Protesty
Londyn: marsz „Stwórzmy naszym dzieciom przyszłość!”
Jaromir, Nie, 2011-08-14 14:36 Świat | Protesty | UbóstwoWczoraj, 13-go sierpnia, ponad 3,000 osób w różnym wieku i reprezentujących różne środowiska, głównie z dzielnic Harringay oraz Hackney, ale również przy wsparciu ludzi z innych okolicznych dzielnic, przemaszerowało z Gillete Square, przez Dalston w dzielnicy Hackney aż do Tottenham Green w Harringay. Pomysł marszu powstał spontanicznie i został zaanonsowany zaledwie dwa dni wcześniej. Urodził się w szeregach stowarzyszenia NLUA (North London Unity Assembly) powstałego z inicjatywy środowisk tureckich, a także sojuszy anty-cięciowych (Anti-cuts Alliances) z północnej części Londynu.
Celem marszu było udzielenie lokalnym społecznościom odpowiedzi dot. przyczyn obecnego kryzysu finansowego i problemów subwencyjnych dotyczących m.in. dzielnic Tottenham i Hackney, a także dyskusja o powodach głębokiej frustracji i rozpaczy pośród miejscowych społeczności, które mogą inicjować uliczne zamieszki. Cały marsz prowadzony był na czele przez kilkanaścioro dzieci trzymających banner „Stwórzmy naszym dzieciom przyszłość!”. Pośród tłumu zobaczyć można było dziesiątki własnoręcznie wykonanych plakatów i transparentów najróżniejszych grup i organizacji.
Warszawa: protest przeciwników GMO
Jaromir, Nie, 2011-08-14 01:36 Kraj | Ekologia/Prawa zwierząt | ProtestyKilkadziesiąt osób protestowało w sobotę przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie przeciwko ustawie o nasiennictwie. Domagano się, by prezydent zawetował tę ustawę, ponieważ dopuszcza ona rejestrację roślin genetycznie modyfikowanych.
Demonstrację zorganizowało wspólnie kilka organizacji pro-ekologicznych, jednak przyłączali się również ludzie z zewnątrz, chcący wyrazić swój sprzeciw wobec zmian w ustawie o nasiennictwie, które cichcem przeforsował sejm, a które teraz czekają na podpis prezydenta.
Rzeczona ustawa jest bublem prawnym, przygotowanym przez koalicję rządową PO-PSL, która tylnymi drzwiami chce wprowadzić nasiona genetycznie modyfikowane na polski rynek. Jest to zagrożenie dla polskich rolników i konsumentów. Przeciwko wprowadzeniu do Polski upraw modyfikowanych genetycznie opowiada się przeszło 70% społeczeństwa.
Warszawa: Happening przeciwko podwyżkom cen biletów
Yak, Sob, 2011-08-13 20:36 Kraj | Protesty | TransportDziś w Warszawie miał miejsce happening przeciwko podwyżkom cen biletów, zorganizowany przez ZSP. Zamiast tylko mówić o solidarności pasażerów, tym razem zaprezentowano to w praktyce. Podczas happeningu zaprezentowano kilka prostych metod utrudniania pracy kanarów, które mogą pozwolić pasażerom na gapę umknąć kontroli. Happening był całkowicie zaimprowizowany, a niektórzy aktorzy dowiedzieli się o tym, że mają grać już na miejscu.
Wśród innych działań podejmowanych w ramach kampanii, uruchomiona zostanie tzw. "kasa gapowicza" - ubezpieczalnia od kar za jazdę bez biletu. Rozpoczęcie działania kasy planowane jest wraz z wejściem w życie podwyżek cen biletów.
Zamieszki w Chinach
MarcheVa, Sob, 2011-08-13 08:18 Świat | ProtestyPomimo intensywnej kontroli obywateli, zaostrzonej jeszcze po wydarzeniach w Afryce Północnej, w Chińskiej Republice Ludowej wybuchły zamieszki. Do starć między mieszkańcami jednej z najbiedniejszych chińskich prowincji Guizhou, a policją doszło gdy jeden z urzędników popchnął starszą kobietę, która źle zaparkowała należący do niej motocykl.
Ludzie zaczęli podpalać samochody należące do chińskich urzędników. Dochodziło do licznych ataków na policję oraz blokowania dróg. Zgodnie z przewidywaniami takie akcje w Chinach będą się powtarzać gdyż chińskie społeczeństwo jest coraz bardziej niezadowolone.
