Dodaj nową odpowiedź

Co się wydarzyło na ulicy Alexandros'a (opowiadanie)

Świat | Kultura | Protesty | Publicystyka | Ruch anarchistyczny

Poniżej publikujemy opowiadanie, które wchodzi w skład książki będącej w trakcie przygotowania do wydania. W wyniku umowy objęte jest Copyright.

CO WYDARZYŁO SIĘ NA ULICY ALEXANDROSA-ANDREASA GRIGOROPOULOSA

13 grudnia 2008 roku nieznani sprawcy zmienili nazwę ulicy Mesolongiou na Alexandrosa-Andreasa Grigoropoulosa. Siedem dni wcześniej dwóch policjantów zastrzeliło w tym miejscu szesnastoletniego chłopca. Czy były jakieś strzały w tamtym miejscu? Pytam ponownie – czy były jakieś wystrzały z broni, chcemy abyście nas poinformowali o tym. Były jakieś błyski. Nie wiem czy z powodu użycia broni czy petardy…Były jakieś przemieszczenia osób z ul. Ch. Trikoupi oraz słowne prowokacje. Ze strony ilu osób? 2-3 osoby, obrażają policjantów. Od przechodnia dowiedzieliśmy się, że ktoś zginął…

Wczoraj wieczorem po demonstracji grupa agresywnych nastolatków obrzuciła kamieniami przejeżdżający radiowóz. W wyniku starcia policjanci użyli broni palnej. Jedna osoba została śmiertelnie ranna.

Następnie padły trzy strzały, jeden po drugim. Jestem pewien, że jeden z dwóch policjantów trzymał broń obiema rękami. Jestem całkowicie pewny, że policjanci nie strzelali w kierunku nieba, ani w kierunku ziemi. Wycelowali w nas i strzelili!
Alexandros padł na ziemię, od pierwszego lub drugiego strzału, na pewno nie trzeciego. Potem, już nie wiedziałem co się działo. Ludzie wrzeszczeli i ktoś podniósł koszulkę Alexandrosa. Zobaczyliśmy, że w klatce piersiowej niedaleko serca miał otwór – z rany wydobywała się krew.
Policjanci opuścili miejsce zdarzenia, gdy zobaczyli, że Alexandros upadł na ziemię. Nie pamiętam w którym kierunku. Potem przyjechała karetka i zabrała martwego Alexandrosa. Wiem o tym, że nie żył, bo nie miał tętna i krew wypływała mu z ust.(…)
Czy chcesz powiedzieć coś jeszcze?
Jedyne, co chcę powiedzieć, to to, że oni nie zabili Alexandrosa przypadkiem. Oni go zamordowali z zimną krwią...

Wiec jutro, decyzja zapadła. Kalikst spojrzał spod gęstych brwi na zgromadzonych. Nikt nie wydawał się wątpić. Przez chwilę zastanawiał się jak to się stało, że zgromadzili się wspólnie. Nie potrafił do końca tego wytłumaczyć. Zresztą, teraz to nie ważne. Miarka się przebrała.
-Co mam do stracenia? Co ty masz do stracenia? Pracujesz po dwanaście godzin, bez nadgodzin, bez praw, albo nie pracujesz wcale. I co? I to wszystko dla tych kapitalistów - Nikander zapalał się w miarę mówienia. - To dla zysków pozbawiają nas przyszłości. A co, powiedzcie, będzie czekać nasze dzieci? Ta sama nędza. To samo. Nic lepszego. Nic lepszego! Jeśli nie wywalczymy innego świata, będziemy wiecznymi lokajami bogaczy! Mało tego, będziemy szujami, podłymi tchórzami jeśli nie pomożemy młodym w ich walce. Oni wiedzą, że to wszystko, cały ten Amerykański Sen, nie ma sensu, że to ściemnianie, oszustwo. Kolorowe opakowania pod którymi kryje się nędza. Nasza nędza. I nasza praca.
-Masz rację. Nic się samo nie zmieni - poparł Teodot. -Dlatego jestem jak najbardziej za okupacją. Na razie tyle możemy zrobić. Żeby to była ostatnia krew niewinnego przelana przez tych rządowych faszystów. Wiecie co wam powiem? Moi rodzice byli emigrantami, ja się tu urodziłem, ale dalej jestem imigrantem. Zepchniętym na margines. Bez szans na normalną prace. Na godne życie! Jestem podludziem. Traktowani jak zwierzęta. Wciąż na celowniku, tych rządowych myśliwych. Mam dość! Jesteśmy w stanie wojny domowej. Mówię wam! Może trzeba będzie nawet przelać krew. Tym razem tych co tacy czyści nie są.
Rozległy się głośne okrzyki poparcia. Zacisnęły się zniszczone pracą dłonie. Pieści o różnych odcieniach skóry wzniosły się w niego. Następnego dnia drzwi ratusza dzielnicy Agios Dimitrios w Atenach zostały zamknięte przez mieszkańców.

