Tacy są politycy

Lepper, BMW i 470 tys zl

Tacy są politycy

Prawie 470 tys. kilometrów w trakcie 12 miesięcy swojego urzędowania wyjeździł służbowymi samochodami były wicepremier Andrzej Lepper.

Podatnicy za jego podróże zapłacili blisko 280 tys. zł, podlicza "Super Express"

Gazeta dotarła do zestawienia wydatków na paliwo szefa rządu i wicepremierów w okresie rządów koalicji PiS-Samoobrona-LPR. Obejmuje ono okres od lipca 2006 do października 2007.

Były poseł podejrzany o przemyt papierosów.

Tacy są politycy

Były poseł Samoobrony Piotr Misztal został nagrany przez policję podczas podejrzanej rozmowy telefonicznej z Waldemarem B., ps. Preslej, biznesmenem związanym z grupą pruszkowską - dowiedział się "Wprost".
Obaj panowie dyskutowali na temat problemów z przejechaniem przez granice ciężarówki z transportem papierosów.

Raport "Fałszywe Pozory": Policzono kłamstwa adminstracji USA

Świat | Tacy są politycy

Przed inwazją na Irak George W. Bush i jego administracja ponad 900 razy wypowiadali fałszywe stwierdzenia na temat zagrożeń ze strony reżimu Saddama Husajna - wynika z raportu waszyngtońskiej organizacji Center for Public Integrity.

"Niemal pięć lat po amerykańskiej inwazji na Irak wyczerpujące badania archiwów wykazały, że deklaracje te były częścią zorganizowanej kampanii, która sprowokowała opinię publiczną i w efekcie doprowadziła kraj do wojny wywołanej przez fałszywe preteksty" - napisano w raporcie.

Center for Public Integrity zanalizowała 935 wypowiedzi ośmiu najważniejszych osób w państwie, w tym samego Busha, Condoleezzy Rice, Dicka Cheneya i Colina Powella. Autorzy raportu policzyli, że na dwa lata przed inwazją prezydent Bush 232 razy mówił publicznie o istnieniu w Iraku broni masowego rażenia, a 28 razy wypowiadał się na temat związków tego kraju z Al-Kaidą. Drugie miejsce przypadło Powellowi, który ma na koncie 244 fałszywe stwierdzenia na pierwszy z tych tematów i 10 na drugi.

Jeden z najbardziej spektakularnych komentarzy padł z ust Condoleezzy Rice, która we wrześniu 2002 roku powiedziała w wywiadzie dla CNN, że USA nie powinny czekać na dowody w sprawie potencjału nuklearnego Iraku. "Nie chcemy, by tym dowodem okazał się atomowy grzyb" - mówiła Rice.

Kanada usuwa USA i Izrael z listy państw stosujących tortury

Świat | Militaryzm | Tacy są politycy

Kanadyjski rząd w wyniku nacisków dyplomatycznych usunął Stany Zjednoczone i Izrael z listy państw, w których więźniowie są torturowani. Kanadyjski Minister Spraw Zagranicznych oświadczył, że oba państwa zostały umieszczone na liście zawierającej m.in. Syrię, Chiny, Iran i Afganistan przez przypadek.

W dokumencie, który włączał USA na listę państw stosujących tortury była mowa o łamaniu praw człowieka w więzieniu Guantanamo i technikach przesłuchań zawierających m.in. „wymuszanie nagości, izolacja i pozbawianie snu.” Kanadyjskie Amnesty International oświadczyło, że jest rozczarowane przez zmianę stanowiska rządu. „Kiedy pojawia się problem taki jak tortury, podstawową troską rządu nie powinni być krępujący sojusznicy.” - powiedział sekretarz generalny AI w Kanadzie, Alex Neve.

AlterKino.org: Stawiamy na kryzys - czyli gra politycznego populizmu

Świat | Tacy są politycy | Wideo

Więcej niż fikcja - Stawiamy na kryzys
Dla bohaterów dokumentu Rachel Boynton polityka jest przede wszystkim grą. Kandydat na prezydenta Boliwii pragnie stołka, jego konsultanci pożądają władzy, a prezydenckie zaplecze pieniędzy i splendoru. Nikt nie ma problemu z przykrawaniem wizerunku kandydata do oczekiwań wyborców.

