Dodaj nową odpowiedź

Czytelniku, autorze

Czytelniku, autorze długiego wywodu,

muszę powiedzieć, że zaskoczyła mnie Twoja szczerość i otwartość w rozmowie. I niezależnie od znacznej różnicy poglądów między nami, budzisz we mnie sympatię :)

"Co do porownania anarchia/demokracja bezposrednia vs to cos co mamy dzisiaj, to moge powiedziec tylko tyle, ze anarchia w moim przekonaniu, nie gwarantuje, ze wszystkim bedzie fajnie i przyjemnie, ale ze bedziemy stosownie wynagradzani do swojej pracy, oraz ludzie beda sami odpowiadac za swoj los, w jaki sposob? a np. taki, ze zamiast byc przymuszanymi do odgornych nakazow i zakazow beda sie organizowac w sposob samodzielny i oparty przede wszystkim na solidarnosci i pewnym rodzaju niepisane lub pisanej umowy miedzy nimi"

Odnosząc się do tego, co napisałeś, z przykrością muszę powtórzyć: "utopia". Koncepcja własności przyjmowana przez anarcho-syndykalistów i im podobnym (chodzi mi w uogólnieniu o nurty anty-kapitalistyczne) wynika moim zdaniem z błędnego rozpoznania rzeczywistości, głównie w kontekście tzw. natury człowieka. Nie twierdzę, że wszyscy jesteśmy skupionymi wyłącznie na zysku i nastawionymi na wykorzystywanie innych przy każdej okazji chciwcami, ale prosta obserwacja ludzi mnie otaczających oraz pobieżna choćby znajomość historii każe mi wątpić, że jesteśmy wszyscy pozbawieni chorych ambicji, że nigdy nie idziemy po trupach, że nie pragniemy ani władzy, ani zysku. Anarchia jest utopią. Miejscem, którego nie ma. I nie może być, przynajmniej nie na większą skalę, bo nie ma wielu ludzi, którzy byliby w stanie sprostać wyobrażeniom o anarchiście.

"moze to troche przypominac to co obecnie dzieje sie na sklotach."

To, co się dzieje na skłotach, nie jest normą. Niewielu ludzi, naprawdę niewielu, zdecydowałoby się na takie życie. Nieprzypadkowa jest też pewnie stosunkowo niska średnia wieku mieszkańców wszelakich skłotów. Być może wielu ludzi odpycha wizja skłotu ( i nie mam tu na myśli kojarzonych ze skłotami kiepskich warunków mieszkaniowych, tylko sposobu życia), bo się boją, bo tkwią w wąskich horyzontach itd. Ale myślę, że wielu jest odważnych, odpowiedzialnych, samodzielnych, którym taki system by nie odpowiadał.

"mysle, ze to wlasnie budowanie jak najwiekszych relacji spolecznych opartych na przyjazni i zaufaniu jest podstawa tej ideologii, a nie odgorne zalozenia, zarzadzenia"

Ten element bardzo mi się podoba i w pełni go popieram. Z tym, że takie ideały można realizować - za różną cenę - w każdym systemie.

"Problem pojawia sie w momencie kiedy bede jednostki nie chcace takie porzadku, majace innych w dupie etc., ktore nie beda chcialy wolnosci takiej jaka my proponujemy, ale beda chcialy spokoju, bezpieczenstwa i dostatku bez kiwniecia palcem. i co wtedy? tak jak pisalem wczesniej, moze by im znalezc jakies miejsce na ziemii, moze warto by bylo zbudowac cos na zasadzie porozumienia miedzynarodowego, ze anarchisci dostaja swoja czesc swiata, a reszta swoja (naiwne to, wiem), ale inaczej tego nie widze, zapewne anarchizm nie bedzie mainstreamem nigdy, niestety, wiec nie mozna zapominac o tych, ktorzy sie 'naszej' wolnosci sprzeciwia, nie chcemy przeciez doprowadzic do wojny ze zwyklymi ludzmi."

