Dodaj nową odpowiedź

drogi anonimie - Pięciolatku

Nie mam pewności kim jesteś, bo z jakiegoś powodu nie podpisujesz się z imienia i nazwiska (choć domyślam się kim możesz być), ale najwyraźniej znasz sytuację. Dobry obyczaj demokratyczny (wiem wiem, to kategoria "drobnomieszczańska") nakazuje najpierw sytuację poznać z różnych stron, a dopiero potem ferować wyroki. Tutaj najpierw padło oskarżenie bez pokrycia ("Falanster łamie prawa pracownicze" + wyliczenie przejawów łamania praw) a dopiero potem pojawiła się relacja osoby pokrzywdzonej, wcześniej zresztą komentarz napisał pracodawca. Więc Twoje wnioskowanie jest wnioskowaniem ex post (choć zapewne wiedziałeś wcześniej; inni mogli jednak takiej wiedzy nie mieć na podstawie samego tekstu Laury). Pomijam już taką "drobnomieszczańską" kategorię, jak domniemanie niewinności i jakieś elementarne procedury dowodzenia przestępstwa czy przewinienia. Jeśli jesteś osobą, o której myślę, to wiesz doskonale co to znaczy być obrzuconym oszczerstwami (ot choćby zarzutem o "patriarchalizm", co w środowisku wolnościowym nie brzmi dobrze, nieprawdaż?).

Nie mówiąc już o tym, że tekst główny napisała osoba, która nie zna środowiska wrocławskiego (ale czuje się bardziej upoważniona niż Ty do zabierania głosu w tej sprawie?), być może niespecjalnie zależy jej na poprawnych stosunkach między różnymi grupami tutaj itd. Być może, nie wiem. W każdym razie wydaje mi się, że Laura mogła to zrobić inaczej.

Nie wiem skąd wniosek, że nie uważam, że "praca bez ubezpieczenia i na elastycznych warunkach jest godna piętnowania". Biorę przecież udział w tej dyskusji, nie zamykam oczu na problem, jaki zaistniał, próbuję się do tego odnieść. Napisałem o tym wprost. Uwagę o anonimowości Pracownicy rzuciłem przy okazji (w nawiasie), nie w odniesieniu do tematu głównego. Faktycznie, wolę wiedzieć z kim rozmawiam, ale napisałem, że "mniejsza o to". Nie orzekam, że w Falansterze nie stało się nic złego (wyczytałeś to gdzieś w mojej wypowiedzi?), a już na pewno nie neguję doświadczeń byłej pracownicy. Zwróciłem jedynie uwagę na to, że, po pierwsze, z jej relacji wyłania się obraz niejednoznaczny (pracownica ma żal i poczucie krzywdy, choć przyznaje, że dostawała wynagrodzenie, a na warunki pracy na czarno się zgodziła – inna sprawa, że nakreśla też kontekst życiowy, który ją do takiej zgody zmusił; ale za trudny kontekst życiowy nie będziemy chyba winić ludzi z Falanstera?). Po drugie, zasugerowałem, że można było tę kwestię rozwiązać w inny sposób. Wysłałem zresztą maila z propozycją spotkania mediacyjnego, którego jeśli jesteś osobą, o której myślę, powinieneś też dostać. Falanster to nie jest pierwszy lepszy pracodawca, ale miejsce ważne na mapie "alternatywnej" Wrocławia - takim z pewnością było jeszcze jakiś czas temu dla Was (osób, które z Falanstera się "wyniosły") i dla Pokrzywdzonej. Tym bardziej zatem zamiast robić syf w stylu brukowca, warto było dochodzić naprawy sytuacji i zadośćuczynienia innymi metodami, choćby po to, żeby wspólnie wypracować model, w którym sytuacje takie, jak opisana przez Pracownicę, nie będą się powtarzać, a lewicowcy odwiedzający to miejsce będą mieć poczucie, że jest nie tylko „fair trade” ale i „fair work”. Zwłaszcza, że jak sądzę można byłoby się z ludźmi z Falanstera bez problemu dogadać i sprawę rozwiązać bez tych wszystkich napinek. Tymczasem Ty twierdzisz: "nie wiem czemu mielibysmy odbierac ludziom okazje do poczytania na ten temat", co jest właśnie przykładem mentalności dziennikarza z brukowca. Szkoda, że nie daliście wielkiego nagłówka "FALANSTER ZNISZCZY TWOJE ŻYCIE". Nie lepiej było od razu do "Faktu" z tym pójść?

