Świat

Grecja: Rząd przygotowuje się do pacyfikacji protestu imigrantów

Świat | Dyskryminacja | Represje

O trwającym od wtorku strajku głodowym greckich imigrantów pisaliśmy już tutaj. Wczoraj, dziesiątki policjantów w pełnym rynsztunku odcięło kordonem ulice położone wokół Wydziału Prawa Uniwersytetu w Atenach. Budynek został zajęty przez około 200 "nielegalnych" imigrantów prowadzących strajk. Imigranci żądają zalegalizowania ich pobytu.

Ponieważ w Grecji obowiązuje autonomia uniwersytetów, policja nie może wejść na teren uczelni jeśli nie wystąpią szczególne okoliczności, lub jeśli władze uniwersytetu nie wydadzą takiego pozwolenia. Jednak władze Uniwersytetu w Atenach właśnie wydały takie pozwolenie, co umożliwia interwencję policji. Wcześniej, Minister ds. Porządku Publicznego Christos Papoutsis zarzekał się, że nie zostanie użyta przemoc do usunięcia okupacji.

Jemen: tysiące na ulicach

Świat | Protesty

W co najmniej czterech miejscach stolicy Jemenu - Sanie zgromadziło się tysiące Jemeńczyków żądając końca trzydziestoletnich rządów Ali Abdullaha Saleha. Skandują antyrządowe hasła. Wezwali studentów i wszystkich obywateli do protestu przeciwko korupcji i polityki gospodarczej - donosi BBC. To kolejny kraj, który wziął za przykład przewrót w Tunezji. Ludzie mają dość ubóstwa, bezrobocia i braku swobód politycznych. Saleh rządzi niepodzielnie Jemenem od 1978 roku. Opozycja uważa, że parlament chce zmienić prawo tak, by mógł sprawować ten urząd dożywotnio.

Tymczasem organizatorzy protestów w Egipcie zapowiedzieli kontynuację protestów. W dotychczasowych zamieszkach aresztowano już 1000 osób. Sześć osób zginęło - czterech manifestantów i dwóch funkcjonariuszy policji. Aż 55 osób jest rannych. Zamieszki są bardzo gwałtowne. W ruch poszły kamienie, nawet butelki z benzyną. Podpalane są siedziby instytucji rządowych. Policja używa gazu łzawiącego i pałek. Rząd zablokował także serwisy: Twitter i Facebook.

Godzina Krytyczna: O cierpieniach zwierząt w Polsce (mp3)

Kraj | Świat | Audio | Ekologia/Prawa zwierząt

Bite, głodzone, przywiązywane do drzewa, trzymane w ciasnych boksach, podpalane, zostawiane na pewną śmierć - taka jest smutna rzeczywistość wielu zwierząt, żyjących w Polsce. Bezpańskie psy i koty często padają ofiarami bezmyślnych zabaw, ale te trzymane w domach na wsiach i w miastach wcale nie mają lepiej.

Godzina Krytyczna: O cierpieniach zwierząt w Polsce (mp3)

W “Godzinie Krytycznej”, spróbujemy przyjrzeć się kwestii podmiotowości zwierząt, karom za znęcanie się nad nimi a także zataczającą coraz szersze kręgi dyskusją o etycznym wymiarze znęcania się nad zwierzętami. Przywołamy także, kilka najgłośniejszych i najbardziej drastycznych przypadków, które w ostatnim czasie bulwersowały internautów i opinię publiczną.

Audycję poprowadzili: Maciek Roszak i Radek Szczygieł

Telefonicznymi rozmówcami byli:
- Igor Strapko (Krytyka Polityczna, aktywista działający na rzecz praw zwierząt)
- Anna Drewa (inspektor ds. ochrony zwierząt OTOZ Animals)
- Filip Barche (inspektor ds. ochrony zwierząt, autor bloga barche.blog.onet.pl)

Hiszpania i Włochy: Masowa mobilizacja anarchosyndikalistów, strajk generalny

Świat | Prawa pracownika | Protesty | Strajk

26-27 stycznia w całej Hiszpanii odbędą się demonstracje anarchosyndykalistycznie, oraz strajk generalny we Włoszech 28 stycznia. Dziś trwają akcje w Pedrerie i Teruel, a jutro odbędą się manifestacje w ok. 20 miastach. Akcje są zorganizowane przez związek CNT-AIT. W Euskadi, prowincji Navarra i w Galicii odbędą się strajki generalne. Następnego dnia we Włoszech także odbędzie się strajk generalny, wspierany przez związek anarchosyndykalistyczny USI-AIT.

