Istnienie klas społecznych często pomijane jest w mediach główno-nurtowych, a jeżeli już pada termin „klasa” trudno nie odnieść wrażenia, że na świeci...
Po raz 44 spotykamy się na łamach anarchistycznego periodyku „Inny Świat”. Tym razem, nieco szerzej, podjęliśmy dwa, a nawet trzy tematy... Niejako te...
Tureckie władze w osobie prezydenta Erdoğana rozpoczęły zmasowaną kampanię prześladowania zamieszkałej w tym kraju mniejszości kurdyjskiej. Wszystko z...
Jak blisko jesteśmy nienawiści Niemców lat trzydziestych do „obcych”? W ostatnią sobotę zorganizowano manifestacje skierowane przeciwko uchodźcom z kr...
Bardzo duża część uchodźców, przedstawianych jako Syryjczycy, jest tak naprawdę Kurdami, zamieszkującymi Syrię. Kurdowie od lat toczą walkę o stworzen...
Czytelnik CIA (niezweryfikowane), Śro, 2008-02-06 18:05
Koleś (tak, lubię to słowo :P), zacznę od skór. A co będzie po zużyciu skórzanej odzieży? To już było powtarzane kilkanaście razy - czy skóra ekologiczna/syntetyczna, czy naturalna proces biodegradacji jest tak samo chujowo długi w czasie. Gdyby "skóra naturalna" rozkładała by się jak w naturze to nie wytrzymałaby roku na twoich plecach, czy nogach. Nie będę powtarzał tego co wcześniej pisałem.
Teraz do vegan society. To nie jest firma, a organizacja, do której zgłaszają się firmy, które chcą potwierdzenie, że ich żarło jest wegańskie - dzięki temu zyskują klientów, ale też są obciążeni kontrolami vegan society. Tak samo jak Ci od znaczków "GMO free" (co sprawdzają, czy w żarciu nie ma żywności modyfikowanej genetycznie), czy "Gospodarstwo ekologiczne"(kontrolą czy żarcie produkowane w sposób eko). Te kontrole mają też swoje kontrole. Można założyć, że wszyscy tam są skorumpowani i tak naprawdę codziennie wcinają na obiad schabowe... ale to chyba jednak trochę paranoja, co nie? ;) Nie widzę powodu, by im nie ufać. Poza tym w Polsce też, by uzyskać znaczek "produkt przeznaczony dla wegan", czy "produkt przeznaczony dla wegetarian", trzeba zabulić i zgodzić się na poddawanie kontroli którejś z instytucji rządowej (swoją drogą tym mniej ufam niż vegan society).
No i teraz co do żarcia. Jestem wegetarianinem, ale z powodu braku kasy (student) większość czasu żyje na diecie wegańskiej (jaja ze wsi raz, dwa razy w tygodniu, w ciężkich miesiącach prawie w ogóle, nabiał podobnie). Nie siedzę z tabelkami i kalkulatorem nad każdym posiłkiem (choć rzeczywiście, najpierw sporo o tym czytałem), tylko robię żarcie z przepisów, które już znam (i wiem, że w nim składniki są zbilansowane), albo z tradycyjnych przepisów (np. z Indii), gdzie wiem, że posiłek jest zbilansowany.
Dalej co do kulturystyki. Znam kilka osób co się nią zajmują profesjonalnie (akurat nie wege) i nie widzę różnicy w tym co Ty piszesz o wegańskich kulturystach, a nimi. Szacują co ma ile składników odżywczych, kupują swoje odżywki, etc. i jakoś sobie z tym radzą i nie wariują. To co oni mówią o kulturystyce nie wiele się różni od tego co piszą na veganbodybuilding.com weganie.
No i jeszcze sportowcy witarianie - też są, radzą sobie.
I ostatnia ciekawostka Richard Blackman był frutarianinem kulturystą. Nie można powiedzieć, żeby jakoś bił na głowę innych kulturystów, ale jednak na samych owocach utrzymywał całkiem bardzo dobrze zbudowaną sylwetkę. Obecnie przeszedł na witarianizm.