Banki zniszczone w Atenach na ul. Panormou… Mieszkańcy Exarchii wyrzucają policję z dzielnicy… Niepotwierdzone informacje o śmierci 68-letniego mężczyzny z powodu użycia przez policję gazu łzawiącego… 700 szkół średnich okupowanych w całym kraju przez uczniów… 100 osób zaatakowało posterunek policji w Exarchii… Barykady stoją w całej Exarchii w tydzień po śmierci Alexandrosa… Policji skończył się gaz…

Zgromadzenie trwało już od około godziny. Artemia ulokowała się w końcu sali. Nie czuła się dzisiaj za dobrze. Chyba jakieś przeziębienie, albo brak snu. Przez ostatnie dni spała zaledwie kilka godzin. Oczy szczypały i z trudem śledziła tok rozmowy. Zresztą, powtarzają to, co już wiadome.
-Słyszałaś najnowsza wiadomość? - Agaton przykucną obok niej. Nie czekając odpowiedzi kontynuował - Ten policjant, co zamordował Alexandrosa ponoć należał do Złotego Świtu. Wychowany przez rodziców nazistów.
-Wszyscy siebie warci -mruknęła.
-Coś widzę nienajlepiej z tobą. Może idź się wyśpij.
-Potrzebuję tego. Niewiele już do mnie dochodzi.
-Idź. Potem przekaże ci wszystko. To jeszcze potrwa kilka godzin.
-Nie, kochanie, to potrwa jeszcze kilka miesięcy, co najmniej. Tym razem nas nie złamią.
Agaton spoglądał jak wychodziła z sali. Mikrofon przejął Eustachiusz, szczupły młodzieniec, student filozofii na trzecim roku.
-Musimy podkreślić z całą stanowczością, że morderstwo Alexandrosa nie było jedynie pojedynczym aktem, czymś przypadkowym, wypadkiem przy pracy. Nie było też dziełem indywidualnego policjanta. Społeczeństwo musi zrozumieć, że dla każdego z nas przeznaczona jest kula. Dla każdego, kto nie godzi się na dyktat kapitału. W każdego nas wymierzona jest lufa państwowych morderców. Należy pokreślić, że to tragiczne wydarzenie obnaża mechanizmy funkcjonowania państwa i kapitalizmu. Pytam się: Jak inaczej możemy zinterpretować zachowanie policjanta mierzącego z rewolweru w stronę ludzi w czasie niedzielnej manifestacji? Jak inaczej możemy zinterpretować liczne strzały w powietrze oddane prze policyjne siły specjalne tuż po pogrzebie Alexandrosa? Jak inaczej możemy zinterpretować dźgających nożami faszystów pomagających policji w czasie ataku na demonstrujących w Patras we wtorkowy wieczór?
Drzwi otworzyły się z trzaskiem. Zdyszani młodzi anarchiści wbiegli do sali.
-Szybko! Chcą usunąć siłą pracowników z biura GSEE!

