Istnienie klas społecznych często pomijane jest w mediach główno-nurtowych, a jeżeli już pada termin „klasa” trudno nie odnieść wrażenia, że na świeci...
Po raz 44 spotykamy się na łamach anarchistycznego periodyku „Inny Świat”. Tym razem, nieco szerzej, podjęliśmy dwa, a nawet trzy tematy... Niejako te...
Tureckie władze w osobie prezydenta Erdoğana rozpoczęły zmasowaną kampanię prześladowania zamieszkałej w tym kraju mniejszości kurdyjskiej. Wszystko z...
Jak blisko jesteśmy nienawiści Niemców lat trzydziestych do „obcych”? W ostatnią sobotę zorganizowano manifestacje skierowane przeciwko uchodźcom z kr...
Bardzo duża część uchodźców, przedstawianych jako Syryjczycy, jest tak naprawdę Kurdami, zamieszkującymi Syrię. Kurdowie od lat toczą walkę o stworzen...
Czytelnik CIA (niezweryfikowane), Pon, 2009-12-21 16:57
RAF powiadasz mówił, że strzela do funkcji, ale zabijał realnych ludzi. O tym nie należy zapominać.
RAF też o tym nie zapominała:
"Zabijanie jest straszną rzeczą.Zabijaliśmy nie tylko innych, ale również samych siebie jeśli zaszła taka potrzeba.Przemoc jest jedynym środkiem poprzez który ten brutalny świat może zostać zmieniony - o czym wie,każda żyjąca istota."
Nie jestem pacyfistą, nie uważam, że "pokojowa rewolucja" jest możliwa, ale w przypadku RAF-u ofiary z obu stron były zupełnie daremne,
---->jak zmierzyć daremność bądź niedaremność takich ofiar? Celem było reagowanie na bieżącą sytuację polityczną ze szczególnym uwzględnieniem konktekstu międzynarodowego. Jeżeli z amerykańskich baz w Heidelbergu organizowano naloty dywanowe na wietnamskie wioski, to celem było zaatakowanie wroga, który je przeprowadzał i sabotaż jego działań. Jeżeli państwo przyczyniło się do śmierci Holgera Meinsa w 74 r. oraz Sigfrieda Hausnera rok później, to celem było ukaranie współodpowiedzialnego za to Prokuratora Generalnego. Itd... Obie strony stosowały przemoc i była to wzajemna walka. Z jednej strony była guerilla z drugiej imperialistyczne państwo klasowe.
a organizacja ta była ostatnim chyba wykwitem dziewiętnastowiecznego indywidualisty-terrorysty, który "cierpi za miliony", choć te miliony wcale tego, jak się okazuje, nie chcą,
Xavierze, masz błędne wyobrażenie o celach tej grupy.Mieli oni nieco inną strategię. Po pierwsze terror indywidualny zakładał chaotyczne ataki na przedstawicieli władzy, które miały zazwyczaj jednorazowy charakter i nie wpisywały się w zorganizowaną kampanię walki.To były indywidualne wyskoki mniej lub bardziej przypadkowych radykałów.
Dobrze to opisuje Barbara Tuchman w broszurze trojki "Idea i czyn".
W przypadku RAF, zamachy przeprowadzała organizacja dysponująca własną platformą ideologiczną, programem i strategią działania.
W czasie jej istnienia można wyróżnić także okresy gdy strategia ta ewoluowała - czy na lepsze, to kwestia otwarta.Na początkowym etapie atakowano instytucje, a nie konkretne jednostki, dopiero potem gdy przywództwo zostało schwytane dobór celów zaczął być uwarunkowany walką o ich uwolnienie i atakowano wówczas konkretne jednostki.
Poza tym - co najistotniejsze - działania RAF obliczone były na wsparcie ruchów narodów-wyzwoleńczych w Trzecim Świecie.To właśnie te ruchy uznawane były przez nich za współczesny podmiot rewolucyjny, a nie robotnicy krajów zachodnich, których - czerpiąc z inspiracji maoizmem - uznawali za "robotnicza arystokrację", żyjącą z wyzysku robotników Trzeciego Świata. Ci pierwsi mieli się zradykalizować dopiero wtedy, gdy walka między bogatą Północą a biednym Południem, doprowadziłaby do nasilenia sprzeczności w krajach zachodnich. Czy nikt nie potrzebował walki RAF? W Niemczech sondaże pokazywały że ok 10% Niemców sympatyzuje z tą grupą.Gdyby nie zakotwiczenie w pewnym zapleczu społecznym RAF nie przetrwał by przeszło 28 lat swojego istnienia. Co do zasadniczego odbiorcy, ku któremu się zwracali - po atakach na amerykańską bazą w Heidelbergu, gdzie znajdował się komputer programujący loty bombowe nad Wietnamem, na ulicach Hanoi wywieszono podobizny członków RAF, dla uczczenia tego co zrobili.
Mnie się podoba spojrzenie Kropotkina na ten temat,
---napewno czytałes "Wspomnienia rewolucjonisty" Kropotkina, więc bez problemu można wskazać tam fragmenty w których podziwiał on bojowość lyońskich robotników, przeprowadzających ataki dynamitowe przeciw pracodawcom i państwu. Także zapewne nie zalecał niepotrzebnego okrucieństwa, ale również tak jak i ty zdawał sobie sprawę że w tym brutalnym świecie trudno będzie o pokojową rewolucję.
Protest przeciwko zawłaszczaniu tegorocznego marszu antyfaszystowskiego 11 listopada przez partię Razem i współpracujące z nią organizacje, podpisaneg...
