Lokatorzy

Anarchiści w Gdańskim Zarządzie Nieruchomości Komunalnych. Będzie okupacja biura dyrektora?

Kraj | Lokatorzy | Ruch anarchistyczny | Ubóstwo

Grupa inicjatywna "Nic o nas bez nas", ta sama która od kilku miesięcy pojawia się na sesjach Rady Miasta Gdańska, właśnie odwiedziła Gdański Zarząd Nieruchomości Komunalnych. Anarchiści domagają się rozmowy z Jackiem Łapińskim, dyrektorem GZNK.

- Jesteśmy zdeterminowani i przygotowani na bezterminową okupację biura dyrektora w przypadku, gdyby nie chciał on z nami rozmawiać. Nie będziemy dłużej stać bezczynnie, podczas gdy opłacana z naszych pieniędzy urzędnicza mafia znęca się nad ciężko pokrzywdzonymi przez los mieszkańcami, od których przez lata próbuje się wycisnąć sumę o wiele niższą niż koszty administracyjne całej sprawy! - grzmią w mailu przesłanym do redakcji.

Anarchiści żądają wyjaśnień sprawy Państwa Siedzińskich z Przymorza, którzy w wyniku ciężkiej sytuacji życiowej przez pewien czas nie byli w stanie opłacać czynszu za zajmowane mieszkanie komunalne. Pomimo niskich rent, zadłużenie próbowali spłacać w ratach.

- Prawdopodobnie udałoby im się to, gdyby nie kłody uporczywie i systematycznie rzucane im pod nogi przez urzędników. Dysponujemy pełną dokumentacją urzędniczych błędów, kłamstw i łamania prawa (fałszowanie podpisów, dopisywanie niezidentyfikowanych kwot do kont komorniczych) - twierdzi grupa "Nic o nas bez nas". Młodzi zapowiadają, że biura GZNK nie opuszczą dopóki nie dostaną pisemnego zapewnienia, że rozpocznie się postępowanie wyjaśniające w sprawie rodziny Siedzińskich.

Wrocław: odnawianie miasta czy masowe eksmisje?

Kraj | Lokatorzy | Tacy są politycy | Ubóstwo

Dnia 29 maja 2010 we wrocławskim Infopunkcie Łokietka 5 odbyła się debata o „rewitalizacji Nadodrza”. Chodziło głównie o realizowany za unijne pieniądze program remontów i modernizacji „obszaru wsparcia” stanowiącego część wrocławskiej dzielnicy Ołbin, któremu na potrzeby projektu „zwrócono” historyczną nazwę „Przedmieście Odrzańskie”. „Obszary wsparcia” są wydzielane na podstawie kryteriów takich jak wysokie bezrobocie, wysoka przestępczość, niska jakość mieszkań itd. następnie uprawnione podmioty mogą stawać do konkursów na inwestycję w infrastrukturę tych obszarów.

Debata w swym założeniu była otwarta jednak pierwotnie miała się odbyć 17 kwietnia. Przełożono ją na inną datę z powodu wydarzeń związanych z katastrofą lotniczą pod Smoleńskiem, a o nowym terminie wiele osób nie dowiedziało się wcale, lub dowiedziało się w ostatniej chwili. Plakaty wiszące na dzielnicy nadal zapraszają na 17 kwietnia.

Obecny na spotkaniu koordynator zgłoszeń do konkursów z ramienia Urzędu Miasta opowiedział o jego wynikach. Według niego do 2012 roku za unijne pieniądze wyremontowane będą elewacje i dachy 24 kamienic we własności wspólnot mieszkaniowych, w których część udziałów należy do miasta, a część do prywatnych właścicieli (zaznaczono tu wyraźnie, że wnętrza kamienic nie będą remontowane). Ten sam program zakłada również remont 6 z kilkudziesięciu okolicznych podwórek, które jak określił sam urzędnik będą „zgniłymi kompromisami” pomiędzy różnymi potrzebami mieszkańców i mieszkanek – placami zabaw, miejscami parkingowymi i zielenią. „Zrewitalizowane” zostaną trzy parki. Fundusze unijne posłużą także do remontu komisariatu policji na Ołbinie (mieści się w zabytkowym budynku), powstanie centrum pomocy społecznej dla „obszaru wsparcia”, centrum rozwoju zawodowego, 4 projekty (bliżej nie określone) zostaną zrealizowane w szkołach na terenie dzielnicy.

Oprócz tego miasto zamierza z własnych środków wyremontować fasady kolejnych kamienic. Urzędnicy realizują także program mający zachęcić polityką czynszową artystów i rzemieślników do otwierania warsztatów i galerii w pustostanach należących do miasta w tej okolicy. Na terenie „obszaru wsparcia” działalność rozpoczęło także wiele stowarzyszeń, a od 10 lat mieści się na nim niezależne centrum społeczne – CRK.

Łódź: Udana blokada eksmisji

Kraj | Lokatorzy

Dziś łódzcy anarchiści i młodzi socjaliści pomogli zablokować eksmisję rodziny z mieszkania spółdzielczego przy ul. Czernika w Łodzi. Spółdzielnia Mieszkaniowa, do której należy zamieszkiwany przez rodzinę lokal, zataiła przed sądem fakt spłaty długu przez lokatorów i nie wycofała się z prób ich eksmitowania, pomimo ciężkiej choroby jednego z lokatorów.

Dziś, dzięki interwencji anarchistów na miejscu eksmisji, oraz naciskom Komitetu Obrony Lokatorów z Warszawy i grupy lokatorów z Krakowa, komornik uznał, że nie będzie przeprowadzać eksmisji do czasu wyjaśnienia sprawy w sądzie, czyli przynajmniej do końca lipca.

Poznań: Radni mają mieszkańców w d.u.p.i.e!

