Dodaj nową odpowiedź
Nakazać czy naprawić? Nie ma łatwych rozwiązań na patologie kryminalne
Akai47, Nie, 2006-10-29 21:24 Edukacja/Prawa dziecka | Prawa kobiet/Feminizm | Publicystyka | Tacy są politycyChoć temat jest dość drażliwy, nie byłoby w porządku nie skomentować tragicznego samobójstwa nastoletniej Ani z Gdańska, a zwłaszcza sposobu, w jaki ta tragedia jest wykorzystywana przez zwolenników cięższych kar i reform w szkołach. Tak jak piszę w tytule - nie ma łatwych rozwiązań.
Po pierwsze, temat nie jest dla nas łatwy, gdyż bardzo jesteśmy poruszeni tym, co się stało. Nikt nie powinien być poddany takiemu molestowaniu i jako społeczeństwo nie możemy być niewrażliwi na przemoc i degenerację ludzi. Oprócz tragicznych konsekwencji samego zdarzenia, jest jeszcze bardziej tragiczny aspekt sprawy: ten incydent pokazuje, jak bardzo ludzie stali się bierni i obojętni wobec przemocy i jak łatwo ludzka empatia może się zamienić w nienawiść i egoizm. Brak reakcji kolegów Ani w czasie, gdy była molestowana, reakcja ojca jednego ze sprawców, który po śmierci Ani mówił, że wszystko było z jej winy, brak reakcji nauczycieli – wszystko to sprawiło, że czuję się zła i smutna. To pokazuje, że mamy do czynienia z niezwykle głębokim problemem społecznym i że konieczne jest podjęcie działań zakrojonych na szeroką skalę, by temu przeciwdziałać.
Gdybym miała zgadywać, jakie były przyczyny tragedii Ani, prawdopodobnie byłabym jeszcze bardziej zła, niż ci, którzy najczęściej narzekają na przestępczość, jak Roman Giertych i Zbigniew Ziobro. Ci ludzie, jak wiemy, chcą karać i to surowo. Widzą złych ludzi i wyobrażają się w roli szeryfów, Rambo, Brudnego Harry’ego – ludzi, którzy mają dość i działają jak bohaterowie, którzy likwidują złoczyńców, aby reszta społeczeństwa mogła spać spokojnie. Jednak zdarzenie, które miało miejsce rodzi więcej pytań. Kto jeszcze jest odpowiedzialny za to, co się stało? Jeśli spojrzymy na to uczciwie, czy nie jest tak, że koledzy z klasy, którzy byli obojętni na los Ani i pozwolili innym ją molestować nie są współodpowiedzialni za tą tragedię? Co z ojcem jednego ze sprawców, który prawdopodobnie jest mizoginem, który nauczył swojego syna pogardy dla kobiet?
Co z ludźmi, którzy traktują kobiety przedmiotowo – twórcy filmów, reklam itd. którzy przyczynili się do stępienia wrażliwości społecznej? Co z nauczycielami, których nic nie obchodzi? Co z politykami, którzy nigdy nie przeznaczają wystarczającej ilości środków z budżetu na edukację i którzy wmówili społeczeństwu, że jest bezsilne i że brak moralności i wrogie i anty-empatyczne zachowanie są oznaką siły i władzy? Dlaczego nie mielibyśmy ukarać ich wszystkich? Czemu nie mielibyśmy być przerażeni całością sytuacji i stwierdzić, że mamy już dość i że pokażemy kolegom z klasy Ani, że ich czyny też były przestępcze? Czemu nie wymyślić odpowiednich kar dla nich wszystkich? Jeśli tego nie zrobimy, to czy nie przekazujemy ludziom sygnału, że tolerujemy tego rodzaju postępowanie?
