Dodaj nową odpowiedź

człowiek

Piotra Madeja znam od kilkunastu lat, a więc prawie całe Jego dorosłe życie. Do mnie przysłał swój debiutancki tomik wierszy, ja wydałem Jego wiersze ostatnie. Nazajutrz po chwilowym oddaleniu się Piotra odebrałem z introligatorni nakład "Księgi równowagi" - ostatnią translatorska pracę Madeja (z rysunkami Agnieszki), bardzo stary tekst hinduski. W drodze jest jeszcze jedna Jego książka: przekłady haiku Basho. Na tę książkę czekałem dwadzieścia lat; tak czasem bywa w życiu wydawcy. Ale się doczekałem i to właśnie Piotr mi ją dał. Dał mi zresztą wiele książek, bo przeżył swe ostatnie wcielenie bardzo intensywnie. Jeśli wziąc pod uwagę tylko te dwadzieścia tytułów, które Piotrowi wydało moje wydawnictwo, to statystycznie codziennie dwie osoby kupowały tomik jego wierszy lub przekładu. Codziennie przez jedenaście lat!
W ciągu kilkunastu lat widzieliśmy się z Piotrem tylko czterokrotnie. Kilkanaście razy rozmawialiśmy przez telefon i wymieniliśmy sporo (lakonicznych) listów. Od niedawna odczuwam naszą znajomośc jak relację ojca z synem. Z racji wieku czuję się Jego ojcem, choc to przecież nie ma znaczenia w żadnej skali. Nasze kontakty zintensyfikowały się w ostatnim roku.
Osobom, które Piotra znają, pragnę powiedziec, że do odejścia się przygotował. To, co zamierzył zrobic w sferze twórczości literackiej - zrobił do końca. Był świadom rychłego zakończenia ziemskiej wędrówki; jasno to wynika z kilku ostatnich listów do wydawnictwa skierowanych.
Zapewne zrobił też wszystko, co chciał zrobic jako wykładowca. W ostatniej rozmowie telefonicznej sygnalizował zamiar rozstania ze Studium. (Prawdziwi nauczyciele to ludzie, którzy potrafią doprowadzic uczniów do tego, że ci - w pewnym momencie - odrzucają autorytet nauczyciela. A jeśli się tego z różnych przyczyn uczynic nie da, nauczyciel sam odchodzi (jakkolwiek to słowo rozumiec). Bo uczeń musi samodzielnie posterowac własnym okrętem. Można powiedziec, że to swoista ofiara, ofiara życia. Po przeczytaniu licznych wpisów widzę, że ofiara Piotra ma duży sens i rację bytu. Kocham go jak ojciec, brat i syn zarazem, a jednocześnie cieszę się, że robił to, co pragnął i że teraz także robi to, co kocha. Radośc z tego faktu nie pozwala mi się smucic okolicznością, że wydawnictwo poniosło ciężką stratę, bo Piotr jest jednym z czterech najważniejszych współpracowników Miniatury. Piotrowi uczniowie już wypełniają, choc może nie w pełni świadomie, pustkę po Nim, co wszakże jest pustką na jakiejś płaszczyźnie jeno. A żcie jest przecież mnóstwowymiarowe i wieczne. Czy Piotr odszedł, a my żyjemy, czy raczej odwrotnie? Piotr jest teraz znacznie bliżej tajemnicy życia...
Wszystkim Wam, którzy myślicie o Piotrze Madeju, wysyłam wyrazy miłości. Wydawca

Odpowiedz



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.