Istnienie klas społecznych często pomijane jest w mediach główno-nurtowych, a jeżeli już pada termin „klasa” trudno nie odnieść wrażenia, że na świeci...
Po raz 44 spotykamy się na łamach anarchistycznego periodyku „Inny Świat”. Tym razem, nieco szerzej, podjęliśmy dwa, a nawet trzy tematy... Niejako te...
Tureckie władze w osobie prezydenta Erdoğana rozpoczęły zmasowaną kampanię prześladowania zamieszkałej w tym kraju mniejszości kurdyjskiej. Wszystko z...
Jak blisko jesteśmy nienawiści Niemców lat trzydziestych do „obcych”? W ostatnią sobotę zorganizowano manifestacje skierowane przeciwko uchodźcom z kr...
Bardzo duża część uchodźców, przedstawianych jako Syryjczycy, jest tak naprawdę Kurdami, zamieszkującymi Syrię. Kurdowie od lat toczą walkę o stworzen...
Piotra Madeja znam od kilkunastu lat, a więc prawie całe Jego dorosłe życie. Do mnie przysłał swój debiutancki tomik wierszy, ja wydałem Jego wiersze ostatnie. Nazajutrz po chwilowym oddaleniu się Piotra odebrałem z introligatorni nakład "Księgi równowagi" - ostatnią translatorska pracę Madeja (z rysunkami Agnieszki), bardzo stary tekst hinduski. W drodze jest jeszcze jedna Jego książka: przekłady haiku Basho. Na tę książkę czekałem dwadzieścia lat; tak czasem bywa w życiu wydawcy. Ale się doczekałem i to właśnie Piotr mi ją dał. Dał mi zresztą wiele książek, bo przeżył swe ostatnie wcielenie bardzo intensywnie. Jeśli wziąc pod uwagę tylko te dwadzieścia tytułów, które Piotrowi wydało moje wydawnictwo, to statystycznie codziennie dwie osoby kupowały tomik jego wierszy lub przekładu. Codziennie przez jedenaście lat!
W ciągu kilkunastu lat widzieliśmy się z Piotrem tylko czterokrotnie. Kilkanaście razy rozmawialiśmy przez telefon i wymieniliśmy sporo (lakonicznych) listów. Od niedawna odczuwam naszą znajomośc jak relację ojca z synem. Z racji wieku czuję się Jego ojcem, choc to przecież nie ma znaczenia w żadnej skali. Nasze kontakty zintensyfikowały się w ostatnim roku.
Osobom, które Piotra znają, pragnę powiedziec, że do odejścia się przygotował. To, co zamierzył zrobic w sferze twórczości literackiej - zrobił do końca. Był świadom rychłego zakończenia ziemskiej wędrówki; jasno to wynika z kilku ostatnich listów do wydawnictwa skierowanych.
Zapewne zrobił też wszystko, co chciał zrobic jako wykładowca. W ostatniej rozmowie telefonicznej sygnalizował zamiar rozstania ze Studium. (Prawdziwi nauczyciele to ludzie, którzy potrafią doprowadzic uczniów do tego, że ci - w pewnym momencie - odrzucają autorytet nauczyciela. A jeśli się tego z różnych przyczyn uczynic nie da, nauczyciel sam odchodzi (jakkolwiek to słowo rozumiec). Bo uczeń musi samodzielnie posterowac własnym okrętem. Można powiedziec, że to swoista ofiara, ofiara życia. Po przeczytaniu licznych wpisów widzę, że ofiara Piotra ma duży sens i rację bytu. Kocham go jak ojciec, brat i syn zarazem, a jednocześnie cieszę się, że robił to, co pragnął i że teraz także robi to, co kocha. Radośc z tego faktu nie pozwala mi się smucic okolicznością, że wydawnictwo poniosło ciężką stratę, bo Piotr jest jednym z czterech najważniejszych współpracowników Miniatury. Piotrowi uczniowie już wypełniają, choc może nie w pełni świadomie, pustkę po Nim, co wszakże jest pustką na jakiejś płaszczyźnie jeno. A żcie jest przecież mnóstwowymiarowe i wieczne. Czy Piotr odszedł, a my żyjemy, czy raczej odwrotnie? Piotr jest teraz znacznie bliżej tajemnicy życia...
Wszystkim Wam, którzy myślicie o Piotrze Madeju, wysyłam wyrazy miłości. Wydawca
Protest przeciwko zawłaszczaniu tegorocznego marszu antyfaszystowskiego 11 listopada przez partię Razem i współpracujące z nią organizacje, podpisaneg...
