Dodaj nową odpowiedź
Przypadek Marcina Szyndlera
Czytelnik CIA, Pią, 2009-11-13 19:38 BlogW ciągu ostatnich dwóch dni można było usłyszeć stek kłamstw i półprawd, które padły z ust Marcina Szyndlera – rzecznika prasowego Komendy Stołecznej Policji. „Fakty się nie zgadzają? Tym gorzej dla faktów” zdaje się nam mówić jego uśmiechnięta buźka raz za razem serwując przysłowiowe „cuda na kiju”. Jak więc wyglądał 11 listopada 2009 według faceta, który chyba jest już trochę za stary na bajki?
Otóż wg. Szyndlera policja miała zostać zaatakowana (sic! – „zaatakowana”) jeszcze przed rozpoczęciem antyfaszystowskiej blokady na ulicy Senatorskiej co ma niejako usprawiedliwiać jej późniejszą brutalność. Kiedy, gdzie i na czym polegał miał ów „atak” Marcin Szyndler nie zdradza. Nie ma również nagrań, świadków, ani nawet sensownej odpowiedzi na pytanie po co antyfaszyści mieliby się tak bezsensownie wystawiać. Cała ta historyjka oparta jest na zeznaniach kilku anonimowych policjantów.
Dalej rzecznik Komedy Stołecznej Policji stwierdza, że policja używała siły tylko wtedy, gdy było to absolutnie konieczne do doprowadzenia zatrzymanych na posterunek. Ja jednak na własne oczy widziałem jak policyjną pałką prosto w głowę uderzony został Andrzej Smosarski, którego cała wina sprowadzała się do próby zidentyfikowania jednego z zatrzymanych, który był właśnie bity. Podczas blokady przy Epiku na Nowym Świecie kilkoro demonstrantów zostało brutalnie pobitych przez nieumundurowanych tajniaków, co zostało sfilmowane przez dziennikarzy. Podobnych sytuacji było jeszcze kilka i jest na to mnóstwo świadków.
W ramach ciekawostki pozwolę sobie przytoczyć podsłuchany przez moją koleżankę dialog z jednego z kotłów na Placu Teatralnym:
Policjant 1: Potrzebne wsparcie do doprowadzenia.
Policjant 2: To macie problem. Bierzcie pały i ich [zatrzymanych w kotle] tu przyprowadźcie.
Policjant 1: Nie mogę. Są tu dziennikarze. Daj wparcie.
„Wsparcie” zostało dane. Strach pomyśleć co by jednak było, gdyby dziennikarzy i fotoreporterów tam zabrakło.
I jeszcze sprawa z użyciem przez funkcjonariuszy gazu. Szyndler twierdzi, że nic takiego nie miało miejsca. Tymczasem każdy kto stał podczas ataku policji na blokadę na ulicy Senatorskiej mógł usłyszeć komendę „Psikaj ich!” z ust głównodowodzącego akcją, która skierowana była do funkcjonariusza wyposażonego w dwie niebieskie butle z gazem i rozpylacz. Czy do „psikania” doszło – nie wiem. Ale tym bardziej nie może przecież tego wiedzieć Szyndler, którego tam nie było.
Na koniec zapraszam do zapoznania się ze zdjęciami ujawnionymi przez IMC-PL, które dostępne są pod adresem:
http://pl.indymedia.org/pl/2009/11/48266.shtml
Prawda, że ładnie? Zapewne ten policjant wskazuje im drogę na przystanek autobusowy.
Marcin Szyndler jest więc albo idiotą, który nie wie co mówi, albo został oszukany przez swoich przełożonych i nieświadomie wprowadził opinię publiczną w błąd, albo też celowo i z premedytacją kłamie. Wydaje mi się, że opcję pierwszą i drugą należy odrzucić, ponieważ nikt nie zrobiłby aż takiej kariery będąc kompletnym mapetem. Co więc pozostaje?
Aleksander Pawłowski – członek Stowarzyszenia Wolność-Równość-Solidarność, student Instytutu Socjologii oraz Instytutu Nauk Politycznych UW, wg. redwatch.info „najpewniej Żyd”.
Blog: http://aleksander-pawlowski.blogspot.com
WRS: http://wrs.rdl.pl





