Dodaj nową odpowiedź

Wspierajmy walczących Tybetańczyków!

Świat | Protesty | Publicystyka | Represje

Sprawa walk narodowowyzwoleńczych zawsze dzieliła zarówno środowiska lewicowe, jak i anarchistyczne. Z jednej strony mamy bowiem wątpliwości, czy nie wspieramy przypadkiem nowego państwa o charakterze narodowym, które może być źródłem nowego ucisku wprowadzonego pod płaszczykiem „wyzwolenia narodu”, z drugiej istnieje równie mocna, a zazwyczaj większa obawa, że nasz brak wsparcia oznacza przyklaskiwanie imperium, które okupuje dany obszar. W ostatnim czasie pojawiły się wątpliwości – czy powinniśmy wspierać walkę Tybetańczyków o stworzenie bliżej nieokreślonego tworu przybieranego w hasło „Wolny Tybet”.

Moim zdaniem walkę Tybetańczyków trzeba jak najbardziej wspierać. Pomimo, że ludność tej krainy w niektórych jej miejscach stanowi wręcz mniejszość (o co władze w Pekinie zadbały stosując restrykcyjną politykę demograficzną ze sterylizacją Tybetanek włącznie i przesiedlenia „swoich), uważam że ma prawo do życia bez narzuconego odgórnie reżimu. Taka walka musi być poparta, gdyż toczy się przeciw potężnemu państwu, które jest liderem kapitalistycznej produkcji, a nie ma tam praktycznie żadnej ochrony pracy i związków zawodowych (jest to wynik maoistycznego prawodawstwa bazującego na przekonaniu, że w kraju powszechnej szczęśliwości, ze względu na tą właśnie „szczęśliwość” ochrona związkowa i ochrona pracy są zbędne).

Ale dlaczego popierać walkę, którą wedle niektórych przekazów dotuje CIA? Otóż właśnie anarchiści twierdzili zawsze, że danej zbiorowości ludzi nie można utożsamiać z ich przywódcą, ponieważ wyraża on swoje własne interesy, a nie interesy tych ludzi. Jeżeli więc Dalajlama bierze pieniądze od CIA, a nawet działa wedle przesyłanych instrukcji, to nie można przez ten fakt nie popierać walczącej o swoje prawa ludności. Zawsze jest tak, że „góra” prowadzi jakieś polityczne gierki, a „doły” walczą o swoje na ulicach.

Jednocześnie warto się przyjrzeć powiązaniom pomiędzy USA, Chinami i tybetańskim rządem na uchodźstwie. W latach zimnej wojny, gdy w państwie środka panował zamordystyczny maoizm, rządowi Stanów Zjednoczonych z Chinami nie było po drodze – był to bowiem ciężki i krnąbrny, ale jednak sojusznik ZSRR i państwo „wrogie ideologicznie.” Ówczesne tajne operacje w Tybecie wydają się być logicznie uzasadnione – było to bowiem majstrowanie przy integralności terytorialnej przeciwnika, z którym doszło do nieoficjalnych walk w wojnie koreańskiej i wietnamskiej. Chodziło prawdopodobnie o odciągniecie uwagi i części sił w stronę Tybetu, a w dalszej perspektywie zdobycie militarnego przyczółka w nowym, „wyzwolonym” państwie.

Teraz stosunki pomiędzy USA i Chinami są zgoła inne – oczywiście państwa te są do siebie zdystansowane, co jest normalne jeżeli chodzi o wielkie imperia – jednak ich gospodarki mają dość silne powiązania, granica chińska jest granicą działalności wrogich Stanom mudżahedinów, Chiny stanowią w regionie przeciwwagę dla Rosji. Jeżeli więc Dalajlama jest dalej opłacany przez CIA, to powinien dążyć do zaprzestania walk i... to właśnie robi, wysuwając argumenty z arsenału non violence.

Ludzie jednak Dalajlamy nie posłuchali, dalej walczą na ulicach i sprzeciwiają się zamordystycznemu partyjnemu kapitalizmowi. Co robią w tym momencie USA? Oświadczają, że nie należy bojkotować olimpiady w Pekinie i że wypadki Tybetańskie są niejako „wewnętrzną prawą Chin”. 25 marca prezydent Bush deklaruje, że osobiście przybędzie na igrzyska – chyba trudno w sytuacji, kiedy niekóre kraje zastanawiają się nad bojkotem o bardziej wyrazisty gest poparcia. W tym samym czasie władze w Pekinie informują, że są to rozruchy i wzywają do ich zakończenia proponując amnestię wszystkim za nie odpowiedzialnym. Równolegle do apelów chińskiego rządu apeluje Dalajlama – zaprzestańcie walk, one do niczego nie prowadzą. Oświadcza, że jeżeli walki się na zakończą, ustąpi on ze stanowiska, co w świetle tego, że pełni on dodatkową rolę religijną jest swego rodzaju szantażem. Twierdzi też, że Chiny mają prawo do organizowania „święta sportu”. Cóż za zdumiewająca zgodność pomiędzy wszystkimi trzema podmiotami...

Cała sprawa może więc wyglądać tak, że mamy do czynienia z agenturalnym działaniem, wobec tybetańskiego rządu na uchodźstwie, by ten wytłumiał pod płaszczykiem szczytnych idei wyrzeczenia się przemocy jakiekolwiek działania ludności tybetańskiej. W tym samym czasie następuje „ujawnianie” praktyk CIA w Tybecie, co ma wyłączyć część międzynarodowego poparcia. W końcu nie warto przykładać ręki do czegoś, przy czym majstrują służby Stanów Zjednoczonych.

Jednocześnie warto zwrócić uwagę, że obecne rozruchy mogą być wynikiem działań wywiadu chińskiego. Dlaczego? Otóż przewidywano, że tybetański „wybuch” nastąpi podczas olimpiady, co zdecydowanie bardziej zelektryzowało by opinię publiczną i związało ręce Chinom w kwestii pacyfikacji (nagłówki gazet typu „Strzelają do demonstrantów podczas święta pokoju”). Taka sytuacja mogła się zakończyć bardzo nieprzewidywalnie, łącznie z przerwaniem olimpiady i większym wsparciem dla Tybetu. A tak zamiast konfliktu na widelcu mediów podczas najważniejszego wydarzenia w roku, mamy na kilka miesięcy wcześniej „wewnętrzną sprawę Chin” i „rozruchy”.

Jednym słowem ujawnienie faktu, że Dalajlama otrzymywał dotacje od CIA nie jest argumentem przeciwko wspieraniu Tybetańczyków. Feudalna przeszłość tego państwa też nie może być powodem, by olać tybetański opór – co to bowiem za argument, że 60 lat temu obowiązywał tam przestarzały system feudalny? Myślicie, że ludzie, którzy właśnie w tym momencie walczą a ulicach domagają się jego restytucji? Ja sądzę, że nie, zresztą nawet jakby część wyrażała taką chęć, to nie byłoby to możliwe ze względu na opór reszty. A jeżeli już się posługujemy historycznymi przykładami, to warto nadmienić, iż ostatnie zależności feudalne upadły w Polsce w latach 30 XX wieku, więc dekadę przed upadkiem tych tybetańskich.

Wspierajmy oddolną walkę upokarzanych i prześladowanych ludzi, sprzeciwiając się politycznym przywódcom!

Odpowiedz



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.