W tym właśnie punkcie anarchiści różnią się od zwolenników surowego autorytaryzmu. Z tego też powodu najczęściej określa się anarchistów jako utopistów. Ludzie myślący w sposób autorytarny myślą, że system autorytarny jest potrzebny, gdyż większość ludzi na świecie jest zła i że jedynie surowe kary mogą odnieść skutek. Ten sposób myślenia polega na przekonaniu, że jeżeli ludzie mieliby zbyt dużo wolności, wielu z nich zaczęłoby zabijać się i gwałcić nawzajem. Jeden publicysta napisał w komentarzu o sprawie Ani, że tak się dzieje, gdy pozwala się uczniom przejąć kontrolę w szkołach i że musi zostać wprowadzona surowa dyscyplina.
Tego typu pomysły są oczywiście łatwo zrozumiałe, gdyż są oparte na ludzkim pragnieniu zemsty i chęci znalezienia łatwych rozwiązań na problemy. Stąd też się bierze popularność takich poglądów. Anarchiści są w trudnej sytuacji, gdyż muszą podejmować argumentację wbrew tej emocjonalnej reakcji. Trudno jest wyjaśnić ludziom, że filozofia odwetu niczego nie rozwiązuje, a tylko pogarsza i tak złą sytuację. Niezależnie od tego, że w każdym kraju i w każdym mieście i w każdej dzielnicy mogą występować szczególne warunki, niebywałą arogancją jest twierdzić, ze niczego nie możemy się nauczyć patrząc na doświadczenia innych ludzi z takimi samymi problemami. Może oprócz tego warto zaznaczyć, że nie szukamy idealnie totalitarnych modeli bez przestępczości, takich jak Arabia Saudyjska, ale raczej takich modeli społeczeństw, w których osiągnięto pewne sukcesy w uzdrawianiu lub unikaniu takich patologii, w porównaniu z takimi w których się to nie udało. W ten sposób możemy się dowiedzieć, jakie metody okazały się skuteczne, a jakie nie i w jakich warunkach społecznych powstają patologie. Oczywiście może to wymagać większej inteligencji, niż ta, którą dysponuje obecny personel MENiS i może nawet doprowadzić do alienacji elektoratu obecnego rządu składającego się z osób sfrustrowanych i pełnych złości.
Dobrym miejscem do rozpoczęcia badań porównawczych jest kraj z o wiele gorszym poziomem przestępczości niż Polska i gdzie wprowadzono w życie rozwiązania, które są nam obecnie proponowane: Stany Zjednoczone.
W Stanach Zjednoczonych wznawiana jest co pewien czas debata o tym, czy należy skazywać 16-17 latków na karę śmierci. (Na marginesie, w ciągu ostatnich 30 lat 227 niepełnoletnich otrzymało karę śmierci.) Niekiedy zdarza się tam, że 14-latkowie są sądzeni jak dorośli i umieszczani w więzieniach dla dorosłych, zwłaszcza za popełnione grupowo przestępstwo. Molestujący z Gdańska z pewnością otrzymaliby bardziej surową karę w USA niż w Polsce. (Jeśli w ogóle udałoby się im przeżyć. W USA, ofiary prześladowań zamiast popełniać samobójstwo często przynoszą broń do klasy i strzelają do wszystkich, których uznają za winnych prześladowania, lub tolerowania tego, co się stało.)
Oczywistym pytaniem jest: czy surowe kary zmieniejszyły poziom przestępczości nieletnich? W Polsce nie brakuje prawicowych publicystów skłonnych do manipulowania faktami – możemy nawet im pomóc znaleźć zmanipulowane statystyki. Jednak większość ludzi nie musi być ekspertami i mieć rozległą wiedzę, żeby zauważyć, pomimo drakońskich kar przestępczość wśród nieletnich wciąż wzrasta.
