Dodaj nową odpowiedź

Bombowy sposób na wybory

Publicystyka | Tacy są politycy

Jaki jest najlepszy pomysł na udaną kampanię wyborczą? Jak najlepiej w ostatniej chwili dokonać manipulacji emocjami wyborców? W tą ryzykowną grę bawiło się już wielu polityków. W tym artykule wymienimy dwa przypadki, które mają ze sobą kilka cech wspólnych: wybory parlamentarne w Hiszpanii w 2004 r. i wybory prezydenckie w Polsce w 2005 r.

Na finiszu obu kampanii wyborczych miały miejsce wydarzenia, które mocno wpłynęły na emocje wyborców: wybuchy bomb w pociągach w Madrycie, w wyniku których zginęło 191 osób, a ponad 1800 zostało rannych, oraz znalezienie 15 atrap bomb w Warszawie na Dworcu Centralnym i w metrze, co spowodowało sparaliżowanie na kilka godzin ruchu w Warszawie.

Kampanie wyborcze zakończyły się różnie. W przypadku Hiszpanii, rząd konserwatywnego prawicowego premiera Jose Maria Aznara przegrał pięcioma punktami procentowymi z lewicową partią PSOE. W wyniku wyborów władzę objął José Luis Rodríguez Zapatero. Wybory prezydenckie wygrał ze znaczną przewagą ośmiu punktów procentowych Lech Kaczyński, choć w pierwszej turze jego kontrkandydat Donald Tusk był na prowadzeniu.

Powszechnie uważa się, że przyczyną porażki Aznara było wprowadzenie w błąd opinii publicznej, co do autorstwa zamachów w Madrycie. Rząd Aznara starał się przekonać społeczeństwo hiszpańskie, że zamachów dokonała ETA, a nie „terroryści muzułmańscy z Al Kaidy”. Obarczenie winą ETA było wygodniejsze dla rządu prawicy ze względu na jej twardą postawę wobec baskijskich separatystów, zaś wskazówki obarczające winą islamskich terrorystów były bardziej na rękę opozycji socjalistycznej, która wzywała do wycofania wojsk hiszpańskich z Iraku.

Nowy premier José Luis Rodríguez Zapatero poinformował prasę, że wszystkie dane o sposobie zarządzania kryzysem bombowym zostały usunięte z komputerów rządowych przed oddaniem władzy przez premiera Aznara.

Wiele jednak wskazuje na to, że obie wersje – zarówno ta wskazująca na ETA, jak i ta wskazująca na Al Kaidę - były w równym stopniu kłamliwe i służyły politycznej rozgrywce pomiędzy lewicą, a prawicą.

Ponad dwa lata po masakrze w Madrycie nadal nie wyjaśniono jakiego materiału wybuchowego użyto podczas zamachów, w jaki sposób ładunki wybuchowe zostały umieszczone w pociągu i kto był za to odpowiedzialny.

Mówiono o różnych środkach wybuchowych: „dynamicie”, Goma 2 ECO, „tytadynie” (używanej przez ETA) i o C4 (używanym przez wojsko).

Wszyscy oskarżeni ujęci w wyniku śledztwa zostali zwolnieni z braku dowodów. Suresh Kumar i Vinay Kohly zostali zwolnieni 24 marca 2004, a Mohammed Chaoui i Mohammed Bekkali zostali zwolnieni 17 czerwca 2004 r. Ponadto, nie istnieją żadne dowody oparte na badaniach DNA, które by łączyły jednego z głównych podejrzanych Jamala Zoughana z zamachami.

Torby z ładunkami wybuchowymi, które nie detonowały same, zostały zdetonowane przez saperów. Torby pokazane dziennikarzom jako „dowody” pochodziły z nieznanego źródła. Bomby, które były w nich zawarte były zupełnie inne niż te, które faktycznie wybuchły.
Najwyraźniej nie były też przeznaczone do detonacji, gdyż kable detonatora nie były połączone z telefonami komórkowymi, które miały wygenerować sygnał do wybuchu.

Ponadto - wbrew oficjalnej wersji - torby z ładunkami, które wybuchły zostały umieszczone w miejscu niedostępnym dla pasażerów, więc nie mogły tam zostać wniesione w trakcie podróży. Musiały więc zostać wniesione do pociągów w nocy, podczas postoju wagonów w zajezdni.

W furgonetce, z której mieli korzystać terroryści i w której znaleziono wersety z Koranu (ślad, który miał wskazywać na powiązania z Al Kaidą) nie było odcisków palców, ani śladów DNA wskazujących na jakiekolwiek powiązania właścicieli furgonetki i osób, które podłożyły znalezione torby. Także psy szkolone w znajdowaniu materiałów wybuchowych nie mogły odnaleźć śladów tych substancji w furgonetce.

Telefony użyte w ładunkach wybuchowych, które nie zostały zdetonowane zostały zakupione w sklepie należącym do policji. Sprzedawcą był policjant pochodzenia syryjskiego, który zajmował się infiltracją środowiska islamskich radykałów.

Według oficjalnej wersji, autorzy zamachów popełnili samobójstwo detonując ładunek wybuchowy podczas obławy policyjnej w Leganes. Jednak nikt nie widział tam wcześniej tego dnia żywych terrorystów. Niektóre z ciał zabitych terrorystów miały spodnie założone tył na przód, co by wskazywało, że ciała zostały ubrane po śmierci. Rzekomi terroryści nie znajdywali się razem w jednym pomieszczeniu w momencie wybuchu.

Okoliczności pozorowanych zamachów w Warszawie były równie zagadkowe.
Policji do dziś nie udało się ustalić, kto podłożył atrapy ładunków, choć kamera przemysłowa w centrum miasta zarejestrowała jednego z podejrzanych. Atrapy zostały sporządzone w sposób wskazujący na to, że ich twórca wiedział jak stworzyć pozory, że są to autentyczne ładunki i miał znajomość sposobów działania saperów. Użyto także materiałów, które miały zmylić psy szkolone do znajdowania ładunków wybuchowych.

Podobnie jak w 2004 r. w Hiszpanii, bezpośrednio po zamachach pojawiły się ślady wskazujące na sprawców, którzy byli wygodni dla polityków ubiegających się o władzę. W tym przypadku homoseksualistów. Wskazanie na sprawców, którzy byli znanymi wrogami człowieka ubiegającego się o urząd prezydenta było manewrem, który miał zapewnić podwyższenie liczby wyborców, którzy na niego zagłosują na samym finiszu kampanii wyborczej.

Kaczyński, w odróżnieniu od Aznara odniósł sukces. Prawdopodobnie dlatego, że nie miał tak cynicznych przeciwników, jak Zapatero, skłonnych używać tak samo kryminalnych środków, by sięgnąć po władzę.

Odpowiedz



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.