Dodaj nową odpowiedź
Czego nie zrozumieli nacjonaliści?
Yak, Czw, 2006-07-06 19:33 Publicystyka | Rasizm/NacjonalizmKategoria tożsamości narodowej jest zwyczajną bujdą. Tzw. „poczucie tożsamości narodowej” nie jest bynajmniej „tysiącletnią tradycją”, a jedynie wytworem ledwie 100-letniej ideologii nacjonalizmu.
Głosiciele tej ideologii chcą nas przekonać, że najróżniejsze jednostki i grupy społeczne posiadają jeden wspólny interes narodowy, który jest sprzeczny z interesem narodowym innych nacji. Czyż nie jest absurdem twierdzić, że wszyscy ci, którzy mówią jednym językiem i są obywatelami jednego skrawka ziemi, mają zgodne interesy? Ale nawet jeśli przyjmiemy to uproszczenie i zgodzimy się, że pewne grupy społeczne mają pewne dążenia i potrzeby wytworzone przez warunki materialne i kulturowe, w których przyszło im się wychowywać, jaki sens może mieć twierdzenie, że – dajmy na to - pracownicy niemieccy mają zasadniczo różne interesy niż pracownicy polscy?
Według optyki nacjonalistycznej polski przedsiębiorca wyzyskujący polskich pracowników robi to zgodnie z interesem narodowym, podczas gdy przedsiębiorca zagraniczny robiący dokładnie to samo z pracownikami narodowości polskiej i pracownikami innych narodowości działa na ich szkodę. Absurd optyki nacjonalistycznej jest aż nadto widoczny. W rzeczywistości jedyną szansą pracowników na to, by skutecznie walczyć o swoje prawa w zglobalizowanym świecie jest właśnie solidarność pracowników ponad granicami. Taka solidarność jest nie do pomyślenia w ciasnym umyśle nacjonalisty.
Konstrukcja ideowa utożsamiająca tożsamość narodową (która i tak jest fikcją) z realizacją określonych interesów ekonomicznych nie ma żadnych podstaw logicznych i służy jedynie zaciemnianiu właściwego obrazu rzeczywistości politycznej.
Nacjonaliści utożsamiają narodowość z wyznawanymi poglądami politycznymi. Liberalizm w sferze gospodarczej, lub obyczajowej ma więc wyrastać z określonego pochodzenia narodowego. Łatwo pomija się wtedy wszystkie fakty przeczące takim teoriom: Żydów zwalczających syjonizm, Polaków nie kochających papieża, itp… Utopijna konstrukcja narodu i jego wartości przesłania wyznawcom idei nacjonalizmu realnych ludzi, ich rzeczywiste dążenia i poglądy. Myli się przy tym zupełnie kategorie ekonomiczne i kulturowe.
Dominacja ekonomiczna globalnych korporacji i niknąca rola państw narodowych, pełniących wcześniej rolę gwarantów stabilizacji społecznej jest faktem, którego nikt oprócz najbardziej twardogłowych zwolenników neoliberalizmu nie kwestionuje. Powierzchowna zbieżność zjawiska masowego konsumpcjonizmu i wyzysku panującego w sztandarowych przedsiębiorstwach ery konsumpcji (supermarkety, sektor usług) w prostych umysłach może wywołać skojarzenie polegające na przypisywaniu określonemu stylowi kulturowemu magicznej mocy powodującej pognębienie rzeszy zwykłych ludzi. Wedle tego uproszczonego światopoglądu, owi „zwykli ludzie” cierpią z powodu rzekomego „porzucenia” ideałów narodowych i przyjęcia tzw. „kosmopolitycznego” stylu życia. Na nic zda się tłumaczenie, że większość tych ludzi od zawsze miała „w głębokim poważaniu” owe fałszywe ideały, całkiem zresztą słusznie.
Globalizacja kulturowa, w odróżnieniu od globalizacji ekonomicznej, nie pociąga za sobą ofiar społecznych. Można wręcz powiedzieć, że globalizacja kulturowa, która stwarza możliwość porozumienia pomiędzy wyzyskiwanymi i dyskryminowanymi grupami posługującymi się różnymi językami i należącymi do różnych kręgów kulturowych, jest warunkiem stworzenia ruchu społecznego mogącego powstrzymać destrukcyjną moc globalizacji czysto ekonomicznej.
Ideały „niezależności narodowej” są zresztą sprzedajne, jak żadne inne. Choć nacjonaliści chlubią się swoim przywiązaniem do niezależności politycznej władz kraju i wytykają swoim przeciwnikom wysługiwanie się różnym enigmatycznym obcym elitom, ich przywiązanie do niezależności kończy się wtedy, gdy do władzy dochodzą elity posłuszne wytycznym Watykanu. Choć pozornie zwalczają instytucje Unii Europejskiej, czują się w Parlamencie Europejskim jak ryba w wodzie i chętnie wykorzystują tą arenę do walki o wpływy.
Rządy nacjonalistyczne świetnie się czują w roli lokalnych policjantów pilnujących, by nie doszło do buntu w fabrykach należących do globalnych koncernów. Skutecznie zniewalając naród represyjną polityką i głupotą ideologii nacjonalistycznej starają się pełnić rolę dozorców w koszarach zglobalizowanego świata.