Tacy są politycy

Wrocław: Kozanów znowu zaniedbany

Kraj | Tacy są politycy

Mieszkańcy wrocławskiego Kozanowa w tym roku zostali zalani kiedy Ślęza, dopływ odry tak jak przed 13 laty przerwała wał. Straty na szczęście były mniejsze, ale ucierpiały też nowe osiedla, zbudowane na terenach zalewowych po 1997 roku, w tym budynki socjalne.

To jednak nie koniec problemów - wraz z jesiennym załamaniem pogody, mieszkańcy Kozanowa zaczęli marznąć. Woda zalała bowiem kotłownię, a koszt jej naprawy miasto uznało za zbyt wysoki. Gmina postanowiła oszczędzić i dlatego w planie jest podłączenie osiedla do miejskiej sieci cieplnej dopiero w grudniu. Do tego czasu ponad 600 osób pozostanie bez ciepłej wody i z zimnymi kaloryferami.

Więcej pieniędzy z budżetu na partie polityczne

Kraj | Tacy są politycy

Polskie partie dostaną w tym roku z budżetu państwa ponad 114 mln zł. Jednak w przyszłym roku tak zwana subwencja będzie wyższa w sumie o 9 mln zł. Rząd ratuje finanse publiczne, coraz głębiej sięgając do kieszeni podatników. Sami politycy jednak nie stosują się do zasad, które głoszą - zauważa "Dziennik Gazeta Prawna".

Ministerstwo Finansów twierdzi, że waloryzację dotacji wymusza ustawa o partiach. Dzieje się tak, chociaż jeszcze 8 lat temu subwencja była trzy razy niższa.
Eksperci podkreślają, że w dobie kryzysu w wielu krajach rządy zdecydowały o utrzymaniu kwot przekazywanym partiom z budżetu na poziomie tegorocznym.

USA: Sędzia federalny ochrania zabójców z Guantanamo

Świat | Militaryzm | Tacy są politycy

 Lokalizacja Camp NO Sędzia federalny w USA odrzucił 29 września skargę rodzin dwóch więźniów Guantanamo, którzy zginęli w niewyjaśnionych okolicznościach w czerwcu 2006 r. Pentagon twierdził, że popełnili samobójstwo. Rodziny dwóch Jemeńczyków starały się o uznanie przed sądem zeznań żołnierzy służących w Guantanamo w czasie domniemanych „samobójstw”. Zeznania te poddają w wątpliwość oficjalną wersję podawaną przez władze wojskowe. W dniu zdarzenia zginęły trzy osoby, jednak tylko w sprawie dwóch z nich rodziny wytoczyły sprawę.

Dzień po zdarzeniu z 9 czerwca 2006, dowódca Guantanamo rozkazał wszystkim dziennikarzom opuszczenie bazy, a “samobójstwa” nazwał „aktem niesymetrycznego ataku na siły USA”.

Jednak zeznania świadków wskazują na to, że wersja wydarzeń podawana przez Pentagon jest fałszywa i że więźniowie zginęli w wyniku tortur w ośrodku nazywanym „Camp NO” (dlatego że żołnierze mieli odpowiadać „no” na pytanie, czy wiedzą o istnieniu takiego ośrodka). Jeden z żołnierzy, który zapisywał wszystkie pojazdy wjeżdżające i wyjeżdżające z bazy odnotował, że tego dnia samochód z trzema więźniami wyjechał w kierunku „Camp NO” i nie wrócił do bazy, a do szpitala.

Według oficera medycznego, więźniowie zostali uduszeni szmatami wepchniętymi w gardło i byli poważnie pobici. Żaden ze strażników nie widział również, by ciała "samobójców” zostały przewiezione z cel, w których mieli się rzekomo powiesić, do szpitala.

Szwajcaria: Nowa ksenofobiczna kampania SVP-UDC

Świat | Rasizm/Nacjonalizm | Tacy są politycy

Partia, która zasłynęła kampanią przeciwko czterem istniejącym minaretom w Szwajcarii tym razem rozpoczęła nową kampanię przeciwko...Włochom. Na plakacie, rozwieszonym przy granicy z południowym sąsiadem, można zobaczyć włoskich i rumuńskich pracowników, którzy “wykradają” szwajcarski ser.

Według szwajcarskich prawicowców, imigranci z południa przyczyniają się do utraty miejsc pracy dla “prawdziwych” szwajcarów i powodują wzrost przestępczości.

SVP posiada 58 z 200 miejsc w Szwajcarskiej Radzie Narodowej oraz 6 z 46 w Radzie Kantonów. Nie jest to pierwszy raz kiedy działania tej partii budzą spore kontrowersje.

Oprócz plakatów przeciwko Włochom i Rumunom oraz kampanii przeciwko minaretom, SVP “zasłynęła” z rasistowskich bilboardów pokazujących czarną owcę wykopywaną z nad flagi szwajcarskiej przez białe owce. Rok temu 26 letnia brazylijska prawniczka została ciężko pobita gdy wracała do domu po tym jak trzech sprawców usłyszało jak rozmawia po portugalsku przez komórkę. Na całym ciele ofiary napastnicy wyryli skrót SVP.

Islandia: protest przeciwko odpowiedzialnym za kryzys

Świat | Gospodarka | Protesty | Tacy są politycy

Przed islandzkim parlamentem w Reykjaviku zgromadziło się w nocy 8 tysięcy osób. Z garnkami w rękach, jajkami, przy ognisku protestowali przeciwko skutkom kryzysu finansowego, który prawie doprowadził do bankructwa ich kraj. Przed gmachem parlamentu zapłonęło wielkie ognisko. Manifestanci podsycali ogień okolicznymi ławkami. Obrzucili gmach parlamentu jajkami. Przez całą manifestację walili pokrywkami i chochlami w garnki.

Domagają się rozliczenia winnych. Twierdzą, że postawienie przed sądem byłego premiera Geira Haarda to za mało. Ci, którzy przyszli w nocy przed parlament uważają, że za kryzys odpowiada wielu finansistów i polityków, a przede wszystkim były szef rządu i prezes banku centralnego David Oddsson.

To już kolejna fala protestów, która przetacza się przez Islandię. W ubiegły piątek manifestanci obrzucili jajami premier Islandii Johannę Sigurdardottir.

