Dodaj nową odpowiedź
Rainbow trwa: Witamy w domu!
Czytelnik CIA, Pią, 2006-08-11 18:27 BlogStrasznie ostatnio naprodukowałem w sobie złej karmy. Uwieńczeniem mojego moralnego upadku było kupienie bezsensownej bzdury - kolejnego ciucha oraz krytykowanie innych i produkowanie negatywnych uczuć zamiast dawania miłości. Zła karma spowodowała negatywną aurę wokół mojej duszy. Uznałem, że straciłem równowagę duchową i po kolejnej życiowej megaporażce i zajmowaniu się naprawianiem świata zaczynawszy nie od siebie spakowałem graty do plecaczka i pojechałem na europejskie Rainbow.
Wysoko w górach są takie obozy gdzie ludzie są dla siebie mili i zawsze się uśmiechają, gdzie nie ma nienawiści i złości, gdzie są ludzie ze wszystkich kontynentów i krajów. Zjednoczone Plemiona Ziemi. Spod znaku tęczy.
"Witamy w domu" - krzyczeli wszyscy, jak wpadłem tam z gratami. Jak miło jest wrócić do korzeni, zobaczyć na własne oczy, jak mało potrzebują ludzie, aby być w pełni szczęśliwymi - wystarczy żarcie, namioty, ogniska, i wspólne robienie muzyki. Polacy mieszkali w Wiosce Majów. Zaraz spotkałem dawnych znajomych i poczułem się lepiej, widząc brak konsumpcjonizmu u tych ludzi i lekko wstydząc się, że wpadłem tam w skejtowych ciuchach, których tam nikt nie nosił.
Znalazłem ludzi, którzy dali mi sporo rad życiowych. Moim wielkim nieszczęściem jest, że ślizgam się po powierzchni wielu zdarzeń, bo łapię za wiele srok za ogon na raz i po prostu niczego nie mogę zrobić dobrze, co powoduje u mnie frustrację. Mam chyba za wielkie ambicje, bo frustruję się nawet, gdy nie rozumiem jakichś slangowych wyrazów z różnych języków i mam problemy z załapaniem o czym jest mowa. O tym jak z tym żyć dyskutowałem z ludźmi mądrzejszymi ode mnie.
W czasie pełni księżyca ludzie zrobili wielkie uroczyste obchody z gigantycznym 10-metrowym ogniskiem w którym spłonęła kukła symbolizująca Matkę Ziemię chyba. My do tego śpiewaliśmy takie musicalowe kawałki o Matce Ziemi i Ojcu z Nieba, które dwa dni ćwiczyliśmy aż wyszło jak na Broadwayu. Ja tam miałem straszne obiekcje co do sporządzania kukieł, nawet w celach obrzędowych, bo wiem że w Piśmie jest o zakazane w odniesieniu do Ojca z Nieba. Ale też nie miałem zamiaru nikomu przeszkadzać w obrzędach, które były wypasem - po czterech stronach ogniska stały 4 gigantyczne flagi, pod którymi odbywały się widowiska symbolizujące różne żywioły - wodę, ogień, ziemię, powietrze. Po środku był tworzony przez ludzi 5. żywioł - quinte sence, kwintesencja.
Te kilka dni spowodowały że poczułem się lepiej. Spotkałem mnóstwo ludzi mądrzejszych ode mnie. Rozmawiałem na przykład z jakimś Niemcem który mi opowiadał o Mojżeszu, że był to prawdopodobnie egipski kapłan. Jeden z ostatnich faraonów zaprowadził monoteizm i zniszczył miejsca kultu innych bogów, a potem, po jego obaleniu, dawny politeizm powrócił, a wyznawców monoteizmu tępiono i prześladowano. Wg niego Mojżesz był prawdopodobnie monoteistycznym kapłanem, który uciekał z Egiptu z garstką wyznawców. Ja mu opowiadałem różne rastateorie o gandzi w Biblii i o tym, że Mojżesz widząc Boga w płonącym krzewie miał na myśli zioło, bo np. Scytowie palili zioło wrzucając je w ogień i wdychając dym. Poza tym w Biblii roi się od kanehbosm i można dyskutować, czy cały kult w jego wczesnej formie nie był oparty na gandzi, bo np. namiot wypełniony dymem pochodzącym z kadzidła zrobionego z owego kanehbosm miał być miejscem, gdzie objawia się Bóg. Ponadto prorocy i królowie (w tym król Dawid) byli namaszczani krzyżmem zawierającym kanehbosm. Oglądaliśmy potem wizytówkę katolickiego papieża, na której pisze, że jest namiestnikiem Jezusa Chrystusa (Jehoshuah ha Mashiah) i ludzie komentowali, że to przesada tak się nazwać.
Ludzie sporo dyskutują na takie tematy, np. o medytacji, różnych religiach i światopoglądach. Szukają duchowego sensu życia. Szukają swoich korzeni. Nie wiem, ja po Rainbow wróciłem lekko szczęśliwszy. I lekko zdołowany, bo moja duchowość leży i ogólnie jest na tragicznie niskim poziomie. A dodatkowo ta zła karma... Muszę się wziąć za siebie.
RasFuFu!!!!