Dodaj nową odpowiedź

SLD, Sierakowski, a "nowe" tematy lewicy - czy będzie powtórka z Kansas?

Publicystyka | Tacy są politycy

Ukazało się tłumaczenie książki Thomasa Franka "Co z tym Kansas" w języku polskim. Książka jest ciekawa, nawet bardzo cenna dla współczesnej lewicy, aby zrozumieć, jak to się dzieje, że ludzie z klasy pracującej mogą wspierać prawicę, która nie działa w ich ekonomicznym interesie.

„Podczas gdy wcześniejsze formy konserwatyzmu podkreślały trzeźwość fiskalną, backlash mobilizuje wyborców za pomocą wybuchowych kwestii społecznych (wznieca publiczne oburzenie wobec wszystkiego, od dowożenia dzieci do szkół po antychrześcijańską sztukę) i żeni je z probiznesową polityką gospodarczą. Kieruje się kulturowym gniewem, by osiągnąć ekonomiczne cele. To właśnie te zmiany w gospodarce - a nie mało ważne potyczki w niekończących się kulturowych wojnach - są największymi pomnikami tego ruchu. To właśnie ten sprzeciw umożliwił ostatnimi laty konsensus w sprawie międzynarodowego wolnego rynku, z całą towarzyszącą mu prywatyzacją, deregulacją i odzwiązkowieniem”.

Książka opisuje, jak bogaci konserwatyści potrafią pokazać się jako "jeden z nas", jako ktoś walczący przeciw liberalnemu, elitarnemu establishmentowi; najlepszym przykładem tego jest oczywiście prezydent Bush, syn miliardera, absolwent Yale, biznesmen, który udaje kowboja i zwykłego faceta. Frank krytykuje demokratów za błędne przekonanie, że ludzie w naturalny sposób rozpoznają swój ekonomiczny interes i niejako instynktownie będą działać zgodnie z nim. "Demokraci porzucają język klasowy, który kiedyś tak mocno odróżniał ich od Republikanów i wikłają się w wojny kulturowe", twierdzi Frank.

Frank jednak, jak wielu z Amerykanów, którzy są na lewo od Partii Demokratycznej, (moim zdaniem większość wyborców Partii jest na lewo od Partii, a w Partii powinna dominować frakcja Progressive Caucus) popełnia błąd logiczny. Z jednej strony, on doskonale wie, że Partia Demokratyczna nie tylko porzuciła język klasowy, ale także od dawna nawet nie broni klasy pracującej. Jednak wraca on cały czas do logiki dwubiegunowej, której założeniem jest, że jeśli polityka republikanów jest korzystniejsza dla bogatych biznesmenów i jest zupełne antypracownicza, to Partia Demokratyczna, która także jest kontrolowana przez bogatych, jest bardzo pro-biznesowa i tylko trochę bardziej zajmuje się opieka społeczną (a robi o wiele mniej, niż obiecuje), ma bronić interesów klasy pracującej.

Choć sceny polityczne w Polsce i w Ameryce dość mocno różnią się od siebie, często widać paralele pomiędzy amerykańską Partią Demokratyczną, a polskim LiD. W SLD w ramach LiD-u, było kilku posłów, którzy mieli inne stanowisko niż SLD w różnych sprawach, np. w sprawie wojny, czy "kompromisu" w sprawie aborcji. Duża część elektoratu SLD mocno krytykowała partię za takie stanowisko, jednak partia była przekonana, że lepiej być gdzieś w centrum i widocznie dominowała idea, że trzeba grać w jednej lidze m.in. z Amerykanami i z pracodawcami. Posłowie musieli przestrzegać partyjnej dyscypliny, a potem zawsze starali się bronić przed krytyką, że jednak oni byli przeciw wojnie itd.

