolokwializmu – osoby te najpierw wzięły odszkodowania, a następnie odzyskały mienie w naturze, za utratę którego otrzymały już wcześniej odszkodowanie. Zwykle są to osoby, które od wielu lat nie mają żadnych związków z Polską.

Jako przykład wskazać należy nieruchomości: Hoża 27a, Mokotowska 46a, Al. Jerozolimskie 47, Kredytowa 6, gdzie dawny właściciel jako obywatel holenderski i równocześnie polski – pobrał 300 tys. guldenów odszkodowania globalnego zryczałtowanego,

Osoby uzyskujące zwrot nie są w stanie wylegitymować się wnioskiem dekretowym złożonym po wojnie w wymaganym terminie

Zdarza się, że w postępowaniu reprywatyzacyjnym zostaje pozytywnie rozpatrzony wniosek, którego nie ma. Taki spektakularny przykład to kamienica przy ul. Brackiej 22, gdzie zwrot nastąpił pomimo braku wniosku dekretowego w aktach administracyjnych. Konkludując decyzja zwrotowa została rozpoznana
w wyniku wniosku, którego w aktach nie ma i nikt go nie widział.

Zauważyć także trzeba, iż w ogóle nie jest badana w postępowaniach reprywatyzacyjnych prawna przesłanka posiadania budynku przez dawnych właścicieli hipotecznych lub ich następców prawnych w chwili złożenia wniosków reprywatyzacyjnych. Tymczasem z szeregu materiałów wynika, iż osoby, które składały wnioski, nie były w posiadaniu budynków, a nawet nie znajdowały się na stałe w Warszawie. Tak np. w odniesieniu do kamienicy przy ul. Nowy Świat 35.

2. Co oddają?

Faktem powszechnie znanym jest, że Warszawa uległa znacznemu zniszczeniu w trakcie działań wojennych.

Przeczą temu ustalenia faktyczne przyjmowane w decyzjach reprywatyzacyjnych. W oparciu o decyzje reprywatyzacyjne wyłania się taki obraz Warszawy, iż miasto w ogóle nie było tknięte w czasie działań wojennych, zaś wszystkie budynki objęte zgodnie z treścią decyzji reprywatyzacyjnych działaniem dekretu, musiały istnieć w chwili jego wejścia w życie. Jest to oczywiście stan niezgodny z faktycznym, co obrazują zdjęcia lotnicze Warszawy. Obecnie każda osoba zainteresowana może podejrzeć stan zabudowy Warszawy po wojnie w oparciu o mapę zamieszczoną na stronie um.warszawa.pl ortofotomapa z 1945 roku.

O tym co budynkiem jest, a tym samym w jakich przypadkach można stosować przepisy dekretu, wypowiadał się wielokrotnie Sąd Najwyższy oraz inne sądy.

Wyrok SN – Izba Cywilna z dnia 9 czerwca 1964 r. I CR 135/63:

„Fundamenty oraz elementy rozpoczętej budowy parteru, nie stanowią budynku w rozumieniu dekretu z dnia 25 października 1945 r. o własności i użytkowaniu gruntów
na obszarze miasta stołecznego Warszawy, lecz część składową gruntu i z tego względu przeszły na własność Gminy miasta Warszawy z chwilą wejścia w życie powyższego
dekretu.”

Wyrok Sądu Wojewódzkiego w Warszawie z dnia 26 października 1992 r. IC 1655/91:

„Niesporne też było, że w dacie wejścia w życie dekretu z dnia 26 października 1945 roku nieruchomość nie była zabudowana, znajdujące się na niej fragmenty budynku
zniszczonego na skutek działań wojennych zostały uznane za przeznaczone do rozbiórki, przeszły więc także na własność Państwa /art. 6 dekretu/.[…]

Nietrafny jest argument powoda, iż budynek ten stanowi odrębną nieruchomość bowiem nie został objęty dekretem jako że w czasie jego wejścia w życie przedmiotowy grunt nie był zabudowany. Sporny budynek wzniesiony został pod rządami dekretu z dnia 11 października 1946 roku-prawo rzeczowe /Dz.U. nr 57 poz.319/. W myśl art. 9 tego dekretu część składowa rzeczy nie mogła być przedmiotem odrębnych praw rzeczowych, za wyjątkiem przypadków przewidzianych w ustawie.[…]

Sporny budynek w myśl art. 5 tego dekretu stanowił część składową nieruchomości. Nie dotyczy tego budynku art. 5 dekretu z dnia 26 października 1945 r. gdyż obejmował on jedynie budynki oraz inne przedmioty znajdujące się na gruntach przechodzących na własność gminy w dniu wejścia w życie dekretu.”

Powyższa wykładnia jest oczywiście cenna natomiast w gruncie rzeczy jest również oczywista -pojęcie budynku jest intuicyjne i nawet dla laika dość jasne jest, że porozrzucane cegły i elementy budynku pozostałe po jego zburzeniu, wypaleniu - nie stanowią budynku.

Następujące budynki zostały przekazane „spadkobiercom właścicieli” pomimo iż nie istniały w dniu wejścia w życie „Dekretu Bieruta”: Nowy Świat 35, Nowy Świat 64, Nowy Świat 66, Bracka 22, Chmielna 11, Belgijska 2, Nowy Świat 24.

Pomimo całkowitego zniszczenia ww. budynków w czasie wojny, wszystkie z nich – wybudowane na nowo – zostały zwrócone przez m.st. Warszawa rzekomym następcom prawnym, gdyż bezprawnie, wbrew istniejącym materiałom i dokumentom, urzędnicy wydając decyzje zwrotowe uznali je za istniejące w chwili wejścia w życie dekretu warszawskiego. Uznanie ich za zniszczone oznaczałoby niemożność dokonania ich zwrotu w trybie dekretu warszawskiego – gdyż dekret nie miałby do nich w ogóle zastosowania. Problem ten dotyczy większości zwracanych kamienic. Tylko nieliczne ze zwracanych budynków istniały na gruntach warszawskich po wojnie.

W stosunku do kamienicy przy ul. Nowy Świat 23/25 brak jest nawet ustaleń w decyzji zwrotowej, czy budynek istniał w chwili wejścia dekretu w życie.

Powyższe stawia Polskę w szczególnej sytuacji. Polska jest jedynym państwem europejskim, które rekompensuje wybranej grupie społecznej straty w jej majątku powstałe na skutek wojny!

Działanie to, poza jego bezprawnością w świetle obowiązujących przepisów prawa, narusza konstytucyjną zasadę równości obywateli wobec prawa. Przywilej taki spotyka bowiem jedynie pewną wąską grupę osób w miastach, natomiast nie obejmuje swym działaniem milionów osób, które utraciły mienie na skutek działań wojennych w całej Polsce.

3. Za ile oddają?

Abstrahując o kwestii zniszczenia budynków, powstaje problem kto budynek odbudował. Kwestia ta wpływa na zakres rozliczeń między Gminą, a osobami odzyskującymi budynek.

Praktyką stało się przyjmowanie w decyzjach zwrotowych, niezgodnie ze stanem faktycznym, ustalenia, iż budynek został odbudowany przez dawnych właścicieli. Dla pozoru przyjmowana jest tytułem nakładu jakaś symboliczna kwota np. za remont prześwitu bramowego etc.

Jako przykład można wskazać kamienicę przy ul. Nowy Świat 35 oraz 64. Z decyzji reprywatyzacyjnych wynika, iż kamienice te zostały odbudowane nakładem i staraniem właściciela. Równolegle istnieje pełna dokumentacja, potwierdzająca wzniesienie budynków w całości przez Biuro Odbudowy Stolicy z kredytów państwowych. Pomimo pism informacyjnych z odpowiednich archiwów potwierdzających ten stan, okoliczność ta została zignorowana w obydwu decyzjach zwrotowych, które wbrew stanowi faktycznemu przyjęły dokonanie odbudowy przez właściciela.

Skutkiem przyjęcia niezgodnie ze stanem faktycznym fikcji odbudowy przez właściciela, uznano w decyzjach zwrotowych rażąco zniżone nakłady poniesione przez gminę w odniesieniu do szeregu kamienic. Również w odniesieniu do nakładów przyznanych, ich wycena nie koresponduje w wielu przypadkach z wartością realną.

Wartość nakładów wg. decyzji zwrotowej poniesionych przez gminę/państwo:

Nowy Świat 35:
265.561 zł -nakłady na wybudowanie budynku oficyny prawej, obiektu 3 i 4-kondygnacyjnego, podpiwniczonego, wyposażonego w instalację elektryczną, wodnokanalizacyjną, centralnego ogrzewania, gazową i telefoniczną, z nakładów poniesionych ze środków publicznych na budowę całego frontu (począwszy od rozbiórki) wspomniano w decyzji o nieznacznych kwotach tytułem remontu prześwitu bramowego i wykonania nawierzchni kostki brukowej łącznie na kwotę 47.166,44 zł

Nowy Świat 23/25:
914.026,00 zł – nakłady na odbudowanie całego budynku

Nowy Świat 66:
92.911,73 zł – nakłady związane z remontem budynku i modernizację lokali użytkowych

Bracka 22:
463.829,39 zł – nakłady związane z remontami i nadbudową lokalu użytkowego

Konkludując, pomimo zniszczenia budynków w czasie wojny, osoby na które wydano decyzje reprywatyzacyjne dostały od Gminy wzniesione przez państwo budynki de facto bez rozliczenia realnych nakładów. Symboliczne kwoty ustalone w decyzjach zwrotowych nie korespondują nawet z kosztami budowy mieszkania, co dopiero ogromnych kamienic.

Powyższe nie powinno jednak dziwić, wobec zaniżonych wycen całych kamienic, przyjmowanych w decyzjach zwrotowych. Przedstawia to poniższa tabelka:

Wartość gruntu przyjęta w decyzji zwrotowej:

Nowy Świat 35:
778.000 zł. – działka o pow. 1000 m2

Chmielna 11:
386.080 zł – działka o pow. 380 m2

Nowy Świat 23/25:
301.301 zł -działka 473 m2

Nowy Świat 66:
982.284 zł -działka o pow. 276 m2

Dla porównania nieruchomość przy Chmielnej 1/3 była oferowana do sprzedaży w 2000 r. w cenie 2,7 milionów USD. Powyższe wartości wprost znajdują przełożenie w dochodach Gminy, ponieważ w oparciu o nie ustalany jest na zasadach procentowych czynsz symboliczny za użytkowanie wieczyste. Jego symboliczny charakter zgodnie z wolą ustawodawcy nie ma się jednak wyrażać w zaniżaniu rynkowej wartości nieruchomości do wymiarów symbolicznych – ale w symbolicznej wysokości procentowej w stosunku do wartości rynkowej nieruchomości.

Ponadto wskaźnik procentowy opłaty za użytkowanie wieczyste uzależniony jest od przeznaczenia budynku na cele mieszkaniowe lub inne. W przypadku pierwszym stosowana jest stawka preferencyjna. Pomimo że zwracane budynki w najlepszym przypadku w części są przeznaczone na cele mieszkaniowe, ustalana jest stawka niższa, niezgodna z faktycznym usługowym lub usługowo-mieszkalnym przeznaczeniem budynków - na szkodę Gminy.

Konkludując – błędne ustalenia faktyczne w decyzjach zwrotowych skutkują masowo:

  • zwracaniem budynków, które są własnością gminy, a nie dawnych właścicieli hipotecznych, gdyż wzniesiono je po wojnie;
  • poniechaniem dochodzenia przez gminę nakładów na rzecz wybudowania budynków ze środków publicznych;
  • zaniżaniem czynszów należnych gminie.

