Istnienie klas społecznych często pomijane jest w mediach główno-nurtowych, a jeżeli już pada termin „klasa” trudno nie odnieść wrażenia, że na świeci...
Po raz 44 spotykamy się na łamach anarchistycznego periodyku „Inny Świat”. Tym razem, nieco szerzej, podjęliśmy dwa, a nawet trzy tematy... Niejako te...
Tureckie władze w osobie prezydenta Erdoğana rozpoczęły zmasowaną kampanię prześladowania zamieszkałej w tym kraju mniejszości kurdyjskiej. Wszystko z...
Jak blisko jesteśmy nienawiści Niemców lat trzydziestych do „obcych”? W ostatnią sobotę zorganizowano manifestacje skierowane przeciwko uchodźcom z kr...
Bardzo duża część uchodźców, przedstawianych jako Syryjczycy, jest tak naprawdę Kurdami, zamieszkującymi Syrię. Kurdowie od lat toczą walkę o stworzen...
Zapytam się bezczelnie - czy Pan Połaniecki posiada wykształcenie w genetyce lub szeroko rozumianej biologii molekularnej? Bo coś dużo się ostatnimi czasy domorosłych genetyków zrobiło...
Kiedy przeczytałem sugestię, że prof. Węgleński nie zna zjawiska horyzontalnego transferu genów mało co nie spadłem z krzesła. Oczywiście, że geny przenoszą się między organizmami różnych gatunków (a nawet bardziej odległych gałęzi taksonomicznych). Jednak pośród wyższych organizmów jest to zjawisko nieporównanie rzadsze niż u prokariontów (bacteria i archea). Człowiek na blisko 30 tys. genów posiada ok. 100 genów pochodzenia bakteryjnego. Niektóre bakterie posiadają natomiast do kilkudziesięciu procent informacji genetycznej nabytej na drodze transferu horyzontalnego. W każdym wypadku (pomijając wymianę DNA między niektórymi szczepami patogennymi) taki transfer wymaga jednak wektora. Może nim być plazmid, wirus ect. Rośliny GM najczęściej modyfikowane są z wykorzystaniem bakterii Agrobacterium tumerfaciens lub metodą biolistyczną (ostrzeliwanie mikroskopijnymi kulkami metalu, opłaszczonymi DNA). W każdym z tych przypadków wyhodowana roślina nie zawiera już samego wektora. Z resztą żaden wektor roślinny nie nadaje się raczej do transformowania komórek zwierzęcych (w tym ludzkich). Nie znam badań dowodzących "przechwytywania" DNA pokarmu przez florę jelitową. Ale nawet gdyby coś takiego zachodziło, działoby się również w przypadku żywności niemodyfikowanej...
Dodam jeszcze, że nie można środowisku naukowemu zarzucać nieodpowiedzialności. Zaraz po odkryciu możliwości modyfikowania organizmów przeprowadzono poważną debatę nad wprowadzeniem moratorium na zastosowanie tych technik. Pomimo, że ostatecznie moratorium nie wprowadzono, badania kontynuowano z zachowaniem paranoicznych wręcz środków ostrożności. Dziś techniki które wówczas stosowano w odizolowanych schronach rutynowo przeprowadzają studenci drugiego roku. Społeczny nadzór nad nauką miałby sens wówczas, gdyby społeczeństwo posiadało minimalną wiedzę na debatowane tematy. Społeczeństwo takiej wiedzy nie posiada. Należy więc zaufać tym którzy się na tym znają. I jeszcze pro forma przypomnę: doktor Frankenstein to tylko postać literacka;)
PS. Czy sugeruje Pan, że profesor Węgleński napisał fałszywy artykuł na zlecenie? Jak na mój gust, podpada to pod paragraf o pomówieniu...
Protest przeciwko zawłaszczaniu tegorocznego marszu antyfaszystowskiego 11 listopada przez partię Razem i współpracujące z nią organizacje, podpisaneg...