…Premierowe przedstawienie w Teatrze Narodowym w Atenach zostało przerwane przez grupę ok. 100 aktywistów. Weszli na scenę z transparentem nawołującym do wyjścia na ulice. W rozdawanych ulotkach wśród publiczności pisali między innymi: "Teraz kiedy już wyłączyliście swoje komórki, czas włączyć swoją świadomość". Reżyser i aktorzy w akcie solidarności zakończyli przedstawienie. Opuszczający teatr stworzyli spontaniczną manifestację. Nim dotarli do pl. Omonoia liczebność protestujących podwoiła się. Nieliczni policjanci na widok manifestacji uciekli z pola widzenia. Wczoraj w ateńskiej filharmonii odbyła się podobna akcja…

Fotyn siedział w kuchni popijając wino. Od spotkania z kolegami z pracy czuł się niespokojny. Dziwny lęk przyprawiał o ból brzucha. Trofima przyglądała się mu z troską. Usiadła obok zapalając papierosa.
-Nalejesz mi też wina? -spytała zaciągając się.
-Tak, oczywiście… Masz papierosa. Zostawiłem swoje w pokoju.
Przez chwilę pili i palili w milczeniu.
-Tro, słuchaj, wiesz, że ja, trzymałem się od tego wszystkiego z daleka…-zamilkł na chwilę, wpatrywał się w żarzącego się papierosa.-Jestem odpowiedzialnym człowiekiem. Ma rodzinę na głowie. I w ogóle. Powiedz, czy nie dobrze robiłem?
-Robiłeś to co konieczne.
-Tak, nie chciałem się narażać. Ale wiesz no… ostatnio - wzdycha ciężko- Tro, jutro idę na okupację. Zgłosiłem się.
-Dobrze.
-Ja… nie jestem pewien. To może się… to się może dla nas źle skończyć…
Pokiwała przecząco głową.
-W pracy czy podczas okupacji walczysz dla nas, dla rodziny. A teraz pojawia się szansa.
-Też tak pomyślałem. Poza tym, mówiłem ci, że mój ojciec był komunistą, musiał emigrować. Ale nigdy nie… nie żałował. Choćby miał mieć spokój, to musiał wystąpić… powtarzał mi jak byłem mały, że to nie wszystko, że sprawiedliwość i równość są ważniejsze. I że należy stać po stronie uciskanych. Pomyślałem, że nie mogę stać z boku. Wczoraj rozmawiałem z anarchistami z pracy, wiesz, oni od początku są na pierwszej linii. Nie mają rozterek. Zresztą nie dziwie się im. Gadaliśmy o ogólnych sprawach. Ale też i o tym, że tak naprawdę… Grecja płonie, system ledwo co się trzyma, trzeba wzniecać strajki, a biurokracji związkowi tylko biorą pensje z naszych składek i nic nie robią. Oni są dobrze ustawieni. Jak szefowie żerują na naszej pracy. Na tym, że, jak mówili, sprowadzili nas do roli narzędzia. Wiesz, boje się, strasznie się boje. Tak jakbym kradł pomarańcze w sadzie.
Trofima położyła mu dłoń na ramieniu,
-Ja też się boje. Nie mówiłam ci, ale wczoraj byłam na demonstracji. Wyszłyśmy z pracy jak przechodzili obok. Była masa ludzi. I… nie wiem. Wtedy się nie bałam. Nie wiem jak to opisać. Ale byłam silna. Ty też będziesz jutro. Razem jesteśmy silni.
-Mówiłem ci, że cię kocham?
-Zdecydowanie za mało razy.

Chianii: lokalna telewizja w rękach studentów… Powstają kolejne niezależne radia… Policja i naziści atakują demonstrantów… Kolejne strzały w kierunku protestujących… 800 szkół średnich i 200 wydziałów uniwersyteckich okupowanych… 100 tyś. osób może stracić pracę w wyniku recesji… Pirgos: budynek sądu został zaatakowany mołotowami… Uniwersytet stracił autonomie…