Komisja Europejska chce karać rządy, które nie wdrożą antyspołecznej polityki

Kraj | Gospodarka | Tacy są politycy

Wraz z falą strajków i protestów przeciw cięciom socjalnym, które przetoczyły się w ostatnim tygodniu przez Hiszpanię, Belgię, Włochy Grecję, Komisja Europejska zaproponowała nowe środki, które mają wymusić posłuszeństwo rządów krajów znajdujących się w strefie Euro. Komisja zagroziła wielomiliardowymi grzywnami krajom takim jak Hiszpania i Irlandia, jeśli rządy tych krajów ustąpią z drogi cięć budżetowych.

Według planu Komisji, Ministerstwa Skarbu krajów należących do Strefy Euro mają złożyć pieniądze w Brukseli w centralnym depozycie. Pieniądze przepadną, jeżeli rządy nie będą w stanie przekonać władz Unii Europejskiej, że wykonały wystarczająco dużo, by wdrożyć cięcia socjalne. Dla Hiszpanii, ceną nieposłuszeństwa byłaby równowartość 2 miliardów euro (czyli 0,2% PKN), a dla Francji ceną byłoby 3,8 miliarda euro.

Rząd Niemiec ochoczo poparł te kroki, nazywając je drogą do „odpolitycznienia” cięć socjalnych. Jose Manuel Barroso, Przewodniczący Komisji, podkreślił, że rządom państw nie można zaufać, by chciały samodzielnie wykonywać niepopularne decyzje oszczędnościowe. „Decyzje podejmowane przez instytucje demokratyczne na świecie są – bardzo często – nieprawidłowe” – powiedział Barroso.

http://www.telegraph.co.uk/news/worldnews/europe/spain/8032851/Europe-on...

Widmo PO-PiS krąży nad Polską

Kraj | Publicystyka | Ruch anarchistyczny | Tacy są politycy

Pod względem realizowanej polityki PO nie różni się wiele od PiS – dla znawców tematu to oczywista oczywistość. W pewnych sprawach PiS poszedł nawet dalej niż PO (obniżenie podatków dla najbogatszych, likwidacja podatku spadkowego, podpisanie przez Lecha Kaczyńskiego ustawy antylokatorskiej itd.).

Taktyka realizowana przez PO-PiS, to polityka niebezpieczna właśnie z tego względu, że parę milionów ludzi daje się nabrać na propagandę, a nie zwraca wciąż uwagi na działania tych organizacji. Obie partie są de facto partiami sojuszniczymi, są jak bracia syjamscy. Jedna bez drugiej nie mogłaby istnieć. Obie nauczyły się dzielić elektorat żywiąc go strachem przed “tymi drugimi”. PO posługuje się wizją dyktatury Kaczyńskiego, wykorzystując przy tym wady jego charakteru, a nawet usterki urody, co jest zabiegiem dość prymitywnym. Dochodzi do tego, że wśród konserwatywnych zwolenników PO rozpuszczane są plotki, że Jarosław Kaczyński jest homoseksualistą, a żaden prawicowiec nie powinien głosować na “pedała”. Wszystkie chwyty w tej grze są jak widać dozwolone. Mało kto jednak zauważa, że PO rządzona jest przez Tuska równie dyktatorsko co PiS, każdy kto realnie zagrozi we władzy wodzowi, jest wycinany (jak ostatnio Schetyna). Tusk, gdyby miał przyzwolenie społeczne, sam chętnie by wprowadził dyktaturę, zdelegalizował związki zawodowe, a pracowników zapędził do “jeszcze bardziej wydajnej pracy na rzecz wzrostu PKB”. Zagrożenie dyktaturą ze strony PO jest więc podobne, jak ze strony PiS, więc różnicy wielkiej tu nie ma.

Na propagandę PO łatwo chwyta się otumaniona gawiedź z dużych miast, tzw. “wykształceni idioci”, których jedyna znajomość meandrów polityki i gospodarki polega na tym, że są “oczytani” Gazetą Wyborczą i “naoglądani” Faktami TVN. Oczywiście nie dziwię się tym, którzy głosują na PO z powodu swojego interesu klasowego. Dla zamożnych to zupełnie naturalne i z ich punktu widzenia rozsądne głosować na swoją partię, która dba o ich interesy. Jednak do wygrania wyborów nie wystarczą głosy 20 procent tych, którzy są wygrani w tym systemie. Do tego potrzeba wyżej wspomnianych “zaczadzonych” propagandą, którzy będą głosować nawet wbrew swojemu interesowi.

Wielu “oczytanych” wyborców PO, to naturalnie obecni, albo byli studenci, którzy nie mają własnego mieszkania, albo zadłużyli siebie i całą rodzinę na bajońską sumę na 30 lat i do końca swojego zawodowego życia będą niewolnikami banków, żeby mieć swój kąt. Często pracują w urągających człowieczeństwu warunkach, za pensję, która ledwo wystarcza na przeżycie. Albo pracują po butem wszechwładnego szefa, w wiecznym strachu, że szef się zdenerwuje i zwolni delikwenta. Pan doskonale wie, że ten piszczący wykształcony frajer pod jego butem, który naparza w klawiaturę przy komputerze, to jego niewolnik, bo spłaca kredyt mieszkaniowy i panicznie lęka się z tego powodu stracić pracę. Ten, który nie ma kredytu, też się boi spaść do poziomu wiecznie bezrobotnego absolwenta szkoły wyższej, których jest sporo. Od studiów mieszka w swego rodzaju komunie, po kilka osób w jednym mieszkaniu. Szans na założenie rodziny nie ma żadnej. Ale obaj codziennie wytrwale i bezkrytycznie chłoną GW, Politykę, Dziennik lub ich internetowe mutacje, które transmitują im do głów politykę niezgodną z ich interesem klasowym. Media te wmawiają im wbrew faktom, że są klasą średnią, przyszłością narodu, że tylko nieudacznicy nie mają porządnej pracy, że zabezpieczenia socjalne to przeżytek komuny, że Polska to zielona wyspa, a innym jest jeszcze gorzej itd. A nade wszystko media te wzmagają strach i pogardę względem “buraków z PiS”. Jak ci dorwą się do władzy, to Polska stanie się “pośmiewiskiem świata”, tak jakby “świat” bardzo interesowało co się dzieje w Polsce. Zaopatrzeni w taką wiedzę biegną grzecznie głosować na PO ze ślepej, nieodwzajemnionej miłości lub strachu.

