Istnienie klas społecznych często pomijane jest w mediach główno-nurtowych, a jeżeli już pada termin „klasa” trudno nie odnieść wrażenia, że na świeci...
Po raz 44 spotykamy się na łamach anarchistycznego periodyku „Inny Świat”. Tym razem, nieco szerzej, podjęliśmy dwa, a nawet trzy tematy... Niejako te...
Tureckie władze w osobie prezydenta Erdoğana rozpoczęły zmasowaną kampanię prześladowania zamieszkałej w tym kraju mniejszości kurdyjskiej. Wszystko z...
Jak blisko jesteśmy nienawiści Niemców lat trzydziestych do „obcych”? W ostatnią sobotę zorganizowano manifestacje skierowane przeciwko uchodźcom z kr...
Bardzo duża część uchodźców, przedstawianych jako Syryjczycy, jest tak naprawdę Kurdami, zamieszkującymi Syrię. Kurdowie od lat toczą walkę o stworzen...
Czytelnik CIA (niezweryfikowane), Śro, 2009-10-28 05:13
Nie mam pewności kim jesteś, bo z jakiegoś powodu nie podpisujesz się z imienia i nazwiska (choć domyślam się kim możesz być), ale najwyraźniej znasz sytuację. Dobry obyczaj demokratyczny (wiem wiem, to kategoria "drobnomieszczańska") nakazuje najpierw sytuację poznać z różnych stron, a dopiero potem ferować wyroki. Tutaj najpierw padło oskarżenie bez pokrycia ("Falanster łamie prawa pracownicze" + wyliczenie przejawów łamania praw) a dopiero potem pojawiła się relacja osoby pokrzywdzonej, wcześniej zresztą komentarz napisał pracodawca. Więc Twoje wnioskowanie jest wnioskowaniem ex post (choć zapewne wiedziałeś wcześniej; inni mogli jednak takiej wiedzy nie mieć na podstawie samego tekstu Laury). Pomijam już taką "drobnomieszczańską" kategorię, jak domniemanie niewinności i jakieś elementarne procedury dowodzenia przestępstwa czy przewinienia. Jeśli jesteś osobą, o której myślę, to wiesz doskonale co to znaczy być obrzuconym oszczerstwami (ot choćby zarzutem o "patriarchalizm", co w środowisku wolnościowym nie brzmi dobrze, nieprawdaż?).
Nie mówiąc już o tym, że tekst główny napisała osoba, która nie zna środowiska wrocławskiego (ale czuje się bardziej upoważniona niż Ty do zabierania głosu w tej sprawie?), być może niespecjalnie zależy jej na poprawnych stosunkach między różnymi grupami tutaj itd. Być może, nie wiem. W każdym razie wydaje mi się, że Laura mogła to zrobić inaczej.
Nie wiem skąd wniosek, że nie uważam, że "praca bez ubezpieczenia i na elastycznych warunkach jest godna piętnowania". Biorę przecież udział w tej dyskusji, nie zamykam oczu na problem, jaki zaistniał, próbuję się do tego odnieść. Napisałem o tym wprost. Uwagę o anonimowości Pracownicy rzuciłem przy okazji (w nawiasie), nie w odniesieniu do tematu głównego. Faktycznie, wolę wiedzieć z kim rozmawiam, ale napisałem, że "mniejsza o to". Nie orzekam, że w Falansterze nie stało się nic złego (wyczytałeś to gdzieś w mojej wypowiedzi?), a już na pewno nie neguję doświadczeń byłej pracownicy. Zwróciłem jedynie uwagę na to, że, po pierwsze, z jej relacji wyłania się obraz niejednoznaczny (pracownica ma żal i poczucie krzywdy, choć przyznaje, że dostawała wynagrodzenie, a na warunki pracy na czarno się zgodziła – inna