Londyn: Mieszkańcy Deptford demonstrują przeciwko społecznym przyczynom zamieszek
Kurka nioska, Pią, 2011-08-12 15:09 Świat | ProtestyW środę 10 sierpnia grupka aktywistów politycznych dołączyła do około 200 mieszkańców Deptford i Lewisham w demonstracji pod szyldem Deptford UNITY, przeciwko nierównościom społecznym stojącym za ostatnimi zamieszkami i niepokojami w całym kraju. Decyzję o demonstracji uzgodniono poprzedniego wieczoru na spontanicznym zgromadzeniu sąsiedzkim na Deptford High Street, podczas którego dyskusja przeszła w ciągu kilku godzin od tematu bezpieczeństwa pożarowego do kwestii problemów politycznych i społecznych.
W atmosferze napięcia i strachu, z oddziałami EDL będącymi w stanie mobilizacji w pobliskim Etham, przekonanie sąsiadów by przyłączyli się do demonstracji było żmudną walką. W końcu zmęczenie londyńczyków było widoczne w nieśmiałych przeprosinach rzeszy ludzi i w jawnie „pokojowej” naturze marszu, podczas którego mętnie mówiono o „dyscyplinie” w czasie, gdy będzie on przechodzić przez obszary, na których wystąpiły gwałtowne starcia między mieszkańcami a policją.
Finlandia: Bojkot firmy Beroa w solidarności z polskimi pracownikami
Yak, Czw, 2011-08-11 21:37 Świat | Prawa pracownika | ProtestyFińskie związki zawodowe zrzeszające pracowników firm budowlanych wezwały do bojkotu firmy Beroa, niemieckiego podwykonawcy w hucie Rautaruuki w Raahe, która nie wypłacała wymaganej przez prawo pensji swoim polskim pracownikom. Kilkudziesięciu z nich pracowało na budowie w zachodniej części Finlandii.
Związkowcy zarzucają niemieckiemu przedsiębiorcy, że płacił Polakom mniej, niż pozwala fińskie prawo. Płaca minimalna w Finlandii wynosi niecałe 16 euro, czyli około 65 złotych za godzinę, a nasi rodacy mieli otrzymywać znacznie mniej.
Przedstawiciel związkowców Kyoesti Suokas powiedział agencji AFP, że bojkot oznacza, iż pracownicy zrzeszeni w fińskich związkach nie podejmą pracy w spółkach, które zatrudniają pracowników nieopłacanych właściwie i które nie przestrzegają fińskiego prawa.
Wielka Brytania: Haktywiści grożą firmie RIM, która chce współpracować z policją
Yak, Śro, 2011-08-10 19:36 Świat | Protesty | TechnikaWe wtorek grupa hacktivistów TeaMp0isoN włamała się na oficjalnego bloga BlackBerry i zagroziła upublicznieniem danych pracowników firmy, chcąc ją w ten sposób ukarać za złożoną wcześniej deklarację współpracy z brytyjską policja w zakresie ścigania uczestników walk.
„Naprawdę chcecie zobaczyć rozwścieczoną młodzież na progach domów swoich pracowników?” – ostrzegają napastnicy. – Po deklaracji złożonej przez RIM taki atak był dość przewidywalny – komentuje na firmowym blogu Sean Sullivan, główny doradca ds. bezpieczeństwa F-Secure, fińskiego producenta oprogramowania zabezpieczającego.
Zamieszki wybuchające w kolejnych brytyjskich miastach są dość często nazywane „viralowymi niepokojami społecznymi”, ponieważ zadymiarze uczestniczący w ulicznych walkach, skrzykują się za pomocą mediów społecznościowych. W tym celu wykorzystują między komunikator BlackBerry Messager, używany w smartfonach tej marki. W rezultacie firma RIM w publicznym oświadczeniu zapowiedziała współpracę z brytyjskimi władzami przy ściganiu osób podejrzanych o wzniecanie rozruchów.
Chile: Wielkie demonstracje studentów
Yak, Śro, 2011-08-10 11:13 Świat | Ekologia/Prawa zwierząt | ProtestyPonad 60 tys. osób przeszło ulicami Santiago, domagając się reformy szkolnictwa w Chile. Była to dziewiąta w ciągu trzech miesięcy demonstracja zorganizowana przez studentów. Doszło do sporadycznych starć i zatrzymano kilka osób.