Ale jest i druga strona tego medalu. Sojusznik PO, czyli PiS dba, aby nie stracić agresywnego wizerunku (podczas ostatnich wyborów sztab wyborczy złagodził Kaczyńskiemu wizerunek, ale tenże uznał, że był wtedy “otumaniony lekami po śmierci brata” i że został przez sztabowców wprowadzony w maliny, teraz zostali wycięci w PiS, aby więcej takiego “złagodzenia” już nie było). Dzięki temu zagospodarowuje swój elektorat także strachem przed “liberałami z PO”, którzy chcą wyprzedać Polskę Niemcom i Ruskim. PiS, w sojuszu z biurokracją NSZZ Solidarność, z którą są w towarzyskich związkach od lat, próbuje zagospodarować pokrzywdzonych przez obecny system. Oczywiście PiS, jak pisałem wyżej, realizuje tą samą politykę, co PO – czyli Polski tylko dla bogatych. Niemniej jednak propaganda skierowana jest do innej części elektoratu i stąd inny język jest wykorzystywany. PiS nie mówi biednym z małych miasteczek, że jest dobrze, bo ci nie są już tak zaczadzeni jak “młodzież PO” i w to po prostu nie uwierzą. Trzeba więc użyć innych forteli i haseł. Bardzo pomocny w tym celu jest nacjonalizm oraz religia, które odwracają uwagę ludzi od spraw doczesnych w kierunku abstrakcji.

PiS-owcy mówią, że interes narodowy jest najważniejszy i dlatego lepiej, żeby kapitał był w rękach polskich kapitalistów niż zagranicznych i skoro tak nie jest – mamy kryzys. PiS jest mistrzem również w przekręcaniu na swoją korzyść drugorzędnych dla przeciętnego człowieka wydarzeń, jak np. katastrofa w Smoleńsku i wmawianiu ludziom, że to co się stało jest ważniejsze niż to, że nie mają na chleb, leczenie czy mieszkanie. Bo czyż nasze marne problemy z przeżyciem do pierwszego nie giną w cieniu tak wielkiego wydarzenia jak “wymordowanie naszej elity”? A sugestie, że to był zamach rozpowszechniane są dość szeroko przez PiS-owców i usłużnych wobec nich dziennikarzy. Ludzie zamiast się buntować przeciwko realnym problemom, zajmują się szukaniem spisków i zdrad narodowych.

Dla nas, aktywistów, którzy próbują sprowadzić problemy z nieba na ziemię sytuacja jest wobec powyższego trudna, ale nie beznadziejna. Wielu aktywistów ma do czynienia z oboma przykładami fiksacji: “na PiS” i “na PO”, w zależności od tego w jakich środowiskach aktualnie działają. Jeśli chodzi o środowiska młodych wykształconych pracowników, to tu raczej dominuje propaganda PO-wska. Trzeba tłumaczyć każdemu z osobna, że nie ma co się łudzić, że wbije się do elity (statystyka niestety nie jest dla nich optymistyczna) i że robienie dobrze bogatym, nie służy biednym i średniozamożnym. Tutaj jest o tyle skomplikowana sytuacja, że wiele z tych osób utożsamiło swój interes z interesem klasowym bogatych. Są tego dwa powody: część “wykształciuchów” wierzy, że wkrótce dostanie świetnie płatną posadę i zamiast w Biedronce, czy w fabryce będzie kosić kasę jako top-menedżer w korporacji. Po co więc ma dbać o interes klasowy, skoro jego pozycja jest tylko tymczasowa? Drugi powód to neoliberalny mit utrwalany przez media, że jeśli bogatym jest lepiej, to bogactwo “skapuje” na dół w postaci większej liczby miejsc pracy. Nigdzie na świecie takiego cudu nikt nie zaobserwował, ale wiele osób w to wierzy, podobnie jak w wiele innych neoliberalnych bajek, które “na oko” wydają się mieć ręce i nogi (jak np. to, że jeśli obniżymy podatki bogatym to chętniej będą chcieli je płacić i tym samym większe będą przychody do budżetu).

Ze skrzywieniem “na PiS” mają do czynienia aktywiści, którzy działają wśród tych, którzy nie skończyli studiów, pochodzących z mniejszych miejscowości, albo mieszkańców biedniejszych dzielnic dużych miast oraz wśród ludzi starszych. Tu o tyle sytuacja jest łatwiejsza, że ci ludzie zwykle wiedzą, że sytuacja jest tragiczna i że bogaci nie chcą dobrze dla wszystkich. Na tę podstawową świadomość klasową PiS (razem z klerem) próbują jednak nałożyć “nakładkę” nacjonalistyczno-religijną, która jak pisałem wyżej odciągnie ich myślenie i działania od prawdziwych przyczyn w kierunku urojeń. Winny nie jest system jako taki, ale nieodpowiedni ludzie, którzy aktualnie rządzą, ponieważ albo są agentami Ruskich, czy Niemców, albo służb specjalnych, albo komunistami itd. Trzeba ich wymienić na prawdziwych Polaków-katolików i będzie dobrze.

PiS nie proponuje żadnych sensownych rozwiązań dla biednych i średniozamożnych. Wystarczy posłuchać ich konferencji prasowych, skupiają się wyłącznie na krytyce PO, ale nie przedstawiają żadnych alternatyw – bo ich nie mają. Czasem rzucą becikowym, co w kontekście ogromu potrzeb ludzi jest śmieszne. PiS także powiązany jest z biznesem, ale innego rodzaju niż PO. Np. lansowane przez PiS SKOK-i (Spółdzielcze Kasy Oszczędnościowo-Kredytowe), jako alternatywa dla złodziejskich banków, wynika nie z przyczyn ideowych, albo dlatego, że SKOK-i robią dobrze ludziom, ale z powiązań biznesowych. Wiele osób, które miało z niektórymi SKOK-ami do czynienia uważa je za często jeszcze bardziej złodziejskie organizacje finansowe niż banki. Znam takie przypadki, które niewiele różnią się od polityk osławionego Providenta. Ale dla PiS są dobre, bo to “polski kapitał”, co z tego że wyrwany z gardła różnymi sztuczkami biednym za namową aparatczyków PiS i kleru. Nie ma dobrego kapitalizmu, wszystko jedno czy polskiego, czy niemieckiego.

