Istnienie klas społecznych często pomijane jest w mediach główno-nurtowych, a jeżeli już pada termin „klasa” trudno nie odnieść wrażenia, że na świeci...
Po raz 44 spotykamy się na łamach anarchistycznego periodyku „Inny Świat”. Tym razem, nieco szerzej, podjęliśmy dwa, a nawet trzy tematy... Niejako te...
Tureckie władze w osobie prezydenta Erdoğana rozpoczęły zmasowaną kampanię prześladowania zamieszkałej w tym kraju mniejszości kurdyjskiej. Wszystko z...
Jak blisko jesteśmy nienawiści Niemców lat trzydziestych do „obcych”? W ostatnią sobotę zorganizowano manifestacje skierowane przeciwko uchodźcom z kr...
Bardzo duża część uchodźców, przedstawianych jako Syryjczycy, jest tak naprawdę Kurdami, zamieszkującymi Syrię. Kurdowie od lat toczą walkę o stworzen...
też byłam na Kos, też wcześniej wróciłam. Plac budowy to nie moje marzenia po kierunku Turystyka. Nie jestem żadną paniusią, mogę znieść różne warunki, ale nie zniosę traktowania jak zwierzęta zaprzęgowe i podludzi. I nie zniosę wciskania kitu. Parę osób wyżej już się wypowiedziało na temat praktyk na Kos, więc powtarzać się nie będę. Mnie tylko zastanawia postawa E. Szyndler. Wciska kit na spotkaniu organizacyjnym, dobre rady na lotnisku, potem wszystko pęka. Kontaktu brak, jak już kontakt jest to kobita jest wyniosła i każe sobie radzić samemu (było tak, że my chcieliśmy, żeby przyjechała, to powiedziała, że teraz nie może, a okazało się, że była ledwo 3 godziny drogi promem od nas - na Rodos), potem z wieeelką łaską przyjeżdża i próbuje udawać że wszystko wie i wszystko jest pod kontrolą. A jak trafi na ostrzejszego przeciwnika (a ekipa z moich praktyk to byli raczej zdecydowani ludzie, zresztą sytuacja nas zmusiła) to, tak jak ktoś już napisał, wychodzi z niej taka słodka idiotka. Trudno się nie zgodzić skoro w rozmowie z nami (jak już łaskawie do nas przyjechała) na pytanie czy widziała nasze miejsce pracy zanim nas tam wysłała, odpowiedziała, że widziała i hotel był już na wykończeniu. A w dniu kiedy do nas przyjechała, najpierw była zobaczyć nasze miejsce pracy i chciała nam kit wciskać, że tam już jest przecież prawie koniec pracy. Biedna myślała, że my tego hotelu jeszcze nie widzieliśmy i nie wiedziała nawet, że my w tym hotelu pracujemy na budowie. Serio biedna.
ja bym tam z The Tree nie jechała jakbym wiedziała to co wiem teraz, dla ciebie mam radę, dobrze się zastanów i tak jak pisze kolega wyżej - koszt całkowity jest ogromny. Bo wprawdzie nie jedziesz na koniec świata i tam też sklepy są, to wszystko jest tam droższe i lepiej zabrać to z Polski. I najważniejsze - kieszonkowe. Pewnie powiedzieli, że wystarczy wziąć 200 euro. Też się zastanów. Lepiej wziąć trochę więcej, i nie mówię tu o wydawaniu tego na imprezy i chlanie.
Protest przeciwko zawłaszczaniu tegorocznego marszu antyfaszystowskiego 11 listopada przez partię Razem i współpracujące z nią organizacje, podpisaneg...
Manchester Solidarity Federation sprzeciwia się zarówno opcji "in" jak i "out". W sprawie referendum dotyczącego członkostwa w Unii Europejskiej wyraż...
Nie należy jednak zbyt na to liczyć. Można być niemal pewnym, iż żaden uczony nie ośmieli się dziś traktować człowieka tak, jak traktuje królika; trze...
Mówiłem już, gdzie szukać zasadniczej praktycznej przyczyny potężnego jeszcze obecnie oddziaływania wierzeń religijnych na masy ludowe. Owe właściwe i...
W dniach 25-26 czerwca, anarchosyndykaliści spotkali się na konferencji pod Madrytem, by omówić powstanie nowej federacji i utworzenie na nowo anarch...
„Omawiając działalność i rolę anarchistów w rewolucji, Kropotkin powiedział: ‘My, anarchiści rozmawialiśmy dużo o rewolucjach, ale niewielu z nas zost...
Jak się okazuje, kulturalne elity zaczęły dyskutować o warunkach pracy w restauracjach i barach, gdzie są stałymi bywalcami. Pomimo faktu, że wiele sz...
prezes the tree, praktyki, rada
też byłam na Kos, też wcześniej wróciłam. Plac budowy to nie moje marzenia po kierunku Turystyka. Nie jestem żadną paniusią, mogę znieść różne warunki, ale nie zniosę traktowania jak zwierzęta zaprzęgowe i podludzi. I nie zniosę wciskania kitu. Parę osób wyżej już się wypowiedziało na temat praktyk na Kos, więc powtarzać się nie będę. Mnie tylko zastanawia postawa E. Szyndler. Wciska kit na spotkaniu organizacyjnym, dobre rady na lotnisku, potem wszystko pęka. Kontaktu brak, jak już kontakt jest to kobita jest wyniosła i każe sobie radzić samemu (było tak, że my chcieliśmy, żeby przyjechała, to powiedziała, że teraz nie może, a okazało się, że była ledwo 3 godziny drogi promem od nas - na Rodos), potem z wieeelką łaską przyjeżdża i próbuje udawać że wszystko wie i wszystko jest pod kontrolą. A jak trafi na ostrzejszego przeciwnika (a ekipa z moich praktyk to byli raczej zdecydowani ludzie, zresztą sytuacja nas zmusiła) to, tak jak ktoś już napisał, wychodzi z niej taka słodka idiotka. Trudno się nie zgodzić skoro w rozmowie z nami (jak już łaskawie do nas przyjechała) na pytanie czy widziała nasze miejsce pracy zanim nas tam wysłała, odpowiedziała, że widziała i hotel był już na wykończeniu. A w dniu kiedy do nas przyjechała, najpierw była zobaczyć nasze miejsce pracy i chciała nam kit wciskać, że tam już jest przecież prawie koniec pracy. Biedna myślała, że my tego hotelu jeszcze nie widzieliśmy i nie wiedziała nawet, że my w tym hotelu pracujemy na budowie. Serio biedna.
ja bym tam z The Tree nie jechała jakbym wiedziała to co wiem teraz, dla ciebie mam radę, dobrze się zastanów i tak jak pisze kolega wyżej - koszt całkowity jest ogromny. Bo wprawdzie nie jedziesz na koniec świata i tam też sklepy są, to wszystko jest tam droższe i lepiej zabrać to z Polski. I najważniejsze - kieszonkowe. Pewnie powiedzieli, że wystarczy wziąć 200 euro. Też się zastanów. Lepiej wziąć trochę więcej, i nie mówię tu o wydawaniu tego na imprezy i chlanie.