Również zauważyć należy, iż dawni właściciele masowo byli częstokroć zadłużeni wobec Państwa lub gminy, co znajdowało odzwierciedlenie w zabezpieczeniach w postaci hipotek na ich nieruchomościach. Hipoteki te albo nie są w ogóle bezprawnie i w niejasnych okolicznościach przepisywane przy zakładaniu nowych ksiąg wieczystych dla nieruchomości – albo pomimo ich stwierdzenia w decyzjach zwrotowych nie są dochodzone. Dla przykładu wskazać należy kamienice przy ul. Nowy Świat 35, Nowy Świat 64, Hoża 27a.

Sprawa rażących naruszeń prawa przy realizacji zwrotów kamienic w Warszawie osobom była wielokrotnie przedmiotem wystąpień do organów władz samorządowych mieszkańców Warszawy i działających w celu ochrony ich praw osób publicznych. Naruszenia te były nagłaśniane przez media.

Działania te spotykają się z całkowitą ignorancją i arogancją organów wykonawczych samorządu, które to organy lekceważą wszelkie wystąpienia, które mogłyby prowadzić do weryfikacji rażąco naruszających prawo decyzji zwrotowych. Lekceważenie to bądź polega na braku reakcji na słane pisma, bądź odsyłaniu zdawkowych i lakonicznych odpowiedzi zredagowanych z pozycji „mam władzę więc mogę”. Zasadnicza większość wystąpień ma charakter niemerytoryczny i sprowadza się do konkluzji, iż najemca nie jest stroną postępowań administracyjnych dotyczących reprywatyzacji. Tymczasem kwestia czy ktoś jest stroną w postępowaniu administracyjnym, czy nie, pozostaje bez związku z obowiązkiem organów administracji publicznej, w tym samorządowych, działania zgodnie z prawem, a gdy jest to konieczne - uruchamiania odpowiednich postępowań z urzędu w celu doprowadzenia do stanu zgodnego z prawem.

Okoliczność, iż najemcom odmawia się statusu strony w postępowaniu administracyjnym, nie zwalnia organów od podjęcia działań z urzędu tam, gdzie dochodzi do działania na szkodę Miasta.

Mamy nadzieję, iż niniejszy raport pozwoli zburzyć ten groteskowy obraz, iż reprywatyzacja w Warszawie polega na zwracaniu prawowitym właścicielom bezprawnie odebranego im przez władze mienia w ramach realizacji świętego prawa własności. Jak wykazano na wielu przypadkach (które stanowią jedynie „czubek góry lodowej”) „zreprywatyzowany” majątek ani nie był utracony na skutek działania Państwa, ani nie został zwrócony następcom prawnym dawnych właścicieli hipotecznych. Z reprywatyzacją proces ten miał to jedynie wspólnego, że majątek publiczny istotnie trafił do rąk prywatnych.

Bielsko-Biała: Protesty lokatorskie

Kraj | Lokatorzy | Ruch anarchistyczny

Bezpośrednim powodem poniedziałkowych manifestacji był proces karny Marii Jury, bielszczanki i działaczki Komitetu Lokatorskiego „Pod Bezpiecznym Dachem”, którą prezydent Jacek Krywult pozwał w trybie oskarżenia prywatnego. Oskarżona miała pomówić włodarza o przyjęcie korzyści od pewnego bielskiego biznesmena w zamian za pozytywne załatwienie sprawy w magistracie. Pani Maria twierdzi jednak, że w tym procesie nie chodzi o pomówienie.
– To jest proces pokazowy – oświadczyła Maria Jura, przemawiają wczoraj na manifestacji przed bielskim ratuszem. – Chodzi o to, żeby poprzez ukaranie mnie zamknąć usta wszystkim lokatorom. Żeby nie przychodzili na sesje rady miasta, żeby nie mówili o swoich problemach. Bo my nie jesteśmy podmiotem, jesteśmy przedmiotem polityki władz miasta. Bo, niestety, doszło do tego, że pan prezydent Krywult zafundował nam politykę mieszkaniową, która godzi w poczucie bezpieczeństwa lokatorów – stwierdziła Maria Jura. Punktualnie o 10.00 przed Sądem Rejonowym w Bielsku-Białej przy ul. Bogusławskiego, gdzie miała się odbyć rozprawa Marii Jury, rozpoczęła się w poniedziałek pikieta w obronie oskarżonej.

Nie chcę się wyprowadzać - czekam na strajk czynszowy

Lokatorzy | Publicystyka

„Od dwóch lat i 5 miesięcy biore udział w strajku czynszowym i zaoszczędziłam w ten sposób sporo pieniędzy. Czuje się zdrowsza. Mam wystarczająco pieniędzy aby móc zapewnić większość swoich potrzeb, jak również dzielić się z tymi, którzy tego faktycznie potrzebują. Od kiedy trwa strajk wspieram finansowo z własnej inicjatywy kilkoro rencistów z mojej okolicy.

Nie mówie o tym aby ktokolwiek mnie za to cenił, chwalił czy obdażał specjalnym szacunkiem. Chodzi o coś innego. Zastanówcie się tylko przez chwile. Zamiast oddawać zapracowane przez was pieniądze tym co i tak je posiadają, trzymajcie je dla siebie. Dajcie je swoim dzieciom. Dajcie potrzebującym. Dajcie pracownikom wyrzuconym za stawianie się pracodawcom...”

- fragment wypowiedzi uczestniczki strajku czynszowego we Włoszech

NIE CHCĘ SIĘ WYPROWADZAĆ, NIE CHCĘ ŻYĆ NA ŁAŃCUCHU KREDYTÓW
I NIE CHCE ABY MOJE ŻYCIE BYŁO PASMEM WYRZECZEŃ.

CZEKAM NA STRAJK CZYNSZOWY

Veronika

***

1. REAGUJĄC NA ZACHODZĄCE ZMIANY

PAŃSTWO OPIEKUJE SIĘ BANKAMI – MY MUSIMY POMÓC SOBIE SAMI

Mieszkam na mojej dzielnicy juz od ponad 10 lat, 5 rok w tym samym mieszkaniu. Od lat płace regularnie czynsz. Siadając do pisania tego tekstu myślami jestem przy moich sąsiadach, zarówno znajomych jak i tych nieznajomych. Moje refleksje i przemyślenia przelewam na papier kierując je przedewszystkim do ludzi mieszkających na mojej ulicy, w mojej okolicy, ale także do wszystkich tych, którzy niezależnie od tego gdzie mieszkaja, w której dzielnicy, mieście czy kraju, odczuwają poczucie systemowej niesprawiedliwości społecznej, czują się jej ofiarami i pragną to zmienić.

Motywacje, które skłoniły mnie do napisania tego tekstu zamierzałam przybliżyć opisując stosunki czynszowo-mieszkaniowe w jakich zmuszeni jesteśmy funkcjonować. Zadanie to ułatwił mi jednak pewnien plakat, który w miedzyczasie pojawił się na ulicach mojej dzielnicy. Plakat przygotowany przez osoby z mojego sąsiedztwa. Plakat wzywający lokatorów do organizowania strajków czynszowych w związku z sytuacją w jakiej się znajdujemy. Posłuże się więc tekstem umieszczonym na tym plakacie gdyż oddaje on świetnie mój punkt widzenia wobec kwestii czynszowych i w związku z tym jest doskonałym wstępem do tego o czym zamierzam dalej pisać:

„Czynsze stają się coraz wyższe, podczas gdy nasze kieszenie coraz bardziej puste. To co udaje nam się wydrzeć w naszych miejscach pracy poprzez konfrontacje z pracodawcami jest nam chwile później odbierane przez włascicieli kamienic. Jedni próbują wycisnąć z nas jak najwięcej poprzez zaostrzanie warunków pracy i płacy, podczas gdy drudzy poprzez podnoszenie czynszów. Równocześnie rosną też inne koszty utrzymania. Jesteśmy zmuszani albo do uiszczania coraz większych opłat (i mamy w związku z tym coraz mniej pieniędzy na nabycie przyzwoitych produktów użytku codziennego) albo do przeprowadzania się do coraz to skromniejszych warunków. I koniec końcem, jedno albo drugie czynimy wszyscy! Dodatkowo, w obliczu kryzysu oczekiwane są od nas jeszcze większe wyrzeczenia.

To jest jednak nie do zaakceptowania. Nie akceptujemy ani dalszych wyrzeczeń ani wypierania nas z naszych dzisiejszych mieszkań. MIESZKANIE nie jest towarem, nie jest przywilejem, ani też żadnym luksusem. Mieszkanie to esencjalna, nie poddawalna dyskusji, naturalna potrzeba. KAŻDEMU człowiekowi należy się bezwarunkowo wygodne mieszkanie. Jednak nasi „czynszowi dobroczyńcy”, którzy wynajmują nam „swoje” lokale, podnoszą czynsze bez baczenia na nasze problemy. W ten sposób naszym kosztem nieliczni mogą się bogacić bez zbędnego wysiłku. Chcemy pozwolić na to aby działo się to przez całe nasze życie? Chcemy się skazać na dożywotnie pasmo wyrzeczeń?!

Spotkajmy się i porozmawiajmy jak możemy sobie sami najlepiej pomóc. Rozpocznijmy ustalanie naszych kosztów utrzymania w CAŁKIEM NOWY sposób, np. poprzez wspólne oddolne redukowanie opłat czynszowych, opłat za gaz i prąd. Zdobądźmy się na bojkot opłat czynszowych...

Państwo opiekuje się bankami – my musimy pomóc sobie sami!
Strajk czynszowy to nasza odpowiedź na kryzys oraz na dyktat wlaścicieli kamienic!

Anarchiści w twojej okolicy”

MOJE ESENCJALNE POTRZEBY ZAMIENIANE SĄ W LUKSUSY

Powyżej cytowany plakat, jak również moja indywidualna inicjatywa w postaci tej skromnej publikacji to nic innego jak reakcje na postępującą udrękę, którą mogę obserwować na codzień z mojego okna. To rodziny, które nie będąc już w stanie płacić rosnących czynszów zmuszone są do niechcianej wyprowadzki. To coraz większa liczba sąsiadów wiążących ledwie koniec z końcem, którzy opierają sią „wysiedleniu” poprzez dalsze płacenie czynszu kosztem ciągłego zaciskania pasa na każdym kroku. To nowe osoby z wyższych klas wprowadzające się na miejsce tych „wysiedlonych”, osoby z wyższych warstw społecznych, które w znacznej większości i wbrew temu co sami o sobie twierdzą nie wnoszą do społeczności niczego co by faktycznie służyło ogółowi, a jedynie swoja pychę, arogancje i egoistyczne postawy. To powstające w naszej okolicy luksusowe mieszkania dla nowobogackich, apartamenty naszpikowane kamerami monitorujacymi cały budynek i jego okolice, ze strażnikami pilnującymi aby ktoś z niższej warstwy społecznej nie ważył się przekroczyć tych elitarnych progów. Kto wie czy ta kolejna rozpoczęta budowa na rogu mojej ulicy to już nie car-loft dla bogatych ekscentryków, którzy mają kaprys wjeżdżania do swoich mieszkań samochodem przy pomocy windy...

To wszystko obserwuje na codzień podczas spacerów z psem, robienia zakupów w hurtowniach z preparatami dla ubogich (supermarketach), podczas spotkań w parkach, rozmów i dyskusji na rogu ulicy z mniej lub bardziej znanymi sasiadami, podczas oczekiwania na metro jadąc do pracy... pytając sie jednocześnie dlaczego tyle ze stojących na peronie osób rozgląda się tak nerwowo... i odgadując, że zachowują się tak gdyż po raz kolejny w tym miesiącu podejmują właśnie próbę przemycenia się z punktu A do punktu B bez biletu gdyż nie stać ich już na wszystkie miejskie „luksusy”: na w miare zjadliwą żywność, na opłaty czynszowe, na opłaty za prąd i gaz, opłaty za leki, opłaty za komunikacje, opłaty za minimalną dawke kultury i rozrywki, koszta urlopu i wakacji, itd.