Pracownicy i anarchosyndykaliści w obydwu krajach protestują przeciw cięciom socjalnym, a także przeciw reformie systemu emerytalnego. We Włoszech także protestują m.in. przeciw antypracowniczym ustawom, przeciw wydawaniu pieniędzy publicznych na wojny, przeciw pracy tymczasowej oraz związaniu prawa pobytu cudzoziemców z wizami pracowniczymi.

W demonstracjach anarchosyndykalistycznych może wziąć udział kilkanaście tys. ludzi.

Polacy: Afganistan to nie nasza wojna

Kraj | Świat | Militaryzm

69 proc. Polaków jest przeciwnych naszej misji w Afganistanie. Popiera ją 17 proc. naszych rodaków. Poparcie systematycznie spada. Dekadę po wejściu do Afganistanu stosunek Polaków do tej wojny odwrócił się o 180 stopni, wtedy interwencję popierało 69 proc. badanych, dzisiaj tyle samo jest jej przeciwnych. Zgodnie z ustaleniami ubiegłorocznej konferencji w Kabulu, NATO ma zakończyć "misję" w 2014 roku.

Egipt: Zamieszki i tysiące ludzi na ulicach

Świat | Protesty

Na ulice Kairu i wielu innych miast w Egipcie wyległy dziś tłumy protestujących. Domagają się ustąpienia rządzącego od 30 lat tym krajem prezydenta Hosni Mubaraka. W demonstracji w Kairze wzięło udział około 15 tys. osób. W zamieszkach zginęły co najmniej 3 osoby, w tym policjant. Przeciwko demonstrantom władze wysłały ok. 20-30 tys. policjantów.

Protestujący rzucali kamieniami w policjantów i ich samochody. Starali się przerwać ustawione przez policje blokady. Tłum zaatakował nawet ciężarówkę z armatką wodną. "Niech żyje wolna Tunezja","Precz z Hosni Mubarakiem", "Rewolucja aż do zwycięstwa" - takie hasła wykrzykiwali demonstranci, wśród których nie brakowało również kobiet z dziećmi. Policjanci rozganiali tłum pałkami, gazem łzawiącym i armatkami wodnymi. Kilkanaście osób zostało rannych, 15 osób zatrzymano.

Podobne demonstracje miały także miejsce w innych miastach Egiptu: między innymi w Aleksandrii i Suezie.

Jean Ziegler o wolnym rynku w filmie „Nakarmimy świat”

Świat | Blog | Gospodarka | Kultura | Tacy są politycy | Ubóstwo

Jean Ziegler, specjalny wysłannik Organizacji Narodów Zjednoczonych do spraw żywności:

„Fakty i liczby są porażające. 100 tys. ludzi dziennie umiera z głodu, co 5 minut umiera z głodu dziecko, poniżej 10 roku życia. Co 4 minuty ktoś ślepnie z powodu niedoboru witaminy A. Według danych z najnowszego wydawanego corocznie raportu FAO (Światowej Organizacji Żywności i Rolnictwa), specjalnej agencji ONZ w Rzymie, 842 miliony ludzi na świecie cierpi z powodu skrajnego niedożywienia. Nie mogą pracować, zakładać rodzin, są inwalidami z powodu niedożywienia. Rok temu było ich aż 826 milionów, czyli liczba ofiar głodu rośnie. Ten sam raport FAO stwierdza, że przy obecnym rozwoju rolnictwa, świat jest w stanie wyżywić 12 miliardów ludzi. Innymi słowy: każde dziecko, które umiera z głodu to ofiara morderstwa”.

oraz dodaje:

