Zwolnienia

Browar Łomża zwalnia pracowników

Zwolnienia

Pomimo mediacji i rozmów kierownictwa łomżyńskiego browaru z przedstawicielami związków, spółka wręczyła wypowiedzenia szesnastu kobietom. Jako powód podano "restrukturyzację związaną z unowocześnieniem firmy". Zwalniane kobiety pracowały w browarze od kilkunastu do trzydziestu lat. Zaczynały od pracy na linii produkcyjnej, po czym przeniesiono je do magazynów, w których pakowały po kilka ton butelek dziennie.

Pracownice czują się oszukane, ponieważ zgodziły się na to, by zostać w firmie dłużej. Teraz mają je zastąpić maszyny. Dyrektor browaru Jerzy Zawistowski mówi, że ma to doprowadzić do redukcji kosztów. Nowe urządzenia muszą być obsługiwane przez fachowców z wykształceniem technicznym. Większość zwalnianych kobiet obawia się, że będzie im bardzo trudno znaleźć pracę z powodu swojego wieku. Wielu z nich niewiele brakuje do zasiłku przedemerytalnego.

Londyn: Blokada mostu westminsterskiego

Świat | Prawa pracownika | Protesty | Zwolnienia

Około 3000 osób blokowało wczoraj most westminsterski i okolice parlamentu w Londynie w proteście przeciwko planom prywatyzacji służby zdrowia i ustawie rządowej wprowadzającej cięcia i redukcję zatrudnienia w lecznictwie i opiece społecznej (tzw. Health and Social Care bill).

Chciaż politycy Partii Konserwatywnej zaprzeczają, że mają w planach stopniową prywatyzację służby zdrowia, to planowane cięcia wynoszą 20 miliardów funtów, zamykane szpitale i masową redukcję zatrudnienia. Blokada zwołana przez organizację UK Uncut przyciągnęła zarówno pracowników NHS jak również związkowców i pracowników innych branż.

Pracownik Nexteer Automotive Poland w Tychach zwolniony za czytanie związkowej gazety

Kraj | Prawa pracownika | Represje | Zwolnienia

Pracownik został pouczony przez szefa, że w firmie panuje zakaz czytania „takich rzeczy” i odmówił napisania w tej sprawie notatki służbowej. Kilkadziesiąt minut potem miał już w rękach wypowiedzenie.

Jak tłumaczą związkowcy, zwolniony pracownik uruchomił maszynę, którą obsługuje i w trakcie czekania aż się rozgrzeje zaczął przeglądać leżący obok tygodnik związkowy. Fakt, że w trakcie rozgrzewania maszyn załoga przegląda prasę nigdy wcześniej nie stanowił problemu dla kierownictwa.

Gdy spytał o powody zwolnienia dowiedział się, że ”chodzi o czytanie związkowej gazety” a chwilę późnej został wyprowadzony z miejsca pracy przez firmowych ochroniarzy.

Spowolnienie gospodarcze znów uderzy w najuboższych

Kraj | Gospodarka | Zwolnienia

Spowolnienie gospodarcze uderzy po kieszeni zwykłych obywateli. Ponad 200 tys. osób może stracić pracę, reszta powinna zapomnieć o podwyżkach pensji.

Jutro poznamy PKB za drugi kwartał. Ekonomiści niemal jednogłośnie twierdzą, że jego wzrost wyniesie jeszcze powyżej 4 proc., ale równie zgodnie mówią, że druga połowa roku będzie już zdecydowanie gorsza. W trzecim kwartale wzrost gospodarczy może wyhamować do 3,5 proc. A to przełoży się na wzrost bezrobocia, spadek wzrostu wynagrodzeń i zatrudnienia, a w konsekwencji na spadek konsumpcji. Tej ostatniej nie będą w stanie podtrzymać nawet kredyty, bo wciąż pozostaną drogie i trudno dostępne.

"Wyhamowanie wzrostu zamówień w przedsiębiorstwach powoduje, że sytuacja polskich firm staje się coraz trudniejsza, co widać już po lipcowym bezrobociu – wyniosło ok 12 proc. Jeżeli w szczycie prac sezonowych poziom bezrobocia praktycznie nie zmienił się, to należy się spodziewać, że w drugiej połowie tego roku i w przyszłym bezrobocie wzrośnie." – uważa Krzysztof Wołowicz, dyrektor departamentu analiz w TMS Brokers.