sprawa, że nakreśla też kontekst życiowy, który ją do takiej zgody zmusił; ale za trudny kontekst życiowy nie będziemy chyba winić ludzi z Falanstera?). Po drugie, zasugerowałem, że można było tę kwestię rozwiązać w inny sposób. Wysłałem zresztą maila z propozycją spotkania mediacyjnego, którego jeśli jesteś osobą, o której myślę, powinieneś też dostać. Falanster to nie jest pierwszy lepszy pracodawca, ale miejsce ważne na mapie "alternatywnej" Wrocławia - takim z pewnością było jeszcze jakiś czas temu dla Was (osób, które z Falanstera się "wyniosły") i dla Pokrzywdzonej. Tym bardziej zatem zamiast robić syf w stylu brukowca, warto było dochodzić naprawy sytuacji i zadośćuczynienia innymi metodami, choćby po to, żeby wspólnie wypracować model, w którym sytuacje takie, jak opisana przez Pracownicę, nie będą się powtarzać, a lewicowcy odwiedzający to miejsce będą mieć poczucie, że jest nie tylko „fair trade” ale i „fair work”. Zwłaszcza, że jak sądzę można byłoby się z ludźmi z Falanstera bez problemu dogadać i sprawę rozwiązać bez tych wszystkich napinek. Tymczasem Ty twierdzisz: "nie wiem czemu mielibysmy odbierac ludziom okazje do poczytania na ten temat", co jest właśnie przykładem mentalności dziennikarza z brukowca. Szkoda, że nie daliście wielkiego nagłówka "FALANSTER ZNISZCZY TWOJE ŻYCIE". Nie lepiej było od razu do "Faktu" z tym pójść?
Można rozumować kategoriami sprawiedliwości naprawczej i mediacji, a można kategoriami sensacji i przywalenia przy nadarzającej się okazji (wiem wiem, Wy to nazywacie „walką klas” i macie teoretyczne uzasadnienie).
A to, że współwłaściciel Falanstera jest moim znajomym... Tak, jest to kolega mój i wielu innych osób ze środowiska lewicowego we Wrocławiu i nie tylko. To grzech? Nie masz żadnego znajomego pracodawcy? Pozrywałeś wszystkie kontakty z nimi? A w rodzinie?
O co innego jednak chodzi… Wiesz, nawet w tzw. prasie burżuazyjnej, gdy pisze się o konfliktach pracowniczych, wypowiadają się zwykle dwie strony, a nawet gdy mowa jest o szczególnie rażącym przypadku łamania praw - udziela się głosu pracodawcy. Tutaj byłoby to wskazane choćby ze względu na fakt powiązań czy luźnych kontaktów z Falansterem wrocławskiego środowiska alternatywnego. Tak trudno było skonstruować tekst tak żeby było np. "pracownicy donieśli o łamaniu praw (...) jeden z pracodawców wyjaśnia, że (...) a my uważamy, że..."? Czy to jest takie straszne przewinienie z mojej strony, że sugeruję, iż taka konstrukcja byłaby uczciwsza? Tym bardziej, że mowa jest o miejscu i osobach, na które trudno jest niektórym z nas być obojętnymi? I to tak bardzo Cię dziwi, panie socjologu? :)
Komentarz, że nie wszystkich pracowników bronię był złośliwy - dobrze o tym wiesz. I nie miał na celu konstruktywnej krytyki tylko wyżycie się. Tym łatwiejsze, że anonimowe. Zwykła potwarz, lekceważąca to, co faktycznie napisałem wcześniej. Lub dowolna interpretacja. Ale proszę Cię bardzo: jeśli takie są Twoje standardy dyskusji, to hołduj nim. Tylko nie dziw się jeśli wobec Ciebie ktoś kiedyś zastosuje podobne.