Co wobec tego robić? Doświadczenie ostatnich lat pokazuje, że jedyną dla nas drogą jest po prostu bycie z tymi ludźmi. I to nie zaczynając od mądrych wykładów filozoficznych, co Bakunin sądził na temat państwa, ale działając w konkretnych sprawach pracowniczych czy lokatorskich. Ludzie często trafiają w szpony tej czy innej mafii politycznej (wszystko jedno czy nazywa się PO, PiS, czy PPP) dlatego, że nie widzą alternatywy. Nikt do nich przez lata nie wychodził z żadną propozycją. Nie należy spodziewać się też, że z dnia na dzień wyparują im te czy inne mity z głów, wtłaczane przez lata w szkole, kościele, mediach. Trzeba mieć wiele cierpliwości dla ludzi współpracując z nimi. Ale praktyka pokazuje, że w końcu ludzie się przekonują kto działa wspólnie z nimi na rzecz ich dobra, a kto tylko chce się dorwać do kasy i stołków. Ludzie widzą, np. jak warszawscy PiS-owcy próbują przypisać sobie dorobek organizacji lokatorskich. Np. jeden z kandydatów PiS napisał w swoich materiałach propagandowych, jakoby rzekomo “załatwił kilkaset spraw lokatorskich”, gdy tymczasem jego “załatwienie” polegało na tym, że odsyłał ludzi do Komitetu Obrony Lokatorów, który faktycznie te sprawy rozwiązywał. Ludzie mogą być otumanieni, ale nie są na tyle głupi, żeby nie wiedzieć kto naprawdę dla nich coś zrobił konkretnego.

Rządy w USA i Europie chcą większej kontroli nad internetem

Świat | Tacy są politycy | Technika

W Europie jest to propozycja włoskich prokuratorów, którzy namawiają swoich kolegów z innych państw do międzynarodowego nacisku na właściciela Skype'a. Teraz firma odmawia policji i nie pozwala na podsłuchiwanie rozmów swoich użytkowników. Prokurator Maurizio de Lucia zaapelował o uchwalenie międzynarodowego prawa, które zobowiąże właściciela Skype'a do udostępnienia policjom z całego świata swoich baz danych i algorytmów.

Tymczasem w USA służby rządowe będą miały możliwość kontroli użytkowników portali społecznościowych, i komunikatorów takich jak Skype. Biały Dom pracuje nad ustawą, która im to umożliwi. FBI mówi wprost o prawnym "usankcjonowaniu przechwytywaniu informacji" Projekt zgodnie krytykują organizacje wolności słowa.
Jak widać nasz rząd chce iść w ślady Zjednoczonych Emiratów Arabskich, które uznały, że prywatność musi być ściśle kontrolowana, a jej narzędzia nie mogą się znajdować tylko w rękach cywili - pisze "The Epoch Times".

The CTC once again betrays Cuban workers

English | Gospodarka | Ruch anarchistyczny | Tacy są politycy

// Joint Communiqué MLC-GALSIC (Cuban Libertarian Movement – Support Group for Libertarians and Independent Sindicalists of Cuba)

On September 13, the newspaper Granma, official voice of the Cuban Communist Party published a communiqué (1) by the Central de Trabajadores de Cuba (CTC - Cuba’s only union) in which the official labor union announces, justifies and defends the labor adjustment measures the Cuban government has implemented, “following the process of modernizing the economic model and the projections for the economy for the 2011-2015 period” which foresees for the coming year “a reduction of over 500,000 workers from the state sector and their transfer to the private sector”.

The reply (not by chance) of Fidel Castro to an American journalist’s question, admitting that “the Cuban model doesn’t work, even in Cuba” and the shameful and cynical pronouncement by the CTC announcing, justifying and defending the firing of half a million Cuban workers – a measure decided unilaterally by the government of President-General Raúl Castro – clearly show that the Castro brothers are saying goodbye to socialism but not to power, and that in order to continue in power they are ready to implement an economic policy of naked capitalism.

Sejm ogranicza wysokość rent

Świat | Gospodarka | Tacy są politycy

Od nowego roku renty mają zależeć od kapitału zgromadzonego na emeryturę, co oznacza, że mogą być niższe. Szczególnie dla osób zarabiających poniżej średniej krajowej - zaznacza gazeta.

Z wyliczeń "DGP" wynika, że np. osoba otrzymująca 70 proc. przeciętnego wynagrodzenia, która przepracowała 20 lat, w razie utraty zdrowia może obecnie liczyć na rentę w wysokości 1,2 tys. zł. Po zmianach natomiast otrzyma 700 - 800 zł. (PAP)

Sejm ogranicza wysokość rent

Kraj | Tacy są politycy

Od nowego roku renty mają zależeć od kapitału zgromadzonego na emeryturę , co oznacza, że mogą być niższe. Szczególnie dla osób zarabiających poniżej średniej krajowej - zaznacza gazeta.

Z wyliczeń "DGP" wynika, że np. osoba otrzymująca 70 proc. przeciętnego wynagrodzenia, która przepracowała 20 lat, w razie utraty zdrowia może obecnie liczyć na rentę w wysokości 1,2 tys. zł. Po zmianach natomiast otrzyma 700 - 800 zł - informuje "Dziennik Gazeta Prawna" we wtorkowej publikacji. (PAP)

http://praca.gazetaprawna.pl/artykuly/452857,zmiany_w_rentach_zus_szykuj...

Gomułka, Rybiński i Bugaj - rząd oszukuje obywateli, deficyt wynosi 100 miliardów złotych

Kraj | Gospodarka | Tacy są politycy

Trzej ekonomiści Krzysztof Rybiński (Ernst & Young), Stanisław Gomułka (Business Center Club, wcześniej współautor "planu Balcerowicza") i Ryszard Bugaj (Państwowa Akademia Nauk, dawniej Unia Pracy) w rozmowie z wprost24 zgodnie stwierdzili, że rząd ukrywa faktyczny wymiar deficytu budżetowego przez zabiegi księgowe. Według oficjalnych danych deficyt budżetowy wynosi 48 miliardów złotych, jednak ogromna część zadłużenia, jak zauważają ekonomiści, przenoszona jest na agendy podległe rządowi np. samorządy, które nie otrzymują pieniędzy na wypłaty dla nauczycieli, więc muszą zadłużać się na własną rękę, Krajowy Fundusz Drogowy jest zadłużony na miliardowe kwoty na zasadach komercyjnych itd.