Argentyna: Firma Claro zwolniła pracowników, po tym jak związek domagał się wzrostu pensji

Świat | Prawa pracownika | Zwolnienia

3 czerwca, pracownicy biura Claro w Buenos Aires, którzy pracowali w kancelarii przyjmującej i rozsyłającej korespondencję, przyszli do pracy i zastali zamknięte biuro. Inni pracownicy firmy przyszli, aby wspierać swoich kolegów i domagać się wyjaśnienia. Pracowników wpuszczono tylko po to, by im wytłumaczyć, że są zwolnieni, ponieważ usługi pocztowe w firmie będzie wykonywać zewnętrzna firma outsourcingowa.

To jasne, że chodzi o represję związkowców. W firmie działają koledzy z anarchistycznego związku FORA, a kancelaria była jedynym działem firmy, w której działał związek. Niedawno, pracownicy zaczęli domagać się podwyżek.

FORA zapowiada akcje protestacyjne przeciw zwolnieniom oraz antyzwiązkowej polityce pracodawcy.

Włochy: Starcia z policją w portach w związku z redukcją zatrudnienia

Świat | Prawa pracownika | Protesty | Zwolnienia

Włoscy pracownicy portów starli się z policją podczas wielu protestów jakie miały miejsce po ogłoszeniu redukcji zatrudnienia. Redukcje zatrudnienia to część cięć zaplanowanych przez rząd Berlusconiego. Państwowa stocznia, Finantieri, narzuca cięcia w zatrudnieniu oraz zmiany na warunkach, które będą miały wpływ na jedną trzecią z dwóch i pół tysiąca pracowników. Związane będzie to z przymusem przejścia na wcześniejszą emeryturę, zredukowaną ilością godzin pracy oraz przeniesieniami. Związek zawodowy portowców poinformował, że spowoduje to zamknięcie historycznych stoczni w Sestri i Castellammare.

W odpowiedzi, pracownicy portów zorganizowali agresywne protesty w wielu miejscach, które przerodziły się w starcia z policją oraz właścicielami:

- Pracownicy starli się z policją przed biurami rządowymi w Sestri, północo-zachodnie przedmieścia Genui. Protestujący żądali spotkania z premierem.

- W Castellammare di Stabia, niedaleko Naples, pracownicy zablokowali i przetrzymywali urzędników - w tym burmistrza oraz szefa policji - w ich biurach przez całą noc. Lokalna prasa donosi, że budynek został zdewastowany przez protestujących, którzy obcięli głowę pobliskiemu posągowi Garibaldiego, włoskiej ikonie nacjonalizmu.

Sytuacja rehabilitacji na Poświęckiej we Wrocławiu

Kraj | Prawa pracownika | Publicystyka | Zwolnienia

Aktualna sytuacja na rehabilitacji jest taka z 30 rehabilitantów 5 rehabilitantów i 2 sanitariuszy (ostantnio była mowa o 4 rehabilitantach więcej wyjaśni się może po świętach - przyp. red.) ma zostać zwolnionych. Nikt nie wie kiedy i w jakiej formie. Do końca kwietnia ma się rozstrzygnąć sprawa rehabilitacji kto ma zostać zwolniony. Rehabilitanci czekają na spotkanie z Marią Dytko pełnomocnikiem ds pacjentów ,która jest tylko przekaźnikiem wiadomości z Kamińskiego.

Podstawowe pytanie brzmi dlaczego stworzono w styczniu 2011 Neurologie przyjmuje się ludzi po udarach wylewach ludzi coraz starszych i schorowanych a jednocześnie zapowiada się zwolnienia rehabilitantów i sanitariuszy.

Pacjentów wymagających fachowej rehabilitacji jest coraz więcej rehabilitantów ma być mniej, gdzie tu logika? Nie uspokajają nas zapowiedzi ,że się przyjmie innych i będziemy ćwiczyć, bo każdy rehabilitant czy sanitariusz musi mieć czas na zdobycie wiedzy dotyczącej naszych chorób. Każde zwolnienie rehabilitanta czy sanitariusza dla każdego z nas pacjentów oznacza automatyczne pogorszenie jakości rehabilitacji. A co za tym idzie naszego stanu zdrowia i w tym kontekście należy patrzeć na sytuacje rehabilitantów i sanitariuszy a przede wszystkim pacjentów.

Poza tym przyłączono szpital na zasadzie najpierw przyłączymy jak kukułcze jajo a potem zobaczymy co się da zrobić. Dyrekcja Naczelna szpitala nie zna w ogóle specyfiki szpitala rehabilitacyjnego i wszystkie ruchy wykonywane są po omacku, bez znajomości jego zadań.

