Istnienie klas społecznych często pomijane jest w mediach główno-nurtowych, a jeżeli już pada termin „klasa” trudno nie odnieść wrażenia, że na świeci...
Po raz 44 spotykamy się na łamach anarchistycznego periodyku „Inny Świat”. Tym razem, nieco szerzej, podjęliśmy dwa, a nawet trzy tematy... Niejako te...
Tureckie władze w osobie prezydenta Erdoğana rozpoczęły zmasowaną kampanię prześladowania zamieszkałej w tym kraju mniejszości kurdyjskiej. Wszystko z...
Jak blisko jesteśmy nienawiści Niemców lat trzydziestych do „obcych”? W ostatnią sobotę zorganizowano manifestacje skierowane przeciwko uchodźcom z kr...
Bardzo duża część uchodźców, przedstawianych jako Syryjczycy, jest tak naprawdę Kurdami, zamieszkującymi Syrię. Kurdowie od lat toczą walkę o stworzen...
Czytelnik CIA (niezweryfikowane), Pią, 2009-11-27 23:07
A co z tymi zespołami, które dopiero zaczynają? Co z tymi, które unikają regularnych klubów i graja np. tylko na skłotach? Z koncertów mogą żyć tylko ci artyści (tudzież ludzie nawet do tego miana nie aspirujący), którzy zostali wchłonięci przez mainstream, i mają zagwarantowane wysokie zyski z gigów - od Bad Religion i polskiego Kultu, aż po techno i discopolo. Twórca niezależny absolutnie nigdy nie będzie mógł się utrzymać (czy nawet zarobić na sprzęt) bez wydawania płyt.
Drugą, wielokrotnie powtarzaną głupotą jest właśnie stwierdzenie, że ludzie zapłacą nawet jeśli będą mogli ściągnąć. Otóż, jak pokazuje przykład "in Rainbows" (gdzie płaciło się co łaska za download ze strony zespołu) ludzie ściągają głównie dlatego, że bulić nie chcą.
Nie mam oporów przed ciągnięciem efektów pracy molochów rynkowych, które stanowią markę i utrzymają się tak czy tak. Internet pozostaje jednak zagrożeniem dla poziomu muzyki niezależnej i upowszechnia model partycypacji w kulturze bez ruszania dupy zza biurka.
Protest przeciwko zawłaszczaniu tegorocznego marszu antyfaszystowskiego 11 listopada przez partię Razem i współpracujące z nią organizacje, podpisaneg...
Manchester Solidarity Federation sprzeciwia się zarówno opcji "in" jak i "out". W sprawie referendum dotyczącego członkostwa w Unii Europejskiej wyraż...
Nie należy jednak zbyt na to liczyć. Można być niemal pewnym, iż żaden uczony nie ośmieli się dziś traktować człowieka tak, jak traktuje królika; trze...
Mówiłem już, gdzie szukać zasadniczej praktycznej przyczyny potężnego jeszcze obecnie oddziaływania wierzeń religijnych na masy ludowe. Owe właściwe i...
W dniach 25-26 czerwca, anarchosyndykaliści spotkali się na konferencji pod Madrytem, by omówić powstanie nowej federacji i utworzenie na nowo anarch...
„Omawiając działalność i rolę anarchistów w rewolucji, Kropotkin powiedział: ‘My, anarchiści rozmawialiśmy dużo o rewolucjach, ale niewielu z nas zost...
Jak się okazuje, kulturalne elity zaczęły dyskutować o warunkach pracy w restauracjach i barach, gdzie są stałymi bywalcami. Pomimo faktu, że wiele sz...
A co z tymi zespołami,
A co z tymi zespołami, które dopiero zaczynają? Co z tymi, które unikają regularnych klubów i graja np. tylko na skłotach? Z koncertów mogą żyć tylko ci artyści (tudzież ludzie nawet do tego miana nie aspirujący), którzy zostali wchłonięci przez mainstream, i mają zagwarantowane wysokie zyski z gigów - od Bad Religion i polskiego Kultu, aż po techno i discopolo. Twórca niezależny absolutnie nigdy nie będzie mógł się utrzymać (czy nawet zarobić na sprzęt) bez wydawania płyt.
Drugą, wielokrotnie powtarzaną głupotą jest właśnie stwierdzenie, że ludzie zapłacą nawet jeśli będą mogli ściągnąć. Otóż, jak pokazuje przykład "in Rainbows" (gdzie płaciło się co łaska za download ze strony zespołu) ludzie ściągają głównie dlatego, że bulić nie chcą.
Nie mam oporów przed ciągnięciem efektów pracy molochów rynkowych, które stanowią markę i utrzymają się tak czy tak. Internet pozostaje jednak zagrożeniem dla poziomu muzyki niezależnej i upowszechnia model partycypacji w kulturze bez ruszania dupy zza biurka.