Dodaj nową odpowiedź

Klaus Bachmann: Analiza architektury strachu

Blog | inne

Dosyć ciekawe spostrzeżenie socjologiczne wysunął Klaus Bachmann, który obecnie mieszka we Wrocławiu. Krytycznie ocenia idee strzeżonego mieszkalnictwa. Ukazuje zależność między ideologią strachu oraz podziałów, a wpływem na proces integracji i demokratyzacji życia społecznego. Poniżej przedstawiam fragment jego spostrzeżeń i mam nadzieję, że niektórym da to nieco do myślenia ;)

Założenie, które leży u podstaw boomu na specjalnie chronione osiedla, jest jednak błędne. Polska nie różni się od innych krajów europejskich wyższymi wskaźnikami przestępczości. Różni się jedynie tym, że większa niż gdzie indziej liczba mieszkańców wierzy, że żyje w niebezpiecznym kraju. Problem Polski nie polega na tym, że wszyscy kradną, problem polega na tym, że wszyscy wierzą, że wszyscy kradną, choć prawdopodobieństwo, że polski kierowca straci swoje auto, jest w Polsce kilkakrotnie mniejsze niż w Wielkiej Brytanii, a ryzyko zabójstwa jest o wiele niższe niż na przykład w Holandii. Ale to holenderska policja cieszy się większym zaufaniem obywateli niż polska, mimo że to polska policja ma lepsze wskaźniki wykrywalności niż holenderska. Budowle mieszkalne, przypominające twierdze, szyfrowe zamki, drzwi antywłamaniowe i powszechny monitoring nie odzwierciedlają rzeczywistych zagrożeń, one jedynie oddają powszechny lęk i nieufność wobec obcych, brak zaufania do świata zewnętrznego.

Owa architektura lęku i nieufności daje, mieszkającym w niej ludziom, poczucie bezpieczeństwa, koi ich lęki i fobie. W rzeczywistości jest odwrotnie: ulgę, jaką odczuwamy, zamykając się w niedostępnej twierdzy, można porównać do ulgi, jaką odczuwa rozbitek na morzu, który dla ukojenia pragnienia napije się słonej wody: ulga jest krótka, potem pragnienie wraca ze zdwojoną siłą.

Osoby lękliwe, depresyjne, niepewne siebie, szukają odosobnienia - aby się jeszcze głębiej pogrążyć w smutku i strachu, niczym stare słonie, które samotnie wędrują do dżungli, aby tam umierać. Dlatego psycholodzy radzą takim osobom, aby szukać jak najwięcej stabilnych kontaktów socjalnych, “iść pomiędzy ludzi”, angażować się, spotykać się z innymi albo nawet mieszkać w jakiejś wspólnocie, gdzie można się nawzajem wspierać.

Ale jak to zrobić, kiedy się nikogo nie zna na swojej klatce schodowej? Jak się umawiać, kiedy można wejść do budynku wieczorem i rano wyjść przez garaż podziemny, nie widząc nawet ochroniarza, który wszystko śledzi na monitorach w swoim biurze? Pod tym względem nowoczesne apartamentowce są nawet gorsze od komunistycznej wielkiej płyty, bo w tej ostatniej powszechne niedostatki, wspólne kłopoty z administracją, psujące się windy zmuszały mieszkańców do minimum integracji. Dziś tak zwane “złote ogrody”, “słoneczne sady” to szczyt anonimowości. Jeśli ktoś tam w ogóle znajdzie samotnie zmarłą staruszkę w jej mieszkaniu, to nie dlatego, że nie było jej na zebraniu, lecz dlatego, że zaczyna zalegać z czynszem

To nie wskaźniki przestępczości wpływają na to, jak mieszkamy i jak architekci budują, lecz nasze - najczęściej nieuzasadnione - lęki i fobie. Anonimowe osiedla, mieszkaniowe twierdze, nadzwyczajne środki bezpieczeństwa pogarszają jeszcze nasze nastroje. Przygnębiają, przekonują, że świat zewnętrzny jest niebezpieczny, a najlepszy sposób na czyhające zło to nieufność, wycofanie się, izolacja.