Obserwując to wszystko od lat, zawsze intrygowała mnie myśl o możliwościach odmiany tego stanu rzeczy. Tym bardziej iż wszystkie te problemy dotyczą także mnie samej... Ja także rozglądam się nerwowo na stacjach metra gdyż mnie rownież od dawna nie stać już na wszystkie te „luksusy”. Jednocześnie, od lat nie mam już złudzeń co do sensu oddelegowywania tych problemów w ręce polityków, partii politycznych i administracji państwowej. Dlatego też zaczęłam interesować się historią ruchów społecznych i możliwościami odmiany z perspektywy bezpośredniej inicjatywy i auto-organizacji ze strony samych zainteresowanych... czyli ludzi takich jak ja i moi sąsiedzi na przykład.

W ten sposób dotarłam do różnych interesujących doświadczeń i koncepcji oddolnej i bezpośredniej transformacji stosunków czynszowych. Wśród tych doświadczeń najbardziej zainteresowały mnie dwie ich formy: bezpośrednia autoredukcja kosztów utrzymania oraz koncepcja strajków czynszowych. Informacjom i refleksjom na ten temat poświęcam więc ten tekst żywiąc zarazem nadzieję, iż refleksje te znajdą jakiś oddźwięk pośród lokatorów... czy to na mojej ulicy czy gdziekolwiek indziej.

PORADNICTWO JEST POTRZEBNE, BEZPOŚREDNIA INTERWENCJA KONIECZNA!

Tradycja oporu i organizowania się lokatorów objawiła się w miare jej studiowania być długą, bogatą i różnorodną. Niemal zawsze pierwszymi aktami takiej samopomocy stawały się punkty poradnicze dla lokatorów wspierające ich poradą w kwestiach administracyjnych i prawnych. Także formy legalnego publicznego protestu mają na tym terenie długą i barwną tradycję: pikiety pod gmachami rad dzielnicy i miasta, manifestacje lokatorskie, obwieszczenia, plakaty i spotkania informacyjne.

Co charakteryzuje sferę poradniczą, poza dzieleniem się pożyteczną wiedzą w tej materii, to niestety indywidualistyczny i konsumpcyjny charakter relacji jakie ona powiela. Każdy lokator idzie do ekspertów po porade, robi to przeważnie we własnym interesie i interesie własnej rodziny, konsumuje na swój osobisty pożytek dane mu porady i po ich uzyskaniu dalej zmaga się z problemem sam. I nawet jeżeli uda mu się postawić na swoim to niewiele to zmienia z perspektywy problemu jako takiego. Moje krytyczne postrzeganie poradnictwa sprowadza się więc do refleksji iż ograniczaniu się wyłącznie do organozowania punktów poradniczych towarzyszy moim zdaniem brak budowania pokładów solidalności i kolektywności pomiędzy lokatorami.

Wystąpienia publiczne mają natomiast silny charakter informacyjny i mobilizujący. Jednak i tę formę działania należy poddać krytycznemu oszacowaniu. Mimo iż wysąpienia publiczne są dużym krokiem do przodu w porównaniu z poziomem poradniczym i niesą ze sobą obiecujący potencjał kolektywnego działania, to warto zauważyć iż akty te mają najczęściej charakter rozczeniowy. Odnoszą się niemal zawsze do świata polityki z prośbami lub żądaniami o interweniowanie w interesie poszkodowanych. Nie podejmowane są w związku z tym działania zmieniające bezpośrednio sytuację poszkodowanych, nie dotykana sama logika ustalania wysokości czynszów, pomijana kwestia samej istoty stosunków czynszowych. Kwestie te nie są konfrontowane z żadną konkretną oddolną społeczną interwencją (czy alternatywą).

Właśnie z powodu tych słabości działalności poradniczej i roszczeniowych wystąpień publicznych, koncepcje autoredukcji kosztów utrzymania i strajku czynszowego zainteresowaly mnie o wiele bardziej: ich bezpośredni, kolektywny, solidarnościowy charakter, a zarazem ich sprawdzona wielokrotnie w przeszłości skuteczność. Dlatego w tych właśnie formach działania pokładam największe nadzieje na konkretne zmiany na tym odcinku nierówności społecznych. I oto jest ostateczny powód dla którego zdecydowałam się opublikować swoje refleksje na ten temat.

***

„Zamiast płacić więcej, gnieść się coraz bardziej w coraz mniejszych pomieszczeniach, wyprowadzać się czy oszczędzać do granicy obłędu... zredukujmy opłaty czynszowe!”

2. STRAJK CZYNSZOWY – WSTĘPNE ROZWAŻANIA

W podniższym tekście kluczowymi terminami będzie szereg zbliżonych do siebie pojęć: strajk czynszowy (centralne pojęcie dla tego tekstu), bojkot opłat czynszowych, oddolna dystrybucja dóbr wytworzonych przez społeczeństwo, bezpośrednia autoredukcja kosztów utrzymania, akty kolektywnego zaspokajania potrzeb życiowych w sposób inny niż oferowany przez państwo, itp. Aby nie komplikować sprawy nie będe skrupulatnie definiowała różnic pomiędzy wszystkimi tymi pojęciami. Podczas gdy jedne z nich są bardziej precyzyjne albo radykalne od drugich, wyrażają one ten sam kąt podejścia do kwestii czynszowych. Zasadniczo opisują one różne warianty procesów kolektywnego obniżania opłat czynszowych przez lokatorów w celu podniesienia swojej stopy życiowej. Jak nie trudno jest się domyślić są to akty wyzwalajace się z ram demokratycznego prawa będącego gwarantem niesprawiedliwych stosunków własnościowych i czynszowych. Stosunków, jak uważam, błędnie zaakceptowanych przez społeczeństwo, konsekwencją czego jest błędne podtrzymywanie autorytetu państwa i jego prawa stojących na straży tych stosunków... To klasyczne błędne koło, z którego musimy się wydostać podejmując wspólnie działania poza tymi schematami jeżeli chcemy poprawić swój los.

Jedyną istotną różnicą, której warto się bliżej przyjżeć jest wynikająca z porównania idei strajku czynszowego i autoredukcji kosztow utrzymania.

STRAJK CZYNSZOWY A BEZPOŚREDNIA AUTOREDUKCJA KOSZTÓW UTRZYMANIA

Strajk czynszowy, choć w pewnej formie może być również prowadzony w sposób nie podlegający kontroli instytucji państwa, koncentruje się, i to leży w samej w naturze idei strajku, na formułowaniu, a następnie forsowaniu konkretnych żądań dotyczących odniżki czynszów. W związku z tym, że opiera się na żądaniach, charakteryzuje go procedura negocjowania i związanego z tym końcowego kompromisu pomiędzy negocjującymi stronami (strajkującymi lokatorami i właścicielem nieruchomości/władzami). Strajk czynszowy jest więc środkiem pośrednim: pomiędzy samym działaniem (podjęciem strajku), a celem do którego ono zmierza (obniżka czynszów) znajduje się akceptowana przez podejmujących się tej formy konfrontacji mozolna do przebycia droga: żądania... negocjacje... kompromisy... . Na przebyciu tej drogi koncentruje się cała energia, determinacja i inwencja prowadzącej strajk społeczności.

Autoredukcja kosztów utrzymania, czyli kolektywne podjęcie się ich obniżenia, jest formą działania bezpośredniego. Społeczność lokatorska ustala iż od danego momentu poprostu redukuje wysokość opłat o konkretną sumę i wprowadza te decyzje bezpośrednio w życie czyniąc z tej idei fakt dokonany. Tak więc pomiędzy działaniem (obniżeniem opłat), a celem (... obniżeniem opłat) ... nie leży nic. Cała energia organizacyjna, determinacja i inwencja społeczności koncentruje wówczas na odpowiedzi na reakcję ze strony „rządzących i posiadających”, a nie na dyskutowaniu żądań, prowadzeniu negocjacji i sporach wokół ceny kompromisu.

Jak łatwo się domyślić zachodzi też możliwość, że strajk czynszowy przekształci się w bezpośrednią autoredukcie w wypadku gdy negocjacje skończą się fiaskiem, a lokatorzy okażą się wystarczająco zdeterminowani i konsekwentni aby ustalić w odpowiednim momencie iż pomimo braku kompromisu obstają przy swoim i wprowadzają swoje postanowienia w sposób bezpośredni (samoredukując).

Logiczne pytanie, które nasuwa się w tym miejscu jest następujące: Jaki jest w takim razie sens podejmowania się strajku czynszowego? Czy o wiele sensowniejsze nie jest pominięcie tego żmudnego i często prowadzącego do wewnętrznych konfliktów procesu, ogłaszając od razu bezpośrednią autoredukcje kosztów (rzecz jasna uzasadniając przyczyny tej decyzji). Intuicyjnie odpowiadam: tak, jeżeli jesteśmy przekonani, że nam się ta redukcja należy, oszczędźmy sobie tej żmudnej drogi!

A jednak, na dzień dzisiejszy biorąc pod uwage poważny zanik jakichkolwiek form oddolnego kolektywnego działania, forma strajku wydaje się również warta propagowania, czy też po prostu realniejsza do upowszechnienia. Dlatego tekst ten poświęce głównie tej formie działania. Mimo to, śledząc moje dalsze rozważania dotyczące właśnie strajku czynszowego, proponuje pamiętać o formie autoredukcji jako bezpośredniejszej do strajku alternatywie. Dylemat „strajkować czy bezpośrednio autoredukować” powróci w tym tekście przynajmniej raz jeszcze we fragmencie dotyczącym ustalania przez strajkujących żądań.

KOMPLEKSOWOŚĆ MOTYWACJI LEŻĄCYCH U PODSTAW DECYZJI O PODJĘCIU STRAJKU

Strajki czynszowe są elementarną częścią historii stosunków czynszowych. Przyjżyjmy się zatem jakie procesy były tradycyjnyjnie impulsami leżącymi u podstaw decyzji o zorganizowaniu strajku. Były nimi z pewnością wzrosty opłat czynszowych przy jednoczesnej stagnacji płac czyli dokładnie to z czym mamy do czynienia dziś od Moskwy po Edynburg. Ale także niepokojący stan mieszkań będący nieadekwatnym do czynszów jakie płacono, czy tez wygórowane i bezpodstawne wymagania właścicieli i wynajemców lokali czy budynków odnośnie lokatorów. W specyficznych momentach dochodziło również do bojkotu czynszów jako reakcji na szersze wydarzenia społeczne czy polityczne.

Opisywany na wstępie plakat grupy anarchistycznej okazuje się ponownie pomocny. Odwołuje się do paru motywów naraz. Z jednej strony strajk czynszowy proponowany jest jako reakcja na umotywowane wyłącznie chęciami zysku i stosowane bezrefleksyjnie podnoszenie wysokości opłat czynszowych i na wynikające z tego problemy obniżenia standartu życia wielu rodzin, a także wymuszonych przeprowadzek. Jednocześnie, „anarchiści z twojej okolicy” deklarują tę formę kolektywnego działania jako właściwą reakcje na zrzucanie na nasze barki rezultatów kryzysu „finansowego”, wyrażając się bardzo jasno: „Państwo opiekuje się bankami, my musimy pomóc sobie sami”. To o wiele szerzej rozumiany i wymagający od adresata głębszej refleksji motyw działania. To motywacja wypływająca z poczucia konieczności podjęcia konfrontacji z klasą rządzących i posiadających, forma oddolnej odpowiedzi na atak z góry. Mamy więc do czynienia z kumulacją obu motywów, która czyni moment i kontekst wezwania do strajku czynszowego bardzo adekwatnymi i mającymi szanse znaleźć oddźwięk i poparcie wśród dużej liczby mieszkańców naszej dzielnicy. Ma w każdym bądź razie moje poparcie, a także niektórych z sąsiadów z którymi miałam już okazje na ten temat rozmawiać.

