Dodaj nową odpowiedź
Przyjaciele Durrutiego
Akai47, Nie, 2006-09-24 11:20 Publicystyka | Ruch anarchistycznyW tym tygodniu na CIA czytaliśmy, że umarł ostatni żyjący człowiek z grupy „Przyjaciele Durrutiego”. Zrozumiałam, że niewielu wie co to była za grupa, czy czytali klasyczne broszury, jak np. „Ku swieżej rewolucji”, bo mało o tym się pisze w języku polskim (możecie o nich przeczytać tu: http://www.freewebs.com/laureakai/lekcje.htm ). Oto fragment tego tekstu:
W 1938 r., grupa Przyjaciół Durrutiego napisała bardzo ważną broszurę o nazwie Ku Świeżej Rewolucji (Towards a Fresh Revolution). Kim oni byli? To byli anarchiści-rewolucjoniści, którzy nie zgadzali się z pewnymi posunięciami kierownictwa CNT, bo uważali je za groźne ustępstwa. Mieli rację. W 1938 r., kiedy już wyglądało na to, że rewolucja ostatecznie przegrała, Przyjaciele Durrutiego krzyczeli, że rewolucja nie jest jeszcze skończona.
Przyjaciele Durrutiego byli nazwani prowokatorami przez kierownictwo CNT, któremu udało się dotrzeć do mało ważnych stanowisk u władzy. Strategia kierownictwa CNT opierała się na kolejnych ustępstwach i ugodach z różnymi siłami we Froncie Ludowym. W lipcu 1936 r., kiedy walczący anarchiści wygrali z faszystowskim puczem, pewni ludzie z CNT, którzy później zostali liderami, bali się tych anarchistów, bali się, że świat nie był gotowy i że może powstać, jak to określił Garcia Olivier, "dyktatura anarchistów". Liderzy CNT chcieli zdemilitaryzować pracowników-anarchistów. W maju 1937 r. doszło do konfrontacji pracowników-anarchistów z Barcelony z republikańskimi reformistami. Anarchiści wygrali, ale liderzy z CNT próbowali przekonać ludzi, żeby złożyli broń. Powstała grupa Przyjaciół Durrutiego, która próbowała przekonać ludzi, żeby nie poddali się presji nowego państwa. Ale byli też prowokatorzy. Marksiści-awangardyści mówili o "wspólnym froncie", ale najpierw przystąpili do likwidacji ludzi z nie-Stalinowskiego POUM. Liderzy tego frontu próbowali siać wątpliwości wśród anarchistów - a sami liderzy CNT bali się, że jeśli będzie rewolucja anarchistyczna, to wtedy inne państwa jak Francja, czy Wielka Brytania będą atakować Hiszpanię, więc lepiej współtworzyć republikański rząd razem z komunistami i innymi. Oczywiście, znaczna część ludzi wycofała się z walki na polecenie liderów i z powodu różnych prowokacji. A po tym, stalinowcy rozpoczęli terror przeciwko pracownikom-anarchistom. Ludzie zostali po prostu zamordowani. Wtedy faszyzm wygrał (pomógł w tym sam Stalin, który wysłał broń do Hiszpanii, ale wtedy zdecydował, że chyba lepiej zostawić Hiszpanię i próbować dogadać się z Hitlerem.)
Przyjaciele Durrutiego wtedy pisali:
Jedną z bezpośrednich przyczyn zdławienia rewolucji i osłabienia CNT było to, że choć CNT posiadała większość na ulicach, zachowywała się jak grupa mniejszościowa.
Z takim podejściem, CNT nie była w stanie wymusić realizacji swoich planów. CNT znalazła się w sieci obłudnej i oszukańczej polityki, która uniemożliwiała jej skuteczne działanie. W Generalitat i w radzie miejskiej CNT miało mniej głosów, niż inne grupy, choć miało więcej członków. Co więcej, to my zdobyliśmy ulice. Dlaczego w tak głupi sposób oddaliśmy kontrolę nad ulicami?
