Dodaj nową odpowiedź

W paszczy lwa - obchody 4 czerwca w Gdańsku

Blog

Impreza stoczniowców zapowiadała się bardzo drętwo, więc mało komu chciało się iść, a co dopiero iść przygotowanym. W ostatnim momencie, w przypływie chęci, próbowaliśmy nawet jakieś ulotki zrobić, ale było za mało czasu. Postanowiliśmy pojawić się na miejscu i chociaż poobserwać. Byłem pierwszy, trafiłem na mszę - kazanie - czyli przemówienie polityczne Głódzia. Cytował Dmowskiego. Na miejscu nie było policji, stał tylko samochód do monitorowania zamieszek, a gdzieś na tyłach było sporo ochroniarzy (dwóch z psami). Mamy w Gdańsku szkołę detektywów i ochrony, pewnie byli to praktykanci z tejże szkoły. W tłumie oprócz Solidarności, mieszkańców dało zauważyć się działaczy LOS (Liga Obrony Suwerenności Polski) - to taka lokalna ultra prawica w wersji light, mieli z dwa transparenty, prowadzili akcję ulotkową. Pojawił się duży baner z napisem "Żądamy prawdy i wolności", no i "Precz z partiami politycznymi" - do którego po jakimś czasie podszedłem. Poznałem się z dwoma kolegami, którzy mimo anarchistycznego przesłania trzymanego przez siebie transparentu, okazali się zwolennikami demokracji bezpośredniej i samorządności opartej na "informatyzacji", byli to aktywiści OKUPE. Po mszy zaczął się wiec, postanowiliśmy z transparentem przenieść się w bardziej eksponowane miejsce - wybraliśmy front sceny, między sektorem dla VIPów i podestem dla kamerzystów. Trafiliśmy w złe miejsce... .

Otaczał nas twardy elektorat PIS, który najpierw zdenerwował się tym, że chcemy zasłonić im widok na prezydenta (bo trzeba wspomnieć, że zaczął przemawiać Kaczyński), gdy rozwinęliśmy transparent zaczęło się na dobre. Wyzwiska, groźby, próby dyskredytacji ("kto wam płaci, jesteście z Superstacji, przysłał nas Tusk, czemu jest nas tylko trzech, powinniśmy się wynosić, czemu nie zorganizowaliśmy własnej demonstracji i PROWOKUJEMY innych"). Dwadzieścia minut po mszy świętej (z jej stałym elementem przekazania sobie znaku pokoju) zostaliśmy otoczeni przez ziejącą nienawiścią grupę emerytów podburzanych przez bardzo agresywnego etatowego działacza S. Stoczni Gdańskiej (mamy jego foto i namiary)

Trzymaliśmy się ostro - "to jest wiec polityczny, chce pani lepiej widzieć pójdzie pani do domu oglądać tv, to miejsce wszystkich Polaków, nie jednej opcji, mam swoje poglądy, mam prawo je manifestować tu i teraz, chcesz mnie wynieść, to zrób to, daliśmy się politykom podzielić, szczują nas na siebie, kto pani płaci żeby nas atakować" itp. itd. Była dość głośna awantura pomiędzy kamerami a
Kaczyńskim - atakujący nas ludzie dość skutecznie zagłuszali wystąpienie i skupiali na nas uwagę. Wreszcie może po 10 minutach jakiś krewki emeryt rzucił się na transparent i połamał drzewiec.
Postanowiliśmy odpuścić - schowaliśmy transparent i usiedliśmy. Zaczęliśmy rozmawiać z nimi. Powoli naszym przeciwnikom schodziła adrenalina, kilku po jakimś czasie wycofało się ze wstydem, albo speniali że muszą siedzieć koło tych których przed chwilą atakowali. Po jakimś czasie postanowiliśmy się przenieść gdzie indziej. Po drodze oprócz oczywiście obelg doszły nas też słowa poparcia i gratulacje.

Doszły do nas dwie następne osoby. Postanowiliśmy zapolować na dziennikarzy kręcących "setki". Gdy wchodzili na żywo wchodziliśmy w pole widzenia z naszym transparentem, przebiliśmy się do TVP Info i TVN 24. W międzyczasie impreza miała się już ku schyłkowi, staliśmy z transparentem, kolega przyniósł gitarę i śpiewał. Ludzie podchodzili, pytali się "a co w zamian", robili fotki, niektórzy wyzywali i grozili zagazowaniem. Poseł PIS Cymański stał na placu otoczony grupą kilkudziesięciu ludzi, postanowiliśmy wejść z nim w dyskusję i zaproponowaliśmy, w imię dobra Polski, zbiorowe samobójstwo wszystkich parlamentarzystów, uwolnienie społeczeństwa od pasożytnictwa partii politycznych i samorządność. Poseł się nie zgodził na to, szkoda, bo na razie prosimy i proponujemy, a że nadchodzą ciężkie czasy, więc i nasz język może się w końcu zmienić na cięższy... . Zaczął się tłumaczyć, że na początku lat 90 pracował jako bankowiec i że dla dobra Polski rzucił to wszystko, by zostać politykiem... . "Na początku lat 90? To wtedy gdy najbardziej rozkradano Polskę i okradano Polaków?!" - "Pan mówi że jestem złodziejem?" -"Nie, ale to pan jako bankowiec przyczynił się do kryzysu który mamy..." Nie pamiętam szczegółów rozmowy, poseł ewakuował się szybko przy goniących go naszych
okrzykach typu "wynoście się, przestańcie żyć na nasz koszt, chcemy wolności, nie igrzysk politycznych" (czy jakoś tak). Znowu pojawił się agresywny etatowiec z ze związków, groził pobiciem. Ten działacz to przestroga dla innych, żeby nie przychodzić na demonstrację pijanym, bądź pod wpływem innych środków, przecież ktoś z nas mógł jego groźby wziąć na poważnie i wyeliminować awanturnika.

Znowu jedni nas poparli inni gratulowali, znowu zaczęliśmy z ludźmi rozmawiać i przekonywać. W rozmowie wychodziło, że więcej nas łączy niż dzieli. Nas skromny przekaz przebił się do TVP Info, TVN24, Polsatu, gazeta.pl i Dziennika Ogólnopolskiego. Była to skromna akacja przeprowadzona siłami ludzi, którzy w sumie poznali się na samej imprezie, bez żadnego przygotowania. To jest dobry przykład, żeby pojawiać się wszędzie, przejmować inicjatywę i rozmawiać z ludźmi. Z partyzantka trudno wygrać.

Czterdzieści i Cztery

Odpowiedz



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.