Istnienie klas społecznych często pomijane jest w mediach główno-nurtowych, a jeżeli już pada termin „klasa” trudno nie odnieść wrażenia, że na świeci...
Po raz 44 spotykamy się na łamach anarchistycznego periodyku „Inny Świat”. Tym razem, nieco szerzej, podjęliśmy dwa, a nawet trzy tematy... Niejako te...
Tureckie władze w osobie prezydenta Erdoğana rozpoczęły zmasowaną kampanię prześladowania zamieszkałej w tym kraju mniejszości kurdyjskiej. Wszystko z...
Jak blisko jesteśmy nienawiści Niemców lat trzydziestych do „obcych”? W ostatnią sobotę zorganizowano manifestacje skierowane przeciwko uchodźcom z kr...
Bardzo duża część uchodźców, przedstawianych jako Syryjczycy, jest tak naprawdę Kurdami, zamieszkującymi Syrię. Kurdowie od lat toczą walkę o stworzen...
Nie piszesz o subkulturze, tylko twoje propozycje "polityczne" są wezwaniem do tworzenia subkultury, dlaczego - już pisałem w pierwszej odpowiedzi. Sama perspektywa "ucieczki od systemu" jest także na wskroś subkulturowa. Jest dokładnie tak funkcjonujesz w tej kulturze i od niej nie uciekniesz. Ta kultura w której funkcjonujesz istnieć będzie tak długo jak istnieć będzie taki a nie inny system społeczno-gospodarczy. Pytaniem jest tylko czy to fakt, że ktoś spożywa posiłek w jakiejś restauracji jest większym problemem od tego, że w samej tylko Polsce kilka milionów ludzi codziennie zastanawia się czy w ogóle coś spożyje?
Tak na prawdę to ty w ogóle mało widzisz. Zdaje się, że zasadniczo mało wiesz o kwestiach społecznych. Może to dlatego, ze postrzegasz rzeczywistość przez pryzmat "przekaźników informacji", a nie w ramach własnego zaangazowania społecznego. Bo fakt, że ty dostrzegasz, ze "czasem zdarzają się strajki i zainicjowane przez świadomych i biegłych pojedynczych ludzi jakieś grupy oporu i to wszystko." Bo to są po prostu fakty medialne.
Ja widzę dziesiątki osób, poświęcających nawet po kilkanaście godzin dziennie na organizowanie, spotkania, dyskusje, wyjazdy, pracę merytoryczną i praktyczną. Widzę też setki osób, żyjących "alternatywnie" poświęcających dużo czasu na samodoskonaleniu siebie, nie jedzą niezdrowego jedzenia, potrafią godzinami przygotowywać sobie "biologiczne humusy", jeżdzą rowerami po lesie kontemplując przyrodę - generalnie żyją tak "alternatywnie" jak tylko się da. Jakoś tak dziwnie się składa, że te grupy się nie przenikają. Ci pierwsi nie mają po prostu czasu na dzierganie sobie sweterków. Dziś tu i teraz potrzeba właśnie takich ludzi.
W latach '90, istniał w Polsce potężny jak na ten kraj ruch tzw. sceny nizależnej, tak na oko zaangażowanych było w niego przynajmniej kilkanaście czy nawet -dziesiąt tysięcy osób. W dziesiątkach gazetek, które w jego ramach było wydawanych, można było przeczytać dziesiątki podobnych manifestów jak ten powyżej. Cały ten ruch, był niezwykle alternatywny i postępował (przynajmniej nominalnie) według tych anty- konsumpcyjnych przykazań. W tym samym czasie przez Polskę przewalała się potęzna fala strajków, manifestacji, skierowanych przeciwko "terapii szokowej" i prywatyzacji. Ten ruch został zduszony przez centrale związkowe, władze i bezlitośnie szydzące z protestujących media. Ci ludzie nie otrzymali żadnego wsparcia praktycznego czy merytorycznego. "Alternatywa" była zajęta celebracją swojego prywatnego stylu życia, to był zupełnie inny świat dla nich, oni byli stworzeni do "wyższych" celów. A gdzie są dziś ci ludzie? Nie ma ich, z rorzewnieniem wspominają czasy swojego "mlodzieńczego buntu". Od lat 60. tego typu hasła, które głosisz w artykule są ciągłym "wentylem bezpieczeństwa" spychającym ruchy mogące stać się radykalnymi w stronę nic nie znaczącej kontestacji i prób indywidualnej ucieczki od "systemu". Na Zachodzie w tą pułapkę, wpadają wciąż to nowe pokolenia potencjalnych aktywistów, w Polsce strata jednego pokolenia już starczy.
Ty naprawdę nie musisz nikogo przekonywać do indywidualnej kontestacji, takich ludzi i tak będzie zawsze sporo, bo tak jest po prostu łatwiej. Natomiast tu i teraz potrzeba jest ludzi, którzy zajmą się konkretną robotą w ruchu. Czego życzę Tobie i wszystkim czytelnikom.
Protest przeciwko zawłaszczaniu tegorocznego marszu antyfaszystowskiego 11 listopada przez partię Razem i współpracujące z nią organizacje, podpisaneg...