Agaton wszedł do sali przerobionej na sypialnie. Niósł ciepłego gyrosa i mocną herbatę. W głowie mu lekko szumiało po kilku kieliszkach anyżówki. Na dziś był wyautowany. Nie chodzić na akcje pod wpływem alkoholu - mawiał. Politycznie źle to mogłoby zostać odebrane. Media i tak robiły swoje by zwrócić część społeczeństwa przeciwko protestującymi.
-Przyniosłem ci trochę jedzenia i picia.
Artemia usiadła na materacu. Wciąż przykryta kocem. Zaspana.
-Dziękuje. W radiu mówili, że to był wypadek. Rykoszet.
-Czytałaś zeznania światka. Kierowali lufę prosto na protestujących. Poza tym to nie jest najważniejsze-usiadł obok niej.-Tak jak i skazanie tych policjantów za zabójstwo. To już za daleko zaszło. Zresztą wiesz sama.
-I jak było na spotkaniu? Co ustaliliście?
-Przegoniliśmy karków spod okupowanego biura związku. I się napiłem z pracownikami trochę. Fajni ludzie. W większości prawiczki polityczne. Sympatyzują z anarchistami z tego co się rozeznałem.
-A ty nie?
-Sam nie wiem. Nie określałem się jeszcze. Po prostu walczę o lepszy świat. Wiesz, nie mam oporów występować pod czarną flagą, ani czerwoną. To wszystko do siebie bardzo podobne. Najbardziej sympatyzuje z tobą.
-Trochę się jednak różni. Ale masz rację, nie jest to najistotniejsze. W sumie naszą siłą jest różnorodność i demokracja.
-Właśnie. Ma nas odwiedzić Yannis z ESE. Chcesz iść?
-Tak. Pójdę. A słyszałeś plotki, że władza zastanawia się czy nie usunąć nas siłą?
-Słyszałem. Tracą panowanie nad sytuacją. Obawiam się jakieś szaleńczej reakcji ze strony władzy.
-Na razie biorą nas na przetrzymanie. Czekają aż gniew wygaśnie.
-Zbyt długo te grona dojrzewały. Pokolenie 700 euro podda się dopiero, gdy zmieni świat.

Rewolta wybuchła dosłownie w prawie wszystkich stolicach regionów. W Salonikach, Agrinion, Joaninie i na Krecie doszło do starć między policją a demonstrantami. W Patras policja zaatakowała demonstrantów wspólnie z grupą uzbrojonych neonazistów, tzw. „oburzonych obywateli”. Codziennie w Atenach odbywają się 2-3 różne demonstracje, w których uczestniczą dziesiątki tysięcy ludzi. Ok. 20 tys. demonstrantów wzięło udział w pogrzebie Alexandrosa Grigoropoulosa. To nie jest „ślepy bunt”, jak twierdzą media, przeciwnie, to jest prawdziwy ruch i to taki, który trwa (…) To największa rewolta w Grecji od czasu II Wojny Światowej i wojny domowej, która potem miała miejsce w Grecji. Może to być największa rewolta w świecie zachodnim w ostatnich 40 latach.

Koumis pracował w jednym supermarketów jako pracownik tymczasowy. Miesięcznie zarabiał mniej niż 700 euro na rękę. Mieszkał z matką i chorym ojcem na przedmieściach Aten. Trochę to upokarzające dla 30-letniego mężczyzny. Sprowadzać dziewczyny do domu rodziców. Niby nigdy niedojrzały. Ale jak miał dojrzeć. Czy pracownicy nie pozostają dziećmi do emerytury. Nadzorowania przez pracodawcę jak przez nauczyciela, ba!, nadzorcę więziennego.
Oparty o ścianę budynku ćmił papierosa. Czekał na Issidoros. Mieli iść powłóczyć się po mieście. Sposób na zabicie czasu. Nudy. Spóźniał się. Już dwadzieścia minut.
-Sorka człowieku. Policja nas pogoniła.
-Byłeś na demie?
-A co?
-Nic. To trochę śmieszne jest. Bzdura. Skończy się prędzej czy później. I dalej będzie przejebane jak teraz.
-A tam! -żachnął się Issidoros. Pracował razem z Koumisem w supermarkecie. I podobnie jak on miał dość. Wnerwiała go postawa kolegi.-Tylko ględzisz. Myślisz, że ktoś da ci lepszą pracę. Albo może liczysz na wygraną.
-Nie. Jestem realistą.
-Taa… Pesymistą. Mówię ci, powinieneś pójść na demo. Pogadać z ludźmi. Tam są wszyscy: imigranci, bezrobotni, pracownicy tacy jak my, studenci, intelektualiści…
-Pierdole to.