Dokument pokazuje, że dla niektórych marketing i kreowanie wizerunku może być prawdziwą pasją, taką samą jaką dla innych są skoki spadochronowe czy gra w kasynie. Konsultanci spod znaku "Greenberg Carville Shrum" to właśnie faceci od takiej brudnej roboty. Objechali kawał świata, prowadząc kampanie prezydenckie i wspierając między innymi polskich polityków. Od lutego 2002 przez kilkanaście miesięcy pracowali oni dla starającego się o kolejną elekcję w karierze byłego prezydenta Boliwii, Gonzalo Sanchez de Lozady. Film przedstawia kampanię od kuchni. Dowiadujemy się więc, co to znaczy profesjonalna kampania i jak przebiega kreowanie wizerunku. Efekt umiejętnie poprowadzonej kampanii nie trwa jednak długo: prezydent szybko traci grunt pod nogami.

www.AlterKino.org

Żony górników w Warszawie

Kraj | Tacy są politycy

- To już nie jest PRL, żeby sprawy górnictwa załatwiać w Warszawie - powiedział Waldemar Pawlak.

Pawlak tłumaczył, dlaczego nie spotkał się z żonami górników. - Nie możemy dopuścić do sytuacji, że ten kto głośniej krzyczy dostaje więcej. - Niech związkowcy nie zasłaniają się kobietami - dodał Pawlak.

Do Warszawy przyjechała dziś grupa kilkudziesięciu żon górników. Wręczyły przedstawicielce ministerstwa petycję, w której opisana jest sytuacja w zakładzie. Petycja była sygnowana przez związkowców z Sierpnia '80 i Kadry. W petycji piszą "Dziś Ministerstwo Gospodarki umywa ręce od roli, jaką odegrało w zablokowaniu porozumienia, stwierdzając, że kompetencje w tej sprawie ma zarząd."

Gdzie zniknęły pieniądze Pawlaka?

Kraj | Tacy są politycy

Jeszcze kilka lat temu Waldemar Pawlak był jednym z bardziej majętnych polityków. Dziś jest najuboższym członkiem gabinetu Donalda Tuska.

Pawlak posiada dwie rzeczy: 27- hektarowe gospodarstwo rolne we wsi Kamionka na Mazowszu oraz sześcioletnią Skodę Fabię. Pawlak nie ma niczego innego - nieruchomości czy choćby złotówki oszczędności.

Lament posłów na brak podwyżek!

Kraj | Tacy są politycy

Posłowie nie dostaną podwyżek. Senatorowie PO zgłoszą w tym tygodniu poprawkę, która wycofa zapisane w budżecie dodatkowe 2,5 tys. zł na prowadzenie biur poselskich. Co na to znaczna część polityków samej Platformy oraz opozycji?

- W jaki sposób mamy utrzymać biura w każdym powiecie - narzeka część posłów PO. Zamiary Platformy otwarcie krytykuje także opozycja. - Politycy PO wychodzą z takiego założenia jak Jerzy Urban, że rząd się sam wyżywi. Mają w ręku stanowiska rządowe, a w ten sposób chcą ograniczyć możliwości działania opozycji - komentuje Marek Suski z PiS. Argumentuje, że w górę poszły czynsze za lokale, koszty energii i telefonów. Zdają jednak sobie znakomicie sprawę, że w kwestii podwyżek nie mogą liczyć na współczucie opinii publicznej.

Posłowie dostają podwyżki

Kraj | Tacy są politycy

"Nie ma pieniędzy" na podwyżki dla nauczycieli, lekarzy, pielęgniarek czy innych pracowników, ale dla posłów - tak. Pensje parlamentarzystów będą od tego roku wyższe o 230 zł. Oprócz tego miesięczny ryczałt, jaki dostają na utrzymanie biura wzrośnie o 2,5 tys. zł. (!) do 12650 zł. Posłowie mają pełną dowolność w ustalaniu, na co wydają pieniądze, które otrzymują na prowadzenie biura.