I tak naprawdę tutaj dopiero znajdziesz kolesi co warzą swoje posiłki, mają w sieci specjalne przeliczniki co ma ile czego i mają szajbę na punkcie liczenia składników odżywczych w posiłkach - wśród frutarian, zresztą nie wiem, czy bez tego dali by radę utrzymać się w dobrej kondycji. Swoją drogą na taką dietę trzeba mieć też w chuj kasy, albo żyć w tropikach.
Dalej pytasz o odżywki dla wegan. Jasne, że to nie tylko białko! Ja na takie pierdoły kasy nie mam, ale z tego co się orientuję w temacie to jest to ogólnie bogate we wszystkie makro, mikroelementy i witaminy - po prosty jebit odżywczy pełnowartościowy posiłek (jak każda dobra odżywka, niekoniecznie wegetariańska).
Co do węglowodanów. Pytasz co się z nimi dzieje, spekulujesz że w dupę idzie, etc. a z tego co ja się orientują... to są spalane w czasie ćwiczeń i ogólnie całodziennej aktywności. Znam wiele wege (wersja laktoowowege, laktowege, wegan, a nawet witarian) i znam tylko 2 osoby wege z widoczną nadwagą - ale z tego co się zorientowałem to obydwie osoby przesadzały z nabiałem, słodyczami i przypuszczam, że kolejnym winnym mogła być biała, pszenna mąka (ciągle pierogi jedna z nich szamała) - też gdzieś znalazłem wzmiankę, że może powodować tycie.
Jednak procentowo znam o wiele więcej wszystkożernych z nadwagą. O dziwo z niedowagą znam jednego wege i jednak stosunkowo więcej wszystkożernych (3). A tak w ogóle z tego co się orientuję, to raczej tłuszcze (szczególnie nasycone) powodują szybciej nadwagę niż węglowodany. Nie trudno wywróżyć kto szybciej przytyje - ten co je chrupki kukurydziane (węglowodany), czy słoninę (tłuszcze nasycone). No i tłuszczów jednak więcej jest w mięchu.
Co do gazów - jak matka mi czasem przyśle w paczce jakieś flaki sojowe czy inne dziwactwa z polgruntu to przyznaje Ci rację - lepiej nie wychodzić do ludzi(szczególnie jak po tym ćwiczysz). Co do innych produktów, nie widzę większych problemów. Prawda jest taka, że im dłuższa termiczna obróbka strączkowych tym gorzej w tej kwestii. Tyle, że wegańscy kulturyści jedzą jeszcze orzechy (często namaczane - wtedy są lekkostrawne), nasiona, kiełki etc. No, a witariańscy na kiełkach (fasoli mung, soczewicy, etc.) jadą i są w dobrej kondycji.
Nazywając sportowców dziwadłami pokazujesz dalej swoje ograniczenia w tym temacie. Zresztą to nie są jakieś tam wyniki.
Mistrz świata w ultramaratonach Scott Jurek (na 217 km) - weganin.
Mistrz Ultimate Fighter (styl walki mixed martial arts - takie połączenie kick-boxingu i wrestlingu), Mac Danzing - weganin http://pl.youtube.com/watch?v=fEsMiweYD58 - tutaj możesz jeden z filmików, gdzie jest w akcji.
Edwin Moses, lekkoatleta mistrz świata z 1983 r. - wegetarianin.
I mógłbym tutaj jeszcze długo wymieniać, Ty możesz wymieć sportowców wszystkożernych i... co by to dało? Będziemy się licytować kto lepszy, kogo więcej? Bezsens. Ja przez te nazwiska chcę pokazać, że nieprawdą jest to co Ty piszesz, to nie są dziwactwa - to normalnie wybitni sportowcy. Bycie wege i sportowcem to wcale nie jest coś nadzwyczajnego, jak próbujesz to ukazać.
Wybacz, ale jak chodzi o krytykę diety wegańskiej to krytykować je się da tylko ze względu na brak w nich witaminy B12. Całą resztę da się spokojnie skomponować z produktów ogólnodostępnych na rynku.