W USA są też szkoły o podwyższonym rygorze – dokładnie takie, jakie chce wprowadzić Roman Giertych. Już wiele lat temu starano się odejść od takiego modelu, gdyż doświadczenie pokazało, że umieszczenie młodych ludzi skłonnych do przemocy razem sprawiało jedynie, że ci wśród nich, którzy byli najspokojniejsi stawali się bardziej agresywni. Internaty były najbardziej problematyczne ze względu na niezwykle wysokie wskaźniki gwałtów w takich instytucjach. W latach 60tych i 70tych, w okresie w historii USA, gdy nie brakowało zaangażowania w sprawy społecznych zmian i środków na te cele, największą uwagę poświęcano na stworzenie alternatywnego szkolnictwa dla młodocianych przestępców. W takich szkołach były bardzo małe klasy i uczniowie byli zachęcani do przejawiania aktywności i odpowiedzialności za własne życie, oraz do koncentrowania się na rozwoju własnej osobowości. Wiele uwagi zwracano na każdego ucznia z osobna. Rozumiano, że częścią ich problemów było to, że czuli się wyalienowani i niedowartościowani. Dlatego też dawano im więcej swobody, niż w tradycyjnych szkołach. Wielu uczniów ma problemy z uczeniem się i ma duże opóźnienia względem programu nauki. Ponieważ tacy uczniowie mają dodatkowe problemy, gdyż czują się głupsi niż inni i nie mają dokąd zwrócić się po pomoc, wytwarzają w sobie agresywne zachowanie, aby kompensować brak sukcesów w środowisku pełnym współzawodnictwa. Wielu z nich cierpi z powodu złego traktowania w domach i spotyka się z zupełnym brakiem zrozumienia u rodziny.
Jeżeli osiągano jakieś postępy, to tylko tam, gdzie stosowano taką metodę, a nie tam, gdzie wprowadzano jeszcze bardziej ścisłą dyscyplinę. Częścią problemu jest to, że czasem rząd nie chce wydawać pieniędzy na takie programy. Za to nadal się słyszy w USA o propozycjach tworzenia szkół z wojskowym drylem. Zamiast wydawać pieniądze na pomoc tym dzieciom, konserwatywni politycy wolą promować prywatne szkoły, dzięki czemu mniejsza część budżetu federalnego musi być przeznaczana na tak niepotrzebne rzeczy, jak edukacja i więcej środków zostaje na finansowane wojska.
W tym miejscu wypada stwierdzić to, co jest oczywiste: zostało udowodnione, że tak proste rzeczy jak małe klasy, bardziej indywidualne podejście do ucznia i bardziej zaangażowana kadra nauczycielska pomagają uczniom, którzy mają problemy z agresją i frustracją. Zatem musi być prawdą, że takie dzieci – a właściwie wszystkie dzieci – cierpią w pewnym stopniu z powodu obecnej postaci edukacji. A jak wygląda obecnie szkolnictwo? Wszyscy wiemy: przepełnione klasy, nisko opłacani nauczyciele, którzy otrzymują coraz mniej pomocy pomimo rosnących wymogów. Tak, jak w USA politycy mówią jedno: „nie mamy pieniędzy; jeśli nie chcecie, żeby wasze dzieci cierpiały, posyłajcie je do prywatnych szkół.”
Patologia przemocy, a zwłaszcza molestowanie kobiet nie jest czymś specyficznym tylko dla biednych, ale wielu biednych wpada od urodzenia w cykl przemocy i biedy. Biedne dzieci częściej nie mogą liczyć na wsparcie rodziny w dziedzinie edukacji i własnego rozwoju, a społeczeństwo zdaje się traktować zadania związane z edukacją i wychowaniem dzieci jako wyłączną odpowiedzialność rodziców. Jednocześnie skrajna prawica namawia ludzi do tego, by mieli jak najwięcej dzieci i stara się utrzymać lub zaostrzyć prawo anty-aborcyjne, które najbardziej uderza w biednych, bezrobotnych i niewykształconych. Osoby wykształcone wiedzą więcej o metodach zapobiegania ciąży, a bogatsi mogą sobie pozwolić na wycieczkę aborcyjną zagranicę. Prawicowi politycy udają, że pomagają biednym przeznaczając drobne sumy na pomoc rodzicom, ale fakty są takie, że w ekonomii w której liczą się tylko zyski, a nie ludzie w potrzebie, koszty utrzymania ciągle wzrastają i ludzie są zmuszeni do pracy na kilka etatów, aby przeżyć, co tylko dalej zwiększa ich alienację.
