Istnienie klas społecznych często pomijane jest w mediach główno-nurtowych, a jeżeli już pada termin „klasa” trudno nie odnieść wrażenia, że na świeci...
Po raz 44 spotykamy się na łamach anarchistycznego periodyku „Inny Świat”. Tym razem, nieco szerzej, podjęliśmy dwa, a nawet trzy tematy... Niejako te...
Tureckie władze w osobie prezydenta Erdoğana rozpoczęły zmasowaną kampanię prześladowania zamieszkałej w tym kraju mniejszości kurdyjskiej. Wszystko z...
Jak blisko jesteśmy nienawiści Niemców lat trzydziestych do „obcych”? W ostatnią sobotę zorganizowano manifestacje skierowane przeciwko uchodźcom z kr...
Bardzo duża część uchodźców, przedstawianych jako Syryjczycy, jest tak naprawdę Kurdami, zamieszkującymi Syrię. Kurdowie od lat toczą walkę o stworzen...
Uderz w stół, a nożyce się odezwą. Jedna notka o psycholu Koorwinie, a już dwa posty nawiązujące co anarcho-kapitalistów i libertarian. Macie panie i panowie jakąś obsesję, czy po prostu przemożną potrzebę pojechania po kimś na dzień dobry? To już nie jest niesmaczne - to jest zwyczajnie żenujące :-/
Do twojej misza i innych (ś)wiadomości. Są radykalni, niekonserwatywni libertarianie (przykładowo: agoryści, lewicowi Rothbardianie, dialektyczni libertarianie), którzy nawet tak fundamentalne kwestie, jak "wolny rynek", rozumieją inaczej niż sepleniący pan w muszce. Dla Koorwina wolny rynek = realny kapitalizm minus obecne państwo dobrobytu. Tymczasem, w radykalnie libertariańskim ujęciu, tzw. realny kapitalizm z wolny rynkiem ma bardzo niewiele wspólnego, ponieważ 1) narodził się i egzystuje przede wszystkim dzięki państwowym gwarancjom przywilejów, które 2) osłabiają siłę przetargową reszty społeczeństwa, czyli pracowników najemnych, konsumentów itp, co stawia pod dużym znakiem zapytania dobrowolność ich partycypacji w kapitalistycznych strukturach, postulowaną przez konserwatywnych liberałów i wielu prawicowych, "wulgarnych" libertarian.
Radykalni libertarianie wyznają również inne standardy własności prywatnej, zdecydowanie bardziej bliższe idei użytkowania, niż legalizmowi na Koorwiniarską modłę. Mianowicie, warunkiem "słusznego" tytułu własności do danego dobra, oprócz aktu "przesunięcia" go ze stanu natury do świata kultury za pomocą pracy własnych rąk, jest także pozostawianie na nim śladów regularnego gospodarowania. Chyba nie muszę dodawać, że takie podejście kwestionuje nie tylko własność państwową, ale również wiele z tego, co się obecnie nazywa "prywatną własnością"?
Warto podkreślić, że zreferowane przeze mnie poglądy trudno uznać za margines libertariańskiej myśli, skoro były głoszone przez najbardziej prominentnych jej przedstawicieli: Murraya N. Rothbarda, Karla Hessa, Samuela Konkina i wielu, wielu innych. W związku z powyższym, sugerowanie jakoby pajacowanie Koorwina ośmieszało epigonów ww. teoretyków, ma mniej więcej tyle sensu, co twierdzenie, jakoby zbrodnie Stalina skompromitowały anarcho-komunizm. I w obu przypadkach można odnieść wrażenie, że autorzy tych stwierdzeń za dobrą monetę wzięli powierzchowne, językowe podobieństwa i nie zadali sobie trudu, aby przeprowadzić pogłębioną analizę doktryn i poglądów, do których się odwołują. W związku z tym ciśnie mi się na usta pytanie: czy zwyczaj patrzenia na jakąś kategorię ludzi przez pryzmat stereotypów, półprawd i oczywistych kłamstw, jest właśnie tym, co anarchiści społeczni chcą uskuteczniać pod hasłem "wrażliwości społecznej"?
Protest przeciwko zawłaszczaniu tegorocznego marszu antyfaszystowskiego 11 listopada przez partię Razem i współpracujące z nią organizacje, podpisaneg...