My jako pacjenci, nie pozwolimy na to aby posunięcia ekonomiczne pogarszały jakość rehabilitacji a co za tym idzie pogorszenie się stanu zdrowia. Musicie Państwo Wiedzieć, że szpital po włączeniu w struktury szpitala wojewódzkiego zmienił swój profil przestano lub ograniczono przyjmowanie młodzieży szkolnej, która łączyła zabiegi i rehabilitacje z obowiązkiem szkolnym, a zaczęto przyjmować ludzi dorosłych starszych coraz bardziej schorowanych . Przeważnie ze schorzeniami neurologicznymi po wszczepieniu endoprotezy kolan czy bioder. Zapowiedzi zwolnienia rehabilitantów i sanitariuszy w przypadku gdy ludzie wymagają coraz bardziej fachowej rehabilitacji jest zbrodnią na zdrowiu pacjentów. Po za tym. Cały czas wmawiano pracownikom kłamliwie ,że jak się zrzekną np socjalnego to się uratuje zakład pracy i zdrowie Pacjentów. Tymczasem Celowo nie wiem czy z winy urzędu Marszałkowskiego organu właścicielskiego doprowadzano szpital do zaniedbania. Tak by z przyczyn ekonomicznych włączyć go w struktury szpitala wojewódzkiego. A teraz kosztem modernizacji szpitala wojewódzkiego niszczy się nadal ośrodek rehabilitacyjny na Poświeckiej nie mając żadnej koncepcji na rozwój tak potrzebnej Dolnemu Śląskowi i
Polsce placówki. Leczą się tu bowiem pacjenci z całej polski i taka krocząca likwidacja jaka ma miejsce obecnie będzie dramatem dla naprawdę wielu ludzi.

My pacjenci nie pozwolimy nigdy na to by przyczyny ekonomiczne krzywdziły pacjentów. Prosiłbym o włączenie się wszystkich środowisk w rzetelną kampanie informacyjną na temat rzeczywistej sytuacji informacyjnej na temat rzeczywistej sytuacji w dolnośląskiej służbie zdrowia. Po za tym należy wspomnieć ,że Jeżeli sanitariusze zostaną zwolnieni lub przeniesieni w struktury firmy Niro podobnie jak w szpitalu wojewódzkim to będzie to oznaczało ,że sanitariusz będzie robił tylko to za co zapłaci mu firma i nic po za tym . Co może zaprowadzić na przykład do zaniedbań pielęgnacyjnych i wydłużenia się procesu rehabilitacyjnego. Nie ma absolutnej zgody na zwolnienia jakiekolwiek personelu ze szpitala na Poświeckiej. Żądamy wprowadzenia menadżera umiejącego zarządzać takimi placówkami i rzeczywistych reform ,których koszty nie obciążały by pacjentów i pracowników . Wierzymy bowiem,że taka placówka jak szpital rehabilitacyjny na Poświeckiej może dać nadzieje na lepsze zdrowie jeszcze wielu ludziom . Pod warunkiem utrzymania obecnej kadry na stanowiska i docenienia jej naprawdę wielkiej fachowości. Jako pacjenci nie wyrażamy swojej zgody na kroczące zniszczenie tego szpitala.

długoletni pacjent
stale się rehabilitujący w szpitalu na Poświeckiej
Marcin Antoniak lat 32

Wrocław: Metoda [kino CRK]

Świat | Kultura | Zwolnienia
2011-04-27 20:00
2011-04-27 22:00

27.04.2011
WROCŁAW
CRK (galeria)
ul. Jagiellonczyka 10d
godz.20:00
wjazd: darmo

METODA (El método)
reż. Marcelo Pineyro – 2005

Madryt. Przez Paseo de la Castellana, jedną z głównych alej Madrytu, przetacza się manifestacja tysięcy ludzi. W tym samym czasie w jednym z drapaczy chmur kompleksu biurowego Azca odbywa się rekrutacja, spośród siedmiorga kandydatów, na stanowisko kierownicze w międzynarodowej korporacji. Pośród nich znalazły się różnorodne osobowości: urodzony zwycięzca, niepewna siebie kobieta, typ agresywny, krytyczny, niezdecydowany... W oczekiwaniu na rozpoczęcie procesu rekrutacji, kandydaci przebywają razem w chłodnej sali, do której zaprowadziła ich sekretarka, zajęci wypełnianiem serii firmowych formularzy. Napięta atmosfera oczekiwania i współzawodnictwa, wzbudza w uczestnikach niepewność, z czasem budząc w nich lęki i wątpliwości, a w niektórych nawet paranoję.

