Istnienie klas społecznych często pomijane jest w mediach główno-nurtowych, a jeżeli już pada termin „klasa” trudno nie odnieść wrażenia, że na świeci...
Po raz 44 spotykamy się na łamach anarchistycznego periodyku „Inny Świat”. Tym razem, nieco szerzej, podjęliśmy dwa, a nawet trzy tematy... Niejako te...
Tureckie władze w osobie prezydenta Erdoğana rozpoczęły zmasowaną kampanię prześladowania zamieszkałej w tym kraju mniejszości kurdyjskiej. Wszystko z...
Jak blisko jesteśmy nienawiści Niemców lat trzydziestych do „obcych”? W ostatnią sobotę zorganizowano manifestacje skierowane przeciwko uchodźcom z kr...
Bardzo duża część uchodźców, przedstawianych jako Syryjczycy, jest tak naprawdę Kurdami, zamieszkującymi Syrię. Kurdowie od lat toczą walkę o stworzen...
dzieci czarnobyla (niezweryfikowane), Sob, 2009-07-04 18:37
Jedyny nowoczesny reaktor EPR budowany jest obecnie w Finlandii, w miejscowości Olkiluoto. Koszty jego budowy oszacowane pierwotnie na 3 mld euro, już przekroczyły 5 mld, a mogą jeszcze wzrosnąć. W cenie tej nie uwzględnia się kosztów wyłączenia i zabezpieczenia EJ po zakończeniu eksploatacji (minimum drugie tyle). Dochodzą też koszta przechowywania wysokoaktywnych odpadów, płacone nie jednorazowo, ale za czas składowania – w tym wypadku niewyobrażalnie długi.
Kto zapłaci za budowę EJ w Polsce?
UE na pewno nie. Nieznany jest nam żaden prywatny inwestor, który wziąłby na siebie koszt budowy, uwzględniający również koszt demontażu i koszt ubezpieczenia. Nawet kosztu samej budowy reaktora nikt nie weźmie na siebie bez gwarancji państwowych – czyli w ostateczności zapłacą podatnicy, a zysk trafi do prywatnej kieszeni. Miliardowe kredyty spowodują dalszy wzrost zadłużenia Polaków. Polska nie posiada również składowiska dla wysoko i średnioaktywnych odpadów, a jego budowa, monitoring, konserwacja i zabezpieczenie, również na koszt podatników i wbrew woli społeczności lokalnej (której nie da się już mamić tańszym prądem), może zagrozić importem niebezpiecznych odpadów z zagranicy w celu pokrycia kosztów obsługi.
Zwolennicy EJ twierdzą, że energia atomowa to sposób na powstrzymanie zmian klimatycznych.
Okazuje się nagle, że zwolennicy budowy EJ uznają wpływ antropogennej emisji gazów cieplarnianych na ocieplenie klimatu. Do niedawna ekolodzy byli atakowani, że zmiany klimatyczne są naturalną fluktuacją, a wpływ emisji CO2 na ocieplenie-znikomy, jeśli w ogóle istniejący. Wątpliwe jest też, że troska o środowisko jest motywacją lobby atomowego w promowaniu budowy elektrowni jądrowych. W dodatku kraje posiadające najwięcej EJ są równocześnie państwami o najwyższej emisji gazów cieplarnianych, przyczyna więc leży w innych niż sektor energetyczny działach gospodarki (transport samochodowy, hodowla zwierząt).
Likwidacja elektrowni jest podzielona na trzy oddzielne fazy. W pierwszej, paliwo jest usuwane a reaktor zostaje zabezpieczony. Czas potrzebny na usunięcie paliwa różni się w zależności od typu reaktora, zawsze jest to jednak kilka lat. Dopóki ta faza nie zostanie zakończona, elektrownia musi być w zasadzie obsługiwana przez taką liczbę personelu, jak w trakcie eksploatacji. Warto dodać, że w tym czasie nie generuje już ona żadnych zysków. W drugiej fazie, nieskażone lub lekko skażone elementy konstrukcji są niszczone i usuwane, pozostawiając w zasadzie sam reaktor. Faza ta jest zazwyczaj opóźniana w czasie, w nadziei na sfinansowanie jej z odsetek funduszu likwidacyjnego elektrowni (np. w Wlk. Brytanii opóźnienie to wynosi 40 lat). Oczywiście w tym czasie elektrownia musi być stale zabezpieczona, a fundusz jest narażony na wahania rynku. Najkosztowniejsza jest trzecia faza – usunięcie rdzenia reaktora, wymagająca wysoce zaawansowanej technologii. Tu również ekonomia przemawia za opóźnianiem prac, tak długo jak to możliwe (w przypadku Wlk. Brytanii nawet 135 lat).
Protest przeciwko zawłaszczaniu tegorocznego marszu antyfaszystowskiego 11 listopada przez partię Razem i współpracujące z nią organizacje, podpisaneg...