Co do butów specjalistycznych w góry. Co w tym dziwnego? Mając lepszy sprzęt, człowiek może osiągać lepsze wyniki na trudnych trasach - one są specjalnie projektowane na taki typ ich użytkowania. Ja sam takich nie noszę, bo mnie nie stać. Jak sobie zarobię to pewnie wybulę na glany z vegetan micro i będę w nich łaził gdzie się da, jak dawniej robiłem to w skórzanych (a z doświadczenia znanych mi osób, co nosiło takie i takie buty, wiem, że te z vegetan micro są wytrzymalsze). Tyle, że jak chcesz się licytować jakie buty są lepsze to niestety najlepszym materiałem obuwniczym (szczególnie dla wyczynowców) przestała być skóra jakiś czas temu. To było do przewidzenia.
A jaki syf idzie do atmosfery idzie z produkcji, czy "rozkładu"(którego, podobnie jak w przypadku skóry naturalnej przystosowanej do noszenia - nie doczekamy się za naszego życia)? Oświeć mnie, bo to mi zalatuje kolejnym stereotypem, jakich w powyższej dyskusji było wiele ("bezmięsna karma dla psa zabójcza dla niego", "skóra naturalna rozkłada się szybciej niż ekologiczna", "tylko białko zwierzęce pełnowartościowe"). Przyznam, że tutaj średnio się orientuję i będę wdzięczny za wszelkie info na ten temat, tylko bez sloganów, było ich dość w tej dyskusji - rzuć konkrety.
No i ostatnie kilka słów ode mnie, bez książek, sama praktyka. Dzięki żarciu mięsnemu (choć przyznaje, że powodem za pewne było złe przyrządzanie mięcha) i fast foodom(sporadycznie) już w wieku 15 lat nabawiłem się zapalenia żołądka (taki stan przed wrzodami) - mięsa w tym czasie wpieprzałem dużo, o dziwo nie tyłem, choć wagę miałem bardzo niestabilną i stosunkowo niską. Jeśli chodzi o jakąkolwiek aktywność fizyczną to był wielki ból - próbowałem biegać, ćwiczyć na siłowni, pływać, ale rezultaty miałem bardzo słabe. Przeszedłem na wegetarianizm (z pobudek etycznych), ale ponieważ nie wiedziałem zbyt dużo o wege to opierałem dietę głównie o jajka i nabiał. Aktywność fizyczna nieznacznie się poprawiła (obrazowo będę to przedstawiać za pomocą ilości pompek, które dziennie to robiłem) - z 20-30, do 40-50, waga się podniosła i ustabilizowała (ale spoko, ciągle daleko do nadwagi ;)). Wszystko byłoby ok, gdyby nie pojawiła się jakaś wysypka na skórze i (długie włosy wtedy nosiłem) włosy gubiłem jak mój pies. Słyszałem różne rady, kupiłem skrzyp(pomagał), ale to nie jest normalne, żebym cały czas tabletki łykał. Lekarz nie powiedział mi nic konkretnego (stwierdził, że to może być uczulenie na detergenty, orzechy, czekoladę.... i długa lista). Poznałem kilku wegan, którzy powiedzieli mi, że za dużo nabiału wpieprzam. Na początku to olałem, bo stwierdziłem, że to wegańska propaganda. Później jednak postanowiłem (z braku laku - kasy mało, nabiał taki tani nie jest) spróbować i mieli rację. Mój stan szybko się poprawił. Aktywność fizyczna się diametralnie poprawiłem i dzisiaj robię 200-250 pompek dziennie. Tylko zaznaczam, że nie jestem weganem. Kilka razy w tygodniu spożywam coś z nabiałem, bądź jajka ze wsi (sprawdzone źródło).
A co do tego jak karmisz psa - luzik. Jak już mówiłem nic nie mam zarówno do ludzi karmiących psy mięsną, czy bezmięsną karmą - tylko wkurza mnie jak któraś ze stron zamyka oczy na fakty. A faktem jest, że bezmięsna(kupiona gotowa) karma psom nie szkodzi.
Protest przeciwko zawłaszczaniu tegorocznego marszu antyfaszystowskiego 11 listopada przez partię Razem i współpracujące z nią organizacje, podpisaneg...