Kraj | Lokatorzy | Tacy są politycy

2 maja pod Urzędem Miasta w Poznaniu około 20 osób związanych z kolektywem Rozbrat przeprowadziło happening. Jak sami piszą: "W ramach powoli rozkręcającej się kampanii przedwyborczej przed jesiennymi wyborami samorządowymi, doszło do publicznego pojednania radnych Platformy Obywatelskiej i Prawa i Sprawiedliwości, którzy wystąpili pod wspólnym, na razie nieformalnym, szyldem „chłopcy i dziewczęta prezydenta Grobelnego”.

Cementem łączącym ten zaskakujący sojusz okazała się sprawa planu zagospodarowania przestrzennego dla Sołacza. Przypomnimy, że podczas ostatniego głosowania radni obu klubów (wspierani przez część „niezależnych”), w podniosłym nastroju zgody narodowej po smoleńskiej katastrofie, odrzucali wspólnie wszystkie poprawki uwzględniające postulaty mieszkańców.

Podczas dzisiejszej konferencji radni stwierdzili jednogłośnie, że nie zasiadają w Radzie miasta po to, aby spełniać zachcianki swoich wyborców. Nie po to przecież pobierają diety, żeby potem mieszkańcy miasta mówili im co mają robić. Przecież mogło by się wówczas okazać, że są zupełnie niepotrzebni!

W odpowiedzi na zarzuty, że ostatnie głosowanie nad planem dla Sołacza było z ich strony zwykłym oportunizmem, gdyż nie odważyli się otwarcie planu odrzucić tuż przed wyborami, „chłopcy i dziewczęta prezydenta Grobelnego” wykazali się wyjątkową odwagą polityczną i pokazali co myślą o poprawkach mieszkańców. W gorącej atmosferze, wśród rubasznych docinek, każdy z radnych spalił jedną z poprawek, które najpierw prezydent Grobelny hurtowo odrzucił, a później nowi koalicjanci przegłosowali.

Wałbrzych: Warsztaty Think Tanku Feministycznego "Odzyskać obywatelstwo"

Kraj | Lokatorzy | Prawa kobiet/Feminizm | Prawa pracownika | Ubóstwo

Możesz posłuchać zapisu dźwiękowego spotkania.

Obejrzyj film o sytuacji uczestniczek.(Jest to dopiero początek większego projektu dokumentacji filmowej życia wałbrzyskich kobiet, który realizuje Think Tank Feministyczny).

Dnia 15 maja 2010 w wałbrzyskiej dzielnicy Podgórze odbył się warsztat zorganizowany przez Think Tank Feministyczny w ramach projektu badawczego dotyczącego ubóstwa kobiet. Warsztat miał formułę swobodnej dyskusji pomiędzy aktywistkami i aktywistami, a ubogimi kobietami z dzielnicy.

Oprócz zaproszonych mieszkanek w spotkaniu udział wzięli przedstawiciele lokalnej "wspólnoty samorządowej" (rodzaj rady osiedla, pozbawionej faktycznej władzy) aktywistki i aktywista związane z Think Tankiem, przedstawiciele Związku Syndykalistów Polski i Komitetu Obrony Lokatorów oraz działaczka z kolektywu Rozbrat, a także reformistki z Partii Kobiet. Ton całej dyskusji nadały jednak mieszkanki Podgórza.

Poruszano przede wszystkim trudną sytuację matek z małymi dziećmi na rynku pracy - bodaj wszystkie mieszkanki, które przyszły na warsztat są bezrobotne. Wałbrzyscy pracodawcy traktują pytanie o liczbę dzieci jako bardzo ważny element rekrutacji. Problemem jest zwłaszcza fakt, że większość dostępnych na rynku prac to zajęcia na trzy zmiany co przy braku przyzakładowych przedszkoli praktycznie wyklucza matki małych dzieci z rynku pracy. Niektóre z uczestniczek pracowały w tzw. Specjalnej Wałbrzyskiej Strefie Ekonomicznej na czarno za 2 zł za godzinę. Opowiadano także między innymi o zwolnieniu z hipermarketu za usprawiedliwione opuszczenie pracy w celu opieki nad chorym dzieckiem.Przedszkola w Wałbrzychu są drogie i trudno dostępne.

Wałbrzyszankom nie pomaga Urząd Pracy - stał się on wręcz kolejnym narzędziem wyzysku. W ramach "praktyk i szkoleń" kobiety wykonują przymusowe, darmowe prace jak sprzątanie ulic. Urząd pracy oferuje wciąż te same, nie dające zatrudnienia kursy (niektóre z uczestniczek ukończyły ich 8, a pracy wciąż nie mają), a także stawia przed trudnymi wyborami grożąc utratą świadczeń w wypadku nie podjęcia pracy zmianowej, która uniemożliwi opiekę nad dzieckiem.

Gdańsk: Przeciwko podwyżce czynszów

Kraj | Lokatorzy

W minionym tygodniu działacze IP oraz FA Trójmiasto zorganizowali kolejne trzy spotkania w ramach działań Grupy Inicjatywnej NIC O NAS BEZ NAS. Spotkania obyły się: 28.04 (Gdańsk Brzeźno), 29.04 (Gdańsk Wrzeszcz), 30.04 (Gdańsk Orunia). Celem spotkań jest przedstawienie mieszkańcom gdańskich lokali komunalnych informacji o planowanych przez miasto podwyżkach czynszów.

Podwyżki mają wejść od przyszłego roku i spowodują wzrost czynszów średnio o 100-150%. Ponadto aktywiści prezentują sposoby wywarcia nacisku na władze, aby uchwalone w listopadzie zeszłego roku podwyżki nie weszły w życie.

Główne media nie informują o rzeczywistych konsekwencjach planów miasta i powtarzają jedynie slogany włodarzy, którzy jak zdarta płyta twierdzą, że regulacje cenowe będą korzystniejsze dla mieszkańców, a dla najbiedniejszych będą ulgi. Nie mówią, że ewentualne ulgi będą przyznawane raz na 4 lata (zob. par. 15 stosowenej uchwały). Poza tym progi, które uprawniają do uzyskania obniżki dochodowej to 600-700 zł na członka gospodarstwa domowego, z tej przyczyny obejmą jedynie niewielką grupę lokatorów. Ulgi nie obejmują też osób, które mają jakiekolwiek zadłużenie oraz przekraczają przysługującą powierznię mieszkalną nawet o 1 cm kw. Tak drastyczne podwyżki spowodują, że zwiększy się dług mieszkańców "komunałek", którzy staną przed dylematem jeść czy płacić rachunki.