Rządowa taksówka minister edukacji

Kraj | Tacy są politycy

Służbowa limuzyna co tydzień wozi Katarzynę Hall z Warszawy, gdzie pracuje, do domu w Sopocie. I z powrotem. Za kurs pani minister w obie strony co weekend podatnicy płacą ok. 1000 zł!

Pani minister, jak i pozostali szefowie resortów, ma swojego osobistego kierowcę i przysługuje jej samochód służbowy. Szofer Katarzyny Hall ma obowiązek odwieźć ją do domu. Ale koszty cotygodniowego kursowania samochodem służbowym niczym taksówką na trasie Warszawa-Sopot- Warszawa są porażające. Gdyby minister Hall wsiadła do pociągu InterCity, podróż w pierwszej klasie w obie strony kosztowałaby ją 252 zł.

Wenezuela: walka klas w socjalistycznym raju

Świat | Prawa pracownika | Protesty | Publicystyka | Tacy są politycy

Jaki ma sens walka o prawa pracownicze w kraju, gdzie władza sama daje ludowi wszystko? Ba, gdzie władza SAMA jest ludem? Pracownicy w Wenezueli zdają się mieć inne zdanie niż pragnący ich dobra sympatycy tzw. "Rewolucji Boliwariańskiej" rozsiani po całym świecie. W zeszłym roku, doszło do szeregu wystąpień pracowniczych w Wenezueli, które jasno pokazują, że pracownicy nie chcą dać się przekonać, że żyją w pracowniczym raju. W jednym Chavez i pro-amerykańska opozycja są zgodni: pracownicy mają pracować, a nie żądać podwyżek. Jak nie - mogą odejść.

W Australii jak w Chinach: Internet na cenzurowanym

Świat | Tacy są politycy

Nowy australijski rząd ogłosił, że jego kraj dołącza do państw, w których Internet jest poddany obowiązkowej cenzurze. Usprawiedliwieniem nowej polityki ma być to, że udostępniane przez poprzedni rząd wszystkim gospodarstwom domowym darmowe kopie programu Net Nanny nie dość chroniły dzieci.

Przywódcy Australijskiej Partii Pracy przed wyborami twierdzili, że cenzura nie będzie obowiązkowa, a dostęp do "czystego łącza" będzie tylko dla chętnych. We wczorajszym wystąpieniu prasowym minister telekomunikacji Stephen Conroy stwierdził, że cenzura będzie obowiązkowa, choć zainteresowani będą mogli uzyskać dostęp do niecenzurowanych łączy. Oczywiście w tym celu trzeba będzie złożyć odpowiednie podanie wraz z uzasadnieniem, dlaczego chcemy takiego dostępu do Internetu.

Platforma Obywatelska łamie kolejną obietnicę wyborczą - a czego się można było spodziewać?

Kraj | Blog | Tacy są politycy

Po złamaniu obietnic wyborczych Platformy Obywatelskiej dotyczących wprowadzenia podatku liniowego i szybkiego wycofania polskich wojsk z Iraku, rząd Platformy sprzeniewierza się wyborcom jeszcze raz: tym razem chodzi o pozostawienie abonamentu RTV, którego likwidacja była jednym z punktów kampanii wyborczej.

Jacy są politycy - wiadomo. Kto im uwierzył, ten głupi.

Część majątku Piskorskiego podchodzi z niejawnego źródła

Kraj | Tacy są politycy

Kontrolerzy skarbowi planują uznać część majątku Pawła Piskorskiego za pochodzącą z niejawnego źródła i obłożyć 75-proc. podatkiem. Kontrolerzy weryfikują informacje w zeznaniu podatkowym Piskorskiego za 2001 r.

Inspektorzy wykryli ponad 100 tysięcy złotych różnicy miedzy jego oficjalnie zadeklarowanym a rzeczywistym stanem majątkowym.

