Dodaj nową odpowiedź

Opinia

Jestem już w PL, tak jak obiecałem w poprzednim wpisie napisze rzetelną opinie o tym co mnie spotkało na praktyce. A więc po kolei, praktykę odbywałem w hotelu MareBlueLindos Bay na Rhodes w Grecji, zostałem tam wysłany wraz z 2 polkami i kolegą. Pierwsze wrażenie, super, warunki mieszkaniowe trafiły mi się bardzo dobre a tego po opiniach internautów najbardziej się obawiałem (2 minuty drogi od hotelu, czysto, wentylacja, wszystko na miejscu). Jedzenie również super i przede wszystkim świeże, jedliśmy to co goście, naprawdę gustowne i dobrze przygotowane jedzenie. Odnośnie ludzi tu nie wiedziałem już co myśleć, byli pełni uśmiechu sztucznego uśmiechu w naszą stronę, życzliwi że aż szok i w sumie każdy Polak od razu zobaczy ze to podejrzane, zaraz przywitanie menadżera i po krótkiej rozmowie ze mną jego zapewnienie że widzi mnie jako jego następce za parę lat... pff.

To był jednak pierwszy dzień, wszystko się skończyło następnego. Pierwsze tego oznaki pan menadżerek pokazał w czasie rozmowy z naszą opiekunką która dopiero co przybyła do naszego hotelu. Zanim zachęcić studentów do pracy ten wyskakuje w drugim zdaniu (pierwsze to przywitanie :) "z kim będę musiał się skontaktować w przypadku ich wyrzucenia". Nie ma to jak kultura u człowieka wykształconego. Sam trafiłem na stanowisko asystenta kelnera, już pierwszego dnia do pilnowania jedynie 80 stolików ale z uwagi na moje doświadczenie w pracy w restauracjach dawałem sobie świetnie rade :). Szybko zyskałem sobie sympatie gości (oferty pracy w ich restauracjach na całym świecie), podziw greckich kelnerów, wszyscy mówili ze lepszego praktykanta jeszcze nie widzieli i pytali się nawet czy jestem po jakiej szkole. Nie zyskałem jednak sympatii metra i jego zastępcy (kierownicy restauracji także wiec i nasi), okazało się że mają antagonistyczny stosunek do obcokrajowców. Ich główną zabawą było robienie sobie z nas głupich żartów każdego dnia, przykładowo człowiek idzie z tacą pełną szkła a ci trzymają drzwi z drugiej strony i przez szybę śmieją się z ciebie do rozpuku. Nic to jednak, że należę do osób z silnym charakterem to nie robiłem sobie nic z tego, napisałem zaś do the tree jak sprawa wygląda z tymi metrami i pracowałem nadal dalej nie dając im się sprowokować.

Mijały dni, z każdym dniem pracowało się jeszcze coraz łatwiej ale wolny czas poświęcało się w sumie w całości na spanie i odpoczynek, temperatury typu 45c powodowały że samo dojście do pracy było męczące także było co odespać :). Pracowałem codziennie od 12 do 16, 2 godziny przerwy i znów 4 godziny pracy do 22, przez cały miesiąc miałem aż 2 day offy :). Dla mnie jednak taki system był do wytrzymania, w PL miałem kiedyś bardziej wymagającą prace restauracji po czasem nawet 16 godzin. Coraz bardziej zaczynały się jednak rzucać we znaki "odchyły" pracowników Greckich. Przykładowo zapytałem się jednego kelnera o menadżera, zapomniałem użyć jednak magicznego słówka "mister" i zrobił mi o to jazdę skarżąc się metrowi (a wcześniej miałem go za bardzo koleżeńskiego... było już dla mnie jasne że całe te ich uśmiechy to gra). Również pamiętam jak w barze znajdującym się na zewnątrz hotelu przyszły dwie Polki, jako że było otwarcie nie było oprócz nich nikogo innego, co za tym idzie zero obowiązków. Jako że klientki były bardzo rozmowne i ucieszone widząc rodaka o wszystko pytały, to spędziłem z nimi kilka minut.. zaraz wylatuje jednak informatyk (wklepujący zamówienia i rezerwacje stolików do kompa), krzyczy do kelnera patrzącego w morze by mnie sprowadził i zaczyna na mnie się wydzierać, że nie mam prawa z gośćmi rozmawiać :). Co za typ, głupio mu pewnie było że to ja rozmawiam z tymi pannami ale nic.. dziewczyny widziały całe zajście i były oburzone. Zaskoczenie spotkało mnie też z samymi napiwkami, według ich myślenia każdy napiwek należał się kierownikowi restauracji, pomimo że nie byłem kelnerem przyjmującym pieniądze za napoje i który normalnie takie rzeczy zgarnia ( w moim przypadku napiwek to był przykładowo podejście damy przez pół sali, włożenie mi banknotu do kieszeni lub przekazanie do ręki, za sekundę przylatuje jednak Grek i mówi że wszystko widział i że muszę oddać a jeśli tego nie oddam to jestem złodziejem i mnie wyrzucą :). Także więc napiwki odpadały, jest to bardzo bezczelny system bo i w sumie też motywacja do pracy odpada, co innego jest jak po pracy ma się trochę drobnych na samą wode (niesamowite upały), jedzenie, jakąś kartę tel do PL, czy owoce. To jednak była tamtejsza rzeczywistość, praca spanie, zero relaksu, ale zaciskając zęby dawało się rade.