Podczas prezentacji kandydaci okazują sobie nieufność, pytają czy są obserwowani przez kamery, albo czy wśród nich jest podstawiony psycholog mający ich już testować i obserwować niepostrzeżenie. Jeden z uczestników wspomina o pewnej metodzie rekrutacji stosowanej w Stanach, podobnej do próby, której oni są poddawani. Od tego momentu grupa poddawana jest serii prób i testów psychologicznych mających wskazać najodpowiedniejszego kandydata na oferowane stanowisko. Od żartów przez najbardziej poważne dyskusje czy hipotetyczne zadania testowane są ich zdolności, profesjonalizm oraz umiejętność układania relacji z innymi. W tej klaustrofobicznej atmosferze maksymalnej nieufności, podejrzliwości i przy braku jakichkolwiek skrupułów nawiązują się między nimi pakty, wybuchają zażarte dyskusje, wychodzą na jaw sekrety z przeszłości... W ten oto sposób powoli eliminowani są kolejni konkurenci w procesie rekrutacji, który przekształca się w zimną i bezwzględną walką o przetrwanie ukazując bezduszne mechanizmy rządzące rynkiem pracy.

o kinie crk
nasz profil facebook

Nie będzie strajku listonoszy w marcu

Kraj | Prawa pracownika | Zwolnienia

- W marcu nie będzie strajku - mówi Piotr Moniuszko, przewodniczący Wolnego Związku Zawodowego Pracowników Poczty. Protestu nie będzie, ale problem jest. I nie da się go zamieść pod dywan, nawet mimo wprowadzonego zakazu rozmów z mediami. Sami klienci widzą, że organizacja pracy doręczycieli nie jest najlepsza. - Żal mi listonoszki, która przychodzi do mojej firmy obładowana setkami reklam - mówi Anna Leśnik, 50-letnia mieszkanka Pilczyc.

Na co narzekają listonosze? Głównie na czas pracy. Osiem godzin dla wielu już od dawna jest mrzonką. O godz. 16 nie są jeszcze w stanie zejść z rejonu. A co z ewidencją czasu pracy? Oficjalnie pracują tyle samo. I w maju, i w grudniu, tuż przed świętami. Z obliczeń listonoszy wynika, że codziennie oprócz 8-godzinnego etatu wyrabiają 2-3 godziny dodatkowo.

W opinii doręczycieli największą bolączką nie jest wcale nadmiar listów. Mnóstwo czasu tracą na papierkową robotę w urzędach. Prawdziwy dramat zaczyna się jednak, kiedy przychodzi do tzw. rozbierania rejonów, czyli sytuacji, gdy z braku jednego z listonoszy jego rejon przejąć muszą inni. - Poczcie brakuje w tej chwili ludzi - twierdzi listonosz i związkowiec Maciej Szczot.

Tymczasem oficjalnie problem nie istnieje.

Nauczyciele na bezrobocie. Uczniowie dalej w przepełnionych klasach

Kraj | Edukacja/Prawa dziecka | Prawa pracownika | Zwolnienia

W tym roku środowisko nauczycielskie czeka drastyczna redukcja miejsc pracy i utrata wielu uprawnień. Gminy tną etaty i likwidują szkoły.

Tylko w ubiegłym roku gminy postanowiły zlikwidować 335 szkół. W tym roku ta liczba może się podwoić. Radni na podjęcie uchwał o likwidacji szkół mają czas do dzisiaj włącznie. Wiele szkół gminy przekażą stowarzyszeniom, czyli sprywatyzują. To pozwoli zastąpić gwarantowaną Kartą Nauczyciela strukturę płac i zatrudnienia innymi, bardziej elastycznymi umowami o pracę.

Tymczasem uczniowie przenoszeni są do wielkich zespołów szkół, co nie rozładowuje problemu przepełnionych klas, podczas gdy takie były założenia - gdy zmniejszy się liczba dzieci, będzie można zmniejszyć ich liczbę w klasach i zwiększyć tym samym jakość kształcenia.

Kryzys Opieki: Wywiad z opiekunem - anarchistą

Świat | Prawa pracownika | Publicystyka | Zwolnienia

Wywiad z opiekunem z Sheffield w Wielkiej Brytanii o problemach opieki społecznej związanych z recesją i proponowanych działaniach oszczędnościowych, opublikowany na portalu libcom.org.