W ten sposób nowoczesna architektura wzmacnia lęki i fobie, które przyczyniły się do jej rozkwitu. Jest to mechanizm podobny do tego, który po zniesieniu kontroli granicznych w ramach strefy Schengen można było obserwować po niemieckiej stronie pogranicza. Właściciele sklepów z bronią, firmy ochroniarskie i policja biły na alarm, ostrzegając przed napływem przestępców i wzmacniając lęki i fobie, które sprzyjały popytowi na ich usługi. Nie jest to niczym niezwykłym: wystarczy włączyć telewizor i natychmiast zalewa nas fala reklam, wmawiających nam, że najlepszy sposób ochrony bliskich, majątku, mieszkania, samochodu to polisa ubezpieczeniowa. Szkopuł w tym, że telewizor możemy wyłączyć - ale bez mieszkania żyć nie możemy.

Odkąd Robert Putnam przeprowadził w latach 90. we Włoszech swoje słynne badania nad powstawaniem kapitału społecznego, wiemy, że wysoki poziom zaufania sprzyja postawom demokratycznym, wzrostowi gospodarczemu i jakości instytucji publicznych. Społeczeństwo, w którym obywatele sobie ufają, może rezygnować z wielu procedur, kontroli i obniżyć koszty prowadzenia działalności gospodarczej.

Tu tkwi podstawowa pomyłka w słynnej wypowiedzi Lenina: zaufanie jest dobre, kontrola jest lepsza. Kontrola, bowiem kosztuje - zasoby ludzkie, czas, pieniądze. Zaufanie pozwala oszczędzać i inwestować w bardziej rozwijające formy aktywności niż wzajemne pilnowanie się.

[…] architektura lęku i nieufności drogo nas kosztuje. Spowalnia rozwój, przygnębia, hamuje powstanie społeczeństwa obywatelskiego i unowocześnienie instytucji demokratycznych. W dodatku sami to sobie fundujemy, płacąc jeszcze dodatkowo za przesadne i absurdalne środki bezpieczeństwa, wybierając twierdze mieszkaniowe za drutem kolczastym z uzbrojonymi strażnikami. Przyszłość mieszkalnictwa nie może polegać na przekształceniu domów w twierdze, których mieszkańcy barykadują się, przekonani, że ci na zewnątrz to przestępcy, którzy czyhają na ich życie. To od nas, klientów deweloperów, zleceniodawców architektów zależy, czy fundujemy sobie budownictwo, które pogłębi nasze lęki, wzmocni podejrzliwość, będzie sprzyjać osamotnieniu i podminuje na dłuższą metę nasze instytucje.

Polecam przeczytać:
Chcemy mieszkać za płotem
Zamknięte osiedla, czyli getta dla bogatych.
Ludzie wilki wyją pod grodzonymi osiedlami.
Zamknięte osiedla bez wyjścia.
Zamknąć zamknięte osiedla.
O “zamkniętych osiedli jest ponad 400″.
Horror zamkniętych osiedli.

Od osiedla społecznego do osiedla strzeżonego – czy musimy się zamykać? [PDF]
Zamknięte osiedla - kulturowy i socjologiczny fenomen getta. [PDF]

Jarosław Urbański “Odzyskać miasto. Samowolne osadnictwo, skłoting, anarchitektura.
Kolejna broszura z serii: “Anarchizm. Idee. Praktyka.” poświęcona jest zagadnieniom miasta z perspektywy zarówno architektury, planowania przestrzennego, jak taż socjologii.

Jest to opowieść o ruchach społecznych starających się “odzyskać”, utracone na rzecz władzy i biznesu, “tereny miejskie”: budując real-utopie, gdzie życie rządzi się innymi regułami; wpływając na procesy decyzyjne poprzez udział w demokracji uczestniczącej; otwarcie buntując się przeciw polityce dyskryminacji przestrzennej; wreszcie tworząc architekturę służącą potrzebom ludzi, w tym bezdomnym, biednym, bezrobotnym, a nie elitom.

To nie jest książka o tym, co byłoby możliwe gdyby… to książka o tym, co już się stało. O samowolny osadnictwie, skłotingu i anarchitekturze. Zapraszamy do lektury… i działania.

Odpowiedz



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.