Na kilku skrzyżowaniach Santiago wzniesiono rano barykady z opon, które następnie podpalono. Doprowadziło to do korków w godzinach szczytu. Wobec rzucającej kamieniami młodzieży policja użyła armatek wodnych i gazów łzawiących. Zatrzymano sześciu nieletnich. W proteście uczestniczyli też wykładowcy.
Studenci i wykładowcy w Chile domagają się zwiększenia funduszy na nauczanie publiczne. Ich głównym postulatem są konstytucyjne gwarancje darmowego nauczania publicznego i jego wysokiej jakości. Propozycje rządu, obejmujące m.in. podwyżkę stypendiów i tanich kredytów, uznali za niewystarczającą.
Według jednej z przywódczyń związku studentów Camili Vallejo, w "Marszu na rzecz Edukacji" wzięło udział nawet 100 tys. osób. Policja oszacowała liczbę uczestników na 60 tys. (PAP)
Warszawa: Demonstracja lokatorów pod urzędem dzielnicy Praga-Północ
Yak, Wto, 2011-08-09 22:11 Kraj | Lokatorzy | ProtestyW dniu dzisiejszym, Komitet Obrony Lokatorów zorganizował pikietę pod Zakładem Gospodarowania Nieruchomościami przy ul. Jagiellońskiej na warszawskiej Pradze. W pikiecie uczestniczyło kilkudziesięciu mieszkańców kamienicy położonej przy ul. Targowej 64, którzy zostali przekazaniu w dniu 1 sierpnia w zarząd prywatnej firmy. Stało się tak pomimo faktu, że wszyscy lokatorzy mają umowy komunalne z Gminą. Jest to stałą praktyką w Warszawie - choć według organizacji lokatorskich proceder przekazywania lokatorów jak mebli w ramach reprywatyzacji jest całkowicie nielegalny.
W zeszłym roku pisaliśmy o czasowym – jak się okazało – uratowaniu kamienicy przed reprywatyzacją. Wtedy, Komitet wykazał nieprawidłowości w działaniach władz dzielnicy, które powinny uniemożliwić reprywatyzację. Udziały miasta w kamienicy, które wynosiły 43% według informacji przekazanych mieszkańcom, ostatecznie skurczyły się w niewyjaśniony sposób do 25%. Mieszkańcy, którzy ustawowo powinni mieć prawo pierwokupu swoich lokali, zostali pominięci i postawieni przed faktem dokonanym przekazania własności miasta prywatnemu właścicielowi. Stało się tak pomimo braku decyzji dotyczącej wyłączenia nieruchomości z zasobów komunalnych miasta. Nieprawidłowości nie przeszkodziły jednak urzędnikom Pragi Północ w przekazaniu kamienicy w zarząd prywatnej firmy.
Tripoli, Liban: Solidarność z ludźmi walczącymi z reżimem
Vegan, Wto, 2011-08-09 14:55 Świat | ProtestyWczoraj w nadmorskim miescie Tripoli, w polnocnym Libanie odbyla sie demonstracja poparcia ludzi w Syrii walczacych z rezimem jak i przeciw masakrze na ludnosci dokonywanej przez syryjskie wojsko. Demonstracja miala tez po czesci charakter religijny.
Relacja Bezposrednia
Ruch 14 lipca może pomóc zakwestionować o wiele więcej, niż tylko okupację
Yak, Wto, 2011-08-09 10:24 Dyskryminacja | Protesty | PublicystykaDemonstracje na rzecz sprawiedliwości społecznej w Izraelu oskarżano o to, że ignorują podstawowy problem okupacji. Ale niezwykły przypływ solidarności i współpracy powoli odnosi jeszcze dalej idące skutki, podkopując samą ideę separacji grup społecznych, której okupacja jest tylko jednym z przejawów.
Na bannerze po arabsku “Idźcie precz!” oraz po hebrajsku „Egipt jest tutaj”.
Ruch 14 lipca robi wrażenie dlatego, że tak szybko udało mu się uzyskać efekt kuli śniegowej, przyciągając coraz to nowe grupy i społeczności w jedną wielką rzekę niezadowolenia. Na ulice wywleczono wszystko to, co przez lata gnębiło Izraelczyków należących do wszelkich tożsamości etnicznych, wszelkich religii i klas: rosnące czynsze i ceny paliwa, koszt wychowania dzieci, degrengolada poziomu edukacji publicznej, przeciążony i niewydolny system opieki medycznej, oderwanie większości polityków od społeczeństwa.