Manchester Solidarity Federation sprzeciwia się zarówno opcji "in" jak i "out". W sprawie referendum dotyczącego członkostwa w Unii Europejskiej wyraż...
Nie należy jednak zbyt na to liczyć. Można być niemal pewnym, iż żaden uczony nie ośmieli się dziś traktować człowieka tak, jak traktuje królika; trze...
Mówiłem już, gdzie szukać zasadniczej praktycznej przyczyny potężnego jeszcze obecnie oddziaływania wierzeń religijnych na masy ludowe. Owe właściwe i...
W dniach 25-26 czerwca, anarchosyndykaliści spotkali się na konferencji pod Madrytem, by omówić powstanie nowej federacji i utworzenie na nowo anarch...
„Omawiając działalność i rolę anarchistów w rewolucji, Kropotkin powiedział: ‘My, anarchiści rozmawialiśmy dużo o rewolucjach, ale niewielu z nas zost...
Jak się okazuje, kulturalne elity zaczęły dyskutować o warunkach pracy w restauracjach i barach, gdzie są stałymi bywalcami. Pomimo faktu, że wiele sz...
człowiek
Piotra Madeja znam od kilkunastu lat, a więc prawie całe Jego dorosłe życie. Do mnie przysłał swój debiutancki tomik wierszy, ja wydałem Jego wiersze ostatnie. Nazajutrz po chwilowym oddaleniu się Piotra odebrałem z introligatorni nakład "Księgi równowagi" - ostatnią translatorska pracę Madeja (z rysunkami Agnieszki), bardzo stary tekst hinduski. W drodze jest jeszcze jedna Jego książka: przekłady haiku Basho. Na tę książkę czekałem dwadzieścia lat; tak czasem bywa w życiu wydawcy. Ale się doczekałem i to właśnie Piotr mi ją dał. Dał mi zresztą wiele książek, bo przeżył swe ostatnie wcielenie bardzo intensywnie. Jeśli wziąc pod uwagę tylko te dwadzieścia tytułów, które Piotrowi wydało moje wydawnictwo, to statystycznie codziennie dwie osoby kupowały tomik jego wierszy lub przekładu. Codziennie przez jedenaście lat!
W ciągu kilkunastu lat widzieliśmy się z Piotrem tylko czterokrotnie. Kilkanaście razy rozmawialiśmy przez telefon i wymieniliśmy sporo (lakonicznych) listów. Od niedawna odczuwam naszą znajomośc jak relację ojca z synem. Z racji wieku czuję się Jego ojcem, choc to przecież nie ma znaczenia w żadnej skali. Nasze kontakty zintensyfikowały się w ostatnim roku.
Osobom, które Piotra znają, pragnę powiedziec, że do odejścia się przygotował. To, co zamierzył zrobic w sferze twórczości literackiej - zrobił do końca. Był świadom rychłego zakończenia ziemskiej wędrówki; jasno to wynika z kilku ostatnich listów do wydawnictwa skierowanych.
Zapewne zrobił też wszystko, co chciał zrobic jako wykładowca. W ostatniej rozmowie telefonicznej sygnalizował zamiar rozstania ze Studium. (Prawdziwi nauczyciele to ludzie, którzy potrafią doprowadzic uczniów do tego, że ci - w pewnym momencie - odrzucają autorytet nauczyciela. A jeśli się tego z różnych przyczyn uczynic nie da, nauczyciel sam odchodzi (jakkolwiek to słowo rozumiec). Bo uczeń musi samodzielnie posterowac własnym okrętem. Można powiedziec, że to swoista ofiara, ofiara życia. Po przeczytaniu licznych wpisów widzę, że ofiara Piotra ma duży sens i rację bytu. Kocham go jak ojciec, brat i syn zarazem, a jednocześnie cieszę się, że robił to, co pragnął i że teraz także robi to, co kocha. Radośc z tego faktu nie pozwala mi się smucic okolicznością, że wydawnictwo poniosło ciężką stratę, bo Piotr jest jednym z czterech najważniejszych współpracowników Miniatury. Piotrowi uczniowie już wypełniają, choc może nie w pełni świadomie, pustkę po Nim, co wszakże jest pustką na jakiejś płaszczyźnie jeno. A żcie jest przecież mnóstwowymiarowe i wieczne. Czy Piotr odszedł, a my żyjemy, czy raczej odwrotnie? Piotr jest teraz znacznie bliżej tajemnicy życia...
Wszystkim Wam, którzy myślicie o Piotrze Madeju, wysyłam wyrazy miłości. Wydawca