Dodaj nową odpowiedź
Kościół zrobił interes z kapitalistą powiązanym z gangsterami
XaViER, Sob, 2008-12-06 09:23 KrajOd kilkunastu lat działa kościelno-rządowa Komisja Majątkowa, która rozdaje publiczne grunty Kościołowi za darmo, jako rzekome odszkodowanie za nacjonalizację z czasów PRL (warto przypomnieć, że władze PRL w zamian za przejęty majątek wypłacały emerytury księżom, co kontynuuje obecny rząd dorzucając także utrzymywanie z podatków np. katechetów w szkołach, finansowanie remontów kościołów etc).
Samorządy w tej sprawie nie mają nic do gadania, często planowały postawić tam szkołę czy inny budynek użyteczności publicznej, ale dowiadują się po fakcie że grunt, często bardzo cenny, został z dnia na dzień przejęty przez Kościół. Media wielokrotnie ostatnio informowały o dziwnych rzeczach które potem dzieją się z tą ziemią, która natychmiast po przejęciu sprzedawana jest często w niejasnych okolicznościach.
Tym razem grunt - 47 hektarów w warszawskiej dzielnicy Białołęka - przejęty przez zakon Elżbietanek i wyceniony przez zakon na 30,7 mln zł (władze samorządowe podają, że w rzeczywistości wart jest on aż 240 mln), został przez nie sprzedany hotelarskiemu multimilionerowi Stanisławowi M. powiązanemu z gangsterami "Nikosiem" i"Pershingiem". W 1995r. Stanisław M. wyszedł z aresztu za poręczeniem Tadeusza Kowalczyka, wtedy wiceprzewodniczącego sejmowej komisji spraw wewnętrznych. Władze dzielnicy Białołęka chciały tam budować szkoły, przedszkola, przychodnie i boiska. Decyzję Komisji uznały za "rażącą niegospodarność" i zawiadomiły prokuraturę.
Jako pośrednik w tym interesie działał pełnomocnik elżbietanek Marek Piotrowski, który już kilkadziesiąt razy reprezentował stronę kościelną przed Komisją Majątkową. Podał w akcie notarialnym nieprawdziwe informacje, że teren nie jest dzierżawiony. Tymczasem jak się okazuje dzierżawcą tych gruntów jest spółka pracownicza PGR Bródno. Od lat sieje tam żyto.
Wcześniej białołęckimi gruntami zarządzała w imieniu skarbu państwa Agencja Nieruchomości Rolnych. ANR miała prawo pierwokupu ziemi rolnej. Pod warunkiem jednak, że ziemi nie kupuje rolnik. A multimilioner Stansław M. to jak się okazuje oficjalnie "rolnik", ponieważ ma trzyhektarową działkę rolną. Ziemia nie jest uprawiana - zarośnięte krzakami nieużytki, poorane przez dziki, pusta zrujnowana chałupa i ceglana komórka. (gazeta.pl)