W amerykańskiej Partii Demokratycznej także jest skrzydło na lewo od Partii - tzw. Progressive Caucus, do którego należy ok. 50 z 233 członków Partii w Kongresie. Pewnie byłoby ich więcej, gdyby startowało więcej takich osób w wyborach, jednak mało sponsorów Partii – będących z zasady bogatymi sponsorami indywidualnymi i firmami - chce finansowo wspierać takich kandydatów. Choć stanowisko tej frakcji może bardziej odpowiadać przeciętnemu wyborcy partii, frakcja ta jest marginalizowana w Partii. Partia Demokratyczna od lat jest przekonana, że aby wygrać wybory, trzeba być gdzieś bardziej "w centrum", które cały czas jest przesuwane na prawo.

W Polsce wielu działaczy SLD nawet przed wyborami rozumiało, że Demokraci po prostu odbierają ich miejsca i nic im nie dają w zamian. Oprócz tego, jest wielu lewicowych wyborców, którzy nie mogli pogodzić się z tą koalicją (choć wielu z nich z kolei i tak by nie głosowało na SLD z różnych powodów). Część z potencjalnych wyborców SLD więc szukało innej partii. W Stanach jest demokratom mniej trudno, ponieważ łatwiej przekonać ludzi, że nie warto głosować na trzecią partię, czy kandydatów takich, jak Ralph Nader. Logika jest taka, że tamci i tak nie mogą wygrać, więc głosując na nich po prostu odbierasz głos demokratom przyczyniając się do zwycięstwa republikanów. Trochę takiej logiki pojawiło się także w Polsce, że nie warto głosować na małe partie, które i tak nie będą w Sejmie. Ale polski system różni się od amerykańskiego, więc ludzie na lewo od SLD będą nadal próbować budować lewicowe partie.

"Dziennik", gazeta prawicowa, która próbuje lansować "nową lewicę", najlepiej taką, która by byłą kierowana przez Sierakowskiego, ogłosił, że LiD rozpadł się, a nowy program SLD napisze Sierakowski. Może takie są życzenia Dziennika", lub nawet Aleksandra Kwaśniewskiego, ale nie ma konsensusu co do tego w SLD i wygląda na to, że nie będzie. (Sam Sierakowski twierdzi, że cała mowa o nim i SLD to bzdura wymyślona przez media). Ale widocznie, nawet bez Sierakowskiego, działacze SLD od dawna chcą "skręcić na lewo" i podkreślić swoje lewicowe wartości.

Już kilka dni po tym, jak SLD ogłosiło, że rozejdzie się z PD, ogłosiło też, że wspiera związki partnerskie. Może to był zbieg okoliczności, że ta kwestia pojawiła się jako pierwsza post-LiDowska sprawa, ponieważ przyjechali do Polski Brendan i Thomas, geje, których obraził Lech Kaczyński w swoim orędziu. Dla niektórych to był jednak sygnał, że nowa polityka SLD będzie się opierać na sprawach obyczajowych, za pomocą których łatwo walczyć z PiS i PO.

O wiele trudniej walczyć z PiS-em w sferze ekonomicznej, ponieważ jakoś PiS udało się trochę przekonać wyborców, że jest to ich partia jest bardziej "pro-społeczna" niż PO. Nie wiadomo, czy SLD chce zmienić swoją politykę ekonomiczną i czy potrafiłoby, nawet gdyby tego chciało.

Wyborców bardzo łatwo oszukać szczególnie jeśli nie mają długiej pamięci, czy działają w reakcji na coś. Jeśli Hillary Clinton może występować wszędzie przeciw wojnie, gdy tymczasem sama za tą wojną głosowała, a ponadto kiedy rząd jej męża także bez pozwolenia bombardował Irak, a jeśli mimo to ktoś chce na nią głosować, pewnie udałoby się komuś z SLD ogłosić, że pracodawcy rządzą krajem, że prawa pracownicze są łamane itd, a nawet, że system gospodarczy jest niekorzystny dla pracowników. Nie wszyscy będą pamiętać, co robiła ta partia przez ostatnie lata i pewnie uda się nawet niektórym dokonać transformacji partii w partię prospołeczną. "Nowy nurt" więc krzyczy "łapy przecz od kodeksu pracy" - hasło, które anarchiści krzyczeli do SLD, kiedy ta partia była u władzy i zaczęła atakować kodeks pracy.