Chiny: Protest mieszkańców przeciw wyburzaniu domów

Świat | Ekologia/Prawa zwierząt | Lokatorzy | Protesty

24 kwietnia chińskie władze użyły oddziałów policji, strażaków, wozów bojowych i koparek, by zmusić mieszkańców powiatu Hanyuan w prowincji Syczuan do ewakuacji domów przeznaczonych do rozbiórki. Domy mają zostać zniszczone, by umożliwić utworzenie rezerwuaru tamy Pubugou. Mieszkańcy zagrozili wcześniej, że wysadzą w powietrze zbiorniki z gazem, jeśli dojdzie do rozbiórki domów.

W obronie mieszkańców wystąpiły setki mieszkańców wioski. Walki pomiędzy nimi, a policją trwały do wczesnych godzin rannych następnego dnia. Jednak pomimo tego, domy zostały zburzone, a obrońcy domów poddani represji. Wiele osób zostało hospitalizowanych. Podobne wydarzenia miały miejsce dzień wcześniej w innej wiosce w okolicy. Od początku roku, setki osób zostało wysiedlonych, by zrobić miejsce dla zbiorników tamy.

W 2004 r., wojsko powstrzymało 10 tys. demonstrację przeciwników tamy, strzelając do protestujących. Jedna osoba otrzymała później karę śmierci. Z powodu opozycji mieszkańców wobec budowy tamy, władze prowincji Syczuan stosują coraz bardziej represyjne metody, by ich wysiedlić. Pomimo to, liczba podobnych protestów wciąż rośnie.

Docelowo, tama ma spowodować wysiedlenie 15 miast i miasteczek, 48 wiosek i w sumie ponad 100 tys. ludzi. (libcom.org)

Warszawa: Demonstracja 1. majowa

Kraj | Lokatorzy | Prawa pracownika | Protesty

Pierwszego maja odbyła się na warszawskiej Pradze mała demonstracja w dzień pracownika zorganizowana przez sekcję pracowników edukacji i studentów Związku Syndykalistów Polski. Demonstracja przeszła spod skweru przy pl. Wileńskim aż pod Ratusz dzielnicy Praga Północ.

Podczas demonstracji rozdano kilkaset ulotek i czasopism "Zapłata" ZSP, poruszających problemy pogarszających się warunków pracy, niepewności zatrudnienia oraz inne, z którymi pracownicy coraz częściej muszą się zmagać.

Pod Ratuszem protestujący zwrócili uwagę na problem gentryfikacji w tej dzielnicy Warszawy, polegający na próbie wysiedlenia uboższych mieszkańców za pomocą ciągłego podnoszenie czynszów i reprywatyzacji kamienic, w celu stworzenia z niej dzielnicy przeznaczonej tylko dla bogatszych.

Po przeciwnej stronie placu Wileńskiego nacjonaliści zorganizowali zalegalizowaną kontrmanifestację, o której napisaliśmy tutaj.

AlterKino.org: Bezpieczna Europa & Food Not Bombs w Poznaniu

Kraj | Świat | Kultura | Lokatorzy | Militaryzm | Ruch anarchistyczny | Tacy są politycy

Bezpieczna Europa
Dokumentalny esej o europejskich imigracyjnych gettach. Analiza współczesnej nostalgii za homogenicznością i apartheidem, tym razem realizującej się w formie “unijnej polityki migracyjnej”. Zdjęcia z “gett”, unijne dokumenty urzędów granicznych i codzienna przemoc “fortecy Europa” kontrastują z wolnością, dobrobytem i niczym nie zakłóconym spokojem uprzywilejowanych mieszkańców Europy.
http://alterkino.org/bezpieczna-europa

Food Not Bombs w Poznaniu
Jedzenie Zamiast Bomb jest to ogólnoświatowa inicjatywa rozdawania bezpłatnych wegetariańskich posiłków potrzebującym. Oprócz wymiaru praktycznego jakim jest niesienie pomocy, akcja ma wymiar symboliczny. Zwraca uwagę na problem głodu i niedożywienia, które ma miejsce w każdym zakątku Ziemi, nawet w krajach najbogatszych. Problem głodu nie wynika z niedoborów żywności na świecie, a z polityki bogatych państw, które wolą olbrzymie nakłady finansowe przeznaczać na zbrojenie swoich armii. Tymczasem na poprawę sytuacji bytowej najbiedniejszych przeznacza się coraz mniej.
http://alterkino.org/food-not-bombs-w-poznaniu

Filipiny: Płonie jeden z najgorszych slumsów świata

Świat | Lokatorzy | Ubóstwo

Jak podaje agencja Reutersa setki rodzin zostało bezdomnymi po tym jak pożar strawił część dzielnicy Quezon, należącej do tak zwanej Megamanili - powstałego w kilkadziesiąt lat slamsu wokół stolicy Filipin. Megamanilę zamieszkują milniony ludzi, większość w straszliwych warunkach.

Władze miasta przeznaczyły szkoły w centrum pod noclegownie dla uchodźców.

Chiny: Starcia i ogień na budowie, protest przeciwko rozbiórkom domów

Świat | Lokatorzy | Protesty

Mieszkańcy wsi podpalili rozlaną benzynę w czasie dzisiejszego protestu na placu budowy w górach Emei, na południowym-zachodzie prowincji Syczuan w Chinach. Atak był aktem protestu wobec planowanego wyburzenia ich domów.

Mieszkańcy przynieśli benzynę na plac budowy kompleksu rządowego co zmusiło pracowników do przerwania pracy - podały władze miasta Emeishan. Doszło do starć z policją, benzyna się zapaliła. Rannych zostało 4 protestujących i 3 policjantów.