…Grecja jest bramą Europy na Bliski Wschód. Jej sąsiad, Turcja, to olbrzymi kraj z listą nabrzmiałych społecznych problemów. Na północy z kolei sąsiaduje bezpośrednio z niestabilnym regionem Bałkanów. Gdyby doszło do trwałego zdestabilizowania sytuacji w Grecji, Bruksela miałaby nie lada kłopoty. Straciłaby kontakt ze wschodnią częścią regionu śródziemnomorskiego, ucierpiałaby też unijna polityka względem Bałkanów. Grecja jest też dla UE czymś na kształt zapory chroniącej Unię przed zalewem narkotyków, nielegalnych imigrantów i terrorystów. Nie trudno zgadnąć, co by się stało, gdyby jej zabrakło…w organizacji zamieszek można dostrzec elementy działań islamistów. W przyszłości będą już je wywoływać lokalne społeczności, bo zostały dobrze przeszkolone. Podsumowując, w zamieszkach w Grecji czynnik religijny nie odgrywał jeszcze decydującej roli. Niemniej jego znaczenie w ostatnim czasie wyraźnie rośnie. Protesty, które toczą się na naszych oczach, są punktem zwrotnym. Przechodzimy od ery politycznych zadym do tych związanych ściśle z problemami imigracyjno--kulturowymi…

W pomieszczeniu radia studenckiego było gęsto od dymu tytoniowego. Nikosa siedział na obrotowym krześle.
-Dzwonił też do mnie jeden z mieszkańców i mówił, że był świadkiem podpalenia małego sklepu. Zdążył zapisać numery samochodu. I wiecie co? Zdzwonił na pały, a te kazały mu zapomnieć. Oczywiście nie zapomniał.
Mikalis przygryzł wargi.
-Można się było tego spodziewać. Bardziej niepokoi mnie plotka o ataku na Politechnikę.
-Prędzej czy później może nastąpić. Chociaż politycznie byłoby to niezgrabne. Wezwaliśmy na wszelki wypadek do mobilizacji. Na razie to wystarczy.
-Jutro planujemy zrobić demonstrację pod więzieniem - odezwał się Eustachiusz. -Stosują prawo anty-terrorystyczne przeciwko nam.
-Ośmieszają się.
-Mnie to nie śmieszy.
-Sami sobie kopią grób. Przecież nikt nie uwierzy, że dzieciaki są terrorystami.
-W każdym razie trzeba przemyśleć dokładnie strategię. Ostatnio dziesięć tysięcy osób dokonało szturmu na parlament. Nie udało się. Ale gdyby się udało. Co by zrobili?
-Sugerujesz, że brakuje nam pozytywnego programu?
-Tak.
-Nie zgadzam się. Program wykuwa się tu i teraz, w bezpośredniej walce, w dyskusji. Zobaczcie, mamy przecież idee i pomysły. Potrzeba zmienić cały system. Pracownicy powinni zorganizować się na zasadach rad, wspólnoty lokalne oprzeć na zasadzie demokracji bezpośredniej i poprzez delegatów podejmować decyzje. Przecież wszyscy to znamy. Przecież takie próby samoorganizacji są praktykowane. Nie możemy patrzeć na siebie, jako na tych co mają zdobyć władzę, i powiedzieć innym jak mają żyć. Możemy tylko mówić za siebie.
-I myślisz, że tak się obali światowy kapitalizm? To jest trochę bardziej skomplikowane. Globalny system nie może zostać zawieszony w jednym miejscu. Potrzeba właśnie przejęcia władzy i rozniecenia ognia rebelii w innych państwach.
-To teoria. Ogień rebelii rozniecamy dając przykład. Ukazując, że nie jesteśmy skazani na neoliberalizm.
-Na razie światu jeszcze tego nie pokazaliśmy. Korporacyjne media redukują nasza walkę do zadym i podpalania banków. I to częściowo przez was!
-Gdyby nie my, nie byłoby nic na ulicach. Poza liberalnymi demonstracjami wyrażającymi moralne oburzenie. Ci, co wiedza co jest grane, to zrozumieją, ze to nie głupie zadymy i niszczenie dla samego niszczenia.
-Demonstracje solidarnościowe były dość słabe…