Pracuję jako opiekun dla prywatnej firmy, która zapewnia opiekę społeczną osobom z trudnościami w uczeniu się i zaburzeniami psychicznymi. Firma działa na terenie miasta Sheffield. Według rządu, cięcia wydatków publicznych nie zaszkodzą podstawowym usługom, pracownikom i usługobiorcom. W rzeczywistości sytuacja jest taka, że warunki pracy są coraz gorsze, opieka dzienna przestaje istnieć, a ci, którzy płacą za pomoc są wyłączeni z decyzji co do opieki, na którą mają ponoć wpływ.

W mieście Sheffield budżet rady miasta zostanie w przyszłym roku zmniejszony o 8,35%, a to przyczyniło się do ogromnych cięć w podstawowej opiece. Przede wszystkim obniżył się poziom zatrudnienia, a tym samym powiększyło się bezrobocie w regionie. Ci, którzy nie stracili pracy są w sytuacji nie do pozazdroszczenia, gdzie muszą wypełniać powstałe w ten sposób luki i pracować w nadgodzinach w stresujących warunkach. Wielu pracowników opieki, niektórzy z ponad 20 latami doświadczenia, odeszło, bowiem stało się to dla nich zbyt dużym obciążeniem. Oznacza to, że zanika najbardziej wykwalifikowana kadra, podczas gdy nowi pracownicy nie są przyzwoicie (i zgodnie z wymogami prawa) przeszkoleni przed rozpoczęciem pracy z klientami. Jest to niebezpieczne zarówno dla klientów, którzy często mają poważne problemy zdrowotne, jak i dla pracowników, którzy nie otrzymują wsparcia w uczynieniu ich pracy bezpieczną (niektórzy klienci przejawiają trudne zachowania, agresję itd.)

Wielu ludzi, z którymi pracuję panikuje, że ich renty zostaną zmniejszone i że będą zmuszeni do przejścia na tzw. "work fare scheme" (czyli że będą zmuszani do bezpłatnej pracy, by utrzymać prawo do renty). Trudności w pracy przez to powiększyły się, co z kolei ma wpływ na dobre samopoczucie klientów i pracowników. Jeśli chodzi o pracowników, zamrożono nam płace na czas nieokreślony (płace już są bardzo niskie - a ceny żywności, rachunki, czynsz itd. znacznie wzrosły w ostatnich miesiącach) i utraciliśmy szanse na awans i rozwój w firmie. Taktyka zarządzania w ostatnich tygodniach była próbą przesunięcie odpowiedzialności w dół. W istocie oznacza to zwiększenie godzin pracy i obowiązków bez dodatkowego wynagrodzenia. Ludzie martwią się, ciągłe zmiany w polityce firmy powodują poczucie zagubienia wśród kadry i klientów. Wielu ludzi w firmie bardzo dba o ludzi będących pod ich opieką, toteż gdy odchodzą, obie strony przeżywają olbrzymi emocjonalny wstrząs.

Firma, dla której pracuję uważa, że nie działa dla zysku, a to zwykle sprawia, że ludzie uznają taką firmę za działającą z pobudek etycznych. Rzeczywistość jest taka, że zamiast inwestować pieniądze w konieczny sprzęt (np. żeby zastąpić dziesięcioletnie komputery), przeznacza się je na dekorację biur menedżerów i recepcji firmy (aby sprawić, by "wyglądały bardziej profesjonalnie" - najwidoczniej wizerunek dobrej opieki jest ważniejszy od praktykowania dobrej opieki).

Firma rozpoczęła także dziwną taktykę traktowania pracowników z agencji jako swego rodzaju "banku pracowników", aby wypełnić luki wytworzone przez uprzednie zwolnienia. Oznacza to, że za każdego pracownika agencji płacą podwójnie (stawki za usługi agencji są mniej więcej takie same jak płace pracowników). Zasadniczo więc firma zwalnia oddanych i doświadczonych pracowników, aby zatrudniać na krótki okres niewykwalifikowanych pracowników agencji, ponosząc podwójne koszty za ten przywilej. Przyczyny tego planu wydają się dość oczywiste. Pracownicy agencji są w niepewnej sytuacji, a jeśli skarżą się na długie godziny pracy i niskie płace, to mogą być zwolnieni bez wypowiedzenia, inaczej niż w przypadku stałych pracowników. Zmiany, które kierownictwo chce wprowadzić w ciągu kilku najbliższych miesięcy wymagają siły roboczej, która nie czuje się ani bezpieczna, ani też zdolna stawić opór wobec tego wyzysku.