Manchester Solidarity Federation sprzeciwia się zarówno opcji "in" jak i "out". W sprawie referendum dotyczącego członkostwa w Unii Europejskiej wyraż...
Nie należy jednak zbyt na to liczyć. Można być niemal pewnym, iż żaden uczony nie ośmieli się dziś traktować człowieka tak, jak traktuje królika; trze...
Mówiłem już, gdzie szukać zasadniczej praktycznej przyczyny potężnego jeszcze obecnie oddziaływania wierzeń religijnych na masy ludowe. Owe właściwe i...
W dniach 25-26 czerwca, anarchosyndykaliści spotkali się na konferencji pod Madrytem, by omówić powstanie nowej federacji i utworzenie na nowo anarch...
„Omawiając działalność i rolę anarchistów w rewolucji, Kropotkin powiedział: ‘My, anarchiści rozmawialiśmy dużo o rewolucjach, ale niewielu z nas zost...
Jak się okazuje, kulturalne elity zaczęły dyskutować o warunkach pracy w restauracjach i barach, gdzie są stałymi bywalcami. Pomimo faktu, że wiele sz...
RAF
RAF powiadasz mówił, że strzela do funkcji, ale zabijał realnych ludzi. O tym nie należy zapominać.
RAF też o tym nie zapominała:
"Zabijanie jest straszną rzeczą.Zabijaliśmy nie tylko innych, ale również samych siebie jeśli zaszła taka potrzeba.Przemoc jest jedynym środkiem poprzez który ten brutalny świat może zostać zmieniony - o czym wie,każda żyjąca istota."
Nie jestem pacyfistą, nie uważam, że "pokojowa rewolucja" jest możliwa, ale w przypadku RAF-u ofiary z obu stron były zupełnie daremne,
---->jak zmierzyć daremność bądź niedaremność takich ofiar? Celem było reagowanie na bieżącą sytuację polityczną ze szczególnym uwzględnieniem konktekstu międzynarodowego. Jeżeli z amerykańskich baz w Heidelbergu organizowano naloty dywanowe na wietnamskie wioski, to celem było zaatakowanie wroga, który je przeprowadzał i sabotaż jego działań. Jeżeli państwo przyczyniło się do śmierci Holgera Meinsa w 74 r. oraz Sigfrieda Hausnera rok później, to celem było ukaranie współodpowiedzialnego za to Prokuratora Generalnego. Itd... Obie strony stosowały przemoc i była to wzajemna walka. Z jednej strony była guerilla z drugiej imperialistyczne państwo klasowe.
a organizacja ta była ostatnim chyba wykwitem dziewiętnastowiecznego indywidualisty-terrorysty, który "cierpi za miliony", choć te miliony wcale tego, jak się okazuje, nie chcą,
Xavierze, masz błędne wyobrażenie o celach tej grupy.Mieli oni nieco inną strategię. Po pierwsze terror indywidualny zakładał chaotyczne ataki na przedstawicieli władzy, które miały zazwyczaj jednorazowy charakter i nie wpisywały się w zorganizowaną kampanię walki.To były indywidualne wyskoki mniej lub bardziej przypadkowych radykałów.
Dobrze to opisuje Barbara Tuchman w broszurze trojki "Idea i czyn".
W przypadku RAF, zamachy przeprowadzała organizacja dysponująca własną platformą ideologiczną, programem i strategią działania.
W czasie jej istnienia można wyróżnić także okresy gdy strategia ta ewoluowała - czy na lepsze, to kwestia otwarta.Na początkowym etapie atakowano instytucje, a nie konkretne jednostki, dopiero potem gdy przywództwo zostało schwytane dobór celów zaczął być uwarunkowany walką o ich uwolnienie i atakowano wówczas konkretne jednostki.
Poza tym - co najistotniejsze - działania RAF obliczone były na wsparcie ruchów narodów-wyzwoleńczych w Trzecim Świecie.To właśnie te ruchy uznawane były przez nich za współczesny podmiot rewolucyjny, a nie robotnicy krajów zachodnich, których - czerpiąc z inspiracji maoizmem - uznawali za "robotnicza arystokrację", żyjącą z wyzysku robotników Trzeciego Świata. Ci pierwsi mieli się zradykalizować dopiero wtedy, gdy walka między bogatą Północą a biednym Południem, doprowadziłaby do nasilenia sprzeczności w krajach zachodnich. Czy nikt nie potrzebował walki RAF? W Niemczech sondaże pokazywały że ok 10% Niemców sympatyzuje z tą grupą.Gdyby nie zakotwiczenie w pewnym zapleczu społecznym RAF nie przetrwał by przeszło 28 lat swojego istnienia. Co do zasadniczego odbiorcy, ku któremu się zwracali - po atakach na amerykańską bazą w Heidelbergu, gdzie znajdował się komputer programujący loty bombowe nad Wietnamem, na ulicach Hanoi wywieszono podobizny członków RAF, dla uczczenia tego co zrobili.
Mnie się podoba spojrzenie Kropotkina na ten temat,
---napewno czytałes "Wspomnienia rewolucjonisty" Kropotkina, więc bez problemu można wskazać tam fragmenty w których podziwiał on bojowość lyońskich robotników, przeprowadzających ataki dynamitowe przeciw pracodawcom i państwu. Także zapewne nie zalecał niepotrzebnego okrucieństwa, ale również tak jak i ty zdawał sobie sprawę że w tym brutalnym świecie trudno będzie o pokojową rewolucję.