Dodaj nową odpowiedź
Błędy młodości
XaViER, Czw, 2006-08-17 22:04 Blog | ogólnieOstatnio rozpętała się burza medialna w sprawie przyznania się Güntera Grassa do służby w Waffen SS. Jak zawsze niezawodny Jacek Kurski zorganizował w Gdańsku konferencję prasową podczas której zażądał od Grassa zrzeczenia się honorowego obywatelstwa, przyznanego mu przez to miasto. Także inni politycy prawicy nie omieszkali wtrącić swoich trzech groszy (m.in. Wałęsa na łamach niemieckiego Bilda). Gdy podczas konferencji jeden z dziennikarzy zapytał, czy ta krytyka odnosi się także do Josepha Ratzingera, który jak wiadomo służył w Hitlerjugend, Kurski naturalnie wykręcił się od odpowiedzi.
Ogólna tendencja jest taka: prawica atakuje Grassa, lewica zaś Ratzingera. Zastanawia mnie czy słusznie. Zapewne służenie w Waffen SS, czy Hitlerjugend nie jest powodem do dumy, ale nie wydaje mi się, żeby było czymś słusznym, aby całe życie człowieka oceniać przez pryzmat kilku miesięcy w życiu. Tamta wojna była czymś strasznym. Dla osób które jej nie przeżyły zapewne niezrozumiałe jest jakim presjom poddawani byli w owym czasie ludzie. Szczególnie dotyczyło to młodych osób - niedoświadczonych i łatwo dających się urobić propagandzie totalitarnego państwa. Kto wie kim byłby taki Kurski, gdyby znalazł się w tamtym czasie i w tamtym miejscu? Może zostałby „bulterierem Hitlera”? Zamiast wydawać pochopne sądy, wolę oceniać osobę całościowo (jeśli to w ogóle możliwe). Grass starał się całym swoim życiem odkupić tamten czas i tak należy go zapamiętać. Ratzinger zaś został pancernym kardynałem oraz papieżem i raczej tę działalność należy krytycznie oceniać (a jest co poddawać krytyce), a nie to, że był w Hitlerjugend, tym bardziej, że dla wielu dzieci w tamtym okresie znaczyło to to samo, co dla nas obecnie harcerstwo – dość wspomnieć, że słynni i heroiczni młodzi aktywiści antyfaszystowscy z Białej Róży też byli swego czasu w Hitlerjugend, jak niemal całe ich stracone pokolenie. Wydaje mi sie, że sprawa Grassa jest raczej kolejnym przykładem na to, co może z człowiekiem zrobić machina państwowa i jakie stwarza zagrożenie w rękach szaleńców. A jeśli skażemy Grassa, to będzie oznaczało, że także i resocjalizacja nie ma sensu, bo po co tyle zachodu, skoro zawsze błąd popełniony będzie wisiał nad człowiekiem jak gilotyna i na zawsze będzie on skazańcem, mimo że ze wszystkich sił starał się naprawić błędy młodości. To ostatnie szczególnie zostawiam pod rozwagę antyautorytarystom, którzy wierzą w to, że człowiek nie jest zły z natury.
P.S. Prawdopodobnie ustabilizuje mi się niedługo dostęp do sieci, więc i notki będą pojawiać się częściej.