Sporo oskarżeń i uproszczeń w tej Twojej wypowiedzi. Nie ułatwia to dyskusji. Postaram się wyrazić bardziej jasno: nie lekceważę problemu łamania praw pracowniczych, chciałem tylko zwrócić uwagę na to, że ludziom z Falanstera warto dać głos wyjaśniający, może w jakiś sposób nawet obronny. Nie dyskredytujący jednak głosu byłej pracownicy. A na pewno warto doprowadzić do spotkania mediacyjnego, zamiast ciągnąć dalej tę pełną jadu przepychankę. Spotkanie takie ma sens właśnie dlatego, że ludzie z Falanstera to przedsiębiorcy-lewicowcy, można spróbować się z nimi dogadać, a może nawet podjąć wspólny namysł nad innymi działaniami ekonomicznymi, bliższymi anarchistycznego ideału. Komu jak komu, ale Wam, budowniczym radykalnego ruchu społecznego powinno zależeć na takiej naprawczej sprawiedliwości i zmianach w ekonomicznych praktykach na lewicy. Zwłaszcza, że jest osoba – była pracownica Falanstera – która czuje się pokrzywdzona, a jednocześnie ma dużo głębokich przemyśleń na temat trudności pogodzenia prywatnej działalności gospodarczej z lewicowością. Zapewniam Cię, że takie refleksje mają też ludzie z Falanstera, i może tym bardziej warto doprowadzić do spotkania obu stron. Czy przyjmiesz propozycję wspólnego przygotowania takiej inicjatywy? Czy spróbujesz przekonać swoją koleżankę, że ma to sens? Ja spróbuję przekonać "tych z Falanstera". :)
Pozdrawiam bez napinek :)
Marcin Starnawski
PS
Rozumiem, że nie chcesz być obrońcą niczyjej cnoty (no, może poza własną cnotą polityczną?). Możesz też nie wiedzieć o innych krzywdach – tych, których doświadczyły kiedyś osoby związane ze Społeczeństwa Aktywnego w kontakcie z ludźmi z innej organizacji. Możesz nie wiedzieć. Ale uszanuj, proszę, że są podstawy do podejrzeń, że ktoś celowo wyciera sobie usta nazwą organizacji, w której działam (a która z omawianym problemem nie ma nic wspólnego). Oczekujesz ode mnie empatii, którą staram się okazać. Czy Ciebie też stać na empatię?
Protest przeciwko zawłaszczaniu tegorocznego marszu antyfaszystowskiego 11 listopada przez partię Razem i współpracujące z nią organizacje, podpisaneg...
Manchester Solidarity Federation sprzeciwia się zarówno opcji "in" jak i "out". W sprawie referendum dotyczącego członkostwa w Unii Europejskiej wyraż...
Nie należy jednak zbyt na to liczyć. Można być niemal pewnym, iż żaden uczony nie ośmieli się dziś traktować człowieka tak, jak traktuje królika; trze...
Mówiłem już, gdzie szukać zasadniczej praktycznej przyczyny potężnego jeszcze obecnie oddziaływania wierzeń religijnych na masy ludowe. Owe właściwe i...
W dniach 25-26 czerwca, anarchosyndykaliści spotkali się na konferencji pod Madrytem, by omówić powstanie nowej federacji i utworzenie na nowo anarch...
„Omawiając działalność i rolę anarchistów w rewolucji, Kropotkin powiedział: ‘My, anarchiści rozmawialiśmy dużo o rewolucjach, ale niewielu z nas zost...
Jak się okazuje, kulturalne elity zaczęły dyskutować o warunkach pracy w restauracjach i barach, gdzie są stałymi bywalcami. Pomimo faktu, że wiele sz...
drogi anonimie - Pięciolatku
Nie mam pewności kim jesteś, bo z jakiegoś powodu nie podpisujesz się z imienia i nazwiska (choć domyślam się kim możesz być), ale najwyraźniej znasz sytuację. Dobry obyczaj demokratyczny (wiem wiem, to kategoria "drobnomieszczańska") nakazuje najpierw sytuację poznać z różnych stron, a dopiero potem ferować wyroki. Tutaj najpierw padło oskarżenie bez pokrycia ("Falanster łamie prawa pracownicze" + wyliczenie przejawów łamania praw) a dopiero potem pojawiła się relacja osoby pokrzywdzonej, wcześniej zresztą komentarz napisał pracodawca. Więc Twoje wnioskowanie jest wnioskowaniem ex post (choć zapewne wiedziałeś wcześniej; inni mogli jednak takiej wiedzy nie mieć na podstawie samego tekstu Laury). Pomijam już taką "drobnomieszczańską" kategorię, jak domniemanie niewinności i jakieś elementarne procedury dowodzenia przestępstwa czy przewinienia. Jeśli jesteś osobą, o której myślę, to wiesz doskonale co to znaczy być obrzuconym oszczerstwami (ot choćby zarzutem o "patriarchalizm", co w środowisku wolnościowym nie brzmi dobrze, nieprawdaż?).