Do sporu doszło we wsi Baoning, która czerpie korzyści z turystyki w górach Emei.

Według planu miejskiego ponad 1100 domów w pięciu miejscowościach będzie wyburzonych celem utworzenia przestrzeni dla turystów pomiędzy górami Emei a Wielkimi Kamiennym Buddą w Leshan. Projekt został zarzucony po protestach mieszkańcow, które były skutkiem wywłaszczeń. Wznowiono go 8 lutego tego roku.

Projekt, zagarniający 33 hektary i kosztujący około 2 miliardy juanów ma mieć centrum w mieście Lebano, z kompleksem luksusowych hoteli, ośrodków, klubów i parków.

Rządowe źródła podają, że ziemia pod projekt została zlicytowana w 2007 za 62 miliony yuanów.
libcom.org

Izrael/Paletyna - kolejny tydzień protestów

Świat | Dyskryminacja | Lokatorzy | Protesty

 Interwencja wojska w Nebi Saleh Jak co tydzień w miniony piątek na okupowanych przez izraelską armię palestyńskich ziemiach doszło do pokojowych protestów. W Bil'in, Ma'asara i Ni'ilin było tym razem spokojnie. W Nabi Saleh, głównie uchodźczej wiosce, w której osadnictwo izraelskie odcielo palestyńską ludność od naturalnego źródła wody żołnierze zaczęli ostrzeliwać pojemnikami z gazem około 60 manifestantów próbujących podejść do krynicy. W Bil'in uczczono pamięć zabitego rok temu demonstranta, Bassema Abu Rahmego. Rhame został zastrzelony w czasie pokojowej demonstracji przeciwko barierze separacyjnej w Bil'in. Ostatnio władze podały, że jego śmierć nie będzie przedmiotem dochodzenia.

Około 400 osób wzięło udział w cotygodniowym proteście w dzielnicy Sheikh Jarrah we wschodniej części Jerozolimy z której eksmituje się Arabów by zrobić miejsce zamożnym Żydom. Około 50 osób obeszło policyjną blokadę i dostało się w pobliże eksmitowanego domu. Policja i wojsko odepchnęły ich spowrotem nie było jednak aresztowań.

Rynkowy urok biedy nie do odparcia, czyli gentryfikacja po Berlińsku i Warszawsku

Kraj | Świat | Lokatorzy | Publicystyka | Tacy są politycy | Ubóstwo

Ci, którzy mogą sobie finansowo pozwolić na świadomy wybór miejsca zamieszkania, zbiorowo chcą się przeprowadzać do "fajnych" dzielnic. "Fajne" czytaj: centrum miasta, krajobraz starych, zapomnianych kamienic, atmosfera ulicznego życia mieszkańców, kwitnąca scena alternatywna ratująca przed mieszczańską nudą. A przy okazji tanio. Fantazje klasy średniej, aby być się tej rzeczywistości częścią, stały się narzędziem społecznego wykluczenia i rujnowania przestrzeni miejskiej.

SZALEŃSTWO KONTROLOWANE

W programie każdego ambitnego turysty odwiedzającego duże europejskie miasto jest "wyprawa do dzielnicy alternatywnej". Przedsięwzięcie to ma na celu dodanie wycieczce nutki szaleństwa i spontaniczności. Okazuje się, że nawet dobrze sytuowane, spokojne rodzinki pragną zachwycić się chaotycznym życiem ulicy, popodglądać mieszkańców, których raczej nie zdarzyłoby się im spotkać w swojej grzecznej, wypucowanej okolicy. Spacerując po nowojorskim Brooklynie, berlińskim Kreuzbergu, czy warszawskiej Pradze, fotografują zapuszczone kamienice i wąskie uliczki, na których ku swej uciesze nie natykają się na kolejny moloch H&M, a na małe sklepiki z lokalnymi produktami dla lokalnych nabywców. Analogiczne motywacje kierują ludźmi, którzy marzą o przeprowadzce do "fajnej dzielnicy". Nie chcą mieszkać z podobnymi do siebie ustabilizowanymi mieszczanami. Pragną uczestniczyć w "alternatywnej rzeczywistości", która wydaje im się ciekawsza, atrakcyjniejsza. Za realizację tego pragnienia są w stanie odpowiednio zapłacić. W ten sposób ściągają na swoją wymarzoną okolicę nieodwracalne zmiany, mniej "fajne" dla lokalnych mieszkańców, którzy mieli być barwną dekoracją w życiu entuzjastycznych nowych lokatorów. Jak pokazuje historia "alternatywnych dzielnic" zachodnich, w pewnym momencie chętnych do podziwiania "lokalnego kolorytu" zaczyna być tak dużo, że znika miejsce dla tych, którzy pierwotnie stanowili o atrakcyjności okolicy.

Części miasta cieszące się taką wyjątkową popularnością to zazwyczaj byłe dzielnice robotnicze, położone w centralnej części miasta. Do zapomnianych i bezwartościowych budynków wprowadzają się ludzie nie mający raczej wiele wspólnego z pieniędzmi i karierą: artyści, środowiska kontrkulturowe, społeczni i polityczni kontestatorzy. W dzielnicy "wykluczonych", prócz tego że tanio, wspólnotowo i bez policji (bo kogo interesuje bezpieczeństwo biedaków?), zaczyna kwitnąć odważna sztuka i polityka. Choć na tym etapie krajobraz dzielnicy poważniej się nie zmienia, a lokalni mieszkańcy - być może poza ewentualną konfuzją - skutków nowych migracji specjalnie nie odczuwają, przemiany te zwiastują przyszłe komplikacje. Wiadomo, że jedną ze sprytniejszych, a zarazem skuteczniejszych strategii kapitalistycznych jest tłumienie buntu przez jego utowarowienie. Bunt jest ładny, modny i generalnie sexy. Na tym można nieźle zarobić, a i przy okazji unieszkodliwić tych, którym nie podoba się obowiązujący system.