Przez całe dekady te kwestie znajdowały się w cieniu polityki stanu wyjątkowego. Jedną z korzyści pominięcia tematu okupacji było zneutralizowanie militarystycznego dyskursu żerującego na strachu. Tym razem, rządowi zupełnie nie udało się przekonać społeczeństwa, że potrzeby militarne muszą wziąć górę nad sprawiedliwością społeczną. Z pierwszych stron gazet zniknął Iran, a próby straszenia Izraelczyków wzmiankami o możliwej eskalacji w Libanie, czy Palestynie zostały zepchnięte na czwartą i piątą stronę gazet i są pisane w konwencji sarkastycznej, co jest bardzo nietypowe w izraelskich, gdzie zwykło się mówić bardzo poważnie o sprawach wojskowych.
Jednak w trakcie minionego tygodnia, Palestyńczycy coraz bardziej podkreślali swoją obecność na protestach. Nie tylko w roli zewnętrznego zagrożenia, lub stereotypowych ofiar stereotypowego Izraela, ale jako część ruchu sprzeciwu, z własnymi żądaniami pozostającymi w harmonii z ogólnymi żądaniami wszystkich Izraelczyków.
Najpierw pojawił się namiot z napisem “1948” na bulwarze Rotszylda, w którym obozowali palestyńscy i żydowscy aktywiści, którzy stanowczo domagali się traktowania zbiorowych praw i żądań Palestyńczyków, jako w pełni uprawnionej części protestów. Ich postulaty czasem były zbyt dziwne i radykalne, ale nie usunięto ich z protestów, jak to się stało z ultra-prawicowymi działaczami, którzy wzywali do czystego etnicznie, żydowskiego, Tel-Awiwu i posługiwali się homofobicznymi hasłami. Mieszkańcy namiotu „1948” nie tylko nie zostali usunięci, ale stali się częścią składową zdawałoby się „apolitycznych” protestów.
Kilka dni po tym, jak został postawiony namiot „1948”, rada protestów – w której skład wchodzi 40 demokratycznie wybranych delegatów z 40 obozów protestacyjnych z całego kraju – opublikowała listę żądań, która niespodziewanie zawierała dwa kluczowe żądania specyficzne dla Palestyńczyków żyjących w granicach Izraela: uznanie wszystkich wiosek beduińskich na pustyni Negev i rozszerzenie granic miejskich palestyńskich miast i osad, by mogły w naturalny sposób się rozwijać. Te żądania doskonale współgrały z pierwotnymi dążeniami protestu do walki o dostępne mieszkalnictwo. Nigdy wcześniej te postulaty nie stały się częścią programu otwartego, ogólnokrajowego ruchu, który jest w stanie pociągnąć 300 tys. ludzi na ulice.
W środę, mieszkańcy pogrążonej w nędzy dzielnicy Hatikva - a jest wśród nich wielu zatwardziałych działaczy partii Likud - podpisali umowę o współpracy z protestującymi Palestyńczykami i Żydami z Jaffy, należącymi do żydowsko-palestyńskiej koalicji Hadash, oraz z nacjonalistyczną palestyńską partią Balad. Wszyscy doszli do wniosku, że mają więcej wspólnego ze sobą nawzajem, niż z narodowym kierownictwem poszczególnych organizacji wywodzącym się z klasy średniej. Nie chcieli oddzielać się od ruchu 14 lipca, ale uznali że ich szczególne żądania powinny być wyartykułowane wspólnie, by stać się lepiej słyszalne. Maszerowali razem na demonstracji, czasem kłócąc się zaciekle, ale byli po jednej stronie. Na koniec zaczęli skandować mieszane hasła hebrajsko-arabskie oparte na hasłach z placu Tahrir.
Podczas wielkiej sobotniej demonstracji doszło do wzmocnienia współpracy z Palestyńczykami. Pisarz Odeh Bisharat przemawiał do tłumu 300 tys. ludzi, w większości Żydów o centrowych przekonaniach, o krzywdach doznawanych przez Palestyńczyków w Izraelu. Jego przemówienie przyjęte zostało głośną owacją. Wrócę do tego za chwilę, ale chyba powinienem wytłumaczyć, dlaczego udział Palestyńczyków mieszkających w Izraelu ma większy wpływ na rozwiązanie konfliktu, niż najusilniejsze próby porwania mas w proteście przeciw okupacji. Z czysto praktycznego punktu widzenia, gdyby protestujący zaczęli od uznania okupacji za przyczynę wszystkich bolączek społecznych i politycznych Izraela, nie doszłoby do zapierających dech w piersiach wydarzeń zeszłych trzech tygodni. Jedynie wyszydzono by protest, jako dzieło nienawidzących Izraela lewaków i wyrzutków, podobnie jak stało się z wszelkimi próbami zainteresowania zwykłych Izraelczyków problemami Palestyńczyków, gdy w ciągu mijającej dekady zainteresowani byli głównie własnymi problemami.