Manchester Solidarity Federation sprzeciwia się zarówno opcji "in" jak i "out". W sprawie referendum dotyczącego członkostwa w Unii Europejskiej wyraż...
Nie należy jednak zbyt na to liczyć. Można być niemal pewnym, iż żaden uczony nie ośmieli się dziś traktować człowieka tak, jak traktuje królika; trze...
Mówiłem już, gdzie szukać zasadniczej praktycznej przyczyny potężnego jeszcze obecnie oddziaływania wierzeń religijnych na masy ludowe. Owe właściwe i...
W dniach 25-26 czerwca, anarchosyndykaliści spotkali się na konferencji pod Madrytem, by omówić powstanie nowej federacji i utworzenie na nowo anarch...
„Omawiając działalność i rolę anarchistów w rewolucji, Kropotkin powiedział: ‘My, anarchiści rozmawialiśmy dużo o rewolucjach, ale niewielu z nas zost...
Jak się okazuje, kulturalne elity zaczęły dyskutować o warunkach pracy w restauracjach i barach, gdzie są stałymi bywalcami. Pomimo faktu, że wiele sz...
atom grozny i drogi
Jedyny nowoczesny reaktor EPR budowany jest obecnie w Finlandii, w miejscowości Olkiluoto. Koszty jego budowy oszacowane pierwotnie na 3 mld euro, już przekroczyły 5 mld, a mogą jeszcze wzrosnąć. W cenie tej nie uwzględnia się kosztów wyłączenia i zabezpieczenia EJ po zakończeniu eksploatacji (minimum drugie tyle). Dochodzą też koszta przechowywania wysokoaktywnych odpadów, płacone nie jednorazowo, ale za czas składowania – w tym wypadku niewyobrażalnie długi.
Kto zapłaci za budowę EJ w Polsce?
UE na pewno nie. Nieznany jest nam żaden prywatny inwestor, który wziąłby na siebie koszt budowy, uwzględniający również koszt demontażu i koszt ubezpieczenia. Nawet kosztu samej budowy reaktora nikt nie weźmie na siebie bez gwarancji państwowych – czyli w ostateczności zapłacą podatnicy, a zysk trafi do prywatnej kieszeni. Miliardowe kredyty spowodują dalszy wzrost zadłużenia Polaków. Polska nie posiada również składowiska dla wysoko i średnioaktywnych odpadów, a jego budowa, monitoring, konserwacja i zabezpieczenie, również na koszt podatników i wbrew woli społeczności lokalnej (której nie da się już mamić tańszym prądem), może zagrozić importem niebezpiecznych odpadów z zagranicy w celu pokrycia kosztów obsługi.
Zwolennicy EJ twierdzą, że energia atomowa to sposób na powstrzymanie zmian klimatycznych.
Okazuje się nagle, że zwolennicy budowy EJ uznają wpływ antropogennej emisji gazów cieplarnianych na ocieplenie klimatu. Do niedawna ekolodzy byli atakowani, że zmiany klimatyczne są naturalną fluktuacją, a wpływ emisji CO2 na ocieplenie-znikomy, jeśli w ogóle istniejący. Wątpliwe jest też, że troska o środowisko jest motywacją lobby atomowego w promowaniu budowy elektrowni jądrowych. W dodatku kraje posiadające najwięcej EJ są równocześnie państwami o najwyższej emisji gazów cieplarnianych, przyczyna więc leży w innych niż sektor energetyczny działach gospodarki (transport samochodowy, hodowla zwierząt).
Likwidacja elektrowni jest podzielona na trzy oddzielne fazy. W pierwszej, paliwo jest usuwane a reaktor zostaje zabezpieczony. Czas potrzebny na usunięcie paliwa różni się w zależności od typu reaktora, zawsze jest to jednak kilka lat. Dopóki ta faza nie zostanie zakończona, elektrownia musi być w zasadzie obsługiwana przez taką liczbę personelu, jak w trakcie eksploatacji. Warto dodać, że w tym czasie nie generuje już ona żadnych zysków. W drugiej fazie, nieskażone lub lekko skażone elementy konstrukcji są niszczone i usuwane, pozostawiając w zasadzie sam reaktor. Faza ta jest zazwyczaj opóźniana w czasie, w nadziei na sfinansowanie jej z odsetek funduszu likwidacyjnego elektrowni (np. w Wlk. Brytanii opóźnienie to wynosi 40 lat). Oczywiście w tym czasie elektrownia musi być stale zabezpieczona, a fundusz jest narażony na wahania rynku. Najkosztowniejsza jest trzecia faza – usunięcie rdzenia reaktora, wymagająca wysoce zaawansowanej technologii. Tu również ekonomia przemawia za opóźnianiem prac, tak długo jak to możliwe (w przypadku Wlk. Brytanii nawet 135 lat).