Inspektorzy już wielokrotnie kontrolowali majątek Piskorskiego. Kontrole zawsze potwierdzały prawidłowość jego oświadczeń majątkowych i zeznań podatkowych.

Pułapka budżetu partycypacyjnego – zarządzanie ubóstwem

Świat | Publicystyka | Tacy są politycy

Bezpośrednio po zwycięstwie Partii Pracowniczej w Brazylii w październiku 2003 r., dziennikarze największych dzienników finansowych napisali, że Luis Inacio (Lula) da Silva, wówczas kandydat na prezydenta, musi wykonać szereg kroków, by dotrzymać obietnic „fiskalnej odpowiedzialności” i umowy zawartej z Międzynarodowym Funduszem Walutowym w ramach 30 miliardowego pakietu „pomocy”. Redaktor „Financial Times” napisał:

“Pan da Silva musi działać szybko, by zdobyć reputację odpowiedzialności ekonomicznej. To oznacza właściwe decyzje przy obsadzie odpowiedzialnych stanowisk ekonomicznych, odłożenie w czasie obietnic zmian społecznych i skoncentrowanie się zamiast tego na jeszcze bardziej restrykcyjnej polityce fiskalnej [bardziej restrykcyjnej niż polityka poprzedniego rządu Cardoso], aż do momentu, gdy spadnie stosunek długów do PKB.
Kenneth Rogoff, wysoko postawiony ekonomista przy Międzynarodowym Funduszu Walutowym ostrzegł, że jak by na to nie spojrzeć, „reform strukturalnych w Brazylii, które muszą zostać zrealizowane przez rząd da Silvy, nie da się przeprowadzić bezboleśnie… Nie ma innego wyjścia, jeśli społeczność międzynarodowa ma zachować zaufanie do brazylijskiego systemu finansowego i jeśli ma on uniknąć całkowitej zapaści.”

I tu właśnie jest sedno problemu: jeśli Brazylia ma nadal spłacać uciążliwy dług wobec zagranicznych wierzycieli, będzie konieczne przeznaczenie na ten cel 3,6 miliarda Reali miesięcznie. Te pieniądze nie będą mogły być przeznaczone na finansowanie publicznej służby zdrowia (już i tak znajdującej się na krawędzi zapaści), szkół i płac dla pracowników sektora publicznego.

Obserwatorzy międzynarodowego kapitału finansowego – MFW i Bank Światowy – domagają się wciąż bardziej restrykcyjnej polityki finansowej. Co to mogłoby oznaczać dla pracowników sektora publicznego w Brazylii?
W liście napisanym do Luli przed wyborami, Federacja Pracowników w Brasilii podkreśliła, że nie jest możliwe pogodzenie potrzeb mas pracowników brazylijskich - którzy głosowali na Lulę i Partię Pracy, aby zakończyć 8 lat zaciskania pasa - z żądaniami MFW i BŚ. Pracownicy napisali, m.in.:

„W ciągu ostatnich 8 lat, nasze zarobki zostały zamrożone. Pilnie potrzebujemy podwyżki w wysokości 89,12% tylko po to, by utrzymać się na powierzchni. To żądanie zostało wysłane przez federację pracowników państwowych i miejskich do obecnego prezydenta Fernando Henrique Cardoso. Towarzyszyły temu żądania dotyczące m.in. zachowania parzystości pomiędzy czynnymi i emerytowanymi pracownikami sektora publicznego, stworzenie kontraktu ramowego dla wszystkich pracowników sektora publicznego w Brazylii, odbudowanie podstawowych usług społecznych, które zostały zniszczone w trakcie prywatyzacji i deregulacji, oraz uznanie 56 podstawowych praw pracowników sektora publicznego, które zostały zlikwidowane.

Pan Cardoso zignorował nasze żądania. Podpisał zamiast tego umowę z MFW dotyczącą spłaty długów, która będzie oznaczać drakoński plan dostosowania strukturalnego i który pozostawi Brazylię jeszcze bardziej zubożałą. Warunki dyktowane przez MFW oznaczają, że aby spłacić odsetki na długach z 2003 r. oznaczałoby wprowadzenie cięć budżetowych w wysokości dodatkowych 53 milionów Reali.

