Dodaj nową odpowiedź
Patriotyzm – mile widziana choroba
OpenYourMind, Sob, 2008-08-16 20:50 PublicystykaPatriotyzm wg Słownika Języka Polskiego PWN 2004:
- miłość do ojczyzny, własnego narodu połączona z gotowością ofiar dla nich
Patriotyzm wg autora niniejszego artykułu:
– przywiązanie, poczucie obowiązku oraz odpowiedzialności wobec ogólnie przyjętych kategorii podziału (na Patrie) istot tego samego gatunku w celu poróżnienia ich ostatecznie, tzn. w pominięciu różnic i tak już istniejących (rasowych, językowych, religijnych i kulturowo-tradycjonalnych).
Nikt się patriotą nie rodzi. Patrią czy Ojczyzną jest to, co zostało sztucznie stworzone w naszych umysłach w celu nadania nam pierwszego członu numeru seryjnego. Drugim jest PESEL.
Przywiązanie moralne, a czasem nawet uczuciowe ludzi do ich nacji jest podstawą werbowania ich do wojsk. Wojska natomiast służą ludziom do rozwiązywania problemów powstałych na skutek dzielenia wspólnej planety na powyżej wspomniane kawałki zwane nacjami.
Patriotyzm i poczucie wartości własnego kraju jest też doskonałym gruntem pod osąd siebie i innych. Jest podstawą wywyższonego mniemania o sobie lub wstydu (często maskowanego), zależnie od charakteru danej osoby oraz ogólnie przyjętej opinii danego kraju w danym miejscu.
Kto wymyślił patriotyzm? Jest on tym co odziedziczamy po dziadkach z Neandertalu i czynimy współczesną tradycją, zapewniając przy tym, że różnimy się od zwierząt i przewyższamy je pod wszystkimi względami. Zwierzęta jednak nie doprowadziłyby nigdy do zagłady jedynej planety, na której żyją, nie zabijają się w ilościach przemysłowo-komercyjnych marnując po drodze 90% możliwego pożywienia. Nie zasiedlają żadnego obszaru w sposób wypierający inne gatunki, niszcząc roślinność, glebę, atmosferę i wody, podczas gdy ludzie robią to na obszarze CAŁEJ planety!
Jednak zwierzęta dzielą się na grupy, watahy, stada, rodziny, szczepy, itd.. Oznaczają swoje tereny czyniąc je odrębnymi od pozostałych i bronią przed innymi zapewniając bezpieczeństwo członkom własnej grupy.
Nasz gatunek, liczy sobie 6,4 miliardów osobników wyeksploatowujących doszczętnie resztki zasobów jedynego domu, uważający się tudzież za „nadgatunek” z prawem do katowania i mordowania rocznie 40 miliardów zwierząt oraz eksterminujący bezpowrotnie współżyjące istoty ze skutecznością 3 gatunków roślin i zwierząt dziennie, zamieniamy co godzinę 685 hektarów ziemi uprawnej w pustynie, wycinamy 21 hektarów lasów tropikalnych na minutę, wydajemy na leczenie chorób spowodowanych dietą dopuszczającą spożycie mięsa 25 miliardów euro rocznie. Jednak uważamy, że tym czego powinniśmy się uczyć od natury, nie są miliony sekretów przetrwania w równowadze i bez samozagłady, lecz właśnie jedyna rzecz, która w naszym przypadku okazuje się destrukcyjna – dzielenie się na grupy i wmawianie sobie przynależności do jednej czy drugiej (w dodatku ciągle w obrębie tego samego gatunku – absurd!).
Nagannym jest pomylić patriotyzm z nacjonalizmem, lecz czy ten drugi miałby możliwość zaistnienia bez pierwszego? Zgadzam się, iż dla wielu nacjonalizm był wypaczeniem patriotyzmu i jedynie wymówką usprawiedliwiającą ich destrukcyjne upodobania. Prawdopodobnie tych wielu, gdyby nie nacjonalizm, znaleźliby sobie alternatywne usprawiedliwienie krwawej ekspresji ich wewnętrznego nieładu. Jestem jednak przekonany, że incydent nie osiągnąłby takiej skali bez poparcia rządu i gdyby nie było ogólnie przyjęte za słuszne uważać własny kraj za najlepszy (lepszy od innych).
Nie istnieje nawet jeden pozytywny aspekt pomysłu frakcjonowania (na Ojczyzny) tak kłótliwego gatunku jakim są ludzie, dając im tym samym bezwarunkowo usprawiedliwiony powód rozdźwięków i rozlewu krwi.
Uważamy się za oświeconych, posiadających inteligencję właściwą jedynie nam, piszących Biblie, Korany, itp., a pomimo to tak ciężko nam pojąć, że to właśnie przez podziały i dumę z przynależności do płynnych kryteriów tworzonych przez nasze umysły ( - umysły od małego modelowane przez Kościół, tradycje, media, opinie bliskich, sąsiadów, znajomych itp.) mamy tak wypaczony system wartości. Uważamy, że są bohaterami idioci, którzy zamiast zostać przy swoich żonach i rodzinach szli mordować równych sobie osierocając setki dzieci… często w tym również swoje. Za co? Za Ojczyznę – której nikt nie widział, która nigdy nie powiedziała „dziękuję”, która istnieje tylko w naiwnych umysłach romantycznie obłąkanych szaleńców.