Manchester Solidarity Federation sprzeciwia się zarówno opcji "in" jak i "out". W sprawie referendum dotyczącego członkostwa w Unii Europejskiej wyraż...
Nie należy jednak zbyt na to liczyć. Można być niemal pewnym, iż żaden uczony nie ośmieli się dziś traktować człowieka tak, jak traktuje królika; trze...
Mówiłem już, gdzie szukać zasadniczej praktycznej przyczyny potężnego jeszcze obecnie oddziaływania wierzeń religijnych na masy ludowe. Owe właściwe i...
W dniach 25-26 czerwca, anarchosyndykaliści spotkali się na konferencji pod Madrytem, by omówić powstanie nowej federacji i utworzenie na nowo anarch...
„Omawiając działalność i rolę anarchistów w rewolucji, Kropotkin powiedział: ‘My, anarchiści rozmawialiśmy dużo o rewolucjach, ale niewielu z nas zost...
Jak się okazuje, kulturalne elity zaczęły dyskutować o warunkach pracy w restauracjach i barach, gdzie są stałymi bywalcami. Pomimo faktu, że wiele sz...
Buty, żarło, sport część dalsza
Koleś (tak, lubię to słowo :P), zacznę od skór. A co będzie po zużyciu skórzanej odzieży? To już było powtarzane kilkanaście razy - czy skóra ekologiczna/syntetyczna, czy naturalna proces biodegradacji jest tak samo chujowo długi w czasie. Gdyby "skóra naturalna" rozkładała by się jak w naturze to nie wytrzymałaby roku na twoich plecach, czy nogach. Nie będę powtarzał tego co wcześniej pisałem.
Teraz do vegan society. To nie jest firma, a organizacja, do której zgłaszają się firmy, które chcą potwierdzenie, że ich żarło jest wegańskie - dzięki temu zyskują klientów, ale też są obciążeni kontrolami vegan society. Tak samo jak Ci od znaczków "GMO free" (co sprawdzają, czy w żarciu nie ma żywności modyfikowanej genetycznie), czy "Gospodarstwo ekologiczne"(kontrolą czy żarcie produkowane w sposób eko). Te kontrole mają też swoje kontrole. Można założyć, że wszyscy tam są skorumpowani i tak naprawdę codziennie wcinają na obiad schabowe... ale to chyba jednak trochę paranoja, co nie? ;) Nie widzę powodu, by im nie ufać. Poza tym w Polsce też, by uzyskać znaczek "produkt przeznaczony dla wegan", czy "produkt przeznaczony dla wegetarian", trzeba zabulić i zgodzić się na poddawanie kontroli którejś z instytucji rządowej (swoją drogą tym mniej ufam niż vegan society).
No i teraz co do żarcia. Jestem wegetarianinem, ale z powodu braku kasy (student) większość czasu żyje na diecie wegańskiej (jaja ze wsi raz, dwa razy w tygodniu, w ciężkich miesiącach prawie w ogóle, nabiał podobnie). Nie siedzę z tabelkami i kalkulatorem nad każdym posiłkiem (choć rzeczywiście, najpierw sporo o tym czytałem), tylko robię żarcie z przepisów, które już znam (i wiem, że w nim składniki są zbilansowane), albo z tradycyjnych przepisów (np. z Indii), gdzie wiem, że posiłek jest zbilansowany.
Dalej co do kulturystyki. Znam kilka osób co się nią zajmują profesjonalnie (akurat nie wege) i nie widzę różnicy w tym co Ty piszesz o wegańskich kulturystach, a nimi. Szacują co ma ile składników odżywczych, kupują swoje odżywki, etc. i jakoś sobie z tym radzą i nie wariują. To co oni mówią o kulturystyce nie wiele się różni od tego co piszą na veganbodybuilding.com weganie.
No i jeszcze sportowcy witarianie - też są, radzą sobie.
I ostatnia ciekawostka Richard Blackman był frutarianinem kulturystą. Nie można powiedzieć, żeby jakoś bił na głowę innych kulturystów, ale jednak na samych owocach utrzymywał całkiem bardzo dobrze zbudowaną sylwetkę. Obecnie przeszedł na witarianizm.