Jak zgodnie szacują ekonomiści faktyczny deficyt pieniędzy państwa wynosi około 100 miliardów złotych rocznie. Obecnie dług publiczny Polski wynosi już 740 miliardów złotych, a koszty jego obsługi są większe niż utrzymania wojska, policji i straży pożarnej łącznie.

Jak zauważają rozmówcy wprost24 przy takiej skali zadłużenia zapowiadane podniesienie VAT-u, które przyniesie budżetowi zaledwie 5 miliardów rocznie jest mocno przecenianym środkiem zaradczym. Ekonomiści strasząc kryzysem "na miarę Grecji lub Argentyny" domagają się cięć w wydatkach państwa. Piotr Bugaj zauważył również, że więcej państwo zyskałoby na podwyżce podatku dochodowego dla najbogatszych niż VAT-u.

Reprywatyzacja „po warszawsku”

Lokatorzy | Publicystyka | Tacy są politycy

Niniejszy raport pozwoli zburzyć groteskowy obraz, iż reprywatyzacja w Warszawie polega na zwracaniu prawowitym właścicielom bezprawnie odebranego im przez władze mienia w ramach realizacji świętego prawa własności.

W poniższym tekście wykorzystano fragmenty raportu o warszawskiej reprywatyzacji, umieszczonego na witrynie Strony Społecznej

Teoretyczne podstawy reprywatyzacji

Na podstawie tzw. „Dekretu Bieruta”, czyli dekretu z dnia 26.10.1945 r. o własności i użytkowaniu gruntów na obszarze m. st. Warszawy (Dz. U. nr 50 poz. 279) (zwany dalej „dekretem warszawskim” lub „dekretem”) wszystkie grunty warszawskie (art. 1) przeszły z dniem wejścia w życie dekretu na własność gminy m st. Warszawy.

Po zlikwidowaniu gmin grunty warszawskie przeszły na własność państwa, później wraz z przywróceniem gmin wróciły do gmin; zatem od wejścia dekretu warszawskiego do dnia dzisiejszego grunty warszawskie są własnością publiczną. Dekret wciąż obowiązuje. Budynki wybudowane na gruntach warszawskich po wejście dekretu w życie stawały się z chwilą ich wzniesienia – bez względu na to kto je wznosił – własnością właściciela gruntów, czyli gminy - zgodnie z zasadą prawa cywilnego, iż wszystko, co zostaje wzniesione na gruncie staje się własnością właściciela gruntu (superficies solo cedit).

Jednak jeżeli przedwojenny właściciel lub jego następcy prawni będący w posiadaniu gruntu zabudowanego budynkiem w chwili wejścia dekretu w życie, złożyli w trybie i terminie określonym w dekrecie wniosek o przyznanie im na uwłaszczonym gruncie prawa wieczystej dzierżawy - zachowywali prawo własności budynków posadowionych na gruncie objętym taką decyzją (art. 5 dekretu).

Tak więc spadkobiercy właścicieli budynków które istniały w dniu wejścia w życie dekretu, którzy złożyli tzw. „wnioski dekretowe” w przewidzianym terminie – mogą otrzymać zwrot nieruchomości.

Teraz przyjrzyjmy się, jak to wygląda w praktyce.

1. Komu oddają?

Beneficjentami reprywatyzacji nie są zazwyczaj realni spadkobiercy właścicieli. Nagminnym problemem reprywatyzacji warszawskiej stało się przekazywanie przez Gminę budynków osobom, które nie są uprawnione do ich otrzymania, ponieważ:

  • dokumenty, na podstawie których osoby te weszły w prawa dawnych właścicieli hipotecznych, są nierzetelne lub zwrot następuje wobec osób, które w ogóle nie wykazały swojego tytułu;
  • osoby, które uzyskują zwroty są następcami prawnymi osób, które nie były dawnymi właścicielami hipotecznymi;
  • osoby, które uzyskują zwroty nie mają interesu prawnego (nie mogą być stroną postępowania reprywatyzacyjnego) aby ubiegać się o zwrot, gdyż one lub ich następcy prawni zostali już zaspokojeni na podstawie tzw. umów indemnizacyjnych.
  • osoby uzyskujące zwrot nie są w stanie się wylegitymować wnioskiem dekretowym złożonym po wojnie w wymaganym terminie

Dokumenty, na podstawie których osoby te weszły w prawa dawnych właścicieli hipotecznych, są nierzetelne lub zwrot następuje wobec osób, które w ogóle nie wykazały swojego tytułu.

Znamienny przykład dotyczy dwóch kamienic przy ul. Nowy Świat 35 oraz Nowy Świat 64. Osoby, które uzyskały zwrot tych dwóch budynków, oparły się o stwierdzenia nabycia spadku, z zestawienia których wynika, iż dwukrotnie osoba zmarła w 1967 roku była dopuszczona do dziedziczenia - najpierw w 1978 roku, a następnie jeszcze w 1990 r. Konkludując -umarły dwukrotnie odziedziczył majątek.

Ta sytuacja nie wzbudziła podejrzeń Prezydenta m.st. Warszawy ani Burmistrza, którzy wydali decyzje reprywatyzacyjne i przekazali występującym o zwrot osobom majątek Gminy o wartości wielu milionów dolarów. Tymczasem samo zestawienie obydwu stwierdzeń nabycia spadku jednoznacznie pozwala stwierdzić, iż ta sama osoba stosownie do potrzeby chwili – raz w 1967 roku była martwa, innym razem jeszcze w 1978 roku oraz w 1990 r. żyła.

Podobnie bezprawny zwrot na rzecz osoby nieuprawnionej nastąpił w odniesieniu do kamienicy położonej przy ul. Nowy Świat 24, gdzie w ogóle oddano kamienicę bez zbadania tytułu prawnego jednego z wnioskodawców. Również osobom nieuprawnionym zwrócono kamienicę przy ul. Chmielnej 11 – pomimo prawomocnych wyroków sądów, ustalających, iż roszczenia dekretowe osobom tym nie przysługują.

