Dodaj nową odpowiedź

Graffiti w przestrzeni publicznej cz. 2

Publicystyka

Podobne inicjatywy oddania pod krytyczne oko przechodniów obrazów prowokujących do myślenia podejmuje się nie tylko w "wyłuskanej" na czas pokazu przestrzeni jak to opisałem w części pierwszej, podejmowane są one przede wszystkim na murach wielu Europejskich miast:

Znajduje się wśród nich także wiele rodzimych produkcji.

Nie odwołuje się tutaj bezpośrednio do zaangażowanych haseł czy grup które tworzą tego typu sztukę, ponieważ myślę że wzbudzają one w nas często mniejsze kontrowersje (tu np. rat.bzzz.net) ze względu na to co tworzą, pomimo często zakamuflowanego przekazu zmuszającego do myślenia dają nam tak czy inaczej obraz idei pod wpływem której to robią.

Sprawa "komplikuje się" bardziej jeśli chodzi o graffiti które widzimy na murach miast w miejscach nie legalnych, czyli wrzuty.

Nie legalną formę graffiti niektórzy próbują marginalizować, czy też wręcz atakować (nawet osoby z graffiti związane w taki czy inny sposób), twierdząc, że nie jest ono prawdziwe, że tworzą je ludzie, którzy z grafficiarstwem mają nie wiele wspólnego.
Może to jednak wynikać z tego, że wciąż prowadzony jest bój pomiędzy interesami decydentów, technokratów, czy też inwestorów a interesem publicznym, które to interesy są wobec siebie przeciwstawnymi. Ten akurat rodzaj graffiti przynależy bardziej niż niektórzy chcieliby go widzieć właśnie do „interesu” społecznego, pomimo tego, że ci sami ludzie, stara się je zwalczać. „[…]Faktem jest, iż z punktu widzenia milczącej i niezaangażowanej części społeczeństwa graffiti jawi się znacznie bardziej i znacznie wyraźniej jako problem społeczny, z którym należy (powinno się) coś zrobić niż jako głos w obronie społeczeństwa, jego racji i jego interesów.”

Tym nie mniej, to ten właśnie nie dający zamknąć się w pewne ramy ocen i „nie oswojony” ze współczesną ikonografia „nurt” graffiti, od którego w końcu wszystko się zaczęło staje się tym, który wciąż nadaje pewne kierunki i wywołuje dyskusje na swój temat. To właśnie ten rodzaj, choć tak bardzo represjonowany wciąż pociąga za sobą wielu ludzi i staje się oknem i drzwiami, w których przeciągu wpadają na „scenę” writerów nowe pomysły, zarazem kontynuując tak zwaną „starą szkołę” malowania.
„Gdy wychodzę malować czuję wolność. Graffiti tym właśnie jest. Twoja litera żyje tylko w tobie do czasu, gdy nie położysz jej na ścianie miasta. Wtedy to miasto jest już częścią ciebie. Im więcej twoich liter, znaków, tym bardziej czujesz bliskość tych chorych miejsc, z których twoje litery obserwują życie przechodniów i tylko one mnie wyrażają”.

Dzięki różnego rodzaju taktykom malujące grupy wnikają niejako w przestrzeń miejską i pozwalają dzięki działaniu grupowemu na zdobycie tego, co w pojedynkę było by nie możliwe. Taktyki ich swoją strukturą działania przypominają małe oddziały partyzanckie. Wyszukują odpowiednie momenty i przeprowadzają szybkie rajdy przeciwko „systemowi”, czerpiąc swą siłę z mobilności, elastyczności działania i inwencji twórczej.

Aby lepiej zrozumieć „problem”, proponuje przyjrzeć się jeszcze wynikom przeprowadzonych przeze mnie badań, których narzędziem badawczym był wywiad (wywiad zogniskowany), respondentami byli sami grafficiarze, ponieważ stwierdziłem że to ich zdanie i ogląd sytuacji w obrębie tego co robią jest tutaj istotne. sądzę że szczegółowych informacji na temat badania podawać nie muszę, nie przedstawiam też mniej ważnych dla tematu tej publikacji wniosków. Przytoczone odpowiedzi osób badanych zaznaczone są cudzysłowiem.

Przeszkadzają im (grafficiarzom) pewne rzeczy takie jak to, że „ludzie tworzący na legalu trochę zatracili pierwotne wartości związane z tą kulturą” zarazem jednak ten sam respondent dodaje „Oczywiście wszystko postępuje na przód i nie można stać w miejscu” tak, więc wnioskować można z tego, że występuje tutaj zrozumienie dla tych, którzy wybrali taką a nie inną drogę. Jeśli jednak występują jakiekolwiek uwagi w stronę innych to są one albo niwelowane przez dalszą część wypowiedzi, albo jest to regulowane poprzez postawę malującego „Zawsze maluję z przekazem nie kręci mnie malowanie sreber i tagów. Dla mnie nie ma w tym nic poza auto promocją i adrenalinom.
Bliżej tu do wandalizmu niż do sztuki.” Z kolei jednak na początku wypowiedzi respondent odpowiada: „Maluję zarówno legalnie jak i nielegalnie”. Środowisko graffiti poprzez represje, jakie je dotyka nie dzieli się zbytnio, raczej stara się trzymać razem czy to ze względu na to, że tworzą swoje załogi czy to ze względu na zrozumienie dla innych, co wynika albo z ich wcześniejszych doświadczeń (poprzez przenikanie się twórców legalnych i nie legalnych) „Kiedyś więcej zajmowałem się nie legalem, obecnie jednak większą frajdę sprawia mi wczuta w szczegóły, w które nie mogę się czasami zagłębić robiąc coś na nie legalu. Ale nie mam nic do ludzi, którzy robią to na nie legalu.” Albo wynika to ze zwykłego zrozumienia dla pobudek innych „Mój stosunek do legalu i nie legalu jest praktycznie taki sam, jak ktoś woli malować legal to czemu nie.”