NUDNA DZIELNICA NUDNYCH LUDZI

Do dzielnic zdobywających sobie powoli sławę "fajnych" i "alternatywnych" sprowadzają się stopniowo studenci, intelektualiści, osoby dobrze wykształcone - ludzie bądź z przyzwoitą sytuacją materialną, bądź z takiej sytuacji perspektywą. Pieniądze do wydania w kieszeniach nowych lokatorów muszą - zgodnie z obowiązującą "logiką rynku" - pociągać za sobą pojawienie się kreatywnych przedsiębiorców, którzy te pieniądze chętnie zagospodarują. Powstają "przemiłe" (ale jakie drogie!) kawiarenki, otwierane są awangardowe (choć dla mniej "awangardowych" mieszkańców - niedostępne) kluby. Czynsze idą w górę, biedniejsi mieszkańcy lądują na bruku. Nie szkodzi - pojawia się więcej przestrzeni dla coraz bogatszych zainteresowanych. Aby sprostać im oczekiwaniom (już mało mającym do czynienia z "alternatywnym życiem"), budynki są restaurowane, odnawiane, upiększane. Obok kawiarenek zaczynają pojawiać się jeszcze droższe sklepy: z wygodnymi ubraniami, ekologiczną żywnością.

Wieloletni mieszkańcy dzielnicy są w ten sposób eksmitowani: bezpośrednio - przez zaporowe ceny czynszów i usług, pośrednio - przez nowobogacką, snobistyczną estetykę życia. Ulica przestaje być spontanicznym miejscem spotkań, przestrzenią artystycznej i politycznej ekspresji. Priorytetem stają się mieszczańskie fetysze czystości - sterylności i przesadnej kontroli wynikającej z histerycznego strachu przed utratą prywatnego mienia. W "wyglansowanej" dzielnicy nie ma już miejsca na sztukę uliczną, graffiti na murach i budynkach. Pierwotnie stanowiły one atrakcję cieszącą oko odwiedzających. Sympatia grzecznych, dobrze sytuowanych odbiorców okazuje się jednak zgubna dla ulicznej twórczości. Zafascynowani nią nowi lokatorzy nieświadomie przynoszą wraz ze swoją przeprowadzką także swoje potrzeby i przyzwyczajenia estetyczne. Ulice są coraz czystsze, budynki odmalowywane, a graffiti sklasyfikowane zostaje jako wandalizm zakłócający porządek. Nowi mieszkańcy ze zmian się cieszą, a władze jeszcze bardziej: czy można wyobrazić sobie wygodniejszą metodę na bezkonfliktowe usunięcie z głównego deptaka napisu: "MIASTO NIE JEST NA SPRZEDAŻ"?

Nowi lokatorzy wnoszą ze sobą także nowoczesny styl życia: "life style" nastawionego na konsumpcję indywidualisty. Model ten, wykreowany przez współczesny kapitalizm, nietrudno zdemaskować jako kolejną strategię władzy. Skrajna indywidualizacja skutecznie uniemożliwia masowy sprzeciw. Poza tym: człowiek pogrążony we własnej alienacji i samotności raczej nie znajdzie czasu ani energii na samodzielne kształtowanie swojego otoczenia. Jednym słowem: czym słabsza wspólnota, tym silniejsza kontrola polityczno-ekonomicznych macek nad jednostkami. Z nowymi, indywidualistycznie nastawionymi mieszkańcami, rozpadowi ulec muszą stopniowo sąsiedzka wspólnota i zażyłe relacje między pochodzącymi z różnych środowisk współlokatorami.

W efekcie dzielnica przestaje być atrakcyjna już nawet dla nowych lokatorów. Zaczyna coraz bardziej przypominać nudne i drogie miejsca, z których zechcieli się jakiś czas temu wyprowadzić. Miejska przestrzeń przestaje się podobać, staje się zbyt oczywistym wyrazem nowobogackich gustów i potrzeb. A przeglądanie się w krzywym zwierciadle jest dla dobrze usytuowanych lokatorów raczej średnio zabawne.

CO SŁYCHAĆ NA BERLIŃSKIM KREUZBERGU

Berlińska dzielnica Kreuzberg jest sztandarowym przykładem opisanych wyżej procesów. Ponad 30% ludności Kreuzbergu to imigranci: głównie z Turcji, ale także Włoch, Polski, Rosji, byłej Jugosławii. Kreuzberg to tradycyjnie dzielnica robotnicza, dziś zamieszkiwana głównie przez niższą klasę średnią i bezrobotnych. Od lat siedemdziesiątych stopniowo zajmowane były na Kreuzbergu opuszczone, zapomniane przez miasto i właścicieli budynki. Zasiedlały je grupy potrzebujące przestrzeni mieszkalnej, wywodzące się z niższych warstw społecznych. Ceny mieszkań i usług, dopasowane do zarobków mieszkańców, do niedawna były najniższe w Berlinie. Dzielnica słynie z alternatywnej sceny artystycznej i radykalnej polityki. Choć granicząca ze ścisłym centrum, do tej pory skutecznie opierała się prywatyzacji i drożyźnie. Z jednej strony silne tradycje masowego, lewicowego protestu, inicjatywa i sieć anarchistycznych squatów, z drugiej strony - duża część budynków pozostawała przez długi czas w rękach spółdzielni mieszkaniowych, chroniących obywateli przed nadchodzącą falą drożyzny.

Dziś oba punkty oparcia są systematycznie unieszkodliwiane. Ogromna większość kamienic znalazła się w prywatnych rękach, często zagranicznych inwestorów. Odgórnie zaplanowane renowacje stały się powszechną zmorą lokatorów, którzy najpierw zmuszani są do mieszkania na "placu budowy", a potem dostają rachunek za dokonane upiększenia w postaci podwyżki czynszów. W ostatnim czasie opłaty za mieszkania, w przeciwieństwie do zarobków, wzrosły błyskawicznie. Obecnie mieszkańcy Kreuzbergu wydają na czynsz średnio 40-50% swoich dochodów (podczas gdy w Monachium nie więcej niż 20-29%).