Osoby, które uzyskują zwroty są następcami prawnymi osób, które nie były dawnymi właścicielami hipotecznymi

Nie każdy następca prawny, który uzyskuje zwrot kamienicy, jest następcą prawnym dawnych właścicieli hipotecznych. Zdarza się, iż zwrot uzyskują osoby, których poprzednicy prawni nie byli właścicielami, ale przysługiwały im inne prawa do nieruchomości – jak zarząd czy dzierżawa. Osoba o znikomej kulturze prawnej rozróżnia własność od zarządu lub dzierżawy. Trudno zatem zakładać, że nie rozróżniają tych pojęć pracownicy Miasta st. Warszawy odpowiedzialni za zwroty.

Zwrot następcom prawnym osób nieuprawnionych nastąpił w odniesieniu do kamienic przy ul. Nowy Świat 23/25 oraz ul. Nowy Świat 66.

Otóż kamienicę przy Nowym Świecie 23/25 otrzymał spadkobierca osoby, której nie przysługiwała własność gruntu ale dzierżawa wieczysta, która wygasła jeszcze w 1953 r.

Podobnie, w odniesieniu do kamienicy przy Nowym Świcie 66, zwrot otrzymali następcy prawni byłego zarządcy nieruchomości, który legitymował się jedynie wyrokiem sądu ustalającym, iż na skutek zawarcia umowy przedwstępnej może on starać się o uzyskanie prawa własności nieruchomości.

Osoby, które uzyskują zwroty nie mają interesu prawnego (nie mogą być stroną postępowania reprywatyzacyjnego) aby ubiegać się o zwrot, gdyż one lub ich następcy prawni zostali już zaspokojeni na podstawie tzw. umów indemnizacyjnych.

Pomiędzy Polską a rządami 12 innych państw w latach 1948-1971 w tym m.in. Republiką Francuską z dn. 19.03.1948 r., Zjednoczonym Królestwem Wielkiej Brytanii i Północnej Irlandii z dn. 11.11.1954 r. i innymi państwami zostało zawartych 12 umów indemnizacyjnych (odszkodowawczych). Rządy owych 12 państw przyjmowały określone w zawartych w umowach sumy pieniężne jako pełne zadośćuczynienie i zaspokojenie roszczeń swych obywateli oraz osób o statusie równoprawnym, przeciwko Rządowi Polski, z tytułu nacjonalizacji lub innego sposobu przejęcia przez Polskę własności, praw lub udziałów, w tym na skutek dekretu warszawskiego. Umowy dotyczyły osób będących obywatelami tych państw, nie wyłączając osób będących jednocześnie obywatelami polskimi. Objęcie danej osoby umową wyklucza możliwość występowania przez nią lub jej następców prawnych z jakimkolwiek roszczeniem związanym z nieruchomością, do której prawa rzeczowe utraciła.

W konsekwencji takiego rażącego zaniedbania przez władze Warszawy, następuje zwrot mienia osobom, których roszczenia po prostu nie istnieją, gdyż wygasły na skutek umów indemnizacyjnych. Używając kolokwializmu – osoby te najpierw wzięły odszkodowania, a następnie odzyskały mienie w naturze, za utratę którego otrzymały już wcześniej odszkodowanie. Zwykle są to osoby, które od wielu lat nie mają żadnych związków z Polską.

Jako przykład wskazać należy nieruchomości: Hoża 27a, Mokotowska 46a, Al. Jerozolimskie 47, Kredytowa 6, gdzie dawny właściciel jako obywatel holenderski i równocześnie polski – pobrał 300 tys. guldenów odszkodowania globalnego zryczałtowanego,

Osoby uzyskujące zwrot nie są w stanie wylegitymować się wnioskiem dekretowym złożonym po wojnie w wymaganym terminie

Zdarza się, że w postępowaniu reprywatyzacyjnym zostaje pozytywnie rozpatrzony wniosek, którego nie ma. Taki spektakularny przykład to kamienica przy ul. Brackiej 22, gdzie zwrot nastąpił pomimo braku wniosku dekretowego w aktach administracyjnych. Konkludując decyzja zwrotowa została rozpoznana
w wyniku wniosku, którego w aktach nie ma i nikt go nie widział.

Zauważyć także trzeba, iż w ogóle nie jest badana w postępowaniach reprywatyzacyjnych prawna przesłanka posiadania budynku przez dawnych właścicieli hipotecznych lub ich następców prawnych w chwili złożenia wniosków reprywatyzacyjnych. Tymczasem z szeregu materiałów wynika, iż osoby, które składały wnioski, nie były w posiadaniu budynków, a nawet nie znajdowały się na stałe w Warszawie. Tak np. w odniesieniu do kamienicy przy ul. Nowy Świat 35.

2. Co oddają?

Faktem powszechnie znanym jest, że Warszawa uległa znacznemu zniszczeniu w trakcie działań wojennych.

Przeczą temu ustalenia faktyczne przyjmowane w decyzjach reprywatyzacyjnych. W oparciu o decyzje reprywatyzacyjne wyłania się taki obraz Warszawy, iż miasto w ogóle nie było tknięte w czasie działań wojennych, zaś wszystkie budynki objęte zgodnie z treścią decyzji reprywatyzacyjnych działaniem dekretu, musiały istnieć w chwili jego wejścia w życie. Jest to oczywiście stan niezgodny z faktycznym, co obrazują zdjęcia lotnicze Warszawy. Obecnie każda osoba zainteresowana może podejrzeć stan zabudowy Warszawy po wojnie w oparciu o mapę zamieszczoną na stronie um.warszawa.pl ortofotomapa z 1945 roku.

O tym co budynkiem jest, a tym samym w jakich przypadkach można stosować przepisy dekretu, wypowiadał się wielokrotnie Sąd Najwyższy oraz inne sądy.

Wyrok SN – Izba Cywilna z dnia 9 czerwca 1964 r. I CR 135/63:

„Fundamenty oraz elementy rozpoczętej budowy parteru, nie stanowią budynku w rozumieniu dekretu z dnia 25 października 1945 r. o własności i użytkowaniu gruntów
na obszarze miasta stołecznego Warszawy, lecz część składową gruntu i z tego względu przeszły na własność Gminy miasta Warszawy z chwilą wejścia w życie powyższego
dekretu.”

