Dodaj nową odpowiedź

Oprę się znowu o własne

Oprę się znowu o własne doświadczenie. Studiowałam na kierunku filologicznym. Co roku zapychano nam siatkę bezsensownymi przedmiotami, mimo, że na poprzednich latach je mieliśmy i uzyskiwalismy z nich zaliczenia. Koledzy i koleżanki, którzy teraz są na niższych latach, mają natomiast zupełnie inne siatki i zupełnie nowe przedmioty. Przyznasz, że taka rotacja chyba bardziej przyczynia się do produkowania niedouczonych ludzi z papierkiem w łapie. Kadra w większości składała się albo z naprawde niedouczonych doktorantow, albo ze starych pracowników, z których większość była trzymana chyba z litości (np. alkoholiczka, która notorycznie przychodziła na zajęcia pijana lub w ogóle nie przychodziła). Nie musze tu dodawać nic o poziomie takiej nauki. Jeśli chodzi o "praktyczne rzeczy" - tłumaczenia ważnych dokumentów, porozumiewania się w sprawach biznesowych itp każdy z nas musiał nauczyc się sam, bo na uczelni temat ten był jedynie "liźnięty". Pomijam fakt tego, że zupełnie wyrzucono blok pedagogiczny, a z bloku tłumaczeniowego wybiórczo i niechlujnie realizowano niektóre elementy.
Moge się z Tobą zgodzić w kwestii "generowania wiedzy" i przydatności przy rozwoju nauki. Miałam zamiar zostac na uczelni i robic doktorat, ale zapieprzać 2 lata za darmo, podczas gdy ze znalezieniem pracy są problemy (bo potrzebuja ludzi dyspozycyjnych), bez żadnej gwarancji, że zostanę zatrudniona jako pracownik naukowy nie miało sensu - za coś życ trzeba jednak, a do końca życia siedzieć u rodziców tez nie wypada.
Jeśli chodzi o podział - moim zdaniem ma sens. Na drugim roku, kiedy kazano nam pisac licencjat, wszyscy myśleli, że to tylko durnowata formalność, przeciez i tak będą mieli magistra. Niestety, życie zweryfikowało ich oczekiwania. Na studiach uzupełniających część osób pozakładała rodziny, część poszła do pracy, zajmującej im cały czas, część zaś trafiła na promotora, który robił wszystko, żeby "uwalić" studenta, efektem czego - studiów nie pokończyli. Mają licencjat i uzupelnic wykształcenie moga praktycznie gdziekolwiek i kiedykolwiek. Po licencjacie moga iść tez na studia podyplomowe, nie tracąc tych dwóch lat, które byłyby potrzebne "normalnie".
Ostatni argument uważam za dość nietrafiony - przecież nie ma przymusu uzyskiwania tytułu ani licencjata, ani magistra. Jeśli ktoś chce po trzech latach nauki uzupełnić wykształcenie - droga wolna.

(mam nadzieję, że tylko na moim uniwersytecie panują takie warunki, naprawdę szczerze bym chciała, żeby to był wyjątek wśród państwowych uczelni.)

Pozdrawiam.

Odpowiedz



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.