Umowy z mieszkańcami do niedawna licznych alternatywnych projektów mieszkaniowych są zrywane z byle powodu, jak drzwi na klatce schodowej 1 (rozwiązanie to było konieczne dla realizacji koncepcji domu: połączenie publicznej dostępności i organizacji wydarzeń społeczno-kulturalnych na dolnych piętrach, powierzchnia mieszkalna na wyższych). Squaty i polityczne "Hausprojekte" są systematycznie zastraszane i przeszukiwane przez policję, a mieszkańcy nie raz padają ofiarą policyjnych pałek. To ostatni przypadek ewakuowanego przez nieskromne siły porządkowe (włącznie z helikopterem) projektu Brunnenstrasse 183 oraz bardzo prawdopodobny scenariusz dla takich miejsc jak queerowo-anarchistyczne Liebig 34, czy Rigaer 94.

Do tego dochodzi prywatyzacja przestrzeni publicznej. Projekt Mediaspree - realizowana od lat dziewięćdziesiątych największa berlińska inwestycja, ma na celu zagospodarowanie całego nadrzecznego terenu wzdłuż Szprewy pod ogromne, nowoczesne budynki komunikacyjnych gigantów (między innymi O2, MTV, BASF, Universal Music, Toyota). Budowa nadrzecznych biurowców zagraża ważnym i symbolicznym inicjatywom, takim jak kultowy, reaggowy klub Yaam, czy queerowy Wagenplatz Schwarzer Kanal, organizujący masę wydarzeń kulturalnych i stanowiący schronienie przed wszelkimi formami dyskryminacji. Realizacja Mediaspree wymagała ponadto zniszczenia części East-Side-Gallery, najdłuższego istniejącego kawałka muru berlińskiego, w całości pokrytego graffiti. Budowa kompleksu została po części sfinansowana z publicznych środków: to przecież "projekt społecznego użytku". Obywatelom wystawiono też rachunek za budowę całej infrastruktury koniecznej dla działania Mediaspree (ulice, mosty, oświetlenie). Publicznej przestrzeni zielonej wzdłuż Szprewy powoli można szukać ze świeczką.

Kolejnym sztandarowym przykładem obecnej transformacji Berlina są plany zagospodarowania zamkniętego w październiku 2008, położonego na południe od Kreuzbergu lotniska Tempelhof. Mimo masowego sprzeciwu mieszkańców2 oraz alternatywnych projektów zagospodarowania Tempelhof jako przestrzeni publicznej, teren został sprzedany prywatnym firmom. Te zbudują na terenie gigantyczne, grodzone osiedle luksusowych apartamentów Columbia-Quartier. Na 10,6 hektarach przestrzeni powstanie 1500 "innowacyjnych, ekologicznych apartamentów". Na sąsiadującym na wschodzie z Tempelhof 8,5 hektarach Schillerkiez zbudowane zostanie dalszych 1200 luksusowych mieszkań. W południowej części miasta, na granicy ubogich dzielnic Tempelhof, Neuköln i Kreuzberg powstanie ogromna przestrzeń dla bogaczy, chroniona płotem i kamerami przed obecnością pozostałych mieszkańców dzielnic.

AKUMULACJA - EWAKUACJA

W tekstach odnoszących się do realiów niemieckich, czy brytyjskich traktuje się najczęściej o "pionierach" (osobach które jako pierwsze zasiedlają pustostany i zniszczone budynki, zmieniając dzielnicę twórczą działalnością) oraz "gentryfikatorach", będących konsumentami artystycznej i społecznej działalności tych pierwszych. Ich "wkładem" w okolicę są już głównie pieniądze. Trudno jednak wtłoczyć w wąskie socjologiczne kategorie przykładowo studentów, którzy - być może pierwotnie idealistyczni i bez specjalnych środków do życia, stają się z czasem nobliwymi pracownikami TVP, czy Gazety Wyborczej. Trudno też, aby przez "artystę" automatycznie rozumieć osobę krytyczną społecznie, która zastanawia się nad szerszym kontekstem otwarcia drogiej galerii na warszawskiej Pradze. Jednocześnie, pozostanie na poziomie analizy miejskiej fluktuacji warstw społecznych nie nasuwa jeszcze żadnej konstruktywnej odpowiedzi na pytanie, jak poradzić sobie ze zjawiskiem zwanym gentryfikacją3.

Urbanizacja i transformacja struktury miejskiej jest wyrazem przemiany kapitalizmu i wynika z logiki systemu. Kapitał dąży do wiecznego pomnażania i akumulacji, stosując coraz to nowsze i bardziej kreatywne strategie. Każda faza kapitalizmu niesie ze sobą określone wyobrażenie miasta, w których system produkcji mógłby się idealnie realizować. Począwszy od ciasnego miasta przemysłowego, oferującego małe, brudne klitki robotnicze, miasto przejęło z czasem funkcję manifestacji klasowej władzy, a przy okazji imperialnej potęgi. Slumsy wypierane były stopniowo przez zastępy szerokich ulic zastawionych kamienicami. Ideałem miasta nowoczesnego stała się przestrzeń funkcjonalnie podzielona, w której klasa średnia znajduje dla siebie przytulny kącik na przedmieściach, robotnicy mniej przytulny kącik na blokowiskach, zaś centrum to miejsce poszkodowanych społecznie nieudaczników. To, w jakim kierunku zmieniają się współcześnie zachodnie miasta, związane jest stricte z neoliberalnym stadium kapitalizmu gruntownie przekształcającym społeczeństwa. Śródmieście zajmują nie masy robotnicze, a ludzie parający się szeroko pojętym handlem i usługami. "Od lat siedemdziesiątych rozpoczyna się ruch wsteczny w kierunku centrum, związany z nowym stylem życia opartym na dziale usług."4 Centrum staje się przede wszystkim miejscem handlu i konsumpcji, a zarazem przestrzenną manifestacją społecznego uprzywilejowania. Obok siedzib koncernów, instytucji politycznych i luksusowych sklepów centralna część miasta oferować ma mieszkania dla społecznych elit.