Wyrok Sądu Wojewódzkiego w Warszawie z dnia 26 października 1992 r. IC 1655/91:

„Niesporne też było, że w dacie wejścia w życie dekretu z dnia 26 października 1945 roku nieruchomość nie była zabudowana, znajdujące się na niej fragmenty budynku
zniszczonego na skutek działań wojennych zostały uznane za przeznaczone do rozbiórki, przeszły więc także na własność Państwa /art. 6 dekretu/.[…]

Nietrafny jest argument powoda, iż budynek ten stanowi odrębną nieruchomość bowiem nie został objęty dekretem jako że w czasie jego wejścia w życie przedmiotowy grunt nie był zabudowany. Sporny budynek wzniesiony został pod rządami dekretu z dnia 11 października 1946 roku-prawo rzeczowe /Dz.U. nr 57 poz.319/. W myśl art. 9 tego dekretu część składowa rzeczy nie mogła być przedmiotem odrębnych praw rzeczowych, za wyjątkiem przypadków przewidzianych w ustawie.[…]

Sporny budynek w myśl art. 5 tego dekretu stanowił część składową nieruchomości. Nie dotyczy tego budynku art. 5 dekretu z dnia 26 października 1945 r. gdyż obejmował on jedynie budynki oraz inne przedmioty znajdujące się na gruntach przechodzących na własność gminy w dniu wejścia w życie dekretu.”

Powyższa wykładnia jest oczywiście cenna natomiast w gruncie rzeczy jest również oczywista -pojęcie budynku jest intuicyjne i nawet dla laika dość jasne jest, że porozrzucane cegły i elementy budynku pozostałe po jego zburzeniu, wypaleniu - nie stanowią budynku.

Następujące budynki zostały przekazane „spadkobiercom właścicieli” pomimo iż nie istniały w dniu wejścia w życie „Dekretu Bieruta”: Nowy Świat 35, Nowy Świat 64, Nowy Świat 66, Bracka 22, Chmielna 11, Belgijska 2, Nowy Świat 24.

Pomimo całkowitego zniszczenia ww. budynków w czasie wojny, wszystkie z nich – wybudowane na nowo – zostały zwrócone przez m.st. Warszawa rzekomym następcom prawnym, gdyż bezprawnie, wbrew istniejącym materiałom i dokumentom, urzędnicy wydając decyzje zwrotowe uznali je za istniejące w chwili wejścia w życie dekretu warszawskiego. Uznanie ich za zniszczone oznaczałoby niemożność dokonania ich zwrotu w trybie dekretu warszawskiego – gdyż dekret nie miałby do nich w ogóle zastosowania. Problem ten dotyczy większości zwracanych kamienic. Tylko nieliczne ze zwracanych budynków istniały na gruntach warszawskich po wojnie.

W stosunku do kamienicy przy ul. Nowy Świat 23/25 brak jest nawet ustaleń w decyzji zwrotowej, czy budynek istniał w chwili wejścia dekretu w życie.

Powyższe stawia Polskę w szczególnej sytuacji. Polska jest jedynym państwem europejskim, które rekompensuje wybranej grupie społecznej straty w jej majątku powstałe na skutek wojny!

Działanie to, poza jego bezprawnością w świetle obowiązujących przepisów prawa, narusza konstytucyjną zasadę równości obywateli wobec prawa. Przywilej taki spotyka bowiem jedynie pewną wąską grupę osób w miastach, natomiast nie obejmuje swym działaniem milionów osób, które utraciły mienie na skutek działań wojennych w całej Polsce.

3. Za ile oddają?

Abstrahując o kwestii zniszczenia budynków, powstaje problem kto budynek odbudował. Kwestia ta wpływa na zakres rozliczeń między Gminą, a osobami odzyskującymi budynek.

Praktyką stało się przyjmowanie w decyzjach zwrotowych, niezgodnie ze stanem faktycznym, ustalenia, iż budynek został odbudowany przez dawnych właścicieli. Dla pozoru przyjmowana jest tytułem nakładu jakaś symboliczna kwota np. za remont prześwitu bramowego etc.

Jako przykład można wskazać kamienicę przy ul. Nowy Świat 35 oraz 64. Z decyzji reprywatyzacyjnych wynika, iż kamienice te zostały odbudowane nakładem i staraniem właściciela. Równolegle istnieje pełna dokumentacja, potwierdzająca wzniesienie budynków w całości przez Biuro Odbudowy Stolicy z kredytów państwowych. Pomimo pism informacyjnych z odpowiednich archiwów potwierdzających ten stan, okoliczność ta została zignorowana w obydwu decyzjach zwrotowych, które wbrew stanowi faktycznemu przyjęły dokonanie odbudowy przez właściciela.

Skutkiem przyjęcia niezgodnie ze stanem faktycznym fikcji odbudowy przez właściciela, uznano w decyzjach zwrotowych rażąco zniżone nakłady poniesione przez gminę w odniesieniu do szeregu kamienic. Również w odniesieniu do nakładów przyznanych, ich wycena nie koresponduje w wielu przypadkach z wartością realną.

Wartość nakładów wg. decyzji zwrotowej poniesionych przez gminę/państwo:

Nowy Świat 35:
265.561 zł -nakłady na wybudowanie budynku oficyny prawej, obiektu 3 i 4-kondygnacyjnego, podpiwniczonego, wyposażonego w instalację elektryczną, wodnokanalizacyjną, centralnego ogrzewania, gazową i telefoniczną, z nakładów poniesionych ze środków publicznych na budowę całego frontu (począwszy od rozbiórki) wspomniano w decyzji o nieznacznych kwotach tytułem remontu prześwitu bramowego i wykonania nawierzchni kostki brukowej łącznie na kwotę 47.166,44 zł

Nowy Świat 23/25:
914.026,00 zł – nakłady na odbudowanie całego budynku

Nowy Świat 66:
92.911,73 zł – nakłady związane z remontem budynku i modernizację lokali użytkowych

Bracka 22:
463.829,39 zł – nakłady związane z remontami i nadbudową lokalu użytkowego

Konkludując, pomimo zniszczenia budynków w czasie wojny, osoby na które wydano decyzje reprywatyzacyjne dostały od Gminy wzniesione przez państwo budynki de facto bez rozliczenia realnych nakładów. Symboliczne kwoty ustalone w decyzjach zwrotowych nie korespondują nawet z kosztami budowy mieszkania, co dopiero ogromnych kamienic.