Na koniec miesiąca jednak zostaliśmy wysłani do menadżera a po tym co usłyszeliśmy szukałem szczęki z podłogi i myślałem nawet że to jakiś żart. Powiedziano mi i koledze że nawet w minimalnym stopniu nie wypełniamy obowiązków (nic ze 2 dni wcześniej w czasie największego ruchu metr mówi ze lepszego praktykanta jeszcze tu nie było, nic że dostawałem oferty pracy od klientów, nic że za mojej zmiany kelner ze mną pracujący miał czas cały czas tylko rozmawiać z klijentami), powiedziano nam też że jesteśmy alkoholikami, że chodzimy nawaleni w pracy i że kilku pracowników widziało nas jak braliśmy kokaine. Pominę fakt że sam dragów nigdy na oczy nie widziałem, fakt że jestem abstynentem nie palącym nawet fajek, fakt bycia studentem który jeszcze dodatkowo wypłaty jeszcze nie widział z Hotelu. Wysłano zaraz stosowny list do Polski, że zostaliśmy za to wyrzuceni. W liście do uczelni kazano nam o tym nie mówić że ktoś nas widział biorących kokaine bo jeszcze byśmy zrobili tym ludziom krzywdę (naprawdę to bali się że prawda wyjdzie na jaw). W tym momencie skończyły się żarty, powiedziałem menadżerowi że jak ma ochotę pożartować to ja również i że jutro idę do szpitala na stosowne badania i że za kłamstwo tego rodzaju idzie się do wiezienia. Dzięki temu zyskałem stosowny papier od niego zaprzeczający braniu narkotyków i piciu alkoholu (miał bym problem na uczelni i wpis w papiery) niestety jednak na obalenie ostatniego zarzutu już nie miałem szans. Grecy nie przyznają się nigdy do błędu i menadżer trzymał się twardo ostatniego punktu, czyli że jesteśmy najsłabszymi pracownikami, że pracujemy poniżej minimum stawianego dla studentów, normalnie kabaret gdy człowiek wie jak było w rzeczywistości :).

Jak się dowiedziałem z własnego dochodzenia, od przyjacielskiego Włocha ( najlepszego kucharza w kuchni ) powodem takiego ich zachowania względem nas była zazdrość o nasze dziewczyny, zazdrość tych dwóch metrów a w hotelu byli bogami i mogli ci udowodnić wszystko. Pilnowaliśmy je codziennie ale była raz sytuacja że główny metr nakupił alkoholu i chciał je upić po pracy, z faktu że jestem abstynentem miałem na ich oko i nic się nie nie wydarzyło, same zaś koleżanki powiedziały że był wręcz bezczelny. Teraz zaś zostały we 2 i Bóg jeden wie co się z nimi tam stanie. jako też że główny metr rozpisywał dni pracy oszukano nas na 100 euro i wypłacono za jedyne 2 dodatkowe dni pracy, nie pozwolono nam wcześniej podpisać umowy i w związku z tym nie mieliśmy karty do podbijania godzin, nie dało się wiec tego udowodnić. Rozpisałem się już dużo i rozpisał bym się jeszcze 2x tyle ale pora kończyć z braku czasu, nadmienię jeszcze tylko tyle że opinie o Pani P. z the tree również nie były wyssane z palca, zero zainteresowania, interwencji i obsceniczny do nas stosunek gdy usiłowaliśmy wyjaśnić sprawę. Zamiast wyjaśnić sprawę z hotelem z uwagi na poważne zarzuty Ci trzymano jego stronę "ależ na ten hotel nigdy nie było skargi itp". Ulubione zdanie pani P. to "a po co pan dzwoni", tudzież "proszę mnie nie szantażować" bo zostawię pana bez pomocy. Jak zadzwoniliśmy o bilety to jeszcze powiedziano nam ze robią nam przysługę bo to już po godzinie pracy... Jednym słowem kabaret te praktyki, w hotelu była jedna dziewczyna ze Szwecji i sposób w jaki o nią się troszczyli był już zgoła inny, non stop sprawdzano jej traktowanie przez Greków i nawet na prośbę jej opiekunów zniesiono komputer z płatnym dostępem do internetu (nam wcześniej nawet nie pozwalano go dotykać, nie ważne że ludzi nie było).. Po przyjeździe do PL dowiedziałem się też z uczelni o sytuacjach innych moich przyjaciół z roku, mój przypadek nie był odosobniony i że jedna koleżanka nawet wylądowała w szpitalu przez pogryzienie owoda, skutek tragicznego zakwaterowania z wybitym oknem.. Co dalej, przez zrzucenie winy na nas, ja i kolega samą kase za bilety musieliśmy oddać ale 840 zł jak za miesiąc w Rodos jest ceną niczego sobie :P, mina menadżera widzącego stęskniony gości podchodzącego do niego i pytającego o mnie bezcenna :).
Żal jeśli mam to do uczelni, że zgodziła się na współprace z firmą o której nie ma pozytywnych komentarzy i która co rok dostarcza studentom "niezapomnianych przeżyć", to jest jeden wielki kabaret. Z drugiej strony zapeniono mnie na uczelni że to ko będzie koniec współpracy z tą firmą a sam człowiek napotykając sytuacje takie jak ta staje się silniejszy. Wszystkim chętnym na praktyki z tej firmy powiem tak, ja wcześniej nie wierzyłem w komentarze ale naprawdę, dzięki nim możecie sobie oszczędzić masę kłopotów. Chcecie jechać na praktyki za granicą, umiecie język ang. to znajdźcie zagraniczną firmę zajmującą się takimi, pełno takich, wybierzcie tą z dobrymi opiniami.

Pozdrawiam, Paweł.

Odpowiedz



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.