W bieżącej sytuacji, kiedy Brazylia jest grabiona, a jej mieszkańcy wykrwawiają się na śmierć, nawet wypłata naszych bieżących wynagrodzeń i świadczeń emerytalnych stoi pod znakiem zapytania.

Towarzyszu Lula. Jesteśmy przekonani, że teraz nadszedł moment, żeby zmienić kurs. Teraz albo nigdy. Właśnie dla tej chwili stworzono Partię Pracowników 23 lata temu i dla osiągnięcia tego celu rozwinęła się w masową partię brazylijskiej klasy pracującej. Dziś, miliony pracujących i wyzyskiwanych ludzi wspierają Pana kandydaturę, ponieważ widzą w zwycięstwie Pana i Partii Pracowników możliwość kroczenia do godnej przyszłości dla młodzieży i dla tych, którzy zarabiają na swoje utrzymanie. Widzą możliwość zbudowania podstaw do stworzenia prawdziwie demokratycznego i suwerennego kraju, gdzie to lud – a nie MFW – określa naszą przyszłość.”

Na swoim pierwszym przemówieniu po wygranych wyborach, Lula przyrzekał szybkie działania, aby zmniejszyć skalę zjawisk takich, jak niedożywienie i jednocześnie chciał uspokoić inwestorów, że zamierza prowadzić „umiarkowaną” i „odpowiedzialną” politykę ekonomiczną.

Lula powiedział: “Nawet z restrykcjami budżetowymi jesteśmy przekonani, że będzie możliwe od pierwszego dnia rozpoczęcie energicznych działań w dziedzinie socjalnej.” Lula wskazał na przykład samorządów w rękach Partii Pracowników w brazylijskich miastach i regionach, aby udowodnić, że odpowiedzialność fiskalna i „kreatywność socjalna” mogą iść ramię w ramie, aby zaspokoić aspiracje „ogółu brazylijskiego społeczeństwa”.

Co oznaczała “kreatywność socjalna” w Porto Alegre

Idea wprowadzenia odpowiedzialności fiskalnej jednocześnie z “kreatywnością społeczną” od dawna była lansowana przez pewne skrzydło wewnątrz Partii Pracowników.

W Porto Alegre i w całym stanie Rio Grande do Sul wprowadzono “kreatywne” ustawodawstwo, określane mianem “budżetu partycypacyjnego”. Władze Porto Alegre zdominowane przez Partię Pracowniczą pierwsze wprowadziły „budżet partycypacyjny” 13 lat temu, nazywając go „innowacyjną formą zarządzania”. Inne miasta i regiony, w których rządziła PP wkrótce poszły tą samą drogą.

Dziś, wiele osób, zarówno członków partii, jak i osób nie będących członkami PP wspiera ideę stworzenia „Paktu Społecznego” pomiędzy „podmiotami społeczeństwa obywatelskiego” po październikowym zwycięstwie wyborczym. Dla nich Porto Alegre, ze swoim „budżetem partycypacyjnym”, jest drogą naprzód.

Czym jest “budżet partycypacyjny” i dlaczego Bank Światowy nazwał władze miasta Porto Alegre „najlepszym uczniem” Banku Światowego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego?

Budżet Porto Alegre, tak jak w przypadku wszystkich miast w Brazylii jest częścią budżetu określonego przez rząd federalny. System budżetowy zakłada, że każdy region musi wpłacać swoją część funduszów na pokrycie długu zagranicznego przygniatającego Brazylię: 300 miliardów dolarów. Władze regionów określają z kolei część długu, która musi zostać spłacona przez władze miejskie poszczególnych miast znajdujących się w regionie. W ten sposób, wszystkie szczeble władz są bezpośrednio zaangażowane w spłacanie długu zagranicznego. Rząd federalny nie musi sam się martwić obsługą długu.