Altruistyczne kampanie rzadko kiedy powodują powstanie prawdziwych i długotrwałych ruchów sprzeciwu przeciw rządowi. Dotychczasowe próby zjednania Izraelczyków sprawie Palestyńskiej na bazie pobudek egoistycznych - wspominając o interesach żołnierzy, lub o tykającej bombie demograficznej – zbyt jawnie opierały się na hipokryzji i nacjonalizmie, co nie czyniło z nich dobrego narzędzia budowania poparcia społecznego. Nacjonalizm jest naturalnym narzędziem dla prawicy, a nie dla lewicy. Lewica, używając tego narzędzia, posługuje się nim niezręcznie i zazwyczaj na własną niekorzyść.
Trzeba przyznać, w 11 lat po Drugiej Intifadzie i 18 lat po rozpoczęciu procesu pokojowego, że lewica izraelska poniosła fiasko w próbach przekonania Izraelczyków do projektu zakończenia okupacji. Nigdy tak naprawdę nie było możliwości wyboru pomiędzy ruchem społecznym skupionym na okupacji, a ruchem społecznym odsuwającym konflikt na bok, gdyż ten pierwszy skazany był na porażkę. Nie miało sensu powielanie kolejnych prób, które już wcześniej zakończyły się klęską. Owszem, wygrano wiele ważnych bitew, ale ogólnie rzecz biorąc lewica dążąca do rozwiązania opartego na dwóch państwach poniosła porażkę (w odróżnieniu od prawicy dążącej do rozwiązania opartego na dwóch państwach). Okupacja jest jedynie częścią większego problemu.
Ale rozważania taktyczne miały sens tylko na początku protestów. Niesprawiedliwość społeczna nie jest zawieszona w próżni, a problem Izraelsko-Palestyński jest o wiele szerszy i głębszy, niż okupacja. Być może okupacja stanowi najbardziej jaskrawą i brutalną niesprawiedliwość, która obecnie się rozgrywa i na pewno stanowi największą przeszkodę na drodze do osiągnięcia sprawiedliwości społecznej po którejkolwiek ze stron granicy. Jednak jest tylko wyrazem podstawowej zasady, która rządziła przez ostatnie 60 lat w Izraelu-Palestynie: separacji.
Dziś, Izrael-Palestyna stanowi jeden organizm, z jednym faktycznie działającym rządem, który ma swoją siedzibę w Jerozolimie. Ale społeczeństwo znajdujące się pod kontrolą tego rządu jest podzielone na różne kasty, z których każda posiada inny poziom przywilejów. Ogólne zarysy tej hierarchii są dobrze znane: na samym dnie są Palestyńczycy z 1967 r., którzy nawet nie mają prawa głosować na władzę, która decyduje o większości aspektów ich życia i którzy są podporządkowani codziennej przemocy wojskowej i biurokratycznej. Następnie są Palestyńczycy z 1948 r., którzy mogą głosować, ale są systematycznie dyskryminowani i którzy nie mają żadnych praw zbiorowych (zarezerwowanych dla Żydów). Na górze hierarchii znajdują się Żydzi izraelscy.
Jednak separacja sięga głębiej i korzysta z kulturowych i ekonomicznych przywilejów, by dzielić każdą grupę na kolejne podgrupy, oddzielając Druzów od Beduinów, a Beduinów od Palestyńczyków, mieszkańców Ramallah od mieszkańców Hebronu, mieszkańców miast od mieszkańców wsi, rdzennych mieszkańców od uchodźców. Nawet wśród Żydów mnóstwo jest podziałów: Mizrachijczycy są odseparowani od Aszkenazyjczyków, osadnicy od mieszkańców żyjących wewnątrz linii demarkacyjnej, ultra-ortodoksi od świeckich Żydów, Rosjanie od urodzonych w Izraelu, a Etiopczycy są odseparowani od wszystkich pozostałych, itp, itd...