Manchester Solidarity Federation sprzeciwia się zarówno opcji "in" jak i "out". W sprawie referendum dotyczącego członkostwa w Unii Europejskiej wyraż...
Nie należy jednak zbyt na to liczyć. Można być niemal pewnym, iż żaden uczony nie ośmieli się dziś traktować człowieka tak, jak traktuje królika; trze...
Mówiłem już, gdzie szukać zasadniczej praktycznej przyczyny potężnego jeszcze obecnie oddziaływania wierzeń religijnych na masy ludowe. Owe właściwe i...
W dniach 25-26 czerwca, anarchosyndykaliści spotkali się na konferencji pod Madrytem, by omówić powstanie nowej federacji i utworzenie na nowo anarch...
„Omawiając działalność i rolę anarchistów w rewolucji, Kropotkin powiedział: ‘My, anarchiści rozmawialiśmy dużo o rewolucjach, ale niewielu z nas zost...
Jak się okazuje, kulturalne elity zaczęły dyskutować o warunkach pracy w restauracjach i barach, gdzie są stałymi bywalcami. Pomimo faktu, że wiele sz...
Uderz w stół, a nożyce
Uderz w stół, a nożyce się odezwą. Jedna notka o psycholu Koorwinie, a już dwa posty nawiązujące co anarcho-kapitalistów i libertarian. Macie panie i panowie jakąś obsesję, czy po prostu przemożną potrzebę pojechania po kimś na dzień dobry? To już nie jest niesmaczne - to jest zwyczajnie żenujące :-/
Do twojej misza i innych (ś)wiadomości. Są radykalni, niekonserwatywni libertarianie (przykładowo: agoryści, lewicowi Rothbardianie, dialektyczni libertarianie), którzy nawet tak fundamentalne kwestie, jak "wolny rynek", rozumieją inaczej niż sepleniący pan w muszce. Dla Koorwina wolny rynek = realny kapitalizm minus obecne państwo dobrobytu. Tymczasem, w radykalnie libertariańskim ujęciu, tzw. realny kapitalizm z wolny rynkiem ma bardzo niewiele wspólnego, ponieważ 1) narodził się i egzystuje przede wszystkim dzięki państwowym gwarancjom przywilejów, które 2) osłabiają siłę przetargową reszty społeczeństwa, czyli pracowników najemnych, konsumentów itp, co stawia pod dużym znakiem zapytania dobrowolność ich partycypacji w kapitalistycznych strukturach, postulowaną przez konserwatywnych liberałów i wielu prawicowych, "wulgarnych" libertarian.
Radykalni libertarianie wyznają również inne standardy własności prywatnej, zdecydowanie bardziej bliższe idei użytkowania, niż legalizmowi na Koorwiniarską modłę. Mianowicie, warunkiem "słusznego" tytułu własności do danego dobra, oprócz aktu "przesunięcia" go ze stanu natury do świata kultury za pomocą pracy własnych rąk, jest także pozostawianie na nim śladów regularnego gospodarowania. Chyba nie muszę dodawać, że takie podejście kwestionuje nie tylko własność państwową, ale również wiele z tego, co się obecnie nazywa "prywatną własnością"?
Warto podkreślić, że zreferowane przeze mnie poglądy trudno uznać za margines libertariańskiej myśli, skoro były głoszone przez najbardziej prominentnych jej przedstawicieli: Murraya N. Rothbarda, Karla Hessa, Samuela Konkina i wielu, wielu innych. W związku z powyższym, sugerowanie jakoby pajacowanie Koorwina ośmieszało epigonów ww. teoretyków, ma mniej więcej tyle sensu, co twierdzenie, jakoby zbrodnie Stalina skompromitowały anarcho-komunizm. I w obu przypadkach można odnieść wrażenie, że autorzy tych stwierdzeń za dobrą monetę wzięli powierzchowne, językowe podobieństwa i nie zadali sobie trudu, aby przeprowadzić pogłębioną analizę doktryn i poglądów, do których się odwołują. W związku z tym ciśnie mi się na usta pytanie: czy zwyczaj patrzenia na jakąś kategorię ludzi przez pryzmat stereotypów, półprawd i oczywistych kłamstw, jest właśnie tym, co anarchiści społeczni chcą uskuteczniać pod hasłem "wrażliwości społecznej"?