Kluczowym elementem systemu neoliberalnego jest zarazem nowa forma globalnej organizacji pracy. Coraz ważniejszą rolę w produkcji bogactwa odgrywa międzynarodowy rynek finansowy. Miasta muszą konkurować o światowych inwestorów, a przestrzeń miejska jest świadomie kształtowana tak, aby obiecywała pewny zysk.

GDZIE W TYM WSZYSTKIM ROLA PAŃSTWA

Integralnym elementem neoliberalnego systemu kształtującego przestrzeń miejską jest polityka państwa. Akceptując kapitalizm jako taki, trudno oczekiwać radykalnych państwowych instrumentów hamujących procesy urynkawiania przestrzeni miejskiej. Gentryfikacja jest polityką państwową (tyle tylko że zamaskowaną pod pojęciem "rewitalizacji"), a postępujące procesy podwyższania rynkowej wartości centralnie położonych dzielnic przedstawiane są z dumą jako oficjalne sukcesy. "Urzędnicy, politycy i inni od lat próbują sprzedać Pragę jako dzielnicę, która zmienia się, w którą warto inwestować. Obraz rewitalizacji w dokumentach promujących ten pomysł brzmi nieźle: tu będziemy otwierać więcej miejsc kultury, będą inwestycje, będzie więcej miejsc pracy, będziemy remontować kamienice. A kto nie chce, aby jego stara, rozpadająca się kamienica nareszcie została wyremontowana? (...) Ale podstawą muszą być przystępne ceny lokali. Bez tego wielu mieszkańców Pragi nie będzie tu mogło zostać. Tworzy się błędne koło: im więcej atrakcji będzie na Pradze, tym więcej ludzie będą mogli zarobić na spekulacji nieruchomościami, na wynajmie mieszkań itd. Ceny pójdą w górę."5 Warunki mieszkalne się polepszą, ale to nie obecni mieszkańcy są tych zmian adresatem. Ludzie biedni, starsi, bezrobotni, słabo wykształceni stają się przeszkodą na drodze do rentowności i atrakcyjności dzielnicy.

Elementem polityki państwa musi być przystosowywanie się do nowych form zarządzania. Oznacza to masowe prywatyzowanie dóbr publicznych: budynków i spółdzielni mieszkaniowych, transportu, wody, prądu, bezpieczeństwa, edukacji, opieki... Tym samym to do zagranicznych koncernów zaczyna należeć regulowanie wysokości czynszów, decyzje o zagospodarowaniu budynków i wynajmie mieszkań. Prawo chroni właściciela, co pozbawia obywateli udziału w kształtowaniu ich najbliższego otoczenia. Dwa filary kapitalistycznego państwa: świętość prawa i prywatnej własności, stają się batem na gorzej usytuowanych społecznie i ekonomicznie, odbierając im możliwość samostanowienia.

PRAWO DO MIASTA - JAK JE EGZEKWOWAĆ?

Wydaje się, że jakiekolwiek konstruktywne stanowisko w sprawie intratnej dla inwestorów rewitalizacji dzielnic mieszkalnych musi wykroczyć poza paradygmat obecnej polityki państwa socjaldemokratycznego, funkcjonującego w symbiozie z globalnym neoliberalizmem. Wymaga refleksji nad konsekwencjami systemu opartego na logice akumulacji kapitału, asekurowanej przez system prawny. "Gentryfikacja jest możliwa tylko w społeczeństwach, w których zaspokajanie potrzeb mieszkańców i ich udział w podziale dóbr i usług regulowane są przez rynek i mechanizmy konkurencji. W ten sposób elementarna potrzeba mieszkaniowa, związana ze społecznymi relacjami i strukturą miejską, natyka się na logikę finansowego zysku."6 Sztandarowym hasłem ruchu sprzeciwu wobec procesów gentryfikacji na berlińskim Kreuzbergu, czy w St. Pauli w Hamburgu stał się w związku z tym postulat "prawa do miasta". Odgórnemu przekształcaniu miasta pod dyktando kapitalistycznych potrzeb przeciwstawia się demokratyczną kontrolę nad sposobem produkcji i nad dystrybucją zysku czerpanego z przestrzeni miejskiej. Logiczną taktyką wydaje się zarazem minimalizacja zysku (wartości dodatkowej) jako takiego, jednym słowem: antykonsumpcjonizm. Czym większy popyt na drogie kawiarnie i sklepy, tym więcej ich powstaje.