No i widzisz, sam przyznajesz, że "zwykli ludzie" to nie anarchiści. Może to dla Was przykre, ale tak już jest. Co do miejsca na ziemi wyznaczonego dla anarchistów, to nie znam żadnej koncepcji, która by coś takiego przewidywała, no chyba, że powrót ładu naturalnego w ujęciu H.H. Hoppe. To "Austriak", ale warto się zapoznać z jego pomysłem; wydaje mi się, że Ty postulowałbyś coś podobnego. Inna rzecz, że ten ład to raczej nie perspektywa najbliższych dekad, a możliwe nawet, że kolejna utopia.

"no i tutaj mamy kolejny problem.. czy pozwolilibysmy aby ludzie sami na siebie zakladali kajdany tylko z powodu lenistwa? skoro uwazamy, ze ten ustroj jest zly, to powinnismy bronic ludzi przed nim, ale jak to zrobic, kiedy ktos chce miec kajdany? ....."

Hmm... Nie chcę Cię martwić, ale to jest odwieczny problem. Dla liberała (w sensie: osoby ceniącej wolność) odpowiedź jest oczywista: nikt poza mną nie ma prawa decydować o moim życiu. Jeśli Ty odpowiedziałbyś inaczej, to może nie jesteś takim zwolennikiem wolności, jak Ci się wydaje (Twoje słowa: "zamiast byc przymuszanymi do odgornych nakazow i zakazow [ludzie] beda sie organizowac w sposob samodzielny i oparty przede wszystkim na solidarnosci i pewnym rodzaju niepisane lub pisanej umowy miedzy nimi" - i nie tylko te, sugerują, że wysoko cenisz wolność, a tutaj wprost ją postulujesz; w sensie oczywiście wolności "od", tzw. wolności negatywnej. Niektórzy twierdzą, że taka wolność to za mało, że uzupełniać ją powinna wolność pozytywna, wolność "do". W każdym razie należy pamiętać, że uzupełniać nie znaczy zastępować!) Jeśli uważasz, że obecny system jest zły, uświadamiaj to ludziom, rozmawiaj, dokształcaj się, działaj - ja jestem za, oczywiście jeśli dobiera się odpowiednie środki do osiągnięcia celu.

"dla mnie, rewolucja powinna lub mam nadzieje bedzie miala II etapy, I etap to bedzie nagly wzrost swiadomosci ludzi i ich checi do samostanowienia o osobie, (co juz samo w sobie bedzie rewolucja) a II etap to wlasnie ten zryw prowadzacy do tego."

Utopia. Przykro mi. Piękny pomysł, naprawdę, i byłbym całkiem zadowolony, gdyby się spełnił. Tak żyją wspólnoty wyznaniowe, ale nie społeczeństwa. To nierealne. Przynajmniej w tym sensie, w jakim Ty go rozumiesz. Ludzie po prostu tacy nie są i świat taki nie jest.

"Co do zagadnien typowo gospodarczych to przyznam sie, ze nie jestem w tym dobry, tak aby sprecyzowac dokladnie o co chodzi, wiem tylko, ze obecny system, prowadzacy do tego, ze ludzi wykorzystuje sie jak koniec pociagowe, by urzeczywistniac marzenia ludzi majac z jakis przyczyn wieksze przywilizeje nie jest dla mnie odpowiedni. uwazam tez, ze wszelkie zalozenia teoretyczne i tak zostana nieco zmienione jestli beda dzialac w praktyce, wiec nie powinno sie dopieszczac kazdych szczegolow."

Uważam, że nie można odpowiedzialnie głosić poglądów politycznych, nie znając się, choćby w miarę dobrze, na ekonomii. Polityka w oderwaniu od ekonomii to utopia. Dokształcaj się. I jeszcze jedna rada: nie ograniczaj się do ekonomii anty-kapitalistycznej. Trzeba znać poglądy obecnych przeciwników, chociażby po to, żeby skutecznie z nimi polemizować. Wybacz, że to powiem, to nie jest atak personalny tylko uwaga życzliwego, dotyczący zresztą wielu osób wypowiadających się na CIA: wplatasz w swoje wypowiedzi hasła typowo propagandowe, odnoszę chwilami wrażenie, że nie głosisz swoich poglądów tylko powtarzasz zasłyszane slogany. Na pewnym etapie to jest może i fajne, szczególnie kiedy przebywa się dużo w grupie, w której przeważa podobny paradygmat myślenia, ale w pewnym momencie trzeba się odbić, zbuntować kolejny raz i poszukać na własną rękę. Bez tego nie zdobędzie się ani nie zachowa własnego, samodzielnego światopoglądu. Nie można przestać szukać prawdy!