„Wolny rynek nie ma nic wspólnego z wolnością. To jeden wielki fałsz. Kiedy Nestle przejmuje afrykańskie rolnictwo to jest to wolność dla drapieżnego zwierzęcia w dżungli. To tak jakby Mike Tyson walczył w ringu z chudym, niedożywionym Bengalczykiem. Potęgę wielkich korporacji widać w liczbach opublikowanych w zeszłym roku przez Bank Światowy. 52% światowego produktu brutto, czyli wszystkich dóbr jakie wytworzono na całym świecie to produkcja 500 globalnych korporacji. Mają one tylko jeden cel: osiągnąć jak najwyższy zysk. Największym światowym producentem żywności, który zatrudnia 300 tyś.osób, działa na 5 kontynentach i używa ponad 8 tysięcy marek handlowych jest koncern Nestle. Zarządza nim miły, opalony Austriak. Ale on też musi się stosować do reguł korporacji, które każą maksymalizować zyski. Jeśli nie wykaże się astronomicznymi wynikami, to akcjonariusze go zwolnią i wielka władza nad światem jaką dziś dysponuje nic mu nie pomoże. Śrubowanie zysków to mordercza strategia wszystkich globalnych korporacji”.

Skąd te cytaty? Z filmu „Nakarmimy Świat”, austriackiego reżysera Erwina Wagenhofera. To znakomity dokument o wszechmocnych zarządach korporacji, o przepływie dóbr i pieniędzy, film o ubóstwie pośród niewyobrażalnego bogactwa i o ludziach umierających z głodu na oczach sytej Europy (a może raczej tuż obok Europy, odwróconej do nich plecami?).

Zapraszam do obejrzenia filmu on-line, poprzez serwis iplex.pl.

http://www.tomasso.pl

Grecja: Strajk głodowy imigrantów

Świat | Dyskryminacja | Protesty

300 imigrantów rozpoczęło dziś w Grecji strajk głodowy. To już kolejny w ostatnim czasie tego typu protest. Strajkujący domagają się praw politycznych i prawa do pobytu w Grecji. Większość z imigrantów, którzy przystąpili do strajku w Atenach i Salonikach, to obywatele krajów północnej Afryki, którzy w Grecji przebywają "nielegalnie". Na co dzień mieszkają na Krecie, skąd w niedzielę wieczorem przypłynęli do portu w podateńskim Pireusie. Domagają się, by greckie władze zalegalizowały ich pobyt oraz przyznały im prawa polityczne, socjalne i pracownicze.

Oto fragment ich manifestu:

"Przybyliśmy do Grecji z powodu biedy, bezrobocia, wojen i dyktatorskich rządów w naszych krajach. Żyjemy pozbawieni godności, bez żadnych praw. W ostatnich czasach nasza sytuacja jeszcze się pogorszyła. W warunkach kryzysu ekonomicznego władze greckie stosują wobec nas język typowo faszystowski i rasistowski, próbują przekonać obywateli Grecji, że jesteśmy dla nich zagrożeniem, że to my stoimy za katastrofalnymi skutkami rządowej polityki. Mówi się o budowie muru granicznego na rzece Evros i stworzeniu pływających więzień.

Chińskie grona gniewu - wywiad z Pun Ngai

Świat | Gospodarka | Prawa pracownika | Protesty | Publicystyka | Strajk

Rząd chiński wygląda na silny. Ale z perspektywy chińskiego robotnika państwa nie ma. W strefach przemysłowych firmy budują własne imperia, do których nawet władze nie mogą wejść - mówi chińska socjolożka.

Adam Leszczyński: 30 lat temu w Polsce mieliśmy doświadczenie "Solidarności" - powstanie robotników przeciw władzy. Czy coś podobnego może się wydarzyć w chińskich fabrykach?

Pun Ngai: W chińskich regionach przemysłowych najważniejsza jest teraz koncentracja własności oraz wejście na rynek pracy nowego pokolenia robotników. Fabryki stają się coraz większe. Największa fabryka koncernu Foxconn - który produkuje m.in. dla Apple'a, Della czy HP - ma 350 tys. robotników. Przeciętna fabryka Foxconn to 100 tys.

To jak miasto!