Dość oczywistym pytaniem jest zatem: czego oczekujemy od dzieci, jeżeli ich rodzice spędzają tyle czasu w pracy, że ich dzieci mają więcej do interakcji z telewizją i internetem i jeżeli coraz więcej młodych ludzi jest tak zdesperowanych, że popada w alkoholizm i przemoc. Jeżeli dzieci muszą spędzać tyle czasu z innymi uczniami, którzy naśmiewają się z nich i negatywnie wpływają na ich psychikę, w szkołach w których dzieci nie mogą się rozwijać i gdzie kultywuje się społeczną bierność i gdzie strach przed wykluczeniem z grupy jest silniejszy, niż poczucie że coś jest dobre lub złe. Nietrudno jest zrozumieć, że w świecie korupcji i braku moralności dzieci są uczone sposobów działania, które są pełne przemocy, pogardy dla innych i odnoszenia się do kobiet jak do przedmiotów seksualnych.
Nie trzeba być specjalistą, by zrozumieć, że jeżeli społeczeństwo nie będzie próbowało dotrzeć do źródeł problemu, nic nie ulegnie poprawie.
Anarchistyczna krytyka władzy i poczucia bezradności widzi rozwiązanie w rozwoju równego traktowania i szacunku pomiędzy ludźmi oraz zwiększonego zaangażowania społecznego, w wyeliminowaniu czynników, które powodują upokorzenie i desperację i aspołeczną reakcję na nie i w akcentowaniu tego, co jest dobre w ludziach. Takie podejście jest zupełnie przeciwstawne do tego, które dziś dominuje. Dziś wyższe warstwy społeczeństwa żyją z wyzysku innych i utrzymują ich w nędzy, popełniając przestępstwa takie jak nadużycia finansowe, itd. Niższe warstwy społeczeństwa uwewnętrzniają problemy i okradają się nawzajem i przejawiają wobec siebie przemoc, niszcząc swoje życie i życie innych i spędzając dużą część życia w więzieniach. Ludzie z wyższych warstw społecznych łamią prawo bez ponoszenia konsekwencji, kradną w sposób legalny nadużywając władzy i upewniają się, że ich aspołeczne zachowania nigdy nie zostaną ukarane.
Bez wykorzenienia tego systemu nie będzie możliwe rozwiązanie tych patologii, a nawet po obaleniu systemu może jeszcze być wiele problemów. Niemniej jednak, gdy postawi się wreszcie na zaspokajanie ludzkich potrzeb z pewnością powstanie społeczeństwo, które będzie bardziej sprawiedliwe i aktywne i które będzie zniechęcać do nadużywania władzy i do krzywdzenia ludzi w jakikolwiek sposób. Choć docelowo wyobrażamy sobie całkiem inne relacje społeczne, które mogłyby doprowadzić do tego celu, mamy też pomysły na rozwiązanie obecnych problemów inne niż te, które oferują zwolennicy autorytaryzmu.
1. Poważna debata publiczna na temat natury seksizmu i postaw macho. Niestety społeczeństwo w Polsce ma tutaj problem ze względu na dużą obecność seksistowskich prawicowych konserwatystów. Gdy tylko któraś z kobiet lub feministek zacznie mówić o swoim punkcie widzenia musi się znaleźć choć jeden z tych konserwatystów – przeważnie mężczyzna, choć czasem też kobieta uwięziona w patriarchalnej ideologii – który skutecznie odwiedzie uwagę od istoty problemu i użyje patriarchalnej idologii, by podważyć doświadczenie i wiedzę kobiet. W takich warunkach prawdziwy dialog nie jest możliwy, gdyż przeciwnicy seksizmu stoją na straconych pozycjach. Potrzebna jest o wiele większa umiejętność słuchania i myślenia, a to oznacza, że problemy powinno się prezentować w innym świetle, niż to ma miejsce dziś.