Tłumaczenie za: http://libcom.org/news/crisis-care-interview-anarchist-support-worker-08...

Made in China

Świat | Gospodarka | Prawa pracownika | Publicystyka | Ubóstwo | Zwolnienia

90,7% zabawek sprzedawanych w Europie jest importowanych z Chin*. Gwałtownie rozwijająca się produkcja w tej branży skupiona jest na terenie chińskiej prowincji Guangdong, w Delcie Rzeki Perłowej. Szybko rosnące miasta i ośrodki produkcji przyciągają miliony migrantów z terenów wiejskich całego kraju, którzy mają nadzieję wydobyć się z nędzy poprzez zatrudnienie w fabrykach. Niestety, ich zarobki nie starczają na oszczędności ani nawet godne życie, a warunki bytowania i pracy urągają wszelkim standardom. Na terenie większości fabryk łamane jest zarówno chińskie, jak i międzynarodowe prawo pracy.

Umowy sprzeczne z prawem

Problemy zatrudnionych w przemyśle zabawkarskim w Chinach zaczynają się wraz z podpisaniem umowy o pracę in blanco. Czasami podpisują oni puste kartki, czasami zaś umowy z lukami, które dopiero później wypełniane są treścią przez kierownictwo fabryki. W rezultacie pracownicy nie znają swoich praw ani zobowiązań, pracodawcy zaś mogą zawsze przedstawić audytorom legalny dokument.

Nagminne jest wielokrotne podpisywanie umów krótkoterminowych, zamiast zatrudnienia długoterminowego. Po okresie próbnym lub początkowym pracownicy są zwalniani i zatrudniani ponownie. Zdarza się, że osoby przepracowują ponad rok na kontraktach krótkoterminowych (od 10 dniowych do trzymiesięcznych). Tym sposobem nie nabywają oni żadnych praw i cały czas pracują na warunkach okresu próbnego.

Czas pracy przekraczający wytrzymałość

    96 ½ godzin w fabryce tygodniowo
    15 ½ godzinne zmiany w dni powszednie, 9 ½ godzinne zmiany w soboty i niedziele
    praca od 8.30 do 24.00
    44 godziny nadgodzin w tygodniu przeciętnie
    0 dni wolnych przez kilka miesięcy w szczytowym sezonie
    (przykładowe dane, dotyczą fabryki Dawei Chengji)

Taki tryb pracy przekracza normy ustalone w chińskim prawie o 400%. Nadgodziny są obowiązkowe, pomimo że wielu pracowników poświęciłoby dodatkową płacę w zamian za odpoczynek. Za unikanie pracy lub spóźnienia potrącana jest pensja. Kara za 10 minut spóźnienia to 1 ½ dniówki mniej, 30 minut spóźnienia lub więcej to 3 dniówki mniej.

W szczytowym sezonie raz lub dwa na miesiąc zdarzają się nawet 24 godzinne zmiany od 8.30 do 8.30, po których zatrudnieni otrzymują dzień wolny. Podczas intensywnego okresu produkcji przerwy na obiad i kolację skracane są do 30 minut i 15 minut.

Głodowe płace i brak zabezpieczeń społecznych

    1 313,00 yuanów (ok. 537 złotych) zarobku miesięcznie, razem z płacą za nadgodziny
    3,17 yuanów (ok. 1,38 złotych) za godzinę
    1 yuan (ok. 45 groszy) kosztuje każda minuta spóźnienia
    30 yuanów (ok. 13 złotych) kary za śpiewanie przy pracy
    12 yuanów (ok. 5,25 złotych) premii w miesiącu, jeśli pracownik nigdy się nie spóźnił
    (przykładowe dane, dotyczą fabryki Yongsheng)

Prawo prowincji Guangdong przewiduje 4,66 yuanów za godzinę jako płacę minimalną. Kierownictwo fabryk oszukuje swoich pracowników na 36% ich uposażenia, nie podając jasno zasad naliczania płac. Nie ma mowy o płatnych urlopach ani o urlopach macierzyńskich, które również wymagane są prawem. Jeżeli pracownicy chcą być objęci państwową emeryturą, muszą opłacać składkę 83 yuany miesięcznie przez minimum dwadzieścia lat, ale większość tego nie robi. Zbyt słabo rozumieją system ubezpieczeń społecznych, rzadko pracują w jednej fabryce więcej niż dwa lata, a często wracają do swojej wioski zanim zdążą nabyć jakiekolwiek prawa do emerytury.