Gdy cała działalność organizacji skierowana jest na nawoływanie do rewolucji, to musi ona podejmować działania, gdy nadarzają się właściwe okoliczności. W lipcu nadarzyła się taka okazja. CNT powinno było skorzystać z okazji i pokierować rozwojem wydarzeń w kraju i wymierzyć ostateczny cios wszystkiemu, co przestarzałe i archaiczne. W ten sposób wojna mogła zostać wygrana, a rewolucja uratowana.
Ale CNT zrobiło coś dokładnie przeciwnego. Poszło na współpracę z burżuazją i zajęła się sprawami państwowymi, właśnie wtedy, gdy państwo waliło się w gruzy. CNT wzmocniło pozycję Companysa i jego kliki i umożliwiło przerażonej burżuazji złapać drugi oddech.
Widzimy więc, że Przyjaciele Durrutiego powstali w takim momencie, kiedy część anarchistów straciła wiarę w możliwości organizowania się i zdecydowali, że „najwyżej” mogą wchodzić do rządu i „wpływać” na wydarzenia. A działo się to w momencie, kiedy anarchiści jednak byli bardzo dobrze zorganizowani. Prawdopodobnie kluczowym elementem wejścia na tę drogę kierownictwa CNT był osobisty autorytet kilka osób, które mogły się stać wybranymi przedstawicielami ruchu anarchistycznego.
Oczywiście relacje pomiędzy Przyjaciółmi Durrutiego a pewnymi osobami z CNT stały się trudne. Niektórzy grozili im, że będą wykluczeni z CNT, ale ich groźby o wykluczeniu nie były zgodne z procedurami CNT i Przyjaciele mieli dość wsparcia na lokalnym poziomie. Po tych kłótniach, dołączyli się do historii pewni trockiści. Cześć ich akcji miała charakter prowokacyjny. Chcieli oni zaprosić Przyjaciół do IV Międzynarodówki i do wspólnej organizacji. Były już osobiste kontakty między kilkoma z tych anarchistów i trockistów, ale Przyjaciele jednak zdecydowali nie tworzyć z nimi żadnej wspólnej organizacji. Zdarzyło się jednak wiele przypadków fałszywego przedstawienia sytuacji przez różnych trockistowskich liderów, którzy chcieli korzystać z kłótni między anarchistami. Np. Cesar Lorenzo z francuskiej Union Communiste opublikował ulotki z fałszywą informacją o Manifeście i wspólnej organizacji Przyjaciół Durrutiego z różnymi grupami trockistowskimi i rozdał je na wiecu CNT. Po tym relacje się pogorszyły, ponieważ powstały plotki, że Przyjaciele Durrutiego są bolszewikami. Ta historia jest bardzo smutna, bo wyobrażam sobie sytuację, jak ludzie od anarchistów stali się ofiarami tej prowokacji, bo grupa anarchistów z CNT, która była krytykowana przez Przyjaciół Durrutiego znalazła na nich haka – chyba myśleli, że będą mogli oczyścić się z zarzutów, jeśli pokażą Przyjaciół jako bandę bolszewików, a nie anarchistów.
Niestety z tego wynika, że w wielu zapisach historycznych, czytamy różne interpretacje historii i akcji Przyjaciół Durrutiego. W rozmowach z byłymi rewolucjonistami z Hiszpanii także słyszałam tyle różnych punktów widzenia – ale często zależało od środowiska, w którym dana osoba się znalazła. Wiele czytałam oryginalnych tekstów, więc choć myślę, że krytyka Przyjaciół na temat CNT była słuszna przyznam, że pewne obawy, które mieli inni anarchiści wobec Przyjaciół także byli uzasadnione. Tu nie chodzi o zarzuty liderów CNT, które w dużej mierze były po prostu próbami uniknięcia zarzutów z drugiej strony, bądź efektem trockistowskiej prowokacji. Chodzi o pewne kwestie dotyczące władzy.