Analizując pobódki prowadzenia strajków czynszowych odkrywamy więc iż ta forma oddolnej interwencji daje nam nie tylko możliwość punktualnego regowania na naszą osobistą sytuacje i niesprawiedliwość stosunków czynszowych, ale także na agresywne odgórne procesy ekonomiczno-polityczne (choć tak na prawde to właśnie one leżą u podłoża naszej sytuacji). Strajk czynszowy jest więc bardzo silną i dalekosiężną bronią w naszych rękach, w rękach lokatorów.

KOLEKTYWNY I INDYWIDUALNY CHARAKTER STRAJKU

W zależności od motywacji wariować może też skala wielkości strajku czynszowego. Strajk może przybrać formę indywidualego bojkotu czynszu przez zdesperowanych pojedyńczych lokatorów gdy stają oni w konflikcie z kamienicznikiem (aczkolwiek warto pamiętać, że relacja czynszowa jeżeli się jej dokładniej przyjżeć jest konfliktowa sama w sobie!). Może być również działaniem prowadzonym kolektywnie, gdy w strajku bierze udział cała kamienica lub jej część, będąc jednak działaniem wciąż rozumianym w partykularnym interesie zamkniętej grupy lokatorów. Wreszcie, mamy do czynienia z masowymi strajkami czynszowymi, podczas których lokatorzy różnych domow, ulic, a czasem nawet różnych części miasta, wspólnie i solidarnie przystepują do akcji występując w kolektywnym interesie czynszowników, budując tym samym swoistą tożsamość społeczności znajdującej się po konkretnej stronie relacji czynszowej. W największych strajkach czynszowych brało udział powyżej 100 000 osób! Tu odsyłam wszystkich zainteresowanych do innego tekstu, w którym to przytaczam konkretne przykłady i efekty masowych strajków czynszowych – tekst nosi tytuł „Okradani trzy razy dziennie. Anarchiści, a ruch lokatorski”.

Nie trzeba chyba specjalnie wyjaśniać ani udowadniać, iż nim większa partycypacja tym większa siła tkwiąca w strajku. A jednak, większość masowych strajków czynszowych w przeszłości inicjowana była przez male grupy i stowarzyszenia lokatorskie. Dzięki konsekwentnej postawie, nieuległości i wzajemnej solidarności tych małych inicjatyw, z biegiem czasu przyłączały się do nich kolejne grupy lokatorów, czy też całe społeczności, aż liczba strajkujących osób sięgała kilkadziesięciu tysięcy. Władze państwowe i kamienicznicy byli wielokrotnie zmuszani do uległości pod ciężarem kolektywnych wystąpień na taką skalę i rezygnowały tak z forsowania swoich rabunkowych planów wobec lokatorów, jak i z represji wobec uczestników i inicjatorów strajków. To ważna informacja dla aktualnie działających inicjatyw lokatorskich, które odrzucają dyskusję o podjęciu strajku z obawy przed represjami i odwetem ze strony państwa i kapitalistów.

Aczkolwiek również bojkoty prowadzone od początku do końca z udziałem „jedynie” kilkudziesięciu osób, gdy dobrze zorganizowane, także przynosiły daleko idące zmiany w ogólnych kwestiach mieszkaniowych i przedewszystkim w losie samych zainteresowanych. W efekcie także pojedyńczy akt bojkotu czynszu ze strony zdesperowanego lokatora jest w stanie doprowadzić do oczekiwanych rezultatów. Aczkolwiek słabym punktem tego typu indywidualnych konfrontacji z całą maszyną administracyjną i kapitalistycznym walcem jest jednak towarzysząca mu najczęściej anonimowość.

Taka indywidualna interwencja pozostaje daleka od esencjalnej, z mojego punktu widzenia, potrzeby radykalnej transformacji stosunków mieszkaniowych jako takich. Do jej przeprowadzenia indywidualny akt bojkotu jest niestety daleki od skutecznego...

OCZEKIWANE KOŻYŚCI ZE STRAJKU CZYNSZOWEGO

Wbrew pozorom, paleta celów uzyskaniu których służyć mają akty bojkotu czynszów objawia się bardziej szeroka niż mogłaby się wydawać. W najbardziej banalnych przypadkach może chodzić o wymuszenie na wynajemcach/zarządcach kamienic zdeklarowanych przez nich napraw czy remontów, o egzekwowanie konkretnych kwestii umożliwiających bezpieczne i zdrowe mieszkanie. W kontekście bardziej ogólnym, i przeze mnie tu przedewszystkim omawianym, chodzi o aktywne i oddolne regulowanie kosztów mieszkaniowych m.in. poprzez używanie metody faktów dokonanych. Warto w tym miejscu podkreślić, że sama metoda regulowania wysokości czyszów metodą faktów dokonanych stosowana jest przez drugą strone (kamieniczników i struktury państwowe) na każdym kroku.

Pojmując kwestie jeszcze bardziej społecznie, praktykowanie strajków czynszowych ma na celu uczynić oddolne redukowanie wysokości kosztów utrzymania (a więc nie tylko czynszu, ale także koszta energii, koszta transportu komunalnego, żywności, produktów pierwszej potrzeby...) powszechnie akceptowaną formą działania w jak najbliższej przyszłości i na tak długo dopóki musimy funkcjonować w ramach tego niesprawiedliwego systemu społecznego. Forma ta zarazem wzmacnia poczucie więzów społecznych, solidarności oraz konieczności przejmowania spraw w nasze ręce we wszelkich obszarach społecznych.

Ważnym podkreślenia w tym miejscu jest fakt, iż problem mieszkaniowy jako taki nigdy nie będzie mógł zostać rozwiązany sam w sobie. Wynika to z faktu, iż tak centralne dla niego kwestie jak czynsz, własność prywatna, zarobki, dostęp do mieszkań, stan i liczba lokali mieszkaniowych w danym regionie... zazębiają się z całą gamą innych trybów, które są kontrolowane i opierają się na logikach państwowej i kapitalistycznej. Dlatego doświadczenia wynikające ze strajku czynszowego, tak samo jak doświadczenia wynikające ze strajku w miejscu pracy, mają dodatkową wartość. Polega ona na inicjowaniu oddolnych procesów dystrybucji dóbr wytworzonych przez społeczeństwo w dalszych obszarach społecznych czyli generownia całkiem nowego procesu rozbijającego dominującą logikę dystrybucji.

Koniec końcem chiałabym podkreślić iż strajk czynszowy w przeciwieństwie do wielu innych form reakcji na niesprawiedliwość społeczną nie pozostaje jedynie symbolicznym aktem protestu tak jak większość manifestacji, pikiet czy nawet śmiałych akcji sabotażowych. Strajk czynszowy to kolektywne wprowadzanie zmiany tu i teraz. To wygenerowanie z wielu odizolowanych ludzkich trosk, problemow i dramatow kolektywnego aktu polepszenia jakości swojego życia i życia innych potrzebujących tej zmiany. To koncepcja pokonywania problemu niesprawiedliwości, którą można przenieść na inne obszary społeczne.

RÓŻNORODNE FORMY UCZESTNICZENIA

Centralną i zarazem najprostrzą formą uczestniczenia w strajku czynszowym jest po prostu ustalone wspólnie z innymi lokatorami nie wpłacanie czynszu na konto wynajemcy (bądź też nie płacenie go w narzucanej formie). I do tego aktu niejako sprowadza się cała siła tej formy konfrontacji. Jednak przygotowując strajk czynszowy musimy zdać sobie sprawę iż tak naprawde jest o wiele więcej form w nim uczestniczenia. Ten fakt otwiera możliwość aktywnego w nim udziału również tych osób czy społeczności, które z różnych powodów nie należą bezpośrednio do grona bojkotujących opłaty.

Do takich form uczestniczenia należy na przykład rozpowszechnianie samego strajku na różne sposoby, np. przygotowywanie i rozwieszanie obwieszczeń i plakatów informujących jak największą ilość ludzi o motywach, zamiarach, ideach i celach związanych ze strajkiem. Także pisanie tekstów wspierających merytorycznie pozycje strajkujących oraz rozpowszechnianie takich materiałów. To istotny element zasilający siłę strajku, tymbardziej w obliczu oczekiwanego ataku za strony mediów i lokalnych polityków stojących niemal zawsze po stronie posiadających (kamieniczników). Do dalszych form solidarnego współudziału w konfrontacji należy umieszczanie wszelkiego rodzaju transparentów w miejscach publicznych, a także branie udziału w otwartych zgromadzeniach towarzyszących strajkowi...

Każda forma działania, która trwa dłużej niż parenaście minut i w której biorą udział więcej niż 2 osoby potrzebuje spotkań aby móc w ramach wspólnych dyskusji podejmować decyzje i korygować przebieg akcji. Organizowanie takich regularnych zgromadzeń (w trakcie trwania strajku) w taki sposób aby jak największa ilość osób mogła brać w nich udział to także ważne zadanie do przejęcia przez strajkujących lokatorów i społeczność ich wspierającą.

Reakcje na lokatorski bojkot opłat czynszowych ze strony rządzących i posiadających charakteryzuje zazwyczaj agresywność. Groźby wypowiedzenia lokalu, próby eksmisji czy terror psychiczny przy użyciu przychylnych im ustaleń prawnych to tylko część z możliwych reakcji. Tak więc przeciwdziałanie i reagowanie na wszelkiego rodzaju ataki to kolejny obszar uczestniczenia czy też aktywnego opowiedzenia się po stronie strajku. Pozyskanie wsparcia rozumiejących naszą walkę prawników to tylko jedna możliwość. Zbiorowe blokowanie prób eksmisji strajkujących lokatorów to forma wymagająca zaangażowania większej ilości osób. Poszukiwanie zrozumienia i wsparcia dla strajku wśród załóg lokalnych zakładów pracy i innych inicjatyw społecznych to kolejne istotne zadanie.

Jak widzimy strajk czynszowy wymaga o wiele więcej zaangażowania niż jedynie wstrzymanie płatności.

Gdy dochodzi do strajku czynszowego wszyscy mogą mieć ręce pełne solidarnego działania jeżeli tylko uznają słuszność tej drogi. Jak ktoś już kiedyś napisał: “Autoredukcja oznacza jednostronną redukcję czynszów przeprowadzoną przez lokatorów w formie strajku czynszowego. Polecam, pod warunkiem jednak, że jesteście w miare dobrze zorganizowani!”