System podziału jest tak chaotyczny, że wynikające z niego przywileje nie są wcale takie oczywiste. Ultra-ortodoksi i osadnicy są uważani za tych, którzy najwięcej korzystają ze status quo, ale warto zwrócić uwagę, że ich ekonomiczna sytuacja jest dość słaba, a obie te grupy są nie tylko beneficjentami, ale też zakładnikami sekciarskich partii (w przypadku ultra-ortodoksów) i okupacji (w przypadku osadników). Sama zaś okupacja jest tylko instrumentem separacji. Jej długoterminowym celem jest zdobycie jak największej połaci ziemi z jak najmniejszą liczbą palestyńskich mieszkańców. Jednak przez ostatnie 40 lat udało się jedynie uzyskać to, że połowa ludności znajdująca się pod kontrolą rządu nie ma swoich przedstawicieli na żadnym poziomie władzy.
Choć temat okupacji nie został jeszcze bezpośrednio poruszony przez ruch 14 lipca, sama dynamika protestów podkopuje fundamenty, na których opiera się okupacja, czyli zasadę separacji. Haggai Matar jest weteranem aktywizmu przeciw okupacji, który odbył karę więzienia za sprzeciw sumienia wobec służby wojskowej i który ma za sobą niezliczone protesty na Zachodnim Brzegu. Mało jest w Izraelu ludzi tak mocno zaangażowanych w tę walkę. Oto, co napisał o sobotniej demonstracji:
„Odeh Bisharat, pierwszy Arab, który przemówił do masowych demonstracji, powitał ogromną publiczność i przypomniał, że społeczność arabska zawsze walczyła o sprawiedliwość społeczną, będąc ofiarą nierówności, dyskryminacji, rasizmu państwowego i niszczenia domów w Ramle, Lod, Jaffie i Al-Araqib. Przemówienie nie tylko spotkało się z owacją od tłumu liczącego ponad sto tysięcy ludzi, ale zaczęto skandować hasła: „Żydzi i Arabowie nie godzą się na to by być wrogami”. W wywiadach nakręconych w obozach protestacyjnych w całym kraju, Żydzi i Arabowie, w tym religijni Żydzi, mówili o tym, że czas wreszcie, by państwo należało do wszystkich swoich obywateli.”
Państwo dla wszystkich obywateli. Jako ogólne hasło cieszące się masowym poparciem. Kto by uwierzył? Przesadą byłoby oczywiście twierdzenie, że protestujący świadomie dążą do zniszczenia całej sieci podziałów. Ale jedną z niespodziewanych konsekwencji tego ruchu – który sam w sobie jest lawiną niespodziewanych konsekwencji – jest to, że podziały zaczynają się zacierać i przestają mieć takie znaczenie jak to, co ludzi łączy. Nie udało nam się zakończyć okupacji przez bezpośrednią konfrontację, ale przełamywanie granic i zniesienie segregacji mogą ją bardzo osłabić.
Jak napisał przede mną Noam Sheizaf, zbyt wcześnie, by stwierdzić, dokąd zmierza ten ruch. Może on nawet „zaprowadzić Izrael jeszcze dalej na prawo – na pewno nie pierwszy raz w historii niepokoje społeczne spowodowałyby dojście do władzy prawicowego demagoga – ale na dzień dzisiejszy tworzy on przestrzeń do dialogu. Na razie dość ograniczoną, ale i tak o niebo większą, niż to czym musieliśmy się zadowolić zaledwie miesiąc temu.” Powolna erozja linii separacji oznacza, że powstają nowe możliwości przerzucania mostów ponad żydowsko-palestyńską przepaścią i poruszenia wreszcie tematu okupacji.
Dimi Reider
Tłumaczenie tekstu opublikowanego tu: http://972mag.com/tents14/
Szczecin: Manifestacja NIE dla GMO
mtn, Wto, 2011-08-09 07:31 Kraj | Świat | Ekologia/Prawa zwierząt | Gospodarka | ProtestyManifestacja NIE dla GMO
Termin: 2011-08-11, godz.11:00
Lokalizacja: Wały Chrobrego, Szczecin
Organizatorzy: Szczecińska Zielona Alternatywa oraz Zieloni 2004 (koło szczecińskie)
Cel: nakłonienie Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego do zawetowania ustawy o nasiennictwie.