Głównym teoretykiem Przyjaciół był Balius, który napisał różne artykuły i broszury. Balius w końcu musiał postawić pytanie anarchistom – co robimy w tej sytuacji rewolucyjnej? Czy proletariat przejmuje władzę i czy potrzebujemy “przywództwa rewolucyjnego”? A tu w końcu stało się jasne, że w ważnym momencie, anarchiści mieli do czynienia z pytaniem, którego nawet do końca nie rozumieli. Jak powinno to wyglądać? Tak, chcemy aby komitety pracowników kierowały ekonomią, ale co zrobimy z innymi? Rozstrzelać? Niektórzy odpowiedzieli „Tak”. Niektórzy zdecydowali, że ten krok jest przedwczesny. Niektórzy uważali, że jeżeli ruch anarchistyczny nie miał jednego stanowiska w tej sprawie, to oznacza, że w takich momentach, kiedy są potrzebne stanowcze decyzje, nie są w stanie ich podjąć. Ale nie wiadomo, jakie „przywództwo” miał na myśli Balius. To zrozumiałe, że była pewna część anarchistów, która nie uległa manipulacji liderów CNT, ale jednak trochę bała się Przyjaciół, szczególnie wtedy kiedy krążyły plotki, że chcą naprawdę tworzyć autorytarną awangardę razem z trockistami.
Część środowiska autorytarnej lewicy zrozumiała idee Baliusa w ten sposób, że proletariat powinien przejąć władzę i mieli nadzieję, że w końcu uda się im przekonać anarchistów z Przyjaciół, aby odeszli od anarchizmu – ale oni tego nie zrobili. Do dziś są grupy trockistowskie i marksistowskie, które uważają, że błąd Przyjaciół polegał na tym, że nie rozumieli, że anarchizm jest niemożliwy i nie odeszli zakładając dyktaturę proletariatu bez zgody innych anarchistów w imieniu klasy pracowniczej.
Historia o Przyjaciołach Durrutiego jest o tyle ciekawa, że ludzie o niej dyskutują do dziś. Jak można się domyślać, stanowiska są podzielone.
Warto dodać, że historia często się powtarza, więc warto ją krytyczne analizować i o niej dyskutować. Obecnie słabość ruchu anarcho-syndykalistycznego w Polsce polega na wielkim braku dyskusji ideowych i strategicznych. Wyszła niedawno książka o anarcho-syndykalizmie i chociaż jest w niej wiele ciekawych historii, brakuje zupełnie tekstów ideowych i programowych wszystkich wielkich i ważnych grup i teoretyków anarcho-syndykalistycznych (jedynie Rafał Górski powierzchownie opisuje różne tendencje w tekście wybiórczo korzystającym z bardziej dokładnych tekstów Vadima Damier). Tak jakby trzeba było promować anarchosyndykalizm, ale nie ważne było, co to oznacza w praktyce.
Rezultatem jest to, że są w polskim ruchu ludzie o różnych poglądach, którzy nie wiedzą, jak realizować je w praktyce i jak odpowiedzieć na następujące pytania: Czy współpracować z liderami hierarchicznych związków czy nie? Co oznaczają bierni członkowie związku i czy jest sens tworzenie czysto ekonomicznych związków czy nie? Czy iść w kierunku programu z Saragossy, FORY, tworzyć własny, czy w kierunki alternatywnych syndykalistów? Co w ogóle do cholery oznaczają te pojęcia? Czy taktyka CGT czy CNT jest lepsza? Co to w ogóle do cholery za różnica?
Ostatnio pojawiło się dużo anarchosyndykalistów na polskiej scenie politycznej, ale niestety wygląda na to, że nieformalne przywództwo wybrało za nich strategię tworzenia związków czysto ekonomicznych, współpracę ze związkami odgórnymi i kierunek najbardziej reformistyczny z obecnych w ruchu anarcho-syndykalistycznym, choć większość aktywistów nie do końca sobie z tego zdaje sprawę.
Historia Przyjaciół Durrutiego także jest ważna pod tym względem, ponieważ bardzo często w Polsce słyszeliśmy głosy w Polsce usprawiedliwiające drogę reformistyczną wybraną przez kierownictwo CNT. A to wielka szkoda bo z tego, jak widać z historii, zupełnie nic dobrego nie wyszło.