I tak naprawdę tutaj dopiero znajdziesz kolesi co warzą swoje posiłki, mają w sieci specjalne przeliczniki co ma ile czego i mają szajbę na punkcie liczenia składników odżywczych w posiłkach - wśród frutarian, zresztą nie wiem, czy bez tego dali by radę utrzymać się w dobrej kondycji. Swoją drogą na taką dietę trzeba mieć też w chuj kasy, albo żyć w tropikach.
Dalej pytasz o odżywki dla wegan. Jasne, że to nie tylko białko! Ja na takie pierdoły kasy nie mam, ale z tego co się orientuję w temacie to jest to ogólnie bogate we wszystkie makro, mikroelementy i witaminy - po prosty jebit odżywczy pełnowartościowy posiłek (jak każda dobra odżywka, niekoniecznie wegetariańska).
Co do węglowodanów. Pytasz co się z nimi dzieje, spekulujesz że w dupę idzie, etc. a z tego co ja się orientują... to są spalane w czasie ćwiczeń i ogólnie całodziennej aktywności. Znam wiele wege (wersja laktoowowege, laktowege, wegan, a nawet witarian) i znam tylko 2 osoby wege z widoczną nadwagą - ale z tego co się zorientowałem to obydwie osoby przesadzały z nabiałem, słodyczami i przypuszczam, że kolejnym winnym mogła być biała, pszenna mąka (ciągle pierogi jedna z nich szamała) - też gdzieś znalazłem wzmiankę, że może powodować tycie.
Jednak procentowo znam o wiele więcej wszystkożernych z nadwagą. O dziwo z niedowagą znam jednego wege i jednak stosunkowo więcej wszystkożernych (3). A tak w ogóle z tego co się orientuję, to raczej tłuszcze (szczególnie nasycone) powodują szybciej nadwagę niż węglowodany. Nie trudno wywróżyć kto szybciej przytyje - ten co je chrupki kukurydziane (węglowodany), czy słoninę (tłuszcze nasycone). No i tłuszczów jednak więcej jest w mięchu.
Co do gazów - jak matka mi czasem przyśle w paczce jakieś flaki sojowe czy inne dziwactwa z polgruntu to przyznaje Ci rację - lepiej nie wychodzić do ludzi(szczególnie jak po tym ćwiczysz). Co do innych produktów, nie widzę większych problemów. Prawda jest taka, że im dłuższa termiczna obróbka strączkowych tym gorzej w tej kwestii. Tyle, że wegańscy kulturyści jedzą jeszcze orzechy (często namaczane - wtedy są lekkostrawne), nasiona, kiełki etc. No, a witariańscy na kiełkach (fasoli mung, soczewicy, etc.) jadą i są w dobrej kondycji.
Nazywając sportowców dziwadłami pokazujesz dalej swoje ograniczenia w tym temacie. Zresztą to nie są jakieś tam wyniki.
Mistrz świata w ultramaratonach Scott Jurek (na 217 km) - weganin.
Mistrz Ultimate Fighter (styl walki mixed martial arts - takie połączenie kick-boxingu i wrestlingu), Mac Danzing - weganin
http://pl.youtube.com/watch?v=fEsMiweYD58 - tutaj możesz jeden z filmików, gdzie jest w akcji.
Edwin Moses, lekkoatleta mistrz świata z 1983 r. - wegetarianin.
I mógłbym tutaj jeszcze długo wymieniać, Ty możesz wymieć sportowców wszystkożernych i... co by to dało? Będziemy się licytować kto lepszy, kogo więcej? Bezsens. Ja przez te nazwiska chcę pokazać, że nieprawdą jest to co Ty piszesz, to nie są dziwactwa - to normalnie wybitni sportowcy. Bycie wege i sportowcem to wcale nie jest coś nadzwyczajnego, jak próbujesz to ukazać.
Wybacz, ale jak chodzi o krytykę diety wegańskiej to krytykować je się da tylko ze względu na brak w nich witaminy B12. Całą resztę da się spokojnie skomponować z produktów ogólnodostępnych na rynku.