“Partycypacyjny” aspekt budżetów regionalnych i miejskich dotyczy tylko stosunkowo małej części całości budżetu. Nie może być mowy o podważaniu zasadności spłacania długu zagranicznego – choć jest to najpoważniejszy element budżetu. Spłata długu jest automatyczna i nigdy nie została podważona przez burmistrzów i gubernatorów należących do Partii Pracowników.

Co stanowi o “partycypacyjności” procesu? Otóż organizacje pozarządowe, stowarzyszenia, związki zawodowe mogą na równej stopie określać priorytety budżetowe tej części budżetu, która pozostała po spłaceniu długu. Innymi słowy, oczekuje się od nich, że pomogą „dystrybuować” niedobory budżetowe. Te organizacje stają się więc częścią procesu zarządzania ubóstwem. Dlatego działacze Partii Pracowników, którzy nie zgadzają się z tym modelem przezwali go „partycypacyjnym zaciskaniem pasa”.

Dla przykładu, dyskusja może się odbywać na temat tego, czy wyższym priorytetem jest naprawa kanalizacji, która regularnie ulega awariom, co ma śmiertelne konsekwencje w slumsach i ubogich dzielnicach, czy płacić urzędnikom państwowym, którzy czasem nie otrzymują pensji przez 4, 5 lub nawet 8 miesięcy? Czy należy zamknąć przychodnię, przez co pozbawi się tysięcy rodzin pracujących minimalnego dostępu do służby zdrowia, aby móc zbudować dopływ bieżącej wody? Czy należy dokonać odwrotnego wyboru?
Zaangażowanie różnych organizacji – a zwłaszcza związków zawodowych – do podejmowania tak upadlających wyborów powoduje, że te organizacje przestają bronić interesów własnych członków. Zamiast tego, stają się przekaźnikami polityki dyktowanej przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy.

“Najlepsza Aternatywa” Banku Światowego

Nic więc dziwnego, że Bank Światowy przetłumaczył, opublikował i rozprowadzał propagandowy podręcznik napisany przez byłego burmistrza Porto Alegre z ramienia Partii Pracowników, Tarso Genro i Urbitarana de Souza pod tytułem: “Budżet partycypacyjny: doświadczenie Porto Alegre”.
Z tego podręcznika Banku Światowego możemy np. się dowiedzieć, że w roku 2000, 140 miast w całej Brazylii (z czego 73 znajdywało się pod rządami Partii Pracowników, a 67 pod rządami centroprawicy) zaimplementowało „budżet partycypacyjny”.

Brazylijska prasa głównego nurtu poświęciła dużo uwagi “budżetowi partycypacyjnemu”. O Estado de Sao Paulo opublikowało w marcu 2001 r. wywiad na pierwszej stronie z administratorem Banku Światowego w Brazylii, Victorem Vergarą. W artykule podkreślono użyteczność „budżetu partycypacyjnego” w celu realizacji programu restrukturyzacji (SAP) prowadzonego przez Bank Światowy i Międzynarodowy Fundusz Walutowy.
W odpowiedzi na pytanie dziennikarza o to, jak Bank Światowy ocenia “budżet partycypacyjny”, Vergara odpowiedział: “To jedno z najbardziej pozytywnych i innowacyjnych doświadczeń w całej Ameryce Łacińskiej. To nowoczesna metoda zarządzania, która zwróciła uwagę wielu na tym kontynencie. Bank Światowy przetłumaczył na język Hiszpański książkę byłego burmistrza Porto Alegre Tarso Genro na ten temat. Rozprowadziliśmy już 2,5 tys. egzemplarzy książki w dziewięciu krajach Ameryki Łacińskiej.”

Na pytanie, dlaczego Bank Światowy patrzy na ten model w tak pozytywny sposób, Vergara odpowiedział: “to nowoczesna forma zarządzania, która zmienia demokrację przedstawicielską w demokrację uczestniczącą, w podejmowanie decyzji za pomocą konsensusu.”
Następnie, dziennikarz zapytał, czy ten model może być wprowadzany tylko przez “lewicowe” rządy. Vergara na to: „Wcale nie. Budżet partycypacyjny nie ma żadnych podstaw ideologicznych. To po prostu metoda podejmowania decyzji. Nikt nie twierdzi, że to model idealny, ale wydaje się, że nie ma lepszej alternatywy.”