***

„Strajki są zorganizowane kamienica po kamienicy, klatka schodowa po klatce schodowej, z regularnymi spotkaniami, info-biuletynami, gazetami ściennymi, obwieszczeniami, publikacjami i demonstracjami. W podczas trwania strajku coraz więcej ludzi zaczyna kontrolować kamienice w których mieszkają pytając się siebie samych ile powinni właściwie płacić za czynsz, ile są w stanie i ile chcą płacić, dlaczego wogóle płacą czynsze i na co innego mogły by te pieniądze iść. W tym samym czasie kolektywnie pilnują aby zarówno komornik jak i policja nie były w stanie egzekwować swoich wrogich działań wobec społeczności”

3. ORGANIZUJEMY STRAJK CZYNSZOWY

POTRZEBA ZMIANY WŁASNEGO PODEJŚCIA I PODEJŚCIA NASZYCH SĄSIADÓW

Jak już wcześniej zaznaczyłam, nim większa partycypacja tym większa siła strajku. Niby prosty wniosek, ale jak się to ma do realnych uwarunkowań? Jak się to ma do zatomizowanego przez kapitalizm społeczeństwa, odizolowanych od siebie społeczności, do nas, którzy zatraciliśmy zdolność samoorganizowania się gdyż przyzwyczailiśmy się do tego, że to państwo (jego struktury i instytucje) nas organizuje, do wszędzie wyczuwalnego indywidualizmu, egoizmu, współzawodnictwa i postaw konsumpcyjnych... jak to się ma do tego realnego rozkładu solidarnej tkanki społecznej?
Właśnie przełamanie tych systemowo narzuconych, sztucznie podsycanych i dzielących nas postaw wydaje się być fundamentem dla organizowania akcji kolektywnej autoredukcji kosztów utrzymania. Przygotowaniom do strajku czynszowego muszą towarzyszyć więc różnorodne działania pobudzające wzajemne relacje i między-lokatorską, miedzyludzką, solidarność. Działania pobudzające świadomość siły leżącej w naszych rękach. Siły, dzięki której, jeżeli zaczniemy reagować kolektywnie i konsekwentnie, możemy przejść do ofensywy w walce o godne życie,.
Obudzić musi się pośród nas także nowa perspektywa, nowe podejście, nowy kąt pojmowania i spojrzenia na takie kwestie nak „własność” czy „prawo/legalność”. Zasadniczo, niepodważalny kult „prawa własności” musi zostać odczarowany, zdemaskowany, przedefiniowany i uznany jako elementarna przyczyna niesprawiedliwości społecznej, podczas gdy pojęcie „prawa” („legalności”) musi transformować od rozumianego przez pryzmat doktryny demokracji państwowej czyli gwaranta ładu i porządku na użytek podtrzymania relacji kapitalistycznych, do prawa rozumianego jako uniwersalnej i niepodważalnej możliwości samostanowienia i życia w godności.
Jak może taka transformacja jednak następować realnie? Przyglądając się doświadczeniom z przeszłości, zauważam iż kluczowym dla takiego procesu jest tworzenie sposobności i pobudzania społecznej kultury spotykania się i rozmawiania w wiekszym gronie o naszych problemach i potrzebach. Mam na myśli przedewszystkim publiczne spotkania, w miejscach pracy, zamieszkania, w parkach i skwerach miejskich. W ramach takich publicznych spotkań, czy to osiedlowych czy w zakresie domu/kamienicy powinna rozwijać się kolektywna odwaga wyrażania swoich prawdziwych potrzeb i pragnień - często głęboko skrytych pod warstwą poczucia niemocy i zastąpionych przyzwyczajeniem do panujących stosunków. Powinno rozwijać się poczucie wiary w to, że wszystko jesteśmy w stanie zmienić i pobudzając kolektywną odwagę nieodzowną aby przystąpić do realizowania naszych pragnień, egzekwowania naszych potrzeb.

Takie ożywienie kultury spotkań i zgromadzeń wydaje się mieć większe szanse realizacji na bazie istniejących już teraz sieci społecznych, grup sąsiedzkich, klubów osiedlowych... Abyśmy mogli zacząć myśleć o strajku czynszowym, wszędzie tam gdzie żyją bezpośrednio dotknięci problemem niedostatku, dojść musi do wzrostu poziomu wzajemnej komunikacji, do zintensyfikowania ogólnej kolektywnej aktywności. Co ciekawe, samo dyskutowanie i przygotowywanie strajku czynszowego jest procesem wspierającym te tendencje.

A więc ... nie warto czekać. Jeśli jest nas już garść osób, ktore chcą coś zmienić, zacznijmy od siebie samych i motywujmy innych... najlepiej własnym przykładem. Weźmy idee strajku czynszowego na usta. Rozmawiajmy, dyskutujmy o nim jak o realnym akcie. Weźmy się za konkretne przygotowania. Inni dotknięci problemem z pewnością wyrażą zainteresowanie. Niektórzy się do nas przylączą, a wielu zapewne nas wesprze!

KONKRETNE PRZYGOTOWANIA

Załóżmy więc, że jest nas grono osób... rodzin... sąsiadów... które gotowe jest podjąć decyzje o rozpoczęciu kolektywnej autoredukcji kosztów utrzymania... Załóżmy, że mamy już za sobą kilka luźnych spotkań, na których wymieniliśmy się naszymi wyobrażeniami i oczekiwaniami dotyczącymi tego wyzwania. Wyłonioną z tych dyskusji ogólną koncepcją strajku powinniśmy podzielić się następnie z dużą ilością osób, których ten problem też dotyczy. W pierwszej linii z naszymi sąsiadami, ale także ze zorganizowanymi inicjatywami społecznymi działającymi w naszej okolicy, które mogłyby nas wesprzeć. Nie mam tu na myśli w żadnym wypadku kontaktowania się z partiami politycznymi czy innymi lokalnymi strukturami administracji państwowej takimi jak na przykład „zarządy osiedlowe” (tzw. „zarządy osiedlowe” to coraz bardziej promowane przez państwo struktury kontroli społecznej; do tego dlaczego ufanie tym strukturom uważam za błąd powróce we fragmencie „Odrzucając leżące po drodze kłody”)

Jeżeli z ideą strajku skonfrontowana została wystarczająca ilość osób to następnym krokiem wydaje się zebranie wszystkich zainteresowanych do kupy i wspólne oszacowanie własnego potencjału, przydyskutowanie celów strajku, przyjęcia strategii dalszej mobilizacji, i przedewszystkim... wprowadzanie strajku w życie!
Z całą pewnością nie będzie nas opuszczało wrażenie, że jest nas wciąż za mało na tak daleko idącą konfrontację z „posiadającymi”. Dlatego warto zorganizować w międzyczasie serię spotkań informacyjnych w dzielnicy (w mieście), aby uczynić naszą interwencję, nasz plan, „publiczną tajemnicą”. Równocześnie warto propagować przyczyny strajku i samo zbliżające się jego nadejście innymi sposobami i kanałami (tymi, do których mamy zaufanie). To mogą być zarówno ulotki, plakaty czy napisy na murach kamienic jak i oświadczenia wysłane do oficjalnych mediów.

Kolejny krok to zwołanie publicznych zgromadzeń przygotowujących strajk. Z doświadczeń z przeszłości wynika, że zgromadzenia te powinny odbywać się regularnie, tendencyjnie coraz częsciej z czasem zbliżania się strajku, jak również rozprzestrzeniać się na dalsze okolice i dzielnice miasta. To nie tylko kwestia samego popularyzowania idei, ale również strategicznego utrudniania „posiadającym” uderzenia w konkretne ogniwo zapalne strajku w celu stłumienia konfrontacji w zarodku. Jeśli powiodło by się przyłączenie do strajku kolejnych społeczności to nie istnieje już coś takiego jak centrum czy zarodek akcji. Takich centrów jest wówczas wiele. Nie jest ważne, które ze zgromadzeń lokatorskich, która kamienica czy okolica jako pierwsza ogłosi strajk czynszowy... zanim społeczność inicjatorska będzie mogła zostać usankcjonowana przez „posiadających” wiele innych zdąrzy się przyłączyć! Istotnym wydaje się aby zanim wybuchnie strajk, poszczególne zgromadzenia lokatorskie miały możliwość przedyskutowania we własnych ramach kwestie oczekiwań i sposobów prowadzania strajku.

To chyba tyle z grubsza o procesie przygotowań. Moment zamykający naszą akceptację pasma wyrzeczeń to moment rozpoczęcia strajku...

CZEGO ŻĄDAĆ?

Najlepiej niczego.

Ze stawianiem żądań łączy się zawsze jeden zasadniczy problem. Każde żądanie jest zarazem samo-narzuceniem sobie ograniczenia w związku z tym, że jest odwoływaniem się do dobrej woli tych którzy siedzą przy sterze. Jest w związku z tym samo-ograniczeniem chociażby własnych pragnień i potrzeb. Przy dyskutowaniu żądań silimy się przeważnie na to aby były one „realne”, aby niosły ze sobą wysokie szanse realizacji, mając na myśli ni mniej ni więcej jak to na ile strona przeciwna przychyli się do naszych roszczeń. Oszacowując realność żądań odnosimy się zarazem do własnej niemocy, do wiążącego nas strachu przed sankcjami, przewidywanym oporem i stanowczością ze strony „posiadających”. Ustalamy więc ostatecznie tyw. żądania realne, żądamy minimalnie, aby tylko cokolwiek osiągnać.

Do czego prowadzi więc formulowanie żądań w perspektywie przygotowań do strajku czynszowego? W wypadku gdy strajk okazuje się efektywnym aktem, daje on nam minimalną poprawę naszego losu podczas gdy ilość energii włożonej w jego przeprowadzenie jest stosunkowo duża. Prawda jest więc taka, że to my sami stajemy sobie dodatkowo na drodze w walce o wymierną poprawe naszej sytuacji.

Tak więc wartym rozpatrzenia na samym wstępie jest opcja prowadzenia akcji anty-czynszowej bez wikłania się i ograniczania żądaniami; zastanowienia się czy sprawniejszym rozwiązaniem od frustrującego procesu ustalania i negocjowania żądań, nie jest po prostu ogłoszenie i wprowadzenie w życie bezdyskusyjnej i bezroszczeniowej autoredukcji opłat czynszowych i tym samym skoncentrowanie się od razu na obronie sprowokowanej tym posunięciem reakcji ze strony „posiadających”.
W wypadku jednak gdybyśmy mieli zdecydować się na wypracowywanie żądań, warto czynić to tak aby nie stały się one dla nas kulą u nogi...

Rzecz jasna najistotniejszym aspektem wydaje się dopasowanie żądań do specyficznej sytuacji naszej społeczności – społeczności zamierzającej podjąć walkę: jak definiujemy nasze potrzeby i pragnienia?... jak odnosimy się do faktu znajdowania sie na łaskach „posiadających”? ... jak oceniamy na konkretną chwilę siłę naszej społeczności? ... ile samozaparcia i solidarności jest ona w stanie wygenerować dodatkowo w trakcie wejścia w otwarty konflikt z „posiadającymi”? Odpowiedzi na te pytania powinny być przedmiotami kolektywnej dyskusji.

Kolejną rzeczą jest przyjrzenie się temu jakie żądania stawiały inne strajkujące w przeszłości społeczności i ich krytyczna ocena z perspektywy tego jak pomogły lub przeszkodziły one efektywnej autoredukcji czynszów. W efekcie, wybranie z owych doświadczeń żądań najodważniejszych, czyli takich przy stawianiu których nie stajemy sobie samych na drodze do zmian.

Przyjrzyjmy się więc palecie żądań stawianych podczas strajków czynszowych i za jednym zamachem także różnicą w ich radykalności. Dla ułatwienia sprawy zostawmy z boku żądania związane ze stanem budynków, zaległymi naprawami i dopełnieniem deklarowanych przez wynajemców świadczeń. Zasadniczo, najczęściej stawianymi żądaniami są żądania dotyczące zaniechania podwyżek czynszów. Takie żądanie dobrze jest poprzeć dokumentacją. Takową może być z jednej strony przedstawienie przerośniętych relacji pomiędzy naszymi dochodami a wydatkami na czynsz, i dla kontrastu, udokumentowany i ciężki do uzasadnienia wzrost dochodów właścicieli i zarządców kamienic.