Dla nich to „sprawa honoru” - kolejnej bzdury pokaleczonych fantazji, za którą warto zabijać dzieciom rodziców – zawsze dobry powód jest lepszy niż zły powód.
Więc żeby nikt, broń Boże, nie zaczął myśleć własną głową, nasącza się dzieciom mózgi jak chłonne gąbeczki historiami o dzielnych wojownikach, przykładnych żołnierzach, bohaterach i chwalebnych bitwach. Czci się dni niepodległości i inne święta wspominając z dumą bohaterskie mordy i czcigodnych zabójców, gdyż mieli oni dobry powód – walczyli za coś czego nie widzieli, a co zostało im bezkrytycznie wmontowane w umysł jako słuszne (przekonania, rację, honor) i ginęli zostawiając własne rodziny na pastwę losu… Ojczyzna, która mieszka w sercach tych, którzy przeżyli jest tym bohaterom wdzięczna.
Natomiast ci, którzy dokonali zabójstwa z braku chleba dla rodziny, bo Ojczyzna nie jest w stanie np. zapewnić godnych warunków życia swym mieszkańcom – na krzesło elektryczne!
Trudno – mieli gorszy powód by zabijać.
Tak więc dzieci wiedzą, że Ojczyzny trzeba bronić (czymkolwiek by to tajemnicze słowo nie było).
To sprytny sposób zapewniania sobie przez rządy rąk do brudnej roboty („…A najdzielniej biją króle, a najgęściej giną chłopy…”). Wychowanie społeczeństwa w duchu patriotyzmu to załatwienie sprawy. Nie wszystkim można wpoić własne poglądy i przekonywać za każdym razem do słuszności podejmowania działań wojskowych, ale robociki wychowane patriotycznie doskonale się nadają do wysyłania na front, bo nie pytają dlaczego każe im się zabijać. Nie wnikają, nie potrzebują wnikać, wystarczy im świadomość, że bronią fantazji zwanej nacją przed wrogiem (często stosując nawet inwazję). Rządy zainwestowały w patriotyzm, bo nie można tępych mas we wszystko wtajemniczać, a jednak rąk do pracy i poparcia potrzebują… wiec korzystają z hasełka: „w obronie Naszego Kraju”, gdyż to się sprawdza i podrywa do działania nawet pacyfistów.
Nie można dzieci uczyć, że wojna jest dobra, ale można im wpajać, że trzeba bronić Ojczyzny, by nie stracić tożsamości narodowej. Logicznie rzecz biorąc wpojona w chłonny umysł dziecka „tożsamość narodowa”, którą by nie była, będzie miała te same wady, tak wiec dlaczego jedne miałyby być lesze od innych? To jest właśnie GŁÓWNA wada istnienia tożsamości narodowych. Dlaczego stracić tożsamość narodową jest czymś negatywnym? -Bo jak twoje dzieci będą Niemcami zamiast Polakami to będzie im gorzej (przecież Niemcom jest źle, prawda?!) lub będą gorsze od innych (gdzie, w Niemczech?!).
Brońcie Ojczyzny by wróg was nie wynarodowił!!! A wojna, dobra czy zła, to już sprawa władz i polityków, wy macie zająć się obroną kraju! Powodami, przez które doszło do potrzeby bronienia go zajmą się inni. :)
Tak więc z dziada pradziada nie toleruje się w rodzinach poddawania dyskusji sensu patriotyzmu. Dla rządów takie wychowanie społeczeństwa to najkorzystniejsze wyjście, w szkołach nie trzeba robić prania mózgu, ponieważ dzieci już w domach są naprowadzane automatycznie na drogę nie zastanawiania się nad pewnymi kwestiami – tak kształcone będą użyteczniejsze na wojnach.
Skutki uboczne autystycznego ducha patriotyzmu, takie jak wstyd bycia Albańczykiem czy Etiopczykiem w USA, Polakiem w Niemczech czy Amerykaninem w Korei lub Wietnamie, bądź uważania się za lepszych, np. od Rumunów będąc Polakami w Polsce lub we Włoszech, albo od wszystkich będąc Amerykanami w Europie, już władz nie interesują.
Kwestia Patrii i patriotyzmu powinna przejść do niechlubnej historii ludzkości jako jedna z najbardziej destrukcyjnych i niekorzystnych. Tego rodzaju zastraszająco bezmyślne, wyuczone odczucia i uczucia popierane są jedynie przez ludzi, którzy nie zastanawiają się w minimalnym nawet stopniu nad sensem nauk jakie oferują im rodzice, społeczeństwo, tradycje i tym podobne kształtujące ich foremki.
Michał J. Będkowski