Manchester Solidarity Federation sprzeciwia się zarówno opcji "in" jak i "out". W sprawie referendum dotyczącego członkostwa w Unii Europejskiej wyraż...
Nie należy jednak zbyt na to liczyć. Można być niemal pewnym, iż żaden uczony nie ośmieli się dziś traktować człowieka tak, jak traktuje królika; trze...
Mówiłem już, gdzie szukać zasadniczej praktycznej przyczyny potężnego jeszcze obecnie oddziaływania wierzeń religijnych na masy ludowe. Owe właściwe i...
W dniach 25-26 czerwca, anarchosyndykaliści spotkali się na konferencji pod Madrytem, by omówić powstanie nowej federacji i utworzenie na nowo anarch...
„Omawiając działalność i rolę anarchistów w rewolucji, Kropotkin powiedział: ‘My, anarchiści rozmawialiśmy dużo o rewolucjach, ale niewielu z nas zost...
Jak się okazuje, kulturalne elity zaczęły dyskutować o warunkach pracy w restauracjach i barach, gdzie są stałymi bywalcami. Pomimo faktu, że wiele sz...
O kompetencje się pytam...
Zapytam się bezczelnie - czy Pan Połaniecki posiada wykształcenie w genetyce lub szeroko rozumianej biologii molekularnej? Bo coś dużo się ostatnimi czasy domorosłych genetyków zrobiło...
Kiedy przeczytałem sugestię, że prof. Węgleński nie zna zjawiska horyzontalnego transferu genów mało co nie spadłem z krzesła. Oczywiście, że geny przenoszą się między organizmami różnych gatunków (a nawet bardziej odległych gałęzi taksonomicznych). Jednak pośród wyższych organizmów jest to zjawisko nieporównanie rzadsze niż u prokariontów (bacteria i archea). Człowiek na blisko 30 tys. genów posiada ok. 100 genów pochodzenia bakteryjnego. Niektóre bakterie posiadają natomiast do kilkudziesięciu procent informacji genetycznej nabytej na drodze transferu horyzontalnego. W każdym wypadku (pomijając wymianę DNA między niektórymi szczepami patogennymi) taki transfer wymaga jednak wektora. Może nim być plazmid, wirus ect. Rośliny GM najczęściej modyfikowane są z wykorzystaniem bakterii Agrobacterium tumerfaciens lub metodą biolistyczną (ostrzeliwanie mikroskopijnymi kulkami metalu, opłaszczonymi DNA). W każdym z tych przypadków wyhodowana roślina nie zawiera już samego wektora. Z resztą żaden wektor roślinny nie nadaje się raczej do transformowania komórek zwierzęcych (w tym ludzkich). Nie znam badań dowodzących "przechwytywania" DNA pokarmu przez florę jelitową. Ale nawet gdyby coś takiego zachodziło, działoby się również w przypadku żywności niemodyfikowanej...
Dodam jeszcze, że nie można środowisku naukowemu zarzucać nieodpowiedzialności. Zaraz po odkryciu możliwości modyfikowania organizmów przeprowadzono poważną debatę nad wprowadzeniem moratorium na zastosowanie tych technik. Pomimo, że ostatecznie moratorium nie wprowadzono, badania kontynuowano z zachowaniem paranoicznych wręcz środków ostrożności. Dziś techniki które wówczas stosowano w odizolowanych schronach rutynowo przeprowadzają studenci drugiego roku. Społeczny nadzór nad nauką miałby sens wówczas, gdyby społeczeństwo posiadało minimalną wiedzę na debatowane tematy. Społeczeństwo takiej wiedzy nie posiada. Należy więc zaufać tym którzy się na tym znają. I jeszcze pro forma przypomnę: doktor Frankenstein to tylko postać literacka;)
PS. Czy sugeruje Pan, że profesor Węgleński napisał fałszywy artykuł na zlecenie? Jak na mój gust, podpada to pod paragraf o pomówieniu...