Istnienie klas społecznych często pomijane jest w mediach główno-nurtowych, a jeżeli już pada termin „klasa” trudno nie odnieść wrażenia, że na świeci...
Po raz 44 spotykamy się na łamach anarchistycznego periodyku „Inny Świat”. Tym razem, nieco szerzej, podjęliśmy dwa, a nawet trzy tematy... Niejako te...
Tureckie władze w osobie prezydenta Erdoğana rozpoczęły zmasowaną kampanię prześladowania zamieszkałej w tym kraju mniejszości kurdyjskiej. Wszystko z...
Jak blisko jesteśmy nienawiści Niemców lat trzydziestych do „obcych”? W ostatnią sobotę zorganizowano manifestacje skierowane przeciwko uchodźcom z kr...
Bardzo duża część uchodźców, przedstawianych jako Syryjczycy, jest tak naprawdę Kurdami, zamieszkującymi Syrię. Kurdowie od lat toczą walkę o stworzen...
Czytelnik CIA (niezweryfikowane), Śro, 2009-06-17 09:31
To offtop, bo więcej wspólnego ze "strajkami edukacyjnymi w Niemczech" ma rewolta w Peru (w obu przypadkach chodzi o zawłaszczanie przestrzeni przez kapitalizm) niż sytuacja w Iranie. Nie mogę też ci powiedzieć co "myślą anarchiści" a tylko co ja myślę.
Jeśli ludzie rzeczywiście giną "za wybory" to jest to tragedia, a ze strony tych, którzy ich wykorzystują to jest to cyniczna zbrodnia (tak samo jak zbrodnie popełnia dyktatura). Ale czy ludzie naprawdę chcą ginąc za wwybory? Chcą kontrolowć swoje życie, chcą być wolni i wolą raczej zginąć niż żyć w dyktaturze. Ludzie dążący do władzy wykorzystują te dążenia i manipulują społeczeństwem. W teorii wybory mają być elementem demokracji, właśnie jako kontrolowania własnego życia. W praktyce zawsze okazuje się, że tak wcale nie jest, ludzie dalej nie mają nic do powiedzenia i po prostu przestają chodzić na wybory. To obalenie dyktatury jest "krokiem w dobrą stronę" o którym piszesz, ale dążenie do parlamentarnej pseudodemokracji to już jest krok w złą stronę. Nie żyjemy w XVIII czy XIX kiedy to można było mieć nadzieję że to idzie w dobrą stronę (na przykład Bakunin tak myślał) ale dzisiaj już wiemy, że "demokracja" parlamentarna nie jest tak naprawdę demokracją, nie daje ludziom możliwości kontrolowania wojego życia, a kiedy pojawia się jakaś radykalna opozycja, wtedy ta parlamentarna demokracja zachowuje się tak samo jak dyktatura i robi to samo, w czasie obecnych antyrządowych protestów w Peru rzekomo demokratyczne władze zabiły więcej ludzi niż władze w Iranie - czy można to nazwać "krokiem w dobrą stronę"?
Protest przeciwko zawłaszczaniu tegorocznego marszu antyfaszystowskiego 11 listopada przez partię Razem i współpracujące z nią organizacje, podpisaneg...
Manchester Solidarity Federation sprzeciwia się zarówno opcji "in" jak i "out". W sprawie referendum dotyczącego członkostwa w Unii Europejskiej wyraż...
Nie należy jednak zbyt na to liczyć. Można być niemal pewnym, iż żaden uczony nie ośmieli się dziś traktować człowieka tak, jak traktuje królika; trze...
Mówiłem już, gdzie szukać zasadniczej praktycznej przyczyny potężnego jeszcze obecnie oddziaływania wierzeń religijnych na masy ludowe. Owe właściwe i...
W dniach 25-26 czerwca, anarchosyndykaliści spotkali się na konferencji pod Madrytem, by omówić powstanie nowej federacji i utworzenie na nowo anarch...
„Omawiając działalność i rolę anarchistów w rewolucji, Kropotkin powiedział: ‘My, anarchiści rozmawialiśmy dużo o rewolucjach, ale niewielu z nas zost...
Jak się okazuje, kulturalne elity zaczęły dyskutować o warunkach pracy w restauracjach i barach, gdzie są stałymi bywalcami. Pomimo faktu, że wiele sz...
To offtop, bo więcej
To offtop, bo więcej wspólnego ze "strajkami edukacyjnymi w Niemczech" ma rewolta w Peru (w obu przypadkach chodzi o zawłaszczanie przestrzeni przez kapitalizm) niż sytuacja w Iranie. Nie mogę też ci powiedzieć co "myślą anarchiści" a tylko co ja myślę.
Jeśli ludzie rzeczywiście giną "za wybory" to jest to tragedia, a ze strony tych, którzy ich wykorzystują to jest to cyniczna zbrodnia (tak samo jak zbrodnie popełnia dyktatura). Ale czy ludzie naprawdę chcą ginąc za wwybory? Chcą kontrolowć swoje życie, chcą być wolni i wolą raczej zginąć niż żyć w dyktaturze. Ludzie dążący do władzy wykorzystują te dążenia i manipulują społeczeństwem. W teorii wybory mają być elementem demokracji, właśnie jako kontrolowania własnego życia. W praktyce zawsze okazuje się, że tak wcale nie jest, ludzie dalej nie mają nic do powiedzenia i po prostu przestają chodzić na wybory. To obalenie dyktatury jest "krokiem w dobrą stronę" o którym piszesz, ale dążenie do parlamentarnej pseudodemokracji to już jest krok w złą stronę. Nie żyjemy w XVIII czy XIX kiedy to można było mieć nadzieję że to idzie w dobrą stronę (na przykład Bakunin tak myślał) ale dzisiaj już wiemy, że "demokracja" parlamentarna nie jest tak naprawdę demokracją, nie daje ludziom możliwości kontrolowania wojego życia, a kiedy pojawia się jakaś radykalna opozycja, wtedy ta parlamentarna demokracja zachowuje się tak samo jak dyktatura i robi to samo, w czasie obecnych antyrządowych protestów w Peru rzekomo demokratyczne władze zabiły więcej ludzi niż władze w Iranie - czy można to nazwać "krokiem w dobrą stronę"?