Istnienie klas społecznych często pomijane jest w mediach główno-nurtowych, a jeżeli już pada termin „klasa” trudno nie odnieść wrażenia, że na świeci...
Po raz 44 spotykamy się na łamach anarchistycznego periodyku „Inny Świat”. Tym razem, nieco szerzej, podjęliśmy dwa, a nawet trzy tematy... Niejako te...
Tureckie władze w osobie prezydenta Erdoğana rozpoczęły zmasowaną kampanię prześladowania zamieszkałej w tym kraju mniejszości kurdyjskiej. Wszystko z...
Jak blisko jesteśmy nienawiści Niemców lat trzydziestych do „obcych”? W ostatnią sobotę zorganizowano manifestacje skierowane przeciwko uchodźcom z kr...
Bardzo duża część uchodźców, przedstawianych jako Syryjczycy, jest tak naprawdę Kurdami, zamieszkującymi Syrię. Kurdowie od lat toczą walkę o stworzen...
Czytelnik CIA (niezweryfikowane), Sob, 2009-11-21 13:00
Zawsze mi się zdawało, że "na Zachodzie", pewne kwestie i podbudowa teoretyczna w ruchu, są o wiele bardziej posunięte niż w Polsce i że wiele rzeczy jest oczywistych. Tu jednak mam wrażenie, że autorka i autor (?) mieszają pojęcia niczym nasi kontrkulturowcy. Opresja i władza, mają wiele twarzy, wiele grup społecznym im podlega, ale nie można mieszać ich z walką klas. Walka klas to nie jest walka człowieka, który przez przypadek jest robotnikiem z opresją jakiej jest poddawany, tylko proces na którego platformie na codzień ściera się system kapitalistyczny, to jest kluczowy front jego istnienia. Wszystkie inne walki społeczne, można odnosić tylko do walki klas. Nie wiem czy dobrze interpretuje ten artykuł, bo jest trochę niejasny (nie wiem czy to wina tłumaczenia, czy samego tekstu), ale mam wrażenia że autorzy wzywają w nim do uczynienia z anarchizmu jakieś formy antyrządowego NGOsa, który będzie pochylał się nad biednymi i kalekimi istotami niczym Matka Teresa. Fakt, nie będziemy stać obojętnie gdy komuś dzieje się krzywda ponieważ jesteśmy ludźmi. Ale z perspektywy politycznej i strategicznej musimy dokładanie wiedzieć które walki mają znaczenie dla ostatecznego upadku systemu wyzysku, a które takiego znaczenia nie mają. Jak już pisałem walka z rasizmem, homofobią, o równouprawnienie kobiet itd. itp. ma znaczenie tylko w odniesieniu do walki klas, gdyż dzięki nim możliwe jest dzielenie pracowników, rozniecanie między nimi waśni, przekierowywanie gniewu klasowego na wyimaginowanych wrogów itd. Bez tego odniesienia ruch anarchistyczny, będzie ładował się w bezsensowne wojny, które będą zagrażać jedynie porządkowi publicznemu, ale na pewno nie systemowi jako całości. Trzeba też porzucić utopijne myślenie o tym, że upadek państwa i kapitału załatwi od razu wszystkie te sprawy - człowiek zawsze będzie produktem swoich czasów i wiele uprzedzeń powstałych na gruncie kultury w której żyje, będzie istnieć nadal nawet po rewolucji. Coś takiego jak koniec historii nie istnieje, nie będzie nim również anarchia.
Protest przeciwko zawłaszczaniu tegorocznego marszu antyfaszystowskiego 11 listopada przez partię Razem i współpracujące z nią organizacje, podpisaneg...
Manchester Solidarity Federation sprzeciwia się zarówno opcji "in" jak i "out". W sprawie referendum dotyczącego członkostwa w Unii Europejskiej wyraż...
Nie należy jednak zbyt na to liczyć. Można być niemal pewnym, iż żaden uczony nie ośmieli się dziś traktować człowieka tak, jak traktuje królika; trze...
Mówiłem już, gdzie szukać zasadniczej praktycznej przyczyny potężnego jeszcze obecnie oddziaływania wierzeń religijnych na masy ludowe. Owe właściwe i...
W dniach 25-26 czerwca, anarchosyndykaliści spotkali się na konferencji pod Madrytem, by omówić powstanie nowej federacji i utworzenie na nowo anarch...
„Omawiając działalność i rolę anarchistów w rewolucji, Kropotkin powiedział: ‘My, anarchiści rozmawialiśmy dużo o rewolucjach, ale niewielu z nas zost...
Jak się okazuje, kulturalne elity zaczęły dyskutować o warunkach pracy w restauracjach i barach, gdzie są stałymi bywalcami. Pomimo faktu, że wiele sz...
Zawsze mi się zdawało, że
Zawsze mi się zdawało, że "na Zachodzie", pewne kwestie i podbudowa teoretyczna w ruchu, są o wiele bardziej posunięte niż w Polsce i że wiele rzeczy jest oczywistych. Tu jednak mam wrażenie, że autorka i autor (?) mieszają pojęcia niczym nasi kontrkulturowcy. Opresja i władza, mają wiele twarzy, wiele grup społecznym im podlega, ale nie można mieszać ich z walką klas. Walka klas to nie jest walka człowieka, który przez przypadek jest robotnikiem z opresją jakiej jest poddawany, tylko proces na którego platformie na codzień ściera się system kapitalistyczny, to jest kluczowy front jego istnienia. Wszystkie inne walki społeczne, można odnosić tylko do walki klas. Nie wiem czy dobrze interpretuje ten artykuł, bo jest trochę niejasny (nie wiem czy to wina tłumaczenia, czy samego tekstu), ale mam wrażenia że autorzy wzywają w nim do uczynienia z anarchizmu jakieś formy antyrządowego NGOsa, który będzie pochylał się nad biednymi i kalekimi istotami niczym Matka Teresa. Fakt, nie będziemy stać obojętnie gdy komuś dzieje się krzywda ponieważ jesteśmy ludźmi. Ale z perspektywy politycznej i strategicznej musimy dokładanie wiedzieć które walki mają znaczenie dla ostatecznego upadku systemu wyzysku, a które takiego znaczenia nie mają. Jak już pisałem walka z rasizmem, homofobią, o równouprawnienie kobiet itd. itp. ma znaczenie tylko w odniesieniu do walki klas, gdyż dzięki nim możliwe jest dzielenie pracowników, rozniecanie między nimi waśni, przekierowywanie gniewu klasowego na wyimaginowanych wrogów itd. Bez tego odniesienia ruch anarchistyczny, będzie ładował się w bezsensowne wojny, które będą zagrażać jedynie porządkowi publicznemu, ale na pewno nie systemowi jako całości. Trzeba też porzucić utopijne myślenie o tym, że upadek państwa i kapitału załatwi od razu wszystkie te sprawy - człowiek zawsze będzie produktem swoich czasów i wiele uprzedzeń powstałych na gruncie kultury w której żyje, będzie istnieć nadal nawet po rewolucji. Coś takiego jak koniec historii nie istnieje, nie będzie nim również anarchia.