Innym popularnym, a zarazem znacznie radykalniejszym żądaniem jest obniżenie aktualnej wysokości czynszów. W wypadku tego typu żądań proponowane od dołu wysokości mogą być różnie ustalane. Inspirującym źródłem doświadczeń w kwestiach autoredukcji kosztów utrzymania są konfrontacje, które miały miejsce we Włoszech w latach 70-ych. Podczas strajków czynszowych w Mediolanie wysunięto żądanie obniżenia czynszów nie przekraczających 10% dochodu czynszownika. To mocno solidarne podejście i radykalne postawienie sprawy wymaga jednak bliższego przyjrzenia się pewnemu aspektowi, a mianowicie temu w jaki sposób i z jakim nakładem energii osiągany jest miesięczny dochód przez różne osoby oraz jakie standarty/potrzeby zgłaszają poszczególne osoby. Wprawdzie rzadko zdarza się aby ludzie bogaci płacili wogóle czynsze, ale już ich dorośli potomkowie, żyjący z odstetek i nie muszący parać sie pracą zarobkową, czasami należą do grupy czynszowników, a nie są przecież koniecznie grupą lokatorów, na której „obdarowywaniu” efektami strajku zależałoby nam w pierwszej kolejności...

Prowadzi to do refleksji, iż niezależnie od żądań ważne jest aby społeczność wchodząca w strajk czynszowy była świadoma w czyim interesie wywołuje konflikt i stawia żądania - czy w interesie ludzi pracujących czyli w interesie wszystkich pokrzywdzonych przez sfery posiadających, czy też w interesie wszystkich płacących czynsz?

Ten dylemat rozwiązuje się dosyć szybko sam w momencie gdy żądania stajku czynszowego idą ramie w ramie z innymi żądaniami ludzi wyzyskiwanych w systemie kapitalistycznym. Tak zwani yuppies będą stronić od tego typu kampanii i akcji dążących do szerszych przemian społecznych ze względu na obawe przed utratą własnych przywilejów i wpływów.

Z drugiej strony, jak juz jesteśmy przy „obdarowywaniu” efektami strajku, istotną kwestią jest formułowanie żądań (i prowadzenie konfrontacji) nie tylko w interesie lokatorów bezpośrednio biorących udział w strajku, ale rownież w interesie wszystkich tych których dotyczą problemy leżące u przyczyn strajku. To nie tylko kwestia wynikająca z zawsze wartej pobudzania oddolnej solidarności, ale też strategiczna siła takiego formułowania żądan (i prowadzenia walki) otwierająca możliwość przyłączenia się do strajku w dowolnym momencie dalszym kręgom dotniętych problemem osób.

Stawiając żądania wobec „posiadających” musimy zacząć, bądź przed samym przystąpieniem do strajku bądź też w jego trakcie, od żądania udostępnienia szczegółowego budżetu dotyczącego administrowania lokalami przez konkretnego zarządcę. W wypadku większego koncernu lub społdzielni należy przyjżeć się przedewszystkim kosztom chłoniętym przez sztab menadżerów, konsultantów i administracji i żądać redukcji tej sfery zażądzania co prowadziłoby do obniżenia całościowych kosztów związanych z administracją kamienic, a więc automatycznie z obniżeniem płatności za użytkowanie lokali. Najczęściej jest tak iż lokatorzy nie mają żadnej kontroli nad kosztami administracji i wydatkami zarządców, opłacając w ten sposób nieświadomie grupę darmozjadów.

Żądania strajku czynszowego powinny poruszać także kwestie mieszkaniowe osób bezrobotnych i korzystających z łaskawego państwowego wsparcia. W związku z tym żądania dotyczyć mogą przykładowo udostępnienia wolno stojących mieszkań osobom o najniższych dochodach po bardzo kożystnej opłacie lub wręcz udostępnienia ich tym osobom bezpłatnie.

W związku ze świadomością iż czynsz jest systemowo podyktowanym oddawaniem naszych ciężko zapracowanych dochodów na konta darmozjadów, żądanie większej kontroli i przejrzystości sfery administracyjno-zarządzeniowej, powinniśmy konsekwentnie rozszerzyć radykalniejszym żądaniem całkowitej zmiany kontroli nad procesami administrowania kamienicami, w sensie oddania tych kompetencji w ręce samych lokatorów. To wymagałoby stworzenia odpowiedniej oddolnej lokatorkiej struktury. Taka zmiana zredukowałaby koszta administacyjne do minimum. Tym samym, im więcej lokatorów byłoby zaangażowanych w zadania administracyjne tym mniej obciążały by one poszczególne osoby i zadanie to stawałoby się mniej czasochłonne.
Warto zauważyć, że tego typu żądanie, czy też praktyczne przejęcie administracyjnej kontroli przez samych mieszkanców, jest głęboko sięgającą pozytywną zmianą relacji społecznych wybiegającą daleko poza samą problematykę czynszowo-mieszkaniową. To przykład na to jak istotne społecznie mogą być konfrontacje na tej płaszczyźnie.

MOMENT, MIEJSCE I OKOLICZNOŚCI OGŁOSZENIA STRAJKU

Nie bez znaczenia dla konfrontacji czynszowej wydaje się być moment, miejsce i sposób ogłoszenia strajku. Jeżeli uznamy omawianą już wcześniej ilość osób biorących udział w strajku oraz fakt opublicznienia strajku za elementy sprzyjające jego efektywności, to kolejnymi strategicznie ważnymi krokami wydają się odpowiednie dobranie miejsca i momentu jego ogłoszenia.

Ustalając moment wydaje się iż warto odnieść się do lokalnych tradycji. Są miasta w których trudno jest sobie wyobrazić lepszy moment do ogloszenia ostrajkowania (bądź bezpośredniej autoredukcji) opłat czynszowych niż dzień 1 maja. To moment, który tradycyjnie mobilizuje (w różnorodny sposob) wszyskich dotkniętych i wrażliwych na niesprawiedliwość społeczną. To dzień, w którym wszelkie oddolne ruchy społeczne akcentują swoją obecność. To chwila, w której nadzieja na to iż wydaży się coś co da początek zmianą na lepsze, jest przenoszona na ulice. Właśnie w takich okolicznościach, w obecności tysięcy naelektryzowanych pragnieniem radykalnym zmian ludzi, ogłoszenie strajku czynszowego wydaje się strategicznie najodpowiedniejsze; rzecz jasna poprzedzone wcześniejszymi przygotowaniami, kampanią mobilizującą i informacyjną.

Pierwszy maja jest oczywiście tylko przykładem praktycznego i strategicznego rozwiązania tego dylematu. W efekcie chodzi o ogłoszenie strajku w sposób jak najbardziej publiczny aby uniknąć anonimowości w tej konfrontacji z bardzo wpływowymi przeciwnikami/instytucjami. Chodzi więc w efekcie także o specyficzne miejsce ogłoszenia strajku aby uzyskać od początku szeroki rozgłos społeczny i niezależnie od ilości bezpośrednich uczestników strajku stworzyć możliwie szeroką bazę różnorakiego poparcia. Takim odpowiednim miejscem wydaje się być masowy wiec społeczny. Wiecu pierwszo-majowego nie trzeba specjalnie organizować bo odbywają się one siłą własnej dynamiki co roku. W wypadku wątpliwości co do tej idei zostaje albo wybrać inny lokalnie adekwatny moment albo taki wiec sprowokowac (zorganizować).

Oczywiście omawiane tu optymalne okoliczności rozpoczęcia strajku należy potraktować przykładowo, a nie uniwersalnie. Czas, miejsce i okoliczności ogłoszenia strajku zależą od lokalnych i punktualnych uwarunkowań. Potrafię sobie wyobrazić sytuację, w której przystąpienie do strajku może zostać podjęte bez długotrwałych mobilizacji i przygotowań, w sposób spontaniczny, w miejscu i momencie wynikającym z potrzeb chwili, a nie z wypracowanej dokładnie strategii. Szczerze mówiąc, sercem i emocjami jestem wręcz bliższa takiemu własnie dynamicznemu przebiegowi zdarzeń, tym bardziej iż element zaskoczenia drugiej strony też nie jest bez znaczenia w tego typu konfrontacjach. Jednak obserwując faktyczny potencjał jaki drzemie w społecznościach z którymi mam na codzień do czynienia (w moim miejscu zamieszkania; w miejscu pracy; oraz w miejscu zamieszkania mojej rodziny), dochodzę do wniosku, że oczekiwanie na zaskakujący i spontaniczny zwrot prowadzący do wybuchu zbiorowych akcji anty-czynszowych może się okazać wielce frustrujące, podczas gdy każda jedna opłata czynszowa przekłada się na kolejne dni w których zaciskamy pasa. Dodatkowym aspektem jest fakt iż spontaniczne przystąpienie do strajku wydaje się również nieść ze sobą o wiele wiecęj ryzyka.

Na dzień dzisiejszy, poruszone tu strategiczne przygotowywanie i konsekwentne dyskutowanie momentu, miejsca i okoliczności przystapienia do strajku wydaje mi się zatem optymalniejszym rozwiązaniem.

***

„Lokatorzy, którzy przecież w dużej mierze tak czy siak nie ufają władzą i nie są kompletnie uzależnieni od administracyjnej bezczynnosci, są w posiadaniu bezwzględnej broni – w każdej chwili mogą zatrzymać czynsze we własnych rękach!”

4. ODRZUCAJĄC LEŻĄCE PO DRODZE KŁODY

KŁODY KTÓRE SĄ NAM POD NOGI RZUCANE ORAZ TE, KTÓRE RZUCAMY SOBIE SAMI...

Jak nie trudno jest się domyslić lista przeszkód blokujących wprowadzenie strajku, jak również lista przewidywanych niebezpieczeństw mogących wystąpić w trakcie jego trwania, są tak długie jak różnorodne.

Odniosłam się już nieco wcześniej co do największych problemów towarzyszących rozważaniom o podjęciu strajku, problemów poczucia strachu i niemożności: strachu przed srogimi konsekwencjami ze strony kamienicznikow i ich poplecznikow oraz niemożności podpowiadajacej nam iż „nie jesteśmy w stanie i tak nic zmienić”. Tymi to nastawieniami skutecznie sami blokujemy jakakolwiek możliwość idącą w tę strone.
Do dalszych przeszkód, w pewnym sensie zakorzenionych w nas samych, nazwijmy je więc przeszkodami tkwiącymi wewnątrz społeczności, należą wspomniane także już wcześniej zróżnicowana sytuacja materialna i przynależność klasowa. A także nasze słabości jak paranoiczne poczucie potrzeby rywalizacji czy wręcz, wzajemna zazdrość wobec innych, mimo iż ich sytuacja jest analogiczna do naszej...

Kwestią utrudniającą podjęcie wspólnych aktów strajkowych leżącą zasadniczo poza obrębem naszych bezpośrednich wpływów jest zróżnicowana/przemieszana struktura własności domów – prywatna, państwowa, państwowo-społdzielcza, prywatno-spółdzielcza, kościelna, a także fakt iż ze względu na dzisiejszą strukturę kontroli czynszów (w przeważającej części prywatną, a tylko do pewnego stopnia państwową) większość osób jest atakowana na tej płaszczyźnie indywidualnie co utrudnia przeciwdziałanie i utworzenie oddolnego frontu przeciwko temu atakowi.

Przy głębszym spojrzeniu daje się zauważyć jednak, iż większość przeszkód uznawanych za „tkwiące wewnątrz społecznosci” jest tak naprawdę niczym innym jak długoterminowymi efektami czynników zewnetrznych, a mianowicie przesiąkniętego kapitalistycznymi i zdominowango państwowymi relacjami dnia codziennego. Do takich zwyrodnień naszych relacji należą właśnie m.in. wzajemna rywalizacja, poczucie zazdrości, różnice w sytuacji materialnej spowodowanej różnicami w dochodach, zróżnicowany status społeczny czy indywidualizm i ogólna atomizacja społeczności.
Poza przeszkodami blokującymi nasze zdolności do podjęcia decyzji o rozpoczęciu oraz charakterze i celach strajku, pomocnym wydaje się też przyjżenie się problemom i niebezpieczeństwom, których należy oczekiwać w trakcie jego trwania. Podzieliłabym je na te wynikające z błędów w strategii prowadzenia strajku oraz na te oczekujące nas ze strony kamieniczników i ich popleczników czyli rządzących i posiadających.