Co do butów specjalistycznych w góry. Co w tym dziwnego? Mając lepszy sprzęt, człowiek może osiągać lepsze wyniki na trudnych trasach - one są specjalnie projektowane na taki typ ich użytkowania. Ja sam takich nie noszę, bo mnie nie stać. Jak sobie zarobię to pewnie wybulę na glany z vegetan micro i będę w nich łaził gdzie się da, jak dawniej robiłem to w skórzanych (a z doświadczenia znanych mi osób, co nosiło takie i takie buty, wiem, że te z vegetan micro są wytrzymalsze). Tyle, że jak chcesz się licytować jakie buty są lepsze to niestety najlepszym materiałem obuwniczym (szczególnie dla wyczynowców) przestała być skóra jakiś czas temu. To było do przewidzenia.
A jaki syf idzie do atmosfery idzie z produkcji, czy "rozkładu"(którego, podobnie jak w przypadku skóry naturalnej przystosowanej do noszenia - nie doczekamy się za naszego życia)? Oświeć mnie, bo to mi zalatuje kolejnym stereotypem, jakich w powyższej dyskusji było wiele ("bezmięsna karma dla psa zabójcza dla niego", "skóra naturalna rozkłada się szybciej niż ekologiczna", "tylko białko zwierzęce pełnowartościowe"). Przyznam, że tutaj średnio się orientuję i będę wdzięczny za wszelkie info na ten temat, tylko bez sloganów, było ich dość w tej dyskusji - rzuć konkrety.
No i ostatnie kilka słów ode mnie, bez książek, sama praktyka. Dzięki żarciu mięsnemu (choć przyznaje, że powodem za pewne było złe przyrządzanie mięcha) i fast foodom(sporadycznie) już w wieku 15 lat nabawiłem się zapalenia żołądka (taki stan przed wrzodami) - mięsa w tym czasie wpieprzałem dużo, o dziwo nie tyłem, choć wagę miałem bardzo niestabilną i stosunkowo niską. Jeśli chodzi o jakąkolwiek aktywność fizyczną to był wielki ból - próbowałem biegać, ćwiczyć na siłowni, pływać, ale rezultaty miałem bardzo słabe. Przeszedłem na wegetarianizm (z pobudek etycznych), ale ponieważ nie wiedziałem zbyt dużo o wege to opierałem dietę głównie o jajka i nabiał. Aktywność fizyczna nieznacznie się poprawiła (obrazowo będę to przedstawiać za pomocą ilości pompek, które dziennie to robiłem) - z 20-30, do 40-50, waga się podniosła i ustabilizowała (ale spoko, ciągle daleko do nadwagi ;)). Wszystko byłoby ok, gdyby nie pojawiła się jakaś wysypka na skórze i (długie włosy wtedy nosiłem) włosy gubiłem jak mój pies. Słyszałem różne rady, kupiłem skrzyp(pomagał), ale to nie jest normalne, żebym cały czas tabletki łykał. Lekarz nie powiedział mi nic konkretnego (stwierdził, że to może być uczulenie na detergenty, orzechy, czekoladę.... i długa lista). Poznałem kilku wegan, którzy powiedzieli mi, że za dużo nabiału wpieprzam. Na początku to olałem, bo stwierdziłem, że to wegańska propaganda. Później jednak postanowiłem (z braku laku - kasy mało, nabiał taki tani nie jest) spróbować i mieli rację. Mój stan szybko się poprawił. Aktywność fizyczna się diametralnie poprawiłem i dzisiaj robię 200-250 pompek dziennie. Tylko zaznaczam, że nie jestem weganem. Kilka razy w tygodniu spożywam coś z nabiałem, bądź jajka ze wsi (sprawdzone źródło).
A co do tego jak karmisz psa - luzik. Jak już mówiłem nic nie mam zarówno do ludzi karmiących psy mięsną, czy bezmięsną karmą - tylko wkurza mnie jak któraś ze stron zamyka oczy na fakty. A faktem jest, że bezmięsna(kupiona gotowa) karma psom nie szkodzi.