Warto też zadać pytanie, czy model prezentowany przez Młodzież Wszechpolską nie jest reklamą chuliganizmu. Wystarczy popatrzyć na fakty. Wierzejski namawia ludzi, by bili homoseksualistów. To sygnał dla młodych ludzi, że aby być silnym, heteroseksualnym mężczyzną trzeba nienawidzić i bić tych, którzy mają inną seksualność. Banda Sielatyckiego wylała kwas na twarz dziewczyny i nie została ukarana. Sielatycki, Wierzejki, Strąk, Gutkowski, Parda i inni atakowali kobiety jajkami i pojemnikami z farbą przed budynkiem sądu i nie zostali ukarani.
Rząd daje zupełnie inny przekaz młodzieży. Mówi, że ukarze chuliganów i że nie toleruje takich zachowań, chyba że w wykonaniu bogatych, lub członków partii, lub w sprawie, którą popieramy. Mówi, że powinniśmy odnosić się do siebie w sposób cywilizowany, ALE istnieje mnóstwo ludzi: feministki, anarchiści, geje, lewicowcy, cudzoziemcy, którzy stanowią zagrożenie dla społeczeństwa, więc atakowanie ich jest OK. Jeżeli wysyła się im pogróżki na komórki, lub przez gadu-gadu, to jest OK.
Łatwo się domyślić, co się stanie jeśli ludzie myślą w ten sposób. Molestowanie kobiety? No cóż, to jej wina, gdyż ubierała się w sposób prowokujący.
Jest oczywiste, że mentalność macho jest częścią problemu, podobnie jak przedmiotowe traktowanie kobiet. Niewiele jest programów dla młodzieży, które odnoszą się do tego problemu. Może z wyjątkiem warsztatów z tożsamości płciowej, które organizowały w szkołach grupy feministyczne i homoseksualne, ale ci feministki i homoseksualiści – którzy mają dużo do powiedzenia na temat problemów seksizmu i molestowania – nie są już oczywiście mile widziani w szkołach. Nauka moralna jest pozostawiona księżom, którzy z pewnością dokonali dobrej roboty. Wystarczy popatrzeć na obojętność, z jaką koledzy Ani przyglądali się obojętnie jej prześladowaniu. Mieli jednak w sobie dość obłudnego smutku, by zapalić świeczkę na jej pogrzebie. To jeden ze skutków ideologii religijnej: bierna akceptacja gównianego życia tu i teraz i sprawiedliwość i ludzka empatia na tamtym świecie.
Nauczyciele w szkole Ani najwyraźniej nie byli sobie w stanie poradzić z molestowaniem seksualnym. Właśnie z takich powodów Rada Europy próbowała wprowadzić do polskich szkół podręcznik dla nauczycieli, za pomocą którego w wielu krajach naucza się o równości płci i o konieczności okazania wrażliwości na problemy uczniów. Nie tylko nauczyciele powinni zrozumieć, jak problemy takie, jak przedmiotowe traktowanie kobiet przejawiają się na wiele różnych sposobów i że choć może się wydawać, że nie są godne uwagi, to może się objawić w postaci bardzo agresywnych zachowań. Choć nie znamy wszystkich szczegółów sprawy Ani, wiemy jednak, że takie zdarzenia mają miejsce. To, co zaczyna się jako szydercze uwagi młodych chłopców może się przerodzić w agresywne działania. Tak właśnie się dzieje, gdy pierwsze zachowania nie spotykają się z krytyką i sprzeciwem i nie są traktowane jako wstydliwe. Są de-facto akceptowane. Takie zachowania przejmują nowe osoby, które chcą się odnaleźć w grupie. W ten sposób powstają kliki, w których takie zachowania są normą. Może to być psychiczne znęcanie się, może gwałt. Problem polega na tym, że ludzie nie reagują wystarczająco wcześnie z powodu wychowania w kulturze seksistowskich uprzedzeń i bierności.
2. Ludzie powinni zacząć kwestionować społeczny konformizm i bierność i zacząć promować społeczne kontakty i sposoby zachowaia, które nie karają i nie izolują ludzi za to, że sprzeciwiają się niesprawiedliwym działniom i czynom.