Wyegzekwowanie prawa do miasta może się powieść jedynie pod warunkiem samoorganizacji i kolektywnego sprzeciwu mieszkańców. Oznacza to świadome przeciwdziałanie tendencjom indywidualizującym i alienacyjnym, zdiagnozowanym wyżej jako ukryta strategia władzy. Pierwszym celem procesów gentryfikacyjnych będą zawsze lewicowe projekty mieszkaniowe, próbujące wypracowywać alternatywną formę kolektywnego życia i działania. Przykładem są trudności, jakie stwarza się projektom we Wrocławiu, Poznaniu, czy Warszawie. Domaganie się demokratycznego kształtowania przestrzeni miejskiej, bojkot konsumpcji i kultu pieniądza, nienadzorowana działalność polityczna, czyli to wszystko, o co chodzi w lewicowych projektach mieszkaniowych, nie może być na rękę polityczno - ekonomicznym elitom. Zachodzi więc mało zaskakująca prawidłowość, że to właśnie pierwotnie bezwartościowe budynki, zagospodarowane pod przestrzenie mieszkalne i zaangażowane społecznie projekty, jako pierwsze okazują się znajdować na obszarze intratnej przebudowy. Za jednym zamachem inwestorzy zarabiają, a polityczne elity neutralizują zbyt ciętego przeciwnika. Dlatego też walka o to, aby alternatywne projekty społeczno - mieszkaniowe nie zniknęły z mapy miasta, leży we wspólnym interesie mieszkańców. W miastach niemieckich walka przeciw gentryfikacji, przybierająca formy demonstracji, społecznych zamieszek, wywierania nacisku na władze miasta, czy squatingu - toczą się od wielu lat. W ten sposób oddolne inicjatywy blokują (lub przynajmniej - manifestując swoje interesy - próbują blokować) samowolę "uatrakcyjniania" dzielnic pod dyktando inwestorów. Póki co, polskie miasta zaliczają powtórkę z rozrywki na Zachodzie, tyle tylko że w przyspieszonym i pod wieloma względami bardziej ekstremalnym wariancie. Można odnieść wrażenie, że tempo i intensywność, z jakimi Polska włączyła się w wolny obieg światowego kapitału, nie pozostawił ani chwili na dynamiczny, oddolny rozwój przestrzeni miejskiej - spontaniczne zagospodarowywanie pustostanów, rozwój inicjatyw społecznych sprzeciwiających się prawu rynkowej opłacalności. Wygrywamy za to światowe konkursy na największe supermarkety i centra handlowe, a grodzone, strzeżone osiedla dla klasy średniej stały się rzadko poddawaną pod rozwagę normą. Najwyższy czas, aby i w Polsce mieszkańcy dopomnieli się o swoje "prawo do miasta". Czas na refleksję, kto steruje procesami przemiany przestrzeni miejskiej i kto czerpie z nich zysk. "Lefebvre miał rację sądząc, że rewolucja będzie albo w pełnym znaczeniu tego słowa miejska, albo nie zdarzy się w ogóle."7 - podsumowuje swój manifest "Prawo do miasta" David Harvey.

Asia Kubiakowska

Przypisy:
1 Przypadek projektu Liebig 14
2 inicjatywy "Tempelhof dla wszystkich" (www.tfa.blogsport), "Zagospodarowanie Tempelhof" (www.nachnutzung-thf.de) i "Czy zesquatowałeś już kiedyś lotnisko" (tempelhof.blogsport.de), - inicjator demonstracji, która 20 czerwca 2009 podjęła stłumioną przez policję próbę symbolicznego zajęcia lotniska.
3 Termin gentryfikacja pochodzi od angielskiego gentry (szlachta). Oznacza proces dążący do nobilitacji miejsca, nadania mu wysokiego statusu, a tym samym podwyższenia jego rynkowej wartości. W praktyce jest to adaptacja starych śródmieść przez nowo powstałą klasę średnią. Naturalnym elementem procesu jest wypieranie mieszkańców gorzej usytuowanych społecznie i ekonomicznie.
4 A. Holm, Die Vergesellschaftung der Stadt na portalu inicjatywy "Wir bleiben alle": wba.blogsport.de
5 Rewitalizacja czy gentryfikacja?, Wolna Praga, No. 6, marzec 2009
6 What the fuck is Gentrification? na portalu inicjatywy "Wir bleiben alle": wba.blogsport.de
7 D. Harvey, The right to the city na portalu inicjatywy "Wir bleiben alle": wba.blogsport.de

Źródła informacji:
Wir bleiben alle!: wba.blogsport.de
A. Holm, Die Vergesellschaftung der Stadt, wba.blogsport.de
D. Harvey, Right to the city, wba.blogsport.de
MieterEcho. Zeitung der Berliner Mietergemeinschaft E.V., nr. 336, październik 2009 i nr. 337, grudzień 2009
Nie chcę się wyprowadzać - czekam na strajk czynszowy, www.lokatorzy.pl

Warszawa: Odbyła się nadzwyczajna sesja Rady Miasta z udziałem organizacji lokatorskich

Kraj | Lokatorzy

8 kwietnia odbyła się nadzwyczajna sesja Rady Miasta Stołecznego Warszawy dotycząca polityki mieszkaniowej władz samorządowych. Organizacje lokatorskie od dwóch lat domagały się zwołania sesji, która by była poświęcona tylko i wyłącznie problemom lokatorskim. W końcu radni uznali, że lepiej zwołać sesję, niż znosić protesty lokatorów na każdej kolejnej sesji.

Lokatorzy bardzo licznie stawili się na widowni. Obecnych było około 200 osób, które dosadnie komentowały wypowiedzi przedstawicieli władz miasta, odpowiedzialnych za sprawy lokalowe. Po prezentacjach urzędników, głosu udzielono przedstawicielom organizacji lokatorskich. Wystąpienia były bardzo konkretne i dotyczyły jasno zdefiniowanych problemów polityki lokalowej miasta. Mówiono o nieprawidłowych reprywatyzacjach kamienic w centrum Warszawy, o tym, że spadkobiercy właścicieli zostali już spłaceni na mocy porozumień władz z rządami innych państw, oraz zaprezentowano raport Komitetu Obrony Lokatorów o systematycznych nieprawidłowościach w działaniach urzędników dysponujących lokalami komunalnymi, odmowach przyznawania lokali pomimo spełniania kryteriów, oraz lukach prawnych, które powodują, że całe kategorie lokatorów nie mają uregulowanej sytuacji mieszkaniowej.

Nadzwyczajna sesja Rady Warszawy poświęcona sprawom lokatorskim!

Lokatorzy
2010-04-08 15:00
2010-04-08 20:00

PRZYJDŹ NA SPECJALNĄ SESJĘ RADY WARSZAWY POŚWIĘCONĄ SPRAWOM LOKATORSKIM!
Czwartek 8 kwietnia 2010 r., w sali Warszawskiej PKiN (IV piętro), o godz. 15.00.

TEMATY SESJI:
REPRYWATYZACJA
BUDOWNICTWO KOMUNALNE
PROCEDURY PRZYZNAWANIA MIESZKAŃ (KRYTERIA, SYTUACJA LOKATORÓW ZREPRYWATYZOWANYCH)
REMONTY

Więcej informacji:
www.lokatorzy.info.pl
www.lokatorzy.pl

Kanał XML