Do niebezpieczeństw mogących wyniknąć z błędnych metod i strategii działania może okazać się zbyt nawykowe opieranie się i odwoływanie do samego prawa.

Za podstawowe niebezpieczeństwo oczekujące nas ze strony rządzących i posiadających należy uznać próby ingerowania lokalnych polityków i lokalnych struktur państwowych w te, słusznie omijające ich instytucje (partie polityczne, urzędy administracyjne, rady miasta i dzielnicy, ministerstwa, etc) kolektywne i bezpośrednie działania.

STRAJK CZYNSZOWY I UWARUNKOWANIA PRAWNE

Odwoływanie się czy wręcz opierania na prawnych i instytucjonalnych uwarunkowaniach przy przystepowaniu do strajku czynszowego to bardzo kontrowersyjna i delikatna kwestia będąca zarazem elementarną przy ustalaniu strategii strajku. Zasadniczo wyobrażalne są w tej materii trzy możliwe podejścia do sprawy: prowadzenie strajku w oparciu i w ramach regulacji prawnych; przyjęcie strategii aktów bezpośrednich zakładającej przekraczanie prawa jako taktycznie i etycznie uzasadnione i konieczne; taktyczne i elastyczne używanie obu wariantów.

Jeżeli chodzi o prowadzenie protestu czynszowego w oparciu o regulacje prawne, co w efekcie sprowadzać się będzie najczęściej do konfrontacji na sali sądowej to doświadczenia z przeszłości nakazują poważny sceptycyzm odnośnie tej formy działania. Legalne procedury odwracają się w większości wcześniej lub później przeciwko lokatorom. A to przedewszystkim z tego powodu, że strona przeciwna jest o wiele bardziej profesjonalna w tej materii, ma większe środki do pokrycia kosztów prowadzenia tego typu konfrontacji, a organy sprawiedliwości zasadniczo sprzyjają czy też wręcz, działaja w imieniu podmiotów gospodarczych (czyli właścicieli, pośredników i zarządców nieruchomości). Konfrontacja na salach sądowych daje klasie rządzących i posiadających także dalsze kożyści. Po pierwsze jest to zawsze gra na zwłokę przeciągająca w czasie ewentualne zdobycze po naszej stronie, a pamiętajmy, że każdy miesiąc w którym płacimy im czynsz to kolejny miesiąc nie tylko naszych wyrzeczeń, ale również kolejny miesiąc ich życia z niezasłużonych dochodów. Tak więc każda gra na zwłoke, czy to z naszej strony czy też z powodu przeciągającego się procesu sądowego działa na ich kożyść.

Poprzez granie na zwłokę przy użyciu legalistycznych procedur, rządzący i posiadający zyskuja czas na stworzenie podziału w naszych szeregach i skorumpowanie naszych liderów (a gdy takich de facto nie ma, to są oni sztucznie stworzeni aby było kogo przechabacić na swoją stronę...). To znana i sprawdzona po tysiąc razy metoda: im dłużej nasza walka, nasz strajk, nie przynosi oczekiwanych efektów tym bardziej zaczynamy się niecierpliwić, pojawiają się wątpliwości i różnice w naszych szeregach, aż wreszcie, gdy już nastąpi podział na tych którzy chcą doprowawadzić strajk do końca tak jak zaplanowano i na tych którzy gotowi są na kompromisy aby tylko zakończyć jak najszybciej konfrontację, rządzący i posiadający wyciągają rękę do najbardziej reformistycznej frakcji i dokonują z nią ustaleń. Tę stosowaną w zwalczaniu wszelkich walk o godność i sprawiedliwość strategię znamy doskonale przedewszystkim z doświadczeń strajków i walk pracowniczych. Ale również z historii strajków czynszowych i walk lokatorskich.

Legalistyczna konfrontacja transformuje również samą walkę społeczną, której podstawową siłą jest fakt iż jest ona kontrolowana przez samych jej animatorów (inicjatywy, grupy i organizacje lokatorskie), w kontrolowany przez władze legalistyczny proces, co ostatecznie staje się śmiertelne dla tego co należy uznać za najcenniejsze: niezależną od państwowych instytucji inicjatywę i interwencję społeczną. Faktem jest, że nawet jeżeli sam strajk miałby doprowadzić do rozgrywki w sali sądowej to jej wynik nie bedzie zależeć od takich pojęć jak „sprawiedliwość”, „słuszność” czy”prawda”, a o wiele bardziej od siły która stoi za oboma stronami, od wystawionych argumentów które osiągną szersze rzesze społeczństwa i od zastraszenia drugiej strony. Nie zapominajmy, że to w rękach lokatorów leży najsilniejszy argument przetargowy i zarazem narzędzie walki: to w rękach lokatorów leży władza nad płaceniem bądź też wstrzymaniem płacenia czynszu (na podejmowaniu którego tak bardzo zależy drugiej stronie!).

Dlatego też istotą przygotowań do strajku czynszowego i ogólnie rzecz biorąc organizowania ruchu lokatorskiego jest upowszechnianie świadomości posiadania tej bezwzględnej groni przez lokatorów, uznania jej za własną siłe, i w efekcie, używania jej w niesustannej walce o godne życie.

KOMBINAT PAŃSTWOWY NIE ODPUŚCI – STRAJKI CZYNSZOWE A OSIEDLOWY MANAGEMENT

Ostatnimi czasy coraz częściej rolę uwiązywania lokalnych walk lokatorskich przejmują instalowane nagminnie przez państwo instytucje „zarządów osiedlowych” („Quartiersmanagement” - nagminne zjawisko w zachodnio-europejskich miastach). Te wysunięte w stronę mieszkańców konkretnych dzielnic ramiona państwowego kombinatu, w objęciach których lokalne inicjatywy m.in. grupy lokatorów miałyby rozwiązywać swoje problemy, mienią mi się jako mechanizmy o kompletnie odwrotnej funkcji. Na pierwszy rzut oka są one otwarte na tematyzowanie wszelkich problemów społecznych o lokalnym charakterze, a nawet mają do dyspozycji fundusze na takowe cele. Jednak ich faktyczną rolą jest wprowadzenie klimatu delikatnego obchodzenia się z symptomami niesprawiedliwej polityki mieszkaniowej, czyli z ubożejacymi lokatorami. Z lokalnie występującymi problemami oraz stojącymi za nimi społecznościami obchodzą się celowo w taki sposób aby za wszelką cenę zapobiec ich wymknięciu się poza ramy systemu przez, który owe zarządy osiedlowe zostały stworzone. Poza ramy ograniczajace społeczne procesy i formy działania. Ramy zdeterminowane przez dogmę kapitalistycznego prawa własności i stojącego na jej straży ustroju demokracji państwowej. W ten sposób, przy użyciu pozornie pro-społecznych instytucji, wszystkie poruszane w tym materiale przeze mnie autonomiczne idee mają być tłumione w zarodku. Każda oddolna inicjatywa wymykająca się z pod kontroli (i działająca wbrew interesom) rządzących i posiadających ma być przejmowana przez zarządy osiedlowe i w ten sposób rozbrajana z ładunku drzemiacej w niej dynamiki społecznej napędzanej poczuciem konieczności reagowania na niesprawiedliwość...

... tu i teraz,

... w pierwszj osobie, bezpośrednio,

... kolektywnie i radykalnie,

... bez mediatorów i bez kompromisów.

PARĘ SŁÓW O METODACH STRONY PRZECIWNEJ

Jednym z klasycznych problemów, na które napotykają wszelkie ofensywne ruchy społeczne, nie tylko więc lokatorski, jest ich instrumentalizowanie przez partie polityczne do własnych politycznych celów. Jeżeli tylko okazuje się, że jakaś oddolna inicjatywa społeczna zaczyna się cieszyć popularnościa, poszczególne partie polityczne zaczynają ją wspierać i identyfikować z jej postulatami. W zależności od koloru partii która akurat ma coś do powiedzenia w naszej okolicy, różne mogą być oblicza takich ingerencji. Podczas gdy partie bardziej czerwone (socjaliści i socjaldemokraci), brunatne (narodowo/konserwatywne) i zielone, będą próbowały ingerowania w nasze działania w roli „pomocnych” patronów naszego strajku, partie liberalne mogą próbować zbliżenia się w roli „bezinteresownego” pośrednika między czynszownikami i kamienicznikami. I w jednym i drugim wypadku prowadzi to do zatracenia autonomii działania przez społeczność lokatorską.

Szybko okaże się po raz setny, że za przykrywką „pomocy” i „bezinteresowności”, kryje się intencja wyciągnięcia z tego „sojuszu” w odpowiednim momencie swoich własnych politycznych kożyści; intencja przeciągnięcia aktywistów ruchu, walczącego w imię godnego życia, w szeregi którejś partii ...walczącej w imię uzyskania władzy politycznej! Intencja użycia siły strajku do zaatakowania przeciwników politycznych. Wydaje się być więc niesamowicie ważnym aby społeczności lokatorskie, tak te przystępujące do strajku czynszowego jak również te nie przystępujące, zdawały sobie z tego sprawe i trzymały osoby i struktury występujące w imieniu partii (jakiejkolwiek!!!) z daleka od struktur lokatorskich, zachowując w ten sposób daleko idącą autonomię.

Oddzielną historią z kategorii „przeszkód i niebezpieczeństw”, której należałoby się bliżej przyjżeć, jest walka „rządzących i posiadających” ze strajkiem czynszowym. Znamy doskonale różne oblicza tego systemu i wiemy na jak wiele sposobów potrafi on stososowac instytucjonalną przemoc wobec ruchów i aktów społecznych które podważają jego status quo. Niektóre z tych wrogich lokatorom taktyk poruszyłam w powyższych podrozdziałach. Jednak w związku z oczywistą złożonością możliwych form reakcji i metod zdławienia strajku nie jestem w stanie podjąć się tutaj ich pełnej prezentacji gdyż wymagało by to bardzo wszechstronnej i wielostronicowej analizy. Zarazem mam świadomość, że takowy tekst analizujący strategie instytucjonalnej przemocy ze strony panstwa i kamieniczników wobec ruchów lokatorskich i strajków czynszowych, tekst opierający się na dotychczasowych doświadczeniach oporu lokatorskiego, powinien również powstać jeżeli chcemy być coraz bardziej efektywni i silni w prowadzonych przez nas konfrontacjach.