Manchester Solidarity Federation sprzeciwia się zarówno opcji "in" jak i "out". W sprawie referendum dotyczącego członkostwa w Unii Europejskiej wyraż...
Nie należy jednak zbyt na to liczyć. Można być niemal pewnym, iż żaden uczony nie ośmieli się dziś traktować człowieka tak, jak traktuje królika; trze...
Mówiłem już, gdzie szukać zasadniczej praktycznej przyczyny potężnego jeszcze obecnie oddziaływania wierzeń religijnych na masy ludowe. Owe właściwe i...
W dniach 25-26 czerwca, anarchosyndykaliści spotkali się na konferencji pod Madrytem, by omówić powstanie nowej federacji i utworzenie na nowo anarch...
„Omawiając działalność i rolę anarchistów w rewolucji, Kropotkin powiedział: ‘My, anarchiści rozmawialiśmy dużo o rewolucjach, ale niewielu z nas zost...
Jak się okazuje, kulturalne elity zaczęły dyskutować o warunkach pracy w restauracjach i barach, gdzie są stałymi bywalcami. Pomimo faktu, że wiele sz...
Nie piszesz o subkulturze,
Nie piszesz o subkulturze, tylko twoje propozycje "polityczne" są wezwaniem do tworzenia subkultury, dlaczego - już pisałem w pierwszej odpowiedzi. Sama perspektywa "ucieczki od systemu" jest także na wskroś subkulturowa. Jest dokładnie tak funkcjonujesz w tej kulturze i od niej nie uciekniesz. Ta kultura w której funkcjonujesz istnieć będzie tak długo jak istnieć będzie taki a nie inny system społeczno-gospodarczy. Pytaniem jest tylko czy to fakt, że ktoś spożywa posiłek w jakiejś restauracji jest większym problemem od tego, że w samej tylko Polsce kilka milionów ludzi codziennie zastanawia się czy w ogóle coś spożyje?
Tak na prawdę to ty w ogóle mało widzisz. Zdaje się, że zasadniczo mało wiesz o kwestiach społecznych. Może to dlatego, ze postrzegasz rzeczywistość przez pryzmat "przekaźników informacji", a nie w ramach własnego zaangazowania społecznego. Bo fakt, że ty dostrzegasz, ze "czasem zdarzają się strajki i zainicjowane przez świadomych i biegłych pojedynczych ludzi jakieś grupy oporu i to wszystko." Bo to są po prostu fakty medialne.
Ja widzę dziesiątki osób, poświęcających nawet po kilkanaście godzin dziennie na organizowanie, spotkania, dyskusje, wyjazdy, pracę merytoryczną i praktyczną. Widzę też setki osób, żyjących "alternatywnie" poświęcających dużo czasu na samodoskonaleniu siebie, nie jedzą niezdrowego jedzenia, potrafią godzinami przygotowywać sobie "biologiczne humusy", jeżdzą rowerami po lesie kontemplując przyrodę - generalnie żyją tak "alternatywnie" jak tylko się da. Jakoś tak dziwnie się składa, że te grupy się nie przenikają. Ci pierwsi nie mają po prostu czasu na dzierganie sobie sweterków. Dziś tu i teraz potrzeba właśnie takich ludzi.
W latach '90, istniał w Polsce potężny jak na ten kraj ruch tzw. sceny nizależnej, tak na oko zaangażowanych było w niego przynajmniej kilkanaście czy nawet -dziesiąt tysięcy osób. W dziesiątkach gazetek, które w jego ramach było wydawanych, można było przeczytać dziesiątki podobnych manifestów jak ten powyżej. Cały ten ruch, był niezwykle alternatywny i postępował (przynajmniej nominalnie) według tych anty- konsumpcyjnych przykazań. W tym samym czasie przez Polskę przewalała się potęzna fala strajków, manifestacji, skierowanych przeciwko "terapii szokowej" i prywatyzacji. Ten ruch został zduszony przez centrale związkowe, władze i bezlitośnie szydzące z protestujących media. Ci ludzie nie otrzymali żadnego wsparcia praktycznego czy merytorycznego. "Alternatywa" była zajęta celebracją swojego prywatnego stylu życia, to był zupełnie inny świat dla nich, oni byli stworzeni do "wyższych" celów. A gdzie są dziś ci ludzie? Nie ma ich, z rorzewnieniem wspominają czasy swojego "mlodzieńczego buntu". Od lat 60. tego typu hasła, które głosisz w artykule są ciągłym "wentylem bezpieczeństwa" spychającym ruchy mogące stać się radykalnymi w stronę nic nie znaczącej kontestacji i prób indywidualnej ucieczki od "systemu". Na Zachodzie w tą pułapkę, wpadają wciąż to nowe pokolenia potencjalnych aktywistów, w Polsce strata jednego pokolenia już starczy.
Ty naprawdę nie musisz nikogo przekonywać do indywidualnej kontestacji, takich ludzi i tak będzie zawsze sporo, bo tak jest po prostu łatwiej. Natomiast tu i teraz potrzeba jest ludzi, którzy zajmą się konkretną robotą w ruchu. Czego życzę Tobie i wszystkim czytelnikom.