Powyższe nie powinno jednak dziwić, wobec zaniżonych wycen całych kamienic, przyjmowanych w decyzjach zwrotowych. Przedstawia to poniższa tabelka:

Wartość gruntu przyjęta w decyzji zwrotowej:

Nowy Świat 35:
778.000 zł. – działka o pow. 1000 m2

Chmielna 11:
386.080 zł – działka o pow. 380 m2

Nowy Świat 23/25:
301.301 zł -działka 473 m2

Nowy Świat 66:
982.284 zł -działka o pow. 276 m2

Dla porównania nieruchomość przy Chmielnej 1/3 była oferowana do sprzedaży w 2000 r. w cenie 2,7 milionów USD. Powyższe wartości wprost znajdują przełożenie w dochodach Gminy, ponieważ w oparciu o nie ustalany jest na zasadach procentowych czynsz symboliczny za użytkowanie wieczyste. Jego symboliczny charakter zgodnie z wolą ustawodawcy nie ma się jednak wyrażać w zaniżaniu rynkowej wartości nieruchomości do wymiarów symbolicznych – ale w symbolicznej wysokości procentowej w stosunku do wartości rynkowej nieruchomości.

Ponadto wskaźnik procentowy opłaty za użytkowanie wieczyste uzależniony jest od przeznaczenia budynku na cele mieszkaniowe lub inne. W przypadku pierwszym stosowana jest stawka preferencyjna. Pomimo że zwracane budynki w najlepszym przypadku w części są przeznaczone na cele mieszkaniowe, ustalana jest stawka niższa, niezgodna z faktycznym usługowym lub usługowo-mieszkalnym przeznaczeniem budynków - na szkodę Gminy.

Konkludując – błędne ustalenia faktyczne w decyzjach zwrotowych skutkują masowo:

  • zwracaniem budynków, które są własnością gminy, a nie dawnych właścicieli hipotecznych, gdyż wzniesiono je po wojnie;
  • poniechaniem dochodzenia przez gminę nakładów na rzecz wybudowania budynków ze środków publicznych;
  • zaniżaniem czynszów należnych gminie.

Również zauważyć należy, iż dawni właściciele masowo byli częstokroć zadłużeni wobec Państwa lub gminy, co znajdowało odzwierciedlenie w zabezpieczeniach w postaci hipotek na ich nieruchomościach. Hipoteki te albo nie są w ogóle bezprawnie i w niejasnych okolicznościach przepisywane przy zakładaniu nowych ksiąg wieczystych dla nieruchomości – albo pomimo ich stwierdzenia w decyzjach zwrotowych nie są dochodzone. Dla przykładu wskazać należy kamienice przy ul. Nowy Świat 35, Nowy Świat 64, Hoża 27a.

Sprawa rażących naruszeń prawa przy realizacji zwrotów kamienic w Warszawie osobom była wielokrotnie przedmiotem wystąpień do organów władz samorządowych mieszkańców Warszawy i działających w celu ochrony ich praw osób publicznych. Naruszenia te były nagłaśniane przez media.

Działania te spotykają się z całkowitą ignorancją i arogancją organów wykonawczych samorządu, które to organy lekceważą wszelkie wystąpienia, które mogłyby prowadzić do weryfikacji rażąco naruszających prawo decyzji zwrotowych. Lekceważenie to bądź polega na braku reakcji na słane pisma, bądź odsyłaniu zdawkowych i lakonicznych odpowiedzi zredagowanych z pozycji „mam władzę więc mogę”. Zasadnicza większość wystąpień ma charakter niemerytoryczny i sprowadza się do konkluzji, iż najemca nie jest stroną postępowań administracyjnych dotyczących reprywatyzacji. Tymczasem kwestia czy ktoś jest stroną w postępowaniu administracyjnym, czy nie, pozostaje bez związku z obowiązkiem organów administracji publicznej, w tym samorządowych, działania zgodnie z prawem, a gdy jest to konieczne - uruchamiania odpowiednich postępowań z urzędu w celu doprowadzenia do stanu zgodnego z prawem.

Okoliczność, iż najemcom odmawia się statusu strony w postępowaniu administracyjnym, nie zwalnia organów od podjęcia działań z urzędu tam, gdzie dochodzi do działania na szkodę Miasta.

Mamy nadzieję, iż niniejszy raport pozwoli zburzyć ten groteskowy obraz, iż reprywatyzacja w Warszawie polega na zwracaniu prawowitym właścicielom bezprawnie odebranego im przez władze mienia w ramach realizacji świętego prawa własności. Jak wykazano na wielu przypadkach (które stanowią jedynie „czubek góry lodowej”) „zreprywatyzowany” majątek ani nie był utracony na skutek działania Państwa, ani nie został zwrócony następcom prawnym dawnych właścicieli hipotecznych. Z reprywatyzacją proces ten miał to jedynie wspólnego, że majątek publiczny istotnie trafił do rąk prywatnych.

Niemcy: Zwolniony za uwagi o Żydach i muzułmanach

Świat | Rasizm/Nacjonalizm | Tacy są politycy

Thilo Sarrazin, który wywołał skandal swoimi kontrowersyjnymi tezami na temat Żydów i muzułmanów, został odwołany przez prezydenta Niemiec Christiana Wulffa z zarządu Bundesbanku. Sarrazin wydał książkę pod tytułem "Deutschland schafft sich ab" ("Niemcy likwidują się same"), w której zarzuca imigrantom z państw muzułmańskich, że tworzą "równoległe społeczeństwo" oraz przysparzają państwu więcej kosztów socjalnych, niż wart jest ich wkład w rozwój gospodarki.

Według niego, duża liczba niewykształconych imigrantów z państw muzułmańskich wpływa na obniżenie średniego poziomu inteligencji w niemieckim społeczeństwie. Sarrazin stwierdził również w jednym z wywiadów, że "wszyscy Żydzi mają pewien określony gen".

Kolejne "inwestycje" w Wałbrzychu.

Tacy są politycy

Po sowitych premiach dla dyrektorów spółek komunalnych, władze Wałbrzycha znalazły nowy cel publicznych wydatków. Na wjeździe do miasta od strony Wrocławia stanął tzw. "witacz" - podświetlany napis WAŁBRZYCH, otoczony skwerkiem. Władze miasta, w którym trudno doczekać się mieszkań socjalnych, przedszkoli prywatnych jest ponad 2 razy więcej niż publicznych, a stopa bezrobocia sięga prawie 20% wydały na tę inwestycję 400 tys. zł. Dla porównania, za kwotę 190 tysięcy w tym roku 300 wałbrzyskich dzieci wyjechało na 2-tygodniowe wakacje nad morzem.

Kanał XML