Metoda “zapobiegania wybuchom społecznym”

Ta “metoda podejmowania decyzji” jest w istocie w pełni zgodna z polityką Banku Światowego. Od wielu lat, przewodniczący Banku Światowego James Wolfensohn ostrzegał, że w rezultacie wprowadzania reform i restrukturyzacji zalecanej przez Bank Światowy i MFW, „liczba konfliktów społecznych i wybuchów niezadowolenia nasila się, środowisko ulega dewastacji, a różnice pomiędzy biednymi, a bogatymi powiększają się” (cytat z przemówienia na zebraniu Rady Banku Światowego w Waszyngtonie we wrześniu 1999 r.).

Wolfensohn wielokrotnie doradzał, by zacząć współdziałać ze związkami zawodowymi i ruchami protestu społecznego, aby zapobiec takim wybuchom społecznym. Na spotkaniu z organizacjami pozarządowymi w Pradze we wrześniu 2000 r. Wolfensohn powiedział:

“Staramy się pośrednio zasugerować rządom poszczególnych krajów, że nie można narzucić planu rozwoju społecznościom i grupom ludzi, że należy przeprowadzić konsultacje i doprowadzić do tego by stali się oni właścicielami tego procesu. Nie powinniśmy tworzyć planów w Waszyngtonie, czy La Paz, ale powinniśmy zaprosić do udziału ludzi.”

Przewodniczący Banku Światowego powiedział jasno, że rola przeznaczona dla organizacji pozarządowych i ogólnie dla “społeczeństwa obywatelskiego” polega na “oddaniu głosu ludziom tak, aby mogli aktywnie uczestniczyć w określaniu, planowaniu i wykonywaniu projektów Banku Światowego i udzielanych pożyczek.”

W Światowym Raporcie Banku Światowego o Stanie Rozwoju na Świecie na lata 2000/2001 tak podsumowano strategię “Ataku na Biedę”: “Można ograniczać negatywne skutki społecznej fragmentacji dzięki tworzeniu formalnych i nieformalnych forów i kanalizowaniu energii poszczególnych grup w procesy polityczne, tak aby ta energia nie koncentrowała się na otwartym konflikcie”.

Budżet partycypacyjny odrzucony w wyborach

Starając się zdyskontować swój wizerunek jako burmistrza Porto Alegre, Tarso Genro kandydował w wyborach na gubernatora w regionie Rio Grande do Sul w październiku 2003.

Wyniki wyborów nie pasowały do wyników osiąganych przez Partię Pracowników w całej Brazylii. Wszędzie oprócz Rio Grande do Sul elektorat PP zwiększył się w porównaniu z poprzednimi latami. Ana, działaczka organizacji dzielnicowych w Porto Alegre i członkini PP wytłumaczyła w wywiadzie dla gazety O Trabalho dlaczego, jej zdaniem, doszło do fiaska kandydata PP na gubernatora:

“W całym regionie, Tarso Genro otrzymał 11% mniej głosów, niż jego oponent, Oliwio Dutra w wyborach w 1998 r. Jeśli weźmiemy pod uwagę samo Porto Alegre, jego wynik był o 16% niższy niż Dutry. Stało się to jednocześnie z wielkimi sukcesami wyborczymi PP w wielu miastach w całej Brazylii. W wyniku tego, Partia Pracowników prawdopodobnie straci stanowisko gubernatora. [Późniejsze wydarzenia potwierdziły przypuszczenia Any].”