Fatalne warunki pracy

    3 wiatraki sufitowe na 280 pracowników

(przykładowe dane, dotyczą fabryki Dawei Chengji)
W prowincji Guangdong panuje klimat subtropikalny. W fabrykach często nie ma klimatyzacji, a robotnicy tłoczą się w halach produkcyjnych. Przez to panuje tam nieznośne gorąco. Ludzie są przemoczeni od potu. W pomieszczeniach gdzie zabawki są malowane panuje szczególnie wysoka temperatura, unoszą się także opary chemikaliów. Kierownictwo jednej z fabryk tłumaczy, że wiatraki są tam wyłączone, ponieważ ruch powietrza mógłby wpłynąć na to jak farba jest rozprowadzana i obniżyć jakość produktu.

    87 osób zginęło, 47 zostało rannych w pożarze

(dotyczy fabryki Zhili)
7 lat walczyli o odszkodowanie... nigdy nie zostało ono wypłacone.
2 lata więzienia odsiedział kierownik zakładu, po wyjściu na wolność otworzył kolejną fabrykę.
Zanotowano, że w fabryce Duoyuan materiały, narzędzia, odpady i niedokończone wyroby piętrzą się złożone w różnych miejscach, również przed drzwiami ewakuacyjnymi. Wyjścia ewakuacyjne są często niedostępne, a drzwi i okna zamknięte na stałe. Do tego praca odbywa się w nieustannym hałasie.

Robotnikom zabronione jest wstawać podczas pracy. Spędzają wiele godzin w pozycji siedzącej, pochyleni nad częściami, które składają. „Nie ma nawet czasu żeby sięgnąć po łyk wody. Praca jest wyczerpująca, a ręce są w ciągłym ruchu” relacjonuje pracownik fabryki Dawei. Podczas pracy nie są zarządzane żadne przerwy. Ostatni etap produkcji, pakowanie pudeł z zabawkami do wysyłki i przewożenie ich do miejsca załadunku, jest najcięższą pracą. Zatrudnieni muszą bez przerwy przenosić i ustawiać pudła, które mogą ważyć do 30 kilogramów.

W wielu fabrykach nie są zapewniane ubrania ochronne. Często pracownicy nie zakładają rozdawanych rękawic, ponieważ jest zbyt gorąco aby je nosić, a w dodatku utrudniają one obróbkę drobnych elementów. Obawiają się że jeżeli ekwipunek ochronny spowolni ich pracę, otrzymają niższą pensję. Zatrudnieni przy wypychaniu pluszowych zabawek nie mają masek na twarz i wdychają unoszący się materiał wypełnienia. Kontakt z tymi sucstancjami powoduje to ból gardła, a także alergie skórne. Zatrudnieni przy malowaniu również nie mają masek na twarz i wdychają opary chemikaliów. Powoduje to mdłości, zaburzenia równowagi, zatrucia, wymioty.

Maszyny wszelkiego rodzaju nie są zabezpieczone, a pracownicy nie otrzymują odpowiedniego przeszkolenia co do ich obsługi. Stąd duża ilość urazów i okaleczeń podczas ich obsługi. Pracownice używają maszyn do szycia nie wyposażonych w elementy ochronne, przez co ich ręce często pokłute są igłami.

Nędzne warunki życia

Większość pracowników spędza cały swój czas na terenie zakładu produkcyjnego. Mieszkają w dormitoriach należących do fabryk i jadają w kantynach w fabrykach. Opłaty za mieszkanie, zużycie wody i elektryczności oraz za jedzenie są potrącane z pensji. Zdarza się, że pracownikom zabronione jest pod groźbą kary opuszczanie zakładu.

    7 pięter
    30 pokoi
    8 osób w pokoju
    69 yuanów (ok. 29 złotych) miesięcznie
    (przykładowe dane, dotyczą fabryki Dawei Chengji)

Robotnicy śpią na prymitywnych piętrowych łóżkach, mają w pokoju jedno źródło światła. Brakuje nawet odrobiny prywatności. Nie ma szafek zamykanych na kłódkę. Przez snem wiele osób wkłada pieniądze do kieszeni spodni, spodnie zwija i chowa pod poduszką. Mimo to zdarza się dużo kradzieży, które mogą pozbawić ciężko zarobionych pieniędzy i środków na życie na wiele tygodni. W materacach lęgną się pluskwy, których ugryzienia swędzą, a rozdrapane grożą infekcją.