Można rozumować kategoriami sprawiedliwości naprawczej i mediacji, a można kategoriami sensacji i przywalenia przy nadarzającej się okazji (wiem wiem, Wy to nazywacie „walką klas” i macie teoretyczne uzasadnienie).

A to, że współwłaściciel Falanstera jest moim znajomym... Tak, jest to kolega mój i wielu innych osób ze środowiska lewicowego we Wrocławiu i nie tylko. To grzech? Nie masz żadnego znajomego pracodawcy? Pozrywałeś wszystkie kontakty z nimi? A w rodzinie?

O co innego jednak chodzi… Wiesz, nawet w tzw. prasie burżuazyjnej, gdy pisze się o konfliktach pracowniczych, wypowiadają się zwykle dwie strony, a nawet gdy mowa jest o szczególnie rażącym przypadku łamania praw - udziela się głosu pracodawcy. Tutaj byłoby to wskazane choćby ze względu na fakt powiązań czy luźnych kontaktów z Falansterem wrocławskiego środowiska alternatywnego. Tak trudno było skonstruować tekst tak żeby było np. "pracownicy donieśli o łamaniu praw (...) jeden z pracodawców wyjaśnia, że (...) a my uważamy, że..."? Czy to jest takie straszne przewinienie z mojej strony, że sugeruję, iż taka konstrukcja byłaby uczciwsza? Tym bardziej, że mowa jest o miejscu i osobach, na które trudno jest niektórym z nas być obojętnymi? I to tak bardzo Cię dziwi, panie socjologu? :)

Komentarz, że nie wszystkich pracowników bronię był złośliwy - dobrze o tym wiesz. I nie miał na celu konstruktywnej krytyki tylko wyżycie się. Tym łatwiejsze, że anonimowe. Zwykła potwarz, lekceważąca to, co faktycznie napisałem wcześniej. Lub dowolna interpretacja. Ale proszę Cię bardzo: jeśli takie są Twoje standardy dyskusji, to hołduj nim. Tylko nie dziw się jeśli wobec Ciebie ktoś kiedyś zastosuje podobne.

Sporo oskarżeń i uproszczeń w tej Twojej wypowiedzi. Nie ułatwia to dyskusji. Postaram się wyrazić bardziej jasno: nie lekceważę problemu łamania praw pracowniczych, chciałem tylko zwrócić uwagę na to, że ludziom z Falanstera warto dać głos wyjaśniający, może w jakiś sposób nawet obronny. Nie dyskredytujący jednak głosu byłej pracownicy. A na pewno warto doprowadzić do spotkania mediacyjnego, zamiast ciągnąć dalej tę pełną jadu przepychankę. Spotkanie takie ma sens właśnie dlatego, że ludzie z Falanstera to przedsiębiorcy-lewicowcy, można spróbować się z nimi dogadać, a może nawet podjąć wspólny namysł nad innymi działaniami ekonomicznymi, bliższymi anarchistycznego ideału. Komu jak komu, ale Wam, budowniczym radykalnego ruchu społecznego powinno zależeć na takiej naprawczej sprawiedliwości i zmianach w ekonomicznych praktykach na lewicy. Zwłaszcza, że jest osoba – była pracownica Falanstera – która czuje się pokrzywdzona, a jednocześnie ma dużo głębokich przemyśleń na temat trudności pogodzenia prywatnej działalności gospodarczej z lewicowością. Zapewniam Cię, że takie refleksje mają też ludzie z Falanstera, i może tym bardziej warto doprowadzić do spotkania obu stron. Czy przyjmiesz propozycję wspólnego przygotowania takiej inicjatywy? Czy spróbujesz przekonać swoją koleżankę, że ma to sens? Ja spróbuję przekonać "tych z Falanstera". :)

Pozdrawiam bez napinek :)
Marcin Starnawski

PS
Rozumiem, że nie chcesz być obrońcą niczyjej cnoty (no, może poza własną cnotą polityczną?). Możesz też nie wiedzieć o innych krzywdach – tych, których doświadczyły kiedyś osoby związane ze Społeczeństwa Aktywnego w kontakcie z ludźmi z innej organizacji. Możesz nie wiedzieć. Ale uszanuj, proszę, że są podstawy do podejrzeń, że ktoś celowo wyciera sobie usta nazwą organizacji, w której działam (a która z omawianym problemem nie ma nic wspólnego). Oczekujesz ode mnie empatii, którą staram się okazać. Czy Ciebie też stać na empatię?

Odpowiedz



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.