- Tylko tacy kapitaliści są dziś na tyle duzi, żeby przetrwać w brutalnej światowej konkurencji. W fabrykach odbywa się też zmiana pokoleniowa. Młodzi mają inne oczekiwania wobec życia niż ich rodzice, którzy przyjeżdżali do pracy w latach 90. Nie chcą wracać na wieś. Woleliby mieszkać w nowoczesnych miastach, takich jak Pekin, Szanghaj czy Shenzen. Nie mogą jednak zostać w miastach, m.in. z powodu systemu meldunkowego, który im tego zabrania. Czują się duchowo uwięzieni. To tworzy napięcia. Stąd biorą się strajki, których liczba od 2000 r. szybko rośnie.

Ile strajków jest w Chinach?

- Nikt nie zna dokładnej liczby. Są codziennie. Jak wynika z naszych badań, wśród robotników pracujących w Shenzen większość raz czy dwa razy w życiu uczestniczyła w strajku w swoim zakładzie. To jednak strajki na małą skalę. Trwają dzień czy dwa.

Robotnicy wygrywają?

- Zwykle chodzi o zwiększenie zarobków, zapłacenie za nadgodziny - a wszyscy w chińskich fabrykach mają nadgodziny - albo protest przeciw przeniesieniu fabryki do innego miasta. Z reguły robotnicy wygrywają.

Te strajki nie są polityczne i firmy są do pewnego stopnia zdolne do kompromisu z robotnikami. Niedawno badałam strajk zorganizowany przez wykwalifikowanych robotników - mężczyzn. Było ich 150 i zorganizowali protest w fabryce liczącej 15 tys. pracowników. Fabryka ustąpiła, ale tylko wobec organizatorów. Oni poświęcili pozostałych.

Nie ma poczucia jedności między robotnikami? Każdy walczy o siebie?

- Dlatego bardzo trudno porównać to, co się dzieje w chińskich fabrykach, z "Solidarnością".

Ale w Polsce "Solidarności" nikt się nie spodziewał. Socjologowie wtedy też pisali o atomizacji, nieumiejętności budowania więzi między Polakami.

- Ci młodzi chińscy migranci nie mają jednak doświadczenia socjalizmu. Nie mają nawet słownika protestu. Kiedy pytamy: "Czy chciałbyś mieć związek zawodowy?", większość nawet nie wie, co to jest. Oczywiście jest mała liczba robotników wykwalifikowanych, którzy pracują w przemyśle dziesięć lat i dłużej. Oni już dużo wiedzą z mediów o związkach. Wiedzą, jak wykorzystywać swoje prawa. W większości jednak ludzie pracują w fabrykach przez kilka lat. Potem wracają do wioski i zakładają rodziny.

Dziś jednak - kiedy chcą zostać w mieście - potrzebują pieniędzy. A pensja w fabryce wystarczy, żeby utrzymać jedną osobę - i to mieszkającą w fabrycznym dormitorium. Wynajęcie małego mieszkania pochłonęłoby już całe zarobki. Stąd gniew i presja na dalsze podwyżki.

O czym marzą ci młodzi ludzie? Bo kiedy jadą do fabryk, to dokładnie wiedzą, jak będzie wyglądała ich praca.

- Nie znają jednak miejskiej kultury konsumpcyjnej, która przeżywa dziś w Chinach boom. Pierwsza generacja robotników była gotowa pracować przez wiele godzin, żeby zarobić na budowę domu w rodzinnej wiosce. Dla młodych to już nie jest propozycja.

Prowadzi pani badania wśród robotnic. Jeżeli np. młoda kobieta znajdzie męża w mieście, może tam zostać?

- Mężczyźni z miasta nie chcą się żenić z wieśniaczkami. Różnice klasowe między robotnikami ze wsi i "miastowymi" są ogromne - w stylu życia, w edukacji, w modelu rodziny. Te młode kobiety w końcu muszą wrócić do swych rodzinnych wiosek. Tam nie mogą wytrzymać. Dziś na wsi najliczniejsza kategoria samobójców to właśnie młode kobiety.

One w fabryce próbowały zmienić się w nowoczesne dziewczyny: nosiły dżinsy, malowały się. Wyobraź sobie teraz, że po kilku latach musisz wrócić do wioski, wyjść za mąż za miejscowego mężczyznę, wrócić do pracy w polu. Nie chcą tego. Kłócą się z rodziną męża.