Przyjdź i wyraź swoją dezaprobatę wobec ustawy przyjętej głosami koalicji PO-PSL. Co możesz zrobić? Zabierz ze sobą warzywa lub owoce. Ułożymy z nich napis ,,STOP GMO, TAK DLA VETA"
Więcej:
http://www.facebook.com/event.php?eid=238892476150490
http://alert-box.org/category/gmo/
http://www.icppc.pl/antygmo/gmo/
http://ekosza.wordpress.com/2011/08/07/manifestacja-za-vetem-prezydenta-...
Posłuchaj ważnego wywiadu Jacka Żakowskiego w TOK FM
Metera: Polska powinna dbać o suwerenność żywnościową kraju Gościem Jacka Żakowskiego jest Dorota Metera z partii Zieloni 2004...
http://www.tok.fm/TOKFM/0,88789.html
Kraków: Pasażer nie dał się skontrolować i zaatakował kontrolerów biletów
Yak, Pon, 2011-08-08 20:55 Kraj | Protesty | TransportW Krakowie, pasażer nie posiadający skasowanego biletu zaatakował kontrolerów. Kiedy kontrolerzy poprosili go o dokumenty, w pewnym momencie zaatakował jednego z nich, gryząc go w ramię i palce, a następnie "na główkę" wyskoczył przez okno - poinformowała Katarzyna Padło z zespołu prasowego małopolskiej policji.
Kontrolerzy zatrzymali go w pobliżu i przekazali wezwanej w trakcie interwencji policji. Na miejsce wezwano także karetkę dla pogryzionego kontrolera. Policja prowadzi postępowanie w sprawie spowodowania uszkodzeń ciała kontrolera, za co sprawcy może grozić kara do dwóch lat pozbawienia wolności. Powołano biegłego, który określi rodzaj obrażeń.
USA: W Seattle powstała ubezpieczalnia dla gapowiczów
Yak, Pon, 2011-08-08 13:57 Świat | Protesty | TransportW Seattle powstała nowa grupa, o nazwie Związek Wolnych Jeźdzców Seattle. Celem grupy jest skupienie ludzi z różnych środowisk, których łączy sprzeciw wobec programów cięć socjalnych, a zwłaszcza podwyżek cen biletów komunikacji miejskiej w Seattle. Inspiracją był globalny ruch oporu przeciwko cięciom, którego hasłem coraz częściej jest: „nie będę płacić”.
Grupa powołała do życia kase gapowicza, która wypłaca kary za jazdę na gapę osobom ubezpieczonym.
Za: http://blackorchidcollective.wordpress.com/2011/07/31/we-wont-pay-seattl...
Rosnący gniew Brytyjczyków znalazł ujście wczorajszej nocy
Jaromir, Pon, 2011-08-08 02:12 Świat | Protesty | Publicystyka | UbóstwoBurzliwe wydarzenia zeszłej nocy, w północnej części Londynu, przez media głównego nurtu przypisywane są złości młodych ludzi, powstałej po zastrzeleniu przez policję lokalnego mieszkańca. W pierwszej kolejności podkreślane jest to, że był to groźny i uzbrojony przestępca, który stawiał opór przy zatrzymaniu, po czym wdał się w strzelaninę. Czy tak było w rzeczywistości, tego stwierdzić w tej chwili nie sposób, gdyż policja odmawia udzielenia szerszych informacji.
Odnośnie eskalacji zamieszek i niespotykanego ostatnimi laty w Anglii wybuchu agresji, nie brakuje opinii bardziej dosadnych i tendencyjnych, mówiących o tym, że grupy młodocianych, ulicznych przestępców (co jest silnie zaznaczane- ze środowisk imigranckich), wykorzystały sytuację do bezsensownej walki z policją i plądrowania sklepów dla czystej przyjemności, czy chęci wzbogacenia się. Kilkaset przepełnionych furią osób atakowało policyjne oddziały, podpalało radiowozy, sklepy, niszczyło witryny centrów handlowych i banków.
Rozmowy przeprowadzane z mieszkańcami m.in. dzielnicy Tottenham, w dzień po ulicznych starciach przedstawiają sytuację w zgoła innym świetle niż medialni żurnaliści. Wielu z mieszkańców, gromadzących się od wczesnych godzin rannych w miejscu starć, ogląda zniszczenia i głośno daje wyraz swojej dezaprobacie w kierunku działań rządu i policji. Pytani mieszkańcy opowiadali o długo narastającej frustracji wobec niestabilnej sytuacji gospodarczej, rosnącej fali cięć pomocy socjalnych, wzrostu cen wielu usług publicznych, w tym m.in. transportu, czy zmniejszaniu subwencji na edukację publiczną, by powstrzymać narastający deficyt budżetowy.