Nie mówiąc już o tym, że tekst główny napisała osoba, która nie zna środowiska wrocławskiego (ale czuje się bardziej upoważniona niż Ty do zabierania głosu w tej sprawie?), być może niespecjalnie zależy jej na poprawnych stosunkach między różnymi grupami tutaj itd. Być może, nie wiem. W każdym razie wydaje mi się, że Laura mogła to zrobić inaczej.
Nie wiem skąd wniosek, że nie uważam, że "praca bez ubezpieczenia i na elastycznych warunkach jest godna piętnowania". Biorę przecież udział w tej dyskusji, nie zamykam oczu na problem, jaki zaistniał, próbuję się do tego odnieść. Napisałem o tym wprost. Uwagę o anonimowości Pracownicy rzuciłem przy okazji (w nawiasie), nie w odniesieniu do tematu głównego. Faktycznie, wolę wiedzieć z kim rozmawiam, ale napisałem, że "mniejsza o to". Nie orzekam, że w Falansterze nie stało się nic złego (wyczytałeś to gdzieś w mojej wypowiedzi?), a już na pewno nie neguję doświadczeń byłej pracownicy. Zwróciłem jedynie uwagę na to, że, po pierwsze, z jej relacji wyłania się obraz niejednoznaczny (pracownica ma żal i poczucie krzywdy, choć przyznaje, że dostawała wynagrodzenie, a na warunki pracy na czarno się zgodziła – inna sprawa, że nakreśla też kontekst życiowy, który ją do takiej zgody zmusił; ale za trudny kontekst życiowy nie będziemy chyba winić ludzi z Falanstera?). Po drugie, zasugerowałem, że można było tę kwestię rozwiązać w inny sposób. Wysłałem zresztą maila z propozycją spotkania mediacyjnego, którego jeśli jesteś osobą, o której myślę, powinieneś też dostać. Falanster to nie jest pierwszy lepszy pracodawca, ale miejsce ważne na mapie "alternatywnej" Wrocławia - takim z pewnością było jeszcze jakiś czas temu dla Was (osób, które z Falanstera się "wyniosły") i dla Pokrzywdzonej. Tym bardziej zatem zamiast robić syf w stylu brukowca, warto było dochodzić naprawy sytuacji i zadośćuczynienia innymi metodami, choćby po to, żeby wspólnie wypracować model, w którym sytuacje takie, jak opisana przez Pracownicę, nie będą się powtarzać, a lewicowcy odwiedzający to miejsce będą mieć poczucie, że jest nie tylko „fair trade” ale i „fair work”. Zwłaszcza, że jak sądzę można byłoby się z ludźmi z Falanstera bez problemu dogadać i sprawę rozwiązać bez tych wszystkich napinek. Tymczasem Ty twierdzisz: "nie wiem czemu mielibysmy odbierac ludziom okazje do poczytania na ten temat", co jest właśnie przykładem mentalności dziennikarza z brukowca. Szkoda, że nie daliście wielkiego nagłówka "FALANSTER ZNISZCZY TWOJE ŻYCIE". Nie lepiej było od razu do "Faktu" z tym pójść?
Można rozumować kategoriami sprawiedliwości naprawczej i mediacji, a można kategoriami sensacji i przywalenia przy nadarzającej się okazji (wiem wiem, Wy to nazywacie „walką klas” i macie teoretyczne uzasadnienie).
A to, że współwłaściciel Falanstera jest moim znajomym... Tak, jest to kolega mój i wielu innych osób ze środowiska lewicowego we Wrocławiu i nie tylko. To grzech? Nie masz żadnego znajomego pracodawcy? Pozrywałeś wszystkie kontakty z nimi? A w rodzinie?