Było głośno o samobójstwach robotników w fabrykach, ale naprawdę jest ich znacznie więcej na wsi niż w rejonach przemysłowych. W fabrykach samobójstwa popełniają w większości bardzo młodzi robotnicy, ci, którzy mają 17-18 lat. Przyjeżdżają ze wsi, zatrudniają się np. w Foxconn, bo słyszą: "Tu są najlepsze warunki pracy". Tymczasem presja w fabryce jest ogromna i sama fabryka jest ogromna. Czują się zupełnie bezwartościowi. Nie widzą sensu życia.
Stołówka w takiej fabryce sama wygląda jak fabryka. Są linie produkcyjne z różnymi potrawami i gigantyczny basen na makaron. W dormitoriach ludzie nie mają życia prywatnego. Nawet pranie własnych rzeczy jest zabronione - wszystko robi firma. Specjalnie miesza się robotników z różnych prowincji, żeby nie mogli się dogadać.

Kiedy jesteś robotnikiem, to wszystko ci mówi: "jesteś nikim". Robotnicy powtarzają mi: "Pracujemy szybciej niż maszyny, ale jesteśmy tylko maszynami".

Ile lat tak można żyć?

- No cóż, dopóki pracujesz w mieście, mieszkasz w dormitorium. Niektórzy mieszkają tam po dziesięć lat. Trzeba pamiętać, że ten system fabryczny działa dopiero od 20 lat.

Fabryka kontroluje całe życie robotników przez 24 godziny na dobę. Twoja przestrzeń życiowa, kontakty towarzyskie są organizowane przez firmę. Całe życie jest jak linia produkcyjna.

Nikt nie zmusza tych ludzi do pracy w fabrykach.

- Ależ zmusza! Od połowy lat 80. młody człowiek musi opuścić wieś, bo kiedy skończy szkołę średnią, nie ma dla niego pracy, a z pracy na roli w ogóle nie sposób wyżyć.

Kiedyś w Chinach myślano, że kawałek ziemi, którzy dostawali rolnicy, wystarczy, aby ich wyżywić wraz z rodzinami. Teraz pieniądze, które wydają na budowę domu, na szkoły dla dzieci, na opiekę medyczną, nie pochodzą z pracy na roli. To wszystko oszczędności z fabryk. Całe życie wsi obraca się wokół gotówki przysyłanej z pracy w fabrykach.

Przypomina mi to proces grodzenia w Anglii w XVII w. W Anglii rolnikom zabierano ziemię i wypychano do miast, gdzie zaczynali pracować w przemyśle. Chińczycy mają jeszcze ziemię, ale ich sytuacja materialna i duchowa jest podobna. Nikt nie może zostać na ziemi - wszyscy, którzy dorastają na wsi, muszą migrować do miast.

Praca w fabrykach jest upokarzająca i odczłowieczająca, ale mimo to poziom życia chyba się podnosi? Jaki był poziom życia w Chinach 20 lat temu, a jaki jest dziś? Robotnicy kupują motory, komputery, telewizory.

- Na wzroście gospodarczym korzysta przede wszystkim klasa średnia w miastach. To ona ma telewizory i komórki - niektórzy zmieniają je nawet co roku, zgodnie z modą. Ale jeżeli popatrzymy na zarobki robotników i uwzględnimy inflację, to w latach 90. były prawie takie same. Wtedy robotnicy zarabiali 500 juanów, teraz przeciętna pensja w fabryce to 1500-2000 juanów, ale ceny wzrosły bardziej niż zarobki. W latach 90. budowa domu na wsi kosztowała 20 tys. juanów. Teraz potrzeba na to 200 tys.

W połowie lat 90. dzieci ze wsi mogły mieć jeszcze nadzieję, że dostaną się na uniwersytet. Teraz konkurencja jest zabójcza, a koszt dobrego przygotowania do egzaminów - bardzo wysoki. Robotnicy oczywiście czują te zmiany.

Rząd ostatnio podnosił płacę minimalną i zmieniał prawo pracy na bardziej przyjazne robotnikom.

