Dodaj nową odpowiedź

Antyfaszystowska akcja w Dublinie

Blog

Info o przyjeździe „wschodnio-europejskich” nazi-skinheadów na koncert do Irlandii (23-26 Październik '09) przyjęliśmy z radością - w końcu na tej wyspie rzadko jest okazja do przetrzepania kilku suchych pseudo-nazistowskich tyłków i człowiek wychodzi z wprawy. Wyczajeni zostali już na lotnisku (część przylatywała w czwartek 22-go).
W piątek rano informacja o tym co i gdzie się dzieje byliśmy już w stanie przekazać mediom i lokalnym grupom w Tralee - gdzie nazki organizowały koncert. Aktywniej niż się spodziewaliśmy w akcję włączyli się republikanie, do tego stopnia że poseł z ramienia Sinn Fein (polityczne ramię IRA) z tego hrabstwa publicznie ogłosił że „rozmawiał z właścicielem lokalu który zapewnił że odwołał imprezę”, i że osobiście „ma nadzieję że żaden inny lokal ich nie przyjmie”.
Z okazji 23-go, wieczorem w centrum Dublina pojawiła się ponad 50-cio osobowa ekipa antify. Około 10 osób rozstawiło się po pubach i ulicach w centrum reszta rozproszona spacerowała po okolicy. Niedługo po ogłoszonej koło godziny 22giej zbiórce na ulicy pojawiły się dwa vany na czeskich blachach. Czterdziestoosobową grupą uderzeniową ruszyliśmy w miejsce gdzie zaparkowały. Niestety, okazały się własnością jakiejś tam rockowej kapeli w trasie.
Po kilku fałszywych alarmach rozeszliśmy się zawiedzeni brakiem akcji.

W niedzielę, 25 października z kanap, foteli, łóżek i pubów powyrywał ludzi alarm rozchodzący się po sieci kontaktowej. Zbiórka, dyskusje na temat najlepszego planu, ocena sił- znacznie mniejszych niż na mobilizacji dwa dni wcześniej, środek długiego weekendu nam nie sprzyjał. Stawiło się nieco ponad 20 osób licząc osoby średnio nadające się na akcję. Warto tu zwrócić uwagę na parę dziewczyn które zdecydowanie bardziej nadawały się na akcję niż niektórzy lokalni krzykacze, krótko później udowodniły to w walce.
Od naszego wywiadu wiedzieliśmy że w pewnej knajpie siedzi kilkunastu przyjezdnych i 'lokalnych nazistów-imigrantów'. Rozwiesili w lokalu parę flag ze swoją symboliką- wszystko wskazywało na to że przenieśli tam swoją niedoszłą imprezę. Naszą ambicją stało się udowodnienie im że u nas to nie przejdzie. W Irlandii lokale zamykane są koło północy - wszelkie dłuższe imprezy organizowane są po cichu, ma to też tą zaletę że zostają tylko osoby 'wtajemniczone'.
Krótko po 12 w nocy część ekipy przejechała samochodami na drugą stronę rzeki Liffey i ustawiło się za rogiem. Większość czekała na moście starając się nie afiszować i jednocześnie nie wystawać zza balustrady, na tyle na ile to możliwe w środku miasta dla 20 osób w większości ubranych na czarno.

W dość teatralnym geście „ubrana na sportowo” osoba wyszła na środek ulicy po czym (bez pierdolenia się) potwierdziła krzykiem "attack!" że drzwi są otwarte na co zza obu rogów wysypaliśmy się na niczego nie spodziewające się naziolstwo.
Szybko zostali zepchnięci do drzwi, a front lokalu został lekko przemeblowany. Za plecami od razu odpalił się kogut wszechobecnych w Dublinie tajniaków. Podczas zaskakująco powolnego odwrotu paru bardziej porywczych panów próbujących iść za nami wykrzykując "madierfakiers" otrzymało lekcję poglądową na temat imigracji na wyspy i kaleczenia lokalnego języka. Jako że lekcja odbywała się na środku skrzyżowania i zablokowała ruch (łącznie z radiowozem z którego dalej nikt nie wysiadł), scena rozegrała się przed tłumem gapiów w samochodach. Jeden z nazioli, odciągając dość bezwładnego kolegę rzucił nam jeszcze parę 'madierfakiersów', na co chyba celną ripostą poszła butelka.
W efekcie starcia o ile nam wiadomo ok. 4 bielszych od bieli spędziło resztę nocy próbując przywrócić twarze do stanu chociaż zbliżonego do oryginału. Paru kolejnych pewnie nie zagra szybko na pianinie (o co zadbały sekcje sportowa i hydrauliczna dublińskiej antify).

Po akcji w miarę sprawnie rozdzieliliśmy się na mniejsze grupy, każdy zawinął się w swoją stronę. Jeden samochód wyładowany załogą cudem przejechał przez policyjny punkt kontrolny i o ile mi wiadomo wszyscy bezpiecznie dotarli do domów.

Według jednej z osób która przejeżdżała tamtędy o 3 rano pod lokalem stała policja, karetka i straż pożarna [sic!]. Z całą pewnością 'impreza' się nie udała, a większych aspiracji nie mieliśmy. Następny dzień przywitał stłuczone szkło i plamy faszystowskiej krwi na ulicy przed lokalem z częścią okien zabitych dyktą.

ANTIFA ZNACZY WPIERDOL.
88 ZNACZY HIP HOP!

Odpowiedz



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.