Wydaje się, że tak jak w każdym „zbiorowisku”, grupie, tak i tutaj znajdują grafficiarze czarne owce, przywołując takie przykłady „przewinień” jak:
- Niszczenie historycznego wydźwięku graffiti
- Niszczenie świeżo odremontowanych budynków
- Brak własnego stylu
- Brak zrozumienia istoty graffiti i nie oglądanie się na to, co już zostało w nim zrobione

Określenia te jednak, odnoszę wrażenie, tyczą się i tych legalnych i tych nie legalnych twórców, dlatego nie jest tutaj możliwe stwierdzenie szczególnej niechęci jednej grupy malarzy do drugiej, wskazują oni jedynie pewne negatywne trendy, które dotyczą i jednych i drugich.
Najlepiej jednak w tym wypadku chyba opisuje sytuację wypowiedź: „Zależne to wszystko jest od tworzącego, jeśli lubi adrenalinę – to, czemu miałby nie robić nie legalnie pewnych rzeczy ważne, aby w to wkładać serce.”

Zarazem większość z tych ludzi nie uważa, że graffiti powinno być w jakimkolwiek stopniu ograniczane, jeśli już tak jest to są to pojedyncze głosy wywołane rozgoryczeniem związanym z nieodpowiedzialnym zachowaniem innych „Oczywiście nie mogę zabronić nikomu robienia tego, co robi, ale jeśli bym mógł to wolałbym żeby jakoś można było weryfikować ludzi, którzy zaczynają coś robić i chwalą się tym wszędzie i wszystkim.” Myślę, że to samo dotyczy się kolejnej wypowiedzi „ograniczenia powinny wynikać z rozdziału na ludzi, którzy tylko demolują a tych, którzy malują i w ten sposób uznawani są za wandali” Czy też te związane z tęsknotą za „starymi dobrymi czasami „Uważam, że graffiti tak jak kiedyś w latach poprzednich powinno posiadać swój charakter nieoswojony.”

To jednak w większości wypowiedzi dominuje pogląd, że graffiti czy to uważane za sztukę czy to robione po prostu „ot tak” dla siebie, nie powinno mieć swoich ograniczeń.
Część z nich stawia nawet na równi słowo graffiti z wyrażeniem - nieograniczony: „Uważam, że nie, przecież graffiti to graffiti, wkładanie go w jakieś ramy to chyba nie porozumienie.”
Tutaj z kolei dobrze całą tę kwestie wyraża wypowiedź „Twórczość w ogóle musi wymykać się poza wszelkie ramy by mogła być twórczością.”

Jeśli jednak o zasady chodzi, które dotyczą malowania, to pomimo tego, że pewne się powtarzają jak na przykład nie malowanie po budynkach świeżo odmalowanych lub też szanowanie siebie wzajemnie i włożonej w daną twórczość energii to jednak wzbraniają się oni niejako od tych zasad. Podczas prowadzonych wywiadów zaobserwować mogłem to, że wyrażają się oni o tych zasadach raczej nie chętnie (chyba, że jest to bardziej zorganizowane malowanie, jak w przypadku trzeciej fali gdzie określone są pewne zasady).
Do podobnych wniosków dojść można analizując ich wypowiedzi „[..]ale jeśli ktoś chce malować tak, a nie inaczej, to jego wybór, ja nigdy się nikomu nie wpychałem w prace.” Ewentualne określenie tych zasad, to pewne ogólniki jak szanowanie siebie wzajemnie, odniesienie do sumienia każdej osoby indywidualnie, czy nawet sprzeczności jak na przykład „Myślę, że nie, nie powinno się stosować zasad, są one niepotrzebne a graffiti zawsze było tworem spontanicznym. Sam nie stosuje się do żadnych zasad, choć nigdy nie pomalowałem żadnego kościoła, ale jeśli mur jest dobrze widocznym to równie dobrze mogę go pomalować nawet, jeśli jest to mur kościelny.”

Pomimo tego, że występują tu pewne ogólniki, których prawdopodobnie można by się domyśleć czasami nawet bez pomocy badającego, czy też po prostu odnosząc się do „ogólnie przyjętych” wartości społecznych, to jednak graffiti zdaje się tworem wciąż na tyle spontanicznym i indywidualnym, że nie sposób określić pewnych jego ogólnych zasad, nawet przez samych grafficiarzy.

ZałącznikRozmiar
Clipboard01.jpg40.86 KB
Clipboard02.jpg42.81 KB
Clipboard03.jpg64.01 KB

Odpowiedz



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.