Dodaj nową odpowiedź
Indymedia vs CIA, czyli paranoja na punkcie praw autorskich ciąg dalszy
XaViER, Czw, 2009-10-08 14:15 Blog | Ruch anarchistycznyNie lubię tych wojenek podjazdowych i konkurencji między portalami wolnościowymi /anarchistycznymi, która czasami się pojawia. Niestety część osób zaangażowanych w projekt Indymediów, prawdopodobnie na tle jakichś prywatnych konfliktów lokalnych, próbuje notorycznie przypisywać sobie copyright wszystkiego co pojawia się na Indymediach. Doszło już do takiej paranoi, że jeśli ktoś wklei najpierw swój tekst na Indymedia Polska, a następnie na CIA, natychmiast pojawiają się komentarze na temat "przeklejania" tekstów z IMC. Tak było w przypadku np. tego tekstu: http://pl.indymedia.org/pl/2009/10/47587.shtml?comments=true który vegan, stały współpracownik CIA, podróżnik i niezły reportażysta, dodał także i do nas.
Natychmiast pojawiły się niewybredne komentarze na Indymediach:
"CIA znowu cenzuruje
07.10.2009 20:39
potrafią przekleić informacje ale nie podają źródła. A jak się im to w komentarzach przesyła to ich nie publikują lub cenzurują. Debilizm Żaczka i Laury sięga czasem zenitu"
Faktycznie, przesłany został taki komentarz, jak i wielokrotnie wcześniej, w którym redakcja Indymediów przypisuje sobie autorstwo danej informacji. Nie został on opublikowany, bo zawierał nieprawdę, co wyjaśnił sam vegan:
"relacje byly wrzucane przez 2 osoby na indymedia i cia. ja wrzuclem relacje drugiej z idymedia, gdyz pojawienie sie relacji mocno sie opoznialo a na indymedia juz pokazalo, zapominajac wrzucic autora tekstu znajomego. zrodlem nie bylo cia ani ındymedia a my, wıec o co mowa. raczej o autora tekstu a nie gdzie zostalo zrelacjonowane. pozdro"
Harcesz współpracujący z IMC Polska oskarżył kiedyś CIA o sianie FUD (http://pl.wikipedia.org/wiki/FUD) względem "konkurencji" tj. Indymediów. Jak wobec tego ocenić powyższe praktyki?
Dlaczego o tym wszystkim piszę, zamiast zmilczeć to, zgodnie z zasadą "nie rusz gówna, to nie będzie śmierdzieć". Niestety w te wojenki wciągane są kolejne postronne osoby, także autorzy tekstów, które stają się ofiarą bezsensownego konfliktu. Nigdy nie uważałem, że ten konflikt jest potrzebny komukolwiek. Uważam i uważałem, że Indymedia w Polsce są potrzebne. Co prawda zupełnie nie zgadzam się z linią programową jaka od dłuższego czasu lansowana jest przez obecną redakcję. Dlatego zresztą kilka lat temu odszedłem z Indymediów. Obecnie z tego co wiem zostały tam 3 lub 4 aktywne osoby, które realizują swoją politykę, a skutek każdy może ocenić sam. Jednym się to podoba innym nie. O gustach się jednak nie dyskutuje.
Niestety część redaktorów IMC zamiast walnąć się w piersi i zobaczyć "belkę w oku swoim" zaczęło rozsiewać niewybredne plotki, że CIA chce "zniszczyć IMC", że kopiuje "masowo" z IMC teksty (chciałbym zobaczyć dowody na ten fakt) i na czyjejś pracy buduje swoją popularność, że redaktorzy CIA notorycznie spamują IMC, i tym podobne paranoje. Zadam tylko jedno retoryczne pytanie: skoro IMC jest tak zajebiste, skoro zamieszcza tak świetne teksty, to dlaczego CIA nie padło, a IMC nie tryumfuje? Prawdę mówiąc patrząc od strony konkurencji to IMC miało lepszy start - w momencie największego rozwoju (podczas antyszczytu 2004), miało masę współpracowników (w tym mnie), ekipę filmową, dźwiękową, reporterów biegających po mieście, tworzyły się lokalne ośrodki. Gdzie to wszystko teraz jest?
Spiskowa teoria głosi, że to CIA zadało "śmiertelny cios" świetnie prosperującemu portalowi, bo podkradło "redaktorów". Prawda jest jednak taka, że z byłych redaktorów IMC w CIA jestem tylko ja i odszedłem z IMC znacznie przed tym, jak powstało CIA (łatwo to można sprawdzić na liście redakcyjnej IMC). Indymedia powinny, zamiast produkować paranoję, sprawdzić co poszło nie tak we własnym gronie i skupić się na rozwoju portalu.
I tak powinno być - jeśli ktoś nie lubi CIA to ma IMC (np. część środowiska poznańskiego, bo nie lubi personalnie dwóch redkatorów, świadomie bojkotuje CIA i publikuje niemal wyłącznie na IMC). Powstają nowe projekty jak anarchista.org i dobrze. Żaden portal nie powinien mieć monopolu informacyjnego. Różnorodność to siła, a nie zagrożenie. Jeśli ktoś ma energię, żeby robić portal (a z doświadczenia wiem że to harówka), bloga czy cokolwiek innego, to niech to robi. Wzajem możemy się wzmacniać i publikować teksty. Osobiście również uważam, że należy honorować autora czy tłumacza i np. jeśli np. biorę tekst z Indymediów to piszę: źródło tłumaczenia imc pl (można to sprawdzić).
Niestety część środowiska anarchistycznego zamiast na walkę z kapitałem i państwem woli przeznaczać energię na wykańczanie prywatnych wrogów w środowisku za pomocą insynuacji. Napisałem powyższy wpis, bo mam już tego dość. Mogę się z kimś spierać personalnie, ale zwykle różnię się co do polityki czy taktyki. Nie interesuje mnie czy ktoś ma krzywe zęby, czy sepleni, czy ma drażniący głos. Każdy kto mnie zna z działalności niewirtualnej, chyba może potwierdzić, że staram się wystrzegać obrażania ludzi jako osób, wojenek podjazdowych, a staram się jedynie krytykować ich politykę, jeśli się z nią akurat nie zgadzam. Nawet w stosunku do lokalnych członków PPP, którą to partię zawsze krytykowałem, starałem się oddzielić personalia od (nomen omen) krytyki politycznej, czy ideowej.
Moim zdaniem w polityce emocje są szkodliwe. Dlatego męczy mnie ta atmosfera podejrzeń niczym na zjeździe Prawa i Sprawiedliwości. Czas chyba z tym skończyć. Niech każdy robi swoje, swój portal, swoją organizację, taką jaka mu pasuje. Jeśli mamy jakieś krytyki to mówmy sobie wprost, najlepiej poza ekranem monitora i klawiaturą, bo ona dziwnie podnosi ciśnienie, bez rozsiewania plotek i niedomówień.
Nie musimy się kochać, nie musimy robić wszyscy tego samego, ale nie musimy też się zwalczać za wszelką cenę i wszelkimi metodami.