    183 yuany (ok. 68 złotych) miesięcznie za jedzenie
    o 73 yuany drożej, niż w poprzednich miesiącach
    (przykładowe dane, dotyczą fabryki Lungcheong, podwyżka w grudniu 2005)

Czesem fabryka nie potrąca co miesiąc ceny jedzenia i robotnicy płacą zależnie od tego, ile i co jedzą. Za 2 yuany można było dostać w kantynie dwa warzywne i jedną mięsną porcję. To może być surówka, kilka plasterków pikli i wieprzowina gotowana z wodorostami, przy czym – jak mówią robotnicy – bardzo trudno było znaleźć tam wieprzowinę. Za 3 yuany można było dostać dwie porcje mięsne i jedną warzywną. Wraz z podwyżką, cena najtańszego dania podniosła się do 3 yuanów. Jednocześnie robotnicy zeznali, że jakość jedzenia pogorszyła się znacznie. Donoszono o przypadkach, kiedy w kuchni używana była tania sól technologiczna.

* Dane Toy Industries of Europe z 2008 r.

źródło:
http://www.ekonsument.pl/a452_made_in_china.html

Łódź: Zwolnienia w VF Polska

Kraj | Zwolnienia

Prawie całą załogę – ok. 1100 osób – planuje zwolnić, poczynając od stycznia, firma VF Polska przy ul. Technicznej w Łodzi, która szyje dżinsy dla marek Wrangler oraz Lee.

O likwidacji zakładu VF Polska przy ul. Technicznej licząca 1100 osób załoga dowiedziała się w poniedziałek od właściciela amerykańskiego koncernu, który podał "nadprodukcję" jako przyczynę decyzji. Do końca roku zakład nadal ma pracować na dwie zmiany. Stopniowe wygaszanie produkcji zacznie się w styczniu i ma zakończyć się do kwietnia 2011 r.

http://lodz.naszemiasto.pl/artykul/670832,1100-osob-na-bruk-w-lodzi-nie-...

Ministerstwo Zdrowia chce przedlużyć czas pracy lekarzy specjalistów

Kraj | Prawa pracownika | Zwolnienia

Resort Zdrowia na czele z minister Ewą Kopacz chcą przedłużyć czas pracy lekarzy specjalistów z 5 godzin do 7,5 godzin. Lekarze zapowiadają protesty gdyż nowe zmiany w momencie wprowadzenia ich w życie, spowodują zmniejszenie ilości etatów, gdyż mniejsza ilość lekarzy będzie mogła wykonywać wiekszą ilość obowiązków.

Pretekstem Ministerstwa do przedłużenia czasu pracy ma być poprawa jakości i bezpieczeństwa urządzeń stosowanych przy wszelkiego rodzaju zabiegach w ciągu ostatnich 50 lat. Mimo to specjaliści, popierani informacjami Instytutu Fizyki Jądrowej w Krakowie, nie zgadzają się z informacjami Ministerstwa, argumentując że wiele urządzeń stosowanych w polskich szpitalach jest przestarzała i niebezpieczna dla zdrowia.

Nowe przepisy mają dotknąć 60-70 tys. osób: m.in. radiologów, fizykoterapeutów, cytopatologów, specjalistów medycyny sądowej i pracowników prosektoriów. Jak podaje Dziennik Gaztea Prawna: "Organizatorami protestu są radiolodzy. Bo nie wszystkie grupy mają swoje związki. – Kolejne środowiska się organizują, między innymi rehabilitanci – mówi „DGP” Cezary Staroń, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Techników Medycznych Elektroradiologii."

Zamykają fabrykę samochodów na Żeraniu. 1,8 tys. na bruk

Kraj | Prawa pracownika | Zwolnienia

 FSO Po 60 latach pracy Fabryka Samochodów Osobowych na Żeraniu zostanie zamknięta - informuje Gazeta Prawna. Pracę może stracić prawie cała załoga, czyli ponad 1,8 tysiąca osób. – Podjęliśmy działania zmierzające do zwolnień grupowych – przyznaje Roman Bugaj, rzecznik prasowy FSO.

Z pisma Zofii Duran, członka zarządu FSO Żerań, do związków zawodowych wynika, że zwolnionych może być 731 pracowników bezpośrednio zatrudnionych przy produkcji, 592 pracowników pośredniej produkcji oraz 500 zakwalifikowanych jako pozostali. W sumie 1823 osoby.

Warto przypomnieć, że w FSO na Żeraniu w 1956 r. powstała rada robotnicza, niezależna od partii komunistycznej i państwa. Następnie podobne rady robotnicze powstały w całym kraju. Rady domagały się autentycznej kontroli robotników nad produkcją w zakładach pracy.

Kanał XML