"Co do definicji wolnosci, to tu tez jest spory problem, wlasnie zastanawiam sie czemu wizja samostanowienia o sobie tal ludzi przeraza, wydaje mi sie, ze mimo wszystko nadal moglbys (...) robic cokolwiek co czyni Cie wolnym, w twoim obecnym tego slowa znaczeniu, a ponadto moglbys zdjac z siebie poczucie, ze to ile i jak pracujesz, nie jest odzwierciedleniem tego ile zarabiasz"

Ja też się zastanawiam, czemu wizja samostanowienia tak ludzi przeraża. Być może dlatego, że w ogóle strachliwe z nas stworzenia, a już odpowiedzialności za siebie i innych boimy się jak ognia. Co do tego poczucia - każdy w miarę wrażliwy człowiek ubolewa nad "niesprawiedliwością" tego świata. Nad tym, że jedni są zdrowi, silni i wiele im wychodzi, a inni są chorzy, słabi i mają wiecznie pod górkę (określenie bardzo eufemistyczne); że jedni z pokolenia na pokolenie mają pieniądze, a inni cierpią skrajną nędzę. I tak, zdarzają się sytuacje wykorzystywania. Nie jestem jednak pewien, czy Wasze pomysły będzie rozwiązaniem tego problemu. Nie dlatego, że nie są ładne, ale dlatego, że są nierealne.

"Co do dostawania czegos od panstwa to moim zdaniem mozna tutaj dojsc do pewnego kompromisu. Otoz, (...) sklotersi (...) placa za rzeczy codziennego uzytku (...), kazda z tych rzeczy codziennego uzytku jest opodatkowana, wiec defacto anarchisci wspieraja tym tez wladze i panstwo (...) smiem twierdzic, ze za te podatki, ktore anarchisci placa, maja pelne prawo do domagania sie jakis ustepstw wladzy, tym bardziej, ze wlasnie przez tego typu naciski spoleczne, mamy dzisiaj taki ustroj, a nie "socjalizm", co jest moim zdaniem kolejnym etapem pewnego rodzaju ewolucji do demokracji calkowicie bezposredniej lub jak kto woli anarchii, lub zdecetralizowanej mocno demokracji, opcje sa rozne, bardzo rozne."

Twoje wnioskowanie jest moim zdaniem słuszne: skoro płacimy, to powinniśmy mieć wpływ na sposób gospodarowania naszymi pieniędzmi. Ale tak nie jest. Bo nasze państwo (ani żadne państwo "opiekuńcze", a to jest w tej chwili ideał UE, w której postanowienia ślepo wierzymy i wychodzimy z siebie, żeby sprostać jej oczekiwaniom i ustaleniom) tak nie działa. Państwo wie lepiej, co jest dla nas dobre (trudno mi się powstrzymać od przypomnienia Twoich słów: "czy mozna ludzi "uswiadamiac i uwalniac" na sile? ...Gdzie sie konczy uwalnianie/uswiadamianie a zaczyna przymus?";"czy pozwolilibysmy aby ludzie sami na siebie zakladali kajdany tylko z powodu lenistwa?" - czyli czy można ludzi uszczęśliwiać na siłę? - i jak się czujesz, będąc po drugiej stronie?) Państwo wie lepiej, co zrobić z naszymi pieniędzmi. Dlatego Twój tok myślenia jest państwu obcy. Notabene, myślę, że w nazywaniu podatków kradzieżą jest trochę racji. Warto nad tym pomyśleć.

Pozdrawiam i życzę wielu owocnych przemyśleń.

Odpowiedz



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.