W POSZUKIWANIU NOWEJ TOŻSAMOŚCI I GRUNTU POD SOLIDARNĄ ŚWIADOMOŚĆ LOKATORÓW

Przyglądając sie wszystkim wymienionym tu problemom i niebezpieczeństwom (zatomizowanie i odosobnienie w obliczu problemów czynszowych; poczucie strachu i niemożności; wewnętrzne podziały; zazdrości i rywalizacje bazujące m.in. na różnicach w dochodach, etc) wyciągnąć można wniosek iż sprowadzają się one do niemożności wystąpienia przez czynszowników jako jednej siły, jednego ruchu. Elementy, które zespajały ludzi w przeszłości, jak poczucie przynależności do jednej klasy społecznej czy jednolity przeciwnik kontrolujący czynsze (państwo), nie są już czynnikami jednoczącymi lokatorów i pozwalającymi im w ten sposób działać kolektywnie jako jeden ruch. Ta obserwacja nasuwa pytanie o to, co może być w dzisiejszej sytuacji gruntem pod takową kolektywną i solidarną tożsamość dla zatomizowanej masy lokatorów oraz wyzwanie dotyczące budowania takowej tożsamości.
Jeżeli zastanowimy się przez chwilę, kto w dzisiejszych czasach płaci czynsze to konkretnej warstwie społecznej, nie mającej jednak strukturalnej postaci. Moim skromnym zdaniem, warstwa ta, w postaci lokatorów, powinna odbudować swoją kolektywną solidarność opierając się na prostej i uniwersalnej idei życia w godności i wynikanącej z niej kolektywnej radykalnej negacji wszelkich nadużyć i poniżeń ze strony ze strony rządzących i posiadających czyli w tym wypadku kamieniczników i ich popleczników. Zarazem, w związku ze sprzecznościami wynikającymi z różnic majątkowych, elementarna dla tej tożsamości powinna być kwestia świadomości w czyim interesie wywołujemy konflikt i stawiamy żądania (poruszona przeze mnie już wcześniej w podrozdziale „Strajk czynszowy – czego żądać?”).

***

5. UNIWERSALNOŚĆ EFEKTÓW STRAJKU CZYNSZOWEGO

Na wstępie tego tekstu poświęciłam sporo miejsca najczęstrzym powodom i motywom dla których lokatorzy podejmowali się, i mam nadzieję że będą wkrótce ponownie podejmowali, strajki czynszowe. Doświadczenie pokazuje jednak również, że efektywny strajk czynszowy, poza realizacją pierwotnich pobudek do podjęcia tego aktu, generuje dalsze pozytywne efekty, pozytywne zarówno dla samych biorących bezpośredni udzial jednostek, jak i dla szerzej pojmowanych i długoterminowych procesów społecznych.

Otóż okazuje się, iż efektywny strajk czynszowy, który rozbudził w społecznościach poczucia solidarności, świadomości siły oddolnych procesów społecznych, chęci dalszego samo-organizowania się oraz ducha walki o godne życie, jest fundamentem pod podobne procesy na innych obszarach społecznych objętych niesprawiedliwością, chociażby w środowiskach pracowniczych i bezrobotnych. Tak było między innymi w przypadku jednego z najsłynniejszych strajków czynszowych który przeszedł do historii, w Barcelonie roku 1931. Struktury, doświadczenia i więzy między mieszkańcami poszczególnych dzielnic Barcelony, które ugruntowały się podczas długotrwałego i masowego strajku, procentowały na przestrzeni kolejnych lat podczas różnych innych konfrontacji społeczeństwa ze sferami posiadającymi i rządzącymi, prowadząc w efekcie do poprawy sytuacji tysięcy ludzi w tym regionie.

Musimy sobie zdać również sprawe z faktu, że w czasach w których z tak wielu powodów ludzie rzadko powstają aby podjąć walkę o godne życie w pierwszej osobie (zamiast zdawać się na łaskę systemu partii politycznych), większość z nas uczestniczących w takim strajku wzięłaby po raz pierwszy udział w tego typu bezpośredniej kampanii na większą skale. Tak więc, dla każdego uczestnika z osobna jest to interesujące i wnoszące do jego życia wiele wartości doświadczenie.

Świetnym przykładem uniwersalności efektów walki lokatorskiej były Włochy lat 70-tych. Wówczas to walka lokatorów zainspirowała czy wręcz przeniosła się na inne obszary społecznej konfrontacji, takie jak: walkę o tani trasport publiczny, tanią służbę zdrowia i o obniżki cen wielu podstawowych produktów. A fala tych walk wezbrała własnie dzięki radykalnej walce lokatorów wielu miast włoskich o niższe czynsze...

Zastanawiając się dokładniej nad istotą problemów związanych z kwestiami czynszowymi, dochodzę za każdym razem do konkluzji iż są one wrośnięte głęboko w system kapitalistycznych paradygmatów, które dominują obecnie nasze codzienne relacje. Oznacza to, iż kwestie czynszowo-mieszkaniowe na dłuższą metę nie dadzą się nigdy rozwiązać same w sobie, traktowane jak odizolowany problem społeczny. W związku z tym, to właśnie wspomniana codzienność kapitalistycznych paradygmatów stać się musi kompleksowym celem społecznych interwencji... chciałoby się wręcz rzec: ataku.

W tym kontekście doświadczenia kolektywnych kampanii autoredukcji kosztów utrzymania, czy też strajków czynszowych, nabierają szczególnej roli, z której ich aktorzy często nawet nie zdają sobie sami sprawy. A powinni! Gdyż walczą nie tylko o odcięcie się z łańcucha kredytów, o nadanie końca pasmu wyrzeczeń, czy oto aby uniknąć wymuszonej przeprowadzki, ale dają też przykład milionom innych aby wreszcie zaczęli brać sobie z powrotem wszystko to, co zostało im, i dalej jest im każdego dnia zabierane...

***

6. KONCEPCJE STRAJKU CZYNSZOWEGO W PIGUŁCE

Dochodzę więc do końca mojej wędrówki po rozmaitych aspektach związanych ze strajkiem czynszowym. Na zakończenie spróbuje przedstawić raz jeszcze w telegraficznym skrócie podstawowe etapy budowania strajku. Są one oczywiście jedynie wynikającą ze zgromadzonych doświadczeń koncepcją, której solidarna krytyka i modyfikowanie są jak najbardziej potrzebne. Myślę jednak, iż zarys tej koncepcji może być już w takiej wersji użytecznym narzędziem dla społeczności przygotowujących się właśnie do podjęcia interwencji.

Brytyjski autor, Colin Ward, poświęcający wiele uwagi analizowaniu anty-autorytarnych ruchów społecznych, podzielił przed laty procesy prowadzenia strajków czynszowych w tzw. nie-rewolucyjnym okresie, na cztery fazy:

1) Inicjowanie strajku – podczas której pojedyńcze osoby odgrywają rolę iskier potrzebnych do wzniecenia ognia społecznej interwencji;
2) Konsolidacje strajku – czyli fazę którą charakteryzuje rozprzestrzenianie się ruchu lokatorskiego i jego akcji, efektem czego staje się coraz głośniejsze i stanowcze stawianie pod znakiem zapytania logiki praw własności; innym charakterystycznym elementem tej fazy jest organizowanie się ruchu przeciwko mającym na celu jego rozbicie państwowym represjom;
3) Sukces strajku – w tej fazie władze i kamienicznicy/kapitaliści uginają się pod naciskiem ruchu i wychodzą na przeciw jego żądaniom;
4) Przejęcie strajku – w tej fazie następuje proces zintegrowania/wdrożenia ruchu lokatorskiego w panujące status-quo; jest to więc faza wzmożonej kontrofensywy ze strony rządzących i posiadających podczas której dochodzi do wprowadzenia ustaw i administracyjnych regulacji w odniesieniu do celów i struktur ruchu; pod koniec tej fazy ruch najczęściej zamiera, co oznacza, że za jakiś czas gdy stosunki mieszkaniowe ponownie się pogarszają musi on być budowany od podstaw...

Pomimo iż w przekroju całego tekstu odnosiłam się to wielu aspektów strajku pojawiających się we wszystkich czterech wypracowanych przez Colina fazach, mój zarys koncepcji, zaprezentowany poniżej, dotyczyć będzie wyłącznie etapu inicjowania strajku (u Colina jest to faza inicjacji i częsciowo konsolidacji). Proponowany przeze mnie zarys odnosi się też specyficznie do bardziej masowych akcji, w których bierze udział conajmniej kilkadziesiąt (czy wręcz kilkaset) osób/rodzin. W przyszłości, mam nadzieję że niedalekiej, gdy strajki czynszowe staną się ponownie stałym elementem społecznej postawy, warto będzie być może usiąść ponownie i dopisać dalsze części tej koncepcji, tak aby strajkujące grupy lokatorów mogły się uczyć nawzajem ze swoich doświadczeń.

Oto jednak pierwsze kroki...

Krok pierwszy – to luźne rozmowy i dyskusje z sąsiadami i inicjatywami lokatorskimi o wspólnych problemach, rozmowy poruszające temat strajku jako możliwej kolektywnej interwencji;

Krok drugi – to zorganizowanie pierwszego spotkania osób i grup zainteresowanych tematem; w ramach spotkania - dyskusja wokół konkretnych możliwości, celów i strategii prowadzenia strajku;

Krok trzeci – to upowszechnianie idei poprzez serie spotkań informacyjnych, tworzenie i rozprowadzenie plakatów i ulotek, publikowanie serii odpowiednich tekstów tak w oficjalnych jak niezależnych mediach;

Krok czwarty – to ogłoszenie i przeprowadzenie pierwszych publicznych zgromadzeń przed-strajkowych;

Krok piąty – to intensyfikacja częstotliwości zgromadzeń oraz ich multiplikacja poprzez tworzenie kolejnych w innych częściach miasta czy dzielnicy;

Krok szósty – to ostateczne ustalenie żądań (albo ich strategicznego braku... patrz odcinek „Czego żądać?”) i planu działania jak konkretnie rozpocząć strajk (moment, miejsce i okoliczności);

Krok siódmy – to wreszcie moment publicznego ogłoszenia strajku w ramach publicznego zgromadzenia, podczas którego równocześnie może dojść do rozdzielenia zadań, dopracowania struktury, środków bezpieczeństwa i cykliczności spotkań lokatorskich w trakcie trwania strajku...

Krok ósmy – to moment otwierzenia butelki nabytego za pierwsze zaoszczędzone na strajku pięniądze (a nie pitego już od miesięcy!) szampana i wzniesienie toastu za naszą odwagę i przejście tym samym do fazy oczekiwania na pierwsze reakcje, tak ze strony władz i grupy kamieniczników, jak i tysięcy sprzyjajacych nam lokatorów!

***

7. MODYFIKACJA TYTUŁU

Myślę, że moment w którym fala strajków czynszowych przeleje się przez wiele europejskich miast jest już bardzo blisko. Nie zdziwiła bym się wcale gdyby wśród pierwszych z nich były polskie miasta. Na to przynajmniej wskazywałaby obecna sytuacja. W wielu miastach istnieją i prężnie działają oddolne i autonomiczne inicjatywy lokatorskie. Wprawdzie koncentrują się one w tym momencie wciąż głównie na działaniach defensywnych (reagowaniu na odgórne procesy ze strony rządzących i posiadających) sprawiają jednak coraz bardziej wrażenie zainteresowanych przejściem do bardziej ofensywnych interwencji. W tym sensie, to własnie te społeczności są najbardziej prawdopodobnymi zarodkami przyszłych strajków czynszowych.

Mam nadzieję, że ta czy inna społeczność będzie miała jakiś pożytek z mojej skromnej inicjatywy w postaci tego tekstu. Sama przyłączyłam się już do zgromadzeń lokatorskich na naszej dzielnicy, w ramach których możliwość ogłoszenia strajku czynszowego jest już głośno i coraz odważniej dyskutowana.

W tym kontekście tytuł tego materiału powinien być nieco zmodyfikowany... ja nie tylko nie zamierzam dać się zmusić do wyprowadzenia z mojego mieszkania, i nie tylko czekam na strajk czynszowy, który mógłby temu zapobiec. Zamiast czekać, staram się być jedną z iskier pomagających wskrzesić ten akt walki o godne życie. Moje i innych czujących się w tym systemie podobnie jak ja... obektami przetargowymi na giełdzie towarów.

„Tylko tak gówniany system jak kapitalizm
może uczynić nasze domostwa produktami na rynku”

***

Veronika
2008

http://aleja-wolnosci.blogspot.com/2009/07/nie-chce-sie-wyprowadzac-czek...

Kanał XML