- Rząd chiński wygląda na bardzo silny - ale tylko w oczach zachodnich analityków, którzy myślą, że Chin nie dotknął kryzys gospodarczy i że PKB rośnie bardzo szybko. Z perspektywy chińskiego robotnika albo chłopa państwo jest jednak bardzo słabe. Kiedy potrzebują wsparcia i ochrony, państwa praktycznie nie ma. Teoretycznie w 2008 r. wprowadzono zakaz zatrudniania ludzi bez formalnych umów. Ale w budownictwie nadal 99 proc. robotników ich nie ma. W sektorze usług - połowa. A więc ochrona państwowa jest minimalna.

Pekin obawia się niepokojów i martwi o "harmonię społeczną". Np. rząd chciał, żeby w jednej z fabryk Foxconn zaczął działać oficjalny związek zawodowy. Foxconn odmówił i nic się nie stało. W tych fabrykach, w których związek zawodowy działa, jest całkowicie kontrolowany przez zarządy, a nie przez partię. Rządowi się to nie podoba, ale nie kontroluje sytuacji.

Kapitał rządzi strefami przemysłowymi. Firmy budują tam własne imperia. W praktyce nikt nie może tam wejść.

Nawet policja? Bezpieka?

- Firmy mają własne służby bezpieczeństwa. Foxconn ma jedną pokazową fabrykę, do której zaprasza gości z zewnątrz. Do innych nawet lokalne władze nie mogą wejść.

I tolerują tę sytuację? Bo my na Zachodzie mamy zwykle wyobrażenie wielkiego chińskiego rządu, który wszystko kontroluje.

- To nieprawda! Państwo tylko wygląda na potężne. Np. świetnie radzi sobie z promocją wzrostu gospodarczego opartego na eksporcie. Ale to kosztowne: sprzedajesz swoją siłę roboczą, swoją ziemię prawie za darmo. Rząd musi zapewniać usługi publiczne, np. edukację. Kapitał uniemożliwia mu wprowadzenie w życie tych praw, które mają poprawić sytuację robotników.

Pani się nie boi występować przeciw rządowi?

- Mieszkam przez pół roku w Hongkongu, przez pół roku w Pekinie. Przyzwyczaiłam się do nacisku. Obserwują mnie, ale nie wpływają na to, co robię. Mam paszport hongkoński, więc mogę swobodnie podróżować i uczyć.

Spotykałem w Chinach zachodnich biznesmenów. Mówili: "Chińscy robotnicy zarabiają za dużo, przeniesiemy się do Wietnamu albo do Indonezji". Czy zachodnich biznesmenów obchodzi, co się dzieje z ich pracownikami?

- Podstawowy cel zachodniego biznesu to zarabianie pieniędzy - model biznesowy w Chinach sprowadza się więc do stałego obniżania kosztów. To się trochę zmienia z powodu presji konsumentów na Zachodzie - firmy mówią o "odpowiedzialnym biznesie" i wprowadzają "kodeksy postępowania". Czasem próbują poprawić warunki pracy. Ale to oczywiście nie jest ich główny cel. Zresztą firmy zachodnie w większości nie mają swoich fabryk w Chinach. Zlecają produkcję firmom azjatyckim - kapitał pochodzi z Tajwanu, Hongkongu albo Chin.

Sytuacja, którą pani opisała, nie może trwać wiecznie. Dojdzie do wielkich protestów?

- Ostatnio rząd ułatwia robotnikom możliwość legalnego organizowania się - dziś często zaczynają strajk, bo nie mają jak rozmawiać z szefami firm. Teoretycznie w Chinach mamy prawo do strajku zapisane w konstytucji, ale to prawo jest ogólnikowe. Nigdy nie wiadomo, czy strajk jest legalny, czy nie. Wszystko zależy od interpretacji władz. Praktyka była taka, że robotnicy nie byli aresztowani za strajk, o ile nie zniszczyli własności firmy.

Nie wiem, czy to wystarczy, aby utrzymać pokój społeczny. Robotnicy szybko się uczą.