3. Bez rewolucji społecznej wiele środków nie będzie w pełni skutecznych. Wierzymy w wolne szkoły, edukację bez przymusu, ale wiemy również że w takiej atmosferze społecznej, jaka istnieje obecna szansa na to, by zrealizować tą wizję jest znikoma. Niemniej jednak niektóre aspekty wolnego szkolnictwa mogą być brane pod uwagę. Bez głębokich zmian społecznych nie spowoduje to rozwiązania problemów, ale może je załagodzić.
Po pierwsze, dzieci powinny mieć możliwość swobodnego stowarzyszania się. Innymi słowy, jeżeli jakiś uczeń nie lubi swoich kolegów z klasy, powinien mieć możliwość przejść do innej klasy. Jeżeli Ania mogłaby przejść do innej klasy, prawdopodobnie mogłaby znaleźć lepszych kolegów i może nie musiałaby sięgać po tak ostateczny środek. Oczywiście łatwiej zrealizować takie zamierzenia, gdy grupy są mniejsze i mają bardziej płynną strukturę.
Jest też ważne, żeby dać dzieciom szansę wypowiedzenia na głos własnego punktu widzenia, bez presji i niechęci ze strony innych. To wymaga treningu i muszą tego nauczyć wyszkoleni dorośli, o ile sami wiedzą, jak to robić. W obecnej atmosferze społecznej mamy niezwykle złe modele do naśladowania. Wystarczy popatrzeć na przemawiających polityków, ich ciągłe wzajemne obwinianie się, licytowanie się na coraz bardziej oburzające i pogardliwe określenia tego, co ludzie mówią. Są dorosłymi, którzy poczuwają się do tego, by być moralnymi przywódcami społeczeństwa – a jaki dają przykład?
Na spotkaniach w szkole ludzie powinni słuchać siebie nawzajem i starać się rozwijać uczucia empatii do innych. Ktoś taki, jak Ania, która została potraktowana przez rówieśników jako „zbyt słaba”, nie ma szans komunikować się w efektywny sposób bez zniechęcenia, jeżeli gdy wypowiada słowa: „nie lubię, gdy chłopcy mnie molestują” spotyka ją tylko szyderstwo, wytykanie jej „słabości” i brak obrony z czyjejkolwiek strony. To jedna z przyczyn, dla których obecna kultura komunikacji jest tak beznadziejna – dlatego, że faworyzuje silniejszych i bardziej agresywnych i najbardziej rozpowszechnione poglądy. Gdy kultura komunikacji jest tak agresywna, takie spotkania w szkołach powinny być starannie przygotowane z zachowaniem wrażliwej moderacji i powinny dążyć do uzyskania prawdziwego rozwiązania. Najlepszym rezultatem takich spotkań powinno być – w przypadku takiej sytuacji z którą mamy do czynienia – żeby napastnicy zrozumieli, że ich zachowanie nie jest właściwe i żeby nie czuli się silniejsi i bardziej popularni zachowując się dalej w ten sposób.
Tego typu spotkania mogą zabierać wiele czasu, a czasu nie ma jeżeli uczniowie mają uczyć się na pamięć tak wielu niepotrzebnych rzeczy i jeżeli nie otrzymają odpowiedniego wsparcia. Oznacza to, że nauczyciele powinni być szkoleni w odpowiedni sposób i być może powinno się wprowadzić testy psychologiczne i kompetencyjne, które pozwoliłyby ocenić ich zdolności do konstruktywnej interakcji z młodymi ludźmi. Oznacza to także zmianę w filozofii edukacji i zmianę szkół opartych na modelu fabryki z autorytarnym programem przerabiania uczniów na zdyscyplinowane automaty, na laboratoria nauki przez aktywne współdziałanie. Musimy w tym celu postanowić, jako społeczeństwo, że nie chcemy dłużej tolerować obecnych warunków w szkołach i że nie zgodzimy się na sprywatyzowanie tego problemu, czyli nie zgodzimy się na to, by problem mogły rozwiązać tylko te rodziny, które stać na lepsze szkoły, lepszych nauczycieli, dodatkowe lekcje, itd. Musimy zacząć traktować nauczycieli jako wartościowe osoby – bardziej wartościowe niż politycy – i że ich praca powinna być dobrze opłacana i oferowana tylko tym, którzy zasługują na to, by pełnić tak odpowiedzialne zadanie. Innymi słowy, nie powinni być nauczycielami źle opłacani posiadacze byle dyplomu, którzy godzą się na takie warunki pracy, ale ludzie którzy cenią ta pracę, są skłonni wykazać zaangażowanie i posiadają w tym kierunku zdolności.