Równie często wymienianym powodem eskalacji przemocy jest narastający konflikt między, licznymi w tej części miasta, mniejszościami etnicznymi a policją, która wg relacji mieszkańców traktuje ich niesprawiedliwie i przedmiotowo.
Bezrobotny tubylec, 40-letni Scott Allen powiedział, że obawiał się podobnego wybuchu niezadowolenia w innych mniej zamożnych częściach miasta. Twierdzi, że napięcia wśród niższych warstw społecznych w ubogich partiach Londynu, budowane są przez rządową politykę cięcia wydatków kosztem najbiedniejszych.
Do zamieszek doszło niespełna rok przed przyszłorocznymi igrzyskami olimpijskimi, których obstawę musi na swoje barki wziąć Metropolitan Police. Allen powiedział, że zaniedbane i zniszczone dzielnice, takie jak Tottenham, nie ujrzą korzyści w zamian za miliardy funtów wydanych na organizację igrzysk, co również budzi gniew mieszkańców. „W ciągu kilku ostatnich tygodni wszystko kręci się wokół Olimpiady, tego ile rzekomo miasto na niej zyska i jaką uzyskamy z tego tytułu spuściznę. Cóż, ta spuścizna już tu jest” – powiedział, nawiązując do zniszczonych po nocnych zamieszkach ulic.
Dzielnica Tottenham została masowo dotknięta gwałtownymi i ostrymi cięciami wydatków, zarządzonymi przez 15-miesięczny koalicyjny rząd, aby doprowadzić do stanu równowagi bilans miejskich ksiąg rachunkowych. Zmniejszono drastycznie środki na usługi dla młodzieży, a zwalnianie pracowników sektora publicznego, z których wielu mieszka właśnie w dzielnicach jak Tottenham, spowodowało tu znaczny wzrost bezrobocia.
Zeszło nocne zamieszki były poprzedzone wybuchami przemocy w roku ubiegłym, gdy w Londynie miały miejsce protesty przeciwko „polityce zaciskania pasa”.
26-letni czarnoskóry mężczyzna, który ukrył się pod imieniem Jason powiedział, że tego typu działania, przemoc, agresja wobec sił porządkowych, niszczenie mienia to „wołanie o pomoc” i próba zwrócenia na siebie uwagi przez osoby, które są bezsilne wobec swojej sytuacji. „Nie mam pracy, żadnych perspektyw, nie mam nic. Nikt nie chce nam pomóc. Potem są zdziwieni, że na ulicach rodzi się przemoc”- powiedział wzburzony Jason dodając, że bezrobotny pozostaje od momentu ukończenia szkoły.
„To jest getto, slumsy, nikt się nie przejmuje naszym losem. Zostałem zatrzymany przed moim domem przez policję bez żadnego powodu. To się często powtarza. Nie ma pracy…. Ale wciąż obcinają kolejne pomoce socjalne, jesteśmy pozostawieni na pastwę losu. Wielu ludzi w dzielnicach jak ta, nie ma za co żyć. Mamy tego wszyscy dosyć.”
Tubylcy często wspominają, że społeczny gniew narasta od dłuższego czasu, podsycany natrętnymi wizytami policji, która skupia się na nękaniu osób pochodzących z mniejszości etnicznych.
„Tak wiele możliwości zostało odebranych ludziom z warstwy robotniczej i wszystko zmierza ku temu, że proces ten będzie się pogłębiał, coraz bardziej dotykając mniejszości narodowe”- mówi 28-letnia matka dwójki dzieci, przedstawiająca się jako Diana X.
Ciężko by na bazie tych opinii usprawiedliwiać grabieże w okolicznych sklepach. Zaznaczmy jednak, że większość uczestników zamieszek skupiło się na dewastacji lokali należących do wielkich korporacji, znanych marek oraz banków, chcąc być może w jakiś sposób wyładować swoją złość i frustrację, negatywne uczucia jakimi darzą korporacje i koncerny skupiające w swoich rękach ogromny kapitał. Wszak błyszczące, stylowe wnętrza tych lokali stanowią głęboki kontrast dla biednych, obskurnych dzielnic imigrantów. W parku handlowym Tottenham Hale zniszczone zostały przede wszystkim sklepy wielkich, globalnych marek.