Rozmawiał Adam Leszczyński

*prof. Pun Ngai - socjolog, profesor Uniwersytetu Miejskiego w Hongkongu i Uniwersytetu Technicznego w Pekinie. Właśnie ukazała się u nas jej książka "Pracownice chińskich fabryk ", Oficyna Wydawnicza Bractwa Trojka, Poznań 2010

Źródło: Gazeta Wyborcza

Izrael oczyścił z odpowiedzialności winnych ataku na Flotyllę Wolności

Świat | Militaryzm | Tacy są politycy

Krwawy atak na konwój z pomocą humanitarną dla strefy Gazy w maju 2010 roku był legalny - uznali wczoraj izraelscy śledczy, oczyszczając w ten sposób rząd i wojsko z odpowiedzialności za abordaż, który kosztował życie 9 osób (obywateli tureckich).

Turcja, której obywatele zginęli w ataku, nie kryła swojego niezadowolenia z powyższych ustaleń. Tym bardziej, że pośmiertne badania wykonane przez Ankarę sugerują, że w ciałach zabitych znaleziono ponad 30 kul, a w przypadku jednego aktywisty stwierdzono, że został on czterokrotnie postrzelony w głowę.

Nieludzkie traktowanie za przeciek do Wikileaks

Świat | Represje | Tacy są politycy

Bez pościeli, rzeczy osobistych i możliwości poruszania się - tak wygląda wiezięnna codzienność 23-letniego analityka wywiadu Bradleya Manninga, podejrzanego o przekazanie tajnych danych portalowi Wikileaks. Organizacja Amnesty International oskarżyła władze USA o jego nieludzkie traktowanie. AI pisze w oświadczeniu, że amerykański żołnierz od lipca ubiegłego roku przez 23 godzinny dziennie jest przetrzymywany w celi, gdzie prawie nie ma możliwości poruszania się, nie dano mu poduszki ani prześcieradła, nie ma też żadnych rzeczy osobistych.

W ubiegłym tygodniu Amnesty zaapelowała do ministra obrony USA Roberta Gatesa o poprawę warunków przetrzymywania Manninga. Jak podkreśla organizacja, został on zaklasyfikowany jako więzień "zagrożony samobójstwem".

Tunezyjska rewolucja to dopiero początek

Świat | Protesty | Publicystyka | Strajk

Ben Ali, dyktator, który niegdyś terroryzował tunezyjskie społeczeństwo, w piątkowy wieczór 14-go stycznia został zmuszony do ucieczki z kraju. Będący szefem państwa od 23 lat kleptokrata¹ oraz dyktator, spędził w swoim samolocie 6 godzin, najpierw próbując znaleźć schronienie u swojego przyjaciela i poplecznika- Sarkozy’ego, następnie na Malcie, by w efekcie zostać przyjętym przez reakcyjną monarchię saudyjską.

W momencie pisania tego tekstu tunezyjska społeczność nadal nie uzyskała żadnych wymiernych efektów w swojej walce o wolność, również w kwestii dążeń klasy robotniczej o walkę z ubóstwem i bezrobociem, które wywołały końcem grudnia wybuch powstania w zubożałym regionie Bouzid Sidi. Wojskowe patrole na ulicach i reżimowi policjanci Ben Alego w dalszym ciągu szerzą terror. Nikt nie jest w stanie przewidzieć dalszego biegu zdarzeń- historia naszej klasy społecznej obfituje w akty zdrady i utracone nadzieje rewolucyjne, jednak obecna rewolta w Tunezji (jak i zajścia w całym regionie) stanowią z pewnością wydarzenie historyczne.

Włochy: Fiat znów wymusił gorsze warunki pracy strasząc przeniesieniem fabryk

Świat | Prawa pracownika

W dniu 13 stycznia, ponad 5 tys. pracowników fabryki Fiata w Turynie głosowało nad nową umową zbiorową, która drastycznie zwiększa liczbę godzin pracy, skraca przerwy i ogranicza prawo do działań protestacyjnych. Pracownicy byli szantażowani przeniesieniem produkcji w razie odrzucenia kontraktu. Związki zawodowe, choć początkowo protestowały przeciwko porozumieniom, w końcu je poparły.