Dziennikarz zapytał Anę, czy wdrażanie polityki „budżetu partycypacyjnego” miało coś wspólnego z utratą głosów. Ana odpowiedziała:

„Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Wystarczy zobaczyć, co się stało z Ubiratanem de Souzą, urzędnikiem odpowiedzialnym za sprawy budżetu w Porto Allegre i współautorem książki Banku Światowego o modelu Porto Alegre. De Souza starał się o mandat poselski pod hasłem „jestem kandydatem budżetu partycypacyjnego”. Gdziekolwiek się nie pojawił, w TV, radiu, na wiecach – nie mógł się powstrzymać od wysławiania swojego wkładu jako nadzorcy procesu nazywanego „budżetem partycypacyjnym”.
W październikowych wyborach De Souza otrzymał tylko 8 tys. głosów w całym regionie Rio Grande do Sul, a potrzebował przynajmniej 25 tys. aby zakwalifikować się do drugiej tury.”
Zapytana o to, czy na pewno porażka wyborcza była konsekwencją polityki „budżetu partycypacyjnego”, Ana odpowiedziała:

“Słuchaj, ludzie nie są głupi. Na początku wierzyliśmy w to, co mówili – że wreszcie będziemy mieli prawo głosu w określaniu priorytetów budżetowych. Byliśmy cierpliwi, zdając sobie sprawę, że nie wszystko może się zmienić z dnia na dzień. Ale stopniowo zaczęliśmy dostrzegać, że priorytety, które poddawaliśmy do rozważania i implementacji nadzorcom procesu „partycypacyjnego” nigdy nie były rozważane i wdrażane. Zawsze mówiono nam, że inni są w jeszcze gorszej sytuacji niż my i że nasze problemy „nie są priorytetami”. Powoli, zaczęliśmy sobie zdawać sprawę, z tego co działo się naprawdę. Zrozumieliśmy, że władze miejskie Partii Pracowników działające pod szyldem „partycypacyjnego” procesu sumiennie spłacały długi zagranicznym inwestorom – którzy nota bene nie zainwestowali nawet centa, by pomóc Brazylijczykom. Dlaczego bogaci i super-bogaci, którzy dorabiają się fortun spekulując naszymi zasobami mają otrzymywać spłaty, podczas gdy nam wiedzie się tak źle? Powiedziano nam, że kwestia długu nie może być poddana dyskusji. Jakw takiej sytuacji mówić o demokracji? Dowiedzieliśmy się, że władze PP dokładnie stosowały się do prawa Camata, które – zgodnie z wytycznymi MFW – wymaga, by płace pracowników sfery budżetowej nie przekraczały 60% budżetu. W Porto Allegre udało się „przebić” normy MFW obniżając tą sumę do 48% budżetu. To oznaczało masowe zwolnienia pracowników sfery budżetowej, a co za tym idzie masowe strajki nauczycieli i innych pracowników przeciwko twórcom systemu „budżetu partycypacyjnego”. Jednakże najważniejsze jest to, że zrozumieliśmy, że nasze najbardziej podstawowe potrzeby nie były zaspokajane i że w rzeczywistości sytuacja ulegała ciągłemu pogorszeniu. Ludzie zrozumieli, że „budżet partycypacyjny” był zwykłym oszustwem i nie chcieli mieć z tym nic więcej do czynienia.”

Ana opowiedziała też szczegółowo, jak okłamano organizację dzielnicową, której jest członkiem i o tym, jak pozamykano przychodnie w całej dzielnicy.

Brazylijczycy dali jasno do zrozumienia, że chcą prawdziwych zmian, a nie więcej zaciskania pasa przez „odpowiedzialną politykę fiskalną”. Dali też do zrozumienia, że nie dadzą się już tak łatwo nabrać na „kreatywną” i „innowacyjną” politykę społeczną opartą na „Paktach Społecznych” i „budżetach partycypacyjnych”. Zamiast tego, chcą, żeby rząd zerwał z MFW właśnie po to, by finansować programy społeczne, które są potrzebne, by Brazylia znów stanęła na nogi – wolna od dyktatu międzynarodowych korporacji i międzynarodowych instytucji globalnego kapitalizmu.

Joao Penha, luty 2003 r. tekst opublikowany w internetowym piśmie ZNET.

Kanał XML