-Najwyraźniej ich czas nie nadszedł. Ale zobacz. Stolica nie jest biedna, tylko my jesteśmy. Możemy tutaj, jak Zapatyści, stworzyć strefę antykapitalistyczną, bezpaństwową.
-Nie jesteśmy rolnikami.
-Są fabryki. Problem leży w dystrybucji zysków. Zdobyć władze nad życiem tu i teraz to jest cel.
-To slogany są.
-To idea. Konkretyzuje się w walce. Codziennej walce. W rozmowie z ludźmi. Nie czas na utopie zza profesorskiego biurka.
Czas Starej Lewicy się skończył.
-No pewnie, tylko co 68 osiągnął? Medialna zabawa. Nie chcemy skończyć jak oni.
-Nic nie zmienił dzięki etatystycznej lewicy.
-No, w Hiszpanii tak samo było…
-Co ty mi z Hiszpanią wyskakujesz! I etatystyczna lewicą!
-Bo opowiadacie się za państwem, dyktaturą proletariatu. To nie moja bajka.
-Pewnie, lewica rozbijała od środka ruch 68-ego.
-Troksiści wbijają nam nuż w plecy! Inaczej tego nie potrafię ująć. Podczas gdy my ścieramy się codziennie z policją, ci piszą, ze to nie ma sensu! Tak jakbyśmy nic poza tym nie robili. Walczymy, a oni paszkwile rozsyłają. Profesorkowie jedni!
-Trzeba doprowadzić do strajku generalnego w całym kraju. Czynnego strajku generalnego. Skoncentrować się na tym…

…Akcje solidarnościowe miały również miejsce w innych niemieckich miastach, w których brało udział z reguły od 20 do 50 osób. Odnotowano także kilka ataków na posterunki policji. Według komentatora brytyjskich Indymediów, oprócz radykalnej lewicy i anarchistów, protesty nie zmobilizowały innych sektorów niemieckiego społeczeństwa…

Siedzieli oparci o ścianę. Z butelką wina w dłoni. Za oknami Politechniki zapadała noc. Dziś mogą zaatakować.
-Zastanawiam się jak to się skończy. Gdyby udało się chociaż wywalczyć małe zmiany. Jakoś polepszyć życie. Myślałem, że jak skończę studia, to dostanę jakąś dobrą pracę, że będę potrzebny… Okazało się, że w tym świecie nie ma dla mnie miejsca. Nic mnie nie czeka. Czas płynie, a ja zarabiam marne grosze lub zdycham z nudów na bezrobociu. W pracy dla idiotów. I co? Dają kieszonkowe. Jeśli jesteś grzeczny. Powiem ci, że nie mamy wyboru. Nie ruszę się stąd dopóki coś się nie zmieni. Musi się coś zmienić…
Artemia przytaknęła.
-Wszyscy jesteśmy Alexandrosami.
-Nie do końca. Wszyscy jesteśmy na ulicy Alexandrosa. Tylko na niej i nigdzie indziej. Na ulicy, która pojawia się tam, gdzie ludzie mówią dość.

Oskar Szwabowski

[W tekście wykorzystano fragmenty tekstów źródłowych ze strony Centrum Informacji Anarchistycznej (www.cia.bzzz.net) oraz artykułów w gazecie The Times Polska]

Nota od autora: Ponieważ zbiór historyjek mniej lub bardziej politycznych ukaże się na zasadzie współfinansowania autor zwraca się z propozycją do osób, które bezinteresownie chcą pobawić się mecenat. Chętni mogą wpłacać datki na konto:

Oskar Szwabowski
ING Bank Śląski
39 1050 1559 1000 0022 9344 1651

Odpowiedz



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.