Jak wyżej, nie trzeba być ekspertem, by stwierdzić że bardziej zindywidualizowane podejście do dzieci i do nauczania jest dla nich lepsze. Ale wciąż mówi się nam i często akceptujemy to bez zastanowienia (co jest wynikiem autorytarnych metod edukacji), że to jest zbyt drogie.
Na całym świecie coraz więcej ludzi zdaje sobie sprawę, że jest to problem polityczny, który wynika z konfliktu pomiędzy większością ludzi, a elitami o kontrolę nad finansami publicznymi. W krajach takich jak USA, politycy decydują o wydawaniu aż połowy ogromnego budżetu USA na wydatki wojskowe, co powoduje, że przeciętny obywatel USA nie zna nawet nazw krajów, które jego kraj bombarduje. Dzieje się tak pomimo udawanej troski polityków o edukację. Jak widać, politycy wolą wydawać na wojnę.
Praktyka polegająca na przedkładaniu zysków nad szerszymi interesami społecznymi wymaga biernego i w gruncie rzeczy ignoranckiego społeczeństwa.
Gdybyśmy włożyli więcej pieniędzy w edukację, mielibyśmy też nad nią więcej kontroli. (Anarchiści twierdzą, że obywatele powinni mieć bezpośrednią kontrolę nad tymi kwestiami i współdecydować razem o tych kwestiach). Ludzie muszą zacząć kwestionować priorytety wynikające z obecnego trendu ideologicznego. Czy rzeczywiście chcemy wydawać pieniądze na F-16, na posady rządowe dla idiotów z MW, na luksusy dla polityków, na całe wyposażenie kultury więziennictwa, na pensje dla biurokratów, na kontrakty publiczne na bezużyteczne projekty – czy chcemy finansować rozwój dzieci, w tym programy rozwijające ich poczucie ludzkiej empatii, poczucia przynależenia do społeczności i poczucia, że mogą czegoś dokonać, poczucia indywidualności, autonomii i odpowiedzialności jako istot ludzkich i obywateli? Czy potrzebujemy bezmyślnego machania flagami, nacjonalizmu i ślepej wiary – czy potrzebujemy pomocy wzajemnej, miłości, troski i zrozumienia i zaangażowania w budowanie lepszego społeczeństwa składającego się z jednostek mających poczucie, że mogą coś zdziałać i w którym panuje duch społeczny w przeciwieństwie do ducha bierności i indywidualnej gratyfikacji?
Mam szczerą nadzieję, że tragiczny incydent w Gdańsku nie zostanie wykorzystany przez ludzi myślących autorytarnie jako usprawiedliwienie dla ich złych rozwiązań, ale że sprawi, że ludzie zaczną myśleć o tych problemach na głębszym poziomie. Jeżeli młodzi ludzie mogą czuć empatię do Ani i jeżeli zrozumieją, że ta tragedia jest wynikiem takich niedopuszczalnych zjawisk, jak molestowanie i bierność, jest nadzieja, że mogą zostać zmobilizowani do jakiś pozytywnych działań. Takie działania byłyby lepszym i bardziej długotrwałym hołdem dla tej młodej dziewczyny, niż zapalenie świeczki, czy nawet wtrącenie jest prześladowców do więzienia.