O co innego jednak chodzi… Wiesz, nawet w tzw. prasie burżuazyjnej, gdy pisze się o konfliktach pracowniczych, wypowiadają się zwykle dwie strony, a nawet gdy mowa jest o szczególnie rażącym przypadku łamania praw - udziela się głosu pracodawcy. Tutaj byłoby to wskazane choćby ze względu na fakt powiązań czy luźnych kontaktów z Falansterem wrocławskiego środowiska alternatywnego. Tak trudno było skonstruować tekst tak żeby było np. "pracownicy donieśli o łamaniu praw (...) jeden z pracodawców wyjaśnia, że (...) a my uważamy, że..."? Czy to jest takie straszne przewinienie z mojej strony, że sugeruję, iż taka konstrukcja byłaby uczciwsza? Tym bardziej, że mowa jest o miejscu i osobach, na które trudno jest niektórym z nas być obojętnymi? I to tak bardzo Cię dziwi, panie socjologu? :)
Komentarz, że nie wszystkich pracowników bronię był złośliwy - dobrze o tym wiesz. I nie miał na celu konstruktywnej krytyki tylko wyżycie się. Tym łatwiejsze, że anonimowe. Zwykła potwarz, lekceważąca to, co faktycznie napisałem wcześniej. Lub dowolna interpretacja. Ale proszę Cię bardzo: jeśli takie są Twoje standardy dyskusji, to hołduj nim. Tylko nie dziw się jeśli wobec Ciebie ktoś kiedyś zastosuje podobne.
Sporo oskarżeń i uproszczeń w tej Twojej wypowiedzi. Nie ułatwia to dyskusji. Postaram się wyrazić bardziej jasno: nie lekceważę problemu łamania praw pracowniczych, chciałem tylko zwrócić uwagę na to, że ludziom z Falanstera warto dać głos wyjaśniający, może w jakiś sposób nawet obronny. Nie dyskredytujący jednak głosu byłej pracownicy. A na pewno warto doprowadzić do spotkania mediacyjnego, zamiast ciągnąć dalej tę pełną jadu przepychankę. Spotkanie takie ma sens właśnie dlatego, że ludzie z Falanstera to przedsiębiorcy-lewicowcy, można spróbować się z nimi dogadać, a może nawet podjąć wspólny namysł nad innymi działaniami ekonomicznymi, bliższymi anarchistycznego ideału. Komu jak komu, ale Wam, budowniczym radykalnego ruchu społecznego powinno zależeć na takiej naprawczej sprawiedliwości i zmianach w ekonomicznych praktykach na lewicy. Zwłaszcza, że jest osoba – była pracownica Falanstera – która czuje się pokrzywdzona, a jednocześnie ma dużo głębokich przemyśleń na temat trudności pogodzenia prywatnej działalności gospodarczej z lewicowością. Zapewniam Cię, że takie refleksje mają też ludzie z Falanstera, i może tym bardziej warto doprowadzić do spotkania obu stron. Czy przyjmiesz propozycję wspólnego przygotowania takiej inicjatywy? Czy spróbujesz przekonać swoją koleżankę, że ma to sens? Ja spróbuję przekonać "tych z Falanstera". :)
Pozdrawiam bez napinek :)
Marcin Starnawski
PS
Rozumiem, że nie chcesz być obrońcą niczyjej cnoty (no, może poza własną cnotą polityczną?). Możesz też nie wiedzieć o innych krzywdach – tych, których doświadczyły kiedyś osoby związane ze Społeczeństwa Aktywnego w kontakcie z ludźmi z innej organizacji. Możesz nie wiedzieć. Ale uszanuj, proszę, że są podstawy do podejrzeń, że ktoś celowo wyciera sobie usta nazwą organizacji, w której działam (a która z omawianym problemem nie ma nic wspólnego). Oczekujesz ode mnie empatii, którą staram się okazać. Czy Ciebie też stać na empatię?