Środowisko SLD od czasu do czasu przypomina sobie o pracownikach, np. w czasie Białego Miasteczka lub kiedy Związek Nauczycielstwa Polskiego występował przeciw Giertychowi. Jednak nie robi tego regularne i robi to bez przekonania. Nie wiadomo, czy ktoś ze specjalistów od politologii im poradził, że najłatwiej korzystać z innych problemów społecznych w celu zdobycia swojego politycznego kapitału, czy po prostu tacy są działacze SLD. Niezależnie od tego, czy Sierakowski napisze program dla SLD czy nie, wygląda na to, że wartości lewicy Sierakowskiego będą dominować w SLD.

(A może nawet nie Sierakowskiego, może raczej lewicy Magdaleny Środy)

Moim zdaniem, środowisko wokół KP jest bardziej postępowe, niż SLD lub główne nurty mainstreamowe, ale główną ich zaletą jest to, że tylko niektórzy z nich działają w partiach, nie są u władzy, więc nie mogą nic schrzanić i nie mają obowiązku wypowiadać się o ekonomii, mogą zajmować się filozofią i łatwiej jest im mieć wpływ na mainstream.

Wartości "lewicy Sierakowskiego" są przede wszystkim natury obyczajowej. To nie znaczy, że wśród nich nie ma osób, które mają sympatie dla biednych, do pracowników lub nawet uważają siebie za socjaldemokratów lub socjalistów. Ale czytajmy np. stronę internetową KP. Możemy porównać tą stronę do strony CIA lub nawet lewica.pl, aby zauważyć priorytety tych środowisk. Na portalu CIA możemy czytać o prawach człowieka, o ekologii, o prawach kobiet, zwierząt, itd., ale sprawy ekonomiczne, walka pracownicza itd. pojawia się tu bardzo często - nawet częściej niż inne tematy. Gdy czytamy portal KP lub czytamy o ludziach w KP, widać, że dominują inne tematy: tolerancja, sztuka zaangażowana, feminizm, promocja modnych autorów jak Zizek. Można też znaleźć teksty o prawach pracowniczych - często nadesłane przez ludzi spoza redakcji KP.

Trudno powiedzieć, jaka dokładne jest polityka ekonomiczna tego środowiska. Czasami słyszymy krytykę obecnego systemu, więc możemy wnioskować, że chcą socjaldemokracji. Jednak za każdym razem, gdy wchodzimy na witrynę widać tą samą reklamę od miesięcy promującą słynnych ekonomistów: Giddensa, Hayeka, Stiglitza, Sachsa... obok baneru Fundacji Batorego, słynnego projektu Sorosa, który razem z programami promującymi prawa człowieka, jest znany ze swojego lansowania pro-rynkowej opozycji w krajach wschodu. Możemy więc wnioskować, że mimo pewnej krytyki skutków globalnego kapitalizmu, mogą bardzo miło zintegrować się z liberalną elitą, jeśli tylko znajdą coś wspólnego w sferze kapitału intelektualnego lub polityki obyczajowej. Środowisko to jest trochę od elity zależne, wiec nie jest w stanie walczyć z nimi.

Nie wątpię, że akurat taka lewica jest potrzebna redakcji Dziennika oraz Gazety Wyborczej, a także nie wątpię, że będzie miała zwolenników. Jednak trudno przeoczyć ironię sytuacji. KP publikuje książkę Franka, która jest akurat krytyką kanalizowania wartości lewicowych w wartości obyczajowe, które także są traktowane przez przeciętnego obywatela Kansas jako coś narzuconego im przez elitę inteligencką. Frank doskonale rozumie, że Demokratom nie udało się połączyć języka, priorytetów liberalnego środowiska intelektualnego z priorytetami biednej klasy pracującej. Gdyby wartości środowiska KP stały się normą dla SLD (a może tak już jest), pewnie będziemy mieć do czynienie z powtórką z Kansas. Patrząc na rezultaty ostatnich wyborów, możemy wnioskować, że już tak jest, a wielu biednych tego kraju raczej utożsamia się z partią Kaczyńskich lub nawet bardziej skrajną prawicą niż z SLD.

Odpowiedz



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.