Nowy kontrakt zakłada pracę na 18 zmian w tygodniu, zamiast systemu 10-zmianowego, który obowiązywał poprzednio. Wprowadzone zostały trzy zmiany dziennie, od poniedziałku rano do niedzieli rano. Choć tydzień pracy nadal oficjalnie wynosi 40 godzin tygodniowo, pracownicy mogą teraz być wzywani do 120 nadgodzin rocznie. Podczas każdej 8-godzinnej zmiany, pracownicy mają prawo jedynie do dwóch 10 minutowych przerw. Drastycznie też ograniczono urlopy chorobowe pod pretekstem "walki z niestawiennictwem w pracy”.

Podobny kontrakt został narzucony zeszłego lata pracownikom w Pomigliano, niedaleko Neapolu. Twierdzono wtedy, że ta umowa była "wyjątkiem”, koniecznym by przenieść z powrotem do Włoch produkcję Fiata Pandy. Pracownicy ugięli się wtedy i głosowali za nową umową. Co ciekawe, pracowników zakładu w Tychach, gdzie jest produkowana stara wersja Fiata Pandy, również zmuszono do zaakceptowania gorszych warunków pracy, grożąc zamknięciem zakładu i przeniesieniem produkcji.

Bułgaria: Jocka Palfreeman skarży się na słabe poparcie

Świat | Antyfaszyzm | Rasizm/Nacjonalizm

O sprawie Jocka Palfreemana pisaliśmy już kilka razy. W grudniu 2007 r., podczas walki w obronie Romów zaatakowanych przez bułgarskich nacjonalistów, Jock pchnął nożem dwóch atakujących. Jeden z nich zmarł, a drugi doznał poważnych obrażeń. Jock został skazany na 20 lat więzienia i wysoką grzywnę.

W październiku ub. r. miał miejsce Międzynarodowy Tydzień Solidarnościowy, który miał na celu nacisk na bułgarskie władze w celu pozytywnego rozpatrzenia apelacji. Protest w tej sprawie odbył się również w Ambasadzie Bułgarii w Warszawie.

Jednak Jock skarży się na słabe poparcie, zwłaszcza w Bułgarii. Doszło nawet do tego, że Federacja Anarchistyczna Bułgarii (FAB) wydała oświadczenie potępiające Jocka.

“Nasze stanowisko jest takie, że niezależnie od okoliczności, Jock zabił człowieka i ciężko ranił drugiego. Jest więc winny. Jego zbrodnia jest niewybaczalna. Zabity chłopak, Andrei Monov miał przyjaciół, którzy byli i są anarchistami i naszym zdaniem był on niewinny. [...]

Naziści w Bułgarii korzystają z tej sprawy dla swojej propagandy: „anarchiści z zagranicy przyjeżdżają do Bułgarii by brutalnie mordować”. Tak więc uważamy, że każdy wyraz solidarności z zabójcą jest hańbą dla zasad wolności! Wzywamy wszystkich do powstrzymania się od uczestnictwa w prowokacyjnej akcji solidarnościowej, która będzie miała miejsce w Atenach.”

Więcej na forum Anarchist Black Cat | Nekrolog zabitego faszysty na stronie anarchistycznej

Jak się dowiadujemy od osoby korespondującej z Jockiem, było dla niego szokiem, że miejscowi anarchiści wspierają rasistów. Osoby lepiej znające sytuację nie dziwią się temu, gdyż wiedzą o klimacie tolerancji wobec współpracy z nacjonalistami i rasistami.

Albania: Trzech demonstrantów zabitych przez policję do tłumienia zamieszek

Świat | Protesty | Represje

Policja do tłumienia zamieszek zabiła przynajmniej trzy osoby podczas starć z 20 tys. tłumem demonstrantów, który zebrał się pod siedzibą premiera w Tiranie. Zabici zostali zastrzeleni z broni palnej - jedna osoba od strzału w głowę, dwie w klatkę piersiową.

Do starć z policją doszło, gdy grupa protestujących została oddzielona od głównej demonstracji. Bardziej radykalni demonstranci zaczęli obrzucać policję kamieniami i podpalać radiowozy.

Więcej informacji i film na stronie BBC.

Kanał XML